Krytyka powinna być walką z obsesją twórczości (na podstawie tekstu Stanisława Ignacego Witkiewicza).

11 lipca, 2009 by

`

Zamiast przeprowadzić rozmowę z diabłem, zdecydowałam się na napisanie tekstu o twórczości i krytyce.

Od początku dwudziestego wieku twórczość otoczona jest kultem w wymiarze niemal boskim. Bycie artystą zaczęło nobilitować. Ale aby zostać naznaczonym na artystę, trzeba było stworzyć coś zupełnie nowego, zaskoczyć, być oryginalnym za wszelką cenę. W ten sposób można było stwarzać wrażenie, że to co jest tworzone, jest wielkie, zapisane już teraz złotymi zgłoskami dla potomnych, a tylko odbiorca nie jest do tego przygotowany z braku wiedzy, wyczucia artystycznego, z braku „odpowiedniego przygotowania i ciemności”.

Nieważne, że tak pojmowana sztuka nie niepokoi, że ociera się o kłamstwo, że zapomina się o niej w ciągu dekady. Następni artyści podążają wytartą juz drogą do sukcesu wydawniczego, medialnego. Dlatego nie waham się stwierdzić, że na początku dwudziestego pierwszego wieku znależliśmy się w analogicznej sytuacji jak tej sprzed stu lat. Kombinacja sprawdzonych artystycznych wytrychów daje prawdopodobieństwo sławy na jakiś czas.

Pisał o tym malarz Giorgio de Chirico:

„Formuła sztuki nowoczesnej stała się bardzo uproszczona. Brzmi ona: prowokacja plus reklama”

Kiedy Włoch zmienił styl na klasyczny, został nazwany zdegenerowanym artystą, zmarnowanym geniuszem. Miał być malarzem metafizycznym przez całe życie i ikoną surrealizmu, wtedy obwołany zostałby bożyszczem (nie szkodzi, że przy tym byłby kopistą).

Dlatego tak ważna jest rola niezależnej krytyki, nie tej kumplowskiej, fraternizującej się z ocenianymi artystami. Bo czyż nie jest tak, że żle jest artyście, o którym zapomni krytyka? Według mnie artysta czuje sie wtedy paskudnie.

„Krytyka?…powinna być jakby dalszym sumieniem artystów, ich podporą w ciężkich chwilach zniechęcenia w walce z materią, ich pociechą w chwilach przepracowania i chwilowego obłędu, powinna być pośredniczką między tłumem „znawców” a artystą, powinna być tym w sferze sztuki, czym cały aparat prawny w życiu społecznym, powinna tropić i tępić matołków i szarlatanów używających nieprawnie miana artystów z powodu nieoświecenia „znawców”, których krytyka pownna oświecić.” Stanisław Ignacy Witkiewicz

Zastanawiam się teraz jak można pocieszyć poetki i poetów na blogu Marka.

Kategoria: Bez kategorii | 37 komentarzy »

komentarzy 37

  1. Ewa Bieńczycka:

    De Chirico i jego brat Andrea (Alberto Savinio) byli przedstawicielami awangardy metafizycznej i temu kierunkowi malarskiemu byli wierni do końca życia.
    Alberto Savinio pisał eseje o sztuce, wyszło chyba 10 lat temu p.t. Wyjście z labiryntu, szkice poświęcone wszystkim sztukom od pierwszej wojny światowej, tę datę Savinio uważa, za najważniejszą dla sztuki XX wieku, załamania się wiedzy o tym, co sztuką jest, a co nie jest.
    Natomiast ważne to, co pisze o artystach, przewodnikach fluidów, odczytywaczy szyfrów z czasów w których żyją. Uważa, że artyści wyprzedzają niejednokrotnie o pięćdziesiąt lat to, co się na świecie będzie działo i o dlatego ich głos jest tak ważny.

    Cóż można poradzić, że jest tylu fałszywych artystów. Nic. Ludzie zajmują te miejsca najczęściej z przypadku. Mają możliwości, dojścia, propozycje wygodnej, łatwej pracy w domu kultury i z dnia na dzień stają się artystami fałszywymi, w swej naiwności myśląc że to jest takie łatwe. Przy zakłamaniu się można uprawiać sztukę do śmierci, całkiem skutecznie i zmusić rodzinę i znajomych, a także urzędników lokalnych do celebry, do stawiania nawet po śmierci im pomników. Wielkie to zmarnowanie, ale to są też interesy grupowe.
    U nas nie dorobiono się żadnych mechanizmów obronnych, ponieważ tu cały czas, jak tu już Izo pisałaś, panuje system małych kroczków, nominowań, wyczekiwań, dochrapywań, wysiadywań. Nikt nie zaproponuje nieznanej osobie niczego. Musi mieć jakieś na to papiery, konkursy wygrane, jak w konkursie na prezesa jakiejś spółki.

