świniobicie odc.2

23 czerwca, 2010 by

.

.
świnia: tomik Wisławy SzymborskiejTutaj” (ZNAK 2009)
rzeźnik: ja – w pierwszej osobie
narzędzie: siekiera pierwszej klasy, którą tata Marka, jego dziadek i pradziadek świnie bili.

Kategoria: Bez kategorii | 12 komentarzy »

komentarzy 12

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Czy w każdą książkę, którą uważałbyś, za złą, walnąłbyś ojcowską siekierą?
    Dlaczego tomiku „Tutaj”, nie sprezentowałeś komuś, tylko hop z nią na pieniek i kończysz z nią w sposób mechaniczny. Czuję, że następnym razem użyjesz piły spalinowej do cięcia drewna. Będzie to metafora powrotu do źródeł.
    Mam zakodowaną dbałość o książki, dlatego to dla mnie wstrząs.
    A poważnie, niszczysz tomiki, a nie rozdajesz, sprzedajesz, bo uważasz, że zarażają?

    Jaką drogę przeszła poezja!
    Od ujawniania się w niej Logosu, do świniobicia!

    Poeta jawił się istotą natchnioną, był wybrańcem Bogów, rozmawiał z nimi i przekazywał w wersach ich myśli. O natchnieniu poetyckim wspominał Platon, a czy można jemu nie ufać?

    Skończyły się blaski, głosy z góry, a zdanie, Miłosza, „każda prawdziwa poezja nosi w sobie religię i metafizykę” jest bez znaczenia?

  2. marek trojanowski:

    mi się wydaje, że w polskiej poezji okres „japońskiego łucznictwa” bezpowrotnie skończył się. nastała epoka konkursów. zamiast treści istotnych, zamiast metafizyki w wierszach dominuje poprawność – wiersz ma byc przede wszystkim ładny, ma się podobać jurorom. Wiersz ma wygrywać a poeta ma się czuć zwycięzcą.

    dzisiaj dobry poeta nie jest metafizykiem ale akwizytorem, pracownikiem działu obsługi klienta. ładnie się uśmiecha, ładnie mówi, ładnie się prezentuje, uczestniczy w obowiązkowych szkoleniach, zdobywa nowe certyfikaty i zaświadczenia o przebytych kursach, które następnie wpisuje sobie do CV. Stąd wszystkie takie same życiorysy:

    – publikował w Studium, Arteriach, Tyglu Kultury, w Gazecie Wyborczej, w Tygodniku Powszechnym. Laureat konkursu im. Bierezina, O kujawską lirę, granitową strzałę, im. Baczyńskiego, Nike, Paszport Polityki, itp.

    Na drabinie bytów „japońskie łucznictwo” wyznacza granicę między metafizykami a dwoma tysiącami prostytuujących się skurwysynów, którzy zrobią wszystko dla nagrody; granicę między logosem a świniami, dla których najważniejsze w życiu jest literackie koryto.

    wiesz co to jest paradoks koryta?
    paradoks koryta polega na tym, że kiedy się do niego dopchasz musisz zanurzyć w nim całą głowę. nie możesz się nie ubrudzić, bo to co najlepsze w korycie – najlepsze kawałki siłą grawitacji opadają na dół, są na samym dnie, skąd należy je wyłowić. I kiedy już wyłowisz swój kęs i przekonasz się, że gotowane kartofle nie są żadnym rarytasem i odejdziesz od koryta, przyrzekając sobie że już nigdy więcej tam nie wrócisz, to i tak będziesz cała upaprana w karmie dla świń. Treść koryta zostanie na twojej twarzy, we włosach, w kącikach ust i nigdy już tego nie zmyjesz.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    czyli współczesna poezja to nie autorskie piętno, tylko banalne treści ukryte pod akrobatycznymi, dziwacznymi stylistykami, dopasowujące się do osobliwych gustów członków jury konkursów.
    Marku, poetka/poeta póki nie wyzwoli się z grupy, która daje oparcie, ale i narzuca swoje widzenie świata, podsuwa teksty współuczestników traktując je bez mała kanonicznie, póty będzie tylko rzemieślnikiem.
    I dlatego gdy ma możliwość wykrzyczenia, wyszeptania publicznie czegoś istotnego, co najwyżej towarzysko reklamuje solistki. Obejrzałam w internecie literacką galę z Gdyni i piję wprost do wypowiedzi Justyny.

  4. marek trojanowski:

    Justyna wyłowiła właśnie swojego pierwszego parowanego kartofla z dna koryta. Cieszy się a kiedy się już nacieszy – a musi upłynąć trochę czasu, by się nacieszyła – przekona się, że ten porcelitowy talerzyk, który ściskała w spoconych od tremy dłoniach stojąc w kolejce do bufetu na uroczystym raucie, jest trochę niedomyty. Skrobiąc po tłustym brudzie przekona się, że to resztki majonezu, który pozostał po serwowanej dzień wczesniej sałatce majonezowej. Nie widząc przed sobą konca kolejki obejrzy się do tyłu. A tam zobaczy tłum ludzi takich, którymi nigdy nie chciała być i uzmysłowi sobie, że własnie stała się jedną z osób w kolejce.
    Przekona się, że wszystkie pytania, które jej zadała pani dziennikarka – czyli jak się czuje z kartoflem w pysku, jak jej smakuje, jak się jej podoba, i co teraz zrobi – są standardowymi pytaniami, które pani dzennikarka zadała wszystkim jej poprzednikom. Przekona się, ze jej szczere i oryginalne odpowiedzi, że jej wzruszenie, którego nie potrafiła ukryć należą do folkloru zagrody. Że takie mlaskania są tu normą.

