Pochwała mężczyzny (podtytuł) Niech żyją poeci, niech żyją nam!

8 marca, 2009 by

`

Od kilku miesięcy wspólnie z Ewą i z Markiem czytam i omawiam tomiki współczesnych młodych poetów .

Ale dopiero wiersz Marcina Sendeckiego ze „skrzepem słońca” uzmysłowił mi problemy na jakie napotykają twórcy. Dlaczego piszą wyłącznie o dzieciństwie, o kupach, o filozofii z wahadełkami, o babciach, dlaczego lubią narratora rozbierać do rosołu, obnażać fizycznie, a nie duchowo i dlaczego wplatają w co drugim wersie wulgaryzmy.

To jest ich obrona przed światem zdominowanym przez panie, ucieczka przed ciągłym dążeniem do sprostania wymaganiom stawianym przez partnerki, matki, koleżanki z pracy. I nie mam bynajmniej na myśli tzw. dobrych manier, ponieważ naukę dobrego zachowania się przy stole można znieść, wiedząc, że i płeć przeciwna także była poddana podobnym nakazom.

Najgorsza jest wiedza co czeka mężczynę od wieku pacholęcego do starości. Zacznę od opisu tych najmniejszych dolegliwości płynących z faktu bycia mężczyną.

Płeć brzydka musi ustępować miejsca w środkach komunikacji paniom, ma obowiązek targać siatki z zakupami i nie ma prawa powiedzieć, że te środki do prania w promocji w torbach po dziesięć kilogramów to ciężar dla Pudzanowskiego, a nie dla niego, bo przecież po to kobiety zabierają panów do hipermarketów, aby byli darmowymi tragarzami. A w imię czego? Kiedy wiadomo, że to mężczyźni są słabsi, szybciej umierają, sa znacznie gorzej leczeni w państwowych jednostkach zdrowia. Dane statystyczne jasno pokazują, że na profilaktykę chorób kobiecych wydaje się setki razy więcej niz na profilaktykę dla panów. Panowie statystycznie żyją kilka lat krócej niż panie. Wcale sie nie dziwię, patrząc na stawiane im wymagania przez panie. Mężczyzna ma obowiązek dożyć do emerytury, a potem emerytura, większa, a jakże, zostaje przepisana na wdowę. Mężczyzna w tym momencie już jest zbędny, wszak będzie miał zmieniane co jakiś czas kwiatki na grobie.

Kobiety w umiejętny sposób wdrukowały płci przeciwnej (zwracam uwagę na złośliwe okreslenie płeć brzydka, jakby wszystkie kobiety były Afrodytami z obrazu Botticelliego) obowiązek dbania o nie i zapewnienie im opieki oraz oddawanie zarobionych pieniędzy, ponieważ one wiedzą najlepiej co potrzebne jest mężczyźnie. Na pewno nie wędka, nowe znaczki, ani buty za sześćset złotych do samotnych wędrówek po górach. Co to to nie! Kobieta wyznacza mężczyźnie terminy wyjścia z kolegami. Desperaci uciekają w samotne podróże dookoła świata, a ci z chorobą morską i z lękiem wysokości, zaczynają pisać wiersze. Idealizują babcie, bo babcie rozpieszczają wnuków i nie każą im niczego udowadniać. Opisują beztroskie dzieciństwo na łonie natury. A ich protest wobec dyktatu kobiet przejawia się zapisaną metaforą ” a gówno! czyli nie będę sługusem, wyrobnikiem kobiety. Dlatego w wersach pojawiają się słowa: „dupa”, kupa” odmieniane przez wszystkie przypadki. To protest i krzyk rozpaczy mężczyzny zniewolnego damskimi nakazami.

I teraz przechodzę do najgorszej wiedzy o tym co czeka mężczyznę Panowie mają obowiązek stać na tonącym okręcie i czekać, aż wszystkie kobiety i dzieci opuszczą statek. W imię czego? znowu pytam. Dlaczego mężczyna gdy okręt tonie już wie, że on zatonie z nim, bo jak zwykle jest za mało miejsca w szalupach i dlaczego ukochana kobieta pcha się do łodzi ratunkowej? To jaka jest jej miłość? czy już planuje kogo następnego sobie podporządkuje?

