Tajny kod kryptopoezji

21 listopada, 2008 by

.
.
Biuro Zawsze Dziwnych Eksperymentów Tekstowych (BZDET) specjalizuje się w najdziwniejszych analizach najróżniejszych tekstów. Badacze BZDET-u znani są z tworzenia literackich precedensów. To właśnie oni poddali kabalistycznej interpretacji dwustronicową instrukcję obsługi skórzanego paska do spodni, dzięki temu dowodząc pośrednio, że dziewiętnasta centuria proroctwa Nostradamusa dotyczy rytuału godowego zaskrońców, a nie końca epoki panowania białego człowieka.

Jednak nieśmiertelną sławę badaczom z BZDET-u przyniosło odkrycie tajnego kodu kryptopoezji.

Ostatnimi czasy odkrywanie kodu w dziełach sztuki stało się międzynarodowym trendem. Jest kod da Vinci, kod Szekspira nawet kod Matejki. Badacze z BZDET-u postanowili odkryć kod w innych dziedzinach artes. Badania nad projektem o kryptonimie: Kod Odkryj Teraz (KOT) trwały aż 24 minuty. Kiedy 1440 sekunda KOT-a dobiegała końca a badacze z BZDET-u tracili nadzieję na powtórzenie sukcesu Browna, zdarzyła się rzecz niebywała. Oto, któryś z zdesperowanych hermeneutów krzyknął: Mistrzu pomóż!. I nagle w jednej chwili wszystkich olśniło. Badacze spojrzeli po sobie porozumiewawczo i na trzy czte i ry mruknęli: Winiaaaaaaarski, taaaaaaaaa.

Dalszy bieg zdarzeń był łatwy do przewidzenia. Sięgnięto po kolejne najnowsze – niebywale odkrywcze wypracowanie, sporządzone wg niezmiennego oraz niezawodnego Szablonu Mistrza i okazało się, że zawiera ono kod kryptopoezji. Ażeby ów kod odkryć, należało poddać tekst odpowiedniemu formatowaniu w popularnym edytorze tekstu.

Oto tekst po sformatowaniu:

Świat prawdziwy, inny (Roman Honet, „moja”) [opublikowane na portalu: nieszuflada.pl]

1.
Czemu Chrystus (vel „jezu”), którego postać przewijała się w
latach wcześniejszych w liryce Honeta dość często, stał się w
„mojej” jedynie skromnym i jakby z lekka wyautowanym
„widzem”? Czemu sakramentalne „amen”, jakim Honet zakończył
swego czasu kilka swoich mocnych, szyderczych, a bywało, że i
bluźnierczych w wymowie wierszy, zastąpione zostało innymi
słowami – łagodniejszymi, mniej drapieżnymi? Nie wiem. Czemu
to znowuż ruch chyba w druga stronę, od neutralności ku
wyostrzeniu obrazu – „wydmuszka” z wiersza „berlin” stała się
nagle „ikoną”? Nie wiem tym bardziej. Być może Roman Honet
poeta, który już dawno uznany został za cokolwiek
enigmatycznego, hermetycznego i może nawet przez
przeciwników – brnącego w ciemność lirycznego wyrazu
postanowił dowcipnie żywioł enigmatyczności, hermetyzmu,
ciemności i – to na pewno – niespodzianki wzmóc i podkreślić,
czyniąc w ten sposób wiele dla ożywienia akademickiej krytyki
literackiej, z jej pasją do porównywania i wytyczania linii
rozwojowych. Nie wiem. Nie mam pojęcia. Jakkolwiek by zresztą
nie było: proszę się nie dać zwieść. Wiersze z trzech poetyckich
książek Romana Honeta zaprezentowane pod wspólną nazwą
„moja” jako wiersze z „alicji”, „pójdziesz synu do piekła” oraz
tomiku „serce”, to nie tylko wznowienie trudno dziś osiągalnych
tytułów pod jedną okładką, to przede wszystkim zaprezentowanie
liryków i poematów Romana Honeta w nowych, częstokroć
bardzo odbiegających od pierwotnych, wersjach autorskich.

