Opinia Francesco M. Cataluccio na temat filozofii i literatury.

23 kwietnia, 2009 by

.

Kilka tygodni temu gwiazda portalu nieszuflada arbitralnie stwierdziła, że filozof nie może znać się na literaturze. O poezji, literaturze powinien według niego wypowiadać się wyłącznie student, absolwent polonistyki, bo tylko on ma właściwą wiedzę, poświadczoną stopniami w indeksie.

A guzik prawda!

Poniżej cytat z książki o Witoldzie Gombrowiczu Francesco Cataluccia. (Dla Włocha, Gombrowicz to filozof, a jak filozof to pisarz.)

” Filozofia powstała jako literatura. Do Platona była mieszanką wiedzy i poezji. Arystoteles przekształcił filozofię w naukę. Na ten model powołuje się wielu filozofów aż do Hegla (wyłączając jednak takich wielkich myślicieli, jak św. Augustyn, Pascal, Montaigne). Kierkegaard był pierwszym, który ukazał kryzys filozofii pojmowanej jako system. Jednak – jak sądzi włoski filozof Franco Rella – dopiero wraz z ludźmi takimi, jak Giacomo Leopardi i Fryderyk Nietzsche filozofia i literatura zaczęły z powrotem łączyć się i przenikać. Obecnie często wyraża się pogląd, że po Nietzschem myślenie filozoficzne przeniosło się do poezji i literatury. Przyszli badacze, którzy będą chcieli pojąć sposób myślenia naszego stulecia – pogmatwane ścieżki rozumu XX wieku – będą musieli pilniej przyglądać się dziełom pisarzy i poetów niż akademickim pracom z dziedziny filozofii. Przyczynił się do tego fakt, że wielu filozofów XX wieku, jak Martin Heidegger czy Jean- Paul Sartre, nadawało często swojej myśli formę literacką [ … ].”

Dlatego podział na teksty filozoficzne i literackie jest umowny i nie ma znaczenia, ponieważ w sposób płynny przenikają się wzajemnie.

Filozof może więc oceniać poezję, czy to się komuś podoba, czy nie.

O walce dojrzałości z okresem dzieciństwa na podstawie eseju Francesco Cataluccio ” Niedojrzałość choroba naszych czasów” napiszę innym razem.

Kategoria: Bez kategorii | 3 komentarze »

komentarze 3

  1. Marek Trojanowski:

    ale ta sama Paris Hilton portalu nieszuflada onegdaj z wrodzoną sobie precyzją i finezja intelektualną (to znaczy: powołujac się na – i tu cytuje: „zasoby wiedzy z internetu”, czyli wikipedie, google itp.) wypowiadała się na temat semantyki tetragrammaton.

    Iza, nie wiem czy zwróciłas uwagę, że nieszufladowa Paris Hilton ma tak skonstruowaną psychikę, że musi mieć zawsze rację. przypomnę tobie chociazby spór o kasowanie wątków, w którym Winiarski – przed tym, zanim stracił etacik, napisał jej: „nie rób z siebie idioty” – czy coś w tym stylu.

    Nieszufladowa Paris Hilton, sprawdza się tylko w jednym miejscu: na nieszufladzie. Hodowana pod czujnym okiem ogrodnika Admińskiego, jest tam że tak powiem: intelektualnie bezpieczna. Nie zagraża mu nic, kazdy bowiem, kto nie zgadza się z nieszufladową królewna jest jak wiesz szybciutko usuwany. bądź to po cichu, bądź z łossskotem, ale usuwany.

    ten mechanizm ma swoje uzasadnienie i ja świetnie to rozumiem. Tak jak jest jedna Paris Hilton w ogóle, tak jedna jest Paris Hilton na nieszufladzie. Bez tej gwaizdeczki nie byłoby nieszuflady, dlatego tak ważne jest by o nia dbać, by posyłać jej kwiatki, by pielęgnowac jej ego, by pozwalac jej wzrastać.

    Żyjemy w świecie róznych marek. człowiek oceniany jest po tym ile w stanie jest skonsumowac i ile dać od siebie (w sensie: jaka jest jego wydajność).
    nieszufladowa Paris Hilton jest i owszem, wydajna. Traktat o laleczce może nie był tak kultowy jak scenariusz do Laleczki Chucky. podobnie było z opowiadankami a’la Balzac.
    Ale już fakt, że Paris sięga explicite po Balzaca świadczy o tym, że brak jej pomysłów. Nie wie o czym pisać. A przecież pisać trzeba, trzeba publikowac, by nie wypaść ze statku o nazwie „Literatura”, który słynie z tego, że nie ma burt. Trudno się dostac na niego, bo statek ciągle płynie. Ale bardzo łatwo z niego wypaśc.

