nr 1 (BCM): Wisława Szymborska, Tutaj (ZNAK 2009)

9 sierpnia, 2010 by

.
Absolutny rarytas na rynku antykwarycznym. Jedyny istniejący egzemplarz: Tutaj, Wisławy Szymborskiej (ZNAK 2009), po ŚWINIOBICIU.

Stan zachowania: idealny. Odręczne notatki rzeźnika sporządzone niebieskim piórem kulkowym bardzo wyraźne, niektóre czytelne. Tomik przeszyty na wylot. Długość cięcia na pierwszej stronie okładki 115 mm, na ostatniej: 50 mm. Do książki zostanie dołączony certyfikat potwierdzający autentyczność przedmiotu.

Aukcja Bez Ceny Minimalnej.

ZDJĘCIA PRZEDSTAWIAJĄ LICYTOWANY PRZEDMIOT
.
,
.

NIE WYSYŁAM ZA POBRANIEM. KOSZT PRZESYŁKI 7,5 zł. W ZALEŻNOŚCI OD ILOŚCI ZAKUPIONYCH KSIĄŻEK PŁACISZ RAZ, DWA LUB NAWET KILKA RAZY.
WSZYSTKIE DANE POTRZEBNE DO FINALIZACJI PRZYJDĄ W AUTOMATYCZNYM MAILU OD INFO@HISTORIAMOICHNIEDOLI.PL INFORMUJĄCYM O WYGRANIU AUKCJI.WYSYŁKA MAKSYMALNIE DO 72 GODZIN ( PON-PT ) OD WPŁYNIĘCIA PIENIĘDZY. MOŻLIWY ODBIÓR OSOBISTY W CENTRUM ZIELONEJ GÓRY ( OKOLICE RATUSZA)

.

Kategoria: Bez kategorii | 1 Komentarz »

Anna Piwkowska, Farbiarka gotuj ze mną

5 sierpnia, 2010 by

.

Kiedy znany poszukiwacz i koneser młodych talentów poetyckich rodzaju męskiego – Jerzy Illg – ogłasza publicznie, że: „Już dawno żadna kobieta nie podobała mi się tak bardzo”, to ogarnia mnie pewien niepokój. Wyglądam przez okno. Upewniam się – świat istnieje, niebo dalej jest niebieskie a trawa nieprzerwanie trwa w swej zieloności. Jeżeli wszystko jest takie jakie jest, to dlaczego Jurek jest nie do poznania?

Mutagenem okazał się być tomik Anny Piwkowskiej pt. Farbiarka (2009).

Ten rodzaj czynnika mutującego oraz sposób działania znany jest nauce, a sposób jego działania doczekał się szczegółowego opracowania. Oto przykład:

Dwa lata przed śmiercią Diego Velazquez ukończył pracę nad obrazem pt. Prządki.
.

.

Dzieło to przez kilkaset lat podziwiano jako scenkę rodzajową ukazującą warsztat tkacki a w nim pracujące kobiety. Dopiero w połowie dwudziestego wieku ktoś dostrzegł pewien detal, który przez wszystkie stulecia pozostał niezauważony.
.

.
Zwrócono uwagę na gotowy gobelin utkany przez tkaczki, któremu przyglądały się kobiety.
.
,
.
Odkryto, że Velazquez umieścił na nim miniaturową kopię obrazu swojego kolegi. Chodziło o Porwanie Europy, Tycjana.
.

.

W tym momencie zwykła scena rodzajowa zmieniła się w dzieło o głębokim przesłaniu artystycznym. Stara prządka zmieniła się w Archane, której pewność swych sił i wielkości poczucie zwróciło uwagę zazdrosnych bogów olimpijskich. Ciąg dalszy tej opowieści przedstawił Owidiusz w Metamorfozach. W konkursie na najładniejsze płótno Atena (na obrazie Velazqueza przedstawiona jest w zbroi i z podniesionym mieczem) przegrywa z genialną prządką. Płótno Arachne przedstawiające nieobyczajne harce jednego z bogów jakie ten wyczyniał z kobietami na ziemi (Jowisza porywającego Europę) budzi zachwyt. Jedno przekleństwo pokonanej bogini:

vive quidem, pende tamen, improba dixit:
lexque eadem poenae, ne sis secura futuri,
dicta tuo generi serisque nepotibus esto.

[Ov. Met. 6. 136-138, ed. H. Magnus]

kilka kropel soku z ziół hekatejskich zmieniły Arachne w potwora skazanego na wieczne przędzenie swych nici.

Wracając do obrazu Velazqueza. Artyście udało się przez kilkaset lat ukryć treść i przekaz dzieła. Nie chodzi o tu jednak o sztukę kamuflażu ale o zmianę interpretacji dzieła na skutek wprowadzenia do niego archetypów kulturowych. Scena porwania Europy użyta w konstrukcji dzieła nie jest tylko jednym z tropów interpretacyjnych, ale jest czynnikiem dominującym i decydującym o znaczeniu. Banalny landszaft błyskawicznie mutuje w coś znaczącego:
– Postać w zbroi zmienia się w Pallas Atenę a jej podniesiona ręka z mieczem zmienia się w krytyków, którzy występują przeciwko artyście i jego dziełu
– Stara prządka zmienia się w starego artystę, który z mistrzowską precyzją tworzy dzieła, które doskonałością i kunsztem przewyższają twory boskie za co zostaje skazany na potępienie.

