.
Przełom w branży porno nastąpił wraz z debiutem w filmie XXX czarnego człowieka. Ogromne, połyskujące afroamerykańskie penisy przerażały ale jednocześnie fascynowały jak pierwsza scena Star Wars IV (A New Hope), w której galaktyczny krążownik Imperium ostrzeliwał mały stateczek z księżniczką Leilą na pokładzie.
O jakimkolwiek przełomie – jakościowym – w najnowszej poezji polskiej trudno mówić. Przeciwnie. Wydaje się, że poezja kojarzona z wolnością wewnętrzną, stała się poezją konkursową – taką, w której używa się najbardziej skutecznych form obrazowania. Przy czym skuteczność ta obliczona jest na sukces, którym w tym przypadku jest zdobycie nagrody w konkursie literackim.
W tym kontekście najnowsza poezja jest poezją uwarunkowaną. Stała się jednym wielkim odruchem Pawłowa, w którym rolę gongu odgrywa informacja o konkursie, wywołująca odpowiednią reakcję w mózgu poety.
Pierwszy aksjomat Skutecznej Poetyki brzmi:
– NIE RYZYKUJ
Wszystko co nowe jest nieznane. To, co nieznane z reguły budzi lęk. Dlatego z pragmatycznego punktu widzenia należy w miarę możliwości zrezygnować z własnego, oryginalnego stylu (zakładając, że ów jest własny i oryginalny), bo każda forma eksperymentu na formie czy treści będzie skazana na porażkę.
[w zapisie formalnym wyglądałoby to następująco:
1 = (R->0)
Gdzie:
1 – oznacza osiągnięcie sukcesu /wygranie konkursu, bycie zauważonym przez krytykę itp./
R – oznacza ryzyko]
Drugi aksjomat Skutecznej Poetyki wymaga komentarza.
Wśród poetów dominuje przekonanie, że aby pisać dobre wiersze należy dużo czytać. Chodzi oczywiście o lekturę „dobrych wierszy”. Przy czym przez dobre wiersze rozumie się te, które zostały uznane za dobre. Uznane – czyli: wyróżnione, nagrodzone itp.
Taki pogląd opiera się implicite na założeniu, że poezja to rodzaj ewolucyjnie rozwijającej się myśli naukowej, w której każdy kolejny etap jest formą komentarza do poprzednika. Innymi słowy: aby być skutecznym poetą – podobnie jak to się przyjęło w nauce – musisz w swoich tekstach mieć „dużo przypisów”. To znaczy: każdy krytyk, koneser poezji itp. powinien móc w twoich wierszach odnaleźć pewne wyraźne inspiracje tj. ślady lektur „wierszy dobrych” (nagrodzonych, uznanych)
[zapis formalny:
X = [X(1) = ( 1(A)+1(B)+1(C)+ …1(N))]
Gdzie:
X = kandydat na dobrego poetę
X(1) = wiersz kandydata na dobrego poetę
1(A)
1(B) = dzieła uznanych / dobrych poetów.
(1C)
…
1(N)
Trzeci aksjomat Skutecznej Poetyki brzmi:
– Pisz tak jak się TERAZ pisze.
Z pozoru przypomina on aksjomat drugi. Ale tylko z pozoru. W aksjomacie trzecim zwrócić uwagę należy na kategorię „TERAZ”. Określenie czasu teraźniejszego umożliwia wprowadzenie różnicy w ramach zbioru Wszystkich Skutecznych Poetyk i wybrać tylko te, które są TERAZ (w tej chwili) najbardziej skuteczne.
[zapis formalny:
(A, B…N) = WOB
1 = (A i ~ B) < = > [A(WOB) = 1a(Δ T)]
Gdzie:
WOB – oznacza zbiór Wszystkich Skutecznych Poetyk
1 – sukces
1a(ΔT) – sukces w poprzedniej jednostce czasowej.
.
Jak to wygląda w praktyce. Weźmy ostatni przykład – tomik Jakobe Mansztajna pt. Wiedeński high life.
