Radosław Kobierski Wiek rębny. Rębanie literatury. Pani Bieńczycka

11 lutego, 2009 by

Będąc ostatnio w Miejskiej Galerii Sztuki w Chorzowie i biorąc do ręki pocztówkę z reprodukcją obrazu ojca Wojciecha Kuczoka, malarza chorzowskiego, pytałam podstępnie jego kolegów malarzy:
– Czy bił? Czy naprawdę bił?
Koledzy potwierdzili prawdziwość zdań, całych sekwencji włożonych przez Wojciecha Kuczoka w literacką postać opresyjnego ojca, który stosował metody wychowawcze tak przecież umiłowane polskiej obyczajowości.
Ale nikt z nich nie potwierdził, że bił.

Biorę do ręki wspartą autorytetem wielkiego pisarza, debiutancką powieść Wiek Rębny Radosława Kobierskiego, chorzowskiego kolegi Wojciecha Kuczoka.
Wzięłam tylko dlatego, by po czytaniu wyjątkowo drewnianych tekstów o literaturze Radosława Kobierskiego na sieciowym BL , zrozumieć entuzjastycznie przyjęcie ubiegłoroczne tomiku Lacrimosa – lamencie poetyckim po śmierci ojca.
Jak widać, biblijny wymiar ojcostwa dla pisarzy tego regionu jest ważny.
Debiutancką powieść trzydziestoletni mieszkaniec śląskiej aglomeracji pisze realistycznie i rzetelnie, tak właśnie jakby rąbał drwa na podwórku wiejskiej, biednej i na dodatek wyjątkowo brzydkiej, postindustrialnej zagrody.
Robi to jednostajnie, miarowo, metodycznie jakby sadystycznie i beznamiętnie wymierzał czytelnikowi karę. Ten minorowy pejzaż odmalowany w powieści, ten nieciekawy zbiór postaci, ten wlokący się jak ból zęba nieznośny ciąg nudnych zdarzeń, to w sumie bardzo właściwy i prawdziwy dokument opisujący wchodzenie roczników siedemdziesiąt w świat dorosłych. I być może pisarz musiał to napisać. Natomiast wydać już nie musiał, gdyż powieść nie przeszła z jednego stanu w drugi. Zapis, to jeszcze nie twórczość, a rejestracja niekoniecznie musi być dziełem sztuki. Jeśli w konceptualizmie używa się ciągu fotografii, gdzie odpowiednie ich zestawienie daje nową jakość, śmietnik nieciekawego człowieka w nieciekawych czasach i sprawach nie może być sztuką.

Bardzo trudno mi pisać o twórczości śląskich artystów, gdyż niemal całe życie, oprócz okresu studiów spędziłam tutaj i coraz częściej ze zgrozą i niepokojem dochodzę do coraz radykalniejszych, wręcz faszystowskich wniosków.
Ten krótki (całe szczęście) zbiór składa się z 18 opowiadań, opisujących ludzi zwyczajnych, pospolitych i nieciekawych.
Jest taki rozdział zatytułowany Ołtarz Gandawski, który przeczytałam specjalnie trzy razy, by się dowiedzieć, dlaczego gandawski i dlaczego ołtarz.
Bianka jadąc pociągiem inicjuje akt kopulacyjny z przypadkowym pasażerem, niewidomym mężczyzną i opowiada to narratorowi, który jest jej chłopakiem. Chłopak w monologu stara się opisać stan ducha, jaki w nim nastaje po słowach dziewczyny.
Myślę, że te pozostałe rozdziały zbudował autor na podobnym chwycie artystycznym: zdarzenie, być może i ważne dla narratora i bolesne, wyjątkowe, dla czytelnika, który rozpaczliwie szuka powodów napisania tych zwierzeń, jest zwyczajnym nudziarstwem, identycznym, jak za chwilę zafunduje mi nie do uniknięcia spotkany sąsiad osiedlowy na spacerze z psem. Równie atrakcyjne są tematy bardziej wyraźnie, niż zdrada ukochanej. Np. opowiadanie Wera od porodów opisująca w końcu obiektywnie naprawdę wstrząsający dla każdego, kto obserwował przyjście na świat człowieka, moment. I tu znowu następuję coś niebywałego. Pisarz dobiera słowa właśnie nie te, określające ten, jak Pascal Quignard pisał – najgorszy moment z życia człowieka, a właśnie celuje we wszystko, co nie powinno być napisane. Tak, jakby to, co w akcie twórczym dążyło do szczytowania, zatrzymywało się na poziomie impotencji, skręcało w bok, nie trafiało do celu, umykało. Podobnie jest w opowiadaniu Babka(oczywiście obowiązkowa babcia roczników siedemdziesiąt) tym razem dotyczącym radosnego odejścia na zawsze. Również ten trudny przecież temat czyta się i chce się pozabijać wszystkie na świecie staruszki, by ich śmierci nigdy oczami pisarza nie oglądać.
I są, jak zwykle, koty
Są sceny naprawdę z założenia wyraźne głównie wiejskiego okropnego domu, picie wódki prostackie i ordynarne, popegeerowskie spustoszenia w ludziach i pejzażu. Ale, jak pisałam, wszystko napisane nie tyle nieporadnie, co beznamiętnie, martwo, niezobaczone, bez błyszczących iskier intelektu w opisie, w smaku aktu stwarzania, co natychmiast czytelnikowi się udziela.

Literatura śląska nie odpowie na pytanie, czy bicie dzieci zabija w dzieciństwie ich talent, czy wręcz przeciwnie. Może kiedyś miała takie ambicje, dzisiaj zostały zamazane wszelkie tropy, nie tylko autobiograficzne. Także i te wiodące do odpowiedzi na pytanie, dlaczego produktowi Kobierskiego – gdyż nie można go nazwać literaturą piękną – dano możliwość zaistnienia poprzez druk, autorowi o wyjątkowo nieartystycznej osobowości.
Trudno mi uwierzyć, że ten niewielki literacki talent przejdzie z wieku rębnego w wiek męski.

