Łukasz Gryczewski, małe wielkie Anioły – nieśmiertelność po 9500 zł / sztuka

6 maja, 2010 by

.

Jak to się stało, że zapracowany i śmiertelnie zmęczony pod koniec swojego żywota Czesław Miłosz znalazł czas by przeczytać kilka wierszyków Jacka Dehnela i napisać o nich trzy zdania, które stały się przepustką do kariery autora Lali? Czy w promocji młodego talentu miał swój udział Jurek Illg – człowiek, który ma ten unikalny dar, że rozpoznaje bezbłędnie własny talent literacki dzięki czemu kultura polski doczekała się kolejnego filaru w postaci Wierszy z Marcówki. Czy to on podsunął dzieła młodego poety umierającemu Czesławowi? Czy może zadziałała tu jakaś inna – nie bójmy się tego słowa – pozaziemska siła?

Na temat tych i podobnych mechanizmów rządzących karierami poetyckimi młodych chłopców i dziewczynek można snuć najróżniejsze i najbardziej egzotyczne przypuszczenia. Istnieje jednak inna droga prowadząca do literackiej sławy. Przejrzysta, rządząca się klarownymi zasadami. Napisałem „zasadami”? – Błąd, chodziło oczywiście o jedną zasadę, którą można sformułować następująco:

ilość dostępnych środków na koncie 9500 PLN

Tyle kosztuje przepustka do oficjalnego obiegu literackiego.

Zbędne są namaszczenia starszych, sapiących panów. Nie trzeba się latami podlizywać administracjom portali poetyckich i zarządom fundacji literackich w nadziei, że się zostanie nie tyle zauważonym co wynagrodzonym za zasługi. Zbędne są wydatki na podróże do Wrocławia „na Port”. Nie musisz też znać kogoś, kto zna pewną panią, która koleguje się z kolegą, który regularnie penetruje doodbytniczo pewnego znajomego a ten z kolei jest kochankiem żony redaktora serii wydawniczej.

Dziewięć tysięcy pięćset złotych polskich – tyle trzeba zapłacić za bilet do oficjalnej rzeczywistości literackiej z zachowaniem godności i honoru. Tylko tyle.

Zbędne są wydawnicze recenzje i przyjacielskie laudacje na okładkę. Nie potrzebne są nie tylko ciekawe wiersze ale nawet te nieciekawe – w skrajnym przypadku wszelka treść jest zbędna.

Za 9500 PLN :

Twoja książka będzie przez co najmniej 50 lat przechowywana w Bibliotece Uniwersytetu im. M. Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Bibliotece Uniwersytetu Łódzkiego, Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu, Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu, Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, Bibliotece Uniwersytetu Wrocławskiego, Bibliotece Śląskiej w Katowicach, Bibliotece Publicznej m.st. Warszawy, Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, Bibliotece Uniwersytetu Gdańskiego, Bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Bibliotece Uniwersytetu Opolskiego i Książnicy Podlaskiej w Białymstoku.

Czy to nie wspaniałe? Jeżeli uświadomisz sobie, że w Książnicy Podlaskiej w Białymstoku nie ma dzieł takich tuz literatury polskiej jak Monika Mosiewicz czy Justyna Radczyńska-Misiurewicz, że w jej katalogu nie znajdziesz Lali Jacka Dehnela – to kwota 9500 PLN przestaje odstraszać (o ile w ogóle odstraszała).

Czy uświadamiasz sobie jak długo Prezes Radczyńska musiała studiować syntaksę i semantykę by stworzyć dzieło:

płot drzwi na zasuwkę
koński dotyk tułowia
woda przyciskająca mnie
do piersi jak obły żarłacz

na ciętej grani mętna
fioletowa przepaść
mogę na zawsze myśli

wyślizgną się
a
jak mydło z bezładnej ręki
w najczulszych momentach
światło w skrętnych korzeniach

tli się ledwo
tnie strach

[łatwa wierność]

Źródło: nieszuflada.pl

Zdajesz sobie sprawy jaką drogę intelektualną musiała kobiecina przebyć, by światło dzienne ujrzała metafora: „koński dotyk tułowia”?

Czy zdajesz sobie sprawę jak długo trzeba nosić aparat ortodontyczny by nie tylko seplenić ale i zacząć pisać:

z jękyzem clizą na ssen
bochćy w mesnyn sensiae
senryjych onsensnów
gdy w sęsimitych mulinsencecjah
sunje ięs ofsensywne gesensis
klonjeego szrewia weszensebongo
a żoem clyzi się co oprafitzs
w min otzcadyć dla biesie

[ssen]

Autor: Monika Mosiewicz, źródło: nieszuflada.pl

Albo czy wiesz jak bardzo żywotną trzeba mieć babcię lub też jak bardzo kosztowną farmakologię stosować by dostatecznie długo utrzymać starowinkę nie tylko przy życiu ale w miarę dobrej kondycji intelektualnej, byś ty jako przyszły autor-literat mógł zadać jej wszystkie pytania, zebrać odpowiedni materiał literacki, zanotować jej odpowiedzi a później napisać:

Już teraz dom w Oliwie wygląda inaczej. A kiedy babcia umrze, a umrze niebawem, i mogę to napisać zupełnie spokojnie, bo po pierwsze, dawno wszyscy pogodziliśmy się z tą myślą, a po drugie, ona i tak tego nigdy nie przeczyta, bo w ogóle już nie czyta, wszystko się zmieni nie do poznania

(Jacek Dehnel, Lala, s. 5)

Już nie musisz cierpieć! Nie musisz przeżywać! Nie musisz torturować najbliższych swoim talentem – Torturuj cały świat! – tak powinien wyglądać slogan reklamowy Systemu Wydawniczego Fortunet, bo to właśnie ten system za jedyne 9500 złotych polskich oferuje przepustkę do świata, w którym podstawową menu jest sałatka warzywna z majonezem.

