o recepcji poglądów Marka Trojanowskiego w twórczości Rafała Gawina

20 lipca, 2010 by

.

Rafał Gawin – spec pierwszej klasy – na stronie Biura Literackiego zabrał głos w dyskusji na temat „Jak rozmawiać o poezji”, opublikował tekst, w którym napisał:

„”Literacki rynsztok” i „wieczni frustraci” to określenia tendencyjne, prawdziwe jedynie w odniesieniu do skrawka internetowej rzeczywistości literackiej, takiej jak np. jeden znany, powszechnie atakowany, ale równie często czytany blog Marka Trojanowskiego.”

Nie była to jedyna odkrywcza i oryginalna myśl, której Rafał Gawin sam nie wymyślił. Otóż kilka akapitów dalej Gawin diagnozuje co następuje:

żeby można było rozmawiać o poezji, trzeba takową czytać. Tymczasem sami poeci czytają głównie tylko książki znajomych poetów, i to jedynie wtedy, gdy otrzymają je w prezencie, na co dzień ograniczając się do czytania wierszy w Internecie, jeśli jeszcze chce im się takowe wyszukiwać. Również krytycy (lub osoby takowymi nazywane) nie zawsze czytają, w całości, a czasem nawet we fragmentach książki, które recenzują, i tu mamy do czynienia z sytuacją odwrotną, tj. kiedy sam aparat pojęciowy i mechanizmy krytyczne mają zastąpić normalną, „nieobciążoną” lekturę. Czasami zadaję sobie pytanie, czy właśnie to może być przyczyną powstawania tak wielu (wielu, oczywiście, w ujęciu procentowym w odniesieniu do całości, nie ilościowym – nawet w prasie literackiej tekstów krytycznoliterackich i zbliżonych do krytycznoliterackich pojawia się stosunkowo mało) nudnych, pretensjonalnych i akademickich recenzji? Z jednej więc strony – niekompetentni ludzie zajmujący się krytyką, z drugiej – kompetentni ludzie nadużywający swojej wiedzy np. w celu zatuszowania faktu, że omawianych książek zwyczajnie nie doczytali.”

Dla porównania: 07.07.2010 o godzinie 0:39 (czasu amerykańskiego), w odpowiedzi na wpis Izabelli z Jeleńskich Kowalskiej, Marek Trojanowski napisał:

iza, moim zdaniem polską poezję nowoczesną czytają tylko (sic!) krytycy literaccy i robią to nie z przyjemności ale z obowiązku – pisanie o nowych produkcjach literackich jest ich opłacaną pracą. Winiarski nie pisze o ksiązkach, bo lubi pisać tylko dlatego, że za pisanie o książkach dostaje pieniądze. Jak myslisz, czy Winiarski pisałaby o książkach, gdyby nie miał za to zapłacone? czy wystarczyłoby mu determinacji jak np. Ewie Bieńczyckiej, która o literaturze pisze od lat i to za darmo?

zapytaj się izka któregoś ze znanych tobie poetów czy przeczytał może 10% z tych tomików, o których na tej stronie zostało napisane? jest kilku autorów, kórych się czyta, bo nie wypada nie znać tychże autorów (chociaż i w tym przypadku poznanie ogranicza się do kilku tekstów) – mowa o Pasewiczu, Świetlickim czy Sosnowskim a reszta to literacka pulpa, dodatek do dania głównego. Powiedz mi czy ktoś oprócz Pułki czyta Pułkę? Albo czy Dehnela czyta ktoś jeszcze opróćz niego i babci Lipińskiej, która widzi w Dehnelu raczej swojego wnuczka niż oryginalnego poetę? powiedz mi ilu ludzi przeczytało wiersze Prezesówny Radczyńskiej-Misiurewicz z tomiku „Kometa Zawraca”? Pamiętasz ile osób pogratulowało Pani Prezes kiedy ta ogłosiła, że wydała kolejne dzieło? Pytanie: czy chociaż 10% z tych gratulatorów i gratulatorek przeczytało tomiczek, którego wydania tak bardzo gratulowało?

