.
26. czerwca 2000 r. Jan Paweł II ujawnił światu treść trzeciej tajemnicy fatimskiej. Sekret objawień, który doświadczyła córka kościoła o imieniu Łucja ujrzał światło dzienne. Nie było sensu dłużej trzymać w tajemnicy treści objawienia – wszak zdarzenia, o których była w nim mowa dokonały się.
Powołując się na sprawdzone źródła watykańskie pozwalam sobie przytoczyć jej treść:
„El poeto polacco, homo homini grande homo catolicco santo subito Wojciech Wencel (1972) si una duo milenium confetti sine straciatella cafe latte sine. Pubblicato un libro di poesia “Wiersze” (1995) in coeli una prosciutto la putta parmezan con pizza restaurante, destinatario di numerosi premi Kościelskich anno 2000. Plazza con carbinieri fiat Mediolan spagetti pasta con tomato Padre Cappucino finito mondo tinto roso Deo Iesu Christi. Ha un sito web www.wojciechwencel.blogspot.pl, che non ha senso da visitare.“
Do dnia dzisiejszego nikt nie odważył się przetłumaczyć objawienia na język polski. Strach lingwistów przed duchem świętym, który bez wątpienia podejmie współpracę z umysłem tłumacza podejmującego się zadania translacji jest zbyt duży obciążeniem psychicznym dla zwykłego śmiertelnika, który nie ma ciągotek beatyfikacyjnych.
Jedyne co wiadomo to to, że w objawieniu jest coś na temat Wojciecha Wencla, nagrody Kościelskich i wierszy.
Reporterzy POLSATU i TVN-u natychmiast podjęli temat, słusznie węsząc sensację. W pogoni za Wojciechem Wenclem udali się najpierw do redakcji “Gościa Niedzielnego”. Okazało się, że akurat nie ma go w biurze a kiedy będzie – tego żaden z redakcyjnych kolegów poety nie chciał zdradzić. Zasłaniano się tajemnicą spowiedzi.
Następnie odwiedzili biura redakcji “Frondy” – tu dowiedzieli się, że Wencla dawno nie ma.
Wysłano nawet faks do Kancelarii Prezydenta RP o treści:
“Do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej
Lecha Kaczyńskiego
Panie Prezydencie, czy wie Pan…”
Otrzymali zwrot: “Mnie już nie ma, ale zapytajcie brata. Wojtek był w składzie Trójmiejskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarka na Urząd Prezydenta RP w 2010 po moim trupie. On na pewno będzie wiedział.”
Ale Jarek z zasady rozmawia tylko z reporterami telewizji TRWAM i Radio Maryja. Chłopcy z POLSATU i TVN odeszli więc z kwitkiem, a właściwie uciekli z kwitkiem osłaniając głowy przed spadającymi jak grom z jasnego nieba torebkami starszych pań, parasolkami i laskami, które emeryci nabijali dodatkowo hufnalami, by zwiększyć siłę rażenia.
Wszystko co dobre, dobrze się kończy i niestrudzeni w poszukiwaniach reporterzy odnaleźli w końcu zapowiedzianego w fatimskim objawieniu rodaka poetę. Siedział sobie gdzieś na łące i przeżuwając suche źdźbło trawy, które wystawało z kącika ust podziwiał harmonię boskiego stworzenia. Rośliny żyją dzięki słońcu, sarenki jedzą trawę. A kiedy sarenka zdechnie jej ścierwem pożywi się biały robaczek. Robaczka zaś dorwie leśna mrówka, zanim ten przepoczwarzy się w muchę i wpadnie w sieci pająka. Ale kto zje mrówki? W Polsce nie ma mrówkojadów – głowił się młody gdański poeta. Korzystając z chwili przerwy w rozmyślaniach na tzw. siku, dziennikarz śledczy (nie przyznając się do tego, że reprezentują komercyjne, kosmopolityczne, liberalne media) przeprowadzili z wywiad w młodym poetą.
POLSAT (P)
– Dzień dobry
Wojciech Wencel (WW)
– Pochwalony. Panowie w jakiej sprawie?
TVN (TVN)
– W sprawie wierszy.
WW
– A, jeżeli w sprawie wierszy to zapraszam. Gdybyście chcieli porozmawiać o wyporności drobnicowców czy kontenerowców lub o solidarności, Lechu Wałęsie to także miałbym coś do powiedzenia. Dorastałem w Gdańsku. Wiecie, tu się Polska zaczęła.
P
– Tym razem chcielibyśmy tylko o wierszach.