Następnie do tekstu wprowadzono tzw. regułę CO2. Nie chodzi tu o dwutlenek węgla, ale wyróżnienie co drugiego wersu:

Czemu Chrystus (vel „jezu”), którego postać przewijała się w
latach wcześniejszych w liryce Honeta dość często, stał się w
„mojej” jedynie skromnym i jakby z lekka wyautowanym
„widzem”? Czemu sakramentalne „amen”, jakim Honet zakończył
swego czasu kilka swoich mocnych, szyderczych, a bywało, że i
bluźnierczych w wymowie wierszy, zastąpione zostało innymi
słowami – łagodniejszymi, mniej drapieżnymi? Nie wiem. Czemu
to znowuż ruch chyba w druga stronę, od neutralności ku
wyostrzeniu obrazu – „wydmuszka” z wiersza „berlin” stała się
nagle „ikoną”? Nie wiem tym bardziej. Być może Roman Honet
poeta, który już dawno uznany został za cokolwiek
enigmatycznego, hermetycznego i może nawet przez
przeciwników – brnącego w ciemność lirycznego wyrazu
postanowił dowcipnie żywioł enigmatyczności, hermetyzmu,
ciemności i – to na pewno – niespodzianki wzmóc i podkreślić,
czyniąc w ten sposób wiele dla ożywienia akademickiej krytyki
literackiej, z jej pasją do porównywania i wytyczania linii
rozwojowych. Nie wiem. Nie mam pojęcia. Jakkolwiek by zresztą
nie było: proszę się nie dać zwieść. Wiersze z trzech poetyckich
książek Romana Honeta zaprezentowane pod wspólną nazwą
„moja” jako wiersze z „alicji”, „pójdziesz synu do piekła” oraz
tomiku „serce”, to nie tylko wznowienie trudno dziś osiągalnych
tytułów pod jedną okładką, to przede wszystkim zaprezentowanie
liryków i poematów Romana Honeta w nowych, częstokroć
bardzo odbiegających od pierwotnych, wersjach autorskich.

Eksperci z BZDET-u, nie tylko wynotowali wyróżnione wersy odpowiednio sformatowanego wypracowania Jakuba Winiarskiego, ale w naukowej bazie danych, które mieli do dyspozycji postanowili odszukać analogii, zapożyczeń, ewentualnych tekstów podobnych tudziez bliźniaczych. Oto co otrzymali:

/tekst A/

Czemu Chrystus (vel „jezu”), którego postać przewijała się w
„widzem”? Czemu sakramentalne „amen”, jakim Honet zakończył
słowami – łagodniejszymi, mniej drapieżnymi? Nie wiem. Czemu
nagle „ikoną”? Nie wiem tym bardziej. Być może Roman Honet
przeciwników – brnącego w ciemność lirycznego wyrazu

/tekst A1/

Powiedz, powiedz czemu świat twój milczy cały blady od wzruszeń
Niczym słońce zaćmione przez księżyc czekające na chwile poruszeń ?
Czemu, czemu pragniesz dojrzeć w oknach świata część odległą
Niczym drzewo więdnące bez skargi czekające na deszcze z nadzieją!

/tekst 2A/

czyniąc w ten sposób wiele dla ożywienia akademickiej krytyki
nie było: proszę się nie dać zwieść. Wiersze z trzech poetyckich
tomiku „serce”, to nie tylko wznowienie trudno dziś osiągalnych
bardzo odbiegających od pierwotnych, wersjach autorskich.

/tekst 2A1/

Wstań, powiedz nie jestem sam i nigdy więcej już nikt nie powie
Sępie miłości, nie kochasz Ja, jestem panią/panem mych snów
Moich marzeń i lęków moich straconych dni moich łez wylanych – łez…

Hermeneuci z BZDET-u mają jeszcze problem z doszlifowaniem 2A i 2A1, ale uważają, że w dziedzinie odkrywania kodu kryptopoezji w wypracowaniach klasyków polskiej krytyki literackiej osiągnęli przełom, chociaż jak sami zastrzegają: tajemnicę formatowania tekstu / szerokość marginesu prawego i lewego / zatrzymują póki co w tajemnicy. Kiedy zapytałem przewodniczącego projektu KOT, dlaczego nie chcą ujawnić parametrów, ten zdradził mi, że opracowane one zostały na podstawie Posłowia, które napisał Jarosław Mikołajewski do Sprzedawców kieszonkowych lusterek autorstwa Joanny Wajs. Więcej szczegółów nie zdradził.

