Każdy adept studiów filozoficznych, lub ten, kto choćby jeden tylko semestr był maltretowany przez fanatycznego filozofa, musiał w którymś momencie usłyszeć o Platonie. Jeżeli studia czy też wspomniana męka fakultatywna miały miejsce na dobrym uniwersytecie, to nie tylko słuchać było o Platonie, ale czytano teksty samego Platona. Założę się butelka wódki przeciwko szklance mleka że studiowanie tekstów źródłowych tego filozofa (pod warunkiem, że nie odbywało się na jakimś tajnym, hermetycznym seminarium fanatycznego grecysty) odbywało się na podstawie przekładów Władysława Witwickiego (albo: w przypadku Praw, Marii Maykowskiej). I nikt z was zapewne nie słyszał (o to także mógłbym się założyć, ale nie wiem, co wówczas zrobiłbym z tymi flaszkami wódki), o Antonim Bronikowskim. A to on, jako pierwszy w Polsce, na długo przed Witwickimi i Maykowskimi przełożył niemalże wszystkie dialogi platońskie.
W starym magazynie pewnej starej i bardzo znanej biblioteki, między 6-tomową History of England Milla, a ciężkimi słownikami łacińsko-niemieckimi Georgesa, stały sobie dwa, niepozorne woluminy oprawione we wtórne, introligatorskie okładki. Dlaczego zwróciłem na nie uwagę? Pamiętam ten odcinek Indiany Jonesa, w którym główny bohater, szukający świętego gralla, trafia do świątyni, której strzeże stary templariusz. W świątyni tej znajduje się mnóstwo kielichów ze złota, a templariusz stawia Indiane Jonesa przed ostatnią próbą: spośród wszystkich kielichów ma wybrać ten jeden, właściwy, do którego Józef z Arymatei zebrał krew Chrystusa konającego na krzyżu. Indiana wybiera ten najskromniejszy, najbrzydszy i oczywiście wybiera dobrze.
Ja także będąc w tym magazynie znalazłem się pośród złotych kielichów. Jako, że moja cała wiedze o świecie zewnętrznym pochodzi z holiłudzkich filmów, podobnie jak filmowy Indiana zainteresowałem się tymi niepozornymi książkami.
To był strzał w dziesiątkę! Okazało się, że trzymałem w dłoniach zapomniany przez filozofów polskich, przekład Platona autorstwa Antoniego Bronikowskiego.
Przekład ten, prawdopodobnie jako reakcja na neohellenizm europejski, ukazał się w drugiej połowie 19 w. (t. 1, Poznań 1858 : Fedros, Biesiada, Hippiasz większy, Lyzis, Charmenides, Eutyfron, Ion, Meneksenos; t. 2, Poznań 1870-1873: Alcybiades pierwszy, Gorgiasz, Menon, Laches, Euthydem, Protagoras, Prawa; t. 3, Poznań 1884: Rzeczpospolita). Bronikowski świetnie wyczuł koniunkturę na antyk w Zachodniej Europie (zwłaszcza w Niemczech,, w której już na początku 19 stulecia Schleiermacher wydał krytyczny przekład niemalże wszystkich dialogów Platona, co umożliwiło w ogóle recepcję poglądów Greka. Stąd wzięły się wszelkie badania filologów berlińskich, neokantystów marburskich. W Polsce jednak stała się rzecz dziwna. Otóż w chwili ukazania się przekładów Platona autorstwa Bronikowskiego, w Bibliotece Warszawskiej oraz w Czasie ukazały się następujące recenzje:
Pierwszy tom Dzieł Platona przełożonych z greckiego przez Antoniego Bronikowskiego znanego z pism swoich i nauki języków starożytnych, wyszedł na widok publiczny Jakaż wdzięczność należy się p. Bronikowskiemu, że nas w ojczystym języku obznajmia z płodami największego myśliciela Starożytności. Oby tylko publiczność umiała ocenić tę żelazna pracę, z jaką podobne dzieła przenoszą się na żyjące języki, skrępowane i swemi własnościami i koniecznością zbliżania się do oryginałów (Czas, t. VIII/r.2, Kraków 1857, s. VI)
W „Bibliotece Warszawskiej” recenzenci jednak byli bardziej krytyczni:
Co do wierności mamy rękojmią w nauce i sumienności tłumacza: żałujemy, że w przekładzie zbyt ściśle trzymał się słowo w słowo oryginału, i do niego naginał ojczysty język. Ztąd i przekładnie wypadły dziwnie, szorstkie, niewłaściwe językowi naszemu i częsta trudność w zrozumieniu jasnej myśli Platona. Tłumaczenie takie dobre byłoby obok z tekstem oryginalnym dla nauki uczni, ale nigdy jako przekład dla ogółu czytelników polskich, którym się należy dać prawdziwe po polsku tłumaczenie Platona (Biblioteka Warszawska, t. 3, Warszawa 1857, s. 515.)
W obronie Bronikowskiego jako tłumacza stanął Czas:
Przekłady z greckich klasyków zaczynają się coraz częściej pojawiać. Prof. Bronikowski dał wyborne próby przekładu Platona Czytaliśmy uwagę w sierpniowej Bibl. Warszawskiej skarżącej się na trudności w zrozumieniu jasnej mysli Platona w przekładzie prof. Bronikowskiego; lecz tłumacz tu nie winien, bo Platon w oryginale nie jest tak jasny i przystępny jakby się zdawało; zresztą głównym obowiązkiem tłumacza powinna być wierność posunięta aż do oddania kolorytu, toku i wyrażeń zachowanych w pierwowzorze. Usiłując być gładkim i jasnym w dzisiejszym pojęciu, zatrłby tem samem całą oryginalność (Czas, t. VII/r.2 (z. 20), Kraków 1857, s. IV n.)
