Wojciech Giedrys Ścielenie i grzebanie. I lizanie po nieodciętej pępowinie. Pani Bieńczycka

15 lipca, 2009 by

Za pół roku minie dziesięć lat, od kiedy osiedlowa sieć, nazwana milenijnie sieciądwatysiące dostarczyła naszemu mieszkaniu stałe łącze i chyba wtedy, szukając po Sieci kogokolwiek, kto mógłby literacko ze mną nawiązać kontakt, napisałam do Wojciecha Giedrysa.
Napisałam po czytaniu jego wierszy na nieszufladzie i po jego intensywnej tam działalności, i gdy jego toruńskie znaczenie literackie dawało o sobie znać na portalu kumple. Napisałam, bo był redaktorem naczelnym literackiego pisma sieciowego. Napisałam po przeczytaniu jego utworów na osobistej stronie domowej i dowiedzeniu się tam, że urodził się, tak jak ja, pierwszego stycznia.

Wojciech Giedrys był moim pierwszym sieciowym odpalantowującym i odpalantowaniem i ta ciągłość, ten korowód odrzuceń jak odrzucający organizm obcą tkankę, towarzyszy mojemu sieciowemu istnieniu nieustanie po dziś dzień.
Konsekwentnie irytuję wszystkie pokolenia i konsekwentnie jestem przez roczniki moich dzieci nieakceptowana.
Na dodatek w międzyczasie w Sieci zdążyły już zaistnieć oprócz roczników siedemdziesiąt i osiemdziesiąt, pokolenia starsze, a moje pokolenie z powodzeniem opanowało już Internet. I nie znoszą mnie roczniki osiemdziesiąt, siedemdziesiąt i sześćdziesiąt, pięćdziesiąt i czterdzieści.
Dzięki Sieci mogłam się wreszcie zorientować, że nielubiana jestem totalnie, że nie jest to związane ani z wiekiem, ani z płcią, ani z internetową zewnętrznością zawężenia osobowego do wirtualnej przestrzeni.
Irytuję dokumentnie i całkowicie, jestem nieakceptowana i nieakceptowalna.

Dlatego z przyjemnością przeczytałam tomik Wojciecha Giedrysa, który wiersz za wierszem trumiennie chowa wszystkich krewnych do grobu, do ziemi, robi to, tak jak mnie traktuje Sieć: konsekwentnie, pedantycznie i bezwzględnie.

Jest w tym debiutanckim tomiku taki znamienny wierz modlitwa:

Pępowina

Odetnij mnie na wieki wieków, Ojcze,
Długim nożem z ostrym ostrzem, mój Boże,
Od oślinionej pępowiny, winy,
Winnych i drżących wiecznie na wietrze trzcin.

Nie wiem, czy modlitwę poety Bóg wysłuchał, ponieważ, jak czytam na Wikipedii Ścielenie i grzebanie jest do dzisiaj jedynym dostępnym publiczności tomikiem poety.

W każdym razie tym zbiorem poeta nie dokonuje odcięcia, nie przeprowadza żadnych radykalnych zmian przechodząc z dzieciństwa w dorosłość. Nostalgia tego tomiku polega na opisowości przeżyć, który wstępujący w życie ludzi byt, podmiot liryczny, stara się okiełznać i o nim powiedzieć.
Opowiada niemrawo, ponieważ i takie są przeżycia dziecięce: opatulone szczelnie rodziną, poduchowate i pełne rodowych zależności. Obiektywizm, o który woła narrator z powodu właśnie tego braku odcięcia, jest niemożliwy. Pozostaje jedynie artystyczna subiektywność, zbyt mała i zbyt krótka, by mogła rzecz właściwie i prawdziwie ogarnąć.
Toteż poeta miota się pomiędzy reporterką, a uczuciowością, wybierając w końcu bezpieczne trzymanie się biografii, co daje wprawdzie gwarancję porządku, ale nie daje możliwości zejścia do piekła.