Nie pozostało mi nic innego jak odnaleźć dzieło Wajsówny, by odkryć sekret uniwersalnego formatowania dzieł klasyki krytyki literackiej tak, by zmieniły się w poezję pierwszego sortu.

nu-zajc-nu-pagadi.jpg

Kategoria: Bez kategorii | 4 komentarze »

komentarze 4

  1. Ewa Bieńczycka:

    Też czytając tę recenzję na portalu nieszuflada podejrzewałam, że to jakieś tajne kody dla wtajemniczonych, ale widzę, że deszyfracja przez specjalne służby BZDET też jest niepełna i w sumie niemożliwa. Pewnych rzeczy nie da się do końca wyjaśnić i trzeba się z tym pogodzić. Czy projekt KOT obejmuje też tematykę kocią? Bo akurat poezja Joanny Wajs roi się od kotów. Nie wiem jak u Honeta, ale skoro tam nie tylko kod Matejki, ale i Bacona i Wojtkiewicza, to w tym malarstwie niejednego, wprawdzie trochę uszkodzonego i rozjechanego, ale zawsze kota by można było wyszukać.
    Ale mimo wszystko chodzi bardziej o krypto recenzję, a nie o krypto poezję, bo – cytując słowa Winiarskiego: oraz robić ze swoimi tekstami wszystko, czego domaga się własny geniusz. Jest więc pisana przez Honeta – geniusza dzieł trudno dziś osiągalnych. Więc Roman Honet jest już uznanym klasykiem, poetą tak cennym i znanym, którego trzeba powtórnie w różnych konfiguracjach wydawać, gdyż jak rozumiem z recenzji, publiczność wykupiła wszystko i domaga się na gwałt nowych wydań. Więc stawia się ją obok Francisa Bacona, gdyż bebechy ani trochę tych dwóch uznanych geniuszy się nie różnią. Pozostaje tylko robota krytyka. Wiadomo, jest to tak samo praca artystyczna i trudna i tak samo wymaga kamuflażu, szyfrowania i przede wszystkim chwalenia. I tu krytyk goni w piętkę, bo przecież chwalenia wymaga przede wszystkim recenzja, a nie przedmiot recenzji. I jak te sprzeczne interesy pogodzić? Niedźwiedzia przysługa jest zawsze na niekorzyść obu stron, ale w tym wypadku Jakub Winiarski wybrnął znakomicie. Wytoczył rożne armaty w postaci Seamusa Heaneya(!), przeżycia holocaustowe Żyda Imre Kertésza (!!), dodał wizualizację Francisa Bacona (!!!), popieprzył Marianem Stalą, dosolił Andrzejem Franaszkiem i wystrzelił.
    I leci ten pocisk w czytelnika coraz bardziej czującego się nieswojo. Czytelnik zna z dzieciństwa solidarnościowe konspiracje, bibuły, powielacze, wie, że naród polski bez knowania ani rusz, ale, główkuje, w jakim celu? I olśnienie! Mimo, że Biuro Zawsze Dziwnych Eksperymentów Tekstowych to wykluczyło, czytelnik jest nieufny, ma to już ze starego systemu, niedowierza żadnym instytucjom.
    Tak, kończy się przecież cywilizacja białego człowieka i trzeba znowu na gwałt knować i szyfrować, ocalać genialną poezję polską.

  2. marek trojanowski:

    a wiesz, przed chwilą słuchałem „wttop 5” w trójce, i pomyślałem sobie, że chronologicznie to hicior Ich Troje (tekst A1) w stosunku do wypracowania Kubusia Winiarskiego jest pierwotny. mam wrażenie, że winiarski jest w tym przypadku prawdziwym „sępem” kreatywności, skoro nie przytoczył choćby w przypisie źródła swojej inspiracji.

    ja się mu nie dziwię, skoro on pisze w miesiacu 80 wypracowań, to musi sobie jakoś chłopak radzić. szaboln mistrza oraz zewnętrzna baza poptekstów popkultury(hit ich troje nie jest pewni jedynym. gdybym poszperał znalazłbym więcej – idę o zakład. zakładasz się?), w której żyje, w której funkcjonuje.

  3. Szymon Spola:

    żeś teraz dobił Winiarskiego.

    stronka świetnie się indeksuje (wyrazy uznania). „Winiarski+recenzje” to jakieś 46 tys. trafień, a wy jesteście na 3 miejscu.
    Zastanawiam się kiedy wzruszeni literaci wykupią od was stronkę. ;)

  4. Ewa Bieńczycka:

    A tak na poważnie, to w plastyce jest podobnie np. w recenzjach lokalnych GW. Serce się kraje, jak to wszystko się marnuje, idzie w dym.
    Piszę o Pensum, ale nie chcę się tak pchać z moimi recenzjami, bo też dojdę do 80.
    Może Szymek coś teraz napisze, bym nie była taka nadaktywna? (Ha! Ha!)

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?