Maciej Cisło, Twórcze pisanie w siedmiu krokach. -Nawet twój pies może być poetą

8 grudnia, 2009 by

.

Liczba 259200 jest mniejsza dokładnie o jeden od liczby 259201 i dokładnie o jeden większa od 259199. I to by było wszystko co można powiedzieć na temat tej liczby. Gdyby jednak przyjąć inny kontekst oraz matematyczną zasadę podziału wraz z odpowiednim dzielnikiem, okazuje się że ta nic nie znacząca liczba staje się najbardziej mroczną, najbardziej mistyczną, najbardziej złożoną znaczeniowo cyfrą Zachodu.

Dwa tysiące i dziewięć lat temu, kiedy Jezus – syn boga w trzech osobach – przyszedł na świat został powitany m.in. przez trzech mędrców, którzy ofiarowali niemowlęciu trzy podarunki. Dlaczego mędrców było tylko trzech i dlaczego tak mało prezentów otrzymał boski bobas? – Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiemy. Tak samo jak nie dowiemy się tego, co się stało z tymi podarunkami. Jezus jako osoba pełnoletnia zyskał pełnię praw a co z tym związane – swobodę dysponowania swoim majątkiem. Wszak były to jego prezenty a jednak w żadnej znanej relacji kanonicznej jak i apokryficznej nie został odnotowany fakt rozdania między ubogich złota, kadzidła i drogocennej mirry. A wiadomo skądinąd, że w naturze boskiego potomka leżało rozdawnictwo.

Semantyczna kariera cyfry trzy rozpoczęła się na długo przed narodzinami w Betlejem.
Trzy głowy miał pies Cerber, trzy ostrza miał trójząb Posejdona, trzy boki i trzy kąty ma trójkąt, z którym związane jest Twierdzenie Pitagorasa. A propos Pitagorasa i jego związków z cyfrą trzy, to nie wypada nie wspomnieć o tzw. trójkach pitagorejskich.

Oprócz tradycji antycznej oraz judeochrześcijańskiej, w której karierę zrobiła ta na pierwszy rzut oka niepozorna cyfra, jest taki kontekst w rozwoju kultury duchowej świata, w którym zmartwychwstanie trzeciego dnia, to zdarzenie porównywalne do codziennej wyprawy do sklepu po trzy świeże bułki na śniadanie. Tu już nie ma żartów ani miejsca na domysły.

W kulturze duchowej narodu polskiego – bo o niej tu mowa – cyfra trzy zajmuje wyjątkową pozycję. Każdy laureat medialnej nagrody literackiej jest zawsze trzy razy cmoknięty przez Grażynę Torbicką w policzek. Relacja z tego wydarzenia zawsze pokazywana jest później trzy razy w TVP: w Teleekspresie, w Wiadomościach oraz w Panoramie. A jeżeli chodzi o radio, to najbardziej popularną rozgłośnią radiową słuchaną przez polskich wieszczów jest oczywiście program trzeci. Od czasu, kiedy to Zygmunt Solorz przestał rozdawać Paszporty Polsatu, tylko w radiowej Trójce artysta może wybłagać paszport. Paszporty rozdają także w Polityce. Ale te maja status muzycznych Fryderyków. Zatem nie maja żadnej wartości dla prawdziwego wieszcza. A wieszczów w kraju, w którym duchowość wysysa się z mlekiem matki, jest bardzo dużo. Jakieś 333 do potęgi trzeciej.

Prawdziwy przewodnik duchowy narodu Polskiego tylko trzy razy wydzwania do redakcji z prośbą o opublikowanie kolejnego dzieła, które napisał. Po trzeciej odmowie – obraża się definitywnie i wydzwania do innej redakcji. Średnio trzy słowa po angielsku opanował polski wieszcz do tego perfekcji. Są to sfonetyzowane: plizzz, skrót: ok. oraz wykuty na blachę zaimek: whatever. Te trzy słowa wystarczają wieszczowi, by ułożyć przemówienie, które nie tylko może być odczytane przed komitetem Noblowskim, ale przede wszystkim zostanie zrozumiane przez dostojnych jurorów. Oto przykład:

Jestem ok. Pisze teksty ok. Krytycy, plizzz, nie ośmieszajcie się. Albo ośmieszajcie. whatever.