W wierszach Anny Piwkowskiej z tomiku Farbiarka mamy do czynienia z podobnym mechanizmem. Wiersze te to bardzo uproszczone, literackie odpowiedniki obrazu Arachne (Prządki) Velazqueza.

Oto przykład: wiersz „Kolejka elektryczna”. Tekst zbudowany jest z czterech strof. Oto strofa pierwsza:

Towarowe pociągi, semafory, szyny,
światła nocy, węglowy pył na rękawiczce,
flauszowy zapach płaszcza. Oleistym cieniem
schodzi przeszłość w tunele, spadamy pod ziemię

Czy jest coś skomplikowanego na tym poziomie w przekazie? Nie – wszystko jest tak proste jak na obrazie Prządki zanim nie doszukano się w nim obrazu Tycjana. Żeby się upewnić co do prostoty przekazu zacytuję strofę trzecią:

Tutaj mchem porastają ogrodzone zony,
czasami tylko zając o druty kolczaste
zrani brzuch i pobiegnie polem, przerażony
słychać, jak płatek śniegu spada na Alasce
jak motyl ruszył skrzydłem w dalekiej Afryce
i poruszył lawinę, zbudził nawałnicę.

Być może znajdą się wśród odbiorców tego tekstu osoby, których wzruszy poetycka wariacja na temat tzw. Efektu motyla ale mimo oczywistego nawiązania ciągle mamy tu do czynienia z płaskim landszaftem. I dopiero kulturowe motywy wykorzystane przez Piwkowską w budowie drugiej i czwartej strofy nie tyle wprowadzają nowe możliwości interpretacyjne, ale całkowicie interpretację zmieniają. Oto strofa numer dwa:

Ach, Diano Nemorensis wyjęta spod prawa,
bogini cudzoziemców, opiekunko zabaw
i zbiegłych niewolników ukochana Pani,
przeprowadź nas przez ciemność, zmiłuj się nad nami.

I trzy ostatnie wersy ostatniej strofy:

ach Diano Nemorensis, przyjaciółko słońca,
poprowadź nas na łąki przykryte kwiatami
pełne złotych narcyzów, zmiłuj się nad nami

Podobne sztuczki Anna Piwkowska stosuje w większości tekstów w tomiku Farbiarka. Czytelnik zostanie przytłoczony kulturowym mięsem znaczeniowym, którymi przez wieki zdążyły obrosnąć archetypy takie jak: wieża Babel [poranek Ifigenii], porwanie Europy [Maria], jabłko Hesperyd i piłka Heleny [Czerwony punkt], Nemezis [Frou-Frou], Artemida [Kairos], Edyp [Południe], Walkirie, Dydony, Sakuntale [wieża Babel] itp., itd.
Anna Piwkowska używa ustalonych znaczeń o bogatej tradycji literackiej z wprawnością gospodyni domowej, która niedzielne rosoły gotuje na kondensatach. Piętnaście minut przed podaniem do stołu nalewa wody do garnka i wrzuca do niego trzy kostki rosołowe w drugim gotuje makaron a następnie podaje domownikom i przybyłym gościom. Karmić znienawidzoną teściową takim rosołem to nie grzech, ale uczynić z niego popisowe danie to przesada. A że Piwkowska celuje w takich technikach świadczy tekst pt. Czerwony punkt:

Ta czerwona kropka to nie jest boja
wyznaczająca granice falom przyboju.
To lśniący czepek dziewczyny,
to wplatany z barwionych witek
koszyk puszczony na morze,
xxxix xxxxxx xxxxxxxx xxxxxxx xxxix
xxxix xxxxxxx xxxxxx xxxxxxx xxxix

Ten czerwony punkt to granica,
gdzie rozpędzony lazur zmienia stan skupienia
i staje się czarną ołowianą kroplą.
Czarną piłką. Czarną boją.

[czerwony punkt]

Kolejny banalny, nic nie znaczący landszaft. W miejscach krzyżyków znajduje się literacka kostka rosołowa, płótno Tycjana w obrazie Velasqueza. Oto erzac kurczaka, który w tym przypadku z wody robi rosół podawany teściowej na proszonym obiadku niedzielnym:

to dojrzałe jabłko Hesperyd i piłka Heleny
podarowana jej w dniu ślubu przez Menelaosa.

Nie mam powodów, by wątpić, że wiersze Anny Piwkowskiej z tomiku Farbiarka spodobały się autorowi Wierszy z Marcówki. Jakość tekstów poetki nie jest jakością w sobie ale pochodną historii literatury począwszy od Antyku. Zaryzykować można tezę, że każdy tekst, do którego zostanie wprowadzony umocowany w tradycji motyw literacki będzie tekstem znaczącym. Dla przykładu – wiersz opublikowany na portalu nieszuflada.pl przez użytkowniczkę o nicku: ola ……… [ 2010-08-04 08:01:38]

tekst nie ma tytułu zostaw puste pole

psy potrafią śpiewać nokturny
wychodzić z sierści wybiegać poza granice
nie można spać trzeba nasłuchiwać i wypytywać sąsiadów
skąd dochodzą głosy i kim są ludzie

Używając kostki rosołowej zrobimy z wierszyka porządny wiersz:


psy potrafią śpiewać nokturny
wychodzić z sierści wybiegać poza granice
nie można spać trzeba nasłuchiwać i wypytywać sąsiadów
skąd dochodzą głosy i kim są ludzie
to dojrzałe jabłko Hesperyd i piłka Heleny
podarowana jej w dniu ślubu przez Menelaosa.

