Tomasz Pułka Paralaksa w weekend. Poezja nie tragiczna. Pani Bieńczycka

21 grudnia, 2008 by

Bliżej pokoleniowo Markowi do tej poezji i myślę, że swój tekst tu o niej wstawi, na razie ja się wypowiem, gdyż, oprócz już zaawansowanego wiekiem Karola Maliszewskiego nikogo starszego o niej głośno mówiącego nie znalazłam.

Czytając wszystkie recenzje na literackie pl. nie sposób opędzić się od nachalności lansowania Młodego Gniewnego, przywoływania znowu najwyższych lirycznych literackich autorytetów,w czym, jak wiadomo, celuje nasz blogowy ulubiony recenzent Jakub Winiarski.
Spokojnie.
Wiadomo, że przebić się trudno i jeśli nie zaistnieje się skandalem czy kontrowersją – a tu na dodatek połączeniem wyjątkowej urody z perwersyjną ordynarnością w wypowiedziach – to poetę zadepczą i do głosu dojść nie dadzą.
Przypatrzmy się więc, co objawia dziewiętnastoletni poeta, któremu starcza inteligencji na tyle, by nie pisać w tym wieku żenady i by nie pisać od serca własnego, ale od zupełnie obcych serc.
W ten sposób preparowano poezję, szlifując ją najczęściej w domach znaczących literacko poetyckich homoseksualistów lub starych poetek, którzy w przerwach miłosnych uniesień uczyli poetyckiego rzemiosła. Dzisiaj najprawdopodobniej nastoletni poeta nie musi, mając Internet i być może dobrego licealnego nauczyciela, korzystać z wtajemniczeń starszych kolegów i koleżanek, metodą naszych ojców i dziadków. I to jest może największy sukces naszej technicznej cywilizacji.

Paralaksa Tomasza Pułki ma jeszcze świeżość spojrzenia, zachwyt młodości i seksualnej inicjacji, i nie jest to paralaksa. Jest tam autentyzm rozsianych feromonów wchodzącego w świat szczeniaka.
Poeta, podobnie jak jego starsi koledzy wie już, że świat jest stworzony i wykonany przez myszy, ale też wie, że jak się tak za bardzo będzie tym myszom naprzykrzać, to może mu się to rozpoczynające życie nie udać:

(…)De grande montee, grande chute, znowu ślepe myszki.(…) (Tomaś Halfka poznaje A.)

Stawka jest naprawdę duża. Idąc tropem wersów, podmiot liryczny zastanym światem jest zafascynowany i nie ma się mu co dziwić, gdyż nie musi, jak jego przodkowie, ciągnąć uwiązanego za nogę wózka w korytarzu węglowym o prześwicie 50 cm, lub od piątego roku życia pracować w łódzkiej przędzalni.
Być uznanym i docenionym poetą w Polsce to w dalszym ciągu wygrana losowa i autentycznie można gwiazdy liczyć aż do śmierci i ciut po, nie nosić garnituru i mieć dozgonny materiał seksualny do dyspozycji. Polskie poetyckie tradycje są nie do pokonania i nawet Antoni Słonimski, którego w końcu rozjechano za karę samochodem na ulicy za to, że próbował coś w tej kwestii zmienić, nie dał rady.
Toteż aktywność Tomasza Pułki jest widoczna na wielu frontach, począwszy od zupełnie niezrozumiałego sieciowego bloga, a skończywszy na ewidentnie politycznej działalności.

Ale wróćmy do jego poezji.
Podmiot liryczny jest zakochany, a jeśli nie, to przynajmniej ma ochotę na swoją partnerkę tak bardzo, że nawet z okresowymi przerwami nie daje sobie rady, co może i jest jakimś symptomem żywotności młodych pokoleń i nadzieją na ciągłość gatunku ludzkiego.
Największą wartością wierszy jest to, że zrobione są z realiów i na całe szczęście czytelnik wędrując wraz w podmiotem lirycznym po świecie, czy będąc u mamy i pomagając jej w ogrodzie, czy na Węgrzech, czy po prostu w marzeniach z Adrianną, to jednak czuje się bezpiecznie, gdyż konkret uwiarygodnia, a wiadomo, przestrzeń prawdziwa jest swojska i bezpieczna. I teraz z tego oglądu, z tego błędu, jak sugeruje Pułka, co wynika dla nas odbiorców, czym poeta się dzieli byśmy my, pozbawieni pożądania Adrianny, winorośli, Węgier, niepalący (nie palę), uzyskali?
Jest Adriana Sklenarikova, ponieważ trąbka Milesa Daviesa jest nieaktualna. Tak w każdym razie jest w wierszu kończącym zbiór, errata, dowodzi poeta: wybory dzisiejsze są według niego niemożliwe: komercja, sztucznie wykreowana modelka o międzynarodowej sławie wygra z egzystencjalnym głosem. A więc dzisiejszemu poecie nie staje wyobraźni, by wiedzieć, że Grecy tęsknili za utraconym Egiptem i ten świat był dla nich nieosiągalnym ideałem, że poeta żyje zupełnie innym czasem i przestrzenią:

