Pauza na zastanowienie. Grafomani sieciowi. Pani Bieńczycka

25 grudnia, 2008 by

W związku z otrzymywaniem, pod pozorem składania życzeń świątecznych – mailowych połajanek – jakobym pastwiła się z sadystyczną przyjemnością nad osobami niezwykle pożytecznymi w literackim świecie portali internetowych, sprawdziłam w felietonach Antoniego Słonimskiego, kim był za jego czasów osobnik niemal identyczny do tego, jakiego nieustannie w sieci spotykam:

(…) Każdy prawie z ludzi piszących zetknął się kiedyś w życiu z grafomanami. Dzieje się to w sposób dwojaki, albo sam piszący jest grafomanem i styka się stale ze sobą, nie wiedząc, że ma do czynienia nie ze sobą, ale z grafomanem albo też nie jest grafomanem i wtedy musi się stykać z innymi ludźmi piszącymi, którzy są przeważnie grafomanami. (…)
(…) Grafoman-poeta to zjadliwe, podstępne, twarde, żylaste indywiduum, które nie cofa się nawet przed przemocą fizyczną. Grafoman taki, gdy przyjdzie do redakcji, zaczyna od żądań, bardzo bezwzględnych. Utwór swój musi przeczytać na miejscu. Poza tym prosi o przysyłanie pisma, aby mógł się zapoznać”, i uzależnia swoją współpracę od honorarium. Korektę musi zrobić sam. Odpowiedź, oczywiście pozytywną, musi mieć natychmiast, ponieważ wyjeżdża właśnie za granicę. Zagranica jest wtrącona dla zainteresowania, jakie powinna obudzić jego osoba. Wiersze mają zawsze cykle i wydrukować można tylko cały cykl. Tytuły są zawsze te same. Seledyny”, Oczami duszy”, Pastele”, Scherzo” i Kwiaty marzeń”. Ostatnio rocznik 1926 – 27 wprowadził nieco odmienne rodzaje, są to albo Kantyczki” albo też Sejsmografy duszy”.
Najgorszą zmorą życia staje się taki rękopis, zagubiony w redakcji. Grafoman, który delektuje się każdą swoją bytnością w redakcji pisma, nabiera praw do wtrącania się w najintymniejsze zakątki pracy redakcyjnej. Konferuje przez telefon, nachodzi mieszkania prywatne i w końcu, gdy rękopis się znajdzie, jest tak rozwścieczony, że składa w charakterze zemsty nową piramidę poezyj, nowel i dramatów. Grafoman taki zwykle już kiedyś drukował wiersze, na dowód czego wyciąga z kieszeni i pokazuje stary, zatłuszczony numer Bluszczu”, Kuriera Warszawskiego” lub Trubadura”. Czasem kapituluje i nie odzywa się przez parę miesięcy, by nagle zjawić się osobiście w mieszkaniu w czasie, gdy mamy gościa. Wtedy przedstawia się nieznajomym mu osobom i wtrąca się z arogancją do rozmowy. Czasem grafomani starają się trafić przez podstawione osoby. Przychodzi, na przykład, starszy jowialny jegomość i pokazuje na ćwiartce papieru ołówkiem poetycznie opisane męki kwiatów, które nie mają czym oddychać.
Jak się panu zdaje wiele on ma lat?
Sześć, siedem” myśli człowiek z całą naiwnością.
Dwadzieścia jeden skończył we wrześniu powiada taki ojciec niezwykłego dziecka. Potem następuje wtajemniczanie w dzieje dzieciństwa autora wiersza o braku powietrza. On nie wie, że ja panu te wiersze przyniosłem. On by nigdy na to nie pozwolił. Kiedy miał sześć latek u nas na wsi, bo ja byłem kiedyś, mój panie, wcale zamożnym człowiekiem i gdyby nie Grabski otóż, gdy miał pięć latek niania powiada mu itd. Oczywiście, wszystkie te kategorie tyczą się grafomanów początkujących. Grafoman zaawansowany, ceniony, ba, nawet czasem sławny, to już temat wykraczający poza ramy mej kompetencji. Ciekawych odsyłam do podręczników historii literatury. (…)

