Piotr Mierzwa, Gościnne morze. 365 dni niezwykłych w roku

5 lipca, 2009 by

.

Każdy dzień w życiu polskiego poety jest wyjątkowy. W związku z tym, że ziemski rok ma 365 dni poeci zagraniczni mają czego zazdrościć polskim kolegom. O tym jak wyjątkowe mogą być dni z życia poety świadczą relacje, dokumenty piśmienne, które sezonowo zasypują rynek księgarski.

Dla przykładu. Gdzieś w kraju, w jakimś mieście a może na wsi, mieszka sobie człowiek. Dokładniej: mężczyzna, mówiący po polsku. Na imię ma Piotr a na nazwisko Mierzwa.
Piotr Mierzwa niczym by się nie różnił od statystycznego Jana Kowalskiego, który podobnie jak on mieszka sobie w jakimś mieście albo na wsi, mówi po polsku i jest facetem.. Jan Kowalski nie przeżywa tak wyjątkowych dni jak Piotr Mierzwa. A nawet jeżeli przeżywa, to ich nie utrwala. A nawet gdy gdzieś tam na fiszkach zapisuje relacje z tych wyjątkowych dni, to ich nie wydaje w formie tomików co Piotr Mierzwa bez oporu czyni.

Z dnia na dzień, od czynów do słów, od słów do wierszyków poeta Mierzwa Piotr tworzy relację z niezwykłych dni polskiego poety współczesnego. Dokładnie po 40. dniach zbiera zapiski, zszywa je spinaczami i pakuje w kopertę A4. Na kopercie oprócz adresu wydawnictwa dopisuje też sugerowany tytuł tomiku i wysyła list. Kilka miesięcy później w empikach można kupić dzieło poety. Tak się stało w roku 2005.

W serii: biblioteka studium wydawanej przez Zieloną Sowę (zamiast nekrologu, na zamknięcie serii, wydano Cosinus salsę Moniki Mosiewicz), ukazało się dzieło Piotra Mierzwy pt. Gościnne morze.

Kim jest Piotr Mierzwa? o tym poinformował wydawca, żeby nikt nie miał wątpliwości, że chodzi w tym przypadku o jednego z 500-600 polskich poetów współczesnych. Ludzi o podobnych życiorysach:

Piotr Mierzwa (ur. 1980) – wydał arkusz wierszy pt. mały”
Wiersze i przekłady z angielskiego publikował
między innymi w Nowym Wieku, Studium
Przekładańcu. Gościnne morze” to jego debiut

Czytelnik dzięki spisowi publikacji w biogramie ma pewność, że ma do czynienia z fachowcem. Żaden tam nowicjusz, skoro publikacja w: nowym wieku, studium, przekładańcu. Dowiedział się, że Mierzwa wydał już arkusz wierszy pt. mały i że gościnne morze to jego debiut.

Kiedy czytelnik zacznie się zastanawiać nad fenomenem debiutu w sytuacji, gdz wcześniej ukazał się przecież arkusz wierszy. Kiedy czytelnik pogrąży się w filozoficznej zadumie nad różnicą ontologiczną między tomikiem a arkuszem? Na temat: Ile arkuszy wierszy zmieści się w tomiku poetyckim wówczas poeta przepuści pierwszy atak nuklearany, bombardując świadomość czytelniczą swoja pierwszą relacją z wyjątkowego dnia:

Można się było wprawić w osłupienie:
kosmyki wepchnąć w usta, żeby bezgłośnie
wyjrzały uszami.

[początek]

Na temat kategorii bezgłośnie i jej recepcji w polskiej poezji współczesnej, oraz na temat skonstruowanych w oparciu o nią metafor dopełniaczowych można by napisać przynajmniej dwadzieścia rozpraw naukowych in folio. Nie o rozprawy habilitacyjne się tu rozchodzi, lecz o dzień z życia poety i jego wyjątkowość.