(…) I wszystko to jakby człowiek wcale nie był metaforą,
a ledwie przedłużeniem klucza, co wychodzi poza dziurkę.
Lecz czymże jest dziurka? I kogóż styl biblijny tak naprawdę dotyka? Tyle jest
pytań, małych światełek w tunelu (a wszystkie prowadzą do wielkiego, białego
psalmu, zamkniętego w źrenicy), choć wiedzą, że można odpowiedzieć jednym
cytatem z Sartre’a albo jakiejkolwiek
innej, smutnej bajki. (…)” (Oswajanie snu)

Wielkie nieporozumienie, co do trwałości własnego życia, jak i obowiązującej aktualnie mody, gnębi i trawi dzisiejszą sztukę może jeszcze mocniej, niż kiedyś, gdyż dzisiejsze wybory moralne są bardziej wyborami korytarzy gier komputerowych, gdzie pomyłki i błądzenie po nich niczego właściwie nie determinują i niczego nie uczą. Głos Pułki rozpaczliwie przywołujący zaschniętą grudkę mentolowej pasty i cukrowo – migdałowy zapach kobiety jest coraz słabszy.
Toteż o wiele przyjemniej skupiać uwagę na nieosiągalnych udach Adrianny Sklenarikovej, niż równie nieosiągalnych, ale jakże nieprzyjemnych zmarszczkach Sartrea, i jakiejkolwiek innej bajce lub od razu wszystko między bajki włożyć, a uwiarygodnić tylko to, co da nam możliwość bycia poetą na zawsze.

Nie wiadomo, która z dwóch aktywności zdominuje dalszą twórczość Tomasza Pułki: strateg, czy artysta. I nie wiadomo jeszcze, czy te dwie osobowości żyją ze sobą w symbiozie, czy nienawidzą się śmiertelnie.

Czytam tę jego Paralaksę w weekend i z podziwu wyjść nie mogę. Wiadomo, Pułka ma talent do wierszy, jak Deyna do piłki. Przywraca wiarę w nastoletnią poezję, ponieważ wiara w nastoletnią urodę nie zawsze wystarczy. Znamienne, że kilka poetyckich korespondencji z Paralaksy zostało wysłanych do rówieśników: Konrada Cioka (Czyste kino), Wiersz dla Julii Szychowiak, Jacka Dehnela (Tomas Halfka zaciąga się papierosem). Halfka, nieźle to sobie Pułka wymyślił. Krzysztof Fiołek Lampa (nr 4, 2008)

Kategoria: Bez kategorii | 6 komentarzy »

komentarzy 6

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, czy Tomasz Pułka w Paralaksie na weekend zajmuje sie bogiem, wahadełkami i kadzidełkami ( Buddą, filozofią zen i temu podobnymi?) czyli wplata się w modny „wielokulturowy nurt” ?
    Znam tylko kilka jego utworów i sa to wiersze o rodzinie, czyli tegoroczny standard poetycki hm.

  2. Ewa:

    Nie, to są utwory młodzieńcze i podmiot liryczny ma zupełnie co innego na głowie. Jeśli rodzina, to tylko matka i to zamglona. Acha i dziadek. Tez zamglony. O Bogu tam nie ma ani słowa, z żadnej religii. Podmiot liryczny jest normalnym młodzieńcem lubiącym życie. To są wiersze bardzo zmysłowe, tu jest chyba sensualistą.
    Fajnie Izo że jesteś, bo czułam się bardzo osamotniona. Marek też ciągle znika.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo pod koniec roku Babilon stara się mnie ucapić i nie wypuścić, a ja mu czmycham przed północą.

    Jeżeli Tomasz Pułka potrafi znaleźć się tematycznie poza nurtem tegorocznym, to dowód, że nie jest poetycką efemerydą. Niech dorośnie artystycznie, wtedy z przjemnością przeczytam jego utwory zebrane w tomiki.

  4. Ewa Bieńczycka:

    Ja mam imieniny i piekę dzisiaj torty i w pewnym sensie też jestem jakoś złapana podwójnie. Ale tak zawsze jest i było i wolność może być tylko wewnętrzna.
    Natomiast czytać to, o czym się będzie pisało i analizowało, to nasz święty obowiązek, a nie przyjemność. Zresztą co do Tomasza Pułki to sadząc po jego blogu, najprawdopodobniej ten tomik to najlepsza rzecz, jaka być może w życiu mu się wydarzyła. W poezji edukacja daje tylko swobodę wypowiedzi, wypowiedź u prawdziwego poety jest wrodzona.

  5. Marek Trojanowski:

    ewo, z okazji imienin wszystkiego najlepszego, żeby cię nikt nigddy nie wydrukował, zadrukował, przedrukował – ale żeby domena „bienczycka.com” istniała po wsze czasy.

  6. Ewa Bieńczycka:

    Dzięki Marku! Ale może w dobie Internetu będzie inaczej: Zło wynikające z nieoddawania książek do druku polega na tym, że na ich przerabianiu upływa nam całe życie.
    Alfonso Reyes, Cuestiones gongorinas”
    [Zagadnienia gongoriańskie]

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?