Oto jeden z wierszy Jakobe Mansztajna z nagrodzonego Silesiusem tomiku – wiersz pt. Próba sił:
pada komenda: ruszyć w głąb wątłych rusztowań gałęzi.
mamy trzy carmeny, trzy pomarańczowe oranżady w proszku,
nie lada kosmos nad i pod koszulkami
ciała cienkie jak zapałki, jeśli wymienić wszystko.
na czubek wciągnąć kolorową szmatę! – to teraz nasze
drzewo; niebo odmyka się i kurzy jak rozcięta stopą woda.
dalej już tylko trzask rąk, stłuczone czoło
i plamki krwi na koszulce, jeśli wymienić wszystko
[próba sił]
Pierwsze, co się rzuca w oczy po lekturze tego tekstu to realizm. Nawet „rusztowania gałęzi” w kontekście tekstu tracą swoją metaforyczność i staja się czymś realnym. Sam wiersz nie wymaga interpretacji, gdyż nie ma czego interpretować. Jednak pomimo znikomej wartości semantycznej tekst jest ciekawym przykładem kontynuacji pewnej Poetyki Sukcesu, która zaczęła się formować w tekstach Marcina Świetlickiego by apogeum rozwoju osiągnąć w tomiku Dolna Wilda – Edwarda Pasewicza.
Świetlicki rozpoczął proces humanizowania tekstu poetyckiego. Realizm służył uczłowieczaniu tekstu – zbliżaniu do go czytelnika, by ten mógł odnaleźć w nim któreś z własnych przeżyć. W jednym ze swoich wczesnych wierszy pisał:
Powiedziałem: znam takie miejsce,
gdzie przychodzą umierać koty.
Zapytałem: chcesz je zobaczyć?
Odpowiedziała: nie chcę.
Powiedziałem: jest czyste i ważne.
Powiedziałem: jest jasne i pierwsze.
Zapytałem: chcesz je zobaczyć?
Odpowiedziała: nie chcę.
Powiedziała to w taki sposób,
że musiałem odwrócić się od niej.
Od tamtej pory
powoli
zbliżam się do wyjścia.
[Świerszcze, Świetlicki, Zimne kraje 2, 1996 r)
Każdy w dowolnej chwili może być jedną ze stron podobnego dialogu. Nie każdy jednak jak Świetlicki odnajdzie w tej codzienności ten słaby punkt – jedno słowo, gest – które potrafi odmienić pogląd, relację z innym człowiekiem a następnie doświadczenie owego punktu skanalizować dzięki poezji. Na tym polega istota tej formy realizmu – że jest on znaczący – w wierszach Świetlickiego.
Kolejny przykład – nowszy – rozwoju tej poetyki pochodzi z roku 2004. Marcin Świetlicki publikuje kolejny tomik: 49 wierszy o wódce i papierosach. W tym zbiorze także pojawiają się charakterystyczne zhumanizowane wiersze. Przykład:
Podłogi, z płaszcza łóżko, a ze swetra kołdra.
Dumnie sierść zwierząt domowych noszona
na ubraniach człowieczych, uzezwierzęcenie
ładne i delikatne, zwierzenia przezsenne.
Tu jest moja parafia, tu jest mój kontynent.
Pierwsze słońce wbrew starej, czarnej, twardej zimie.
Tu jestem ja, mężczyzna, nie mam już powodu,
by się więcej ukrywać wobec słońca wschodu,
wobec kamienic, wobec kobiet, wobec
tego, do czego trzeba do wieczora dobiec.
(Poranna parafia)
Pomimo, że nie ma w tekście niczego nadzwyczajnego – żadnej dziwacznej metafory, ani dziwacznego archaizmu lub podobnej sztuczki, której celem jest odwrócenie uwagi czytelnika od (zwykle w takich przypadkach) zionącego emocjonalną i intelektualną pustką tekstu, wiersz sam w sobie jest niezwykły. Wszystko to zasługa zhumanizowania tekstu.
Na czym polega humanizacja tekstu?
Po pierwsze: podmiot liryczny jest zawsze występuje zawsze jako: „ja, ty, on, my, wy oni”. Przy czym każda z form osobowych ma charakter realny. To znaczy: mogła istnieć, istnieje, może istnieć i nie ma żadnej przeszkody w jej zaistnieniu. Innymi słowy: nie jest to smok, czarnoksiężnik, demon, anioł ciemności czy inny stwór ale konkretny „Ktoś” – „Ktoś”, którego poznałem kiedyś, kogo mogę poznać albo typ, którego poznała moja przyjaciółka.