    A artysta przychodzi jak grom z jasnego nieba, jak miłość. Jeśli się go w porę nie zauważy, nie doceni, nie zagospodaruje, nie da mu możliwości rozwoju poprzez propozycje ginie. Ginie, jak miłość.
    A krytyk to przecież też artysta. Nie zrozumie niczego, jeśli nim nie jest.

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Według mnie dobry krytyk nie musi być artystą. Ma opowiedzieć z pasją o swoich odczuciach po kontakcie ze sztuką, ma chociaż spróbować opisać przemiany, zauważyć je i nazwać. Nie może być znudzony, a mam wrażenie, że współczesna krytyka opiera się na wirtualnych dwóch czynnościach : kopiuj – wklej, te czynności wystarczą do napisania recenzji. Wymienia sie jedynie nazwiska i tekst gotowy.
    Według mnie krytyk powinien wejść w dialog z dziełem i je rozjaśniać, a nie je zaciemniać słowotokiem metafor.

    Edith Wharton nie bała się napisać: „at last it was over the theatre rang with the grateful applause of the released” (wreszcie skończyła się sztuka i w teatrze zabrzmiały oklaski wdzięczności uwolnionych widzów), moje tłumaczenie na język polski może być koślawe. Nie przypominam sobie, abym tak celne, krótkie zdanie czytała ostatnio na temat wystawianej sztuki w Polsce. Nie obejdzie się bez bicia piany w wierszówkach.

  3. Ewa:

    Są ogólne komunikaty o produkcie, o artefakcie i są wnikliwe analizy.
    I na tych ostatnich chyba zależy artyście, jeśli chce czegoś o sobie dowiedzieć się, a zazwyczaj chce.
    Eugenie Delacroix w Dziennikach pisał, że sobie nie życzy, by o malarstwie pisał nie malarz. Nie wierzył, by ktoś, kto nie maluje mógł zrozumieć malarza.
    Teraz, kiedy sztuka mówi różnymi językami i używa tam różnorodnych mediów i staje się coraz bardziej skomplikowana, dorwali się do niej socjolodzy, którzy ją tworzą i relacjonują.
    Mówię o sztukach wizualnych, ponieważ jestem na bieżąco i chyba jedna z nielicznych czytam wstępy do katalogów. I tam są zazwyczaj brednie.
    I dziwne, bo im artyści podejmują trudniejsze tematy i problemy w swoich wypowiedziach, tym, jak piszesz, rozjaśnianie krytykom sztuki kompletnie nie wychodzi. Dlatego nie wyobrażam sobie kogoś, kto pisze o dzisiejszych przejawach w sztukach plastycznych, mając tylko za sobą historię sztuki, bo tam pozyskali już zupełnie niewystarczającą wiedzę. Tu jest potrzebny intelektualista w bardzo szerokim znaczeniu i erudyta, by przede wszystkim sam zrozumiał liczne odniesienia do różnych dziedzin nauki, sztuki, medycyny, filozofii. Jak ma coś rozjaśnić, jak niczego nie kapuje.
    Piszę o literaturze, jako malarz, a nie jako krytyk. I uważam, że ponieważ poezja zalicza się do dziedziny sztuki, to wolno mi to robić. I też wolałabym, by o moich produktach nie wypowiadał się prawnik, ani pracownik administrujący domem kultury. A zazwyczaj tacy ludzie najchętniej się wypowiadają.