    Ale gdyby Justyna Bargielska jednak się nie wzruszyła stojąc na scenie przed mikrofonem. Gdyby zamiast wzruszenia pokazała, że ma jaja, że ma na tyle wielką pizdę, by zmieścić w niej całe to literackie gówno. Gdyby Justyna Bargielska powiedziała:
    – Szanowni Państwo, wy redaktorzy, wy krytycy, wy literaci. Ministrowie i czytelnicy. Z nieukrywana przyjemnoscią informuje was, że mam was i wasze laury w dupie. Pierdolę was.

    Gdyby tak zrobiła, cała literacka polska leżałaby u jej stóp a nastepne generacje młodych poetów poszłyby jej sladem.
    Jednak tak się nie stało. Za dwadzieścia tysięcy złotych (tyle?) Justyna Bargielska dała się unurać w korycie i teraz śmierdzi jak świnia.

    A tu, na hmn świnie się bije.

  5. po morzu burza hula:

    Metafizyka okraszona skwarkami nie podeszła.

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    jaka metafizyka?

  7. marek trojanowski:

    może chodzi o pełne nieukrywanego wzruszenia ciamknie podczas odbioru Literackiej Nagrody Gdynia 2010.
    Pytanie:

    – Czym są dla pani wiersze?
    – wiersze, ciam ciam, niestety ciam są dla mnie ciam ciam chrum, chrum ciam, czymś pobocznym ciam ciam, chrum chrum. Mam tyle obowiązków ciam, ciam…. itp., itd.

    Jeżeli ktoś kiedyś ciebie zapyta izka ile pieniędzy potrzeba, by człowiek dobrowolnie zmienił się ciamkającą i śmierdzącą świnię, to odpowiedź prawidłowa brzmi: pięćdziesiąt tysięcy złotych polskich.

    A jeżeli sobie wyobrazisz, że średnia płaca (na początek) w Warszawie to 5 tysięcy netto, to aż dziw bierze, że Justyna Bargielska – mieszkanka stolicy – tak łatwo wbiła się w obcisłą świńską skórę wypinając jednocześnie świńską pierś o dwudzestu sutkach po order z kartofla polanego majonezem.

  8. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Odpowiem nie wprost.
    Wędrując po górach muszę pamiętać o właściwym kierunku, ponieważ mogę liczyć tylko na siebie.
    A i tak zgubiłam się, zgubię się nie raz, wiem więc ile trudu może zająć mi znalezienie drogi powrotnej.
    Dlaczego zabłądziłam? Najczęstszą przyczyną jest zła znajomość terenu, ale także zgubienie widocznych znaków, bo jest mgła, zacina deszcz, pada mocno śnieg, albo zamyśliłam się i przestałam obserwować trasę.
    Co powinnam zrobić? Na początek cofnąć się po swoich śladach, a nie iść przed siebie, błądząc coraz bardziej. Jeżeli jednak powrót po swoich śladach jest niemożliwy, bo panuje zamieć, jest noc, muszę starać się zawsze zejść w dół.
    I to samo dotyczy poetów.
    O zasadach postępowania w górach można przeczytać w górskim magazynie sportowym i obejrzeć zdjęcia najtrudniejszych bulderów świata i ich zdobywców. (na każdym zdjęciu tylko jedna osoba)

  9. marek trojanowski:

    iza, ile potrzebujesz jeszcze dowodów, że w tych czasach, w których zyjesz nie masz do czyneinia z poetami ale z typowymi urzędasami, stojącymi w ogonkach do bufetów na rautach. zobacz jak im się mordy wykrzywiają (filmiki masz na youtube) kiedy tylko dostaną kilka tysięcy na konto. zobacz jak im błyszczą te małe rozbiegane świńskie oczęta, kiedy odbierają laurki, wygrawerowane dzbanuszki.

    Justyna Bargielska szła swoją własną, bardzo uatonomiczną drogą. Teraz przybrała pozę na czworaka, zmieniła się w stworzenie kopytne, kwiczące. Wesoło merda swoim zakręconym ogonkiem, ma swój wątek gratulacyjny na nieszufladzie i mówię ci – tewraz Justyny Bargielskiej nikt na nieszufladzie nie zbanuje. Taka jest teraz superświnia z niej.

  10. po morzu burza hula:

    Wiersz Szymborskiej o kluchach polanych skwarami.
    Metafizyka

    „Było minęło
    Było więc minęło
    W nieodwracalnej zawsze kolejności,
    bo taka jest reguła tej przegranej gry
    Wniosek banalny nie wart już pisania
    (…)
    nawet to,
    że dziś jadłeś kluski ze skwarkami”

    Noblistka kładzie się zrezygnowana do trumny w potworniastym stylu.

  11. marek trojanowski:

    właśnie piszę o tej geriatrycznej filozofii poetki. tego typu refleksje, które pojawiają się po 70., są porównywalne do dziecięcego pytania: „z czego robi się ołówek”. nie ma w tym nic oryginalnego, bo starość nie jest woryginalna ani filozoficzna – starość jak kazdy etap zycia człowieka wytworzyła swoją estetykę i Szymborska jest po uszy w tej geriatrycznej estetyce zanurzona.

  12. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku jak urzędnicy to biurokracja, a jak biurokracja to nadprodukcja wydawnicza. Ważna jest ilość, a nie jakość. Efekt – tony bezużytecznych, zapomnianych, papierowych śmieci.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?