Wiwisekcja dzieciństwa bowiem nie polega na opisie, ale na sekcji zwłok. Autor musi rozłożyć chłopca na stole operacyjnym i wydobyć z niego esencję, wampirycznie go pożreć i zabić. Giedrys tego nie czyni. Bezpiecznie zachowuje chłopca, nie dojrzewa i nie wie, o co mu chodzi.
Są w tych wierszach, oprócz chowanej na zawsze swojej babci – której oczywiście nie chowa się na amen, bo wiadomo, babcia dla tego pokolenia to podstawa egzystencji i zawsze się jeszcze literacko może przydać – stany opisów destrukcji wszystkiego, co wywołują raki, co powoduje odchodzenie bliskich, co wreszcie powoduje ten rzygawiczny, wymiotny odruch podmiotu lirycznego:

(…)W pokoju obok mój brat kocha się
Z narzeczoną. W pokoju na górze umiera
Moj ojciec.(…)

[Amerykański film]

Ale te rzygowiny poetyckie są bardzo poprawne i bardzo kulturowe.
Zestawienie, wybór obrazów poetyckich powoduje jedynie z pewnością rezonans u autora, który je, pesychoteraupeutycznie artykułuje. Lecz poezja nie jest terapią, ale sztuką. Dlatego Giedrys osiągnął tym tomikiem zaledwie muśniecie po wszystkim, o czym mógłby napisać, a czego nie napisał, bo bał się napisać.
A poezja nie jest dla tchórzy.

Kategoria: Bez kategorii | 19 komentarzy »

komentarzy 19

  1. Ewa Bieńczycka:

    Szkoda, że na Literackie pl. nie ma recenzji w całości z tego tomiku, Jest kilka zdań z Jakuba Winiarskiego i kilka z recenzji lokalnej GW, ale to ogólne, afirmujące zdania. Nie wiadomo, dlaczego recenzenci chórem ogłaszają Wojciecha Giedrysa bardzo dobrym poetą. Na dodatek Jakub Winiarski pisze, że poeta Giedrys w tym tomiku niebezpiecznie zbliża się do obrazów z pogranicza śmiałej erotyki.
    Jestem właśnie wakacyjną, słomianą wdową i chętnie bym coś z pogranicza przeczytała.
    Powtórnie więc sięgam po tomik i szukam. Wszystkie erotyki, jakie odnalazłam, poświęcone są babci autora. Ten o tytule Rozbierz się mówi o mającym nastąpić myciu zwłok zmarłej na raka kobiety, babci podmiotu lirycznego.

    Wojciech Giedrys ambitnie próbuje w tych wierszach być polskim T. S. Eliotem, są tutaj echa słynnego Grzebania umarłych z Ziemi jałowej. Ale elegijny ton ubiegłowiecznego modernisty już tutaj nie działa. Nie wiem, może Wojciech Giedrys będzie pisał dobrą prozę, ale dla mnie liryk z niego żaden, ponieważ nie zauważa rzeczy ważnych. By robić sztukę z pospolitości, jak Van Gogh ze zużytych proletariackich butów, trzeba być geniuszem. Wojciech Giedrys próbuje z sytuacji pospolitej, z lepkich szafek zafajdanych muchami sklecić cudzą egzystencję, by przemówiła, I ona nie mówi nic. Jest martwa, jak te grzebane trupy, które wracają do anonimowości, ponieważ poeta nie potrafi ich magią swojej poezji wskrzesić.

  2. Marek Trojanowski:

    U mojego znajomego biblotekarza zamówiłem sobie już ten tomiczek. Znajomy obiecał mi go dziś podyktować przez telefon. Mamy połączenie za 0 zł – w promocji w Erze – dlatego stać mnie na takie dyktanda.

    zanim mi go jednak przedyktuje, chciałem napisać o twoim statusie w sieci. Ewo, wzbudziłaś swoim szczerym wyznaniem jakiś rodzaj smutku i współczucia jednocześnie.
    nie wiem czy to dobry pomysł, ale może ogłosimy akcję:

    wszyscy kochają Ewę

    zredaguje jakiś tekst – w formie listu otwrtego – i wyslemy go do wszystkich laureatów. Wyślemy go do redakcji Gazety Wyborczej, redakcji Nieszuflady itp.