Narodowy mistycyzm związany z cyfrą ma swój początek w pewnym widzeniu.
Zdarzyło się to w dziewiętnastym wieku. A dokładnie w 1832 r. (w dacie niebywałą role odegrała trójka). Był piękny wiosenny dzień. Na trzeciej wierzbie – licząc od starej stodoły folwarku – przycupnął bociek. To był trzeci bociek, który tego roku zatrzymał się w tym miejscu. Rozłożywszy skrzydła, ustawił się w stronę słońca i jął się wygrzewać. Wszak nie wypada, by pradawny symbol słowiańszczyzny nie był w formie kiedy ojczyzna w potrzebie. A była! Oj była! Była i ojczyzna i potrzeba.
W takich to szczególnych okolicznościach powołany został do życia bohater literacki – ksiądz Piotr. Postać fikcyjna, ale jakże żywa w sercach i umysłach rodaków, którym nie był obojętny los cierpiącej ojczyzny. I to właśnie Piotrowi, garści grzybów halucynogennych oraz wystarczającej dawce alkoholu wzmocnionego sproszkowanym sporyszem i nasionami bielunia polska tradycja literacka zawdzięcza sławną wizję. Halucynację nazwaną „widzeniem księdza Piotra”:

Znałem go, — był dzieckiem — znałem,

Jak urósł duszą i ciałem!

On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.

Mąż straszny — ma trzy oblicza,

On ma trzy czoła.

Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza

Nad jego głową, osłania lice.

Podnóżem jego są trzy stolice.

Trzy końce świata drżą, gdy on woła;

I słyszę z nieba głosy jak gromy:

To namiestnik wolności na ziemi widomy!

On to na sławie zbuduje ogromy

Swego kościoła!

Nad ludy i nad króle podniesiony;

Na trzech stoi koronach, a sam bez korony:

Ksiądz Piotr stał się patronem wszystkich zwolenników eksperymentów na własnej jaźni, którzy przeczesując łąki i pastwiska na kolanach poszukiwali małych grzybków na cieniutkich łodyżkach. Był niedoścignionym idolem generacji, która z nosami przyklejonymi do małych plastikowych woreczków uwierzyła w możliwość osiągnięcia mistycznej jedności z absolutem za życia.
Widzenie księdza Piotra w różnych interpretacjach urosło do rangi wizji doskonałej. Stało się niedościgłym wzorem, idealnym przykładem dydaktycznym, na którym kształciły się kolejne generacje polskich poetów. Także cyfra trzy weszła na stałe do życia literackiego.

Trzy ruchy należy wykonać by pomyślnie ukończyć proces defekacji. Są to kolejno: oderwanie wystarczającej długości listka papieru (czynność pierwsza), złożenie papieru na pół, aby się przypadkiem nie przerwał w użyciu (czynność druga) oraz podtarcie (czynność trzecia). Liczba ruchów niezbędnych do tego, by zostać poetą także wynosi trzy. Na stronie:

www.nowy-swiat.pl/poradnik/

należy:

1) wpisać imię
2) wpisać adres email
3) kliknąć „Zapisz się”

Kiedy kandydat na poetę wykona te czynności prawidłowo, otrzyma pierwszy email od Macieja Cisło.

Kilka słów o nadawcy.

Maciej Cisło zanim zaczął realizować się jako autor korespondencyjnych kursów nauki pisania wierszy ożenił się z poetką Anną Janko. I to wszystko, co można powiedzieć o Macieju Cisło.

Małżeństwo z polską poetką można porównać do seksu z słonicą w czasie rui. Zamiast niedzielnego obiadu, półmisków z gorącym mięsiwem, miśnieńskich waz z gorącym rosołem z kaczki, zamiast makaronu własnej roboty człowiek dostaje chińska zupkę rozpuszczoną w porcelitowym kubku. A na pytanie: co to jest? Otrzymuje odpowiedź:

To? To taka metafora jedzenia, najdroższy.