Kategoria: Bez kategorii | 13 komentarzy »

komentarzy 13

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, czy tekst Antoniego Słonimskiego jest aktualny i dzisiaj?
    Dzisiaj każdy może zamieścić wiersz w sieci i stać się bożyszczem poetą, poetką jednego konkretnego portalu. Zwróć uwagę, że większość autorów publikuje w wielu miejscach w sieci, po to aby znaleźć właściwe z pochwałami dla siebie i w nim sią aktywizuje, koleguje, wpisuje. Nielicznych twórców dopada co jakiś czas refleksja, że komentarze pod ich wierszami w sieci są bez znaczenia, gdyż tak się różnią.
    Czy nadal nobilituje druk w gazecie? hm, nie sądzę, nie potrafię wymienić nazwisk poetek, poetów publikujących w dodatku „poezja”. O tych opublikowanych gazetowych wierszach nie dyskutuję ze znajomymi.
    Ostatnio rozmawiałam z tzw. uznanym publikującym twórcą i zapytałam go o Balzakianę Jacka Dehnela, a on – Dehnel? kto to taki, powinieniem go znać? Nie nie musisz.
    Wszystko więc jest relatywne.
    I nie wierzę w to, że teraz poeta przychodzi do redaktora i jest napastliwy i żąda papierowej publikacji. Ma przecież błyskawiczny instrument dla swej weny, sieć. W niej skupia się twórczość. A jak już bardzo chce dodać sobie powagi, wydaje własnym sumptem tomik poezji i rozdaje znajomym.
    Niedługo napiszę o tym jak zdobyć nagrodę na jednym z setek konkursów poetyckich organizowanych w Polsce a więc nie ponosić kosztów wydawniczych związanych z wydaniem tomiku. To będzie mój noworoczny prezent dla poetek i poetów.

    A dla Ciebie Ewo bezmiaru miłości nie tylko urodzinowo.

    „Morze ma brzegi
    miłość nie ma granic”

    Szekspir Wenus i Adonis.

  2. marek trojanowski:

    Internet umożliwia publikację każdego tekstu począwszy od skrajnie pedofilskich a na skrajnie faszystowskich kończąc. Od błyskotliwych po bełkotliwe i nie wydaje mi się, żeby w czasie wszędobylskiej neostrady, blukonektu, wlanów istniało jakiekolwiek ograniczenie jeżeli chodzi o literaturę. Jedno kliknięcie enterem / myszką czyni z człowieka poetę, pisarza, literaturoznawcę. Brak naturalnej / fizycznej zapory w osobie sekretarza redakcji, sprawił że slogan: każdy jest poetą rozumieć należy tylko literalnie.
    Generalny kwantyfikator nie toleruje wyjątku, dlatego też w literaturze internetowej nie ma miejsca na grafomanię.
    Innymi słowy: każdy jest poetą, nikt nie jest grafomanem.

    Jednakże kategoria grafomanii nie zniknęła. Przeciwnie, zyskała nowe znaczenie. O ile pierwotnie oznaczała ona pewną osobniczą skłonność do pisania, w której liczyło się samo pisanie nie zaś jakość, tak wraz z rozwojem wirtualnej literatury, wraz z pojawianiem się coraz to nowych portali poetyckich, nowych autorów dziesiątek, setek, tysięcy nicków-poetów, z których każdy przynajmniej raz na tydzień publikuje na którymś z niezliczonych już dziś portali/blogów swój wiersz, kategoria grafomanii stała się jednym z najbardziej popularnym, najbardziej rozpowszechnionym komentarzem dodawanym w dyskusjach pod publikacjami. Funkcjonuje ono na portalach poetyckich jako lakoniczny komentarz dodawany przez każdego, każdemu. Jako komentarz o treści: grafo.

    Grafo / grafomania / imho grafomania i w ogóle każda inna odmiana rzeczownika grafomania, jako kategorii ocennej w literaturze internetowej, w 99% przypadków nie ma żadnego związku z oceną. Nie istnieje żadne embargo na to pojęcie, żadne kryterium użycia. Tu także działa siła kwantyfikatora ogólnego: każdy. Każdy używa pojęcia grafomania jako sądu wartościującego w kontekście dyskusji o publikacji internetowej.
    W tym momencie pojawic się musi paradoks skalpela, który pozwala się sformułować następująco:
    Skalpel tylko w dłoniach wykwalifikowanego specjalisty jest precyzyjnym narzędziem operacyjnym. W rękach drwala staje się siekierą czyli znajduje nowe zastosowanie, niezgodne ze swoją istotą. Skalpel bowiem nie został wymyślony by ścinano nim drzewa.
    W konsekwencji, w rękach drwala skalpel ulegnie zniszczeniu nie w na skutek długotrwałego użycia zgodnie ze swoim przeznaczeniem, ale na skutek użycia w ogóle przez złego specjalistę (drwal jest dobrym specjalistą jako drwal złym jako chirurg naczyniowy. Oczywiście pomijam takie koincydencje: że X jest drwale i chirurgiem jednocześnie.)