Kategoria: Bez kategorii | Komentarze »

O tym dlaczego Radek Wiśniewski się myli a ja mówię prawdę

4 sierpnia, 2010 by

.

Wiśniewski Radek przysiągł sobie kiedyś, że nie przegapi żadnej dyskusji na temat kondycji współczesnej poezji polskiej i zjawisk z nią związanych. Tym razem na stronie Biura Literackiego redaktor Wiśniewski zabrał głos:

„(…) wypada sobie cenić dyskusje okołoliterackie w Internecie, nawet gdy ocierają się o rynsztok emocjonalny, bowiem bywa, że wynikają z prawdziwej żarliwości i chęci, woli, żeby w coś, w kogoś, w jakiś zbiór idei, przeświadczeń, pomysłów na pisanie solidnie uderzyć. Takie zjawiska jak prowadzony swego czasu przez trzy czy cztery osoby pod przewodem Marka Trojanowskiego blog „historiamoichniedoli”, na którym obrywało się wszystkim, poza prowadzącymi i może Edwardem Pasewiczem – to jednak były ożywcze prądy (…)

Redaktor Wiśniewski oczywiście łże jak bohater świńskich dowcipów opowiadanych w wagonach TRANSSIB-u. Ta literacka sabaka pisząc, że Trojanowski łechtał literackie ego tylko Pasewiczowi a poza tym lał wszystkich ostro po literackich dupach, nie skorzystała z dobrodziejstwa jednego z nielicznych filtrów dostępnych na hmn. Gdyby ów nikczemnik, podlec i kanalia pisząc swój głos w dyskusji zapoznał się z materiałem źródłowym tak jak Trojanowski z każdym z tomików, o którym napisał, to wiedziałby, że Trojanowski oprócz Pasewicza pod nieboskłony wychwalał kolejno:

– Rafał Grupińskiego, Uspokojenie
– Katarzynę Ewę Zdanowicz, Jak umierają małe dziewczynki
– Mirkę Szychowiak, człap story.
– Bohdana Zadurę, Wszystko.
– Szczepana Kopyta, [yass]
– Jacka Bieruta, Igła.
– Krzysztof Mrowiec, Liryki naiwne

Radosław nie kliknął „sugarfree” – mógł a jednak tego nie zrobił.

Uwaga na marginesie:

Trojanowski tym się różni od Biedrzyckich, Winiarskich, Maliszewskich itp., że nie wszystkie książki z wierszykami, które przeczyta mu się podobają. Jednocześnie Trojanowski ma świadomość, że jego skłonność estetyczna jest raczej niepospolita, i że w dobrym tonie jest zachwyt każdym dziełem literackim, gdyż a priori stanowi ono krok milowy w rozwoju kultury śródziemnomorskiej tyle, że jeszcze nikt – oprócz twórcy – się nie zorientował.
Należy zatem uznać Trojanowskiego, który niepochlebnie wyraża się o wierszach za osobę źle wychowaną, nieobytą. Za chama, któremu brak ogłady salonowej. Najtrafniej ujął to Radosław Wiśniewski:

„Oczywiście Trojanowski et consortes obrażał i notorycznie przekraczał granice dobrego smaku oraz dyskusji o tekście, przenosząc swoją narrację co chwilę na płaszczyznę osobistych przytyków, domysłów i insynuacji. Jednak po pierwsze był (jest?) niegrzeczny, a po drugie uważnie czytał książki, o których pisał. Zdarzało się owszem, że mieszało mu się wrażenie własnej lektury z sądami jakie posiadał a priori i samą lekturą, bowiem wszyscy, poza nim i jego przyjaciółmi, literaci należeli przecież do układu, ale przynajmniej się starał”

Gdyby Trojanowski miał okazję zrewanżować się stosowną oceną napisałby to samo, co Radosław wprowadzając do tekstu małą ale istotną zmianę kosmetyczną:

„Oczywiście Wiśniewski et consortes nie obrażał i notorycznie nie przekraczał granic dobrego smaku oraz dyskusji o tekście, nie przenosząc swojej narracji co chwilę na płaszczyznę osobistych przytyków, domysłów i insynuacji. Jednak po pierwsze nie był (nie jest!) niegrzeczny, a po drugie nie czytał uważnie książki, o których pisał. Nie zdarzyło mu się, że pomieszało mu się wrażenie własnej lektury z sądami jakie posiadał a priori i samą lekturą, wszyscy literaci, on i jego przyjaciele, należeli przecież do układu, i dlatego przynajmniej się nie starał.”

Uprzejmości uprzejmościami ale kiedy spór dotyczy granicy między prawdą a tym, co prawdą nie jest należy działać szybko i precyzyjnie niczym rzeźnik z dwudziestoletnim doświadczeniem w biciu świniaków prądem. Otóż Radosław Wiśniewski wymieniając „zdarzenia zabawne” w dziejach historii moich niedoli napisał:

„I bywały wydarzenia naprawdę zabawne jak np. zarzut wobec Ryszarda Chłopka, że napisał zbiór wierszy Węgiel, a nigdy w kopalni nie był i kilofa w ręce nie trzymał. Bardzo zabawne. Ale przez wiele miesięcy nie brakowało mu (Trojanowskiemu – M.T.) obrażonych kibiców i energii.”