Związek kończy się radykalnymi i nieodwracalnymi zmianami psychicznymi. Człowiek już nigdy nie jest taki sam – pod warunkiem, że przeżyje.

Bogaty w odpowiednie doświadczenia o charakterze empirycznym Maciej Cisło postanowił napisać poradnik dla poetów. Zgodnie z sztuką pisarską pierwszy w pierwszym emailu adept internetowego kursu otrzymuje motto, wstęp i spisem treści.

Motto:
Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi.
Stanisław Jerzy Lec

Drogi autorze, bywasz też czytelnikiem i przecież wiesz, że książka wciąga tylko wtedy, gdy mówi coś ważnego. Oczywiście dla różnych ludzi ważne są różne rzeczy, niekoniecznie te same. Pisarz mający ambicje trafienia „do wszystkich” („pod strzechy”) prawdopodobnie nie osiągnie swego celu. Dobrze więc zaczynać od wyobrażenia sobie odbiorcy konkretnego. Gdy już masz kogoś takiego przed oczami, pisz książkę jak list, z równym zaangażowaniem i szacunkiem dla adresata. Staraj się być przekonujący, może nawet uwodzicielski. I bardzo istotne, pamiętaj, że autorem jest tylko ten, kto ma wrodzoną łatwość pisania i nabytą trudność. Warto zapamiętać tę złotą regułę. „Wrodzona łatwość” jest kwestią talentu, „nabyta trudność” to oczywiście sprawa rzemiosła. Do obu tych kwestii za chwilę wrócimy.
A oto „siedem kroków”, proponowanych przez nasz poradnik literacki:

1. Jak stworzyć dobry wiersz, z rymami albo bez

2. O formie i treści, kiczu lirycznym i prowokowaniu natchnienia

3. Powieść, jej konstrukcja, bohater i akcja

4. Finał, dialogi, mowa ciała i mieszanie gatunków

5. Talent, rzemiosło, notatnik pisarza i poczekalnia książek

6. Sztuka niepisania, zmysły i umysł, tradycja i nowoczesność

7. Organiczne źródła sztuki

Ale to nie koniec, bo będą również DODATKI:

I. Kilka słów dd wydawcy

II. Najczęstsze błędy

III. Pożyteczne lektury

IV. Spis portali literackich

Zrozumiała jest niecierpliwość tych wszystkich, którzy po przeczytaniu emaila od Maćka nerwowo, w trzysekundowych odstępach klikają na „wyślij/odbierz”. Potrzeba wiedzy o „prowokowaniu natchnienia”, o „talencie” i „mowie ciała” oraz o „ograniczeniach źródła sztuki” bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i opanowaniem. Zmysły szaleją. Nie sposób oderwać się od sprawdzania skrzynki pocztowej. Jednak trzy sekundy to za mało. Kolejny odcinek kursu pojawi się dopiero za 259200 sekund.

Trzy dni – tyle muszą czekać subskrybenci listy majlingowej, którzy zapisali się na kurs pod tytułem: Twórcze pisanie w siedmiu krokach na kolejny. Najbardziej wytrwałych i tych, którzy wytrzymali presję nieznośnego oczekiwania spotyka zasłużona nagroda. Po trzech dniach w folderze: „poczta przychodząca” znajdują kolejny odcinek instrukcji obsługi poety.

O tym, że warto było, że opłaciło się i o tym, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, że kto trzeci ten lepszy oraz, że gdyby kózka nie skakała, to by ślimak wystaw rogi – świadczy cytat:

1. Jak stworzyć dobry wiersz, z rymami albo bez

POEZJA to jak wiadomo mowa wiązana, wiązana przez rytm, rym i figury stylistyczne, takie jak metafora, oksymoron, alegoria, hiperbola (przesadnia), elipsa, inwersja, gra słów etc. Nie ma też poezji bez pewnej „magii”, która pojawia się, gdy umiemy w sobie wywołać natchnienie. Do techniki prowokowania natchnień wrócimy za chwilę.

