Mariusz Grzebalski, Niepiosenki. 2+2=22

15 kwietnia, 2010 by

.

Współcześni polscy poeci przyzwyczaili naród do przekazów poetyckich, które ogłaszają w formie kilkudziesięciostronicowych tomików. Przyzwyczaili naród także do tego, że ze współczesną poezją nie jest taka prosta sprawa. Że jej zrozumienie zależy przede wszystkim od prawidłowego odszyfrowania niezwykle skomplikowanych metafor.

Małżonka pewnego współczesnego poety indagowana na salonach o profesję małżonka odpowiada:

– Mój mąż? Mąż jest z zawodu redaktorem.

(fragment żywcem zerżnięty ze scenariusza pewnego filmu Stanisława Barei)

Redaktor Mariusz Grzebalski od czasu do czasu wydaje swoje wiersze, które pisze w przerwach między redaktorowaniem. Kiedy inni maja przerwę na lunch Mariusz nie je, nie pije, nie pali – z poświęceniem notuje na serwetkach drobnym maczkiem kolejne dzieła. Wszystko dla dobra ludzkości. I całe szczęście, że ludzkość doczekała się takiego poety, który się dla niej poświęca.

Mariusz swoje dzieła wydaje w innych wydawnictwach niż tych, w których redaktoruje za co należą mu się wyrazy najwyższego uznania. To, że się kryguje, że może jest mu głupio przekraczać cienką granicę przyzwoitości dobrze świadczy o Grzebalskim jako o człowieku. Całe szczęście, że ludzkość doczekała się takiego prawego człowieka.

Poświęcenie i prawość – oto cnoty prawdziwego redaktora, który po śmierci na pewno zasili grono skrzydlatych istot ubranych na biało.

Zanim Mariusz Grzebalski przejdzie do historii, ludzkość doświadczy na własnej skórze tego wszystkiego, co niesie ze sobą jego przekaz poetycki. A należy wiedzieć, że testament duchowy jaki przygotowuje Mariusz dla świata to żadna kpina czy żart nastolatka, który przyłapany na masturbacji przez ojca przekonuje, że nie wie do czego służy siusiak.

Kolejny fragment swojej spuścizny duchowej Mariusz opublikował u Artura Burszty. Tomik „Niepiosenki” ukazał się Biurze Literackim. Tych bardziej obeznanych w roszadach personalnych w światku wydawniczym może ta publikacja dziwić. Przyjęło uważać się, że przyzwoitość nie jest kategorią „literacką” – lub jak to mówił Roman Honet po publikacji Cosinus salsa w Zielonej Sowie czy Edward Pasewicz po ostatnim posiedzeniu jury konkursu im. J. Bierezina:

– Nie takie numery się w życiu robiło.

W każdym razie dzieło o wymownym tytule Niepiosenki w 2009 r. zostało utrwalone na dobrej jakości papierze. Okładce też nie można niczego zarzucić. Twardy, kredowany karton. Szkic wiosłującej pary. Imię i nazwisko autora oraz tytuł Niepiosenki z poucinanymi literami, jakby były podmyte przez fale.

Oczywiście jest to świadomy i konsultowany z redaktorem Grzebalskim zabieg artystyczny. Wszak mówiące i wieloznaczne tytuły to specjalność polskich poetów współczesnych. Warto tu wspomnieć chociażby o tak wybitnych tytułach jak:

Słynne i świetne (M. Grzebalski, 2004)
Pocałunek na wstecznym (M. Grzebalski, 2007)

Dziwić nie może, że autorem najbardziej oryginalnych i najbardziej wieloznacznych tytułów jest ten sam człowiek. Grzebalski jako redaktor wie jaki tytuł wybrać, by książka się sprzedała a jako poeta potrafi wykorzystać wiedzę redakcyjną do wymyślenia najbardziej wieloznacznego i zarazem najbardziej hermetycznego tytułu.

