traktat o kurestwie idealnym

7 lutego, 2009 by

.

Ax. X = X

1. W każdym zbiorze wartości etycznych (E) istnieją takie (e,e, e), które się wzajemnie wykluczają.

2. Sytuacje, w których jednostka X, w skończonych odcinkach czasu: t, t, t wchodzi w relację z elementami zbioru (E), tak że:

A = {t=[(X= e) ^ (X= e)]}
B = { t=[(X= e)] ^ t= [(X= e)]}

określa się jako kurestwo (K)

Komentarz:

Człowiek od świata zwierząt odróżnia zdolność dokonywania wolnego wyboru. Człowiek jest człowiekiem wówczas, kiedy dokonuje takich wyborów. Niemowlęta i osoby psychicznie chore (w niektórych stanach chorobowych) nie są w stanie dokonać wyboru, dlatego nie są ludźmi. Jednak etyka ogólnoludzka nie pozwala traktować dzieci i upośledzonych jako nie-ludzi.

3. Wolny wybór (WW) to określenie swojej pozycji w stosunku do elementów zewnętrznych [EZ] (fizycznych / psychicznych) jak i elementów wewnętrznych (psychicznych) [EW] w danym przedziale czasowym (t). Wybieramy zawsze w ramach danych możliwości. nie można wybrać czegoś, czego nie ma, co nie jest dane jako możliwość.

Komentarz:

Na przykład: prowadząc wojnę, nie mogę jako wódz zdecydować się na użycie działa pozytronowego, o którym wiem z filmu o Star Treeku, że jest w stanie zniszczyć wszystko, włącznie z planetą. Nie mogę go wybrać, ponieważ nie istnieje ono faktualnie w zbiorze środków ofensywno/defensywnych.

4. określenie pozycji to albo: wprowadzenie w określonej jednostce czasu (t) równości lub różnicy między podmiot a przedmiot:

A = [X=EW ^ EZ]
B =[X=EW v EZ]

A=[[XEW ^ EZ]
B=[XEW v EZ]

Komentarz:

Wolność wyboru rozciąga się nie tylko na przedmiot wyboru, ale na wolność samą. Wolność jest gwarantem niej samej: wolność umożliwia wolność i odwrotnie z wykluczeniem przypadków meta- czyli, takich że: {A[X=EW ^ EZ]; }, które rozstrzygane są w ramach teologii.

5. Każdemu EW i EZ można przyporządkować tylko jeden element ze zbioru E.

Komentarz:

ścisłe przyporządkowanie jednej tylko wartości etycznej ze zbioru E dla konkretnego EW czy EZ jest sprzeczne z aksjomatem wolnego wyboru ale nie na poziomie systemu samego. Pojawia się ona tylko wtedy, gdy (X), na mocy aksjomatu (WW) tworzy sytuacje:

A = {t=[(X= e) ^ (X= e)]}
B = { t=[(X= e)] ^ t= [(X= e)]}

stąd: kurestwo (K) jest podobnie jak aksjomat wolnego wyboru (WW), aksjomatem człowieczeństwa.

Komentarz:

Żadne dziecko, ani osoba upośledzona psychicznie nie może być kurwą. Kurestwo pojawia się wraz z wolnym wyborem. Gdyby tej wolności nie było, nie istniałoby kurestwo jako takie, albo każde X byłoby kurwą, na mocy zewnętrznej woli jako rozkazu.

Ax. X=(K) ->X(K)

Komentarz:

jeżeli X raz był kurwą, to ten sam X zawsze będzie dążył do tego by być kurwą. Kurestwo jest atrakcyjne jako konsekwentne urzeczywistnienie wolności. Kurestwo jest bowiem takim stanem, gdy konkretna jednostka w tym samym czasie korzysta ze sprzecznych wartości.
Innymi słowy: w sytuacji kiedy inne jednostki: X,X,X będą wybierały w określonej jednostce czasu jeden element ze zbioru E, tak że:

X= e (e ^ e)
X = e (e ^ e)
X = e (e ^ e)

a:

X = (e ^ e ^ e)

to:

miedzy jednostką X a każdą inna jednostką: X,X,X powstanie relacja pokrewieństwa wyboru.

Tak że:

X X^X
X X^X
X X^X

X= X ^ X ^X

Komentarz:

Wybory, jakich dokonują ludzie różnicują ich wzajemnie i umożliwia postrzeganie obcego jak i identyfikacje siebie. Kurestwo pozwala na zniesienie owej różnicy. Kurwa jawi się jako swój dla każdego innego, mimo że miedzy innymi występują różnice.

Kurwa jest przyjacielem wszystkich. Chce być. Jest w stanie w każdej chwili, na każdym etapie wybrać taką wartość e, by wprowadzić relację pokrewieństwa miedzy siebie a każdą Ina jednostkę ze zbioru X.

Ax. Zbiór X jest funkcją X

Komentarz:

zbiór jednostek dlatego łączy jednostki, ponieważ jest zbiorem czymś co łączy jednostki. Kurwa wprowadzając miedzy każdą jednostkę a siebie relację pokrewieństwa, dąży do zastąpienia funkcji zbioru X, przy zachowaniu różnorodności jego elementów.

Nie istnieje taki zbiór X, gdzie: (X = K) ^ (X=K) ^ (X=K)

Komentarz:

mimo, że kurestwo jest doskonałym wcieleniem zasady wolnego wyboru, to samo kurestwo jako postawa wobec innych jest czymś, co człowiek wybiera. Gdyby wszyscy ludzie byli kurwami, wówczas nie istniałoby coś takiego jak wolny wybór każdy człowiek skazany byłby na bycie kurwą.