WW
– Wiersze to bardzo trudna sprawa. Odkrywa się je w duszy w najmniej oczekiwanych chwilach. Czasami dzieje się to w tramwaju, czasem w trakcie rozmowy ze sprzedawcą w markecie osiedlowym. Różnie to bywa. Różnie i dziwnie.
TVN
– Niech pan, panie Wencel, doda coś od siebie.
WW
– Ale co mam niby dodać do siebie?
P
– Na przykład boga, duszę, Maryję i kilka grobów.
WW
– Pan raczy żartować…
P
– Nie
WW
– Pan raczy…
P
– Nie
WW
– Pan …
TVN
– Wojtek, kolega nie żartuje. Czytałeś ostatni swój zbiór wierszy? My z koleżką przeczytaliśmy go kilkakrotnie. Zastanawialiśmy się, rozważaliśmy sedno ludzkiej egzystencji a kiedy doszliśmy do jakichś tam wniosków ponownie zaczęliśmy studiować twój ostatni zbiór wierszy. I to był błąd …
WW
– Że co?
P
– Jajco! Błąd i tyle!
TVN
– Krótka piłka, ale widze po oczach. Po twoich małych zawziętych oczkach prosiaka hodowanego na przemysłowej fermie, który całe życie musiał bić się o żarło. Widzę że jesteś nienażarty, że chciałbyś ster dusz, że chciałbyć dusz rząd, że marzysz o mickiewiczowskim przywództwie.
WW (drżącym głosem)
– Mickiewicz nie był Polakiem
P
– Jak to nie?
WW
– może był w kilku, kilkunastu a może w kilkudziesięciu procentach Polakiem, ale Polactwo dziedziczone jest po pierwsze dzięki krwi – czy wy wiecie że moja mamusia i tatuś bsą Polakami? – po drugie dzięki krwi, a po trzecie dzięki kaszance.
P.
– Wolę pasztetową. Ale chciałbym bliżej poznać twoje wiersze. Wojtek powiedz..
WW
– Dla kogo Wojtek dla tego Wojtek, a dla ciebie…
TVN
– Panie Wojtku – mogę w tej formie?
WW
– Proszę
TVN
– Panie Wojtku czy pan wie, że nagrodę Kościelskich, którą odebrał pan w tym roku, to samo wyróżnienie za kilka lat geriatryczne żiri podtrzymywane przy zyciu przez respiratory i sterydy anaboliczne przyzna młodocianemu pedałkowi za to, że jest pedałkiem w kraju, w którym o tym, co jest cnotą i kot jest Polakiem decydują fani klubów piłkarskich?
WW
– Jaja sobie chyba robicie?!
TVN + P
– Nie
WW
– Boże uchroń nas przed…
P
– Zanim bóg nas ochroni, mam do ciebie pytanie.
WW
– Wal
P
– Nigdy na czczo
TVN
– Nie walisz na głodniaka?
P
– Nigdy, muszę wpierw coś przekąsić
WW
– Panowie, rozmawiacie ze mną? Z sobą się już chyba narozmawialiśie?
P + TVN (razem)
– Racja
TVN
– Przejdźmy do poezji. Jesteś poetą oraz osobą o głębokiej religijności, której nie ukrywasz. Powiedz, jak określiłbyś swój stosunek do języka oraz do sposobu i możliwości wyrażenia tego co duchowe, co transcendentne.
WW
– Wiara na pewnym poziomie łączy się z poszukiwaniem. Tu pomocnym jest język, który oprócz brzmień jest nośnikiem znaczenia. Używa się języka do wyrażania czegoś. Racjonalizacji tego, co nas otacza i nie chodzi mi tylko o świat postrzegany zmysłami. Moje rozumienie racjonalizmu jest dalekie od naiwnego w gruncie rzeczy sensu tego pojęcia jakie nadała mu epoka oświecenia. Racjonalność według mnie to zdolność formułowania takich zdań, w których na poziomie formalnym każdy wyraz jest zrozumiały i które rozpatrywane jako całości przede wszystkim coś znaczą i są znaczące.
P
– Znaczą i są znaczące? Masło maślane.
WW
– Poezji, która zbudowana jest w oparciu o język, nie można i nie należy rozpatrywać w kategoriach praw myślenia logicznego. Żaden wers, żadne zdanie poetyckie nie może być rozpatrywane w ramach logiki dwuwartościowej. I w tym upatruję pierwszej i pierwotnej różnicy między opisem jako efektem użycia języka a różnymi formami transcendencji, o których można orzec „istnieją” bądź „nie istnieją”. Poezja i jej zdania nie roszczą sobie pretensji bycia ultymatywnymi. Rozstrzyganie o tym, że coś jest prawdziwe a coś fałszywe – lub na innym poziomie: że coś jest dobre a coś złe – nie należy do poezji. Wiersz jako nośnik znaczenia poetyckiego zawsze interpretowany jest w zbiorze o nieskończonej liczbie możliwości. W tym kontekście wszystkie znaczenia mogą być tylko i aż bardziej lub mniej uprawdopodobnione, nigdy ostateczne.