Czym się różni Fortunet od tradycyjnego wydawnictwa literackiego? O różnicach oraz innych niezwykle istotnych z perspektywy literackiego padawana kwestiach przeczytać można na stronie fortunet.eu:

„Typowe” wydawnictwo niechętnie wydaje książki debiutantów. Wydaje najchętniej pisarzy znanych, żeby zysk był pewny, a jeśli już zdecyduje się na współpracę, to najczęściej „wiąże” Autora ze sobą na stałe, bo jeśli go promuje w jakikolwiek sposób (choćby wydając jego książkę), to chciałoby mieć pewność, ze drugą i trzecią książkę Autor też wyda w tym samym wydawnictwie. Fortunet jest dla tych, którzy chcieliby korzystać z pełnej swobody i – w przypadku, gdy książka będzie się sprzedawała – zarabiać poważne pieniądze

Dla tych, którzy nie ogarnęli istoty różnicy: „Fortunet vs. Reszta świata” rewolucyjny wydawca przygotował metaforę z franchisingiem i McDonaldem:

To trochę tak jak w przypadku franchisingu. Franczyzobiorca ma dużo większe szanse na zarobienie pieniędzy działając w sieci (np. McDonald) niż otwierając własny bar pod własną nazwą (zwłaszcza, jeśli nie potrafi smażyć hamburgerów :-)

Można by pomyśleć, że Fortunet to psikus spłatany przez anonimowego internautę lub hochsztaplerski projekt naciągaczy z Rosji, którzy żerując na rozdętym ego niedocenionych artystów chcą zbić majątek (dla niektórych bywalców Internetu uśmieszek „:-)” na stronie profesjonalnego wydawcy może wydać się przynajmniej podejrzliwy). Otóż nic z tych rzeczy. Fortunet to najuczciwszy system wydawniczy jaki został stworzony przez białego człowieka. Mało tego – to system cieszący się rosnącą popularnością. W ciągu swego istnienia (na stronie fortunet.eu można przeczytać: „działamy od 1992 roku”. Jednak pierwsza z pozycji – książka Zofii Zelman pt. Ślady na ścieżce wędrowca – umieszczona w spisie wydanych książek pochodzi z 2005. roku) dorobiło się 56. szlagierów wydawniczych. M.in. Morderstwo w piekle, Tadeusza Matraszka; Sukces zaczyna się teraz. Poradnik dla kobiet, Elżbiety Burdach; Ja i mój głos. Jak odnaleźć wibracje swojego głosu i nawiązać głębszy kontakt z samym sobą i innymi ludźmi? Jolanty Sipowicz; Umrzeć w deszczu, Aleksandra Sowy czy Inwestuję w Elektrownię Wiatrową, Elżbieta i Ryszarda Kowalczyków.

Wśród Autorów systemu Fortunet znajdują się klasycy literatury.

Z tych bardziej znanych należałoby wymienić:

Maria Malina Lampone
Jan Kintzi
Krzysztof Cezary Buszman
Grzegorz Art’Mann
Park Jae Woo

System wydawniczy Fortunet – co nie jest bez znaczenia – gwarantuje Autorom doskonałą dystrybucję ich dzieł. Upowszechnienie myśli to podstawa:

Nasze wydawnictwo – Wydawnictwo Poligraf – używa swoich licznych kontaktów i know-how, by książkę nie tylko wydać, ale również umieścić ją w systemie dystrybucji (m.in. w sieci Empik!)

Wyobraź sobie: wchodzisz do EMPIK-u, podchodzisz do regału i widzisz na nim swoją książkę. Trochę nieśmiało, jakbyś bał się skalać ową relikwię, wyciągasz po nią rękę. Następnie delikatnie dotykasz kredowaną, połyskującą i jakby ciepłą dokładkę. Myślisz sobie: „Tak! To dzieło żyje swoim życiem!”. Zaciskając na niej palce obu rąk przytulasz książkę do piersi, całujesz i podnosisz do góry tak, by wszyscy widzieli. Wykrzykujesz:
– Oto ciało i krew moja!
Po czym szybko odkładasz na miejsce i uciekasz przed ochroną i panami w białych fartuchach, którzy nie wykazują krzty zrozumienia dla twojego geniuszu.

Oprócz dystrybucji, nakładu w wysokości 1000 egzemplarzy (dla książki w formacie A5 o objętości 200 stron) w cenę wliczona jest nieśmiertelność. Tak, tak. Żadna „niespieszność”, „nieśpieszność” ani każda inna literówka. Za 9500 zł, po odliczeniu kosztów wydawniczych, można kupić sobie życie wieczne. Żarty? Nie.

Otóż kiedy Twoje – Szanowny Autorze – nazwisko zostanie wymazane z księgi żywota, kiedy zniknie nagrobek a epitafium zatrze czas – twoja książka z imieniem i nazwiskiem na okładce trwać będzie. I to wszystko dzięki Fortunetowi!

zapewniamy obecność Twojej książki m.in. w Bibliotece Narodowej w Warszawie i Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie.
Biblioteki te będą przechowywać Twoją książkę wieczyście! W ten sposób zapewnisz sobie nieśmiertelność
.” (podkreślenie – M.T.)

Jednym z Autorów, który za życia zagwarantował sobie nieśmiertelność jest Łukasz Gryczewski. W 2010 r., wydając 9500 zł, wydał swoje dzieło pt. małe wielkie Anioły. Kilka egzemplarzy jego książki o numerze ISBN 978-83-88330-55-1, jako egzemplarze obowiązkowe, na wieki trafiło do zbioru Biblioteki Narodowej. Reszta trafiła do wolnej sprzedaży, na półki księgarń.