Analizując jego ewolucję twórczą od debiutu aż do chwili obecnej widać jak daleką drogę duchową przebył ów intelektualny wędrowiec. Najpierw był „negatyw” (1994), później „widoki”(1998) oraz „drugie dotknięcie” (2001) następnie „słynne i świetne” (2004) o skrzywieniu neolingwistycznym. Później były jakże wieloznaczne i popartowskie jak tylna kanapa w cadillacu deville „pocałunki na wstecznym” (2007). A w roku 2009. naród doczekał się „Niepiosenek” – czegoś, czego nigdy nie zapisano nawet w brudnopisie słownika języka polskiego.

Unikalność a przez to wyjątkowość tytułu najnowszego tomiku redaktora Grzebalskiego czyni dzieło wybitnym. Lektura wydaje się zbędna a inwestycja Ministra Kultury, który przez pół roku przelewał na rachunek bankowy utalentowanego redaktora pewną sumę, sądząc po samym tylko tytule zwróciła się z nawiązką. Cóż bowiem może znaczyć rzeczownik „niepiosenka”? W tym przypadku jest tylko jedna odpowiedź prawidłowa, tylko jedna interpretacja możliwa, tylko jedna jest prawda: oto naród doczekał się wreszcie potomka Jana Pietrzaka – objawił się poeta, bard i przewodnik duchowy kultury zachodu, Mariusz Grzebalski.

Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, skoro wszystko zostało ustalone i każdy wie who is who warto poddać analizie teksty redaktora Grzebalskiego, by odkryć ów ponadczasowy i jakże ważny z perspektywy ducha kultury rodzaju ludzkiego przekaz poety.

Przekaz pierwszy dla świata redaktor Grzebalski sformułował następująco:

Słucham beznadziejnego techno,
tak beznadziejnego, że nie potrafię się oderwać –
ten sam kawałek dwadzieścia dwa razy

[Nowa mała proza]

Czytając ową strofę nie sposób oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z treścią istotną ukrytą w znaczeniu liczby dwadzieścia i dwa. Należy zaufać redaktorowi-poecie i przyjąć jego słowa tak jak przyjmuje się monety bite z najcenniejszego kruszcu. Zatem bagatelizowanie treści zawartej w semantyce liczby 22. byłoby wielce nierozsądne i tylko bóg jeden raczy wiedzieć jakie to skutki przyniosłoby dla świata, który znamy.

22 x 2 = 44 (tak, tak czterdzieści i cztery. Żarty się skończyły.)

22. znaki alfabetu hebrajskiego wystarczyły, by spisać Talmud, Apokalipsa ma 22 rozdziały a w okrąg można wpisać tylko 22 wielokąty foremne. Skoro jesteśmy przy geometrii, to spróbuj podzielić 22 przez niezwykle szczęśliwą supercyfrę siedem. Zobaczysz co się stanie.

Albo inaczej, zrób tak:

22 to w linearnym zapisie 2 i 2 – czyli: (2+2)
I teraz:

22 + (2+2) = 26
26 = 10 + 6 + 5 + 6

To zaś zapisane w innej nomenklaturze wygląda następująco:
26 = Jod + Heh + Waw + Heh

Prawdopodobnie istnieje na świecie jeden sceptyk-matematyk, który zwątpi w treść przekazu, który redaktor Mariusz zafundował cywilizowanemu światu. Wprowadzając do powyższych rozważań znak mnożenia łatwo przerobi 26 na 28 czyniąc tym samym interpretację kabalistyczną wiersza fałszywą.

Jemu oraz innym zawistnikom i zazdrośnikom talentu poety-redaktora kabała mówi NIE.

Liczba 28 jest bowiem liczbą doskonałą – sumą wszystkich swoich dzielników. W świecie matematyki takie liczby są bardziej unikalne niż kulturowe wyobrażenia na temat stwórcy świata.

Weźmy inny tekst wrażliwego Mariusza – fragment o równie złożonej symbolice:

Bulterier ciągnie małolatę w trampkach
i kusej różowej kiecce w kierunku łysych
ciągnących browar na murku

[układ]

Ów tekst nie wymaga specjalistycznych analiz, by rozpoznać intencję autora. Podwójny błąd – brak podwójnego „l” i podwójnego „r” w nazwie rodzajowej: bullterrier jest tego rodzaju wskazówka, którą Indiana Jones odczytywał w notesie swojego ojca w trakcie poszukiwań Świętego Graala.