Gdyby Radosław Wiśniewski przeczytałby o czym chce napisać, to musiałby zrobić to w sposób następujący:

I bywały wydarzenia naprawdę zabawne, np. gdy Trojanowski napisał: „Węgiel Chłopka, to 33 strony, przez które trzeba się przebić dynamitem. To zbiór tekstów ciosanych w czarnym kamieniu ciężką dłonią górnika. To kolekcja górnośląskich metafor wkuwanych na kółkach poetyckich organizowanych w ramach dokształcania sztygarów. Czytelnik z rocznika 80 i parę nie zrozumie istoty Węgla, bowiem zubożony jest o unikalne pod względem historycznym doświadczenie PRL-u. Któż ze współczesnych jest w stanie pojąć semantykę metafor, które z taką lubością stosuje Ryszard Chłopek

Radek Wiśniewski myli się także, kiedy pisze:

„Nieudana okazała się próba wprowadzenia Marka Trojanowskiego do normalnego obiegu literackiego przez serwis Niedoczytania.pl, zmoderowany Trojanowski, pozbawiony możliwości bluzgu, bez przestrzeni do budowania tasiemcowych parafraz nielubianych wierszy, okazał się słabiutki i wątły, że aż litość brała.”

Gdyby Radosław Wiśniewski nie wiedział, w którym momencie się myli, to mu Trojanowski z przyjemnością wszystko czarno na białym wyłoży:

1) Nie było próby wprowadzenia Trojanowskiego do „normalnego obiegu literackiego”, bo Trojanowski nie skorzystał z zaproszenia Leszka Onaka przystąpienia do projektu, co zapewne Leszek Onak potwierdzi. Co więcej: Trojanowski nigdy nie napisał żadnego tekstu dla serwisu niedoczytania – to także potwierdzi redaktor serwisu.
2) Trojanowski nigdy nie został zmoderowany przez serwis niedoczytania.pl.

Radek Wiśniewski gdyby zaczął pisać o chmurkach, niebieskim niebie i zielonych łąkach myliłby się rzadziej, czego Trojanowski mu z całego swego mięsistego serducha życzy.

Kategoria: Bez kategorii | 4 komentarze »

ostatni list ostatniego prezydenta w sprawie pewnego donosu dotyczącego literatury współczesnej

3 sierpnia, 2010 by

.

Kategoria: Bez kategorii | 5 komentarzy »

Marta Podgórnik, dwa do jeden … to za mało

28 lipca, 2010 by

.
W wieku 17. lat przeciętny nastolatek upija się, pali papierosy, przeprowadza pierwsze poważne eksperymenty na narkotykach i płci przeciwnej. Nastoletnia idylla trwałaby w nieskończoność gdyby nie to, że kiedyś trzeba dorosnąć.

Kiedy jedni tak sobie popijali i popalali obmacując się w trakcie wolnych kawałków puszczanych na piątkowych dyskotekach, inni w pocie czoła zmagali się z wewnętrznymi demonami i duchami dziedzictwa narodowego. W izolacji od świata zewnętrznego prowadzili bój na śmierć i życie, w którym stawką była scheda po Mickiewiczu.

Jednym z takich paladynów a dokładniej rzecz biorąc: paladynką poezji jest Marta Podgórnik. Jako nastolatka, Marta zamiast serc rówieśników podbijała serca jurorów w konkursie im. Bierezina. Czy poszła w bój nieprzymuszona? Czy może powodowała nią siła, której nie potrafiła stawić czoła? Czy nastolatka z tyłozgryzem i protruzją siekaczy miała inny wybór niż zatracenie się poezji?

Ciekawe jak zareagowało ciało pedagogiczne, w szczególności belfer od języka polskiego kiedy dowiedział się, że jego siedemnastoletnia uczennica wygrała konkurs poetycki, który wówczas jeszcze cieszył się sławą i uznaniem? A może nastoletnia Marta nie pochwaliła się sukcesem? Może „Próby negocjacji” – swoje debiutanckie dzieło – ukryła przed światem tak mocno, jak tylko nastolatka potrafi ukryć dojrzewające i twarde piersi przed ciekawskimi kolegami z klasy?

Marta Podgórnik dorosła. A że była tak dobra w walce z duchami natchnienia, to natychmiast wpadła w oko literackiemu alfonsowi. Artur Burszta przygarnął pod swoje opiekuńcze skrzydła (te same, pod którymi zabrakło miejsca dla Jakuba Winiarskiego) młodą i jakże uzdolnioną poetkę Podgórnik Martę, która (podaję za Wikipedią): „w internetowym serwisie Biura – „Przystani” zamieszcza felietony i odpowiada za dział poetyckich debiutów”.

Jedno z powiedzonek w światku poetyckim brzmi: „Nie masz pieniędzy na ksero? Zadzwoń do Burszty, on wyda wszystko”. Marta Podgórnik nie musiała do nikogo dzwonić. Artur Burszta urzędował od 10-18.00 w pokoju obok. Wystarczyło kilka uśmiechów, spojrzeń i wspólnie wypita kawa, by kolejne dzieło poetki Podgórnik, pt. Dwa do jeden, znalazło się w planie wydawniczym Biura Literackiego na rok 2006.

