Ponieważ dzisiejsi uznani polscy poeci nie zgadzają się z oceną ich utworów, można ich pocieszyć tym, że w innych krajach poeci mają problemy podobne.
Jean-Marie Laclavetine w Przeklętej pierwszej linijce(Nagroda Goncourtów studentów) dziesięć lat temu, jeszcze przed internetową działalnością terrorystyczną portali literackich, pisał:
Ludzie podrzucają swe manuskrypty tak jak się podrzuca niemowlęta w koszu z bielizną, pod furtą klasztoru. Niektórzy opatrują te podrzucone teksty nazwiskiem ich ojca. Inni ograniczają się do oznaczenia ich iksem. Po co to wszystko? Po to, by rozprawiać o stryjecznym dziadku, naczelniku stacji Montpon Menesterol. O nieszczęśliwym dzieciństwie. Albo – co gorsza – o dzieciństwie szczęśliwym. O pobycie na koloniach w czasie wakacji. Przelewają to wszystko na biały papier w tajemnicy, pod osłoną czarnej nocy. Aż do dnia, w którym postanawiają przedstawić swój utwór światu… Proszę go opublikować jak najrychlej, w jak najwyższym nakładzie, bardzo proszę! Ludzkość od tak dawna czeka na to podsumowanie moich doświadczeń!
Manuskrypty mnożą się jak oszalałe. Nie dostrzega się ich, ale krążą wokół nas, otaczają nas i osaczają niepostrzeżenie, osłaniają się przed naszym wzrokiem na różne sposoby, wkradają do toreb na zakupy marki Hermes, do żebraczych worków i dyrektorskich aktówek, do pocztowych kontenerów i wagonów w pociągach superekspresowych, do żółtych półciężarówek krążących po górskich serpentynach i do sztabowych mapników zwisających z ramion dowódców. Dostają się do najstaranniej zastrzeżonych skrzynek na listy, krążą po biurach, pojawiają się w kuchni, skąd przechodzą na pokoje. Czają się w półmroku, krzyżują ze sobą, wkradają milczkiem do gabinetów profesjonalnych lektorów, niekiedy pod fałszywymi nazwami i okładkami, by zaskoczyć czytelnika i dołączyć do utworów odbywających już pokutę na jego etażerce. Przeczytaj mnie! Przeczytaj mnie zaraz! No już, czytaj! Nie pożałujesz, oferuję ci mój własny świat!
I dziwią się, że ich spotyka odmowa. Przecież pokazywałem to rodzinie, przyjaciołom, znajomym – wszystkim się podobało! Mogę powiedzieć, że wprost zachwycało! Jestem z natury nieśmiały/nieśmiała, ale niektórzy z nich wręcz mnie namawiali, żeby się udać z tym utworem do pana, że odpowiada on w pełni pańskim wysokim wymaganiom. Jeśli pan go odrzuci, stracę do nich zaufanie…
Uraża ich wszelki brak entuzjazmu. Brak entuzjazmu? Co ja mówię! Spróbujcie zakwestionować w tym dziele najdrobniejszy przecinek, zobaczycie, co się rozpęta! Ostrzegam: nie próbujcie żadnego przesunięcia akcentu, żadnej korektury w melodii zdania. Wszystko jest dokładnie przemyślane, wymierzone, dopasowane. Nic nie pozostaje sprawą przypadku. Jest to dzieło mojego życia, proszę mi wierzyć!
A po ewentualnym jego opublikowaniu, oburza ich brak uznania i zdawkowa zwięzłość recenzji. Ci krytycy to tępole! Przekupni mafiosi. A co mówić o księgarzach! Interesuje ich tylko kasa fiskalna, automatycznie rejestrująca wpływy ze sprzedaży, tych bezmyślnych ministrantów kultu pieniądza. Nawiasem mówiąc, chciałbym panu zasygnalizować, że nie widziałem ani jednego egzemplarza mojej książki w klubie prasy w Saint-Cast-le-Guildo. Powinno się na to zareagować, drogi panie. Chyba pan nie chce skierować całego nakładu na przemiał, co?
W głębi serca zaskoczeni są tym, że świat ich nie pokochał – zresztą jakiż śmiertelnik nie odczuwa z tego powodu zdziwienia? CC, skoro już dokonał wyboru, zachowuje wobec takich urazów anielską cierpliwość. Podziela smutek swych autorów, zaraża się ich rozżaleniem na przejawy dyskryminacji, a przede wszystkim wczuwa się w ich zaniepokojenie, od razu przy rozmówcy dzwoni do szefa domu prasy w Saint-Cast-le-Guildo z odpowiednią interpelacją, by w jej wyniku udzielić autorowi nic nieznaczącej pociechy i zachęty.
Przełożył Wacław Sadkowski
14 listopada, 2008 o 22:51
ale że kogo boli? mnie? mnie tylko ziew czasem wzbiera ale nie ból. Ziew to niedotlenienie, brak powietrza, przewiewu,
pozdro
15 listopada, 2008 o 2:57
Nuda Panie Radku to nawet pozytywne uczucie. O tym pisał Josif Brodski w eseju Pochwała nudy.
Być może pies jest pogrzebany w braku bólu.
Dubravka Ugrešić w esejach amerykańskich się wścieka, że skrzypka się kształci już w przedszkolu torturując go instrumentem, którego tajemnicę dopiero poznaje, jak wchodzi w życie, natomiast pisarz niczego się nie uczy i nawet nie liczy tych przysłowiowych gwiazd, bo liczy na wygraną w konkursie, który go uwierzytelni. Pisarz to w dalszym ciągu ten, który przyswoił alfabet i potrafi napisać.
Zdumiewający jest wątek na nieszufladzie o książce, której oprócz jednej osoby i autora (ta jedna osoba zresztą nie dowiodła, oprócz deklaracji, że ją faktycznie przeczytała) i o Balzacu. Zdumiewające, jak pisarz może zaczynać twórczość literacką nie przeczytawszy Komedii ludzkiej? Jak można dyskutować o recenzji, której się nie przeczytało do końca? Panie Radku, jako intensywny użytkownik nieszuflady proszę zwrócić uwagę na wielką szkodliwość kulturotwórczą tego portalu osobom władnym na niego wpłynąć. Zróbcie coś z tym. Wiem, że to boli, ale bez bólu żadna perła się nie urodzi.