Od tej pory Łukasz Gryczewski – podobnie jak Jacek Dehnel, Piotr Czerniawski, Radosław Wiśniewski, Roman Kaźmierski, Szczepan Kopyt, Edward Pasewicz, Jarek Łukaszewicz itp. – może sobie w biogramie, tuż po nazwisku dopisać: „poeta”.

Poeta Łukasz Gryczewski napisał tak o swoim dziele:

Zbiór wierszy, spisanych pod wpływem własnych wewnętrznych przeżyć, opisujących najskrytsze tajemnice przyjaźni, miłości i tego wszystkiego, co jest najcenniejsze dla człowieka

Nie wnikając w to, czy można pisać wiersze pod wpływem cudzych przeżyć wewnętrznych przejdźmy do zawartości tomiku małe wielkie Anioły.

Już po lekturze pierwszego tekstu można nabrać wyobrażenia na temat talentu i kunsztu poety Łukasza Gryczewskiego:

Jak niewiele trzeba, by cudem się stało,
To co nigdy nie mogło, nie wydawało,
Czasem drobina, chęć, chwila wystarcza,
By stać się młodzieńcem ze starca,
By to, co marzeniem, ułudą było,
W jednej sekundzie, błysku się sprawiło,
By przygnębienie, szczęściem się stało,
I wieczność w tym wszystkim trwało.

[Drobina]

Jako czytelnik skapitulowałem trudząc się nad znaczeniem „tego, co nigdy nie wydawało”. Poddałem się także w trakcie analizy zwrotu: „błyskiem się sprawić”. Moje rozterki interpretacyjne nie dotyczyły tego czy można „się sprawić” – bo tradycja „się sprawiania” znana jest w Kraju Kwitnącej Wiśni pod nazwą harakiri – ale kategorii „błysku”. Nie jestem pewien czy można „błyskiem się sprawić”.
Pewność oraz interpretacyjny grunt pod nogami tracę także analizując ostatni wers dzieła. Czy istnieje „wieczność” rodzaju męskiego?
Poeta, którego dzieło wywołuje tyle pytań musi zasłużyć na nagrodę. Kościelscy to minimum.

Z drugiej strony zdumiewa mnie to, jak dalece potrafi posunąć się poeta w odchodzeniu od sensu, na jakie pośmiewisko gotów jest się wystawić po to tylko, by zachować rym.

Ktoś mógłby powiedzieć: że tylko pierwszy wiersz jest taki udany. Że w tomikach tak to już bywa: najlepszy wiersz jest na pierwszy a później to już sieczka.

Być może tak jest. Być może inni poeci z premedytacją konstruują swoje tomiki tak, by skusić czytelnika pierwszym tekstem i zmusić go do wydania kilkunastu / kilkudziesięciu złotych polskich na literacki szajs.

Łukasz Gryczewski jest inny. Każdy z ponad setki tekstów upakowany w tomik jest jakościowo porównywalny z „Drobiną”. Zatem dwadzieścia cztery złote, które należy zapłacić przy kasie w EMPIKU-u za książkę wielkie małe Anioły jest inwestycją trafioną.

Oto wiersz drugi:

Pustka, ją w swym sercu czuję,
Czemu tak znienacka drażni, atakuje,
Czemu wierci, wrzyna, wzbudza pożądanie,
Czemu nie ucichnie, czemu nie przestanie.
Tęsknota, ją wraz z pustką czuję,
Wiem już dokładnie, jak słodko smakuje,
Wiem, że nie przestanie łechtać duszy mojej,
Wiem, że jest też częścią tęsknoty i twojej.
Tak chciałbym by czas, pory, szybko przemijały,
By dwa serca w jedno serce się zlały,
Zabiły razem, i w pustce już nigdy nie trwały.

[pustka]

Tu zwraca uwagę przede wszystkim uniwersalność przekazu. Zmieniając w pierwszym wersie:

„pustka” na „sraczka”
„serce” na „brzuch”

otrzymujemy wiersz o podobnej dramaturgii przekazu i zachowanej obrazowości cierpienia.

Trzeci, czwarty, pięty, pięćdziesiąty i pięćdziesiąty pierwszy wiersz są równie piękne. Ale wiersz pięćdziesiąty drugi to błyskotliwy popis autora – graficzne sprawozdanie z jego talentu i wszystkich uzdolnień literackich:

Gry, zabawa czy nauka,
Tego ciągle głowa szuka.
Myszą stronę klik, otwarta,
Z Internetem wiedza zwarta.
Sport, historia, geografia,
Polski, język, ortografia,
Śpiew, plastyka, matematyka,
Gdy na stronę myszka klika.

[Internet]

Wszechstronność poety Łukasza Gryczewskiego polega na tym, że z naturalnym wdziękiem, bez zadęcia potrafi pisać wiersze dla dorosłych oraz dla dzieci. Jestem pewien, że za sto lat, kiedy będzie układana antologia Poeci na Nowy Wiek II, Roman Honet – pod warunkiem, że dożyje – znajdzie w niej miejsce dla kliku tekstów z tomiku małe wielkie Anioły.

Kategoria: Bez kategorii | 40 komentarzy »

komentarzy 40

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku czy wydałeś kasę na tomik zakonserwowany za marne 9.500 zł na wieki?
    Powinieneś otrzymać medal: Czytelnik poezji za każdą cenę.

    Czy spółka Fortunet nie ma promocji dla artystów nad grobem, albo z uwiądem twórczym?
    Prawie 10 tysięcy to sporo kasy, gdy autor ma dylemat co jest dla niego lepsze: dobre miejsce na cmentarzu, czy życie wieczne na zakurzonej półce.