  4. Marek Trojanowski:

    Opowiedzieć z pasją o swoich przeżyciach to także sztuka. Zwróć uwagę jak łatwo jest mnozyć synonimy epitetów: „Poezja piękna, ładna, cudowna i do bólu szczera” – tak piszą współczesni specjaliści. mnożąc przymiotniki przescigają się w coraz to nowych określeniach. Dlatego też do ram krytyki literacekiej przeniesiono kategorię: „przekomarzania się z czytelnikiem” – ktoś kiedyś musiał napisać: „poeta przekomarza się z czytelnikiem. figlarz z niego” – co z tego zrozumiesz? czy coś zrozumiesz?

    pisanie wymaga odwagi. trzeba pisać tak, jakby się nie miało nic do stracenia. bez żadnych zobowiazań, powiązań itp. – pisanie to bezzałożeniowość systemowa.

    nie zważając na reguły, zasady dobrego wychowania, sawuarwiwru. na kolegów i nie, krytyk powienien pisać z pasją. to nie jest tak, że pasją krytyka powinno być pisanie, ale tak, że teksty krytyczne powinny byc pisane z widoczną pasją.

    pisanie z pasją – to przede wszystkim pisanie dysjunktywne. coś jest albo „a” albo „b” i tyle. jezeli ciś jest jednoczesnie „a” i „b” – to nie warto o tym pisać.

  5. Ewa Bieńczycka:

    Człowiek jest tylko człowiekiem.
    Jak ma pisać z pasją jak ma do czynienia z czymś tak zamazanym, nieciekawym drętwym i nudnym. Nie da się. Ty Marku jeszcze młody jesteś z każdego tekstu potrafisz stworzyć zupełnie nowy utwór, tak, by było go można skonfrontować z jakimkolwiek osądem. U mnie już wszystko się zużyło, zdegradowało.
    Jak pisać o czymś, czego nie ma. Trudno nawet to ocenić, ponieważ jest samo już unicestwione.

    Oglądam teraz na YouTube kreskówki Disneya z lat czterdziestych i tę fantazję o Uczniu Czarnoksiężnika. (disney fantasia The Sorcerer’s Apprentice with Mickey).
    Myszka Miki kradnie akcesoria Maga i dzięki ich mocy karze miotle wykonywać robotę, którą Mag jej polecił. Ponieważ nie zna zaklęć, nie potrafi zatrzymać pracy miotły. Miotła niepohamowanie kontynuuje swoją pracę. Wtedy Myszka Miki bierze siekierę i rąbie miotłę na szczapy. I z każdej szczapy powstaje nowa miotła, nowiutki pracownik do roboty, którą teraz wykona kilkaset mioteł…

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, pisałam już na blogu Marka, że według mnie osoba pisząca o poezji krytycznie, nie musi być poetą/poetką, a idąc tym śladem krytyk malarstwa nie musi być malarzem. Gdyby tak było, liczyłaby się najbardziej technika i dzieło kisiłoby się w hermetycznym świecie fachowców od pędzla, od metafor. Czy tacy fachowcy potrafią zakochać się dziele innego poety, malarza, rzeźbiarza? czy przypadkiem nie podczepiają się do modnego twórcy, aby świecić przez chwilę jego blaskiem i być w jego grupie, aby realizować swoje małe interesy?
    Zreszta własnie tacy uzurpatorzy sztuki funkcjonują obecnie. I o nich pisał Witkacy biorąc słowo znawca w cudzysłów.
    Jacek Dehnel kilka miesięcy temu głosił tezę, że wiersze może oceniać polonista, albo poeta, nikt więcej, ponieważ ten „nikt” się nie zna.
    Idąc tym śladem poezja powinna być kupowana wyłącznie przez nauczycieli języka polskiego, bo tylko oni docenią jej piękno.
    Wracajac do malarstwa, Giorgio de Chirico był nie tylko malarzem, ale i rzeźbiarzem, pisarzem, twórcą sztuk teatralnych, a został zaszufladkowany jako artysta awangardy metafizycznej. Dopiero od kilkunastu lat ponownie odkrywa się twórczość malarza i wreszcie zaczyna się stawiać pytania: dlaczego nagle zmieniał style? i jaki wpływ na te zmiany miała filozofia Nietzschego.
    I to poeta Apollinaire rozpropagował jego twórczość, a koledzy malarze zlinczowali go towarzysko gdy postanowił zostać drugim Tycjanem.
    Podobnie potraktowany został przez ” znawców” po pędzlu Georges Seurat. Jego „Niedzielne popołudnie na Wyspie Grande-Jatte” zostało wyśmiane i zdyskredytowane na wystawie impresjonistów przez kolegów malarzy.
    Ewo, dlatego dla mnie krytyk nie musi być kolegą po fachu. Nie jest też dla mnie taki krytyk wyrocznią.