O FIGURACH STYLISTYCZNYCH z pewnością uczyłeś się w szkole. Spróbuj sobie odnowić wiedzę w tej materii, korzystając na przykład ze „Słownika terminów literackich”, Ossolineum 1988, aby nie popadać w amfibologie, katachrezy, eufuizmy itd., błędy bardzo często spotykane u debiutantów.

RYM I RYTM. Co do rymu, generalna zasada brzmi: unikaj zdźwięcznień banalnych, zwłaszcza gramatycznych. Rym gramatyczny to identyczność końcówek tych samych części mowy, przymiotników (zielony – szalony), rzeczowników (bzy – sny) itd. Współcześnie chętniej sięgamy po asonans, niż po rym dokładny.

RYTM. Dobrze, jeśli w obrębie krótkiego utworu nie zmieniasz co chwila miary. Wiersz to pieśń, z nutami czy bez, a w pieśni rytmy powinny być regularne. Zainteresowanym szczegółami toniczności, sylabotoniki, rytmicznego wiersza białego, oraz dalszymi możliwymi komplikacjami w tej mierze polecam znów „Słownik terminów literackich” Ossolineum.

WIERSZ WOLNY. Liryka wiązana nie muzycznie, a tylko przez figury stylistyczne, jest w istocie trudniejsza, niż ta rymowo-rytmiczna. Jak powiada TS Eliot, „pod firmą wiersza wolnego napisano bardzo wiele złej prozy”.

Na końcu są – jak w każdym majlu – pozdrowienia i podpis: Maciej Cisło. Elementem dodatkowym jest post scriptum, w którym czytamy:

PS. Jeżeli uznacie Państwo, że nie chcecie otrzymywać od nas korespondencji, w każdej chwili można wypisać się z naszej listy.

Chciałoby się powiedzieć – cytując klasyka polskiej krytyki Jakuba Winiarskiego: „Dowcipniś z tego autora, przedrzeźnia się z czytelnikiem”. Czy istnieje na tym świecie chociaż jedna istota, która nie chciałby zostać polskim poetą? Której nie marzy się przynajmniej jedna minuta cierpienia za miliony?

I znów najbardziej wytrwali, najdzielniejsi śmiałkowie, którym nie straszne są legendarne smoki, średniowieczne tortury i współczesne mądrości partnera życiowego Anny Janko po upływie 3 dni – czyli 259200 sekund – dowiedzą się, że

PROWOKOWANIE NATCHNIENIA. Czy łaskawość Muz można sobie załatwić na
życzenie? Otóż prawdopodobnie można, przynajmniej po części. Do popularnych
środków sprowadzających „furor poetycki”, jak go kiedyś nazywano, należą
używki, „rozprzęgające zmysły” (to sformułowanie z „Listu Jasnowidza” Artura
Rimbauda). Oczywiście z używkami trzeba być bardzo ostrożnym (instruktywne
pod tym względem są „Narkotyki. Niemyte dusze” Witkacego, albo „Wyznania
angielskiego opiumisty” de Quinceya). Wielu inspiruje się muzyką (Mickiewicz
improwizował wyłącznie przy fortepianie czy flecie, szczególnie ukochawszy
sobie melodię do „Laury i Filona”). Do aktów strzelistych duszy pobudza nas
miłość, także zachwyty podróżnicze; niektórym pomaga modlitwa. Niedożywiony
Baudelaire twierdził, że swoje natchnienia zawdzięcza obfitym posiłkom, gdy
mu się trafią, i regularnemu zasiadaniu do pracy.

Samobójcy – o ile ich wcześniej nie dopadnie „furor poetycki” – doczekają do ostatniego odcinka kursu. Na końcu każdy dostanie dyplom – zaświadczenie, że się jest literatem – wraz z klauzulą o gwarancji zmartwychwstania po trzech dniach. W zależności od jakości drukarki, dyplom ten będzie można powiesić w trzech miejscach:

1) w gabinecie
2) nad łóżkiem
3) w kiblu

Kategoria: Bez kategorii | 22 komentarze »

komentarze 22

  1. KczK:

    Rosół z KACZKI???? wypraszam sobie.