Kategoria: Bez kategorii | 14 komentarzy »

komentarzy 14

  1. Ewa Bieńczycka:

    Czekałam na wypowiedź się eleonory, po rozsądnym ustaleniu wraz z przechodniem terminu.

    Ponieważ się nie odzywają, a pytanie było skierowane na blogu do mnie, to ja Ci spróbuję odpowiedzieć. Niestety, na pierwszych zajeciach z filozofi nie mogłam nic pojąć z wykładu logiki i z powodu tego przedmiotu zrezygnowałam i nie podchodziłam do żadnych egzaminów. Więc tak na chłopski rozum:
    Myślę, że w Twoim traktacie niepotrzebnie zrezygnowałeś z wygodnego zabarwienia seksualnego i nieprawdą jest, że ten termin nie ma z seksualnością nic wspólnego i określa tylko ludzki charakter lub wspólnotową działalność, chociaż w stosynku do siebie przypadki samozaspokajania kuriewskiego na pewno też zachodzą, gdyż trenować ciągle trzeba, by być w doskonałej formie.

    Z Twojego wywodu wynika, że stan permanentnego skurwienia świata jest najlepszym wyjściem z tej patowej sytuacji, gdyż łączy ludzi i daje poczucie jedności, a lepiszcze, wydzielające się z każdorazowego aktu sprzeniewierzenia się prostocie życia, to wykrzywienie (wyraz krurwa w językach opartych na łacinie jest bardzo często używany, oznacza np. kierunek przy jeździe samochodem) daje poczucie wręcz braterstwa.
    Ja w moim pojęciu się nie skurwiłam: jako osoba dobra, mająca jednego partnera seksualnego od momentu uzyskania pełnoletności, wierząca w Boga, jestem zupełnie odosobniona, wyalienowana i nikt mnie nie lubi (przykładem niech będzie bezinteresowna burda Burdy). Nie chce mnie Kościół, Partia jakakolwiek, feministki, brać malarska, literacka i internetowa. Cały czas też mam przeczucie nawet jedynie chwilowej obecności na Twoim blogu.
    Jestem zniewolona brakiem kurestwa. I zgadzam się z rezultatem Twojego dowodu. Wolność wyboru na tym świecie jest samobójstwem społecznym, jeśli się nie wybierze trafnie.

  2. przemek łośko:

    marku, z Twojego traktatu wynika, iż stan skurwienia jest stanem permanentnym i dotyczy całej Rzeczy. a także, wbrew temu co twierdzisz, iż nie istnieje wolny wybór ;)

    nie zgadzam się już z założeniem – nie spotkałem w swoim życiu nigdy dwóch jednakowych przedmiotów, dwóch jednakowych podmiotów, ba – jednakowego z podmiotem przedmiotu. nie spotkałem przenigdy sytuacji, w której X=X. co najwyżej X jest zbieżne do X w jakimś tam momencie, wybranym idealistycznie i arbitralnie, ale nie w pełni ;) – bo nie spotkałem nigdy idealistycznej możliwości zrealizowania w pełni Wolnego Wyboru (WW). Nierówność X z X dotyczy każdego przejawu Rzeczy, czy to w formie póki-co-nieobejmowalnej obliczeniowo (człowiek) czy to cząstek elementarnych (albowiem możemy tak nazywać źle zaobserwowane przejawy zachowań struktur o większej ilości wymiarów niż cztery). A zatem, podobnie jak zero i nieskończoność, tak i tożsamość mam za idealistyczny konstrukt. czy możesz podać jeden, najmniejszy przykład tożsamości? twoje ciało, twoje Ja, różni się od tego, co byłbyś w stanie za nie uznać już po czasie o ileś tam rzędów krótszym, niż jesteś w stanie zbudować myśl. a zatem, możemy próbować sobie wyobrazić, że X=X tak samo jak wyobrażamy sobie zero lub nieskończoność. Ale nie można w świecie Rzeczy odnaleźć choćby jednej realizacji tego równania.

    Elementy zbioru E – możesz się bronić – są na szczęście policzalne (tu zgoda) i istnieją (tu również). Tym niemniej zbiorów E jest n. Śniło mi się, na przykład, że byłem synem wzorowego kanibala albo wyznawcą islamu – przyprowadzono mi jedenastoletnią żonę (tyle lat ma moja córka), a potem śniło mi się, że jestem pretorianinem i mam wykonać wyrok na dwunastoletniej rzymiance (nie można było wykonać wyroku na dziewicy, zatem było regułą, że dziecko gwałcono).

    Już na tych najprostszych sprzecznościach widać, że etyka jest czymś bardziej złożonym niż proste, idealistyczne prawa. A jednak – istnieje jakieś, korzenne, poczucie sprawiedliwości. Które każe powiedzieć bez względu na maniery, w którymś momencie: chuju stul ryj.