Po drugie: tekst jest pozbawiony udziwnień – piramidalnych metafor, zbędnych archaizmów, dziwnych słów itp. Ascetyczny jeżeli chodzi o dobór środków poetyckich sposób wyrazu ma swój cel. Odległość między zhumanizowanym tekstem a jego odbiorcą radykalnie się kurczy. Czytelnik postrzega zhumanizowany tekst jako coś prywatnego, jako opis możliwego zdarzenia, które przeżył, które przeżyje. Dzięki takiemu odbiorowi tekstu jego autor jawi się jako człowiek szczery, jako ktoś, kogo chciałoby się spotkać, ktoś kto mnie rozumie, ktoś taki jak ja.
Po trzecie: w trakcie lektury tekstu następuje przejście epistemiczne – czytelnik nie tylko obcuje tekstem poetyckim ale rozstrzyga o jego prawdziwości. Dla odbiorcy zhumanizowany tekst jest tekstem prawdziwym gdyż jest autentyczny. Taki proces jest pochodną realizmu.
Siłę zhumanizowanych tekstów poetyckich doskonale przedstawia wiersz Olifant, Świetlickiego:
Zobaczyłem światło więc przyszedłem. Zadzwoniłem i otworzyłaś.
Nie przyszedłem rozmawiać, nie przyszedłem się kłócić,
nie przyszedłem prowadzić odwiecznej wojny.
Ja przyszedłem się kochać.
Mam już jeden nóż w plecach i nie ma tam miejsca na następne.
Odpada dylemat: kawa – herbata?
Przyszedłem się kochać.
Zobaczyłem światło więc przyszedłem. Zadzwoniłem i otworzyłaś.
Nie przyszedłem rozmawiać. Nie przyszedłem namawiać.
Nie przyszedłem zbierać podpisów. Nie przyszedłem pić wódki.
Ja przyszedłem się kochać.
Tu nie chodzi o pytanie: co poeta miał na myśli? Tylko o to, czy istnieje taki mężczyzna na ziemi, niezależnie od koloru skóry, wieku, wzrostu itp., który nie chciałby przynajmniej raz w życiu z kimś w ten sposób porozmawiać?
Wracając do tematu.
Poetyka Sukcesu, którą zapoczątkował Świetlicki swoją popularność odziedziczyła po swoim stwórcy ale szczyt formy i apogeum rozwoju osiągnęła w błyskotliwym debiucie Edwarda Pasewicza.
Tom „Dolna Wilda” to zbiór wierszy perfekcyjnych – doskonale zhumanizowanych tak jak nigdy później i nigdy wcześniej zhumanizowane nie były. Ale jednocześnie – dzięki pewnemu skrzywieniu teozoficznemu – realizm został pogłębiony o pewne wartości, których wcześniej nie występowały w takiej koniunkcji.
Oto przykład:
Wysuszeni, nadzy i wątpiący, tacy
są nasi lokatorzy. Fen ich drażni i wątpią w Boga,
patrząc na wzgórza i płacząc na Cytadeli,
w dzień zaduszny wspominając angielskich lotników.
Czy chce się nam wymieniać wszystkie te zmarłe
nazwiska?
No i ich lustra, nie zapominajmy
o pieśniach powleczonego rtęcią szkła,
o tygrysie pod powieką, który się wyzwoli,
wyzwoli, gdy będziemy dużo czytać.
(Tak co dzień rano widzę ich w koszulach,
słyszę te szepty, później głośne śmiechy).
Moja muzyka jest muzyką ciała, gdy chcę
wydobyć dźwięk, to stukam płaską dłonią
o rozgrzany kamień, dźwięk jest jak postać
ledwo co widziana, powidok czegoś, co
się utkało w umyśle, a umysł jest tkaniną,
która nie ma granic, bo gdzie granice
tego, co tka się bez przerwy?
Ale czy oni mają muzykę? Chłopiec,
co wąskie stopy natarł olejkiem do opalania,
jego kochanek, który już śpi od południa,
i przyjaciele i znajomi palący się w słońcu,
Ci przyjechali z Treviru, tamten z Akki,
wiem, że widzieli Krzyż Południa i zazdroszczę
chłosty w ciemnym pokoju na Via Nuova,
tych opowieści słucham drugi tydzień,
a jednak nie mogę usłyszeć muzyki.