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    czy dyplom otrzymuje się bezkosztowo? czy trzeba najpierw wpłacić kasę za mailling: poeta – przyszła dyplomowana poetka/poeta?
    Myślę o prezentach pod choinkę dla przyjaciół. Każdemu dałabym taki bezkosztowy dyplom. Nie wiem tylko czy ucieszyliby się. Coś co jest łatwe do zdobycia nie cieszy.

    Marku opisałeś zasadę rzemieślnika: wykonaj to i to i na pewno staniesz się poetą. Wystarczą dwa słowniki i schemat działania. Maciej Cisło jawi mi się Wergiliuszem polskiej współczesnej poezji. I pojawia się natychmias liczba: 123.

  3. marek trojanowski:

    iza, ten kurs jest za darmo. wyobraź sobie jakiego rodzaju dobrodziejstwo spadło prosto z internetu na ludzi. przeczytasz sobie siedem odcinków serwowanych co 3 dni (żeby nie przeciążyć młodych umysłów aspirujących do bycia umysłem poetyckim) i oto, po ukończeniu kursu stajesz się poetą. wiesz co to „furor”, wiesz, że narkotyki są ok. ale wiesz także, że muzyka pomaga i wódeczka. wiesz wszystko. najtajniejsze z tajnych sekretów sztuki poetyckiej zostały odkryte. idealny socjalizm – poezja dla wszystki, zniesienie klasy poetyckiej, dyktatura literlariatu! literlariusze wszystkich krajów łączcie się!

  4. wybieram IP:

    Prawdziwi poeci nie korzystają z poradników z gotowymi instrukcjami pisania wierszy i to bynajmniej nie dlatego, by uważali, że porady i uwagi w takich poradnikach zawarte są nieprzydatne.
    Prawdziwy wieszcz czasu współczesnego dysponuje o wiele skuteczniejszymi metodami nauki pisania wierszy. Są nimi warsztaty <face to face czyli mówiąc bardziej zrozumiale: „Ja tobie, a ty mnie. Razem w znoju nauczymy się”. Są to nie tylko jarmarczne spędy tzw.”poetów” typu slam czy nieszuflada.pl, ale także kameralne spotkania zaprzyjaźnionych adeptów sztuki pisania wierszyków. Ostatnio odsłuchiwałem na niedoczytania.pl wywiad z pewnym pisatielem piszącym pod nickiem „krwawy Grześ” w którym mile wspominał nauki Kamila Brewińskiego o tym, jak trzeba pisać wiersze, by się podobały.
    „Dużo mi pomagają, podpowiadają, co kto jak teraz pisze, którym komentarzem mam się przejmować” itp. :)))

  5. marek trojanowski:

    pisania nie można się nauczyć, pisać trzeba umieć. ta część wiedzy ma charakter wrodzony. gdyby było można wybrac się na kurs pisania i zostać poetą, to nie ma chyba nic prostszego, niż wybrac się na taki kursik i zostać literatem, który czeka na majl z wydawnictwa. te warsztaty pisania odbieram jako kuriozum czasu, w którym żyjemy. czy wyobrażasz sobie np. Aleksandra Hercena, który odbębnia kurs pisania by chwilę póxniej napisać „Byłoje i dumy”? ja sobie tego nie wyobrażam. może jest to kwestia wyobraźni i jej możliwości. a może jest tak, że ktoś wpadł na pomysł – kolejny obok sprzedawania viagry w internecie – na zarabianie pieniędzy. z tego, co mi wiadomo Maciej Cisło wysyła edukacyjne emajle za darmo, ale wątpię, by np. Jakub Winiarski za darmo prowadził zajęcia w niedzielnej szkółce pisania. i chodzi tylko o sposób na przeżycie, na zarobienie dodatkowych 300 zł w tygodniu.