  2. marek trojanowski:

    ano zapłaciłem. wydałem 24 zł. a jezeli policzysz, że kupiłem to w warszawskim empiku – czyli doliczysz koszt dojazdu tam i z powrotem, to wyjdzie trochę więcej.

    wiesz, odbierałem swój ostatni zasiłek dla bezrobotnych więc pomyslałem sobie, że zaszaleję! a co mi tam! pojechałem na dziewczyny do stolicy. skonczyło sie tak, że nocowałem na centralnym przytulony do bezzębnej prostytutki, okryty jej śmierdzącą moczem kurtką z dekatyzowanego jeansu. na drugi dzień nie miałem kaca – oczywiście chodzi mi o kaca moralnego – bo kobiecina wyznała mi, że jestem pierwszym dżentelmenem w jej zyciu, któremu robiła laskę i komplementowała zalotnie się usmiechając, że mam pachnącego siusiaka. Fakt, myję go za każdym razem przed wyjściem z toalety. Traktuję genitalia bardzo intymnie i z pasją – niczym Japończyk swoje bosai. Ale do rzeczy:

    rekonstuując wypadki z dnia poprzedniego dodtarłem do wspomnienia o tym jak zapraszałem wszystkie najbrzydsze panie o szemranej reputacji (którą bezbłędnie rozpoznaję po ciuchach i makijażu) na drinka. Jednej dałem nawet w prezencie zegarek, po tym jak zapytała mnie: „która godzina?”. Żeby więcej nie musiała tułać się po świecie z tym pytaniem na ustach, postanowiłem dobrodusznie ułatwić jej życie. Tym sposobem rodowy Jaeger LaCoultre, w stalowej kopercie z mechanizmem automatycznym poszedł się walić. dosłownie i w przenośni.

    z całej podrózy ocalał tomik Gryczewskiego i jeszcze kilka innych książek. Portfel, dokumenty, telefon komórkowy oraz inne dobra, które można spieniężyć znalazły nowych właścicieli. Tomiki z poezją nie znalazły amatorów.

    Moja bezzębna towarzyszka nocy pożegnała mnie zoczystym i wilgotnym całusem, wciskając przy okazji mi język aż po migdałki. Mówiąc:
    – Bosko całujesz

    odprowadziła mnie nie tylko do wagonu ale do samego przedziału. byłem jej wdzięczny, gdyż dzięki niej nikt nie przysiadł się do mnie w warszawie i tak było aż do poznania. dopiero w okolicy Zbąszynka wywietrzał z przedziału odór moczu, który za sobą owa dama obficie ścieliła.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Bezzębna prostytutka obsłużyła ciebie bezkosztowo, z potrzeby serca? Mogłeś jej dać w prezencie książkę o aniołach. To byłaby ładna metafora wprost nawiązująca do troskliwego opiekuna stróża. Wszak zajęła się tobą, upilnowała twoje tomiki i teraz możesz o nich pisać.
    Nie zdziwię się jak Łukasz Gryczewski przez umyślnego prześle ci swoje inne rymowane dzieła. Czuję, że ten poeta nie liczy się z kosztami, ma je wpisane w ryzyko zdobycia sławy, a ty mu to umożliwiasz.
    Już mam szufladkę w głowie: Łukasz Gryczewski – poeta od tysiącletniego kurzu.

  4. marek trojanowski:

    ano, moja bezzębna opiekunka okazała się być moim aniołem stróżem. prawdopodobnie ocaliła mnie od całkowitego zatracenia. ale to ina sprawa.

    ja bym tam nie potępiał Gryczewskiego. Prawdopodobnie ciułał forsę przez dwa może trzy lata albo miał bogatych rodziców, którzy zapłacili za to, by mieć na półce tomik – dzieło literackie ich latorośli. Uważam, że ten sposób wydawania tomików poetyckich (książek w ogóle) jaki proponuje fortunet a z którego skorzystał autor, jest na wskroś przejrzysty i uczciwy. więcej – system fortunet opracował niesamowity system kolportażu. takiego czegoś nie wymyśliło nawet Biuro Literackie. Wpisz w google frazę: „Łukasz Gryczewski, małe wielkie anioły”- takich wyników może pozazdrościć niejeden autor, niejeden wydawca.

  5. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku nie potępiam Łukasza Gryczewskiego. Według mnie poeta zdecydował, że nie będzie oglądał się na grupy wsparcia, w myśl zasady: sam sobie sterem i żaglem. Fortunet mu to umożliwił. Na dodatek obiecał sławę i pieniądze, ale lojalnie uprzedził na swojej stronie, że powinny być spełnione trzy warunki: autor musi być wewnętrznie przekonany, że napisał bestseller, wierzy, w siłę oddziaływania swojego dzieła i po trzecie ma pieniądze na wydanie książki. Potem już może liczyć na sukcesy materialne i nie.
    Sprawdziłam: dwie strony linijka pod linijką nazwy wydawnictw, w których jest dostępna książka Łukasza Gryczewskiego.
    Fortunet dotrzymał umowy, bo umożliwia zakup w wielu miejscach, nawet w empiku w stolicy. Czy empik nobilituje dzieło?

  6. marek trojanowski:

    Hobbes naucza, że każdy człowiek najlepiej rozpoznaje tylko własny geniusz. Nie wątpię, że Łukasz Gryczewski widzi własną doskonałość każdego poranka i ma ochotę się tym podzielić z całym światem. Zapytaj któregoś ze współczesnych poetów, czy są utalentowani? czy piszą bestsellery? czy są wybitni? – każdy izo odpowie ci pozytywnie. a jeżeli wśród indagowanych znajdzie się ktoś, kto odpowie:
    „nie, inni są lepsi”

    to nie wierz w takie odpowiedzi. to produkt obłudy, fałszywej skromności. to produkt chrześcijańskiej mentalności, która przedkłada kajanie się nad samoświadomość.