Współczesny Poeta czuje wewnętrznie, ma wiedzę z opisanych katastrof , z filmów, że nie ma co układać strof o miłości szczęśliwej, namiętnej, ponieważ kobiety nie docenią uczuć w chwili zagrożenia, co najwyżej wypchną mężczynę na pole bitwy, aby walczył o bezpieczeństwo jej domu. Przypną trójkolorową kokardę do munduru będą czekać aż nieszczęśnik wróci z wojny i od razu na pole, do pracy, a jak będzie poobijany, czeka go dom weterana co najwyżej. (o domu weterana wiem z amerykańskich filmów)

Mężczyzna czuje się wykorzystywany, ale wpojono mu, że nie ma prawa się skarżyć, ma słuchać kobiety. I dlatego zgadza sie na wspólne szkoły rodzenia, na asystę przy porodzie. Nikt nie pyta sie go czy chce. Ma być , bo Ewy mąż był, Kasi też. I jedyny ślad jego buntu to wers o skrzepie słońca. Poeta dodaje słońce, aby nie mieć awantury w domu, gdy partnerka przeszuka mu szuflady (kobiety wmówiły mężczyznom, że mają prawo myszkować im po szufladach, kieszeniach, czytać smsy, dla ich dobra, aby nie zboczyli przez przypadek z drogi rodzinnych powinności).

Poeci zamknęli sie w świecie wspomnień, gdzie moga zdejmować ubrania i biegać po łąkach jak fauny i potrząsać wahadełkami, bez ciągłej kontroli kobiet. Dopiero tworząc poezję, czują się spuszczeni z damskiej smyczy. Niech więc piszą, niech mają spotkania z czytelnikami, niech chałturzą jako jurorzy. Najważniejsze, że poezja daje im namiastkę wolności.

Dlatego postuluję: aby był chociaż jeden dzien w roku gdy mężczyzna czułby się doceniony. Zrobiłam dzisiaj pierwszy krok pisząc Pochwałę.

ps

Niestety na spotkania autorskie przychodzą przeważnie panie. I nie po to aby słuchać poezji, ale aby taksować wzrokiem jak bardzo zdziadział poeta od ostatniego razu. Dlatego należy przeprowadzić selekcję na autorskie spotkania jak w klubach w sobotni wieczór.

Kategoria: Bez kategorii | 33 komentarze »

komentarze 33

  1. przemek łośko:

    przepiękny tekst ;)
    idę na spacer, bo słonko i w ogóle. i zjem coś w greckim barze. i do wieczora będę trzeźwy ;)

  2. Ewa Bieńczycka:

    Tak, to jest bardzo dobry tekst na temat, czym poezja nie jest. Tylko, że taką sofistykę można w nieskończoność uprawiać, jak i pisać Stokfiszewskim na KP, jak to Balcerowicz poetą nie jest.
    A ja tu piszę o tym, że istnieją Prawdziwi Poeci, że istnie prawdziwa Poezja i bohaterów felietonów w tym Izo stylu traktuję jako moich śmiertelnych wrogów. Jako zamydlaczy, zaciemniaczy, przeszkadzaczy. Tych, którzy gmatwają niepotrzebnie, by niczego już ujawnić się nie dało. To nie sól ziemi, a pakuły. Mnie nie interesują niedzielni poeci. Poeci garażowi. Poeci uwięzieni w babci i w niedościgłym stosunku analnym. Mnie nie interesują przemkowe miliony. Ja ich wszystkich mam w dupie. I tych też, którzy udają, że nimi nie są, tych nagrodzonych uzurpatorów, tych purpuratów też. Poezja nie ma płci. Poeta ma płeć, ale nie ma już jej poezja.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Przemku, a ja zaraz położę się na szezlongu z pilotem w dłoni i będę rozmyślała dlaczego dzisiaj tak pięknie chwaliłam męską, współczesną poezję od rana.
    Normalnie anioł, nie kobieta ze mnie;-)