  6. wybieram IP:

    zarabiać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej ;))

    uważam, że zarówno Kamil Brewiński, jak i jego kumpel w znoju – zakrwawiony grzesiu zupełnie niepotrzebnie się tego pisania wierszy uczą. Kiedyś trafiłem na stronkę, na której pewna pani oferowała pisanie wierszyków na życzenie. Wierszyki białe, rymowane, okolicznościowe, w formie na życzenie, no multum tych wyborów było. I to nawet w dosyć przystępnej cenie. Myślę, że Grzesiu z pewnością o tym nie wie, bo inaczej nie musiałby tak się nad tym pisaniem biedzić i po korepetycje do Brewińskiego łazić.

  7. marek trojanowski:

    gdzieś tam podobno istnieje program do pisania wierszy. ustawiasz odpowiednie parametry: „wiersz biały” „rymowany”, „miłosny” itp., i naciskasz klawisz ENTER. W ułamku sekundy generowany jest wiersz. Klikniesz jeszcze raz – i masz kolejny wiersz. Ile kliknięć, tyle wierszy. Wyobraź sobie, że klikasz 50 razy i masz 50 wierszy – czyli tyle, ile średnio przypada na jeden wydrukowany tomik. Drukujesz, pakujesz w koperte i wysyłasz do wszystkich wydawnictw. adresy bierzesz z internetu. oczywiście żadne wydawnictwo tobie nie odpisze. ty wiesz o tym, bo jesteś debiutantem, który własnie wysłał swój pierwszy zestaw wierszy do druku. czekasz 30 dni. po upływie tego terminu ponawiasz korespondencję. wysyłasz na te same adresy koperty z wydrukami. założę się, że nie upłynie rok, a na pewno ktoś tobie odpisze. a jeżeli będziesz odpowiednio zdeterminowany, to idę o zakład, że po 3 latach wysyłania przynajmniej jedno wydawnictwo zgodzi się wydać twoje teksty.

    w sprawie grzesia już się wypowiedziałem na forum rynsztoka. nie chce mi się powtarzać, bo w gruncie rzeczy nie ma o czym mówić. a o brewińskim nie mam takiej wiedzy jak ty. ja się zajmuje literatami. inni mnie nie obchodzą.

  8. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    wystarczy wpisać w guugle: „kurs pisania poezji” i wyskakują najróżniejsze kursy łącznie z kursem pisania kryminałów prowadzone przez trzy zaradne panie jednego pana.
    Poetycki za 590zł. prowadzi Jakub Winiarski.
    Okazuje się, że pisanie poezji może byc intratne.

  9. marek trojanowski:

    560 zł / kurs czy za godzinę? i czego Winiarski nauczy takiego ochotnika? wiem jak to działa – kandydat na literata zanim się dowie, że chciałby być w życiu literatem duzo czyta. kupuje pisemka, ksiązki itp. miedzy tymi pisemkami jest np. RED (Wiśniewskiego) i np. Fantastyka. Czyta od deski do deski i zdumiewa się w trakcie. Ile to ksiązek ten Jakub Winiarski musiał w życiu przeczytać, by tak o wszystkim napisać. To zrecenzuje tomik poezji, to książkę Lema, to kolejny przekład Boskiej Komedii Dantego, to jakąś powieść s-f. Kandydat najpierw się zdumiewa, póxniej – kiedy troche ochłonie- przysiada na skraju wersalki a w głowie lęgnie mu sie myśl: „Ja też chcę być taki jak Winiarski! Nie chcę zapierdalać w fabryce Volkswagena przy taśmie, nie chcę jebać w Tesco ani w drogówce. Ja chcę czytać ksiązki leżąc wygodnie na kanapie, chcę być jurorem, chcę prowadzić kursy stawiania przecinków w zdaniach złożonych. Chcę być Winiarskim!”
    A wiadomo, że u młodych ludzi droga miedzy myślą a aktem jest krótka – na drugi dzień chłopak zadłuża się wszędzie gdzie może i zgałasza się na kurs do Jakuba Winiarskiego. Płaci mu 560 zł (mam nadzieje, że dostaje na to jakis kwit, paragon fiskalny, fakturkę – jak nie, to należałoby to gdzieś zgłosić, w odpowiednim urzedzie) i cierpliwie czeka na pierwsze zajęcia. Przychodzi Jakub, ubrany w lnianą marynareczkę koloru białego, brązowy golfik. wielkie okulary dodają mu powagi. siada, sprawdza obecność i mówi:
    – proszę otworzyc zeszyty i zapisać temat dzisiejszej lekcji. Temat brzmi: „Jak stawiać przecinki i nie stracić przy tym natchnienia”