Kategoria: Bez kategorii | 25 komentarzy »

komentarzy 25

  1. Ewa Bieńczycka:

    Mam nadzieję, że Marek tu napisze traktat o nudzie. Obok kurestwa jest głównym elementem naszego życia i nie wiem, czy nie najważniejszym. Brodski napisał esej Pochwałą nudy, ale chwali tam jednak aspekt medytacyjny nudy, a nie jej martwotę.

    Pisarz mając za materię artystyczną nudę i pospolitość, jeśli los rzucił jego życie w nieciekawe czasy, nie może odpłacać tym samym. Wielkie arcydzieła literackie zazwyczaj są o pospolitości (Szwejk, Don Kichot). A jednak osobowość pisarza zamienia demiurgicznie śmiecie w złoto.

    Soren Kierkegaard w Enten Eller:
    () Kiedy się wybiera niańkę do dzieci, potrzeba uważać nie tylko, aby była trzeźwa, wierna i moralna, ale należy zbadać z estetycznego punktu widzenia, czy umie ona bawić dzieci i należy natychmiast rozstać się z taką służebną, która nic ma tych zdolności, nawet gdyby pod wszystkimi innymi względami posiadała najdoskonalsze cnoty. W tym właśnie moja zasada jest wyraźnie uznawana, ale taki dziwny jest ten świat, do tego stopnia panują w nim próżność i nuda, że tylko wobec nianiek przyznajemy sprawiedliwość temu, co estetyczne. Jeżeliby się chciało otrzymać rozwód dlatego, że żona jest nudna, jeżeliby się żądało abdykacji króla dlatego, że nudno jest patrzeć na niego, czy wygnać księdza na boży świat dlatego, że nudno mówi, dać dymisję ministrowi albo skazać na śmierć dziennikarza za to, że jest rozpaczliwie nudny to te zadania nie dałyby się przeprowadzić. Cóż dziwnego, że świat się cofa, że zło coraz bardziej świat zalewa, kiedy wzrasta nuda świata, a nuda jest korzeniem wszelkiego().
    tłum. Jarosław Iwaszkiewicz

  2. Iza:

    Ewo, czy to nie jest powieść o przygodach seksualnych narratora? Tytuł sugeruje, że jest. Nie sądzę aby marketingowo udało się wciskać czytelnikom „Wiek rębny” jako kryminał (jak w wypadku Madonny Michała Witkowskiego), ale można napisać na okładce: mocne, śmiałe sceny erotyczne i hajda do kiosków pod stokami.Nie, przymysłałam błyskawicznie strategię, nie seks i pornografia, a etykietka na książce: polski romans duchowego brata Grocholi, o to się powinno teraz sprzedać w dobie powrotu do „kupujmy polskie towary”

    ps
    czuję, że niedługo zostanę zasypana propozycjami pracy w wydawnictwach literackich. Mam tyle pomysłów jak wypromować poezję i prozę współczesną.

  3. Ewa Bieńczycka:

    Izo, debiut Kobierskiego przypada na rok dwutysięczny. Nie wiem, czy pamiętasz, ale to był rok według Nostradamusa, końca świata. Wtedy się nie myślało o rozmnażaniu, tylko o zwijaniu interesów ziemskich. Wiesz, pokuta, rachunek sumienia, te rzeczy. Młody autor ma niewielkie doświadczenie, mimo tytułu, też specjalnie wobec szalejącej biologicznie młodości potrafi się opanować i obserwować to co go interesuje naprawdę, np. śmierć babci.

    A masz Izo jakieś realne, finansowe sukcesy,? Czy Twoje pomysły na sprzedaż literatury zamieniły się w gotówkę? Ja nie wierzę, by literatura piękna sprzedawała się ze względu na zawartość. Wszystko można dzisiaj wylansować i sprzedać, i nikogo nie interesuje, co tam się pisze.
    Przykładem jest ten blog, który odważył się to wszystko, namaszczone, nagrodzone, przeczytać.
    Nie wiadomo, jak to się jeszcze skończy, czy nie ciężką detoksykacją i koniecznym leczeniem szpitalnym. A i tak takie myszy doświadczalne, poddane eksperymentom czytelniczym się przecież potem likwiduje, daje do pożarcia gepardowi, co szybko biega.

  4. Iza:

    Znowu babcia, ciekawe co by na to Zygmunt Freud powiedział, a poważnie to czy to nie dziwne, że zamiast prozy, poezji dekadenckiej, jest wyłącznie twórczość poprawna i letnia, w sam raz po przeczytaniu od razu do zapomnienia.

    Nie jestem piarowcem wydawnictw literackich.

  5. przemek łośko:

    wydawnictwa kosztują CO MIESIĄC. to dlatego

  6. Iza:

    Poezja powinna być jednym z najbardziej chwytliwych towarów biznesowych ze względu na potencjalną liczbę konkretnych odbiorców (piszących poetek i poetów). Kiedyś zaryzykowałam tezę, że w Polsce osób piszących wiersze jest przynajmniej sto tysięcy. Czy nie jest to duża grupa docelowa? Jest! Ale coś dziwnego jest z tą grupą. Nie kupują tomików. Szkoda im wydać pieniędzy na nie swoją twórczość. Zakładają z góry, że tomik innego poety, innej poetki nie jest ozdobą półek w domu?
    Czyżby miejsce poezji było już tylko w internecie, bo tu jest za darmo?
    Dlatego dziwi mnie podkreślanie, że w necie pisze się na niby, że tu wyłącznie się wstawia swoje najgorsze wiersze.
    Według mnie internet stanie się za kilkanaście lat głównym miejscem do promowania swojej twórczości. Tomiki w nakładzie dwustu, pięciuset egzemplarzy będą traktowane jak prywatny kaprys, prywatny prezent pod choinkę, nic więcej. Jeżeli nie będa tomiki publikowane w wirtualnym świecie, nie będą istnieć, nie będą omawiane, nie będą miały żadnego znaczenia.