Redaktor Mariusz pomny zasad zabawy w tzw. „podchody” pozostawił wszystkim szukającym poetycką strzałkę, wskazującą kierunek interpretacji:

2 x (l)

2 x (r)

2 x (literówka)

Czyli:

2 x 2 x 2

Analogia do „beznadziejnego techno” słuchanego „dwadzieścia dwa razy” jest tu oczywista. Bo jeżeli podmiot liryczny cierpiał „dwadzieścia dwa razy” słuchając tego samego nagrania i przeżył, to równie dobrze mógł słuchać marnej jakości utworu 2 x 22 razy bez szkody dla substancji szarej i trąbki Eustachiusza.

Kolejny niezwykle istotny fragment z tomiku Niepiosenki redaktora Grzebalskiego pochodzi z wiersza pt. „Parapet”:

Siedziałem na parapecie w kuchni,
padał śnieg, noc była przeźroczysta.
Potem w tej samej kuchni smażyliśmy
cebulę, kiełbasę, pomidory.

[parapet]

Na pozór fragment ten wydaje się być zaledwie biograficzną stopklatką, bez żadnego znaczenia dla dziejów świata. Jednak polscy poeci współcześni przyzwyczaili czytelników do tego rodzaju pozorów. Wyrobieni smakosze poezji wiedzą, że najlepsi z najlepszych poetów w pozorze banału przemycają prawdy ostateczne. Tak jest i w tym przypadku. Gdyby zastanowić się co robił podmiot liryczny „siedząc na parapecie w kuchni”, to odpowiedź może być tylko jedna:

– liczył do dwudziestu dwóch.

Dlaczego do dwudziestu dwóch a nie dwudziestu czterech czy dwudziestu sześciu, siedmiu, ośmiu czy dziewięciu? Ano dlatego, że suma wszystkich liter użytych w ostatnim wersie strofy równa się dokładnie dwadzieścia dwa.

cebulę = 6
kiełbasę = 8
pomidory = 8

6 + 8 + 8 = 22

Czy to przypadek? Nie! Jeżeli chodzi o wiersze redaktora Mariusza o przypadkach nie może być mowy.

Abstrahując od numerologii i semantyki związanej z liczbą 22., wiersze Mariusza Grzebalskiego to prawdziwa skarbnica, w której roi się od filozoficznych refleksji, od diagnoz dotyczących kondycji człowieka we współczesnym świecie, od treści ważnych i od tego wszystkiego, co dla człowieka niezależnie od epoki ważne. Talent Mariusza Grzebalskiego pozwala mu na przeniknięcie skorupy obyczajowości i dotarcie do istoty tego, co określa się w różnych teoriach jako „człowieczeństwo”.

Dla przykładu. W wybitnym tekście pt. Koniec wakacji redaktor-poeta pisze o Harcerzach, a pisze tak:

Leżą w milczeniu na podłodze biura.
Za oknami Poznań zachodzi mgłą.
Młoda instruktorka harcerstwa
chowa kolorowe kredki do szuflady biurka.
Trochę im zazdrości –
te dzikie harce w ciągu dnia.

[ Koniec wakacji]

Zanim przejdziemy do drugiej i zarazem ostatniej strony tego jakże wspaniałego, jakże wybitnego i jakże wysublimowanego tekstu warto poświęcić kilka chwil na interpretację owego fragmentu.

Ktoś – tutaj liczba mnoga odgrywa niebagatelną rolę – sobie leży na podłodze. Nie jest to zwykła podłoga, ale podłoga biura. Forma „Leżą” wzmocniona antropomorficznym dopełnieniem: „w milczeniu” sugeruje, że mamy do czynienia z parą humanoidalną. Okoliczności czyli miejsce owego spoczynku: „podłoga biura” wskazuje, że relacja, która łączy ową humanoidalną parę jest podstawową relacją, którą pojawia się w każdej społeczności a mianowicie relacją „pan i niewolnik”. Kategoria biura związana jest przede wszystkim z kategorią pana-szefa i niewolnika-sekretarki w seksi nylonkach.

Uwaga dla czytelnika:

Trop interpretacyjny, w którym pojawia się kategoria „nylon secretary” wynika z preferencji estetycznych interpretatora.