TVN
– Czy to nie zakrawa o absurd? Gdyby przyjąć konsekwentnie taką interpretację to okazuje się, że jednocześnie każdy ma rację i nikt jej nie ma.
WW
– Staram się na gruncie poezji odróżnić rację o uprawdopodobnienia. Rację może mieć sprzedawca mebli w polemice z klientem, który reklamuje uszkodzony stół. Rację może mieć poszkodowany w wypadku lub może ją mieć towarzystwo ubezpieczeniowe, które odmawia wypłaty odszkodowania należnego z tytułu wypadku. Jednak jeżeli mówimy o wierszach, to zamiast racji – z którą nieodłącznie związana jest kategoria „posiadania”, która z kolei przesądza o relacjach między podmiotami uprzywilejowując jednego z nich – wprowadzam uprawdopodobnienie znaczenia. Nie chodzi tu o matematyczne prawdopodobieństwo i reguły, którymi rządzi się ten rachunek, ale o uprawdopodobnienie – funkcję przybliżania się do prawdy.
P
– Ostatecznej, jak Bóg?
WW
– Takiej i tylko takiej. W gruncie rzeczy poezja jest drogą, która prowadzi do jednej i jedynej prawdy ostatecznej, która zawiera się i kompletnie wyraża się w słowie „Jest”.
TVN
– Wróćmy do wierszy. Wydajesz się być poetą, który jest świadomy języka, wyczulonym na niuanse znaczeniowe. Używasz go jako narzędzia z sukcesem od kliku już lat. Powiedz, czy twój instynkt i wiedza lingwistyczna znajduje jakiś wyraz w wierszach? Chodzi mi o to, czy bliżej tobie jako poecie do technicznych aspektów języka, czy raczej do duchowości, która za nim stoi.
WW
– Czy Świetlicki czy może bardziej Sosnowski?
TVN
– No… tak.
WW
– Ani jeden, ani drugi. Wyobrażam sobie poetę jako mędrca – jednego, jedynego który ocalał po wielkim kataklizmie – który spędza całe życie w zamknięciu, w doskonałej izolacji od świata, od półsłówek, dźwięków i rozwiązań o charakterze tymczasowym. Być może w tak zwanej fazie prenatalnej bawiłbym się językiem jako źródłem dźwięku. Jednak byłaby to tylko zabawa, pozbawiona znaczenia rozrywka, która nawet doprowadzona do granicy stadium eksperymentalnego – czyli kiedy osiągnęłaby najbardziej atrakcyjną formę foniczną – i tak byłaby pozbawiona sensu, gdyż nie istniałby ani jeden odbiorca. Wszyscy potencjalni słuchacze, konsumenci tej muzyki wyginęli w wielkim kataklizmie.
Z drugiej strony ograniczenie treści poetyckich do sfery prozaicznej – by nie użyć bardziej dosadnego określenia – do ludzkich problemów codziennych; pisanie wierszy o knajpianym nastroju, o przechadzkach po mieście, o tym że ktoś przyszedł się kochac a nie kłócić itp., także wydaje mi się jakimś barbarzyństwem kulturowym, które zmusza człowieka do łączenia sfery sacrum i profanum a następnie obserwowania efektów mutacji. Jednak w mutantach oprócz dziwnie powykręcanych fizjonomii i zdeformowanych ciał nie ma nic szczególnego. Najważniejszy szczegół natomiast tkwi gdzie indziej.
P.
– Gdzie?
WW
– Tu (wskazuje serce)
P.
– A może tam (wskazuje tylną część ciała)
TVN
– Zanim pokłócimy się o części ciała oraz ich metafizycznych mieszkańców, wróćmy do wierszy. Jesteś poetą o dużej świadomości języka i niezwykłej wrażliwości. W jednym z wierszy w swoim przedostatnim tomiku Podziemne motyle piszesz
Nabożeństwo zapięte na ostatni guzik
W sutannie biskupa
Dwudziestu dwóch kleryków
Śpiewa najpiękniej jak umie:
„Na krzyż z Nim”
(…)
I dalej:
biskup wychodzi na obiad i rozpina sutannę
[niedziela palmowa w Sanodmierzu]
Pytanie moje brzmi następująco, czy wiesz co znaczy słowo „zapinać” w młodzieżowym slangu?