    Większość portali umożliwia sprawne przeszukiwanie swoich zasobów. W okienku SZUKAJ wpisz słowo: grafo. Wynik eksperymentu każdorazowo powinien dać do myślenia każdemu, kto kiedykolwiek uwierzył w semantyczną moc pojęcia grafomania.
    Drwale używają skalpeli, po to by poderżnąć gardło innym drwalom. Dla wirtualnych drwali grafomania-jako skalpel, kojarzy się z autorytetem chirurga-specjalisty-krytyka literackiego. Każdy, kto w świecie literatury internetowej używa tej kategorii, tego skalpela wierzy w fatamorganę w to, że w chwili użycia tego pojęcia staje jest specem, precyzyjnym chirurgiem naczyniowym.

  3. Ewa Bieńczycka:

    Dziękuję Izo za życzenia, ale zauważyłam, że w sieci aktywni są najbardziej ludzie spod Znaku Koziorożca, tak, jakby sieć dla tego typu osobowości była najbardziej potrzebna. Więc Twoje życzenia dotyczą większości Internautów.

    Morze jest dobrym wyobrażeniem sieci i Szekspir dotyczy też jej ograniczeń, gdyż tak jak na Kubie czy w Chinach można w każdej chwili wszystko uniemożliwić, tak zresztą, jak w miłości, zohydzić każdy przejaw uczucia.

    Fragment jest ze zbioru felietonów Antoniego Słonimskiego który kupiłam jak się ukazały, zaraz po maturze. Wydaje mi się, że aktualne w każdej epoce i wykorzystywanie teraz możliwości pozytywnego komentowania własnych utworów pod innymi nickami i zmuszania do podziwu rzecz bardziej jeszcze uwypukla i uwydatnia.
    Bardzo lubię odwiedzać blogi i obserwować wzajemne relacje komentujących, ich zżywanie się, tworzenie niemal małżeńskich deformacji, upodabnianie się jak pies do właściciela i odwrotnie. Jest to wszystko dowód na to, że w dalszym ciągu jesteśmy tylko i aż ludźmi i zwyciężymy każdą, najbardziej krystaliczną w intencjach technologię.

    A nie znać Jacka Dehnela to jednak myślę plama dla tego konesera literatury, o którym piszesz. Trzeba być na bieżąco.

  4. Ewa Bieńczycka:

    Masz rację, Marku, co do nadinterpretacji słowa grafomania czy nadużywania i walczenia nim. Jednak przyznasz, że można wszystko zniszczyć dopuszczając do dominacji piszących z pobudek bardzo nieartystycznych. Jeśli dwie grafomanki zabrały się za analizę mojego wiersza na nieszufladzie to ja miałam serdecznie dosyć i ustąpiłam pola, by one miały miejsce na swoją twórczość. I nie chodzi o to, by oddzielać ziarno od plerw, ale o ochronę tych którzy nie potrafią być tak agresywni i tak widoczni jak scharakteryzowany piórem Słonimskiego grafoman.
    Sieć powinna być miejscem na pokazanie procesu twórczego, wspólne inspiracje, a nie na brutalny egocentryzm, dominacje, hodowle i hierarchie w dziobaniu.

  5. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, z uznanym publikującym twórcą rozmawiałam o sławnym ( nie dla mnie) czeskim pisarzu Michale Vieweghu i o czeskim pomyśle umieszczenia poezji, prozy na powierzchniach reklamowych w popularnych miejscach, na przykład w metrze. Zamiast reklam kawy, komórek, wisiały wiersze. Poezja zeszła z piedestału dla wybranych, na spojrzenie oczu do podróżnych. Viewegh wykorzystał ten projekt i napisał historię miłosną o mężczyźnie, który uczuciowe listy umieszcza na ogólnie dostępnych plakatach i w ten sposób próbuje odzyskać kobietę. Mój rozmówca stwierdził, że to jedyny efekt projektu umasowienia sztuki.

    ps
    popularny pisarz czeski, dla mnie był terrą incognitą do czasu rozmowy z uznanym twórcą.
    Dla niego terrą jest Jacek Dehnel, gdyż mój rozmówca ceni i szuka wyłącznie „pisarzy dla dorosłych”. Jest wielbicielem Józefa Mackiewicza. ( zacytowałam jego słowa o pisarzu dla dorosłych)
    Czeski pisarz to dla niego medialna wydmuszka, ale o nim się chociaż rozmawia na spotkaniach towarzyskich.