Może to zresztą tak być musi,
stoję z patykiem w dłoni skrępowany,
bielszy niż mur, o który się opieram,
słyszę, że chłopiec czyta, patrzę tylko
wiem, że o nic go nie spytam.
[NAŚLADOWNICTWO]
Istotnym wkładem Pasewicza do tej Poetyki Sukcesu jest wprowadzenie nowych sposobów obrazowania. Pasewicz próbuje bezwzględny realizm Świetlickiego zdehumanizować ale robi to pozostając na płaszczyźnie zasad realizmu.
„pieśń powleczonego rtęcią szkła” jest czymś innym niż „mowa mgieł bezszelestnej duszy”
Gdyby spróbować przeanalizować ten wiersz, to okaże się, że składa się on z następujących fragmentów:
„Wysuszeni, nadzy i wątpiący, tacy
są nasi lokatorzy. Fen ich drażni i wątpią w Boga,
patrząc na wzgórza i płacząc na Cytadeli,
w dzień zaduszny wspominając angielskich lotników.
Czy chce się nam wymieniać wszystkie te zmarłe
nazwiska?
(Tak co dzień rano widzę ich w koszulach,
słyszę te szepty, później głośne śmiechy).”
„Chłopiec, co wąskie stopy natarł olejkiem do opalania,
jego kochanek, który już śpi od południa,
i przyjaciele i znajomi palący się w słońcu,
Ci przyjechali z Treviru, tamten z Akki,
wiem, że widzieli Krzyż Południa i zazdroszczę
chłosty w ciemnym pokoju na Via Nuova,
tych opowieści słucham drugi tydzień”
„Może to zresztą tak być musi,
stoję z patykiem w dłoni skrępowany,
bielszy niż mur, o który się opieram,
słyszę, że chłopiec czyta, patrzę tylko
wiem, że o nic go nie spytam.”
Gdyby obdarzyć każdy z fragmentów autonomią, okazałyby się zwykłymi pamiętnikarskimi notkami – intymnymi zapiskami zastępowego, który zakochał się w blondynku, dwunastoletnim skautem, który za chwilę prześpi w towarzystwie kolegów swoją pierwszą noc po namiotem. Kto wie, co się wówczas wydarzy?
Ale w tym wierszu Pasewicz decyduje się na eksperyment. Jako autor musi mieć świadomość owego skrócenia dystansu z czytelnikiem i wykorzystuje to, przemycając własną, oryginalną myśl. W dwóch fragmentach:
No i ich lustra, nie zapominajmy
o pieśniach powleczonego rtęcią szkła,
o tygrysie pod powieką, który się wyzwoli,
wyzwoli, gdy będziemy dużo czytać.
„Moja muzyka jest muzyką ciała, gdy chcę
wydobyć dźwięk, to stukam płaską dłonią
o rozgrzany kamień, dźwięk jest jak postać
ledwo co widziana, powidok czegoś, co
się utkało w umyśle, a umysł jest tkaniną,
która nie ma granic, bo gdzie granice
tego, co tka się bez przerwy?
Ale czy oni mają muzykę?”
– Pasewicz przekaże odbiorcy swoich tekstów więcej mądrości i nauk niż kaznodzieja w ciągu całego swojego życia. Ale podobnie jak kaznodzieja – Pasewicz ze swoimi naukami dotrze do nieskończenie wielu słuchaczy (Fragment: „Moja muzyka jest muzyką ciała, gdy chcę wydobyć dźwięk, to stukam płaską dłonią o rozgrzany kamień” – jest być może najlepszym fragmentem jaki powstał w ramach czegoś, co określa się jako „najnowszą” poezją polską). Nie wymaga od odbiorcy specjalistycznego przygotowania filologicznego czy filozoficznego. Jest spadkobiercą tradycji, z której czerpie: jest mnichem, który z ogoloną głową, w sandałach siada między dziećmi, które go pytają po co mu te dziwne koraliki? A on im cierpliwie tłumaczy co to takiego Mala.