    Nawet jak ciebie nie polubią, to i tak sama reakcja na tego rdzaju list będzie ciekawa pod względem socjologicznym. Zobaczymy jakie kręgi społeczeństwa polskiego aktywizują się na widok „listu otwartego”. W ogóle sprawdzimy czy w demokratycznych społeczeństwach (chociaż dla współczesnego społeczeństwa epitet „demokraatyczny” jest niewystarczający. uzyć należałoby raczej – gdyby takowe istniało – pojęcia „liberalistyczne społeczeństwo”)jest miejsce dla akcji typu. list otwarty.

    Radek Wiśniewski narzeka, że nikt nie chce wpłacać pieniędzy na konto stowarzyszenia, któremu szefuje jego małżonka. Że taki stan rzeczy jest oznaką letargu społeczeństwa obywatelskiego.
    Ja uważam, że społeczeństwo obywatelskie jak najbardziej istnieje – czego chce dowieść eksperymentem z listem otwartym.

    Świetnym dowodem na samoświadomość społeczeństwa obywatelskiego jest to, że ludzie nie dają się złapać na wszelkie literackie stowarzyszenia – takie jak Stowarzyszenie Państwa Wiśniewskich.
    Istotą społeczeństwa obywatelskiego nie jest uitrzymywanie klasy próżniaczej.

    Co do organizacji, fundacji itp.
    ewo, byliśmy z Jeanette u takiej jednej koleżnaki. Ma dziewczyna fuchę w miejscowym oddziale Caritasu. W domu, po kątach poukładane całe zgrzewki z napojami typu „kubuś” itp., lodówka zastawiona róznymi smakowymi odmianami mleka (waniliowe, pistacjowe itp.) oraz pasztetem.
    Na odchodne ta koleżanka mówi:

    „Weźcie ode mnie trochę pasztetu. przecież my tego nie zjemy. taki kawał mi dali.”

    pytam:

    „to po co brałaś?”

    ona:

    „Bo przywieźli. Każdy dostał”

    zadałem drugie pytanie:

    „W domach dziecka nie ma lodówek? dlatego rozdano pracownikom fundacji?”

    ———————–

    no i już mamy o jedną koleżankę mniej.

  3. Ewa Bieńczycka:

    Wiersze z tego tomiku Wojciecha Giedrysa muszą być w nieszufladzie, te pisane przed 2004. Więc można w Sieci poczytać. Ale usłyszeć przez telefon to tak, jakbyś autora słuchał na slamie czy turnieju, więc może to bardzo dobry pomysł ubogacający poezję polską.
    Myśmy zlikwidowali telefon stacjonarny i mam wykupiony najniższy limit, by podtrzymać istnienie numeru i staram się w tym zmieścić, więc praktycznie do nikogo nie dzwonię. Więc ja Ci nie poczytam, a tomik mam, bo muszę mieć kolekcję tomików tych, z którymi osobistą sprawę miałam.

    Ta akcja, o której piszesz, to bardzo zły pomysł, lepszy już taka, jak Radosław Wiśniewski konto i przelewy.
    Napisałam z żalem, bo pamiętam ogłoszenia, jak Wojciech Giedrys rozpaczliwie pisał, że nikt nie współpracuje, że nikt do literatorium nie pisze, a przecież to były fora zamknięte dla wybrańców jedynie, oni się tam bardzo cenili, tak jak i te rzekomo sieciowe periodyki, otwarte, przyjazne, życzliwe. Nic podobnego, to wszystko takie same psy ogrodnika, jak ich rodzice, mnie jak psa intruza zawsze odganiano. A przecież wstępujący poeci nie mieli zamiaru ewangelicznie jeść okruszków z psami, oni chcieli salonów. I mają. Mają poezję salonową.

    Odnośnie Caritasu, to było to samo w kościołach w stanie wojennym, jak się stało w kolejce parafialnej za mlekiem w proszku za darmo. I mąż jak już doszedł, powiedział, że jak te Panie Charytatywne takie zmęczone, to on w ramach pracy społecznej pomoże. I straszna panika. Nikt z zewnątrz mogł pracować społecznie przy darach.

    To jest Marku zły pomysł, proszę Cię nie rób na mnie eksperymentów społecznych, bo ja takim eksperymentem mogę być jedynie unicestwiona, jak pies Pawłowa, na zużycie jedynie. Nic mnie nie obchodzi nauka, mnie obchodzi moje sieciowe istnienie.