    Marku bardzo trafne porównanie skalpela i siekiery.
    Często mam wrażenie , że na portalach poeci zamieszczają swoje wiersze od razu z adnotacją na wszelki wypadek : hehehehe ja piszę zupełnie inaczej, tutaj zamieszczam wyłącznie swoje koślawe próby, dlatego są graffo.

    Ewo, pani Andegawenia ( Agnieszka Kuciak) zrobiła eksperyment. Zmieniła nick na inny, wklejała wiersze z innego konta. A afekt? Póki nie napisała, że ona to ona, jej wiersze były krytykowane, że aż furczało, ale było też odwrotnie. Pani Ewa Brzoza Birk zmieniła nick i adres i wtedy jej wiersze zaczęły być wychwalane przez jej adwersarzy. Może zmień i Ty nick i adres? i sprawdź czy nie pojawią się laurki pod Twoimi wierszami od pań krytykantek od wahadełek.( sprawdziłam na nieszufli kto Ci się wpisał wtedy heh)

  6. marek trojanowski:

    kuciakówna może pisać pod nickiem „Marcelus de Wilidż”, ale i tak to nie będzie miało wpływu na jej teksty o „NIM”. zawsze wymsknie jej się dobry „ON”, w formie albo dla nauczycieli, albo dla wierdalaczy czereśni – mniejsza o to, bo takich tekstów jest na portalach na pęczki. ewangelizacje infantylne, takie, w których kuciakówna się specjalizuje atakują człowieka już w książeczkach do 1 komunii świętej – o tych tekstach nie można dyskutować w ramach dyskursu opartego o aksjomaty jakiejkolwiek estetyki. etstetyka jako nauka jest racjonalna, zaś „ON” – jako superposter kuciakówny i innych katechetek to kwestia wiary i tu powinien zostać.
    dlatego nie dziwie się, że kuciakówna, kiedy zmieni nick na iny niż andegawenia i opublikuje coś na nieszufladzie wzbudzi śmiech niż uznanie.

    jednak jest w tym coś budującego, że Masłowska rozpierdala nieszufladowców i całe przezabawne bursztynkowe Biuro Literackie swoim pisaniem. chłopcy w czarnych kapotach się burzą, spece od recenzji i 13zgłoskowców wzdychają: och, toż to grafomanka – a Masłowska zgarnia całą pulę pokera. doprawdy przezabawna sytuacja, przezabawna. i całe szwadrony speców od guuggle: dehnele, winiarskie, kuciakówny, radczyńskie, mosiewiczówny tu są bezsilne. oczywiście zastępy wspólnie ogłaszają: to grafo! to grafo!

  7. Ewa Bieńczycka:

    Michal Viewegh to scenarzysta bardzo dobrego filmu Wychowanie panien w Czechach który widziałam i byłam zachwycona. Ale jednak upieram się, że najnowszą polską literaturę trzeba znać i to jest obowiązek.
    Czytam właśnie Jacka Podsiadło (Życie, a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sancé) gdyż obiecałam temu drugiemu Jackowi, że jego książek już do ręki nie wezmę. Ale to tylko ja. Inni muszą Jacków czytać.
    Nie, ja już na nieszufladę nigdy nie wrócę, ale czytam. Skoro to jest aż taki ciągły ruch w wymianie osobowości, dla mnie przecież nie do rozszyfrowania, to tym bardziej nie będę ryzykować. Ja się przywiązałam do dżinsów z lat siedemdziesiątych, a co dopiero do pięćdziesięcioletniego imienia.

  8. Ewa Bieńczycka:

    Czy chodziło Ci Marku o Christine de Marcellus de Vollmer?
    Nie wiem, czy całą pulę zgarnia Masłowska. Jeśli Iza wklei tu obiecane : czym zagrać i wygrać w konkursie poetyckim, my też będziemy wygrani, a nawet ci, którzy nas podczytują! Podzielimy się nie będziemy sknerami!
    Wbrew pozorom duża kasa na to wszystko idzie, nie trzeba jej brać tak spektakularnie, jak Dorota Masłowska.

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Uznany twórca pożyczy mi książki sławnego czeskiego pisarza, abym sama zdecydowała czy Viewegh jest bratem duchowym Katarzyny Grocholi, czy nie. Nakręcono kilka filmów według jego książek. Nie widziałam żadnego do tej pory, jeżeli jego powieści mnie zainteresują, obejrzę.