  7. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, dla mnie pasja to zmierzenie się z dziełem, wydobycie na światło dzienne wielorakiej i jednej prawdy. Wielorakość w tym wypadku jest ważna, ponieważ odbiór dzieła jest zawsze subiektywny.
    Nie ma w tym związku miejsca na bylejakość, na odhaczenie recenzji dla wierszówek.
    Anatol France twierdził, że dobrym krytykiem jest ten, który opowiada o przygodach swej duszy pośród arcydzieł.
    Dlatego dla mnie diatryby przeciwko akademikom są najciekawsze. Lubię czytać polemiczne teksty amatorów.

  8. Ewa Bieńczycka:

    Tak napisał Pan Jacek? Nie wiedziałam.
    Nie zgadzam się z wami zupełnie. Nie znoszę tekstów amatorów ani pasjonatów. Tylko profesjonaliści się liczą. Tylko szaleńcy, nawiedzeni, psychopaci, prorocy, błazny, magowie, pustelnicy, libertyni, święci, dandysi i abnegaci.
    Wszyscy, którzy uprawiają swój proceder profesjonalnie.

  9. przemek łośko:

    Chyba w sposób nadmiarowy nadajecie miano „krytyka” producentom wazeliny magicznej ( wiecie, co to magiczna wazelina?) ;)

    a inaczej: o ile z grubsza przeczuwam, gdzie jest skraj, po przekroczeniu którego rodzi się artysta, o tyle powiedzcie mi jaką krawędź musi przekroczyć krytyk, żeby mógł – w sposób duchowo uprawniony – rozmawiać z dziełem i o dziele? weźmy jako przykład pierwsze lepsze dzieło Borrominiego i jego życie, a potem przyjrzyjmy się – w tej samej kolejności – Berniniemu. A potem znajdźmy trzech krytyków, których poprosimy o sąd boży – i pokażcie mi gdzie, w jak bardzo uprawniony sposób, przekraczają krawędź doczesną, żeby dokonać sądu.

    więc: przeczytałbym o tym chętnie. o wynikach ścigania się formuły N z gokartami dajcie znać innym razem, bo gokarty śmiesznie ścinają zakręty i przy sześciu dychach gasną ;)

    ożesz, wydoiłem winko, ani łypłem kiedy

  10. Marek Trojanowski:

    ha! piszesz jednak o „intuicyjnym wyczuwaniu” – i teraz zadam tobie pytanie: „każdy pies jest psem mysliwskim?”

    chodzi o to, że możesz odcinac sie od pasji, od serca, od tego, co nieracjonalne – ale wprowadzając pojęcie „intuicji” stajesz się neoromantykiem. dla pocieszenia powiem ci, że uważam siebie za nomistyka

  11. grześ krwawiący (Grześ Jędrek) IP: IP: 89.174.79.62:

    Korzystam z gościny podwójnie. Raz w świecie realnym przebywając u chrzesnej, skąd nie stać mnie na długie wypowiedzi, dwa na tym blogu, biorącym udział w dyskusji na której zupełnie mi nie zależy.

    I mam tylko jedno pytanie: Skasowali twój komentarz, panie Trojanowski na niedoczytania na twoją prośbę, czy też w ramach cenzury? Ta jedna wiadomość w całej poezji współczesnej interesuje mnie dogłębnie.

    Nie odganiany od laptopa pozwolę sobie jeszcze na krótką refleksję. Gdy wkraczałem w internet zdawał mi się on tkwić w średniowiecznym ustroju gdzie zamki-portale i dwory-blogi były jednowładne. Walki wasali śmieszyły mnie, potyczki seniorów intrygowały. Teraz okazuje się, jak szybko rozwija się sieć powiązań międzyludzkich zwana netem. Bo oto wkraczamy w epokę romantycznych wojen, powstań straceńców z internetu przeciwko dominacji najeźdźców z realu. I zapewniam, że wynik będzie schematycznie podległy historii. Po okresie emigracji, wygnań, osobistych tragedi, zdrad, kunktatorskich walk wraz z ofensywą frontu szerszej wojny, obejmującej cały świat pisany, tj. dziennikarstwo i literaturę cesarstwo papieru upadnie, bo jest koniecznością wyższą jego upadek. Tak więc przyspieszajcie upadek molocha, wiedząc, że polegniecie w sprawie, która jest wygrana, choć wynik zaskoczy zwycięzców swoją nieopłacalnością.

    Chciałem, byście mieli świadomość i świadomie też stawiali sobie pytanie: Czy jest to wojna, na której nie może nas nie być?