WW
– Niezbyt orientuję się w slangach młodzieżowych. Przybliż proszę.
P.
– „Zapinać” znaczy odbyć z kimś stosunek płciowy.
WW
– Wypraszam sobie.
TVN
– Czy jako młody chłopiec, posługiwałeś do mszy? Mogę sobie wyobrazić, że byłeś ładnym, pulchnym chłopczykiem o twarzy barokowego cherubinka, który odziany w białą komżę szytą z firanki śpiewał przed niedzielnym czytaniem delikatnym kontratenorem.
WW
– Komży nie posiadałem i nie śpiewałem a barokowa uroda oraz owal twarzy, który zdradza moje upodobanie do jedzenia zostały do dziś. Jednak przechodząc do wiersza i znaczenia, to tak jak powiedziałem – każdy widzi w poezji to, co chce zobaczyć. Tak też dzieje się w tym przypadku. Bezsprzecznie, tropy które podaję: „rozpinana sutanna”, „klerycy śpiewający najpiękniej”, „biskup” – takie motywy w odniesieniu do patologii nagłaśnianych przez media liberalne jak Gazeta Wyborcza i inne, mam tu na myśli w szczególności TVN, może być interpretowane w odniesieniu do sfery libido. Jednak generalnie należy rozróżnić intencje autora od intencji interpretatora.
P
– Zostańmy przy autorze i jego intencjach. Czytając wiersze ze zbioru Podziemne motyle, trudno oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia nie ze zbiorem wierszy ale z elementarzem prozelityzmu.
WW
– Skąd takie mylne wrażenia?
P
– W 90% tekstów pojawia się archetyp biblijny. Jest to albo czarny anioł, nieśmiertelna dusza, raj, bóg, mędrcy ze wschodu, Babilon itp.
WW
– I co z tego?
P
– Nic, ale czytając zbiór Podziemne motyle więcej niż dwa razy, czytelnik czuje się jak stały bywalec tanich amerykańskich motelów, w których jedynym standardem i luksusem jest egzemplarz Pisma Świętego w górnej szufladzie szafki nocnej, oprawiony w kartonową okładkę pokrytą półskórkiem z tłoczonym i złoconym tytułem na rancie.
WW
– To bardzo wybiorcza lektura. We wspomnianym zbiorze jest mnóstwo innych archetypów o rodowodzie innym niż tradycja chrześcijańska. Na przykład: „Frozen – wielki przebój Madonny” [do końca]; „śmieszna kołdra z Kubusiem Puchatkiem” [***] jest i „chłopiec trzy i pół kilo, oczy ma po mamie” [bajka]. To tylko przykłady, jest ich dużo więcej…
TVN (przerywa)
– … tak jak dużo więcej jest scenek biblijnych z tych kilkudziesięciu wierszach w zbiorku. Jedziemy – po kolei: w wierszyku, w którym umieściłeś archetyp „Kubusia Puchatka” są szczątki anielskich kończyn górnych, które ocalały po kontakcie z szarą rzeczywistością.
WW
– Bredzisz!
TVN
– Nie, nie bredzę ale cytuję ciebie:
na czyichś plecach drżą drobne łopatki
jakby kikuty zostały ze skrzydeł
pod śmieszną kołdrą z Kubusiem Puchatkiem
Jeżeli chodzi o Frozen Madonny, to motyw ten występuje w uświęconym, cmentarnym sąsiedztwie. W przedostatniej strofie czytamy:
więdną astry w twoich dłoniach wózek już dawno się zepsuł
a droga do kaplicy wydłuża się w nieskończoność.
I wreszcie ten twój nieszczęsny trzyipółkilogramowy chłopiec z wierszu pt. Bajka. Przywołując ten przykład powinieneś kierując się uczciwością autorską powiedzieć także o trzech ostatnich wersach.
WW
– Cichooooo! Nie mów, proszę!
P
– Powiedz, powiedz!
TVN
– Rzetelność i obiektywność dziennikarska nakazuje ujawnić treść tych wersów czytelnikom.
Oto one:
proszę pani: w tym wieku ryzyko jest większe
znika w gliniastym dole mahoniowa trumna
chodź opowiem ci bajeczkę bajka będzie długa.
WW
– Proszę tego nie publikować.
TVN
– Dobrze, wytniemy.
P.
– Jedna ze współczesnych polskich poetek – Mirka Szychowiak – kiedy dowiedziała się, że zamierzamy z tobą jako poetą przeprowadzić wywiad powiedziała – i tu cytujemy dosłownie – możemy?