  4. Marek Trojanowski:

    ewo, jeżeli Wiśniewski Radosław potrzebuje pieniądze, to możesz wysłać mu taka oto wiadomość:

    Szanowny i Drogi Radku, Poeto, Mężu Kasi-Prezesówny Stowarzyszenia Która Dla Ciebie Datki Zbiera i Wy, Różnych Kultur Animatorzy!

    Jeżeli chciałbyście zarobić 138 zł (słownie: sto trzydzieści osiem), to skontktujcie się z Trojanowskim Markiem. On od dwóch dni tnie drzewo. Dzisiaj będzie je rąbał. Czynnośc ta jest tak bardzo czasochłonna, że Trojanowski nie ma czasu na pisanie kolejnych tekstów z cyklu: „z kopa w jaja”. Jest to niewymierną stratą dla kultury i najnowszej poezji polskiej. Dlatego też Radosławie Wiśniewski – i wy, wszyscy animatorzy: Piotrze Czerniawski, Justyno Radczyńska i ty anonimowy magistrze animacji społeczno-kulturalnej z małego GOK-u – jeżeli dobro ducha tego narodu lezy wam na sercu, jeżeli chcecie mieć swój mały udział, jedną malutką cegiełkę w budowaniu tradycji kultury najnowszej, to zabierzcie Trojanowskiemu Markowi pilarkę STIHL-a, wyrwijcie siekiery FISKARS z rąk. Przywiążcie go do fotela. Przykujcie do laptopa. Dajcie mu kolejnych 1000 tomików. I rozkażcie mu: Pisz, Pisz, Pisz w Imię Ojca i Syna i Ducha świętego! Pisz Na Rany Chrystusa! My za ciebie drzewo rąbac będziemy. Będziemy ciąć, rąbać i nawet będziemy szczapy za ciebie dokładac do pieca – zrobimy wszystko, byś miał jak najwięcej czasu wolnego. Byś mógł pisać!

    W zamian za to dam wam 138 zł, byscie mogli kulturę rozwijać

  5. opel IP: 83.23.61.187:

    nie drzewo rąbać tylko drewno, krytyku otyński

  6. Ewa Bieńczycka:

    Ja Marku już powtórnie zapłodniona, w ciąży, oczekująca jak w filmie Barei kilkanaście lat na mieszkanie, z wzorowym dyplomem z malarstwa, pisałam takie właśnie odezwy, listy, składałam wizyty proszalne do analogicznej, tylko innego resortu instytucji, jak piszesz. I jak groch o ścianę.
    A jak w sierpniu 80 wybuchła Solidarność, to mnie Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej telegramem sam wyszukał, natychmiast klucze do M5 dał, rękę podał, bratać się chciał.
    A przecież ja już wtedy byłam na ostatnich nogach artystycznych, egzystencjalnie wyszastana i to wszystko już było po zawodach. I widzisz, tylko rewolucja.

    Jeśli Jurodiwiec, który był na moim i na Twoim blogu i ziewał dając temu wyraz swoimi komentarzami, i uważa, że jego RED daje sobie radę bez tego typu jak my, osobowości, to niech idzie na żebry.
    Jeśli Ty masz w porywach pięćset wejść, u mnie też są liczby trzycyfrowe, to przecież RED, by mógł zarobić na siebie, gdyby kogokolwiek z czytelników, oprócz tam piszących, tym się zainteresował.
    Państwo uwielbia takie Cegły sponsorować, ponieważ zawsze jak ten Miś Barei dzięki swojemu niesprecyzowaniu, perwersyjnej tajemniczości i neutralnej brzydocie w każdej ekipie rządzącej są przydatne.

    Ale wracając to wątku Wojciecha Giedrysa, który szefował odłamowi nieszuflady, prototypowi Literacki pl. czyli literatorium, pomysłowi oddzielenia ziarna od plew, to teraz po latach można tę selekcję negatywną prześledzić. Ludzi utalentowanych już wtedy odsunięto, już wtedy robiono stalinowskie czystki.
    I mamy takiego Stokfiszewskiego, mamy Wiśniewskiego, mamy Nowackiego. I oni rządzą, oni wskazują, jak na rzymskich igrzyskach, małym paluszkiem: czy do góry, czy w dół.