    Powiesz mi, że E jest stałe, a zmieniają się funkcje, relacje. No dobrze, skupmy się w takim razie na zbiorze E. skąd się ten zbiór wziął, bierze, brać będzie? Kto jest jego dawcą? Czy jest uniwersalny (np. bozia) czy bierze się z piany (np. ludzie, surokatki, myszy)? Załóżmy, na początek, że mamy wariant pierwszy (niestotne czy z Odynem, Wisznu, czy klasyczną bozią modrą, znaną z rozdroży w Lewkowie, Opatowicach, Nowych Rumunkach). Ten przypadek został zanalizowany (patrz Szestow o Dostojewskim, Nietzschem, lukaj: Bracia Karamazow, te dialogi tatuśka z Aloszą, Iwanem). Załóżmy, że wartości E są brane z ludzi. Wówczas rodzi się pierwsze pytanie: dlaczego także nie ze słoni, jako istot obdarzonych świadomością na poziomie sześcio- ośmiolatka (słonie potrafią pierwiastkować, ba, w jutubie znajdziesz filmy uwieczniające słonie w trakcie malowania autoportretu – całkiem zręcznego). No dobrze, ale zawężamy do ludzi. Możesz mi podać zaakceptowany przez wszystkich, uwolniony od wpływu faktów (a zatem egzekwowany bez względu na fakty) zbiór wartości etycznych? Nie możesz, to jasne.

    Istnieje także trudność systemowa. Jak wiadomo Goedel przedstawił (między innymi) twierdzenie o niezupełnościi twierdzenie o niedowodliwości niesprzeczności.Pierwsze twierdzenie mówi o tym, że system albo jest wewnętrznie sprzeczny albo nie musi być sprzeczny, ale wówczas istnieją zdania, których prawdziwości nie da się wywieść z aksjomatów i twierdzeń rozważanego systemu formalnego. Drugie twierdzenie idzie krok dalej: goedel twierdzi i przedstawia niepodważony do dziś dowód, że nie da się dowieść w ramach systemu niesprzeczności żadnego systemu formalnego awierającego arytmetykę liczb naturalnych. aby taki dowód przeprowadzić, niezbędny jest system wyższego rzędu, którego niesprzeczności w ramach niego samego również nie da się dowieść i tak ad infinitum.

    jak doskonale wiesz również wittgenstein poświęcił w swoich uwagach o podstawie matematyki wiele miejsca sprzeczności. niesprzeczności, spójności i zupełności poszukiwał rozpaczliwie, nie znał jeszcze, twierdzeń goedla, no bo jakże mógł znać. ale przeczuwając rolę sprzeczności prosił, aby tam, gdzie pojawia się sprzeczność – działać.

    a ja, jako pisacz wierszyków z dosiadki, człowiek ułomny z wieloma grzechami na sumieniu, mówię coś znacznie głupszego zapewne, ale i bardziej wyrozumiałego: zaufać sprzeczności. tam, gdzie się pojawia (nie chodzi o ich sztuczną kreację, nie to, nie to ;)

    ten długi wstęp jest po to, aby obalić twoją tezę, że kurewstwo wynika ze sprzeczności. nie, nie wynika ze sprzeczności. wynika z elementu bliżej nierozpoznanego, który przejawia się w istotach świadomych: słoniom zatrudnionym przy budowie drogi każe oszczędzić psa, uratować człowieka (fakty), ludziom każe podzielać jeden z czterech dostępnych światopoglądów. ten element, nazywany niekiedy kosmiczną intuicją, to arbitralne – w sensie osobniczym, jednostkowym – przyjęcie wyniku kalkulacji osobniczego przetrwania. arbitralne, w horyzoncie dostępnego jednostce świata, ze względu na złożoność obliczeniową, a także strukturalną niepewność wyniku wsadzenia kota do pudełka.

    to, co zaproponowałeś, to poznawczy determinizm. nie ma w nim miejsca na poznawanie, na heurystykę. zaproponowana, dwuwartościowa logika jest – przynajmniej dla mnie – logiką zdegenerowaną i jedną z wielu. tu, na Twoim blogu mogę znaleźć mnóstwo przykładów, które świadczą o tym, że myslisz i przedstawiasz fakty w sposób sprzeczny z zaprezentowanymi tu postulatami.

    A jeszcze: weźmy pod lupę Wolność. I zderzmy ją z Rzeczą. Czy naprawdę będziesz się upierać, że ta kategoria (zgadzam się, kategoria rozmowy filozoficznej) nie jest przebrzmiała? Że należy operować węższą, ale częściowo uwolnioną od jadu metafizyki: Niezależnością?

    Od czasów Goedla minęło wiele czasu, mamy indukcję pozaskończoną, skalę alefów, konstruowalne uniwersum. Do każdego zjawiska można zbudować częściowo, niekiedy mocno spójny model. Ale to jest tylko model, nie wyczerpuje on zjawiska, tylko mniej lub bardziej ułomnie (niekiedy bardzo precyzyjnie) go opisuje. Przedstawiony przez Ciebie model kurewstwa jest medialnie nośny, momentami barwny (dążenie do bycia kurwą, kurewskie pośredniczenie), ale wyznacza podział na skurwionych i nieskurwionych. nie ma tak dobrze: wszyscy są skurwieni, na każdym polu. jedni bardziej, inni mniej. nie to jest straszne ( w końcu każdy sam dla siebie deklaruje i powołuje Osobiste Kurewstwo Estetyki). straszne jest to, że osobiste kurewstwo estetyki w dużej mierze wynika z lokalnych (właściwych dla narodzin, otoczenia społecznego) parametrów systemu, w którym żyje jednostka.

    dlatego twierdzę, że Twoje wywody nie przybliżyły mnie do poznania natury kurewstwa i jedyne, co może poszerzyć moje poznanie w tym zakresie to sytuacje graniczne, które mnie z kurewstwem skonfrontują ( w moim rozumieniu estetyki).