Dwa do jeden wydane zostało w tym czasie, kiedy w Polsce dominowała powszechna moda na głupotę: Justyna Radczyńska wydaje swoje dwa dzieła kanoniczne: Podmiana Joli Grosz oraz Nawet, powołana zostaje nonsensopedia oraz kanał youtube, w którym furorę robią najgłupsze filmy. Innymi słowy – Dwa do jeden Marty Podgórnik nie było na tle epoki ani dziełem wyjątkowym ani odosobnionym – trzeba mieć to na uwadze rozpoczynając studia tekstów z wzmiankowanego dzieła.

W Dwa do jeden autorka prezentuje się czytelnikowi jako Kolumb semantyki. Autorka używaj języka jako środka lokomocji, by dotrzeć do nieznanych nikomu (poza rzecz jasna tubylcami) nowych Ameryk Znaczenia. W podróży poetka słyszy różne dźwięki, dominującym jest „pohukiwanie”. W wierszu W zdrowym ciele zdrowy duch, Marta Podgórnik napisze:

pohukują od samiuteńkiego zaranka! Proszę pedagogów
by używali ile wlezie der Sein neutrum i za dobre euro
wzięli, iż każden dostał minimum sześć lat alma dręczarium;
potem i tak biorą nas na blat urzędy; chwilę kwilę by

nie pauperyzowali interpunkcji;

[w zdrowym ciele zdrowy duch]

Jak przystało na podmiot liryczny w poezji kobiecej, tak i w tym przypadku mamy do czynienia z podmiotem kwilącym. Ale ni to jest najważniejsze. Także nie problem „ der Sein neutrum” oraz „dobrego euro”, „alma dręczarium” czy „pauperyzowanej interpunkcji” – tu rozum wywiesza białą flagę a kanony estetyczne i interpretacyjne w obliczu podobnych głupot popełniają zbiorowe samobójstwo. Najważniejszy w tym wierszu jest zdanie:

Pohukują od samiuteńkiego zaranka!

Co znaczy pohukiwać? Słownik języka polskiego podaje dwa znaczenia:

1. pokrzykiwać, wydawać okrzyki, a o przedmiotach także: rozbrzmiewać od czasu do czasu;
2. łajać, strofować kogoś udzielać komuś napomnienia lub nagany co pewien czas

Nieważne na które znaczenie się zdecydujemy, gdyż kolejny problem interpretacyjny związany jest z wyrazem: „samiuteńki” oraz z kategorią „zaranka”. Dlaczego autorka zdecydowała się na dziwaczną formę zaimka? Czy „zaranek” różni się tym od „przedranka” że jest za gdy tym czasem ten drugi jest przed porankiem? Wydaje się, że tylko odpowiednio odżywiony oraz wystarczająco dobrze dotleniony mózg Profesjonalnego Krytyka Literackiego może w tym przypadku odważyć się na podróż ścieżką o nazwie: „Co poetka miała na myśli…”

Kolejny nieznany nikomu ląd semantyczny, który odkrywa Marta Podgórnik opisany został w wierszu: Carramba dla Doren silvestri. Oto fragment relacji z odkrycia:

półobrót: mleczna tafla mgły przędzie szlaban na powrót,
chociaż można by pertraktować z tak zsiadłym deszczem.
potrujmy się dniem jeszcze: w twoich włosach skrzy
diadem białego talku spod kół łunochodów

[Carramba dla Doren silvestri]

W pierwotnej wersji wiersz ten Marta Podgórnik zadedykowała:

Wszystkim tym, którzy maja ochotę podyskutować na temat poezji

Z oczywistych powodów wiersz został wydrukowany bez dedykacji.

Łatwo się domyśleć, że inny fragment, innego wiersza będzie dotyczył czegoś innego – tylko pytanie jest identyczne: czego? Proszę zgadnąć:

Listy po renowacji wzruszają jak nowe, budująca lektura.
Detergenty pachną gdy cykuta siada jak karminowa mgiełka
na dnie wanny. Czas przestać myśleć o nośności frazy, a
nakręcić śmieciami i życiem modelek, dać się rżnąć światu

[repetytorium dla adolescencji]