    Nie czytałam tekstu na nieszufladzie o Dorocie Masłowskiej, wklejcie mi link, proszę. Chętnie o fenomenie Doroty Masłowskiej podyskutuję, bo to nie jest chwilowo tylko modna pisarka.

    Poradnik „jak zdobyć nagrodę w konkursie poetyckim” zaczęłam już pisać.

  10. Ewa Bieńczycka:

    Tam chyba był link do wywiadów z Dorotą Masłowską. Przeczytałam wszystkie książki Doroty Masłowskiej oprócz ostatniej i wolałabym się tutaj nie wypowiadać. Bardzo nie lubię jej prozy.
    Szkoda, że jeszcze nie masz Izo gotowych recept na spieniężenie napisanych już, bądź powstałych w 2009 roku wierszy, lub zniewolenie podatnika do ich zakupu.
    W Krakowie w Muzeum Narodowym trwa jeszcze wystawa twórczości malarskiej Zofii Stryjeńskiej i ona ciągle nie miała kasy, a to najpopularniejsza, światowej sławy malarka okresu międzywojennego. Moja ciotka miała na ścianach kilka oryginalnych obrazków Zofii Stryjeńskiej, pamiętam z dzieciństwa.
    I teraz piszę o debiucie Edwarda Pasewicza, o nagrodzonej Berezinem Dolinie Wilda i pisząc oglądam jakieś straszne, pijackie filmy na YouTube, gdzie ci wszyscy poeci tak okropnie śpiewają i tak sobie myślę o tej Styjeńskiej, która dla kasy malowała też okropnie, ale z jakimż trudem. A ci dla kasy się zupełnie nie wysilają. Czy w Twoim poradniku będzie sposób, jak wejść w orbitę śpiewających Ceckę, Pasewicza, Macierzyńskiego i jeszcze za to jakiś grosz pozyskać? Tam jest tak ciemno, że nawet nie wiadomo, kto tam jeszcze śpiewa.

  11. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, dlatego chciałam podyskutować o fenomenie Doroty Masłowskiej.

    „Po kilku miesiącach w „Polityce” (nr 6, 2003) ukazał się tekst Ludwika Stommy rozpoczynający się następująco: Redakcja przyznała Paszport „Polityki” Dorocie Masłowskiej i nie jest to żadna niespodzianka. Masłowską zadekretowali Świetlicki i Pilch. Skoro zadekretowali Świetlicki i Pilch, to zachwycili się Nyczek, Mentzel i Zaleski, a skoro zachwycili się Nyczek, Mentzel i Zaleski, to pod niebo wynieśli… itd. Czterech z wymienionych ma przy tym skłonności do ogłaszania wszystkich, którzy mieliby odmienne zdanie, idiotami i prostakami wyzutymi z rudymentarnej znajomości literatury, a o smaku nie wspominając. Siła złego na każdego. Tak więc stała się Masłowska wielkością. „I „Przekrój” okładkę na zdjęcie ci da, dziewczyna, dziewczyna, co takie oczy (w tym przypadku powinno być raczej „chody”) ma”. „Przekrój” nie dał wprawdzie okładki, ale za to felieton, zaś „Polityka” Paszport”

    cały artykuł:
    http://free.art.pl/akcent_pismo/pliki/nr4.05/wach.html

    a kto nagrywa i umieszcza w sieci śpiewy poetów po pijaku? nie potrafię znaleźć w necie, widocznie moja przeglądarka jest aktywistką w solidacji mariańskiej i wychowuje mnie w trzeźwości.

  12. Ewa Bieńczycka:

    Podaję linki polskiej poezji pijanej. Może Ci to pomoże w pisaniu poradnika:

    http://pl.youtube.com/watch?v=bG4TtFjP4bQ

    http://pl.youtube.com/watch?v=yEUbYqBkWJ0

    Przeczytałam artykuł. Ze wszystkim się zgadzam. Warto przeczytać najnowszą powieść Masłowskiej Między nami dobrze jest. Ale ja tego jeszcze w domu nie mam.
    A że Świetlicki z Pilchem rekomendują to przecież nie należy im wierzyć. To pisarze. O wartość publikacji i ocenę mają dbać krytycy, a nie pisarze, którym przecież nie wypada nie wspierać koleżanki.

  13. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    W Igreku w Trójmieście i ja właziłam na scenę z przyjaciółmi i śpiewałam karaoke, ale ja fałszuję, że ho ho, śpiewając Nothing else.
    Mam nadzieję, że nikt w klubie nie nagrywa i nie wrzuca na youtube, śpiewu Izabelli z Jeleńskich.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?