O pewnym wierszu z sieci (III)

17 września, 2007 by

Autor: grizli piurek

memento mori

przed rokiem napisałem:
„popatrz mgła ścieli liście
już grzeje jeż dziewuszkę
słodką jakby jeść kiście
winogron albo gruszkę”

dziś pod gęstwiną jeżyn
już nieżywy jeż leży
zgraja much znosi jaja
materia cuchnie, duch nie

nie wiem co mną porusza
jeża czy moja dusza

(publikacja: http://www.rynsztok.pl/index.php/warsztat/action/list/frmAThreadID/3364/)

Rozpowiadam wszędzie, gdzie tylko mogę, i przy każdej nadarzającej się po temu okazji, że w wierszach uwodzi mnie przede wszystkim treść, że wiersz ma do mnie mówić a nie gadać. Owo heideggerowskie rozróżnienie na Rede i Gerede zaprzęgam każdorazowo, jako kryterium, do lektury wszelkiej zwłaszcza, gdy zabieram się za czytanie poezji. Tak oczywiście wymagam od poezji! Wymagam najwięcej, bo chcę żeby do mnie mówiła, chcę zawsze z nią rozmawiać i nie nużyć się tą rozmową lub, co gorsze: nie być tylko jedną, monologiczną stroną tej potencjalnej rozmowy.
I właśnie oto kolejny wiersz wiersz z tych mówiących wiersz memento mori, napisany przez autora o pseudonimie grizli piurek. Po pierwszej lekturze uderzyła mnie niebywała prostota tekstu, pewna jego dziecięca naiwność, opis martwego jeża w jeżynie. To mnie zaintrygowało właśnie, gdyż takie dziecięce perspektywy, pozbawione kulturowej socjalizacji a co się z tym wiąże: odarte ze zbędnych poetyckich udziwnień, są moim zdaniem najciekawsze. Nie oznacza to jednak, że skłaniam się ku dadaistycznej papce, że przedmiotowy tekst taką papką jest. Przeciwnie. Autor wprowadza tu określoną perspektywę historyczną, która służy mu do finalnej rozprawy z tym, co określa się mianem istoty człowieka. Czas przeszły, zawarty w pierwszej strofie, to opis jeża sprzed roku. Ciekawy jest tu zabieg wprowadzenia owego horyzontu czasowego. Nie jest on naturalnym składnikiem tekstu. Podmiot liryczny jest w pierwszej strofie samym Autorem, który: przed rokiem napisał i tu cytat z wcześniejszego wiersza Autora: „popatrz mgła ścieli liście / już grzeje jeż dziewuszkę / słodką jakby jeść kiście / winogron albo gruszkę”. Dzięki temu prostemu i arcyciekawemu zabiegowi Autor osiągnął niezbędną dla wszelkich rozpraw o charakterze eschatologicznym (a ten tekst taką jest, na co wskazuje sam tytuł) perspektywę czasową: między początkiem a końcem, między tym co przeszłe, co teraźniejsze, a tym, co ostateczne.
Erotyczna, leśmianowska sielanka pierwszej strofy – opis czasu przeszłego kończy się właśnie w czasie teraźniejszym: dziś pod gęstwiną jeżyn / już nieżywy jeż leży.
W drugiej strofie wyraźny jest kartezjański dualizm psychofizyczny. Wyraziście, za pomocą turpistycznych środków wyrazu Autor przedstawia trupa jeża, toczonego przez robaki, nad którym krążą muchy zwabione fetorem rozkładającej się padliny. I w tym samym momencie, baudelaireowska padlina przeciwstawiona została temu, co jest spiritus movens, co jest vis animalis: anima. Rozkładająca się, cuchnąca materia przeciw duchowi, który nie cuchnie, nie rozkłada się. Ale gdzie tu ta eschatologia tytułowa? Otóż Autor już w drugiej strofie dokonuje rozrachunku ze śmiertelnością i tym, co nieśmiertelne, tym, co pozostanie po gnijącym ciele. Lecz największym osiągnięciem tekstu jest przesunięcie akcentu w rozprawie z duchowością w ostatnim dwuwersie: nie wiem co mną porusza / jeż czy moja dusza. W oryginalnym zapisie rzeczownik jeż występuje w dopełniaczu. Uważam albo przynajmniej chcę uważać, że jest błąd literowy. W tym przypadku konieczny jest mianownik (w tym miejscu chciałbym zachęcić Autora do korekty). Ten dwuwers jest starszy niż naiwna chrześcijańska eschatologia, starszy niż problem ducha i materii to początek problemu ducha i materii. To bezpośrednie nawiązanie do Stagiryty i jego definiowania istnienia, jako bycia poruszanym. W skrócie Stagiryta twierdził: coś istnieje, ponieważ jest poruszane przez istotę doskonalszą. I właśnie w tym dwuwersie podmiot liryczny stawia się przed dylematem: nie wiem co mną porusza / jeż czy moja dusza. Właśnie przez tą alternatywę: jeż czy dusza jest przyczyną sprawczą mojego istnienia, Autor dokonał prawdziwego i oryginalnego rozrachunku z tym, co ostateczne. Okazuje się, że to nie prawdy wieczne, objawione prawdy boskie, wraz z rajem, piekłem, wraz z dekalogiem, ale być może zjawisko śmierci nawet, gdy to jest śmierć przyziemna, śmierć małego stworzenia, czynią ze mnie człowieka, sprawiają, że jestem kim jestem. Takie spostrzeżenie, prowadzi do refleksji o końcu, na którym nic nie ma, oprócz samego końca. Jaki ciekawy byłby świat, gdyby to właśnie samo wyobrażenie śmierci, było siłą życia.

Kategoria: Bez kategorii | Komentarze »

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?