Jak bardzo niezwykły musiał być ten osłupiający poranek, w którym poeta postanowił poeeksperymentować z włosem.

Jeden z pierwszych, dziecięcych eksperymentów z makaronem spaghetti polega na tym, że wciąga się makaron do nosa tak, by trafił do jamy ustnej, z której się go wyciąga. W ten sposób, że jeden koniec jest w nosie, drugi w buzi. Można przeciągać makaron tam i z powrotem, póki się nie przerwie.

Poeta Mierzwa, chcąc uniknąć zarzutu o wtórność, o epigonizm tego wyjątkowego dnia próbuje odnaleźć połączenie między uchem wewnętrznym a otworem gębowym. Czy można sobie wyobrazić bardziej wyjątkowe zdarzenie tego wyjątkowego dnia?

Piotr Mierzwa w innych tekstach dowodzi, że bezgłośny włos w uchu to preludium do tego, co się może przytrafić nastawionemu na odbiór świata poecie w dzień powszedni.

Taki niby pocałunek z języczkiem. Dla normalnego człowieka jest to normalność, która zdarza się kazdego normalnego dnia o normalnej porze. Dla poety sprawy tak proste jak całowanie, już proste nie są. Poeta pisze:

W usta
wgryzą się małe rzeczy i połkną

mój – język.

[szybkie]

Uprzedzając obawy niektórych czytelników informuję, że poeta zrezygnował z umieszczenia w tomiku niezwykłej relacji, z niezwykłego wieczoru, kiedy to w niezwykły sposób, dotknął niezwykłej waginy, niezwykłej kobiety.

Czasami polskim poetą nawet w najbardziej niezwykłe dni targają zwykłe namiętności na przykład potrzeba posłuchania dobrej muzyki.. Poeta jak każdy śmiertelnik ulega. Wybiera odpowiednią kasetę. Wkłada ją do ulubionego Kasprzaka. Naciska starat i szybko siada w fotelu. Na tym etapie nie ma różnicy miedzy Piotrem Mierzwą a Janem Kowalskim. Dopiero to, co się zaczyna dziać po pierwszych dźwiękach sprawia, że pierwszy jest polskim poetą a drugi statystycznym człowiekiem mówiącym po polsku. Bo kiedy z Kasprzak zaczyna
wydobywać z siebie pierwsze dźwięki Piotr Mierzwa chwyta z kartkę i długopis, zapisując:

Tak zwijały
się szpulki dźwięków na mnie niemym ciele,
które szukało emisji, bo trzeźwa
kalkulacja mu podszeptywała,
że na falach dźwięk się gęsto ściele,

[sonet youth]

Poeta, w ramach relaksu, lubi sobie gdzieś czasami pojechać. Na przykład na wieś. Niby zwykła wieś. Zwykłe wiejskie obejście w zwykły dzień, po którym chodza najzwyklejsze w świecie kury. Jednak nie dla poety. Tego niezwykłego dnia, w którym poeta ujrzał kurę polską, rudą nioskę poczuł mistyczną jedność z ptakiem i zanotował:

Między twoimi nogami jest moje pióro,
[myłość]

W niezwykłej drodze życiowej poety: od wsi do miasta, od miasta do wsi, od domu, do domu, od wydawnictwa, do wydawnictwa czasami pecie przytrafi się rzecz z pozoru zwykła. Rozwiąże się sznurowadło.

Historia zna przypadki, kiedy to motyw sznurowadła u sandałów oznaczał nadejście mesjasza. Dlatego relację Piotra Mierzwy:

Strategiczne czy nie,
gruczoły pozwolą się przeliczyć, supełki,
które nie wiążą nic, co j u ż związane.

[za miastem]

należ traktować jako proroctwo – zapowiedź czegoś niezwykłego. Samego poetę zaś jako forpocztę Lewiatana, złożonego z miliarda żywych poetów polskich.