W interpretując cytowany fragment wiersza Marty Podgórnik poczułem jak ogarnia mnie wstyd. To dziwne i rzadkie uczucie. Nie doświadczam go często. Rozmyślając nad „karminową mgiełką na dnie wanny” przypomniałem sobie swój cosobotni rytuał. Każdego szóstego dnia tygodnia biorę kąpiel. Napuszczam wodę do wanny. Bez płynu. Lubię oglądać swoje ciało pokrzywione optycznie przez falującą lekko wodę. Woda jest letnia. Siadam i pierwsze co robię po wejściu, to oddaję mocz. Widzę wyraźną smugę żółtej cieczy, która rozchodzi się w kryształowo czystej wodzie. Faluje ona cienką żółtą strużką, by po chwili zmienić się w ciemniejącą pomarańczową plamę tuż w okolicy mojego podbrzusza. Zbliżam do niej dłoń ale zanim zdążę ją dotknąć, poruszona woda zakłóca jednolity obszar i ten rozmywa się zanim zdążę musnąć go palcami. Delikatnym ruchem dłoni popycham resztki rozwianej chmury, która na powrót przybrała jasnożółty kolor, w kierunku kolan. Kiedy mgiełka zniknie, znikam i ja. Zanurzam się i wypuszczając nosem bąbelki powietrza próbuję pobić swój rekord przebywania pod wodą bez oddechu. Przez falującą taflę wody spoglądam na zniekształcony optycznie zegar na ścianie. Wodzę wzrokiem za sekundnikiem, który w okolicy drugiej minuty zwalnia aż wreszcie ślimaczy się niemiłosiernie. By przedłużyć okres bezdechu próbuję myśleć o czymś innym. Do głowy przychodzi mi nauczycielka od niemieckiego z liceum, straszna suka ale jednocześnie podniecająca. Jej gestapowskie maniery były nafaszerowane erotyzmem. Zwłaszcza kiedy w trakcie niezapowiedzianych kartkówek przechadzała się po klasie bacznie wypatrując ściąg i innych niedozwolonych przyborów naukowych. Węch ją nie zawodził. Miała nosa jak owczarek niemiecki. Średnia wykryć 90 procent, tylko dlatego bo nigdy nie odważyła się szukać w majtkach. Natomiast bez oporów własnoręcznie przeszukiwała kieszenie, rękawy, szukała pod bluzkami, koszulami, we włosach itp. Rasowy SS-Man. Nie oszczędzała ani mężczyzn, ani kobiet.
Trzy minuty i czterdzieści trzy sekundy to mój życiowy rekord.

W tomiku Dwa do jeden, jest tylko jeden – jeden jedyny – samotny jak kawałek gówna w oceanie destylowanej wody wiersz, dla którego warto uszczuplić się o tych kilkanaście złotych. Wiersz pesymistyczny ale i ważny, tekst obok którego nawet najbardziej zatwardziały cynik, najbardziej zdeklarowany hochsztapler intelektualny obojętnie przejść nie zdoła. Oto on:

Ludzie są tylko źli. Ktoś śni, niech wie: mylił się.
Nawet we śnie ich smoła wrze, że aż kłębi się rym.
Wrze smoła imion i serc; kochaliśmy się dziś w
topolowym pyłku; brodziliśmy w hałdach listowia

placami zabaw, przez sen. Bez przysięgi po kres;
Słońce liście postrąca z drze; ranna pieśń zbudzi
odzew krwi. Ludzie są tylko źli. Gazety wydali Ci
niczym zgodę na śmierć. Park zaciska się, w pięść.

Nie są źli w głębiach serc, nie. Mogliby Cię
pokochać wręcz; lecz poczytać? Co to to nie; Po co
welon, swój czarny tren, na zasłony przeszywa (i
wie i ja wiem i), wiesz: Ludzie są tylko źli. Wykopią

Ci dół, gdzie chcesz. Każdy garstkę dorzuci Ci na
wierzch wieka, co stłumi dźwięk. Oskubią gołębie,
i wygłoszą z twych listów wiersz: wskrzeszą łżące
i mdlące łzy. Mało Ci? No to śpij. Ludzie są tylko źli.

[ci mili państwo]

Cytowany wiersz jest prawdopodobnie jedynym argumentem kolegów i koleżanek Marty Podgórnik, który przedstawiany jest za każdym razem w dyskusji z niewiernymi na temat: czy Autorka tomików: Próby negocjacji, Paradiso, Długi maj, Opium i Lament, Dwa do jeden oraz Pięć opakowań jest poetką czy też nią nie jest. Dla niewiernych jeden tekst nie wystarczy, niewierny potrzebuje cudu. Wierni zaś obędą się bez tego typu objawień. Sama wiara w Artura Bursztę i jego sprawczą moc to dla wiernych wystarczające dobrodziejstwo.

Kategoria: Bez kategorii | 32 komentarze »

trzecia scena z życia

26 lipca, 2010 by

.

Ona
Cześć

Ja
Cześć

Ona
Lubię wyższych facetów mrrrr

Ja
Wiesz, że Metaphysik der Sitten, Kanta pierwotnie ukazała się w dwóch osobnych częściach?

Ona
Mrrrr, obejmij mnie

Ja
Pierwszą wydano w 1799 roku, w Berlinie…

Ona
Nie pierdol, mrrrr, tylko przytul

Ja
Nie pierdolę

Ona
Pierdolisz, mrrrrr, skarbie

Ja
Nigdy w życiu!

Ona
Tak, mrrrrr, tak, bo nie w Berlinie a w Królewcu i dwa lata wcześniej mrrrr

.

Kategoria: Bez kategorii | 15 komentarzy »

druga scena z życia

26 lipca, 2010 by

.

One
Cześć

Ja

Cześć

One

Cześć

Ja

Cześć

One

Cześć

Ja

No, cześć

One

Hihihihihi

Ja
?

One
Hihihihihihi

Ja
Robimy coś wspólnie?

One
Hihihihihihihih


Ja

Śmiejecie się jak konie

One
Hihihihihihi

Ja
Ja pierdolę

One
Hihihi to chodź, hihihihi

Ja
Idę, idę w pizdu. Z dupą trzeba od czasu do czasu o czymś porozmawiać

.
,

Kategoria: Bez kategorii | 6 komentarzy »

„Rozważania brzegowe” Marco Polo. Kiedy czas zatrzymuje się na kilka sekund.