    gwiazdki kazdego z rodzajów szołbiznesu – a taka jest nieszufladowa Paris Hilton – słynę z tego, że ładnie wyglądają; że daja tzw. „ryj do kamery”, ale jak już się odezwa, to nie ma zmiłuj się.
    tak tez było z tą wypowiedzią o filozofii i literaturze. ale o wiele bardziej zabawne było stwierdzenie: „gdyby był doktorem języka polskiego, to inna sprawa”.
    Nie mam żadnych wątpliwości, że owe gwiazdorskie powiedzonka staną się równie kultowe w środowisku literackiem, co niestarannie ogolone krocze oryginalnej Paris Hilton w kręgach znawców tematu.

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, ludzie mają fiksacje na różnym punkcie. Niektórzy na braku dr przed nazwiskiem.
    O przyczynach takiego stanu rzeczy pisała Karen Horney „W nowych drogach w psychoanalizie”
    Dlatego zrobienie doktoratu z języka polskiego może być pomocne.
    W czasach gdy śmiechem na sali jest wizytówka z napisem mgr.(nie podaje się tego tytułu aby nie wyjść na buraka w każdym calu), doktorat przed nazwiskiem jest już niezbędny towarzysko – bilecikowo.

    A poważnie wystarczy sprawdzić co studiowali tacy krytycy jak Tadeusz Boy -Żeleński ( medycynę), Julian Tuwim (prawo, filozofię), aby argument o wykształceniu polonistycznym jako warunku koniecznym do recenzowania poezji, literatury, odrzucić jako bzdurny.
    Marcel Reich-Ranicki zakończył naukę na zobyciu matury, a jest uważany za jednego z najwybitniejszych krytyków literackich.

    Guuglarska wiedza jest łatwa do zdobycia, wystarczy, że włączy się komputer.
    Nie pamiętasz Marku tezy: o czym nie pisze w internecie, to nie istnieje. Stąd Jacek Dehnel był przekonany, że ma rację na temat liter w języku hebrajskim. I mogliśmy sobie do woli wymieniać teksty z fachowych książek, i co z tego? nie były zeskanowane w internecie, nie mogły więc być uznane jako źródło wiedzy.

    Koncepcja „czego nie ma w internecie, nie istnieje” zdobywa coraz więcej zwolenników, ponieważ jest wygodna i można swój czas poświęcić na przykład na gadu gadu, albo na tworzenie swojej antologii poezji już za młodu.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, pamiętam nieszufladę z czasów przeddehnelowskich.
    Portal działał, wiersze były wklejane, komentowane. Na forum dyskutowano. Zapraszano gości. Teraz już wystarczy sam Jacek Dehnel na włościach? Być może nieszuflada podpisała cyrograf: Jacek Dehnel nie myli się nigdy, za to jest całodobowo na portalu.
    Nieszufladowy Król Słońce więc jest nieomylny z zasady w sądach i ma swoich akolitów. Akolici szybko się zużywają, uciekają, czasami buntują się. Na ich miejsce wchodzą nowi gimnazjaliści poetyccy nauczeni, że przytakiwanie i płynięcie razem z grupą, popłaca.

    Właściciele portalu zdecydowali, że wystarczy jedno nieomylne słońce, płatki róż nawet wirtualne, kosztują, dlatego dbają o tzw. dobre samopoczucie króla poezji nieszufladzkiej więc banują, strofują, przybierając przy tym sto masek. Głupio spod swojej krytykować podlizywać się. Zakładanie n-masek przez jedną osobę, w krytykujących wątkach stało się normą.
    Poetki i poeci mają delikatne konstrukcje psychiczne wynika z tego. Nie chcą po kłótniach wirtualnych czytać niekoleżeńskich wpisów pod swoimi dziełami. Dlatego te nowe nicki są parasolem.
    Nie chcą awantur w wybranej przez siebie wirtualnej rodzinie. Chcą za to ogrzewać się nazwiskiem wodza. Czego najbardziej oczekują Marku? wpisu Jacka Dehnela pod swoim utworem.

    Ale swoją drogą, przez pięć lat tylko jedna gwiazda jest cały czas na tronie? Wiesz ile trzeba sie natrudzić, aby zachować status quo? Machiavelli ma swoich pilnych uczniów na portalach poetyckich.
    Dlatego nie ma na nieszufladzie od lat rewolucji.

    ps
    wystarczy aby gwiazda zmieniła nick na inny i nagle jej wiersze, przestają być zasypywane czułościami pisemnymi. Po co jednak tracić dobre samopoczucie.
    Poeci także lubią być chwaleni, Marku.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?