Biuro, w którym harcuje sobie szef z sekretarką znajduje się w miejscu pracy Autora-Poety-Redaktora. Poznań wydaje się być naturalnym miejscem dla poczynienia tego rodzaju obserwacji. Z tego powodu w tym tekście wyczuwalna jest pewna wtórność, brak świeżości w recepcji pomysłu z szefem i sekretarką. Po tak utalentowanym poecie należałoby się spodziewać przeniesienia akcji jeżeli nie w czasie, to przynajmniej w przestrzeni. Chciałoby się poznawać perypetie sekretarki na drugim końcu Drogi Mlecznej. Miejmy nadzieję, że ową sugestię Mariusz Grzebalski rozważy redagując swoje kolejne wybitne dzieło.

A propos dzieła. W cytowanym fragmencie uderza sprawność poety w poruszaniu się w obrębie języka oraz umiejętność w redefiniowaniu ustalonych sensów. Jakiegoż geniuszu potrzeba by wykombinować:

1) harcującą harcerkę
2) harce z harcerką
3) hufiec harcerski harcujący z harcerką
4) harcerkę harcującą z hufcem harcerskim

Tomik Niepiosenki Mariusza Grzebalskiego to bez wątpienia dzieło wybitne. Doskonałe pod każdym względem. Dzięki tego typu produkcjom literackim, które niestrudzenie serwuje konsumentom kultury Redaktor Mariusz Grzebalski, czerwone znaki STOP na skrzyżowaniach nabierają wręcz mistycznego znaczenia.

Kategoria: Bez kategorii | 26 komentarzy »

komentarzy 26

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Mariuszowi Grzebalskiemu udało się to o czym marzą poeci: pobudzić wyobraźnię czytelnika i dać mu nieograniczony obszar na powstanie nowych skojarzeń oderwanych od wiersza.
    Twój tekst jest tego najlepszym dowodem. Dla mnie to laurka.
    Co znaczy minimalizm słowny w poezji!
    Nie pamiętam, który poeta, literat twierdził, że w zdaniu powinien być co najwyżej jeden przymiotnik. Dwa to już gadulstwo. Najważniejszą sprawą jest znalezienie odpowiedniego.

  2. marek trojanowski:

    przeczytałem jeszcze raz twój tekst o metafizyce narodowej i własnie przyszło mi do głowy, że tzw. liczba grzeblskiego, czyli: dwadzieścia i dwa (22) jest zapowiedzią tragedii z 10.04.2010

    Zobacz:

    10 + 4 +20 + 10 = 44

    a czterdzieści i cztery to przecież 2 x 22.

    Moim zdaniem redaktor Mariusz Grzebalski, od dzisiaj nie tylko redaktor, poeta ale przede wszystkim profeta Grzebalski, zasłuzył sobie – gdy przyjdzie na to pora – na wieczny odpoczynek u boku prezydenckiej pary. Gdyby odpowiednie służyby RP albo chociaz sekretarki GROM-u czy BOR-u czytały tomiki polskich poetów współczesnych, to jestem przekonany, że tragedii narodowej moglibyśmy uniknąć. Oczywiście poczet narodowych herosów ucierpiałby na tym, ale za to ja jutro mógłbym spokojnie zrobić zakupy.

  3. Stefan Jarmuż IP: 213.134.160.231:

    Mądry jestes Trojanowski jak nie wiem co. Bardzo chciałbym być taki jak Ty. Zakochałem się w Tobie na maksa.

  4. Stefan Jarmuż:

    Proszę cię, spotkajmy się. Postawię ci piwo.

  5. Stefan Jarmuż:

    Kocham Cię!

  6. Stefan Jarmuż:

    Muszę Ci to wyznać, muszę! Bez Ciebie moje życie nie ma sensu, najmniejszego.
    To pisałem ja, Tadek.

  7. marek trojanowski:

    cenzuruje? nie, nie. to nie cenzura. ja bym to określił trochę inaczej: na tej stronie jestem wszechmogący. mogę zrobić co chcę, jak chcę i kiedy chcę. wszystko zależy od mojego widzimisię. weźmy twój przykład – tak sobie własnie wymyśliłem, że juz więcej się nie wpiszesz na tej stronie i nie tylko jako „Stefan Jarmuż”, ale także pod każdą inną postacią.

    mało tego – wieczorem, myślę że gdzieś tak w okolicy godziny dwudziestej (dlaczego o dwudziestej? – zapytaj mojego widzimisię) zmienię twoje wpisy na jakieś takie bardziej ładne. Sprawię, że „Stefan Jarmuż” będzie moim największym fanem.