    Jak widać Marku, robota to zając. Ucieknie, jak się jej nie wykona.
    Musimy trochę zwolnić wakacyjnie tempo i oddać się pracom zarobkowym, by na luksus pisania na blogu móc zarobić. Mnie tu też powoli będzie mało, bo jadę na zbiór malin. Mam 2 hektary do zebrania. Pewnie redakcja RED też nie będzie się próżniaczyć. Żebractwo to też praca, ale czekają na polach porzeczki, agrest i ogórki.

  7. Ewa Bieńczycka:

    >opel
    on tam pewnie w tym Otyniu teraz rąbie, nie ma go przy komputerze, więc Pański komentarz, Panie oplu za niego uaktywniłam i z Katowic piszę.
    Ale chodziło Markowi o żywe drzewo, a nie o drewno. On tak wyżywa się pewnie na drzewach, które radni gminy w ramach programów dla bezrobotnych postanowili wyciąć.
    A tak, to szkoda, że Pan nie na temat.

  8. opel IP: 83.23.61.187:

    a po co mu adwokat? jak wróci i zechce to napisze. Rąbać można tylko drewno a nie drzewo :) Ma pani pojęcie jaka jest różnica? Subtelna.

  9. Marek Trojanowski:

    ale mi dowaliłeś. no, no

  10. Ewa Bieńczycka:

    > opel
    Ale Pan wściekły, Panie oplu. Jaki ze mnie adwokat? Ja prawników się boję, jak ognia.
    Ostano nie widział Pan rocznicy między słowem dupa a pośladek, więc myślałam, że jest Pan bardziej elastyczny. Oczywiście, mogłeś Marku użyć: dorzynać, zarzynać, wyrzynać…

    Czytam właśnie kolejne tomy Thomsa Pynchona i tam on rąbie też inne, oprócz drzewa i drewna rzeczy:

    (…) A pani tymczasem rąbnie mnie ciosem karate w kręgosłup, dziękuję bardzo.
    [49 idzie pod młotek]
    Tłumaczył Piotr Siemion

    (…)- A i trapić się byście wygnaniem czy wstrzymywaniem nie musieli, albowiem w Chinach raczej sobie przedkładają… -Tu Emerson dłonią się zamierza, jakoby głowę sobie toporem pragnął odrąbać.(…)

    (…) W marcu, dzięki Gwieździe Polarnej z południka nie zbaczając, odział drwali
    dukt w kierunku południowym wyrąbuje, na piętnaście mil długi, co gospodarstwo Johna Harlanda z polami Alexandra Bryanta łączy. (…)

    (…) Gada cosik do niej i ode mnie tego wymaga. Och, hm, witam, witam”, powiadam ci do niej – sam byś nie zwlekał, gdyby machina do rąbania z członkiem nabrzmiałym ci nią przed nosem machała. A potem te javla, djavla” zawodzić poczyna. (…)

    (…)Na dukcie, przy wyrąbisku, poruszenie powstaje. Świeżo najętych drwali gromada się zbliża.(…)

    (…) W rzeczy samej, ubiegłej zimy powrócił i z chłopcami grunta chędoży – las wyrąbują bezsenni, jedząc, gdy pamięć nakaże, gleby zdatnej wyglądając, niemal bez jednego słowa.(…)

    (…) – Może ulżyć se pod jednym ze swych drzew skory, co to ich już nie staje, boć my je w dukcie zrąbali – Matt Marine dodaje. – Bestia się zeźli niechybnie, pojmujecie, do swych drzew jest przywiązany.(…)

    (…) Drwale tak raptownie rąbać przestają, iż siekiery w powietrzu zamierają, a co poniektórych siła odrzutu w piruety dzikie wtrąca.(…)

    (…) – Nadto – profesor Voam dodaje – nie byłby to pojedynek sprawiedliwy, bowiem Stig na to, co rąbie, nie zważa, wiedząc, iż jego rękojeści na miarę i ostrzu ze szwedzkiej stali wszytko ulegnie. (…)