  4. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, w pochwale mężczyzny, starałam się znaleźć powody przymusu pisania poezji. Znalazłam te wymienione przeze mnie powyżej. Ucisk kobiet w różnych odmianach i w różnym natężeniu.
    Musi być według mnie jakiś powód zapisywania takich słów i wydawania tomików.
    Dlatego najczęściej nagrody zdobywają poeci, nie poetki (w konkursach literackich jest podobnie). To dowód solidarności męskiej i dowartościowanie chociaż w ten sposób uciskanego przez kobiety, poety.

  5. Ewa Bieńczycka:

    Takie socjologiczne badania są bez wartości. Dotyczy to też ubranek szydełkowych dla Barbie. Wiem coś o tym, bo poszykuję na witrynach właśnie wykrojów ubranek. Są nawet fora już zamknięte, tak dużo jest chętnych, by pokazać swoje ubranka. Nie ma tam już płci. Mężczyźni równo z kobietami borykają się z problem zapłacenia za kurtkę dla Kena dwudziestu dolarów, a szyje się to piętnaście minut leżąc na szezlongu. Jednak popisać się chcą wszyscy. A ja szukam pomocy, a nie popisu.
    Może jak Przemek zje tę sałatkę grecką to coś opowie o lotnikach i ich prawdziwych motywacjach męskich. Syn lata już od kilku lat w jakimś dywizjonie w sieci i nikt tam nie chce być poetą. Kobiety tam też latają. Podobno są najbardziej agresywne i szkopów najskuteczniej tłuką. A to załoga międzynarodowa, nie taka prowincjonalna, polska, wychowana na nieszufladzie. Oni potrafią latać naprawdę. Te przykłady tylko po to, że mówimy o dwóch różnych rzeczach.

  6. przemek łośko:

    nikt się ze sobą nie ściga w aeroklubach. latania opis się słabo ima – zamów sobie Ewo skok na spadzie i zobaczysz, że jest wyraźna granica, poza którą słowa całkowicie tracą znaczenie

  7. Ewa Bieńczycka:

    i tym się różni skok w poezję prawdziwą od netowego ścigania się wirtualnych poetów piszących wiersze.

  8. przemek łośko:

    możliwe. nie wiem nic o prawdziwej poezji, ani ścigać mi się nie chce, z kimkolwiek ;)

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Już pisałam o tym, że według mnie to internet za kilka lat stanie się najważniejszym miejscem do publikowania poezji.
    I to wirtual wyznaczać będzie nowe trendy. Będzie naznaczał, ale i będzie wykluczał twórców. Nie będzie demokratyczny, będzie kapryśny, jak tylko kapryśna może być jednostka.

    Bo czyż nie jest tak, że współczesna poezja przestała być szczerą wypowiedzią i schowała się za mnogością znaczeń? Stała się więc chwilowym kaprysem i ekshibicjonizmem poety. Dlatego tak nieokreślony produkt może być łatwo wyautowany.
    Coraz mniej osób czuje silny uczuciowy związek z poezją konkretnego autora.

    Łatwiej pisać wiersze niż spróbować skoczyć ze spadochronem. Sama próbowałam w maturalnej klasie i zwiałam z aeroklubu gdańskiego jak zobaczyłam jaka jest wysokość przyrządów do nauki. Kobieta może zrezygnować, mężczynie nie wypada wejść i zejść ze skoczni bez skoku. To jeszcze jeden powód, dlaczego trzeba chwalić panów. Mają trudniej w życiu.