albo jeszcze inaczej: spróbuj z którymś z poetów nowoczesnych porozmawiac o wierszach. i czy oprócz ogólnych sloganów o intertekstualnosci, o metasensach i innych głupotach czy będą potrafili w trakcie rozmowy podać konkretny przykład? czy z któryms z poetów będziesz mogła porozmawiać na temat tekstu poetyckiego a nie na temat jego ogólnej wiedzy zdobytej pospiesznie w wikipedii?

iza, gdyby poeci czytali poezję, wówczas mielibyśmy każdego dnia byłabyś świadkiem ciekawej dyskusji na temat wierszy. dyskusji konkretnej a nie prześcigania się w banałach lub w gratulacjach i pustych laudacjach.”

Swojego czasu Naczelnik Portalu Nieszuflada, etatowy pracownik Fundacji Literatury w Internecie Pan Piotr Czerniawski (jako Szwedzki Kucharz) wydał okólnik, w którym obwieścił, że:

Stężenie i różnorodność tych ataków (od dziecinady w rodzaju dedykowania fotek odbytu po całkowitą chujnię mrok i cytowanie „anonimowych donosów”) to jest rzecz eufemistycznie mówiąc niespotykana i wyklucza dra z grona osób, którym podaje się rękę a tym bardziej się je cytuje. [podkreślenie moje]

(Szwedzki Kucharz | 2010-02-28 19:57:49)

Wiem także, że Władza Ludowa… pardon – chciałem powiedzieć: Władza Literacka egzekwuje wszystkie zakazy, które ogłasza. Rozumiem zatem Rafała Gawina, że cytuje dzieło nie podając tytułu ani autora. Jednocześnie żywię nadzieję, że któregoś dnia – nie za rok, nie za dwa ale na pewno jeszcze w tym życiu – Rafał Gawin i inni mu podobni obudzą się w kraju, w którym nikt nie będzie dyktował indeksów ksiąg zakazanych, w którym za literackie kraty będzie trafiało się nie za czytanie i cytowanie ale za plagiat. Tego życzę wszystkim polskim Rafałom Gawinom.

Kategoria: Bez kategorii | 2 komentarze »

komentarze 2

  1. przemek łośko:

    To błąd, kiedy ktoś obdarzony talentem odnosi się do jazgotu miernot. Nie mam wątpliwości, że to miernoty rządzą oficjalnym biegiem polskiej literatury, rządzą od ponad półwiecza, a może wieku.

    Jedną z takich martwych za życia dusz jest Szwedzki Kucharz, ale jedną tylko, bo przed nim, za nim i obok stoją legiony ludzi bezbarwnych. Bezbarwnych, ale przecież nie pozbawionych ambicji. Jeśli nie urodą dzieła, to wytrwałym przetwarzaniem kalek i medialnym obyciem – to słowo pasuje tu jak nigdzie indziej – starają się osiągnąć „sukces”. Sukces, który jest „okej” i „spoko”.

    Skupianie się na tym elemencie przede wszystkim, w sensie personalnym, wyławianie literackich wszy uważam za trud daremny. Wszy mnożą się szybciej niż nadążą wyiskać je najwprawniejsze dłonie. A przy okazji dusi się wiele istnień równie jak wszy mnogich, ale całkiem odmiennych, może niezbyt utalentowanych jednak nie niosących zarazy, tylko małe śmieszne lampki. Świetliki się dusi.

    Potrzebny jest inny kształt krytyki. Do oczyszczenia organizmu – zakładając, że ów istnieje – życia kulturalnego potrzeba troski o środowisko, w którym żywot kulturalny występuje. Trzeba ukazywać bezwzględnie każdy korupcyjny mechanizm i umiejętnie odróżniać nieprawą przysługę od uczciwego wydania. Trzeba rzetelnie ocenić to co się wydaje – niezależnie od tego, czy dzieło jest medialnym owocem układu czy też nie. Trzeba wreszcie umieć oddzielić estetykę od worka konwencji splecionych chaosem, a nazywanych „estetyką”. Tak, jak estetyka nie jest krewną gustu, nawet odległą, tak i nie ma wątpliwego zaszczytu zawierania znajomości z kubłem konwencji, nazywanym niekiedy -izmem lub -cją. Estetyka nie łajdaczy się z tak przypadkowymi gośćmi, a jej jedynym kochankiem jest refleksja. Nie kulturowy refluks, ale osobnicza refleksja, biorąca początek w przeżyciu i tam mająca swój kres.