    *posługuję się terminem „estetyka” na oznaczenie osobniczych zdeklarowanych i niejasnych upodobań wobec etyki. niejasnych, bo w większości niedoświadczonych (to w ogóle na inną rozprawę: czemuż to puszkin pisał niekrwawo, niedrapieżnie, skoro żył wyłącznie krwawo i na progu śmierci? a dziś przegrzany i przeżarty szczawik wręcz pisze odwrotnie?)

  3. przemek łośko:

    * wydoiłem ćwiartkę, więc mam prośbę, żebyś elipsy uzupełniał w duchu błędu kartezjusza

  4. Ewa Bieńczycka:

    Tak tylko na marginesie, że Puszkin żył krwawo i pisał krwawo, że carski dwór pełnen intryg, (które spowodowały bezpośrednio jego śmierć) wyjatkowo był kurewski i to wszystko w twórczości Puszkina jest, Puszkin jest lustrem czasów w których żył i brak alienacji jego twórczości z jednostkowym doświadczeniem zapewniło mu aktualność do naszych czasów. Nie trzeba pisać bebechowo by było straszno.

    Ale zanim pogrążycie się w język, którego ni w ząb nie rozumiem, a Wittgensteina nigdy nie pojmę, zwrócę jedynie metafizyczną uwagę, że Kierkegaard uznawał estetykę za największe kurestwo.
    I ja się z nim zgadzam. Dla mnie Schopenhauer będzie już do śmierci aktualny, już na żadne relatywistyczne modele świata się nie załapię. Egzystencjalizm forever.

  5. Marek Trojanowski:

    Przemku, pierwszy aksjomat [X=X] jest tzw. aksjomatem identyczności / tożsamości. To cos w stylu oczywistej oczywistości (że tak wodza zacytuję), prawdy, że białe jest białe i tylko białe, a czarne jeżeli jest czarne, to jest czarne. Innymi słowy [x = x] to nic innego, jak formalny zapis zdania: słoń jest słoniem

    Jest miliard argumentów przeciwko twojej empirii:

    1) to, że ty jako Przemek nie spotkałeś żadnego takiego x gdzie x = x nie oznacza, że nie istnieje ktoś taki, kto miałby takie doświadczenie.
    2) Być może twoje zmysły są upośledzone, jeżeli nie fizycznie, to przez jakąś presupozycje teoretyczną: wierzysz, że nie istnieje takie x, że x = x, dlatego każde napotkane x postrzegasz jako y, gdy x = x.
    Argumentów przeciwko sensualizmowi jest jeszcze więcej, z pewnością wyczerpał bym miliard. Ale nie o to chodzi.

    Co do etyki:

    Etyka jest podobnie jak fizyka tworem czysto ludzkim. Żaden lew, żaden gepard nie sformalizuje procesu pogoni za ofiarą. To zrobi dopiero fizyk posługując się kategoria bezwładności, masy, pędu i przyspieszenia.
    Słonie także nie wymyślą etyki, nie wykombinuje jej także jaszczurka. Słonie posiadają instynkty są stworzeniami stadnymi (podobnie jak mrówki, pszczoły) ale instynkty posiada też człowiek, gdyż jest elementem natury.

    Oto zapis formalny:
    C = człowiek
    S = słoń
    E = element natury

    Jeżeli:

    S = E
    C = E
    to: S = C

    [ tak musiałoby to wyglądać, ale empiria, ta sama empiria, która przywołujesz temu przeczy. Bo człowiek nigdy nie będzie słoniem, ani słoń człowiekiem chyba, że w formule przysłowiowej: jako słoń w składzie porcelany]

    Etyka jest zbiorem, kolekcją pewnych określonych wartości o ostrych zakresach definicyjnych. Na przykład:
    Złe postępowanie to takie postępowanie, że: [x, y, z]
    Dobre postępowanie to takie postępowanie, że [a, b, c]
    W każdym przypadku ostrość zbioru jest wyznaczona przez pierwszy i ostatni jego element. Nie jest tak, że:
    Dobre postępowanie, to takie postępowanie, że: [x, y, z . ]
    Złe postępowanie, to takie postępowanie, że : [a, b, c ]

    Gdyby owa nieskończoność wkradła się w jakikolwiek sposób w zakres pojęcia, wówczas kategorie dobra i zła ulegałby bierzącej (nie ewolucyjnej) redefinicji w ramach życzeniowych semantyk.

    Nie chcę przez to powiedzieć, że źródłem podstawowych kategorii etycznych, jest jakiś transcendentny prawodawca, ale tylko i wyłącznie człowiek. Zło i dobro pojawiają się na pewnym etapie rozwoju racjonalności: człowiek z kromanion, ani Adam z Afryki nie miał pojęcia o tym, co jest dobre a co złe, ponieważ te kategorie często stoją w sprzeczności z instynktami, zwłaszcza tymi, od których zależy przetrwanie na poziomie jednostkowym ( dlatego mówi się często o zawieszeniu etyki w okresie holocaustu).

    Na poziomie instynktu nie istnieje etyka. Nie istnieje także kurestwo. Nigdy nie posądzisz swojego owczarka niemieckiego o to, że jest skończonym kurwiszczem, gdy ten przysiada przy twojej nodze, liże twoją dłoń, kuli ze szczęścia uszy i merda ogonem jak szalony. Owczarki niemieckie nie mogą być kurwami, kurwą może się okazac tylko ta istota, która jest w stanie stworzyć etykę.