Wyjątkowość poety potwierdza się także w salonie kosmetycznym, w którym poeta płaci za wykonanie tak prostej usługi jak pielęgnacja paznokci. Kiedy kosmetyczka wykonując zwykłą czynność draśnie narzędziem nie chcący skórkę, poeta zaciska dłoń w pięść i wieszczy:

Wydrążyliśmy serce”, bo w rynience rymu
więcej się nie rozsupła j a k tylko pięść mięśnia,

[szklane oko]

Ale zwykła kosmetyczka nie zdaje sobie sprawy ze znaczenia tak niezwykłych słów. Czyni swoją powinność. I znowu błąd w sztuce. Tym razem to już nie przelewki.

Zaciśnięta w pięść dłoń ulic zagraża powtarzalności
ruchu, krew poleje się, jeśli ją zaczepię.

[gościnne morze]

Dwa dni później kobieta umiera na oddziale intensywnej terapii. Jej organizm nie wytrzymał konfrontacji z niezwykłością poety. Jej zwykły dzień pracy okazał się być tak samo niezwykły jak jeden z 365. dni polskiego poety w roku. Odczuwszy fizyczną jedność z dwunożną niezwykłością wyzionęła ducha.

Kategoria: Bez kategorii | 8 komentarzy »

komentarzy 8

  1. Ewa Bieńczycka:

    Musimy się Marku przyłożyć, ponieważ wypowiedział się o tych wierszach pozytywnie Michał Paweł Markowski:

    Ponieważ maki, wbrew temu, co pisze Piotr Mierzwa, nie są
    samotne, lecz pełne nadziei na znalezienie swego przeznaczenia, tak
    i ja jestem pełen nadziei, że wiersze te znajdą wielu troskliwych
    czytelników, do których i siebie zaliczam.

    Troskliwie się pochylam, szukam tego Blake (wszystko co wyszło w Polsce William Blake przeczytałam), ale teraz młodzi ludzie tak dobrze znają angielski, że widocznie czerpią z utworów, o których ja nie wiem.

    Paweł Gołoburda pisze:

    (…)Mierzwa wykorzystuje metaforyczne sensy samej czynności pisania, jej atrybutów, pióra i atramentu, czają tu się metafizyczne tygrysy zbiegłe z poezji Williama Blakea, natomiast w wierszu „Okna mojego pokoju wychodzą na Bombaj” debiutujący z błogosławieństwem Michała P. Markowskiego Mierzwa dobitnie stwierdza, że tęsknota nie pokrywa się z wiedzą.(…)

    Zaraz na tygrysy Mierzwy zapoluję i dokończę komentarz, tylko muszę z psem wyjść.

  2. Ewa Bieńczycka:

    Już znalazłam jeden wiersz z makiem i dwa wiersze z tygrysem, ale najpierw wiersz z członkiem. Jesteś Marku ekspertem od tych spraw może wiesz o co chodzi:

    (…)Dom? – gdzie mieszka ta pierwsza
    martwa kartonowa metafora –
    być może pieszczoty? Słowa rzucają
    miękkie i soczyste członki w piasek
    (jak osa obudowuje je woskiem),(…)

    [Grunt]

    Natomiast wiersz z makiem nawiązuje nie do samotności, ale do śmierci poprzez Monte Casino :

    (…)Towarzysz broczy, a ja zaklinam
    go w piosenkę legionową
    o tobie. Są w niej na pewno maki.(…)

    [Serenada]

    w tym wierszu podmiot liryczny najprawdopodobniej śpiewa serenadę zmarłej. W sumie to bardzo przejmujący wiersz, powściągliwy i mówiący o nieodwracalnej śmierci bliskiej osoby. Ale czy ja go dobrze zrozumiałam?
    Bo wiersze z tygrysami już dla mnie takie klarowne nie są:

    (…)Tygrysa
    oswoił szkicem bengalski tubylec.(…)
    [Perspektywa]

    i cały wiersz, to opis ryciny hinduskiej Jamini Roya. Nic z Blake, oprócz tego, że tygrys u Blake symbolizuje Wschód.