  10. przemek łośko:

    izom- wyobraź sobie, że mamy dzisiejsze media od roku 900 n.e. – i co z tego wynika dla nazwisk, guru, leszczy ;)

    nazwisko, to systemowe gówno, daje „miłość własną”. prawdziwa miłość własna ma inne korzenie

  11. Ewa Bieńczycka:

    Nie wiem już, o czym mówicie. Nigdy Was już pewnie nie zrozumiem. Jeśli się pojmuje hedonistycznie życie jako jednostkowy początek i koniec to przecież absurdem jest kombinowanie czegoś ponad ten czas żywota, którego nie wolno zmarnować.
    Poezja jest obszarem zakazanym. Jest to miasto zamknięte. Możliwe jest skoczenie, wyskoczenie. Napisanie wiersza jest niemożliwe. Gdyż skok jest zawsze prawdziwy. Napisać wiersz prawdziwy jest rzeczą niemożliwą. Nie trzeba pisać wierszy, które nie są wewnętrznym przymusem powiedzenia czegoś jednostkowego dla kogoś ponad jednostkę. Nie wolno cywilizować poety. Poeta to jest ktoś, kto robi rzeczy niemożliwe. Poeta = wypucowany, higieniczny człowiek. Ohyda.

  12. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, dla mnie wiersz ma szersze znaczenie niż poezja. To układanie słów w wersach.

    Wypucowany, higieniczny, sprawnie funkcjonujący to wierszokleta, który nie ma wewnętrznej potrzeby, a tylko ma terminy na napisanie wiersza.

    Wczoraj gdy przeglądałam w internecie wpisy o Klarze Nowakowskiej, zdziwłam się bardzo czytając tekst o „Festiwalu zapowiadających się” w 2000 roku.
    Podane zostały imiona i nazwiska uczestników, a przy nich był dopisek: poetka, poeta.
    Uczestnicy niczym innym się nie wyróżniali?

    W jaki sposób zostaje się naznaczonym na poetkę, poetę?

    Czy każdy kto bierze udział w najbardziej poślednim konkursie uważany jest już za poetę?
    To mnie teraz zainteresowało.

  13. przemek łośko:

    ewo, mówisz, jak gdybyś kiedykolwiek pisała poezję. już Ci tłumaczyłem, że poezji nie da się napisać – ją można opisać. wierszem.

    tak, używam życia, niekiedy hedonistycznie. anal, przygodne rżnięcie, młodziutkie, znacznie starsze, burdele – to też było. wódka do utraty przytomności – wiele razy. trawa i kwas, wyłażenie przez okno w tramwaju – rzadziej, ale też. marzę, żeby ktoś zaprosił mnie na halucynogenne grzybki i totalną orgię (z dziewczyną – żeby znów nie kłamać). nie, że byłoby to coś totalnie nowego – pamiętam jeszcze impry w nowej hucie ;) – ale może rozniosłoby w pył kilka redut kłamstwa i kontroli, które podłażą jak świeżo wykarczowana dżungla.

    ewo, nie wiesz wiele o poezji. o wierszach więcej. nie spotykasz poezji, bo nawet gdyby obok Ciebie stanął poeta, nie rozpoznałabyś go. dopóki nie potrafisz pocałować żula w usta, dać mu wszystko co masz w portfelu na kurwy, odlać się na antresoli kina w kącie – będziesz ślepa. więc nie chrzań wysoko o poezji, bo choć jestem pijany, to na własne życzenie nie stałaś obok niej.

    bo zarówno u piszącego jak i czytającego poezja się dzieje w otwarciu na życie: na jego syf, na jego kamuflaż, na jego totalny lęk i euforię. kiedy ostatni raz TOTALNIE, ŚMIERTELNIE się bałaś? kiedy ostatni raz byłaś w EUFORII, choćby seksualnej – kompletnej radości bez wstydu o ciało i zmysły?

    jeśli byłaś, to okej, wal te swoje sądy wysokie, niekiedy tautologiczne. jeśli nie, to spróbuj raz być. a potem pogadamy.

  14. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Przemku miałam na myśli stan zakochania się czytelnika w poezji. Tylko taki czytelnik bezinteresowanie czyta, przeżywa słowa poety.

    Czasami miłość przychodzi dopiero po śmierci autora, ale najczęściej taki stan uczuciowy nie występuje. Wiersze znikają, powstają następne.