    Najlepsze jest to, że nic nie możesz na to poradzić.

    A teraz wybacz, idę ciąć drewno. Kto wie jaka będzie przyszła zima. 15 metrów przestrzennych przede mną.

  8. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    na metafizyczny trop liczby 44 prowadził tomik ” Niepiosenki”, a dopiero ty odczytałeś przesłanie. Ale tak to już jest z proroctwami w ostatnich czasach, zawsze są zinterpretowane po fakcie.
    Mariusz Grzebalski celowo wymienia liczbę 22, a nie 44.
    Marku ile razy czytasz tomik poezji, aby o nim napisać? Ja przynajmniej dwa, czyli 22 razy 2 =44
    Kim jest zatem „wskrzesiciel narodu”?

    Do tej pory pod pojęciem „a imię jego czterdzieści cztery” badacze literatury i amatorzy czytelnicy odkryli:
    – Adama Mickiewicza
    – Andrzeja Towiańskiego
    – Józefa Piłsudskiego
    – Jana Pawła II

    Czy poeta Mariusz Grzebalski siebie jak wieszcz Adam ukrył w liczbie, a potem stwierdził, że kto inny jest w jego metafizycznych wersach człowiekiem przeznaczenia dla Polski, dla świata?
    Zwróć Marku uwagę na metafizyczne zwroty opisujące osobę z przypisaną liczbą 44: człowiek przeznaczenia, Mesjasz, wskrzesiciel narodu, mąż o trzech obliczach i trzech tonach, a imię jego czterdzieści cztery. Nie ma podanego nazwiska na tacy.
    Tylko artyści stosując metafory potrafią wieszczyć. Aby jeszcze pogłębić metafizyczne skutki liczb i dat dodam, że Andrzej Wajda w filmie „Katyń” dwa razy podał datę 10 kwietnia, ale nikt nie zwrócił na to uwagi wcześniej! (o tym przeczytałam na prawicowym portalu)

    Czuję, że teraz tomiki sprzedawać się będą znacznie lepiej, ponieważ w nich są zapowiedzi tego co się stanie. Czytelnik wiersze potraktuje jak łamigłówki kryminalne i dlatego wszystkich słów w wersach nauczy się na pamięć.
    A poeta mówiąc o drugim poecie używać będzie metafizycznego określenia: „a jego nakład to pięć tysięcy”.

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Wysłałam hasło, aby poczytać co kryją tajemnice Dziennika II, a tu nic…
    Czy hasło musi mieć symbol jak anielska pieczęć przy Zwiastowaniu? i jest znane tylko wybranym?
    Pocieszam się, że nie tylko ja jestem ignorantką.

  10. marek trojanowski:

    iza, tylko pierwsza część jest widoczna, reszta mojego Dziennika zapisze się historii literatury tak jak dzieje świętego graala w historii religii. Wszyscy będą wiedzieli, że był i tylko tyle

  11. Brewsky:

    Tak !!! I dzieci w szkołach będą uczyły się na pamięć tego równania – 2 x 22 = 44

  12. Roman Knap:

    No, żałoba się kończy dziś, to chyba w końcu trzeba by zacząć jebać porządnie tę „wymarłą śmietankę polityczną”, no nie? A jest o co ich wszystkich jebać, jest… Stęskniłem się za drwinami, złośliwościami, krytyką, ośmieszaniem :)
    A propos – wydaje mi się, że faktycznie w Smoleńsku zginęła „elita intelektualna tego kraju”, bo od 10 kwietnia nie usłyszałem w telewizji nic mądrego, ino same ciulstwa, sieczkę, pranie mózgu :)))
    Ale Bóg to zobaczył i zagrzmiał :) (wulkanem!). Haha, miała być wielka pompa pogrzebowa a będzie normalna miernota, zresztą najbardziej stosowna do tej pary prezydenckiej i do „sieczki medialnej” – z wielkiej burzy mały deszczyk :)