24 lipca, 2010 by

`

Marco, wielokrotnie zabierałam się do napisania o twoim wierszu. Za każdym razem coś stało mi na przeszkodzie. I nie było to nic obiektywnego, po prostu nie nadszedł czas na zwierzenia. Ale tym razem nieznajomy Poeto jest właściwa pora. Twój wiersz, który znam na pamięć był ukojeniem we wtorek wieczorem. Dlatego o tym postanowiłam napisać.  Marco n- razy wspominałam o twoim wierszu na blogu Marka, czas abym go wkleiła z portalu rynsztok. ( Możesz się teraz zacząć dąsać, trzeba było się ujawnić, podałabym imię i nazwisko autora, a tak jesteś anonimowy bez dorobku. Znalazłam tylko siedem twoich wierszy i kilkanaście wpisów. Ale tylko ten jeden jest dla mnie alfą i omegą, zawiera w sobie wszystko.)

„rozważania brzegowe

do rzeczy podchodź od zawietrznej
niech nie wyczują że się zbliżasz
cicho leżące w świetle mlecznym
noże widelce szklanki pryzmat
wtedy zobaczysz jak w kolorze
pasą się na kuchennym blacie
łagodne szkła i miękkie noże
które nie mówią nic o stracie
gaz się nie ściele po okopach
ale podsyca blady płomień
pod wodą
znika ślad po stopach
puch się rozwiewa na balkonie
tysiąc sposobów jak opuścić
bezludną wyspę w środku bloku
jeden by zostać zebrać myśli
wyjść z siebie stanąć lekko z boku
z perspektywy żabiej rzeczy
to nie jest wistość która skrzeczy
gdy patrzysz na przedmiotów stada
noc na mieliźnie nie osiada”

Marco Polo id:1393   [2008-06-17  18:39:14]” rynsztok.pl

„znika ślad po stopach”,

kiedy zadzwoniła siostra z Polski tak właśnie się poczułam. Nie pozwoliłam, aby to uczucie zwyciężyło.  Codziennie spędzam długie godziny w szpitalu. Jutro może już postoję na internie, koniec z oiomem.

„podchodź od zawietrznej
niech nie wyczują że się zbliżasz”

tak właśnie robiłam przez ostatnie dni, prawie nie oddychałam, aby nie wpłynąć na bieg zdarzeń,  którym nie pozwoliłam na zakończenie. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie.

Marco i tak twój wiersz o nocnych rozważaniach brzegowych stał się narzędziem, uspokoił i dał siłę. Powtarzałam w myślach najważniejszą dla mnie  frazę twojego wiersza  i nie pozwoliłam, aby bez mojej zgody  życie bliskiej osoby się dopełniło.

„jeden by zostać zebrać myśli
wyjść z siebie stanąć lekko z boku
z perspektywy żabiej rzeczy
to nie jest wistość która skrzeczy”

Marco i nawet przez to, że jesteś dla mnie anonimowy ,  i być może staniesz się poetą tylko  jednego wiersza, to „Rozważania brzegowe” stały się moim zaklęciem i pomogły mi w tym momencie, w którym świat zamarł na chwilę. Jestem twoją dłużniczką. Obiecałam sama sobie, że jeżeli zdążę w środę do Gdyni, napiszę o twoim wierszu i to niniejszym czynię. Skończyły się wykręty.  Mam  dług honorowy do spłacenia.

Kategoria: Bez kategorii | 8 komentarzy »

jedna scena z życia

22 lipca, 2010 by

.

Ona
I co?

Ja
Co co?

Ona
Jak buty?

Ja

Cisną.

Ona

Boli?

Ja

Tak, że ja pierdolę, kurwa mać i chuj w dupę.

Ona

Bez buzi?

Ja

Coś za coś.

Ona

Nic za darmo?

Ja

e e

Ona

Uklęknąć?

Ja

Ba!

Ona

Yyyy yaak?

Ja

Ciii, robią nam zdjęcie.

Ona

Ho?

Ja

Zdjęcie. Popatrz do kamery i powiedz ser

Ona

chyeerr

Ja

Ale ty głupia jesteś. Nie potrafisz powiedzieć ser?

Ona

Chróbuj chojeeeć choś h chujem hy uchach. Ch chedy cheba chojecheć choś chasznecho chuj ch chembie che chosfala chofieciec chic. cha charrgo cheche chocham.

Ja
Teraz kochanie powiedz to do telefonu. Powtórz te wszystkie ważne rzeczy mojemu koledze. Mów do słuchawki

.

Kategoria: Bez kategorii | 9 komentarzy »

o recepcji poglądów Marka Trojanowskiego w twórczości Rafała Gawina

20 lipca, 2010 by

.

Rafał Gawin – spec pierwszej klasy – na stronie Biura Literackiego zabrał głos w dyskusji na temat „Jak rozmawiać o poezji”, opublikował tekst, w którym napisał:

„”Literacki rynsztok” i „wieczni frustraci” to określenia tendencyjne, prawdziwe jedynie w odniesieniu do skrawka internetowej rzeczywistości literackiej, takiej jak np. jeden znany, powszechnie atakowany, ale równie często czytany blog Marka Trojanowskiego.”