    Natomiast wiersz Pantera nawiązuje rzeczywiście do najsłynniejszego wiersza języka angielskiego Tygrys Wiliama Blake

    (…)bo słońce to tygrys,
    który symetrycznie
    garbuje nam skóry(…)

    Tylko, że podmiot liryczny posiłkując się tak pojemnym symbolem jakim był dla Blake tygrys, zupełnie go nie wykorzystał. Jeśli oczywiście słowa krytyków są dla poety Mierzwy jedynie niedźwiedzią przysługą, ponieważ poeta mógł tę symetrię dać do wiersza zupełnie przypadkowo.
    Jak dobrze zrozumiałam, wiersz opowiada o utracie bliżej nieokreślonej najdroższej osoby która znika w dziurze, w czarnej dziurze, kosmicznej, albo tej z chmur, zdematerializowała się, w każdym razie jej brak jest dla podmiotu lirycznego brakiem Słońca, życia, radości.

    Dla Blake, w wierszu Tygrys w pierwszej zwrotce:

    Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
    Jakiemuż nieziemskiemu oku
    Przyśniło się, że noc rozświetli
    Skupiona groza twej symetrii?

    (tłum. Stanisław Barańczak)

    przerażająca w tygrysie straszliwa symetria. Wyraża on gniew i władzę. Tygrys u Blake symbolizuje uczucie bunt i sprzeciw wobec odmowy. Miłość przeradza się w nienawiść w destrukcję i w rewolucję. Odpowiednikiem plastycznym wiersza Tygrys jest słynny obraz Blake przedstawiający Boga z cyrklem w okręgu, który za moment dokona dzieła zniszczenia: symetrii, czyli odpłaci za sprzeciw sprzeciwem.

    Ale i tak wiersze Piotra Mierzwy są mimo wszystko jakimiś zagadkami, których sens można próbować rozwikłać.
    W sumie, to jest najlepszym poetą, jakiego dotychczas tu omawialiśmy. Dzisiaj czytałam Michała Płaczka, to dopiero można porównać, jak można źle pisać.

  3. Marek Trojanowski:

    Idąc ewo śladami tego tygrysa, dochodzimy do miejsca, w którym spójnik „i” w etekstach Mierzwy, ma rodowód homorecki.
    bo Homer uzył tego spójnika 2983 razy w Iliadzie, a poeta Mierzwa tylko 1983 – równo o tysiąc mniej. okrągła sumka świadczy o tym, że coś łączy Homera i Mierzwę – może jest to jakies głębokie pokrewieństwo duchowe, a może coś innego. w każdym razie na pewno coś łączy te postaci.

  4. Ewa Bieńczycka:

    Patrzyłam, czy częstotliwość i razi. Wiesz, ja się na tym nie znam, to jest tłumacz literatury pięknej i myślę, że jak oddaje teksty to mu to wszystko weryfikują w wydawnictwach warszawskich i chyba formalnie jest ok.
    Nie chciałabym odstawać od prześmiewczego charakteru Twojego bloga, ale ja jestem w sumie śmiertelnie poważną osobą, jestem smutasem z obszaru Saturna i wiem, że wziąłeś mnie tutaj tylko dla kontrastu.
    Mnie taka poezja bardzo pasuje, jak Piotra Mierzwy i ja ją trochę odczuwam i wiem, o co poecie chodzi, ale nie zawsze. Mnie trochę to wszystko razi obcością, pisaniem na wyrost, tzn. autor interesuje się nie zawsze swoim sprawami. Ale ogólnie, to ja jestem za tym, by poezja mówiła i ona mówi, a nie tylko gra, czy się bawi, czy bełkocze jak dziecko.