  13. Roman Knap:

    I jeszcze jedno
    Naprawdę zaimponował mi (wyjątkowo) Jacek Dehnel, gdy powiedział na NS –
    „Jedyną zasługą tego prezydenta (Kaczyńskiego) jest to, że zginął w katastrofie lotniczej”.
    I trza przyznać, uderzyć się w pierś, że tu Dehnel ma akurat rację :)

  14. Roman Knap:

    A co do Grzebalskiego
    Marku, poeta, który jest jednocześnie redaktorem (wydawnictwa, czasopisma itd) zasługuje chyba na większą i solidniejszą zjebkę, no nie? Trochę się zaczynasz z tymi poetami cackać, mamlać, miziać – a tu trzeba ich jebać! Porządnie jebać, każdego, bez zmiłuj się, bez litości, dopierdolić – chyba Marku tracisz siły, albo pokorniejesz, a to gorzej niż źle; mam nadzieję że nie przez twoja przyjaźń z Bargielską, której zależy tylko na „sukcesie”; myślę że uczyniłeś błąd zaprzyjaźniając się bodaj nawet z jednym poetą (poetką); jakbyś zapomniał, że oni wszyscy, ci poeci, te poetki to mają maski fałszywe, zapatrzone w „sukces”. I wystarczy że raz im uwierzysz, raz zawierzysz, a będzie po tobie, przepadniesz, skończysz się, spokorniejesz, stracisz moc wyobraźni i wolnej myśli na rzecz tzw. „kultury”.
    Weź się Marku trochę w garść, wróć taki jaki byłeś dawniej, silny, twardy, niezależny, bezkompromisowy, odważny, z ideałami (i nie patrz, że ci tam po fiucie głaszcze jakaś Bargielska czy inna poetpideczka, nie daj się omamić, opatulić; masz osobną odrębną wrażliwość i ją sobie szanuj) :)))

  15. wybieram IP:

    przepraszam

  16. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Stefan Jarmuż, to nie wybieram ip.
    Tadeusz nie użyłby w zdaniu „boś”,
    ten wyraz zarezerwowany jest dla nieuków.

  17. marek trojanowski:

    romek, ja uważam, że ten tekst o wierszach Grzebalskiego doskonale ośmiesza i kompromituje wiersze z tomiku Niepiosenki. nie można tego lepiej zrobić. (użycie w tym przypadku argumentu: „to gówno, syf itp.” nie miałoby żadnego sensu. ale zastanów się – czy nie uważasz, że ta interpretacja kabalistyczna tych banalnych tekstów – a teksty z Niepiosenek to przykład tekstów bardzo banalnych, próbkę masz w cytatach – czy to nie jest wystarczająco groteskowe? czy przeciwstawienie liczby grzebalskiego liczbie 44 nie jest zabawne? zresztą, czy zdajesz sobie sprawę jak długo trzeba czytać jeden tomik wierszy, by odkryć, że suma liter w wersie równa się 22?)

    nie bardzo rozumiem jaki może mieć związek justyna z tym co piszę. masz rację, zakolegowałem się z justyną i to ma swoje konsekwencje o charakterze literackim. (że nie bede mógł już napisać żadnego tekstu o jej tekstach itp.).

  18. marek trojanowski:

    uzyłby, użyłby. tadek lubi takie słówka. i sama widzisz, że przeprosił.
    zresztą to bez znaczenia. tadek się obraził i obiecał, że nie będzie się tu więcej wpisywał. i ja tak sobie myślę, że tym razem dotrzyma słowa.

  19. muszę, bo się uduszę:

    widzisz, parchu, jak szydło z wora wyszło? Mieli świętą rację, że cię z tej prowincjonalnej budy wyjebali

  20. wybieram IP:

    ty tylko proś stwórcę, żebym cię nie spotkał, pedale ukryty, bo ci wtedy te twoje dwa metry i 150 kg wagi nie pomogą, ryj będziesz miał skuty na cacy.

  21. marek trojanowski:

    tadku, przecież przeprosiłeś. zmieniłeś zdanie? i przypominam, że obiecałeś się nie wpisywać.

