`
Pierwotnie chciałam napisać wyłącznie o moich próbach kolegowania się z Samanthą i awanturze jaką jej urządziłam, łącznie z wykrzyczeniem zdania: twój tomik Helena nie ma szans na nagrodę Silesiusa , tyle jest w nim podtopień poetyckich. Następnym razem nie pozwalaj, proszę pisać w swoim imieniu innym. Twoje roztrojenie jaźni autorskiej w tym tomiku było dla mnie męczące. Dorosła, dojrzała narratorka z dziesiątego piętra wieżowca znienacka zamieniała się w egzaltowane dziewczę otoczone malwami i bławatkami patrzące na słonce, które nie miało pojęcia kim była tytułowa Helena, po czym pstryk wiersz dalej, przemieniała się w mężczyznę po trzydziestce słuchającego dobrej muzyki. I to wszystko dla zabawy? czy z nudów?
Jaki głos kazał ci napisać Jego portret, Ćmy i jeszcze innych kilka wersów o słonku z kotkiem w tle. Czy takie wiersze pisze się pod wpływem prozacu? Tym razem twój tomik wymagał od czytelnika zażycia antydepresantów, ponieważ narratorka prawie wcale się nie uśmiechała, tylko wspominała, wspominała, a przecież Samantho istnieje tylko teraźniejszość.
Czytając Helenę co jakiś czas wdrapywałam się na góry znaczeń, aby błyskawicznie zjechać z nich na pupie i za chwilę znowu wkraczałam na równinę ciekawych wersów. Uczestniczyłam za twoją sprawą w biegu z przeszkodami, w którym pojawiały się co i rusz pułapki – wtopy.
Samantho, pozrzędziłam po koleżeńsku, ale teraz do rzeczy. Zaczynam chwalić. Krajobraz NR 9 to nie tylko góry i całowanie się z lodowcem, ale także Ursula K. Le Guin wpleciona połączoną porą roku.
Krajobraz NR 9
„był jeden taki rok latozima
słońce grzało wysiadałam z samochodu
zbierałam krajobrazy i upychałam je
do tylnej kieszeni dżinsów
jak pięknie było całować się z lodowcem
wytrząsać z plecaka dno oceanu
mój samochód sam jechał dalej szosą
a ja szłam – dzień lub dwa – na skróty
wyjmując raz po raz zza horyzontu
kolejny zamglony górski grzbiet.”
Bardzo ryzykowny wiersz w odbiorze, z elementami widokówki landszaftu, ale dla mnie paradoksalnie ma w sobie moc ukojenia, wyciszenia i zlikwidowania płci jak u Ursuli Le Giun. Podział na mężczyznę, kobietę w tym wierszu nie ma znaczenia, ponieważ napotykam napis „NOWA NIEZNANA PLAŻA”.
W tym miejscu mogę pogdybać o wielokrotnej mężatce Helenie, o tym kiedy była szczęśliwa i z kim. Mogę próbować rozwikłać zagadkę dlaczego królowa Polikso udzieliła gościny córce Zeusa, aby nazajutrz kazać ją podstępnie utopić i jakby tego nie było dosyć, poleciła ciało powiesić na szubienicy ku uciesze gawiedzi.
Czy wiedziałaś o tym Samantho? Może dlatego opisujesz piękno krajobrazów, a nie ludzi. Twoja Helena wystukuje rytm I can`t get no desperation/ nie ma gracji bez desperacji na melodię I can`t get no satisfaction Stonesów w trzypokojowym mieszkaniu na dziesiątym piętrze z prądami przeciągów, bo poukładane życie błyskawicznie może zostać wywiane.
Pisanie wiersza w niedzielę o niedzieli zdaniem Dariusza Basińskiego („Ten czas on był ukradziony”) niewiadomo jak się skończy i czy wystarczy na to tydzień niedziel.
Samantho próbowałam wolno iść drogą roztrojonej narratorki zmieniającej płeć gdy jej tak wygodnie. Sześć razy przeczytałam twój tomik, potykałam się kilkakrotnie o znaczeniową akrobację, uczestniczyłam w chwilowych rozblaskach, wsłuchiwałam się w muzykę, (te utwory to nostalgia) i starałam się za każdym razem dotrzeć do miejsca, w którym tytułowej Helenie udało się przeżyć, na przekór mitologii i w którym mogłam zadać pytania i uzyskać odpowiedź.
Na końcu czekał i tak wiersz BEZ DROGOWSKAZU
„tam gdzie znikający punkt dogania horyzont
i już żadna droga nie przetnie twojej
tam i jeszcze dalej
miniesz miasteczko
[…] mieszkańcy przyjaźni ale machnięcie ręką
to na twoje pytania jedyna odpowiedź”