  7. Ewa Bieńczycka:

    Też tak podejrzewałam, że nie jesteś Izo piarowcem, gdyż za dużo czytasz. Myślę, że Ci piarowcy(piszę niepewnie, gdyż ten wyraz dla mnie jest nowy i nawet nie wiem, czy dobrze go pojmuję), chyba tę literaturę biorą tak do ust, jak kiperzy wina: płuczą dziąsła i od razu wypluwają.
    Tylko ja połykam i takie są tego skutki: tracę dowcip i ostrość wypowiedzi.

    Tak, babcia, ale tym razem martwa. I to chyba w związku z tym Nostradamusem. Przecież pisarz ma zazwyczaj dwie babcie. Czyli ma wybór.

  8. Iza:

    Byłam piarowcem kilka lat temu.

  9. Ewa Bieńczycka:

    Nie wiem, jaka jest różnica między dzisiejszym parowcem a wczorajszym kaowcem. Ale myślę, że mimo szkoleń i zachodnich materiałów na ten temat w Polsce raczej w dalszym ciągu obowiązuje opcja kaowca. Dlatego ostatnio wydana książka Analizy Poetyckiej jest taka nośna.
    Myślę Izo, że powinnyśmy sprezentować właścicielowi tego bloga na walentynki dobrze napisany o książce Analizy Poetyckiej tekst zachęcający, jeśli masz, jak piszesz doświadczenie i to już robiłaś. Nie wiem, jak to się nazywa, ale też ma swoją nazwę. Mogłabyś mnie poprawić. Ja nie mam pojęcia, dlaczego o Kobierskim w necie wszędzie jest to samo, tych samych, kilka nic niemówiących zdań, dających do zrozumienia, że piarowiec nie czytał.

  10. R.Kobierski:

    Kwestionariusz. Dla pani E.Bieńczyckiej

    1. Jak ważne jest dla literatury pytanie, czy stary K naprawdę bił młodego K?
    2. Skąd przekonanie o wsparciu Wieku rębnego autorytetem Kuczoka?
    3. Czy wymiar ojcostwa ma charakter li tylko biblijny. Inaczej o ojcu nie można?
    4. Co to znaczy poindustrialna zagroda?
    5. Dlaczego zbiór opowiadań uparcie nazywa pani powieścią?
    6 Skąd „Wiera od porodów” skoro tytuł opowiadania brzmi „Wera od porodów”?
    7. Co to znaczy: chwyt artystyczny (…)jest nudziarstwem?
    8. Skąd kolejne przekonanie, jakoby bohaterka utworu „Babka” była babcią
    autora?
    9. Gdzie w Wieku rębnym znalazła pani informacje, że są to ziemie popegeerowskie?
    10. Dlaczego uparcie obstaje pani przy z gruntu seksualnym rozumieniu metafory
    Wieku rębnego? Zna pani definicję botaniczną? „Wiek rębności wiek, w którym drzewostan
    danego gatunku powinien być przeznaczony do wyrębu”?
    11. Czy na okładce książki widzi pani gdzieś informację „dzieło sztuki”?
    Rekomendacje Baumanna, Miłosza czy Głowińskiego?Adnotację „Wiek rębny albo śmierć”?
    Nagroda Nike, Paszport Polityki?Dlaczego tak wielkie wymagania wobec
    debiutu w niszowym jeszcze wówczas wydawnictwie, który prozę publikował w nakładzie rzędu
    1000 egz?
    12.Czy sieć doprawdy jest ostateczną instancją? Nie warto może sięgnąc do
    prasy z lat 2000-2001, żeby się przekonać, że ludzie – i to bynajmniej nie
    piarowcy – czytali? Przykłady? (Opcje, Kartki, Topos, Megaron, Wysokie Obcasy,
    Ha-art, Fa-art, Polityka, Twórczość – wymieniać więcej?)
    At least: Czy pani tekst pozwolił zrozumieć „entuzjazm”, z jakim
    przyjęta została Lacrimosa?

  11. Ewa Bieńczycka:

    1. Jak ważne jest dla literatury pytanie, czy stary K naprawdę bił młodego K?
    Oczywiście dla osób żyjących wręcz szkodliwe i nie należy na nie odpowiadać. Natomiast, jeśli Gnój przejdzie do historii literatury, takich pytań się nie uniknie i myślę, że zadawanie ich jest jakieś bardzo ludzkie. Nie miałam zamiaru nikomu szkodzić zadając to pytanie. Jest ważne dla procesu twórczego. Louis-Ferdinand Céline pisał drastyczne rzeczy o rodzicach bohatera Podróży. Nic w tym złego. Myślę, że nic złego, że to pytanie zadaję nie odpowiadając na nie i nie oczekując odpowiedzi.

    2. Skąd przekonanie o wsparciu Wieku rębnego autorytetem Kuczoka?
    Przysięgam, że tak przeczytałam w sieci! Będę zaraz szukać i jeszcze tutaj wkleję.

    3. Czy wymiar ojcostwa ma charakter li tylko biblijny. Inaczej o ojcu nie można?
    Oczywiście, że nie tylko biblijny, ale żyjemy w takiej, a nie innej kulturze i badam takim, a nie innym kluczem. Społeczność opisana w opowiadaniach jest praktykująca w wierze katolickiej.