  7. marek trojanowski:

    zupełnie z innej beczki:

    zauważyłaś izka, że Wawrzyńczyk zasilił szeregi odsuniętych od nieszufladowego cyca? już nie ma kolejnych madrygałów. zdaje się, że po cytowaniu trojanowskiego, po reklamie ośrodka poznańskiego cierpliwość pani prezes się wyczerpała.

    jutro jadę do warszawy. może znowu spotkam swoją opiekunkę. jak ją spotkam na pewno poznam ją po zapachu moczu.

  8. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Wawrzyńczyk pewnie sam się odsunął. Po co pisze się długie zdania w internecie? aby znaleźć rozmówcę, który zainteresuje. Pewnie poszukał sobie innego miejsca do dłuższych, polemicznych rozmów.
    Nieszufla to piarowskie miejsce Jacka Dehnela. Jego ostatni felieton w Polityce był według mnie bardzo kiepski i niestety nudny. A twórcy potrzebne jest miejsce adoracji, inaczej usycha. Dehnel ma nieszuflę.
    Wawrzyńczyk zbyt się panoszył i zbyt był chwalony. Wyobrażasz sobie: dostawał pierwsze miejsce na górze forum na portalu, a nie był nawet nominowany do Nagrody Kościelskich. Co to za porządki.

    Jak już wirtualnie plotkujemy czy nie sądzisz, że Niedoczytania powinny zmienić nazwę na Nie-do-do-czy-tania. Dla mnie portal ten promuje teraz uwiąd intelektualny. Czy dlatego, że młodnieje autorsko od gór do morza?

  9. marek trojanowski:

    niedoczytania w chwili obecnej postawiło na statystyki. to jest jakaś metoda upowszechnienia idei, treści itp. zresztą Leszek Onak jest człowiekiem, który na pewno ma pomysł na rozwój portalu i stara się go realizować. teraz na niedoczytania.pl jest bigos. dużo wszystkiego, dużo o wszystkim. ale wszystko się zmienia, zobaczymy jak się niedoczytania.pl zmienią.

    Sprawa z Wawrzyńczykiem jest bardzo ciekawa pod względem poznawczym. Przypomnę ci Winiarskiego, który pisał na nieszuflada.pl nudne ale jednak jakieś relacje ze świata literackiego. Wawrzyńczyk jest o dziesięć razy lepszy niż Winiarski a jednak utrzymał się krócej. Były podajże tylko trzy madrygały. Tylko tyle. A Winiarski klepał swoje poprawne laurki (kogo trzeba było pochwalić – tego chwalił; kogo trzeba było zjebać – tego zjebał) przez lata.

    ja sądzę, że Wawrzyńczyk wyczerpał limit cierpliwości administracji nieszuflada.pl w recenzji Dwóch fiatów Bargielskiej. Wówczas zapadła ostateczna decyzja o anihilacji Wawrzyńczyka. Ale pewnie o tym nie dowiemy się nawet od samego zainteresowanego, który pewnie wiąze swoje życie i karierę z Oficjalnym Obiegiem Literackim. A tu jak wiesz żartów nie ma, nie ma także miejsca na szczerość. Trzeba zawsze iść z nurtem, z prądem. Bo jak się robi coś pod prąd, to można doświadczyć przykrego uczucia jak prąd kopie.

  10. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, nie sądzę, aby Rafał Wawrzyńczyk został z nieszufli wykopany i otrzymał na niej wilczy bilet.
    Portal, któremu zależy na czytelnikach musi mieć ciekawych komentatorów -recenzentów, inaczej zwija się. Właściciele nieszufli o tym wiedzą, dlatego twierdzę, że czekają na teksty Wawrzyńczyka z utęsknieniem.
    Jakub Winiarski według mnie usamodzielnił się. Ma swoje własne podwórko. Terminowanie na nieszufli skończyło się, zdobył czytelników i teraz może tak jak na przykład nie-do-do-czytania skupić się na statystykach. I teraz on u siebie rządzi.

  11. marek trojanowski:

    o wilku mowa! jest i Wawrzyńczyk, chociaż przerwa między tym a poprzednim madrygałem była jakby dłuższa.

    pełna zgoda jeżeli chodzi o związek miedzy ciekawymi komentarzami a żywotnością portalu. z drugiej strony ciekawe komentarze i ich autorzy są naturalną konkurencją dla zastanego stanu rzeczy.

    Nie wiem czy przypominasz sobie jeden z ostatnich wpisów Winiarskiego na nieszufladzie na temat Wawrzyńczyka i jego madrygałów. Winiarski napisał coś w tym stylu:

    – wszystko ok., ale niech Wawrzyńczyk spróbuje tak pisać przez 5 lat z regularnością jednego tekstu na tydzień. Wówczas pogadamy.

    Tylko Jakub Winiarski jest w stanie przez 10 lat pisać recenzje z regularnością 1 txt / tydzień. Jest o tym przekonany Jakub, jestem o tym przekonany i ja. Ale kiedy pojawił się Wawrzyńczyk, którego madrygały zastąpiły „recenzje i omówienia” Jakub wyraził uzasadnioną wątpliwość, która w tłumaczeniu na język zwykłych ludzi brzmi:

    „jestem nie do zastąpienia. wawrzyńczykowi udał się jeden tekst, drugi też. Ale założe się, że nie będzie mu się chciało tak długo pisać. zobaczycie, jeszcze mnie będziecie prosić, bym wrócił.”

  12. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    No proszę, masz moc wywabiania z czwartego wymiaru Rafała Wawrzyńczyka.