    Etyki nie tworzy bóg, bo etyka jest ponadteologiczna. Zresztą zwróć uwagę, że kategoria boga i diabła jest odpowiednikiem kontradyktorycznych wartości etycznych: dobra i zła. Zatem teologia jest pochodną w stosunku do etyk.

    Co do zarzutu formalnego:

    Jestem pewien, że można wykazać sprzeczność, któregoś z twierdzeń poszczególnych / aksjomatów / teorii kurestwa, która przedstawiłem. Jednak równie pewien jestem tego, że nie można dowieść fałszywości systemu kurestwa w ogóle.

    Mogę się spierać z tobą, z Ewą co do punktów, podpunkcików. Możemy się latami spierać o definicje poszczególnych kategorii systemowych, ale ani ja ani ty, ani ktokolwiek inny nie zakwestionuje systemu kurestwa w ogóle. Gdyby się ktokolwiek na to poważył, musiałby zakwestionować nie tyle fenomen człowieczeństwa, ale to, że słonce zachodzi na zachodzie a wschodzi po przeciwnej stronie.

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    słońce zachodzi na zachodzie i wschodzi na wschodzie tylko dwa razy w roku, to dowód na to, że podważyć można cały powyższy wywód.

  7. Ewa Bieńczycka:

    nie wiem jakie macie psy, ale nasz jest wyjatkowo wredny i kurewski, jeśli chodzi o pewne zachowania wobec obcych psów, zupełnie sadystyczne (szczeniaki pędzi, gdyż jest wiekowy i boi się jakiejs podmiany z naszej strony), czynione sztuka dla sztuki i widocznie zdeprawowanie nastąpiło poprzez nas, gdyż być może tylko człowiek jest władny tego dokonać. Ale nie sądzę.

    Wychodząc z założenia, że to człowiek jest dobry, a ulega w trakcie życia stopniowej deprawacji, czyli skrwieniu, bo akurat tak mu przyszło żyć, gdzie jest nędza i warto eliminować konkurencję, co się zawsze opłaca dla siebie i swoich dzieci – zło jest tylko w kurestwie, a etyka jest wdrukowana w człowieka (sumienie).

    Wiem, że piszę nieprawdę, ale przeczytałam Wasze dyskusje w ścieku, i się nimi nie zgadzam, to gnostycyzm, taki Książę Ciemności, nawet jak się w niego nie wierzy. Primo Levi w sytuacji obozu koncentracyjnego pokazał człowieka odartego z tych wszystkich dodatków, nieetycznego i dażącego do przetrwania jedynie, czyli, jak napisał Marek, w sytuacji granicznej.
    Najprwadopodobniej za Dawkinsem, człowiek rodząc się, ma odczyn obojętny.

    Ale żeby ożywić Waszą sformalizowaną dyskusję rozwinę seksualność, gdyż uważam, że ten wyraz ma jedynie takie konotacje.
    De Sade postulował, by ciała ludzie były w stałym obiegu, zawsze dostępne i zawsze użytkowane jak tylko ktoś ma nie ochotę. Rozładowanie popędu płciowego następowałoby w sposób nie tylko ekonomiczy (młode ciała marnuja się nieużytkowane w czasie ich największej krasy). Uważał, że ich marnowanie jest nietyczne. Bardzo słusznie też zauważył, że brak rozładowania napięcia seksualnego, co powtórzył Nietsche, jest przyczyną zła. Restif de La Bretonne miał bardziej rodzinne pomysły jeśli chodzi o własne życie, gdyż w życiu społecznym zajmował się projektowaniem idealnych domłów publicznych. Ale sam, mimo procesów sądowych wszczętych przez swoją starzejacą się żonę, podejmował życie płciowe z coraz to młodszymi córkami i miał z nimi dzieci.
    Oświeceniowe otwarcie jednak nie wytrzymało naporu religi, potem było coraz gorzej w obyczajowości i teraz mamy w młodej poezji różne lepkie i odrażające rzeczy, nie pokonane przez autorów i nie przetrawione.
    By się skrócic i nie przedłużać, to tylko powiem, że etyka nie jest abstrakcja. Jest po to, by nie krzywdzić drugiego człowieka w świecie, gdy automatycznie jest w życiu sprzeczność interesów. Użytkujesz kobietę przyjaciela i on od razu ma do Ciebie pretensje. I, żeby nie wiem jak mu to wytłumaczyć, i tak, i siak, to i tak jest niesłychanie trudno go przekonać. Nie wiem, czy zazdrość i poczucie własności jest od zawsze. Jest silne o zwierząt. Jest w mitologii greckiej. Wątpię, by to było sprawą religii. Jest jak jest, jest jak kolor oczu. Dopiero wmawianie komuś że czegoś takiego nie ma, by uzyskać korzyść (nieodmienny chwyt w uwodzeniu), jest kurestwem.
    I nie wiem Marku, jaki masz tu blogowy lisi zamysł, by postulować, że zwierzęta nie są etyczne. Największym nieetycznym kurestwem jest seks ze zwierzętami wobec wobec nich. I żade oderwanie etyki od zdrowego rozsądku tego nie usprawiedliwi.