    4. Co to znaczy poindustrialna zagroda?
    Literówka. Miała być postindustrialna. Zaraz naniosę. Dziękuję. Tam część akcji jest zdaje się w Beskidach, pojawia się Klimczok, ale w duchu to wszystko jest nasz, okropny, śląski pejzaż. Ja się radykalizuję, napisałam, że mam odruchy wręcz faszystowskie, stąd taki odbiór. To przecież bardzo subiektywne czytanie.

    5. Dlaczego zbiór opowiadań uparcie nazywa pani powieścią?
    Myślę, że to nie opowiadania, a mini powieść. Bohaterowie powtarzają się przecież w opowiadaniach. Zresztą przy dzisiejszej mieszance gatunkowej ważne to przecież nie jest. Ale zmienię. Dziękuję.

    6 Skąd „Wiera od porodów” skoro tytuł opowiadania brzmi „Wera od porodów”?
    Przepraszam, Wiera. Zaraz naniosę. Czytam jedną książkę dziennie, proszę mi wybaczyć. Zaraz poprawię.

    7. Co to znaczy: chwyt artystyczny (…)jest nudziarstwem?
    Znaczy, że jest pisane schematem z góry skazanym na niepowodzenie. Nie mam odpowiednich narzędzi. Terminologii, ale miałam nadzieję, że jakoś zostanę zrozumiana. Jak się zacznie nudno, to się leci już do końca, gdyż nic w całości nie pasuje. Konsekwencja też jest harmonią.

    8. Skąd kolejne przekonanie, jakoby bohaterka utworu „Babka” była babcią
    autora?

    Nie. To nie tak. Przyjmuję, że to bohater utworu, a nie autor. Taka jest zasada odgórna i jej nie powtarzam. Myślę, że już na pewnym poziomie mówienia o dziełach sztuki i ich twórcach to się rozróżnia. Ale korzysta się z prototypów. Odmalowanie obcej kobiety jest jeszcze trudniejsze. W szpitalach na stare kobiety mówi się babcia. Jest w tym duże upokorzenie. Niepotrzebnie narrator tak tę kobietę nazywa.

    9. Gdzie w Wieku rębnym znalazła pani informacje, że są to ziemie popegeerowskie?
    Jest. Zaraz znajdę w książce i uzupełnię.

    10. Dlaczego uparcie obstaje pani przy z gruntu seksualnym rozumieniu metafory
    Wieku rębnego? Zna pani definicję botaniczną? „Wiek rębności wiek, w którym drzewostan
    danego gatunku powinien być przeznaczony do wyrębu”?

    A dlaczego nie? Zresztą niewiele tych insynuacji w moim tekście jest. Odbiór przecież należy do czytelnika, może mieć takie skojarzenia. Ja czytając, odczułam brak jakichkolwiek młodzieńczych porywów, tak przecież dla tego okresu człowieka, dominujących. Stąd właśnie to skojarzenie.

    11. Czy na okładce książki widzi pani gdzieś informację „dzieło sztuki”?
    Rekomendacje Baumanna, Miłosza czy Głowińskiego? Adnotację „Wiek rębny albo śmierć”?
    Nagroda Nike, Paszport Polityki? Dlaczego tak wielkie wymagania wobec
    debiutu w niszowym jeszcze wówczas wydawnictwie, który prozę publikował w nakładzie rzędu
    1000 egz?

    Nie, skąd, dlaczego? Wyraziłam moje zdanie, przecież jestem prywatną osobą, która w odróżnieniu od tych tysiąca czytelników je mam i bardzo się stara by mieć własne. Rekomendacje wymienionych opiniotwórczych głosów są mi niepotrzebne, ja jestem w tym wypadku priorytetowa. I oczywiście omylna, w odróżnieniu od nich. Nawiasem, to proszę mi uwierzyć, ale to tacy jak ja będą naprawdę czytać a nie oni. I prawdziwemu pisarzowi zależy właśnie na mnie.
    Proszę zrozumieć, że debiut jest zazwyczaj najważniejszą i najlepszą pozycją do końca życia pisarza. To go określa. Zazwyczaj artysta daje wszystko, co najcenniejsze. Nie jest w tej profesji żadna nauka, rozwój – możliwe. Albo się jest artystą pisarzem, albo nie. Nie ma czasu przyszłego. Dlatego lepiej nie decydować się na druk zbyt wcześnie.

    12. Czy sieć doprawdy jest ostateczną instancją? Nie warto może sięgnąć do
    prasy z lat 2000-2001, żeby się przekonać, że ludzie – i to bynajmniej nie
    piarowcy – czytali? Przykłady? (Opcje, Kartki, Topos, Megaron, Wysokie Obcasy,
    Ha-art, Fa-art, Polityka, Twórczość – wymieniać więcej?)
    At least: Czy pani tekst pozwolił zrozumieć „entuzjazm”, z jakim została Lacrimosa?

    Nie, sieć jest jedną z wielu. Tylko dzięki tej różnorodności jeszcze literatura polska literatura nie umrze na zawsze. Mam nadzieję, że takich jak mój głosów będzie w sieci więcej i będą przeciwwagą do opłacanych i sponsorowanych czasopism. Ja piszę charytatywnie, bezpłatnie, stąd te liczne pomyłki, gdyż nie mam czasu robić tego wszystkiego, co w redakcjach robi kilkanaście osób.
    O Lacrimosie napiszę osobno, ale nie szybko, bo mam tu w kolejce inne pozycje. Zapraszam do dyskusji, będę wdzięczna, jeśli wytknie się mi błędy, przecież o to tylko chodzi, by się w samozadowoleniu nie pogrążyć. Bardzo dziękuję.
    Proszę się jeszcze odezwać. Wiem, że nikt nie ma czasu, ale może warto.