WW
– Proszę
P.
– „Wencel jest chujowy” – tak powiedziała. Co miałbyś ty do powiedzenia swoim koleżankom i kolegom?
WW
– To, że ja otrzymałem w:
1995 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy debiut poetycki roku – Wiersze
1996 Nagrodę główną w I Konkursie Poetyckim im. x. Józefa Baki – poemat Requiem
1997 nominację do Nagrody Literackiej Nike – Oda na dzień św. Cecylii
2000 Nagrodę Fundacji im. Kościelskich – Oda chorej duszy
2000 Nagrodę im. ks. Janusza St. Pasierba – Oda chorej duszy
2002, 2003, 2006 nominacje do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza – Oda chorej duszy, Ziemia Święta, Imago mundi
2003 Nagrodę Artusa za najlepszą gdańską książkę roku – Ziemia Święta
2004 stypendium Ministra Kultury
2004 stypendium Baltic Centre for Writers and Translators w Visby na Gotlandii
2006 wyróżnienie w konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek „Najpiękniejsze książki roku” – Imago mundi
2010 Řád Bílé Karla Vrány I. stupně (Order Biały Karla Vrány I. stopnia) za „poetyckie i śliwowicowe propagowanie Wyżyny Czesko-Morawskiej w Polsce”
No i kto tu jest chujowy? Ha?
P.
– Z tymi konkursami i wyróżnieniami to różnie bywa. Miary i punktów odniesienia szukałbym raczej w recepcji idei niż w ilości konkursowych trofeów. Weźmy ostatni przykład konkursu, w którym juroruje m.in. Jacek Dehnel a w którym główną nagrodę zgarnia najlepszy kolega Jacka – Maciej Woźniak. Raczej skupiłbym się na recepcji.
WW
– No dobrze, polskie konkursy to jedna sprawa, ale ten ostatni? Order Biały Karla Vrany I. stopnia, to już jest coś?
TVN
– O! Następne pytanie miało dotyczyć ostatniego wyróżnienia. Czy nie uważasz, że nagroda za: „poetyckie i śliwowicowe propagowanie…” jest czymś w rodzaju dyplomu wydrukowanego na laserowej drukarce brothera za najbardziej obfite i treściwe rzyganie za namiotem w trakcie Oktoberfest w Monachium?
WW
– Nie mam zamiaru ustosunkowywać się do tego rodzaju insynuacji. Zamiast komentarza mam dla was wiersz zadedykowany dla Bohuslava Reynka. Gdybyście nie wiedzieli, to:
Bohuslav Reynek (1892-1971) – czeski poeta, tłumacz literatury francuskiej i niemieckiej, grafik. Razem z żoną, francuską poetką Suzanne Renard, niemal całe życie spędził w rodzinnym majątku (…)
– i tu przerywam. Nie chcę zdradzać więcej szczegółów z życia artysty a zainteresowanych odsyłam do przypisu na stronie 44. swojego tomiku „Podziemne motyle”, z którego dowiecie się więcej niż z polskiej wersji wikipedii na temat Bohuslava Reynka. Jako ciekawostkę podam, że jedną stronę dalej – i także w przypisie – przeczytać można o „jednym z najstarszych drzew w Europie”, które posiada tę oto właściwość, że: „kto pod nim uśnie, ten się nie obudzi”
TVN
– Wojtku, czy na skończenie chciałbyś coś przekazać swoim czytelnikom? Czy masz jakąś naukę dla świata?
WW
– Chciałbym, owszem. Ale chciałbym, żeby świat uczył się nieustannie od poetów. Żeby przystawał w swoim pędzie, żeby życie zwalniało za każdym razem kiedy polski poeta publikuje polski wiersz. Życzyłbym sobie, żeby ludzie częściej spoglądali w niebo niż tylko przed siebie. Chciałbym, żeby w tym niebie widzieli coś – coś oprócz liberalnej pustki, bezkresu kosmicznego. By ich charakterów i sumień nie skrzywił powykrzywiany Stephen Hawking.
TVN
– To mamy także wyciąć?
WW
– Nie.
P.
– W jednym z odcinków o przygodach Thorgala, Shaniah zostaje zatrzymana w podziemnym świecie. Zmienia się w motyla bielinka, który podąża za dźwiękiem rogu Garma – strażnika podziemi …
WW
– Pardon, ale czytam tylko Pismo Święte.
Powyższy wywiad nie tylko nie doczekał się autoryzacji ale nigdy się nie odbył chociaż mógł i pownien był.