  8. przemek łośko:

    Marku, to, że wielu ludzi uparło się nazywać coś aksjomatem, nie dowodzi niczego. Podobnie jak Cantor nie potrafił uzasadnić wprowadzenia aksjomatu zbioru pustego (i nikt po nim), tak nie znam nikogo, kto potrafiłby wprowadzić – bezsprzecznie – aksjomat identyczności. Na gruncie fizykalnym identyczność i tożsamość nigdy nie zostały stwierdzone. To, czym się posługujemy w rozumowaniu, obserwacji i doświadczeniu to modele i operacje na nich. Mówi się zatem, że obiekt, który ma cechy: jest z żelaza, ma wymiar 4x3x2 będziemy nazywać X. Takich obiektów jest w świecie – twierdzimy – więcej. Wrzucamy je do zbioru {X}. Tymczasem, w żadnym wypadku i nigdy nie mamy do czynienia z taką idealizacją w świecie rzeczywistym. A to dlatego, że pierwszy z obiektów X miał – załóżmy – rzeczywiście wymiary 4x3x2, ale drugi 4.001×2.999×2.002 i nieznacznie różnił się domieszkowaniem żelaza. Tak jest ze wszystkim – my,człowiek ani natura, zwyczajnie NIE JESTEŚMY W STANIE UZYSKAĆ IDENTYCZNYCH OBIEKTÓW. Zatem zbiór {X} jest czystą metafizyką, modelem, do którego odnosimy rzeczywistość po to, aby móc symulować to co się stanie, jeśli na obiekcie X lub zbiorze {X} wywrzemy działanie (równie wyidealizowane jak obiekt X). Argumentując dalej – każdy słoń jest „słoniem”, nie słoniem. Wszystko co widzimy, kontynuując, jest układem pomiarowym z translatorem (z grubsza). To niezwykle złożony układ, zawsze nacechowany nieoznaczonością (zasada nieoznaczoności Heisenberga). Ponadto, układy złożone ulegają nieodwracalnej ewolucji (układy powyżej trzech elementów ewoluują nieodwracalnie – dowód Prigogine). I ponadto, stan każdej z cząstek elementarnych jest falą prawdopodobieństwa, nie stanem faktycznym w czterech wymiarach. To w skali mikro. W skali makro zjawiska te nie mają już takiego znaczenia, ale – konkludując – z pewnością równą jedności powodują, że NIE MA DWÓCH JEDNAKOWYCH OBIEKTÓW W SKALI CAŁEGO KOSMOSU. Sensualistami są ci, którzy twierdzą, że X=X – bo zdają się na swoje ułomne zmysły i niedoskonałe przyrządy pomiarowe.

    Stąd, zgadzam się na zastosowanie modeli X=X tylko w celach symulacji zachowania zjawiska, w ściśle określonych warunkach (wyizolowane badanie zjawiska).

    Etyka nie jest tworem czysto ludzkim. Jest tworem uspołecznionej świadomości. Łatwo to sprawdzić przeprowadzając następujące eksperymenty myślowe:

    1) stwierdzasz zasadnie, iż jesteś Bogiem (zasadnie, bo np. przenosisz się swobodnie w czasie i przestrzeni, zamieniasz orbity Jowiszowi z Saturnem, wreszcie – żyjesz eon); Twoja etyka zmienia się w jednej chwili i SŁUSZNIE
    2) żyjemy za lat sto tysięcy – każdy w chwili narodzin decyduje o wyborze powłoki cielesnej lub materialnej dostosowanej do zachcianek świadomości; dodatkowo, tempo rozwoju świadomości jest takie, że w rok poznajemy to, co sto tysięcy lat wcześniej zabierało millenium żmudnej pracy wielu pokoleniom (emocjonalnie i intelektualnie) – w takim społeczeństwie kontakt seksualny rocznych struktur nikogo nie dziwi, prawda? co więcej, pojęcie śmierci jest jakże umowne (bo załóżmy, że bez trudu można zrobić kopię swojej świadomości w momencie umierania)

    A zatem, to, w jakim ciele będzie świadomość finalnie nie jest w ogóle istotne. Tak się złożyło, iż mamy ciało ludzkie. Nie musi tak być. Co więcej nauka wciąż dostarcza dowodów na to, że nie tylko człowiek ewoluuje intelektualnie. Wróćmy do słoni – wiesz, że słonie posiadają świadome rytuały pogrzebowe? Nie pochodzą one od instynktu, tylko ze świadomości. Pojawia się zatem u słoni zalążek życia religijnego, zatem prapoczątki etyki. Masz pewność, że ich etyka rozwinie się w tym kierunku i w taki sposób jak ludzka? Nie można przy tym wyznaczyć ostrej granicy pomiędzy myślą i emocją, a potem – pomiędzy emocją i instynktem. „Myśl”, „emocja”, „instynkt” – to tylko etykiety. Jaki mechanizm się za każdym z tych pojęć kryje? Myślę zarówno o mechanizmie biochemicznym (plus elektrycznym plus inne klasycznie rozumiane media przenoszące i organizujące energię) jak i kwantowym (osławione mitochondrialne mikrotubule Penrose’a, w których jakoby w temperaturze ciała miałby utrzymywać się kondensat Bosego, co pozwala naszej jaźni przełączać zunifikowane stany kwantowe z prędkościami o sześć rzędów wyższymi niż przełącza najszybszy superkomputer). Kiedy spojrzymy z tej perspektywy, to zauważymy co najmniej możliwość iż struktura techniczna instynktu, emocji i myśli może być ta sama.

    Stąd granice, którymi pragniesz owe pojęcia rozdzielić są głównie zwyczajowe, nie biorą się wyłącznie z niezakłóconej obserwacji rzeczywistości.

    Z kolei problem z etyką leży w tym, że etyka używa kategorii „dobre” i „złe” bezpodmiotowo, uniwersalnie. I w tym elemencie nie jest – jak twierdzisz – ponadteologiczna. Dobre dla kogo, złe dla kogo – to są niezafałszowane kategorie etyki ponadteologicznej.