    Właśnie jadę na rowerze na basen, a raczej idę najpierw psa u mamy zostawić, bo basen u nas strasznie drogi i chcę być dłużej, a pies tyle nie wytrzyma. U nas Basen Fala kosztuje 7 zł i to jest tyle, co ja wydaję na tydzień na jedzenie. A w weekend 9 zł, to ja już wczoraj ani przed wczoraj nie pływałam.
    Podobno nigdzie w Europie nie ma tak drogich basenów, jak w Polsce.
    Piszę o tym wszystkim właśnie w kontekście poezji. Uważam, że pisanie dobrej poezji ma powiązania ze sprawnym ciałem. Być może Maciej Mierzwa ma pieniądze na basen z tych tłumaczeń, ale poeci nie mieszkający w Warszawie nie mają takich możliwości. Nie mają za co pływać i nie mogą pisać dobrze.

    Wrócę więc do Mierzwy dopiero wieczorem. Basen zamykają o 19, też nie wiadomo, dlaczego tak wcześnie.

  5. opel IP: 83.23.87.16 , ddj16.neoplus.adsl.tpnet.pl:

    do dupy wrócisz a nie na uniwersytet :)

  6. Ewa Bieńczycka:

    >opel
    dupa to była kilka postów wcześniej, trzeba mieć refleks.
    Teraz mam Wersal i wyrażamy się wykwintnym językiem poety, Piotrem Mierzwą i używamy słowa pośladki:

    (…)Nasze pośladki świecą, zakryte
    konwencjonalne słońca: brak snu uczy,
    by nigdy przedtem nie twierdzić, że drugi
    nie jest czarny(…)

    [Szklane oko]

    proszę się wsłuchać w słowa wieszcza, a nie tak bez sensu wieszczyć.

  7. Ewa Bieńczycka:

    Nie podoba mi się Vilanella, wiersz w tym zbiorze, świadczący o tym, że autor zupełnie nie rozumie przejrzystej, klarownej twórczości Elizabeth Bishop.
    Znam tylko Bishop z wydania Stanisława Barańczaka, mam w domu zbiór dwujęzyczny 33 wiersze z 1995 roku i jeśli Piotr Mierzwa tłumaczy z języka angielskiego, to tę poetkę jeszcze lepiej powinien rozumieć niż ja.
    Rymowanie jest karkołomne, ja się na tym nie znam, ale ja tego nie mogę czytać. Bishop, z jej cudownym głosem chropawym, z subtelnością przypominania sobie ukochanej osoby, którą utraciła na zawsze, o tym, że nic nie jest na świecie tak ważne, jak ten właśnie już nigdy nie usłyszany chropawy głos. Nawet nie to, że u Mierzwy występuje jakiś swat, by rymował się ze słowem dat:

    (…) bo zabrakło swat,
    by jej głód powielać,

    a to teraz bierze za czarny świat/(…)”

    tylko cały wiersz jest jedną wielką brednią. Homoseksualizm Bishop w kontekście tego welonu, tych swat.
    Nie wiem, nie pojmuję sensu pisania takich wierszy i jeżdżenia jak po burej suce na tak wielkich poetach jak Bishop, którzy całym trudnym życiem zapłacili za wielkość i siłę swojej twórczości.

    I dlaczego Monika Mosiewicz wierszem Wioskowe uczy na polskiej Wikipedii pod hasłem Vilanella, takim przykładem, jak wygląda forma takiego wiersza?
    Przecież wiersz Wioskowe (Zelów, Porszewice i okolice) to najgorszy wiersz z tomiku Salsa.

  8. Piotr Mierzwa IP: 91.90.180.91:

    Pan niech się lepiej zajmie poetkami i poetami lepszymi ode mnie, bo tracąc na mnie swój bezcenny czas, sam Pan sobie uwłacza. (Tak, wiem, moja skromność graniczy z umartwieniem.)

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?