Nie była to jedyna odkrywcza i oryginalna myśl, której Rafał Gawin sam nie wymyślił. Otóż kilka akapitów dalej Gawin diagnozuje co następuje:

żeby można było rozmawiać o poezji, trzeba takową czytać. Tymczasem sami poeci czytają głównie tylko książki znajomych poetów, i to jedynie wtedy, gdy otrzymają je w prezencie, na co dzień ograniczając się do czytania wierszy w Internecie, jeśli jeszcze chce im się takowe wyszukiwać. Również krytycy (lub osoby takowymi nazywane) nie zawsze czytają, w całości, a czasem nawet we fragmentach książki, które recenzują, i tu mamy do czynienia z sytuacją odwrotną, tj. kiedy sam aparat pojęciowy i mechanizmy krytyczne mają zastąpić normalną, „nieobciążoną” lekturę. Czasami zadaję sobie pytanie, czy właśnie to może być przyczyną powstawania tak wielu (wielu, oczywiście, w ujęciu procentowym w odniesieniu do całości, nie ilościowym – nawet w prasie literackiej tekstów krytycznoliterackich i zbliżonych do krytycznoliterackich pojawia się stosunkowo mało) nudnych, pretensjonalnych i akademickich recenzji? Z jednej więc strony – niekompetentni ludzie zajmujący się krytyką, z drugiej – kompetentni ludzie nadużywający swojej wiedzy np. w celu zatuszowania faktu, że omawianych książek zwyczajnie nie doczytali.”

Dla porównania: 07.07.2010 o godzinie 0:39 (czasu amerykańskiego), w odpowiedzi na wpis Izabelli z Jeleńskich Kowalskiej, Marek Trojanowski napisał:

iza, moim zdaniem polską poezję nowoczesną czytają tylko (sic!) krytycy literaccy i robią to nie z przyjemności ale z obowiązku – pisanie o nowych produkcjach literackich jest ich opłacaną pracą. Winiarski nie pisze o ksiązkach, bo lubi pisać tylko dlatego, że za pisanie o książkach dostaje pieniądze. Jak myslisz, czy Winiarski pisałaby o książkach, gdyby nie miał za to zapłacone? czy wystarczyłoby mu determinacji jak np. Ewie Bieńczyckiej, która o literaturze pisze od lat i to za darmo?

zapytaj się izka któregoś ze znanych tobie poetów czy przeczytał może 10% z tych tomików, o których na tej stronie zostało napisane? jest kilku autorów, kórych się czyta, bo nie wypada nie znać tychże autorów (chociaż i w tym przypadku poznanie ogranicza się do kilku tekstów) – mowa o Pasewiczu, Świetlickim czy Sosnowskim a reszta to literacka pulpa, dodatek do dania głównego. Powiedz mi czy ktoś oprócz Pułki czyta Pułkę? Albo czy Dehnela czyta ktoś jeszcze opróćz niego i babci Lipińskiej, która widzi w Dehnelu raczej swojego wnuczka niż oryginalnego poetę? powiedz mi ilu ludzi przeczytało wiersze Prezesówny Radczyńskiej-Misiurewicz z tomiku „Kometa Zawraca”? Pamiętasz ile osób pogratulowało Pani Prezes kiedy ta ogłosiła, że wydała kolejne dzieło? Pytanie: czy chociaż 10% z tych gratulatorów i gratulatorek przeczytało tomiczek, którego wydania tak bardzo gratulowało?

albo jeszcze inaczej: spróbuj z którymś z poetów nowoczesnych porozmawiac o wierszach. i czy oprócz ogólnych sloganów o intertekstualnosci, o metasensach i innych głupotach czy będą potrafili w trakcie rozmowy podać konkretny przykład? czy z któryms z poetów będziesz mogła porozmawiać na temat tekstu poetyckiego a nie na temat jego ogólnej wiedzy zdobytej pospiesznie w wikipedii?

iza, gdyby poeci czytali poezję, wówczas mielibyśmy każdego dnia byłabyś świadkiem ciekawej dyskusji na temat wierszy. dyskusji konkretnej a nie prześcigania się w banałach lub w gratulacjach i pustych laudacjach.”

Swojego czasu Naczelnik Portalu Nieszuflada, etatowy pracownik Fundacji Literatury w Internecie Pan Piotr Czerniawski (jako Szwedzki Kucharz) wydał okólnik, w którym obwieścił, że:

Stężenie i różnorodność tych ataków (od dziecinady w rodzaju dedykowania fotek odbytu po całkowitą chujnię mrok i cytowanie „anonimowych donosów”) to jest rzecz eufemistycznie mówiąc niespotykana i wyklucza dra z grona osób, którym podaje się rękę a tym bardziej się je cytuje. [podkreślenie moje]

(Szwedzki Kucharz | 2010-02-28 19:57:49)

Wiem także, że Władza Ludowa… pardon – chciałem powiedzieć: Władza Literacka egzekwuje wszystkie zakazy, które ogłasza. Rozumiem zatem Rafała Gawina, że cytuje dzieło nie podając tytułu ani autora. Jednocześnie żywię nadzieję, że któregoś dnia – nie za rok, nie za dwa ale na pewno jeszcze w tym życiu – Rafał Gawin i inni mu podobni obudzą się w kraju, w którym nikt nie będzie dyktował indeksów ksiąg zakazanych, w którym za literackie kraty będzie trafiało się nie za czytanie i cytowanie ale za plagiat. Tego życzę wszystkim polskim Rafałom Gawinom.

Kategoria: Bez kategorii | 2 komentarze »

« Wstecz Dalej »