    Co do Twojej konkluzji – zgadzam się. Nie da się zakwestionować systemu kurewstwa. We wcześniejszej wklejce napisałem: „A jednak – istnieje jakieś, korzenne, poczucie sprawiedliwości. Które każe powiedzieć bez względu na maniery, w którymś momencie: chuju stul ryj.” Jest coś takiego, ale nie można kurewstwa przedstawiać jako efekt dwuwartościowego rachunku zdań. Niewiele się taka teza różni od sokratejskiego (uproszczę) wierzenia, że wiedza czyni dobrym. Tak nie jest. Rachunek człowieka w skali człowieczego życia jest nie tylko zbyt złożony, żeby można było każdemu przydzielić demona laplace’a – choćby w postaci sumienia – ale i obiekty tegoż rachunku są rozmyte (niekiedy to widma), a relacje – wielowartościowe. Owo wspomniane korzenne poczucie sprawiedliwości nie wzięło się znikąd. W dużej mierze zostało nam wpojone. Nie jest jednak tak, iż jest to zbiór kilkunastu sztywnych reguł (nie licząc moherowego elektoratu, wegetującego – statystycznie – w codziennym zakłamaniu i nienawiści do tych, których systemy etyczne są bardziej złożone niż okrojony do granic najgłupszej percepcji katolicki kanon). od tych reguł zaczyna się budowanie najpierw moralności, potem etyki. Lista reguł wydłuża się, tworzą się odgałęzienia, adresowane są wyjątki, aby w końcu dać jakiś system, mniejszy lub większy, w mniejszej lub większej zgodzie z własnym ciałem, aspiracjami i marzeniami własnego intelektu, wreszcie – estetyką.

    Oczywiście, kurewstwo istnieje. Jeśli obiekt A mówi obiektowi B – ten Z ma talent, wydajmy go, zaś obiektowi C mówi przy wódce: Z to młotek do chuja niepodobny, obciach i żenada, i ja go muszę wydawać – to jest to czyste i niezaprzeczalne kurewstwo. Wystarczy jednak, że dowiesz się, iż Z jest śmiertelnie chory, jego życie było pasmem gówna i udręki (załóżmy, że Z jest i był typowym luzerem), zaś obiekt A zna Z i naciągnął B na to wydanie, bo wie, że Z zawsze o tym marzył i to mu pozwoli odejść łatwiej, z poczuciem, że nie całkiem był w życiu pizdą – i sprawa kurewstwa wedle rachunku zdań przestanie być taka oczywista, jak to przedstawiłeś. Nie zmieni tego i to, że A wyżali się C, że zrobił to wbrew swojemu poczuciu estetyki i etyki literackiej (zawężonej znaczy, do literatury).

    Przykłady można mnożyć. Nie ma, moim zdaniem, uniwersalnego narzędzia do tropienia i zabijania kurew. Niektóre kurewstwa dają się ewidentnie i automatycznie ujawniać, inne są zawoalowane. W zasadzie chciałem tylko to uczynić – zaprotestować, że istnieje uniwersalny, antykurewski klucz. Można kogoś łatwo i niezasłużenie takim niedoskonałym kluczem skrzywdzić.

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jest wieczór, w sam raz na monolog filozoficzny.

    Po pierwsze zwierzęta mają świadomość, ponieważ zasypiają i budzą się, a byt rozbudzony jest bytem świadomym. Rytualne zachowania zwierząt (np. w czasie godowym) są często odrębne dla gatunków i od jakiegos czasu czytam, że to sa przejawy kultury zwierząt. A ozdabianie swoich legowisk, gniazd czy to nie jest dział estetyki?
    Po drugie moralność jest jedna, etyk wiele. Współcześnie najwiekszą rolę odgrywa etyka szczęścia.

    Po trzecie w matematyce równania możemy dopasowywać do języka (np relatywistycznego) i tak równanie Schródingera możemy zmienić w równanie Kleina-Gordona.
    Po czwarte wolny wybór ma w sobie niewiadomą ( słowo mogę, ale nie muszę)

    Po piąte „raz kurwa zawsze kurwa” to stygmat a nie dążenie aby takim być także w przyszłości i bardziej rozwijać swoje kurestwo. Podążając orwellowskim tokiem myślenia wystarczy jednokrotny akt. Stygmaty, znamiona mają to do siebie, że chce się je ukryć, chyba, że jest się szaleńcem. Takie stygmaty na pewno nie sprzyjają kolegowaniu się, czasami wzbudzają litość. O tym napisał Przemek Łośko,
    a ja o zachodach i wschodach dwa razy w roku.

    Teraz czas na przerwę.

  10. Ewa Bieńczycka:

    Najciekawszy w tej dyskusji jest moment decydowania, czy wydać, czy nie wydać. Z omawianych tomików tutaj wynika niezbicie, że pojawiły się w krwiobiegu wydawniczym z powodu ciężko chorych autorów. I nie dość, że mamy chorą poezję, to na dodatek stan fizyczny poetów polskich pozostawia wiele do życzenia.
    Niestety, nie jest też najlepiej, jak tutaj czytam, w świecie zwierząt. Całe szczęście, że nasi bracia mniejsi nie piszą wierszy i nie opisują wschodów i zachodów słońca.