W późniejszych tekstach – choćby z th – Pasewicz – dokona ostatecznej personalizacji Poetyki Sukcesu. To, co realne będzie nierzeczywiste a to, co rzeczywiste będzie nierealne.
Przykład:
Przestrzeń ma kształt tarki do buraków.
Białko pisze. To nie jest list miłosny, to
deklaracja. Białko pisze i nie obchodzi go
autor, spin, myszko, i śmierć z zazdrości.
Białko pisze i nie jest ślepe, to nie rojenia
tylko suma przerażeń. I nieważne jest czy
pokochamy trupa, ta wiedza odsyła nas w
sen a on okazuje się kolejnym pismem, nie
odpowiemy chyba na poste restante?
I, czekaj jeszcze, nie pamiętam, ty czy ja
wpadłem na tę myśl o żukach w środku
figi, nie uważaliśmy, teraz to możliwe, że
one nas piszą. A, i dajmy spokój płci,
pamiętaj słońce, jest biała.
[Jak przegrać doskonale]
Tu realność ograniczała będzie się tylko do strony formalnej:
Rzeczowniki: „białko”, „przestrzeń”, „tarka do buraków”, „list miłosny”, „myszka”, „śmierć z zazdrości” – to wszystko może, mogło lub kiedyś może zaistnieć. Pytanie, czy może zaistnieć w tym układzie, który zaproponował autor wiersza? – Wątpliwe, ale jednak piękne i znaczące.
Wracając do Poetyki Sukcesu.
Zarówno Świetlicki jak i Pasewicz odnieśli środowiskowy sukces. Stali się Autorami, których się czyta, cytuje. Stali się poetami, cenionymi za dorobek a nie za nagrody, dziwne stroje, meloniki, wywiady itp. Innymi słowy – przepustki do Świata Najnowszej Poezji poeci ci napisali sobie własnymi długopisami.
Sukces jest sukcesem wówczas, kiedy można go powtórzyć. Znaleźli się naśladowcy Świetlickiego i Pasewicza. Zresztą naśladownictwo w świecie polskiej poezji nie jest czymś złym. Nie jest traktowane – zresztą nie bez racji – jak plagiat. Naśladowanie Poetyki Sukcesu w poetyckim światku jest objawem dobrego wychowania, odpowiednikiem znajomości zasad obsługi różnej wielkości i kształtu widelczyków rozłożonych na stoliku w ekskluzywnej restauracji. Naśladowanie Poetyki Sukcesu jest dowodem indywidualnego oczytania kandydata, który pretenduje do roli pełnoprawnego uczestnika Oficjalnego Obiegu Literackiego.
O tym jak bardzo skuteczne jest naśladowanie przekonują dwa ostatnia sukcesy:
– Przemysława Witkowskiego „Preparaty”
– Jakobe Mansztajna „Wiedeński high life”
Na początek ten pierwszy:
W jednym z wierszy z Preparatów Witkowski pisze:
ten takt jest statyczny, przyciąga. ona tam jest,
widziałem. rusza się pod nim, te same odgłosy,
które dobrze pamiętam.
tak niewiele przeciekło przez palce, a chłód
zaczyna znów gościć. były odcienie piołunu,
a jest merkurochrom, sen o lepie na muchy,
że duszno, że ci ludzie, którzy tu przychodzili
po prostu chodzą gdzie indziej,
że zamiast otworzyć usta, tyle przydawek,
przecinków. gdzie wyznaczyć linię podziału,
jak ważne jest, żeby w odpowiednim miejscu
się przejęzyczyć, zapomnieć?
[POWIERZCHNIOWE NAPIĘCIE]
Trudno oprzeć się wrażeniu literackiego dejavu porównując trzy pierwsze wersy Witkowskiego z trzema wersetami Jak przegrać doskonale – Pasewicza. Porównajmy:
Pasewicz:
Przestrzeń ma kształt tarki do buraków.
Białko pisze. To nie jest list miłosny, to
deklaracja. Białko pisze i nie obchodzi go
autor, spin, myszko, i śmierć z zazdrości.
Witkowski:
ten takt jest statyczny, przyciąga. ona tam jest,
widziałem. rusza się pod nim, te same odgłosy,
które dobrze pamiętam.