    Akurat w tej kwestii zgadzam się z Jakubem Winiarskim.
    Regularne, cotygodniowe pisanie przez dłuższy okres czasu na nieszufli w przypadku pana Rafała skazane jest na niepowodzenie.
    Czytałam o tym, jak czuł się niedoceniany Stefan Kisielewski i o tym jak narzekał, że jest pisarzem, a nie felietonistą, traktując co tygodniowe pisanie tekstu na zamówienie do Tygodnika Powszechnego jako obowiązek a nie przyjemność. Po cenzurowaniu jego tekstów przeszedł do Wprost.
    Podaj mi chociaż jedno inne nazwisko niż Jakub Winiarski które zdzierżyło tyle czasu na nieszufli pisząc regularnie teksty na forum dłuższe niż kilka linijek.
    Wieczorem przeczytam teksty Wawrzyńczyka i wtedy możemy o nich podyskutować. Ciekawa jestem czy autor kroczy drogą Jakuba Winiarskiego i omija tekstowo naczalstwo nieszufli lub wyłącznie je chwali.

  13. marek trojanowski:

    i jak izka, przestudiowałaś już madrygały Rafała Wawrzyńczyka? czy nie rzuciło ci się w oczy pewne podobieństwo i w sposobie narracji i w sposobie analizy między ostatnim tekstem na temat dzieła Joanny Lech (generalnie na temat „poezji somatycznej”) a tekstami z cyklu „z kopa w jaja”?

  14. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Joanna Lech jest finalnym produktem warsztatów literackich.
    Tak jak dziwny język głaskaczy z ostatniej strony to typowy pochlebny wpis od lat. Skąd nagle teraz to oburzenie?
    Sądzę, że akurat ten madrygał miał być głosem sprzeciwu przed dzisiejszym wyborem jury Silesiusa i ochoczo został dopełniony także wpisami pod tekstem Wawrzyńczyka.
    Marku zwróć uwagę, że ani jedna poetka nie przybiegła na odsiecz, nie napisała, że poezja Joanny Lech ma poukrywane zalety, tajemnice, które mogą być odkryte wyłącznie przez inną kobietę i dlatego nagroda jej się należy( improwizuję).
    A dlaczego?
    Ponieważ wiersze Joanny Lech nie zostały umieszczone w antologii kobiecej pani prezes, czyli już wtedy twórczość młodej poetki została zadekretowana jako chłam. Podejrzewam, że Joanna Lech nie publikuje na nieszufli, nie zakolegowała się z władzami tego portalu. Obcych łatwiej krytykować.
    Dlatego bezpiecznie można po niej hasać w myśl zasady: „nie jest z naszego fyrtla, sama sobie jest winna”

    O każdym nominowanym dziele można napisać podobnie, akurat padło na Zapaść Joanny Lech.

    A teraz moja opinia: Joanna Lech to młoda, ładna kobieta i już za samą urodę powinna otrzymać nagrodę, bo poezja musi zacząć się wreszcie kojarzyć z pięknem.

  15. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Tak, Marku historiamoichniedoli.pl powoli, bo powoli, ale jednak zaczyna wyznaczać trendy w opisie zjawisk literackich.
    Zobaczysz, zmienią się także niedługo zachęcające wpisy na ostatniej stronie tomików. Fotki już się zmieniły.
    Tylko czy starczy odwagi, aby napisać tak o kumpla dziele?

  16. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, Rafał Wawrzyńczyk napisał wczoraj o poezji Joanny Lech, a ty jakiś czas temu o innym nominowanym do nagrody Silesiusa mistycznym tomiku „Niepiosenki”Mariusza Grzebalskiego.
    Czy szósty madrygał będzie o tym tomiku?hm?

  17. marek trojanowski:

    nie sądzę. Uważam, że „Niepiosenki” Grzebalskiego pozostaną bez szerszej recepcji w świecie literackim. Dzieło to, jakościowo porównywalne z Wierszami z Marcówki, Illga, jest tak bardzo mizerne pod względem literackim, że kazda pozytywna recenzja skazywałaby jej autora na ciche pośmiewisko. Żaden polski poeta nie narazi się Grzebalskiemu głośno wysmiewajac jego „Niepiosenki”. Tylko samobójca odciąłby sobie możliwość publikacji w WBPCKIK (czy jakoś tam), gdzie redaktoruje niestrudzenie Grzebalski.

    ale masz rację – uważam, że teraz ropoczeła się epoka odważnego i bezkompromisowego pisania o literaturze. Destrukcja zastanej rzeczywistości literackiej się rozpoczeła i nic juz tego nie powstrzyma. Żadne banowanie, żadne cenzurowanie, żadna moderacja. To, co kiedys określano „trollowaniem” stało się uprawnionym,. równoważnym punktem widzenia.
    Kiedy rzeczywistość sałatek majonezowych, przyjacielskich blurbów, przysług osobistych zostanie oficjalnie skompromitowana (nieoficjalna kompromitacja miała miejsce dawno, jednak nikt nie miał odwagi powiedzieć tego głośno – któż by chciał wypaść z tzw. oficjalnego obiegu?) pojawi się pytanie:
    – ale co dalej?
    i będzie musiało powstać nowe. i na to nowe ja czekam z niecierpliwością.

  18. marek trojanowski:

    pamiętam, jak kupiłem tomik Grzebalskiego w Warszawie i jak spotkawszy justyne powiedziałem jej, że mam Niepiosenki Grzebalskiego. Ona zapytała:
    – O Grzebalskim będziesz pisał?

    było w tym pytaniu trochę niepokoju, trochę zdziwienia i trochę zaskoczenia. fakt, Niepiosenki w treści są zaskakujące – zaskakująco fatalne.