  11. eleonora wysocka:

    ten, kto liznął logikę, logikę języka, a nie lizał tylko patelni szybko się zorientuje, że w malinach marka można podrapać sobie do krwi nie tylko dupę, ale i uwierzyć w to, że lewy but wcale nie jest lewym, a nosi się od urodzenia dwa prawe bambosze. semantyka kurwy znaczy zakręt, skrzywienie lub zboczenie. przyglądając się chujom nie trzeba być naukowcem, aby stwierdzić, że żaden nie jest prosty, każdy jest krzywy, lub zboczony, czyli każdy chuj, to kurwa. gorzej jest z płcią piękną, bo nie da się udowodnić, że każda pizda jest krzywa, lub zboczona. jeśli chodzi o logikę, można ją stosować tylko do mężczyzn. bertrand russell wyjaśniając syntax carnapa wytłumaczył to tak: jeśli błąd w syntxie nie ma byc popełniony, to każdy filozoficzny problem jest, lub nie jest rozwiązany.
    matematycznego poznania nie pozyskuje się z przez indukcję z doświadczenia, to, że: 2+2=4 jest mało wiarygodne, ponieważ z obserwacji wiemy, że para i jeszcze jedna para tworzą kwartet w tym znaczeniu jest matematyczne poznanie nieempiryczne. jest to również żadnym aapriorycznym poznaniem świata, w rzeczywistości oznacza werbalne poznanie. 3 oznacza 2+1, a 4 oznacza 3+1. tzn. jeśli dowód jest dość długi, to 4 oznacza 2+2, w ten sposób matematyczne poznanie traci swoja tajemniczość. obok czystej matematyki także fizyka filozofii logiki dostarcza analityczny materiał teoria ralatywizmu i kwantenmechaniki. myślę, że się jasno wyraziłam. twierdząc, że jestem największą polska kurwą udowodniłam, że 2+2=4, ale nie udowodniłam, ze 3+1=4, bo nie wiem, czy za granicą nie mieszka jakaś polska kurwa wysoka z dwoma obywatelstwami, która mnie przerosła.

  12. Ewa Bieńczycka:

    Chwała Ci, Izo, że chociaż Ty nie plamisz się znajomością logiki matematycznej i romantycznie próbujesz świat zrozumieć po jego śladach, a więc pięknym budowaniu gniazd przez ptaszki w malinowych chruśniakach, a nie po jakiś odliczaniach i wyliczaniach bulcharteryjnych francuskich należności, jak robi to eleonora, której nie potrafię zrozumieć.

    Z mojego długiego doświadczenia wiem, że największe światowe kurwy zawsze zasiadywały w Polsce za ogrmonnymi biurkami, niezależnie gdzie, czy były to szkoły, uczelnie, wydawnictwa, jednostki kulturalne opiekujące się artystami, spółdzielniami mieszkaniowymi czy tam, gdzie decydowano o mieszkańcach miast.
    Ich płeć nigdy do końca nie była określona, niepotrzebna zresztą nimomu, mimo lubieżności opowiadanych w przerwach heroicznej pracy biurowej dowcipów moczopłciowych.
    Ich organa płciowe, bez względu na szczodrość natury, pozostawały nieme i głuche, gdyż nigdy nie miały pojęcia o sztuce. A sztuka milości, to taka sama sztuka jak każda wielka i prawdziwa sztuka.

    Więc eleonoro przesadzasz ze swoją wielkością i uzurpatorstwem. Jeśli byłoby tak, jak piszesz, mielibyśmy w Polsce cudowną, podniecajacą poezję penetrowaną tymi pięknymi, różnokształtnymi członkami. Tak nie jest.

  13. eleonora wysocka:

    Pani Ewo, gdybym była chujem, a tym samym kurwą vulgaris, to bym zrobiła to samo „nie wiem czy w twoją krągłą buźkę, miedzy te okularki, miedzy te zakola zdecydowałbym się wsadzić swojego fajnego, zdrowego 17 i pół centymetrowego penisa.” w przypadku gdyby mnie ktoś nie czytał dokładnie. napisałam wyraźnie, że marek jest w stanie wszystko udowodnić nic nie udowadniając. kurestwa się nie da zdefiniować, bo nie należy do nauk. oczywiście można się pokusić i dopisać neologizm „kurestwo wysokie” i podopinać do niego przedstawicieli kultury wysokiej z krzywymi penisami, możliwe, że zmieni się świat na tyle, na ile go zmienił „traktat o kurestwie idealnym”

  14. Ewa Bieńczycka:

    Pni Eleonoro, nie mam pojęcia, o czym Pani pisze. Blog jest moderowany, ale ja go nie moderuję. Jeśli się zwraca Pani do mnie z oceną właściciela bloga, to ja przecież nie mam na niego wpływu. Zdarzenie, które Pani opisuje, a wydarzyło się tu na blogu dwa posty wcześniej, dotyczy poety, który został w bardzo impulsywny sposób tak potraktowany ze względu na niewybredne komentarze tego Pana, które zostały usunięte. Ja za Kisielem: metod nie popieram ale wybór słuszny.
    Ten poeta pisał do mnie na skrzynkę listy przepraszając za zdarzenie, gdzie mnie zupełnie niewinną napadł i zmieszał na nieszufladzie z błotem. Natomiast na portalu rynsztok i tutaj napisał, że to ja go obraziłam. Wie Pani, to jest właśnie klasyczny przykład kurestwa. Doprawdy nie wiem, o co Pani chodzi. Jeśli jest Pani Rycerzem Prawdy, to proszę napisać jaśniej i jeśli się da, to bez brzydkich wyrazów.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?