Zamieńmy „białko” na „oną (kobietę)” i odwrotnie:
Witkowski-Pasewicz:
Przestrzeń ma kształt tarki do buraków.
Kobieta pisze. To nie jest list miłosny, to
Deklaracja. Ona pisze nie obchodzi ją
autor, spin, myszko, i śmierć z zazdrości.
Pasewicz-Witkowski
ten takt jest statyczny, przyciąga, białko tam jest,
widziałem. rusza się pod nim, te same odgłosy,
które dobrze pamiętam.
Jest jedna odpowiedź na pytanie: „Czy to Pasewicz jest podobny do Witkowskiego czy na odwrót?” – ale mimo wszystko, eksperymenty z treścią pozwalają czytelnikowi zdobyć inną perspektywę. Możliwość jednoczesnego widzenia na odległość i w mikroskali.
Witkowski kończy z Bierezinem w garści. Dostaje laurkę itp., itd. Ale co z Mansztajnem? Wróćmy do tekstu Próba sił z nagrodzonego Silesiusem debiutu. Jakobe Mansztajn pisze:
pada komenda: ruszyć w głąb wątłych rusztowań gałęzi.
mamy trzy carmeny, trzy pomarańczowe oranżady w proszku,
nie lada kosmos nad i pod koszulkami
ciała cienkie jak zapałki, jeśli wymienić wszystko.
na czubek wciągnąć kolorową szmatę! – to teraz nasze
drzewo; niebo odmyka się i kurzy jak rozcięta stopą woda.
dalej już tylko trzask rąk, stłuczone czoło
i plamki krwi na koszulce, jeśli wymienić wszystko
[próba sił]
Analizując ten tekst wydaje się, że autor próbuje nadać zdarzeniom jedermannowskim status wydarzeń niezwykłych. Mamy w wierszu:
„pada komenda”
„mamy trzy carmeny, trzy pomarańczowe oranżady w proszku”
„ciała cienkie jak zapałki, jeśli wymienić wszystko”
„na czubek wciągnąć kolorową szmatę”
Itp., itd.
W każdym razie w realizmie Mansztajna widoczny jest odwrót od stylu Pasewicza i próba reanimacji czegoś, co nigdy nie istniało. Otóż Jakobe Mansztajn jako poeta-realista sięga po banał w przekonaniu, że jest rzeczywistym spadkobiercą talentu Świetlickiego. Teksty Mansztajna pozbawione metafizycznych implikacji ale jednocześnie zhumanizowane do granic uczłowieczenia tekstu literackiego w ogóle, stają się manifestem groteski. Na przykład:
niebawem runą osiedlowe kioski i po dropsy
będzie trzeba gnać do tesco. siwy czuje
niewidzialną rękę rynku i stopniowy upadek
mniejszych form. takim jak my pluje się na głowy,
albowiem należymy do mniejszych form.
wiedeński high life: siedzimy przed kioskiem
i wsuwamy dropsy. wiatr owiewa nasze twarze,
jakby całował na do widzenia. do widzenia
i dobranoc. niebawem runą osiedlowe kioski,
przeminie era dropsów, wiedeński high life
szlag trafi. podział na kwestie stanie się
nieostry, siwy twierdzi, że to nawet dobrze –
najwyższy czas zacząć działać jako bohater
zbiorowy, bo liczba mnoga jest bezpieczna.
bezpieczeństwo w tej sytuacji będzie kluczowe
[NARRACJA III]
Nie wymyślono lepszego sposobu na skolonizowanie świadomości rocznika 70 i parę jak wspomnienie o dropsach, pastylkach konferencyjnych, lodach casatte i bananach z PEWEX-u. Autor wiersz korzysta z tych archetypów ale nie oferuje nic w zamian. Żeruje na reminiscencjach – jest klasycznym drapieżnikiem, zainteresowanym łupem. Do dyspozycji ma wypróbowane narzędzie: Poetykę Sukcesu, niebezpiecznej redukcji dystansu dzielącego tekst i jego odbiorcę. Jakobe Mansztajn w tym sensie jest wzorowym naśladowcą Pasewicza, Świetlickiego i Witkowskiego. Gratulacje dla poety i przestroga dla innych:
Chcesz być poetą, który wygrywa konkursy? Pisz tak jak poeci, którzy wygrywają konkursy!