    Nie życzyłem i nigdy nie będę Ci życzyć źle Marku, ale misję swoją wypełniasz z błędem poprawności wobec sokratesowego Standardu. Niepoprawności używasz jak narzędzia, nie jak części wiary, którą wyznaje umysł. Nie umiem tego dokładniej sprecyzować, ale wydaje mi się, że ludzkie są wyłącznie systemy niezupełne.

  2. marek trojanowski:

    Przemku, w odpowiedzi daję ci wiersz. Nie jest to jakiś tam zwyczajny wiersz, ale zaczarowany. Przypomnij sobie jedną z bajek z 1001 nocy i wyobraź sobie, że kierowany jakąś szaloną myślą, instynktem, siłą, której pochodzenia nie potrafisz odnaleźć w swoim wnętrzu podążasz kolejnymi bajkowymi tropami i wreszcie któregoś dnia, konkretnego dnia tygodnia o określonej godzinie stajesz przed skałą i wypowiadasz zaklęcie – bajkową formułę, w której działanie nikt do tej pory poza dziećmi i tobą nie wierzył. Mówisz:

    Sezamie, otwórz się.

    Góra się otwiera, wchodzisz…

    Zdobywasz skarb, który dla wszystkich istniał tylko w bajkach.

    Wiersz, który ci daję – Towarzysz broni – należy do tego rodzaju wierszy, które musiały powstać. Gdyby nie napisał go Stefan George na pewno zrobiłby to ktoś inny. Jeżeli i taki ktoś by się nie znalazł, ostatecznie napisałbym go ja. Może nie w takiej formie ale napisałbym go. Wiem to z całą pewnością, bo to jest wiersz o mnie:

    Oto on:

    Przy stawie, gdzie pląsają sarny,
    Składamy miecz i tarcz, i grot
    Kończymy dzień od walki parny
    Zmywając z twarzy naszych pot.

    Grzmiały dziś ostro mieczów dźwięki,
    Teraz spokojnie śpi mój brat
    Że w cieniu może spać mej ręki
    Odważny rycerz, jakżem rad.

    Pod tarczą schronił postać wiotką
    Na moim łonie oparł kark
    Na twarzy drży mu uśmiech słodko
    Okrutny rys ma wkoło warg.

    Z niejednej wyrwał mnie obierzy
    Gdzie siła zła, gdzie czarny las
    Zbawił mnie z więzów ciemnej wieży
    Jego pośpiesznej pięści raz.

    Chciałem niepomny jego rady
    Ku uwodzącym głosom biec
    Do zamku pokus, grzesznej zdrady
    Lecz on mnie umiał i w tym strzec.

    Wnet źli poznali jak jest srogi
    Nie wie co wahać się, co chwiać
    A gdy przypadnie mu ubogi
    Do stóp, to pragnie wszystko dać.

    On mnie ustrzeże i ocali
    Przed Pana wiedzie mnie bez zdrad
    Mój brat jest z wosku i ze stali
    Pod jego strażą czuwam rad.

    A jednak upadł pod ciosami wroga
    Niewielu wiernych walczyło z nim razem
    Zgasł, lecz łaską obdarzony Boga
    Padł ucieszony zwycięstwa obrazem.

    Ruszył ku marom tłum książąt łaskawy
    Wzniosły się szmery szeptanej modlitwy
    Chwała i trąby padłemu wśród bitwy
    Blask przedwczesnej a świetlistej sławy

    Jakiegoś szukać teraz dla mnie toru
    Kto mnie uchroni od ciosów srogości?
    Padnę, lecz padnę bez jego wielkości
    Oby niezbyt daleko od ścieżki honoru!

    (Stefan George, Towarzysz broni, przeł. J. Iwaszkiewicz)

    Przemku, ja dokładnie wiem, którym z braci jestem.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?