Krytycy z Biblioteki Warszawskiej ripostowali:
Jakkolwiek to pozornie zręczna obrona, słowa prawdy w sobie nie ma. Żądają wszyscy od tłumaczeń prof. Bronikowskiego: 1) jasności takiej, żeby zrozumieć można było myśl Platona; 2) składni języka polskiego. Ale jeżeli w pracach jego i jednego i drugiego nie ma; kiedy Polak po polsku rzeczy napisanej nie zrozumie, do czegóż się zdały takie tłumaczenia? Nikt nie żądał aby przerabiał szanowny tłumacz i gładził, jak owi ś.p. klasycy robili, Platona: alle ma prawo wymagać, żeby ten, co przekłada z greckiego był zrozumiany przez wszystkich Do przekładów prof. Bronikowskiego potrzebujemy tłumacza, żeby nam z polskiego języka prof. Bronikowskiego, wyłożono na polskie. Tego błędu trudno bronić. Radzić musimy szanownemu tłumaczowi, aby równie jak grecki zna język, poznał swój własny i studyował nie dzisiejszych prace, ale J. Kochanowskiego, Górnickiego, Bazylika, Skargi i t. p., a znajdzie w nich skarbiec językowy i naukę, jakie w tem bogatem źródle czerpać obficie można i należy każdemu, kto chce nie dzisiejszym gładkim językiem, ale starą, wyrazistą pradziadów mową, oddać tak najpoetyczniejsze myśli i uczucia, jak i najpoważniejsze starej Grecyi utwory (Biblioteka Warszawska t. 4, Warszawa 1857, s. 265 n.)
Głos postanowił zabrać sam Bronikowski:
Na dotkliwsze daleko nad wydzielone mi w Zeszycie Lipcowym czy Czerwcowym, rodomontady naprzeciwko mojej polszczyźnie w Przekładach Platona, które nie wiem zaprawdę czem sam wywołałem a które czytam właśnie w Październikowym Zeszycie Biblioteki Warszawskiej, nie podobna mi już nie odpowiedzieć wyraźniej. Powiadam tedy, że dopóki mi Szanowny Pan Replikujący nie raczy dowodami z moich publikowanych Przekładów wyjętemi, poprzeć twierdzeń swoich: że i jak? ja to składnię polska pogwałcam, że aby mnie zrozumieć, trzeba wprzód polszczyznę moja na polskie przetłumaczyć; uważać takowe tylko mogę za skryta chęć zdyskredytowania dzieła przed jego ukazaniem się jeszcze, celem wmówienia łatwowiernej niby Publiczności tym banalnym a chytrym obrotem, żeby w miejscu jego, brała się do kupowania i czytania innego Daruje przeto Szanowny Recenzent, że i z wskazówek i rad jego literackich polecam korzystać tylko uczniom moim; wszakże mogę go zaręczyć, iż samemu natychmiast wezmę się do transformowania mojej polszczyzny na modłę jego własnej (sądząc, że tak najlepiej dogodzę) skoro tylko zawód mój pisarski na zawsze pożegnam (Dzieła Platona, przeł. i wstęp, A. Bronikowski, Poznań 1858, s. XIX n.)
Skutek nagonki na Bronikowskiego był taki:
w Polsce badania nad Platonem odwlekły się w czasie. Praktycznie nie istniały (no może za wyjątkiem kilku filologów, jak Sinko, Jarra czy eklektyk-komparatysta Lutosławski)
Przekład Platona Bronikowskiego zniknął z rynku. Już w 1911 r., kiedy na łamach Przeglądu Filozoficznego ukazały się apele o badanie Platona, okazało się, że nawet w antykwariatach przekłady te nie są dostępne.
Nie wiem co się stało z tym przekładami. Ale jedno jest pewne: zostały one zapomniane do tego stopnia, że współcześni tłumacze: jak np. tłumaczka platońskiego dialogu Meneksenos (Wrocław 1994). Krystyna Tuszyńska-Maciejewska uważa, że jej przekład tego dialogu jest pierwszą polską translacją. Tłumaczka z dumą oświadczyła w przedmowie do swojej translacji Meneksenosa: Jest to pierwszy przekład Meneksenosa na język polski, a równocześnie ostatni nie tłumaczony do tej pory utwór Platona (Platon, Meneksenos, przeł. K. Tuszyńska-Maciejewska, Wrocław 1994, s. XI.). Co za ignorancja! Ja się śmieję, Bronikowski się w grobie przewraca. Mniejsza o to.
Dziś Bronikowskiego przekład Platona, to unikat, to grall w dziedzinie platonologii. A ja się cieszę z tego, że mogę być dumnym posiadaczem oryginalnego zeszytu pierwszego z przekładem Praw, którego nawet w tym magazynie bibliotecznym nie ma!
Na koniec kilka obrazków + fragment VII Ks. Rep. (czyli sławna Jaskinia, jako próbka stylu Bronikowskiego)