  15. przemek łośko:

    dopiłem. idę se obejrzeć tootsie

  16. Ewa Bieńczycka:

    Nie wiem, czy orgia jest otwarciem. Wątpię. Nigdy nie uczestniczyłam w żadnej orgii. Tak jak twórczość, tak i miłość uważam, może być uprawniana tylko jednostkowo. Do miłości fizycznej wystarczająca jest druga osoba, nie znoszę oglądania aktu płciowego obcych mi osób. To są tak samo doświadczenia intymne, jak poród, jak śmierć. Widziałam poród, jak rodziłam w szpitalu i obok rodziła obca kobieta. Towarzyszyłam śmierci mojego ojca. To są bardzo fundamentalne przeżycia. Bardzo intymne. Akt płciowy do nich należy.
    Orgazm, to jest bardzo głębokie przeżycie podobne śmierci. Śmierć niekoniecznie musi być nieprzyjemna, Jest tylko nieodwracalna, podczas gdy orgazm jest powtarzalny.
    Nie wiem. Ja czerpię przyjemności zupełnie z innych źródeł. Burdel jest smutną koniecznością braku partnera, a nie wyborem przyjemnościowym. Jaka to przyjemność poznawania ciała wciąż nowego? Nie nawiązywania kontaktu psychicznego, nie zakochiwania się?
    Pisałeś Przemku, że dzisiaj nie będziesz pił. Komentarze po pijaku nie są wiarygodne.
    Nie mam pieprzyć o poezji? Jak nie pieprzę, to się od Was niczego nie dowiaduję. A tak to już wiem, że poezja dla Was to taka orgia, pieprzenie zespołowe. Czuję się wykluczona.

  17. Marek Trojanowski:

    to ja ci powiem Przemek, że po grzybach nie stanie ci. jest tak: idziesz do kibla, sikasz i patrzysz na mocz, dziwiąc się że on tak wolno leci. w sekundę a może godzinę póxniej wpadasz w panikę – jesteś pewny, że nerki ci wysiadły. chcesz wyjść z kibla by zadzwonić na pogotowie. szarpiesz za klamkę, a tu pizda – zamknięte. walisz w drzwi i walisz. wydizerasz sie. kolesie cie słyszą, ale własnie wpadli w schizę i boją się wyjść z pokoju, bo w przedpokoju jest wielkie lustro, w którym jest zawsze ktoś, za każdym razem na pewno i nie ma szans na absencję. ty jednak, nie mogąc się wyrwać z kibla wpadasz w coraz większą panikę. jesteś święcie przekonany, że za chwilę umrzesz, jeżeli nie zostaniesz dializowany. jesteś w tym momencie jedynym człowiekiem, który dobrowolnie pcha sie na dializę.
    drzwi jednak nie ustępują.