    Ja chyba dużo przegrałem przez „poezję”. Niektózy tutaj o wiele więcej. Życie jest jedno.

  12. Marek Trojanowski:

    Grzesiu chciałbyś się nawrócić? Liczysz, że ci ludzie ubrani na biało przyjmą ciebie z powrotem, jak syna marnotrawnego? Brakuje ci kolegów? Ludzi, z którymi mógłbys porozmawiać? Nie znalazłeś swojego grala w objęciach Dehnela, Kobierskiego, Radczyńskiej, Winiarskiego, Burszty, Mosiewiczówny, Czerniawskiego i innych urzędników ? Nie zechcieli ciebie w Fundacji Literatury w Internecie? Mimo tych wszystkich tekstów, które wklejasz z szybkością powalającą nawet tempo Romana Kaźmierskiego, mimo pochwał: cudowny, piękny, oto poezja itp., itd. nie zadzwonił do ciebie nikt z Biura Literackiego i nie poprosił o przesłanie maszynopisu do druku? Nie zadzwonił do ciebie Roman Honet na komórkę? Nie dostałeś nawet jednego sms-a od Grazyny Torbickiej? Maliszewski nie napisał, że jesteś objawieniem nową dykcją w poezji polskiej? Grzesiu, nie wydarzył się cud?

    Napisałem ci kiedyś, że wybór: rynsztok nieszuflada, to kwestia ideologii.

    Wyobraź sobie partyjkę pokera. Stolik przykryty zielonym suknem. Przy stoliku gracze. Na stoliku zamiast żetonów siedzisz ty. Siedzisz i się wgapiasz w graczy. Przemek dokłada do ciebie. Mówi: podbijam, z tego coś będzie. Ja patrzę na ciebie, patrzę. Spoglądam tobie w oczy. I mówię: ja pasuje. Przemek gra dalej. Ja odchodzę od stolika i na odchodne mówie przemkowi: stracisz pieniądze. Ale on gra dalej.

    Efekt:

    Przemek redaguje ci zbiór wierszy na najlepszym istniejącym polskim portalu poetyckim, zakładanym przez m.in przez Gerszberga i Pasewicza.
    Cechą człowieka jest chciwość nie ma w tym nic złego, jeżeli uczyni się z chciwości cnotę zasadnicza i jedyną. Ty też chciałbyś więcej. zacząłeś się kleić. Przykleiłeś się to tu, to tam przemierzyłeś całą polskę by uścisnąć dłonie urzędników. Zapoznałeś się jak napisałeś kiedyś tam polubiliście się. kto wie może nawet wypiłeś z panami/paniami po jednym piwie. Może zapaliliście razem papieroska. Może nawet podyskutowaliście o kondycji poezji.
    Ale do głowy ci nie przyszło, że coś jest nie tak. Że szybko zmieniłeś strone barykady. A kiedy ci napisałem an niedoczytaniach, że zminiłeś front, ty mi zacząłeś wciskać jakieś frazesy o porozumieniu ponad podziałami. Jakieś panpoetyckie pierdoły. Pisałeś, że w realu to nigdy takich rzeczy w twarz się nie mówi, że tylko w internecie. Usprawiedliwiałes się jakaś kuriozalną odmiana schizofrenii: że tu real, tam wirtual; tu publikujesz warsztatowo, a tam seriozno.

    A ja tobie napisałem wówczas to samo, co przeczytasz na koncu tego wpisu mianowicie: spierdalaj.

    Nie masz już Grzesiu powrotu. Moja mądra koleżanka powtarza: raz kurwa, zawsze kurwa.
    Od twojego portowego laudatio na niedoczytaniach, czy zauwazyłeś jakaś zmianę? Jakąś istotną zmianę w swoim wirtualnym istnieniu literackim? Czy zauważyłeś pewien brak? Nie brakuje ci wpisów przemka, dyskusji, jego zachwytu?Może inaczej: czy warto było się skurwić?