    (…) – Gotowi? – imć Barnes woła. – Panowie, trza nieco drew narąbać! Gromadka podopiecznych jejmość Eggslap się zjawiła, by Stiga zagrzewać. (…)

    (…) W ziemiance gigantycznej, pod bliższym pastwiskiem wygrzebanej, kartofel zeszłoroczny samotnie spoczywa, którego kawały toporami odrąbywane taczkami są do kuchni zwożone, gdzie się je następnie piecze, gotuje i smaży na tyle sposobów, ile niewiast staje we własne kolekcje receptur zbrojnych. (…)

    [Mason i Dixon] przełożyła Joanna Urban

  11. opel:

    no niby kreuje się koleś na robola a nie wie, że drzewo można ściąc, ale drewno rąbac. A z inteligentami nie ma co wyskakiwac. Inteligenci tłumaczą teksty dla inteligentów i pojęcia o robocie nie mają.
    A róznicy między pośladkami a dupy dla prawdziwego chłopa też nie ma. Co innego inteligent! Ten różnice wyliczy umiejętnie, hehe

  12. opel:

    i jeszcze jedno. Koleś który NAPRAWDĘ zapierdala fizycznie smutna kobieto, nie miałby czasu na zaglądanie do neta rano i chwilę po pracy. Więc promocja uciemiężonego a mordującego się z rzeczywistością przez panią Bieńczycką niewiele warta jest.

  13. opel:

    dowaliłeś czy nie dowaliłeś. Istota rzeczy jest istotna. A ty człowieku niby zawiadujesz Stihlem i siekierą, a nie bardzoe wiesz co robisz. Olej chociaż sam wlewasz czy koledzy pomagają, a może już zatarłeś silnik?

  14. Marek Trojanowski:

    Tadek, widzę, że z tobą żartów nie ma. Błyskawicznie diagnozujesz słabe punkty scenografii. Dam ci jeszcze trzy wpisy. Wykorzystaj je dobrze. Ciesz się nimi jak ostatnim posiłkiem w celi smierci.

  15. opel:

    hehe, nie denerwuj sie tak. Złośc piękności szkodzi. Taki prowokator, a chce cenzurę wprowadzic :) Po co mi 3 wpisy? Daj bana od razu. Publikuj tylko posty pochlebców, hehe

  16. Marek Trojanowski:

    zostały ci dwie szanse Tadku

    wykorzystaj je dobrze. napisz coś o mnie, a może o tym, co ci na sercu leży. napisz o swoich troskach, zmartwieniach, albo powiedz mi. tak po męsku mi powiedz, co masz do powiedzenia.

    cenzura? jaka cenzura. Tadek, pisanie na historiamoichniedoli.pl jest przywilejem a nie prawem. to nie jest miejsce publiczne, ale prywante miejsce. taka knajpka z wiecznie zamkniętymi, żelaznymi drzwiami za którymi stoi wielki kawał mięsa i pilnuje, żeby się tu byle kto (bez zaproszenia) nie wpierdalał. Wiesz ilu takich jak ty wywaliłem? Takich, których stać na wpis: „hehehe…” i nic więcej? nie jesteś pierwszy Tadeuszu. Nie jesteś ostatni.
    Z drugiej strony rozumiem twoją potrzebę wpisywania się. Też bym chciał mieć swój udział w życiu takiego lokalu – gdybym nie był jego założycielem.

    Ze względu na stare czasy dostałeś te 3 niepowtarzalne szanse. Nie marnuj ich bez sensu.

  17. opel:

    dobrze Stachu. jedna

  18. opel:

    i druga. baw sie dobrze. pamietaj o oleju hehe

  19. Ewa Bieńczycka:

    >opel
    może zabrał ze sobą do pracy laptop i ma Inernet w komórce? Może w czasie cigaretpauzy potrzebuje też sobie zajrzeć, nie tylko do świerszczyka, ale na swój ulubiony blog?
    Mamy XXI wiek, proletariat inaczej pracuje, niż w wiekach ubiegłych.
    Literatura, to też wyobraźnia. Ktoś, kto mnie widzi pogardliwie jako jedynie smutną kobietę, nie pozsiada jej za wiele.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?