  19. po morzu burza hula:

    Marek, jaki zajebisty poeta zachwalał Niepiosenki Grzebalskiego na stronie z ceną?

  20. marek trojanowski:

    ktoś pisał o „nicości” czy coś w tym stylu, ale nie pamietam. w kazdym razie na pewno ktoś napisał fajnego blurba

  21. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    a ja sądziłam, że Mariusz Grzebalski i Joanna Lech dzisiaj zostaną nagrodzeni. poczekam na wyniki i sprawdzę.

  22. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    „Nowe”?
    na razie jest przypudrowane stare.
    Marku gdzie zauważysz pierwsze oznaki nowego?
    W internecie? nie sądzę.

  23. marek trojanowski:

    oznaki nowego masz chociażby na hmn. Wawrzyńczyk pisze kolejne madrygały odważniej – to także nowa jakość.
    izka, ale w tej chwili nie chodzi o hmn, o madrygały ale o to, że ludzie zobaczyli, że można pisać inaczej. że można i że warto, gdyż koleżeńskie poklepywanie się po plecach nigdzie nie prowadzi. to jest najważniejsze. hmn może przestac istnieć – z dnia na dzień – ale nic nie zatrzyma zmiany w świadomości. to jest najważniejsze.

  24. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, oddzielam hmn od tzw. oficjalnego życia literackiego. Czy hmn przechodziło ewolucję? Od pisania tekstów koleżeńskich, poklepującycych do smagania krytycznego? Nie. Jest takie samo.
    Pisząc zdania powyżej miałam na myśli wpisy pod tekstem Rafała Wawrzyńczyka.
    Czy coś się zmieniło w schemacie struktury i procesu krytycznego wpisów? głos władzy, forysiów, czyli zgodny chór brzmiał jak zawsze tak samo.
    Czuję, że pierwsze oznaki nowego pojawią się przy okazji konkursów. Część zostanie pozbawiona znaczenia, będzie kojarzyła się wyłącznie z poprawnością i oficjałkami. I to będzie według mnie przełom. Teraz artyści zbyt ochoczo biorą w nich udział, zapominając, że są marionetkami wydawnictw i chwilowych gustów jury.
    Dlatego nagrodę zdobyć może Joanna Lech wyłącznie z powodu urody, bo dla mnie od dawna nagrody w konkursach są bez znaczenia. Wielokrotnie pisałam o losowaniu nagród bez trudzenia się czytaniem konkursowych dzieł. Może tak się kiedyś stanie i to będzie ten nowy trend hm.

    ps
    o urodzie Joanny Lech usłyszałam od statecznego krytyka w Sopocie i wcale się nie dziwię, że można promować urodę nawet w poezji.

  25. marek trojanowski:

    o urodzie to ja czytałem w anonsie o spotkaniu bargielska&tomaszewska und kamoń. kamoń ma być zjawiskowo ładna. na stronie justyny bedą zdjęcia to sobie poogladam ładne poetki. bo jak widzę Mosiewicz, podkrążone oczęta, spuchnięte poliki i 300 kg celulitu, jak widzę zasuszoną panią prezes to tracę wiarę w piękno tego kwiatu polskiej poezji współczesnej.
    póki co Zbierska Aleksandra, ta z fotki z ostatniej strony okładki „Wibrującego ucha” zajmuje miejsce pierwsze. Jest taką miss universum poezji polskiej

  26. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    tm razem wygrał sopocian i starszy pan, uroda przegrała.
    Teraz czekam na lamenty, że kobiety autorki są niedoceniane.

  27. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    heh napisałeś o zwycięskim tomiku juz w marcu, masz wyczucie.

  28. marek trojanowski:

    a kto wygrał?

  29. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jakobe Mansztajn i Piotr Matywiecki

  30. marek trojanowski:

    o ja pierdole. to znaczy: dno osiągnięte, jest się od czego odbić

  31. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    to może faktycznie szybciej przyjdzie to nowe. Jakobe Mansztajn to dla mnie internetowy poeta, rzecz jasna pisze o śmierci, bo o czym ma pisać 27-latek.

  32. marek trojanowski:

    czy to tego rodzaju wiersze o śmierci:

    umieram, umieram, umieram
    dziewczynę ze sobą zabieram

    czy może takie:

    cierpię a śmierć przodem kroczy
    prośba ma ostatnia, zamknijcie mi oczy

    a może takie rymowanki o śmierci tworzy poeta:

    czarno dookoła, jest zimno
    ciemno i pustka mnie woła

    a może coś z neolingwizmu, żeby było modnie:

    ssyk, zsyp, dno i blok
    Ada, mnie nie ma nikt
    ciiiii

    izka, musisz koniecznie wkleić tu próbkę wierszy Jakobe, reprezentatywną dla jego twórczości

  33. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Proszę bardzo wklejam z internetu, przynajmniej nie zrobię literówek

    Ziemia Marcina

    „przyszliśmy tutaj, aby zapłakać, obejrzeć jak ziemia

    pożera marcina: oczom się nie śni, ten grób jest głęboki

    na dwa i pół metra (prawdziwy kolos wśród dziur)

    i trumna, co błyska, jeszcze się błyska w czerwono-

    czarnym słońcu, nad trumną dym, który ocala, i ksiądz,

    któremu się śni; pod trumną wielki, pusty brzuch

    chrząka niecierpliwie. wołamy: liryczne jest to jabłko,

    co wypluwa pestki szczodrze, liryczna jest ta ziemia”

    I na koniec drobiazg z notatki o poecie na trójmiejskim portalu w dodatku kultura :”Manifestacyjnie nie uczestniczy w konkursach literackich”
    To Silesius jest konkursem czy nie?