  12. R.Kobierski:

    1. Oczywiście, pytać o kwestie pozaliterackie zawsze można. Problem pojawia się wówczas, kiedy zaczynamy je wykorzystywać w pracy krytycznej, która z zasady winna dotyczyć tylko literatury. Nie wiem, czy pani zauważyła, ale Rębanie literatury posiada takąż klamrę kompozycyjną. Zaczyna i kończy się odniesieniami ad personam.

    3. Społeczność opisana w opowiadaniach jest nie bardziej praktykująca w wierze niż w rzeczywistości. Czyli prawie wcale. Poza tym ojciec, jako figura nie występuje w Wieku rębnym, tylko w Hararze.

    4. Literówka to jedno i najmniej ważne. Mnie chodziło o to, jak można łączyć słowo postindustrialny ze słowem zagroda.

    5. Odmalowanie obcej kobiety jest trudniejsze, zgoda, ale przy pewnej dozie empatii, nie jest niemożliwe. W słowie babka istotnie tkwi jakieś upokorzenie. I właśnie dlatego to wykorzystałem. Jeśli pani zestawi ze sobą te dwie rzeczy pojęcie oraz stosunek do starości, zwłaszcza na wsi to nie signum temporis pisał o tym m.in. Jalu Kurek w swojej trylogii tatrzańskiej. Zresztą bohatera w tym względzie również nie oszczędzam – wówczas kwestia dotyczy już wyłącznie ironii.

    10. Oczywiście, można mieć różne skojarzenia. Ale zna pani treść opowiadań. Nie jest to proza adolescencyjna w stylu Kawalerskiego życia na obczyźnie czy Kompleksu Portnoya. Tam jest nędza, obłęd, śmierć, samotność (choć przyznam, z perspektywy czasu ujęcie tych tematów wydaje się mi mocno nieporadne). Poza tym, sama pani pisze: Odczułam brak jakichkolwiek młodzieńczych porywów, tak przecież dla tego okresu człowieka, dominujących. Zupełnie więc nie rozumiem, dlaczego to akurat skojarzenie. I drugi przykład, bardziej jaskrawy, bo też już ściśle personalny: Trudno mi uwierzyć, że ten niewielki literacki talent przejdzie z wieku rębnego w wiek męski. Proszę zauważyć: rzecz się ma nie w niewielkim talencie- w gruncie rzeczy każdy ma prawo do takich sądów lecz w owym przechodzeniu z wieku rębnego w wiek męski. Nie powie mi pani przecież, że chodziło pani o sens botaniczny, czy też eschatologiczny bo też ta metafora w założeniu dąży właśnie do takiej wykładni.

    11. Odpowiadam na część pierwszą: Pisząc o Baumanie, blerbach itp.itd miałem na myśli fakt, że obarcza mnie pani zbyt dużą odpowiedzialności z powodu tego, że nie powstało dzieło sztuki. Jakby założyła pani, że każda książka takie kryterium musi spełniać. Takiej odpowiedzialności przeciwnie można wymagać od autorów uznanych i nagradzanych. Jeśli ktoś po Paszporcie Polityki czy Nike pisze gniot cięgi zapewne są słuszne, chociaż krytycy zazwyczaj nie biorą pod uwagę obciążeń związanych ze stopniem asymilacji owych apanaży. Secundo siła debiutu jest przywilejem ludzi wybitnych. Czytałem sporo wywiadów, w których pisarze (niejednokrotnie wybitni) pomijali milczeniem wstydliwe pytania o początki pracy artystycznej. Z reguły to, czym zachwycamy się w literaturze, jest wynikiem właśnie rozwoju.

    Różnorodność jak najbardziej. Ale po to, żeby być przeciwwagą dla opłacanych i sponsorowanych pism? Proszę mi wybaczyć, ale pachnie mi tu teorią spiskową. Ja też przez wiele lat pisałem charytatywnie, ale przez myśl mi nie przeszło, żeby robić to przeciw czemuś czy komuś. Różnorodność dla samej idei różnorodności, dla fermentu. Czy to nie lepiej brzmi?

  13. Ewa Bieńczycka:

    Panie Radosławie, ma Pan święte prawo bronić swojego utworu. Proszę mi uwierzyć, że nie pisałam, by Panu zaszkodzić, widzi Pan, ile ma Pan słów aprobaty, nieważny jest mój głos, nikt go pod uwagę nie weźmie. Ale proszę zrozumieć, że po czytaniu tekstów na BL i Pańskiego utworu debiutanckiego, który wybrałam, by zrozumieć Lacrimosę (to jest nawiązanie do Ojca), doszłam do takich konkluzji, które tu przedstawiłam.
    Wie Pan, ja napisałam o talencie, gdyż wyczytałam w tych tekstach właśnie jego brak odnośnie literatury pięknej. Pan bardzo profesjonalnie pisze, na to zwrócił uwagę Dariusz Nowacki i ja to też podkreślam. Pan jest bardzo dobrym fachowcem od języka, ale w moim pojęciu i odbiorze nigdy Pan nie napisze pięknej literatury. Będzie Pan, podobnie jak Żukrowski, na stare lat liczył na półce kilkanaście tomów i mówił: tyle grzbietów, a nagrody Nobla nie dali! Wie Pan, Wojciech Żukrowski był tym faktem zdumiony. Był zachwycony swoim literackim dokonaniem. Nigdy nie sięgnę po Żukrowskiego.
    Jeśli Pana porównują do Thomasa Bernharda (Nowacki), to proszę nie wierzyć. Takie osobowości jak Bernhard są wolne, otwarte, u Pana tego nie ma, Pan nie jest bezkompromisowy. A artysta to ktoś taki jak Bernhard, który nigdy by nie napisał, że dobrze o nim piszą. Zabraniał w Austrii druku siebie. A dla Pana te wszystkie rzeczy bardzo nieczystego polskiego życia literackiego są wyrocznią.