    gdybym nie był bezrobotnym, to z chęcia zapisałbym się na taki kurs do Winiarskiego. Nauczyłbym się w końcu pisac i mógłbym produkować recenzję z prędkością 68. winiarskich na godzinę.

  10. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jeszcze raz sprawdziłam na portalu pasjapisania.pl i odpowiadam: kurs pisania poezji za 590 złotych trwa w sumie osiemnaście godzin (sześć spotkań raz w tygodniu po trzy godziny). Postawiono dwa warunki:
    -musi się zgłosić minimum dziesięć osób
    – osoby muszą być pełnoletnie.
    Dlaczego trzeba mieć dowód osobisty aby uczestniczyć w kreatywnym warsztacie?

    Matura nie jest wymagana.
    A stawka godzinowa za zajęcie przy minmalnej liczbie uczestników, jest lepsza niż przy chałturzeniu na prywatnej uczelni. Nie mogłam się oprzeć aby nie przeliczyć.

  11. marek trojanowski:

    ja wiem dlaczego jest to 10 x 560 zł. chodzi o to, że nauczyciele fundują swoim uczniom śniadanie, obiad i podwieczorek w SFINX, dodatkowo w cenie kursu wliczony jest relaks (1,5 godziny) w salonie SPA. A w Sfinks i w SPA dla wycieczek zawsze są zniżki. Stąd potrzebnych jest 10 osób.. W trakcie każdy z uczestników będzie miał do dyspozycji nieograniczoną ilość uzywek oraz alkoholu, po to by wzbudzić w sobie „furor poetycki”.
    wiesz izo jakiego rodzaju dzieła powstają na takich kursach? mówię ci, jeżeli któres z nich w końcu ujrzy światło dzienne, to będziemy mieli do czyneinia z przełomem homeryckim w literaturze światowej. Z literatami, których wyszkoli Winiarski Jakub nie ma żartów. żaden z nas nie będzie mógł się z nimi mierzyć.

  12. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    czyli to ma być poetyckie all inclusive z natchnieniem w gratisie?
    a swoją drogą czy to nie dziwne, że wpisuję podaną frazę „kurs pisania poezji” i od razu pojawiają się na pierwszym planie znajome nazwiska z internetu.

  13. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    norweska siostra opowiadała mi, że uniwersytet w Oslo ma kierunek: kreatywne pisanie, ale według niej to studia dla leni, bo niewiele się na nich wymaga. Typowa przeczekalnia. W Polsce są chyba tylko kursy.

  14. wybieram IP:

    Ja się Winiarskiemu ani trochę nie dziwię, a nawet go podziwiam. Okazuje się, że gościu nie męczył się na nieszufladzie altruistycznie. On po prostu robił marketingowy rekonesans! Sprawdzał i na zimno kalkulował głębokość rynku jelenia. Nie znam algorytmu, ale biorę zakład, że te 560 zeli nie wzięło się z czapy, a z matematycznego wyliczenia. Obserwując ilości chciwie wyciąganych rąk rozmaitych głąbów po literacki sukces twierdzę, że sukces Winiarskiego na tym polu jest nieunikniony.