  34. marek trojanowski:

    no tak, klasyka polskiej poezji współczesnej:
    „ziemia pożera marcina”
    „oczom się nie śni”
    „trumna, co błyska”

    słowem jednym: wybitne

    i nie waż się, nie waż zadawać pytania o sens, o przekaz. poeta Jakobe pisze o śmierci i o umieraniu, a w zakładzie pogrzebowym nikt nie ma odwagi zapytać o to ile waży nieboszczyk

  35. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jakobe Mansztajn jest przystojny, czyli uroda jednak ważna, odetchnęłam z ulgą.

  36. marek trojanowski:

    jeden z moich kolegów miał osobliwy sposób egzaminowania. Delikwenci przychodzili na egzamin i opowiadali z reguły różne rzeczy, mówili dużo i szybko, ale z reguły nie na temat. On nie chciał sobie robic problemu z egzaminami poprawkowymi; nie chciał także robic sobie problemów w relacjach z kierownictwem, które niechętnie patrzyło na tych wszystkich, którzy robili „problemy z zaliczeniem” studentom. tacy pracownicy zdaniem kierownictwa są źródłem tzw. złych opinii o instytucie.

    w związku z tym mój kolega egzaminował w sposób następujący:

    rozdawał pytania na karteczkach zaproszonym do gabinetu studentom.

    w czasie kiedy delikwenci przygotowywali się do odpowiedzi kolega już miał przygotowane wszystkie oceny. oczywiście stopnie były zróżnicowane i wyobraź sobie, że nikt nigdy nie narzekał. kolega uchodził za najbardziej sprawiedliwego egzaminatora w instytucie. jednak mało kto wiedział, że nie oceniał on odpowiedzi gdyz uważał, że człowiek jest głupi na studiach, dopiero po ukończeniu edukacji człowiek się uczy, pobiera lekcje na własnej skórze. mój kolega oceniał stan wiedzy studentów po wyglądzie. przyglądał się wszystkiemu: czy włosy tłuste czy umyte? czy paznokcie obcięte czy nie. buty wypastowane czy brudne?
    osobliwy ale bardzo sprawiedliwy sposób oceniania i jak się okazało – nikt nie narzekał.

    dlatego jeżeli jak piszesz: wygrywa przystojny poeta, to ja się cieszę. Bo cieszyć się należy kiedy piękno wygrywa w tym brzydkim, okrutnym i niesprawiedliwym świecie.

    przypomina mi to żartobliwy argument Edwarda Pasewicza, który na forum nieszuflada.pl pod watkiem dotyczącym Witkowskiego, napisał że Witkowski to bardzo przystojny poeta i nie jest wykluczone, że mógł się w nim zakochać.

    I mi się wydaje, że o to chodzi – chodzi o piękno i miłość. dobro w postaci potomków, spadkobierców intelektualnych to kolejny etap rozwoju miłości, na który należy jeszcze chwilę zaczekać.

  37. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    I teraz dobro i miłość walczą o pierwszeństwo pod tekstem Rafała Wawrzyńczyka, a o dwóch laureatach cicho sza, nie licząc grzecznościowych wpisów gratulacyjnych najwyżej na dwie linijki tekstu.
    Przez chwilę biłam się z myślami czy nie napisać o symbolice „Ziemi Marcina”, ale lenistwo zwyciężyło. Może kiedy indziej.

  38. marek trojanowski:

    tak, tak, prawdziwe pomiesznie jing i jang: z urzędu dobra Monika Mosiewicz i zła Honetowa. Za co Leoncjo dostaje łomot? za to, że Honet tak a nie inaczej ułożył Antologię Poetów na nowy wiek (zdaje się funkcjonariusz Czerniawski wyraził wątpliwość, że nie potrafi odnaleźć żadnej przewodniej myśli, którą kierował się Honet konstruując Antologię)? za to, że nie ma w niej Mosiewiczówny? A może dlatego, że to nie MOsiewiczówna zgarnęła Bierezina ale Lech? Ale to nie jest pierwszy Bierezin, którego nie zgarnęła owa przeokrutnie utalentowana kobiecina.
    A może Honetowa dostaje za to, że Leoncjo wpisuje sie na hmn. Ale przecież Monika MOsiewiewicz też się tu wpisuje.

    Pięknie wygląda taka jatka z odległości. Oglądać jak Babcia Lipińska pisze „A” by po chwili napisać, że A to taki żart, że ona nie miała niczego złego na mysli. Oglądać jak funkcyjni nieszuflady.pl błyskają odznakami, ogłaszając:

    „MY MAMY RACJĘ”
    „PRAWDA I SŁUSZNOŚĆ SĄ PO NASZEJ STRONIE”

    i przyglądać się bezsensownym, retorycznym dekapitacjom, które mają jeden tylko cel – za wszelką cenę pokazać wszystkim, że:

    JA, NIE KTO INNY ALE JA I TYLKO JA WIEM NAJLEPIEJ, W KTÓRYM MIEJSCU POSTAWIĆ PRZECINEK

    wspaniały widok. Przypomina to mrówczą kolonię między szklanymi szybkami.

  39. jakobe mansztajn IP: 89.79.110.88:

    niewiele mówię i głos także rzadko zabieram, więc proszę mi wybaczyć, że tak krótko: proszę o adres do wysyłki mojej nagrodzonej książki z prośbą o recenzję.

    odpowiedź na mansztajn @ gmail . com (bez spacji)

  40. marek trojanowski:

    z powodów techniczno-organizacyjnych czytam tylko wersje elektroniczne (stawiam sprawę jasno i uczciwie: jeden „egzemplarz” zawsze wysyłam do izy jeleńskiej).
    dlatego proszę o egzemplarz (pdf / doc, rtf) na adres: analizapoetycka@gmail.com (także bez spacji)

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?