    w pewnym momencie ten odwazniejszy z kupli decyduje się na wyczyn niemal heroiczny. czołga się do ciebie z odległego pokoju. czołga się po podłodze, jest niemal jednością z posadzką – byle tylko nie być zauwazonym przez gościa z wielkiego lustra, wiszącego na scianie przedpokoju.
    kiedy on się doczołgał, ty już z buta walisz w drzwi i lejesz na to, że za chwilę spowodujesz zajebiste straty (cena drzwi, wyrwanej futryny). koleś jednak próbuje coś do ciebie powiedzieć, ale nie bardzo się jesteście w stanie porozumieć. przeciwnie on wkręca tobie jeszcze większą schizę – mówi coś o raku, raku prostaty i o tym, że się umiera. ty jesteś niemal pewien, w ułamku sekundy diagnozujesz ogólne, charakterystyczne symptomy. przypominasz sobie, że kiedys tam cię siusiak zaszczypał mocniej i musiałeś się podrapać, że ostatnio dwa razy z rzędu wstałes w nocy by się odlać no i ten wolno lecący mocz sprzed chwili, który teraz nie był już według ciebie zwykłym moczem, ale jakąś substancją wydzielaną przez chorą prostatę, która się właśnie wydaliła na zewnątrz.
    załamujesz się, wiesz że masz przed sobą ostatnie chwile życia. to są ostatnie twoje sekundy – przy odrobinie szczęścia minuty, bo ropa napewno przedostała się do organizmu i własnie w tej chwili zbliża się do serca. siadasz na desce i wgapiasz się w klamkę. i dopiero teraz zauważasz coś, czego wczesniej nie widziałeś, czego wczesniej – według ciebie tam nie było. a mianowicie mały przełącznik, który przekręcasz. naciskasz klamkę i drzwi ustępują. o dziwo owteirają się, ty wstajesz. przepełnia ciebie nowy obraz świata, zapominasz o prostacie o moczoropie. wychodzisz i potykasz sie od przyklejonego do posadzki kolesia. on ciebie osrzega: „padnij, padnij kurwa” – oczywiście padasz. nie wiesz dlaczego, ale w tej jednej chwili czujesz, że jestes jednościa z podłogą. jest przyjemnie chłodna. tak przyjemnie, że wpadasz na pomysł nowego systemu klimatyzacyjnego, masz nawet rozrysowany szkic instalacji w głowie. jednak obraz ten znika, bo koleś ci mówi o nieznajomum z lustra i w tej jednej chwili zmieniasz się w żołnierza z kampanii wrześniowej. jednak masz w dupie walkę, czołganie i gościa z lustra. zaczynasz macać guzik w spodniach i szukasz na nim charakterystycznego orzełka z koroną, własciwego dla uniformów tego okresu.

  18. przemek łośko:

    no to nieźle. depra po kwasie to widzę lajt. ale chciałbym spróbować – wróżka mi powiedziała, że po pierwsze wszystko u mnie w dwunastym domu (ni chuja nie wiem co to znaczy), po drugie mam podobno głód poznawczy, czy jakoś tak, i że tego się nie da zmienić

    ewo, tęczowy chuj mnie obchodzi czy czujesz się wykluczona. tak jak Ciebie chuj siny obchodzi jak czuje się świat poza Twoim zdaniem. masz wypalone w głowie jakieś oberpierdolenie o sztuce, ale ono kompletnie wynika z życia poza życiem, z sumy nakazów i oczekiwań. miłość to jest wedle Ciebie to, a orgia tamto, jak w klaserze. tak se prosto tu gadamy – skąd masz pewność, że doświadczyłaś miłości? chuj z tym pytaniem, i tak odpowiesz mi wyuczonym kanonem. jakoś nie tyle mnie przy tym wkurwia to amboniaste wymachiwanie wielebnym morałem, ani też nie trzeba bronić przed Tobą świata, boś w sumie dobrego serca, bo świat radośnie olewa tę gadkę. po prostu ominę Twoje wytyczne, niechże Cię wiodą, ja mam inne.
    chciałbym, żeby Ci się niebo przychyliło, ale mam swoją niedrogę na niedworzec, więc jakoś mnie kurwa nie przekonałaś do swojej, moim zdaniem słabo ludzkiej ścieżki. za dużo na niej gęsi albo wieczór z pizdowatym światłem, nie wiem.

    Marek, czy to prawda, że jazda na grzybkach zależy od nastroju przed?

  19. Marek Trojanowski:

    to zależy od tego co masz w głowie, od twoich lęków, fascynacji itp.
    byłem świadkiem jak koleś – taki luzak – siedział nad kartką papieru i płakał. szlochając dukał: mamo, mamo, mamusiu, twój syn jest narkomanem…
    ja siedziałem obok niego i byłem w jego głowie. wiedziałem wszystko o nim, dosłownie.

    jakies 100 m. od mojego domu rosna cale tysiace tych grzybków każdego roku. pewnie w korycie Warty też masz ich od chuja i ciut ciut. tylko ktoś musiałby tobie pokazać jednego.
    jednak ja się od 13 lat boję siebie, przestraszyłem sie i nie przestałem sie bac do tej pory i nie zbieram więcej grzybów. teraz chodze na grzyby, te normalne.