  22. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku kolegowanie się ma swoje konsekwencje. Tak jak sympatie i antypatie nie pomagają w obiektywnej ocenie.
    Dlatego na przykład nie napisałam o tomiku „Król festynów” Pawła Konjo Konnaka.

    Konjo pod koniec marca prowadził spotkanie z Marcinem Świetlickim w Gdańsku. Przyszło koło dwustu osób. Cała sala pełna! Okazuje sie, że cykliczne spotkania autorskie Pawła „Mistycy – Literaci – Wariaci” zapełniają sale.

  23. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Zastanawiam się jak to jest, że raz na spotkaniu z poetą, artystą sala jest wypełniona po brzegi, a raz są prawie wszystkie krzesła wolne.
    Urok osobisty autora, nostalgia decydują? To zbyt proste wytłumaczenie, bo wtedy sztuka nie miałaby znaczenia.

  24. marek trojanowski:

    iza, pewnie można odpowiedzieć tak:

    pusta sala to:

    – wina organizatorów, którzy nie zadbali o promocję spotkania.

    – to wina Kierowniczki GOK-u, która nie zapewniła organizatorom spotkania wystarczających środków, by ci mogli przeznaczyć je na promocję spotkania autorskiego.

    – to wina Ministra Kultury, który od lat przeznacza coraz mniej środków na rozwój kultury w związku z czym Kierowniczka GOK-u nie miała pieniędzy, które mogła dać organizatorom spotkania autorskiego na promocję tego kulturalnego wydarzenia.

    – to wina Prezesa Rady Ministrów, który zawsze wybierze na Ministra Kultury takiego człowieka, który nie przeznaczy odpowiedniej sumy pieniędzy na rozwój kultury, w związku z czym Kierowniczka GOK-u itp….

    – to wina Prezydenta, który mógłby zadbać o kulturę vetując projekty budżetu, w których przewidziano zbyt mało funduszy na jej rozwój.

    – to wina wyborców, którzy od lat wybierają tych samych polityków, głosuja na te same twarze a nie na projekty polityczne, w których tak się jakoś złożyło – nigdy nie było mowy o zwiększeniu środków na rozwój kultury.

    – to wina takiej a nie innej mentalności narodowej, bo gdyby nie ta mentalność Polak byłby Brytyjczykiem albo Niemcem i czytałby więcej książek.

    – to wina zacofania geograficznego i mentalnego w kierunku: „na wschód*” – bo Kultura (w tym sprzedaż ksiązek, promocja autorów, działalnośc wydawnicza itp.) na Zachodzie ma się lepiej niż na Wschodzi.

    – to wina pana boga, który tak już uformował oblicze tej ziemi, że Polska nie leży na Zachodzie.

    – to wina jakiejś jeszcze Innej Siły Wyższej, która stworzyła takiego a nie innego boga, który umieścił Polskę na Wschodzie.

    – to wina Wszystkich tylko nie autora, który jak przystało na prawdziwego polskiego literata jest z natury pedałem, liberałem,demokratą, feministą, bojownikiem o wolność wszystkich narodów uciskanych itp., itd. – czyli jest jednostką unikalną. a tych unikalnych jednostek ten kraj ma jakieś 800-1100 sztuk.

    * – kategorię „Wschodu” ma mojej odpowiedzi charakter psychologiczny a nie geograficzny.

  25. Nowicki IP: 212.160.154.202:

    dwie uwagi średnio uważnego nie-literata:
    1. „- Mój mąż? Mąż jest z zawodu redaktorem.

    (fragment żywcem zerżnięty ze scenariusza pewnego filmu Stanisława Barei)”

    fragment sparafrazowany, w oryginale: „Mój mąż, proszę pani, jest z zawodu dyrektorem!”

    2.
    „I teraz:

    22 + (2+2) = 26
    26 = 10 + 6 + 5 + 6”
    w drugim równaniu jest błąd!
    Powinno być: 27=10+6+5+6 lub 26=10+5+6+5

  26. marek trojanowski:

    z matmy miałem lufę i tylko dlatego, że podobałem się tej otłuszczonej starej pannie, której twarz przypominała powierzchnię asteroidy a która uczyła mnie matematyki ukończyłem liceum.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?