    Może nie wiesz, a może wiesz. Przeczytaj bzdety Maliszewskiego, które publikował na niedocztaniach. Przeczytaj o tym, jak to on działacz, juror, krytyk po latach urzędowania składa krytykę panowie, powiedzmy sobie szczerze: w poezji jest źle. Licząc na to, że oczyści się na zasadzie: ja pierwszy napisałem! Ja! Ja!. Poczytaj sobie o poetach niedocenionych (przepisane z rankingu Winiarskiego, opublikowanego w BL). Ale musisz wiedzieć, że te oficjalne rankingi są pisane przez oficjeli. Urzędasów, którzy przyzwyczaili się do sporzadzania rankingów typu:

    Za zajęcie pierwszego miejsca w konkursie poetyckim……
    Za zajęcie drugiego miejsca w konkursie poetyckim…….
    Za zajęcie trzeciego miejsca w konkursie poetyckim……

    Taki jest tez ranking poetów niedocenionych Maliszewskiego. Możesz sobie to wydrukować i dać Maliszewskiemu. Powiedz mu, że byłeś na Porcie i że jesteś w związku z tym ok. i że chciałbyś dostać jego autograf i numer telefonu komórkowego. Poproś go, może da ci prywatnego maila. Wyslesz mu kilka wierszy. Może i ty staniesz wielkim niedocenionym.

    Maliszewski nie napisał o przemku łośko, a to on bezsprzecznie i bezspornie jest najlepszym poetą internetowym . Wszyscy ci to powiedzą, nawet Jacek Dehnel musiałby to przyznać, gdyby Grazyna Torbicka zadała mu takie pytanie. Pewnie i ty to wiesz.
    Zadałeś sobie kiedyś pytanie: dlaczego on się nie wpierdala w ten szereg? Zapytaj go.

    Na koniec: żeby było jasne: pierdolę twoje odpowiedzi. Nie wpisuj mi ich tutaj. Wypisz je sobie na żółtych karteczkach i przyklej na lodówkę. Teraz jeżeli o mnie chodzi możesz napisać druga Iliadę, Pana Cogito czy co tam jeszcze chcesz. Ale dla mnie będziesz tylko człowiekiem. Chuj z ciebie nie poeta. Poeta się bije. Ty się bić nie umiesz. W związku z tym po ludzku spierdalaj.

  13. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, ale czy profesjonaliści potrafią opisać nowe, niesklasyfikowane jeszcze według szablonu dzieło? Wspomniany przeze mnie Georges Seurat został złośliwie nazwany przez profesjonalnych krytyków kropkowaczem i pacykarzem.
    Ciekawe czy ci krytycy do końca wyrażali sie pogardliwie o malarstwie Seurata.
    Ojciec Witkacego uwazał, że Matejko to pacykarz, czyli malarski grafoman. po latach zmienił zdanie i zaczął szanować malarstwo historyczne.
    Dlatego czyjaś profesjonalna opinia nie robi na mnie wrażenia.

  14. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Przemku, dla mnie krytykiem może być każda osoba, czyli odbiorca sztuki, jeżeli wypowie się na temat wiersza, rzeźby, obrazu. I to będzie jednostkowa, subiektywna wypowiedź o znaczeniach.
    Według mnie każde znaczenie dzieła jest także znaczeniem dla kogoś, kto usiłuje je zrozumieć, kogo to dzieło zadziwi.
    Gadamer pisał o „stopnieniu horyzontów” gdy dzieło trafia na właściwego odbiorcę.
    Nie wiem czy w Polsce wydano książkę Kena Wilbera Das Wahre, Schone, Gute, Geist und Kultur.
    Autor uważa, że od czasów romantyzmu pojęcie sztuki zmieniło się. W początku dwudziestego wieku podważono i zakwestionowano wszystkie dotychczas respektowane wyznaczniki sztuki. Pojęcia piękna, techniki przestały być ważne, ustąpiły miejsca inowacyjności. Straciły na znaczeniu artystyczne umiejętności. W miarę rozszerzania się pojęcia sztuki, nastąpiło obniżenie gustu twórców i odbiorców. Coraz więcej osób zajęło się tworzeniem, a to spowodowało rzecz jasna zubożenie „estetycznej aury i wartości artystycznych przedmiotów” Aura i artyzm stały się co najwyżej dodatkiem.
    Według mnie uzurpatorzy postanowili stworzyć hermetyczną grupę i decydować co jest a co nie jest dziełem. W myśl słów G. Dziamskiego:
    „Tworzenie sztuki może być sztuką i niszczenie sztuki może byc sztuką, robienie sztuki może być sztuką i nierobienie sztuki może być sztuką. Wszystko może być sztuką, a od nas zależy, o czym będziemy rozmawiali jako o sztuce” Odra 2000 nr 10 s.62
    Niedoczekanie, aby tak postepujący uzurpatorzy profesjonaliści mieli narzucić mi swoje zdanie.