  20. przemek łośko:

    spróbuję znaleźć. widać z opisu, że orgii nie warto łączyć z grzybkami bo nie wyjdzie ani jedno, ani drugie

  21. Ewa Bieńczycka:

    Mam przynajmniej Przemku taką przewagę nad Tobą, że żadna wróżka nie decyduje za mnie, co mam w życiu robić. Ani Przemek Łośko. Ani psylocypki. Ani małpeczka. Nahacz stosował płyn do płukania kobiecej pochwy, podobno można dostać bez recepty w aptece. Bezpieczniejsze to niż grzyby, które łatwo można pomylić ze sromotnikiem, też w kształcie męskiego członka.
    Śmieszni jesteście chłopcy z tymi narkotykami. Jak nic nie ma w człowieku, to żaden narkotyk niczego nie uwolni. Dlatego być może tylko orgia z osobowościami typu Witkacy czy Huxley. W przeciwnym wypadu nastąpi poszerzenie astronomicznej już przecież, znanej przed akcją głupoty. Co można otrzymać poza niesmakiem? Mieliśmy tu na osiedlu taką parę małżeńską wyzwoloną. Byli nauczycielami. Gdy wrócili ze Szwecji byli pewnie atrakcyjni. Potem to już nawet proponowali obsłudze osiedlowej, tzw. technicznym. Ale proletariat purytański jest. Lubi poświntuszyć, ale uwalniać nie ma czego, ponieważ tylko popsuty, kącikowy i ordynarny seks w nim siedzi, który i tak ujawnia bez żadnych sztucznych stymulatorów. Orgia w scenerii PRLu! To było coś!

  22. przemek łośko:

    Ewo, kiedy uznam, że jesteś osobowością, nie omieszkam Cię zawiadomić

    Póki co pławisz się w bezpieczeństwie, zakupach, praniu i cichym puszczaniu bączków. Cichutkich. o osobowości Witkacego, czy Huxleya małe brązowe możesz powiedzieć, bo ich nie znałaś, jedynie ich myśli z książek. To Twój największy problem: życie, sztukę, wszystko znasz z książek i obrazów. Stąd i Twoje sądy – jak dotąd – miałkie lub (jak wyżej) o penisach (planujesz zostać albumową penisolożką?). Stąd i tęsknota za życiem u TZW Poety – ale Ty go nie umiesz ocenić, musiałabyś porzucić tę walizę hebli i dłut, co dostałaś w spadku.

    Więc może rozwieś pranie myśląc o Kapetyngach i Jacksonie Pollocku.

  23. Ewa Bieńczycka:

    i co ja Ci mam na to Przemku odpowiedzieć? Współczuję Ci, jeśli geriatryczny seks też Cię zadawala, nawet jakbyś mnie uznał jako osobowość.

  24. Pepik IP 91.142.200.88:

    Aby prześledzić proces recepcji poezji polskiej, w myśli Marka Trojanowskiego, rozpoczynający sie triumfem, a kończący upadkiem i odrzuceniem tego dziedzictwa, warto ponownie zwrócić się do paradygmatu,
    w oparciu o który recepcja ta się dokonywała.

  25. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Pepiku według ciebie jakie jest kryterium podstawowe?
    Zastanawiam się nad swoim wzorem. Nie znam paradygmatu , ale na pewno seks i grzyby są odpowiedzią. To mój pierwszy wniosek po wczorajszych wpisach.

  26. Ewa Bieńczycka:

    Według mnie nie powinniśmy wyznaczać żadnych granic, żadnych paradygmatów. Wszystko ma się dziać, formować i żyć w fazie eksperymentu. Jedynie, co można zrobić, to się starać.