  15. marek trojanowski:

    jeżeli Winiarski analizował potencjał ekonomiczny nieszuflady po to, by sobie dorobić jako „nauczyciel pisania”, to walnął się w rachunkach. u mnie to wychodzi jakieś 274 dziennie (wartość średnia), ilu w tym jest ludzi, którzy uważają, że im jest potrzebny kurs pisania zdań złożonych? – tego nie jestem w stanie okreslić. ale jeżeli przyjmiemy, że 10 sztuk uczestników kursu pisania jest wartością stałą, oraz że moja średnia też jest const., to już po 27. turnusach potencjał ekonomiczny polskiej szlachty literackiej zostanie wyczerpany i Jakub Winiarski nie spłaci kredytu hipotecznego za kawalerkę, który zobowiązał sie płacić do 65. roku życia. Innymi słowy: trzeba zbierać surowce wtórne

  16. wybieram IP:

    Trzeba koniecznie grzesia krwawego powiadomić. Niech dupy Brewińskiemu nie zawraca, bo ten wprawdzie nic nie bierze, ale i nic nie umie. Winiarski, co prawda drogi, ale drogi umiarkowanie. :)))

  17. wybieram IP:

    zapominasz Marek, że do pisania tzw. wierszy wiedza o zdaniach złożonych wcale nie jest potrzebna. Wystarczy bąknąć parę haseł bez interpunkcji i gotowe.
    Sztuka polega na tym, by wiedzieć, które hasła są wyklęte, które dozwolone, a które mile widziane. Winiarski tę wiedzę posiadł i teraz słusznie żąda za nią 590 zeli od łebka.

  18. wybieram IP:

    szkoda, że usunął po koleżeńsku swoje „dzieła” z nieszuflady nie każdy ma tam ten przywilej). Chętnie zacytowałbym, jakie to mianowicie hasła są w pojęciu Winiarskiego mile widziane ;-)

  19. wybieram IP:

    Chociaż… ten Winiarski zrobił raz na mnie wrażenie, ponieważ zachował się w pewnym momencie bardzo fair w stosunku do mnie, będąc w opozycji do jaśnie wielmożnych nieszuflady. Pamiętam to doskonale, bo zupełnie mnie tym zaskoczył i nawet dosyć ciepło wtedy o nim pomyślałem.

  20. marek trojanowski:

    o ile sobie dobrze przypominam, Winiarski postawił się raz kierownictwu i to wówczas kiedy był na wylocie (pamiętam jak zaskoczony tą postawą Winiarskiego, Maciej Kaczka na którejś ze stron: kumple albo niedoczytania napisał: „nawet żółw musi czasem przypierdolić”) . żaden to heroizm powiedzieć szefowi: „ale tu syf” po tym, jak dostało się wypowiedzenie.

  21. wybieram IP:

    Myślałem, że zrezygnował z własnej woli… ale mniejsza o to.

    Niezły ten felieton ci wyszedł.
    …no, powiedzmy, że „niezły” to skromna ocena ;)

  22. marek trojanowski:

    wybieram, zapisz się na kurs pisania do Maćka Cisło i dowiesz się, że:

    KICZ LIRYCZNY. „Chandra szczerzy zęby jak przewrotna hydra. / Do łóżka włazi, by ochłapy ciszy / i strzępy spokoju skraść mi”. „Wśród cór Demeter / nie masz dziewicy / skłonnej zasiadać / po mej prawicy”. „Idziesz, bezowocnie idziesz / w stronę jego, / na oczach – mgły woale”. „Księżyc rozrzuca srebro / na skronie seniorów”. – To są autentyczne zdania z pewnego konkursu poetyckiego. Niektórym te okruchy mogą się wydać interesujące, „literackie”. Ale nie są one literackie. To są kicze. Skąd o tym wiemy? Trzeba wyrobionego gustu, by taką rzecz wydedukować. Gustu dorabiamy się, nieustannie obcując z dobrym pisarstwem. Nigdy dość czytania wybitnych autorów! A także nigdy dosyć pracy nad ogólną kulturą osobistą.

    ja się nie mogę otrząsnąć. doprawdy nie wiem co mam zrobić z tym unikalnym rodzajem wiedzy, który za darmo dostaję na skrzynkę: analizapoetycka@gmail.com

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?