Pauza na zastanowienie. Recepcja poezji. Pani Bieńczycka

14 listopada, 2008 by

Ponieważ dzisiejsi uznani polscy poeci nie zgadzają się z oceną ich utworów, można ich pocieszyć tym, że w innych krajach poeci mają problemy podobne.
Jean-Marie Laclavetine w Przeklętej pierwszej linijce(Nagroda Goncourtów studentów) dziesięć lat temu, jeszcze przed internetową działalnością terrorystyczną portali literackich, pisał:

Ludzie podrzucają swe manuskrypty tak jak się podrzuca niemowlęta w koszu z bielizną, pod furtą klasztoru. Niektórzy opatrują te podrzucone teksty nazwiskiem ich ojca. Inni ograniczają się do oznaczenia ich iksem. Po co to wszystko? Po to, by rozprawiać o stryjecznym dziadku, naczelniku stacji Montpon Menesterol. O nieszczęśliwym dzieciństwie. Albo – co gorsza – o dzieciństwie szczęśliwym. O pobycie na koloniach w czasie wakacji. Przelewają to wszystko na biały papier w tajemnicy, pod osłoną czarnej nocy. Aż do dnia, w którym postanawiają przedstawić swój utwór światu… Proszę go opublikować jak najrychlej, w jak najwyższym nakładzie, bardzo proszę! Ludzkość od tak dawna czeka na to podsumowanie moich doświadczeń!
Manuskrypty mnożą się jak oszalałe. Nie dostrzega się ich, ale krążą wokół nas, otaczają nas i osaczają niepostrzeżenie, osłaniają się przed naszym wzrokiem na różne sposoby, wkradają do toreb na zakupy marki Hermes, do żebraczych worków i dyrektorskich aktówek, do pocztowych kontenerów i wagonów w pociągach superekspresowych, do żółtych półciężarówek krążących po górskich serpentynach i do sztabowych mapników zwisających z ramion dowódców. Dostają się do najstaranniej zastrzeżonych skrzynek na listy, krążą po biurach, pojawiają się w kuchni, skąd przechodzą na pokoje. Czają się w półmroku, krzyżują ze sobą, wkradają milczkiem do gabinetów profesjonalnych lektorów, niekiedy pod fałszywymi nazwami i okładkami, by zaskoczyć czytelnika i dołączyć do utworów odbywających już pokutę na jego etażerce. Przeczytaj mnie! Przeczytaj mnie zaraz! No już, czytaj! Nie pożałujesz, oferuję ci mój własny świat!
I dziwią się, że ich spotyka odmowa. Przecież pokazywałem to rodzinie, przyjaciołom, znajomym – wszystkim się podobało! Mogę powiedzieć, że wprost zachwycało! Jestem z natury nieśmiały/nieśmiała, ale niektórzy z nich wręcz mnie namawiali, żeby się udać z tym utworem do pana, że odpowiada on w pełni pańskim wysokim wymaganiom. Jeśli pan go odrzuci, stracę do nich zaufanie…
Uraża ich wszelki brak entuzjazmu. Brak entuzjazmu? Co ja mówię! Spróbujcie zakwestionować w tym dziele najdrobniejszy przecinek, zobaczycie, co się rozpęta! Ostrzegam: nie próbujcie żadnego przesunięcia akcentu, żadnej korektury w melodii zdania. Wszystko jest dokładnie przemyślane, wymierzone, dopasowane. Nic nie pozostaje sprawą przypadku. Jest to dzieło mojego życia, proszę mi wierzyć!
A po ewentualnym jego opublikowaniu, oburza ich brak uznania i zdawkowa zwięzłość recenzji. Ci krytycy to tępole! Przekupni mafiosi. A co mówić o księgarzach! Interesuje ich tylko kasa fiskalna, automatycznie rejestrująca wpływy ze sprzedaży, tych bezmyślnych ministrantów kultu pieniądza. Nawiasem mówiąc, chciałbym panu zasygnalizować, że nie widziałem ani jednego egzemplarza mojej książki w klubie prasy w Saint-Cast-le-Guildo. Powinno się na to zareagować, drogi panie. Chyba pan nie chce skierować całego nakładu na przemiał, co?
W głębi serca zaskoczeni są tym, że świat ich nie pokochał – zresztą jakiż śmiertelnik nie odczuwa z tego powodu zdziwienia? CC, skoro już dokonał wyboru, zachowuje wobec takich urazów anielską cierpliwość. Podziela smutek swych autorów, zaraża się ich rozżaleniem na przejawy dyskryminacji, a przede wszystkim wczuwa się w ich zaniepokojenie, od razu przy rozmówcy dzwoni do szefa domu prasy w Saint-Cast-le-Guildo z odpowiednią interpelacją, by w jej wyniku udzielić autorowi nic nieznaczącej pociechy i zachęty.

Przełożył Wacław Sadkowski

Kategoria: Bez kategorii | 2 komentarze »

komentarze 2

  1. Jurodiwiec IP: 83.30.133.79:

    ale że kogo boli? mnie? mnie tylko ziew czasem wzbiera ale nie ból. Ziew to niedotlenienie, brak powietrza, przewiewu,

    pozdro

  2. Ewa Bieńczycka:

    Nuda Panie Radku to nawet pozytywne uczucie. O tym pisał Josif Brodski w eseju Pochwała nudy.
    Być może pies jest pogrzebany w braku bólu.
    Dubravka Ugrešić w esejach amerykańskich się wścieka, że skrzypka się kształci już w przedszkolu torturując go instrumentem, którego tajemnicę dopiero poznaje, jak wchodzi w życie, natomiast pisarz niczego się nie uczy i nawet nie liczy tych przysłowiowych gwiazd, bo liczy na wygraną w konkursie, który go uwierzytelni. Pisarz to w dalszym ciągu ten, który przyswoił alfabet i potrafi napisać.
    Zdumiewający jest wątek na nieszufladzie o książce, której oprócz jednej osoby i autora (ta jedna osoba zresztą nie dowiodła, oprócz deklaracji, że ją faktycznie przeczytała) i o Balzacu. Zdumiewające, jak pisarz może zaczynać twórczość literacką nie przeczytawszy Komedii ludzkiej? Jak można dyskutować o recenzji, której się nie przeczytało do końca? Panie Radku, jako intensywny użytkownik nieszuflady proszę zwrócić uwagę na wielką szkodliwość kulturotwórczą tego portalu osobom władnym na niego wpłynąć. Zróbcie coś z tym. Wiem, że to boli, ale bez bólu żadna perła się nie urodzi.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?