  27. Leoncio i jego sitwa IP: 217.74.64.220:

    Resume: zjeść grzyba, puścić jak najgłośniejszego bąka w niebezpiecznej sytuacji, np wychylając się przesadnie z okna podczas jego mycia i nie myśleć wtedy o Kapetyngach i Pollocku, tylko o zaciekach np. że tak powoli zmieniają kształt, zmieniają, wcale nie w Matkę Boską i nie w jakiś znany malarski motyw. Cholera wie w co.
    Zostaw zaciek i leć na tramwaj, sforsuj go. Wejdź do niego przy zamkniętych drzwiach. Jak cię ktoś nagle pocałuje w usta, to będzie znaczyło, że razem z Tobą próbuje do niego wsiąść Przemek Łośko, który wziął cię za żula i to będzie już. Ten znak. Życia. Poezji. :)

  28. Ewa Bieńczycka:

    Nie wiem jak Ty Leoncjo, radzisz sobie z fizjologią i obowiązkami dnia codziennego. Nie wiem, jak radzi sobie Twoja Sitwa. Tak to już jest urządzone, że radzenia sobie z tym nie unikniemy. Ale poziom intelektualny tych rozważań świadczy o tym, że ktoś sobie nie radzi z tym, z czym może sobie swobodnie poradzić. Aż strach pomyśleć, co nas tu czeka, jak wejdą jeszcze, oprócz małpeczki, grzyby.

  29. przemek łośko:

    Radźcie sobie święte niebożęta –
    moje zdanie znacie. Swojego może kiedyś się dorobicie ;)

  30. Patryk IP 83.18.106.58:

    Dobry wpis, dobry. W końcu do ogólnej świadomości dociera, że tak naprawdę w Polsce prześladowani są biali mężczyźni wyznający wiarę katolicką, a nie wydumane mniejszości. Na pohybel pani Graff i jej dzisiejszemu artykułowi w „Obcasów”. Swoją drogą, artykuł pół-ciekawy – bo dawno nie czytałem feministek, ale ona odkrywa to, co odkryto już dawno. Natomiast wpis Izabelli to symboliczne przekroczenie Rubikonu w czasach opresji zadawanych Białym Mężczyznom Katolickim (BMK). Idąc na przekór mass-mediom, Izabella bierze w obronę naprawdę uciśnionych – rzuca obelgi w twarz tym, którzy nie pozwalają BMK inaczej niż poprzez poezję swoich bólów opisać. A wiadomo – poezji nikt nie czyta. Prawda tu się kryje: BMK chcą być Dodą i Jolą Rutowską, ale ciemiężyciele im nie pozwalają, nie dają wytchnienia. I to prowadzi do skrzepu.

  31. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Patryku, mój tekst pochwalny dotyczy wszystkich panów. Niestety biali katoliccy mężczyźni z forum frondy, nie potraktowali mojego wczorajszego wpisu z takim zrozumieniem jak ty. Twierdzili pisemnie, że jestem: „męską ciotką”, „trolem”, albo męskim wysłannikiem gazety wyborczej, a panie chciały mi aplikować brom hm.
    Aby być sprawiedliwą, muszę wspomnieć o wklejonym pod moim tekstem, sonecie o drugorzędnych męskich cechach płciowych, czyli chociaż jeden poeta poczuł się wyzwolony pisemnie dzięki mojej Pochwale.

    Nie zrażam się pierwszym niepowodzeniem i będę dalej walczyła u równouprawnienie mężczyzn.

  32. Leoncio i jego sitwa [IP ten sam, co poprzednio]:

    Ewo, żeby Cię nie zostawiać bez odpowiedzi. Jak sobie radzę? Jakoś. Czasami bylejak, czasami lepiej.

    Przemek, żeby Cię nie zostawiać z gotową odpowiedzią. Jak się dorobię takiego, którego będziesz gotów wysłuchać, wysłuchasz. Jak się nie dorobię, też żyć będę.;)
    A z tym całowaniem żula, to sam wiesz, gesty, młócenie powietrza. Literatura, inny Stawrogin i podobne gryzienie w ucho.

  33. Ewa Bieńczycka:

    Dziękuję Leoncjo za wyczerpującą odpowiedź. Szarmancki jesteś.
    Ależ Przemek Łośko to nie żaden Stawrogin. Teraz Firbank modny, czyli seks zabawowy.
    O Szekspirze chcę wkleić, czekałam na Powieść Wiejską lub tekst Izy. Może jeszcze trochę poczekam, by się nie pchać.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?