    Odnośnie punktu 9: Tak to zrozumiałam. Jak się czyta, to przecież się też i różne rzeczy dopowiada. Takie intencje ma zawsze autor, nie pisząc wszystkiego.

    () Świat go nie poznał i nie przyjął, chociaż był na świecie i tylko dzięki niemu istniał. Klein się długo wahał, zanim postanowił mi pokazać resztę zdjęć z tego ich okresu, kiedy pracowali jeszcze w pegeerze. Wtedy już nie miałem żadnych wątpliwości. Był to meteor.()

    () Dzidek, ani reszta nie pojechali robić blokad na ulicach, bo gdyby się tam zjawili z tymi swoimi gruchotami rodem z pegeerów, to by ich zaraz usunęli, właściciele ciągników za sto tysięcy nowych. ()”

    Wie Pan, mną się tak nie interesują jak Panem, więc i miło, że chociaż Pan negatywnie. Jakbym napisała entuzjastycznie, to pewnie by Pan uważał za słuszny hołd i ani pisnął.
    Ale niesprawiedliwie osądza mnie Pan, sugerując, że piszę żółcią i wymierzam jedynie przeciwko Panu atak. Piszę o większości dzisiejszej literatury polskiej źle, i wolałabym, proszę uwierzyć, dobrze i się zachwycać. Też bym chciała mieć z tego oddanego czasu przyjemność. Jestem tylko człowiekiem. Nikt mi nie płaci za robienie komuś przykrości. Mam swoje lata i nie zajmę Pana miejsca w literaturze polskiej.

  14. R.Kobierski:

    Pani Ewo, zacznę od środka. Pegeery są, mea culpa, nawiedza mnie znaczy się widmo demencji.
    Co do reszty: Proszę mi wierzyć lub nie, nie zabierałbym głosu w obronie Wieku rębnego, gdyby pani atak nie nosił znamion ataku personalnego. Nie reagowałem ani w przypadku tekstu w Polityce (tekst z ewidentnymi przekłamaniami) ani w związku z recenzją Roberta Ostaszewskiego. Takie prawo. Człowiek wydaje, inny ocenia. Ale mięszanie, jakby napisał Witkacy, spraw literackich i osobistych wycieczek, działa na mnie niczym alergen. Czy jest to literatura piękna czy nie, to oczywiście kwestia sporna. Dla jednych tak, dla innych już nie za bardzo. To też naturalne. Dariusz Nowacki powołał się był na Thomasa Bernharda wyłącznie w związku z językiem. Przyzna pani, że bezkompromisowość nie jest żadnym wyznacznikiem artyzmu. Poza tym bezkompromisowość Bernharda była w dużej mierze wtórna wobec fali krytyki w Austrii.
    Bezkompromisowość to ładne słówko, piękny eufemizm. Czy pani wie, co tak naprawdę za tym się kryje? Nie sądzę, żeby to kiedykolwiek dla kogokolwiek była kwestia wyboru. Za to płaci się ogromną cenę. Za to płacą inni. I nigdy, piszę to z całą stanowczością literatura nie była tego warta.
    Sprawy życia literackiego w Polsce, nieczystego jak sama pani pisze, nie są dla mnie żadną wyrocznią. Nigdy nie były. Nawet, gdyby były czyste i zdrowe. Zewsząd wieje nudą. Nie mogę tego natomiast powiedzieć o literaturze. I tu właśnie różnimy się. Z tego co wespół z panem Trojanowskim piszecie na tym blogu, wynika jasno i niezbicie, że polska literatura to jedna wielka katastrofa. A ja, jeśli ktoś mi próbuje wmawiać, że wszystko jest czarne (albo białe), nabieram podejrzeń. Naprawdę pani myśli, że jesteście tacy bezkompromisowi? A cóż macie do stracenia? Jest pani pewna, że kiedy zacznie pani funkcjonować w tak zwanym obiegu, dalej pani pozostanie nieprzejednaną tropicielską literackich mielizn? Czy jeśli pan Trojanowski za Analizę otrzyma Kościelskich i Paszport Polityki jednocześnie, wypnie się niczym Reich Ranicki na media? Co powiedzieć o przypadku Adama Bolewskiego, który trollował nam miłościwie w sieci, do momentu kiedy zwietrzył szansę na byt, że tak powiem, bardziej oficjalny? I proszę, jaki to z niego się zrobił grzeczny chłopczyk.
    Mój stosunek do pani, wbrew pozorom wcale nie ma charakteru negatywnego. Próbuję się bronić i próbuję zrozumieć. Tyle. Nigdzie, w żadnym z poprzednich postów nie napisałem, że pani wymierza atak jedynie przeciw mnie. To jest czysta konfabulacja. Nie obawiam się również zajęcia mojego miejsca w literaturze polskiej. Z prostej przyczyny. Takich miejsc nie ma.

  15. Marek Trojanowski:

    nie mów do mnie per pan, bo i ja tobie tego oszczędzę.

    czytam waszą rozmowę. przyznam, że twój ostatni wpis mnie wzruszył. wynika z niego, że w tzw. oficjalnym literackim obiegu, aby funkcjonować należy nieustannie iść na jakies kompromisy, że kompromisy to istota tego świata, w którym m.in. uczestniczysz. że inaczej nie można.
    wiesz, to mi przypomina taką środowiskową anegdotę o młodym asystencie, który zapragnął ekstraordynaryjnie zrobic karierę. związał się z podstarzałą starą panną profesor nadzwyczajną, z układami i rach ciach zrobił doktoracik. wiesz, miał jeden problem: kiedy przechadzał się korytarzem podobno cały czas wgapiał się w posadzkę, nie miał odwagi spojrzec ludziom w oczy, bo w tych oczach, w oczach tych, którzy wiedzieli widzał to, co oni wiedzą: widział kurestwo.
    ale nikt sie z niego nie smiał,broń boże.
    tyle jezeli chodzi o ów środowiskowy mit.

    nie wiem, czy sporzadzono go ku przestrodze, czy moze to prawda, ale coś w nim jest. jest w tej historii coś strasznego. samo wyobrażenie, że chodziłbym całe życie ze spuszczoną głową przyprawia mnie o ciarki n a plecach.

    pytasz mnie, czy gdybym miał szansę dostać nagrodę w konkursie, to zmieniłbym się? czy pospiesznie wykasowałbym ten flajsz z historiimoichniedoli.pl?

    dowiesz się, jak dostanę.

  16. Ewa Bieńczycka:

    Ależ Panie Radosławie, Adam Bolewski nigdy nie będzie artystą na żadnym polu, jest pozbawiony talentu literackiego i nie mam pojęcia dlaczego ten piękny chłopak nie zabiera się do robienia pieniędzy, dzieci, tylko szaleje nie tylko w sieci, ale i w realu, w Suwałakch, Warszawie i Krakowie. Nie każdy wariat może być artystą gdyż nie każdy wariat posiada talent, natomiast wariata można użyć i to Marecki robi.
    To jest wycieczka osobista? Jest. Tak, mam prawo robić takie wycieczki osobiste. Ja wiem, że nie wszystko wolno nawet, jak tu Przemek Łośko napisał, swoje życie kształtować jak chce. Ale jest wola je kształtować. Ja kształtuję je, jak Pan widzi: załapałam się po latach komunizmu na Internet i zawsze chciałam być pisarką. Pisałam od zawsze i nigdy nią nie będę.
    Mam bardzo dużą potrzebę pisania i ją realizuję. Piszę i równolegle na blogu gościnnie jestem u Marka Trojanowskiego, gdyż uważam, że ma ogromny talent literacki i tak jak już tu pisałam, nie znam Marka, nigdy go nie widziałam, nie spotkałam i znam go tylko sieci. Nie podoba mi się jego obscena, z wieloma rzeczami się nie zgadzam, ale uważam, że ma doskonałe pióro, niezależnie od wykształcenia czy światopoglądu. To jest naprawdę unikalne, jak pisałam, czytam jedną książkę dziennie dzisiejszej literatury i mam porównanie. I tu tak sobie popisujemy.
    W odróżnieniu od właściciela tego bloga nie uważam też, że Jacek Dehnel nie ma talentu. Uważam, że go posiada, że go niszczy swoją pychą i nerwicą i nie wróżę mu niczego dobrego. Natomiast są ludzie, którzy nie powinni nigdy wchodzić w monstrualnie trudny, niewdzięczny zawód pisarza. Dla swojego dobra.
    T.S. Elot napisał, że potrzebne są kręgi małych pisarzy, by ten najważniejszy pomazaniec boży mógł zaistnieć. I teraz jest taka sytuacja, że ci, którzy maja dostęp do publicznych pieniędzy, do wydania, też piszą i też wydają, też muszą być artystami. Jeśli Radosław Wiśniewski ma talent organizatorski, niech nie pisze! Jerzy Giedroyc nie pisał przecież literatury pięknej. Czy był gorszy?
    Ja jestem malarką, ja środowiska artystyczne znam, ja wszystko już widziałam. Znam jak w serialu życiorysy, znam pierwszy i ostatni odcinek tych oper mydlanych w tytule artysta. Ilu ci ludzie bez talentu zniszczyć musieli tych, którzy talent posiadali?
    Bardzo bolesne jest to przywoływanie Thomasa Bernharda. Ze względu na język? Niemiecki? Czy Nowacki wie, co pisze?
    Było wielu męczenników idei i jak po burej suce się na nich jeździ. Pisarz to właśnie bezkompromisowość, nie ma innej drogi. Dlatego nie mam pojęcia, skąd w Polsce aż tylu bezkompromisowych ludzi nagle się pojawiło.
    W kraju, gdzie natychmiast po upadku solidarności pisarze się zapisywali do Pronu, malarze do neozwiązków założonych przez Dudę-Gracza, który postulował odbieranie pracowni malarskich tym, którzy się nie zapiszą.
    Skąd się wzięli ci dzisiejsi pisarze?
    Ja niczego nie insynuuję. Ale na tym blogu nie zachodzi syndrom Hitlera, którego nie przyjęli na ASP i z zemsty zniszczył świat. Więc niech i nam nikt tego nie insynuuje.

  17. R.Kobierski:

    Pani Ewo, niczego nie insynuuje, mowię wprost: dla mnie intencje deprecjacji niemal wszystkiego w polskiej młodej literaturze są nieczytelne i podejrzane. Gdzie tu miejsce na emfazę, zachwyt? Suska, Dycki, Bonowicz, Keff, Różycki, Honet, i jeszcze młodsi – Elsner, Sławiński itd etc. na to nie zasługują? Proszę mi wybaczyć, ja niestety widzę tu tylko względy pozamerytoryczne.
    p. Trojanowski
    A nie jest tak? I czy tylko w tzw. życiu literackim? Tak, napisałem nie macie nic do stracenia. To jest tak, jakbym ja teraz wiem, to niezbyt wyrafinowany przykład założył blog i jeździł po Bogackiej, Kozyrze, po Nowosielskim a jakże, dlaczegóż by zostawiać w spokoju Nowosielskiego itd. Sytuacja bezpieczna. Siedzę przed matrycą i rozdzielam: owce po prawej, kozły po lewej. A niech tam, idźmy na kompromis wszystko na lewo. Może i będą się pieklić, ale co mi mogą zrobić? Obłożyć klątwą środowiskową? Zablokować granty czy wystawy? Nic nie mogą, bo też to nie moje środowisko. A ja z dumą nazywam się Pan Niezależny. Z drugiej strony nie ma co demonizować problemu. W tym samym świecie literackim jest pewna niepisana zasada: o złej literaturze się nie pisze. I to już z kompromisami nie ma nic wspólnego. No chyba, że pan myśli, że milczenie w takim przypadku jest mniej humanitarne?
    W sprawie ew. konkursu i nagród czekam na gest Ranickiego. Ręczę, że będę pierwszy, który zwróci honory.

  18. Marek Trojanowski:

    wiesz, zawsze uwazałem, ze wy artysci jestescie poza ogólnym prawem grawitacji, ze to doczesne prawo ciazenia was nie dotyczy, ze wasze wieczerze odbywaja sie w towarzystwie chrystusowym, jakby to byly ostatnie z nich.

    rozumiesz?

    przeciez zaden z was nie jest urzedasem. wy stoicie z dala od urzedniczej budzetowki, jestescie – przynajmniej wg mniw – wolnymi elektronami, monadami, ktore popierdalaja z taka sila przez swiat, z takim impetusem, ze zaginacie przestrzen dookola siebie. nigdy nie przypuszczalem by przestrzen wyginala was

  19. R.Kobierski:

    No to ja też pozwolę sobie na pewna alegorię. Basquiat wykonał kiedyś takie grafiti: „Zbuduj fortecę a potem ją spal”.
    Tym bardziej, że nikt jej nie oblega.
    My, wy – granica nie tędy przebiega.

  20. Ewa Bieńczycka:

    To było skierowane do Marka, ale chyba dotyczy mnie:
    Panie Radosławie, niech Pan założy bloga o plastyce! Niech Pan zaatakuje witrynę Obieg, przeczyta to wszystko co brać malarska wysmarowała o tych wspaniałościach życia plastycznego w Polsce. Nich Pan się pochyli nad tą stajnią Augiasza! Pan potrafi pisać Pan jest wykształcony! Nikt Panu nie zabrania! Ja Panu skomentuję, jeśli Pan mnie nie zbanuje, przyrzekam! Większość tych ludzi znam osobiście, jestem naprawdę na bieżąco.
    Ale ja jestem osobą piszącą. Proszę to zrozumieć. Jeśli ja jestem malarką, to nie znaczy, że mi nie wolno pisać. Większość pisarzy to przecież różne zawody. Poloniści to niewielki procent artystów. Piszę też z osobą piszącą.
    I nie podzielam Pana zachwytów co do poetów, których Pan podał.
    Chętnie odpowiem na wszystkie Pana pytania, ale czy są na temat? O Susce pisałam na swoim blogu jak był do Nike nominowany. Tę nijaką, dziennikarską twórczość znam na wylot. Różycki też jest niewielkim talentem.
    Ech, już nie mam siły. Jakie merytoryczne? My tu recenzji nie piszemy, od tego jest właśnie Pan, by prawdziwą merytoryczną recenzję napisać. Pan posiadł narzędzia, ma Pan wykształcenie, dokument urzędowy. Sztuka jest jeszcze czymś innym niż urzędowe przyzwolenie. Poezja jest dla czytelnika, nie dla urzędnika. My tu czytamy.

  21. R.Kobierski:

    Ale po co? W jakim celu? Marnować czas i siły dla czystej negatywności? Ja właśnie z tego powodu przerwałem epizod recenzencki. Nie udzielam sie również w sieci. Właściwie nigdzie się nie udzielam. Gdyby w bestariuszu p. Trojanowskego znalazło się miejsce dla hybryd, tj. wolnych elektronów, klapiących głową o swoje urzędnicze biurka, jak Kafka, pewnie bym w ich poczet się mógł zaliczyć.Proszę mi wierzyć, szkoda mi życia. Jeszcze na lekcje zachwytu mógłbym je poświęcić. Ale rola Cudzoziemki…jest doprawdy straszna. Tytuł tego bloga z resztą sam mówi za siebie.

  22. Ewa Bieńczycka:

    To nie mam pojęcia, dlaczego Pan mi cały dzień głowę zawraca. Jest już 22 a zaczął Pan, jak dobrze pamiętam rano. Jest Pan bardzo miły i grzeczny. Tylko pogratulować.

  23. Marek Trojanowski:

    tytuł wiele mówi, zgadzam się.
    podobnie jak wiek rębny, tak historia moich niedoli ma:
    – historyczne znaczenie
    – moje znaczenie

    oba znaczenia w tym przypadku się nie wykluczają.

    z innej beczki:

    Radek spójrz na to też z tej strony – ewa cie przeczytała, wciągnęła do dyskusji. nie napisała: och, ach – to prawda. Ale pewnie nie jestem odosobniony w tym przekonaniu, ze to, co negatywne ma większą wartość poznawczą, twórczą i jaką tam jeszcze chcesz.

  24. R.Kobierski:

    Racja. I ja daleki jestem od jęków i zawodzenia. Krytyka bynajmniej mnie nie deprymuje. Zareagowałem jedynie na formę.

  25. Ewa Marcińczak:

    Tak sobie myślę, po przeczytaniu recenzji Pani Bieńczyckiej, że jednak zajrzę do twórczości Pana Kobierskiego:)

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?