    Dlatego wolę mysleć o krytyku w ujęciu romantycznym.
    :-)

  15. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Grzesiu wieczorem odpowiem ci.

  16. przemek łośko:

    a jednak jest chyba różnica pomiędzy sprawozdawcą ( w tym i takim, który zdaje sprawę ze swojego osobistego odbioru dzieła) i krytykiem?

    gdybyż jedna definicja mogła oddać to, co jest sztuką, prawdopodobnie wystarczyłaby również jedna, aby opisać życie. nie chodzi zatem o definicję, tylko o sposób żeglugi – w życiu i sztuce. prawdopodobnie, to żegluga – jej styl, jakość i niepowtarzalność – decydują o podziale odbiorców sztuki na zjadaczy chleba, sprawozdawców i krytyków.

    stąd, izo – nie, nie każdy jest i może być krytykiem. oraz – tak, izo, krytyk wcale nie musi być profesjonalistą. profesjonalizm nie ma nic do rzeczy, może co najwyżej dostarczyć pomocnych narzędzi metodycznych. często omylnych.

  17. przemek łośko:

    decyduje (znów literówka)

  18. Marek Trojanowski:

    a na co ty chcesz „Grzesiowi odpowiadać?”.

    izka, grzesiu musi teraz spaść na samo dno. musi przejść przez piekło, żeby się zbuntowac przeciwko sobie, swojej organiczno-kolesiowsko-poprawnejpolitycznie części siebie, by zobaczyć kim nie powinien być. chcesz mu w czymś pomóc? może wesprzeć go?

    grzesiu musi zrozumieć, że poezja to nie przelewki. że wiersze to nie jakies tam hobby. to nie kumplowanie się, to nie poprawne kłanianie się, pisanie „per pan”, to żadne lizanie dupy.

    grzesiu jest młody i nie odrobił lekcji z zazsad. daj mu się nauczyć, bo chłopak się zapowiada. tyle, że nie wie gdzie tu są ludzie ubrani na biało a gdzie na czarno i gdzie przebiega linia demarkacyjna. bo pewnie problem demarkacji w nauce ma obcykany. chłopak studiuje przecież filozofie! – o czym wspomina w biogramach wszelkich.

    [za te biogramy powinien dostac wpierdol. zwyczajny wpierdol, na gołą dupę pasy. tak ze 20 razy]

    ps.

    iza, pamiętasz tego poecinkę, który kumplował się z donosicielem? on nigdry nie odrobił lekcji z zasad. tez pisałaś: młody, zdolny itp. a tu lipa. ty wierzyłaś w niego, a on wysyłał tekściki gdzie tylko mógł, nawet do RED-a Wiśniewskiego. Chcesz, by Grzesiowi taka sama dola przypadła w zyciu w udziale?

  19. grześ krwawiący (Grześ Jędrek):

    A jednak wpiszę ci odpowiedź, wpiszę ją w myśl tych zasad, których tak zaciekle bronisz. Bo nie odpowiedziałeś mi na pytanie i nadal nie rozumiesz zasadniczej sprawy.

    Nigdy, przenigdy nie obiecałem nikomu, że za jego szeregiem pójdę a walczyć jest sens tylko i wyłącznie o człowieka.

    Mister Łośko podał mi dłoń, kiedy myślałem, że trzeba mi to wszystko pieprzmąć, tego nigdy nie zapomnę, ale żetonem się nie czuję. Jeśli chce, niech usunie tomik wdzięczny wciąż będę, pomógł mi wystarczająco, niech nie żałuje, nie będę walczył o sławę. I nie mieszaj go w to, bo wystarczy wycierania sobie mordy. Jego decyzje są jego decyzjami.

    Czekasz na tę odpowiedź, nawet jeśli jej nie opublikujesz, czekasz i klikasz. Bo potrzebujesz tego, by być głosem sumienia, bo widzisz świat w kategoriach, w których tylko ty jesteś zorro.

    Nie możesz zrozumieć, że można czuć się na tyle silnym przed sobą, aby nie walczyć i na tyle słabym, by potrzebować komentarza, ale tylko pod ważnym tekstem. Nie możesz zrozumieć, bo właśnie taki jesteś, właśnie takim schematem działasz.

    Dlatego nie rozumiesz różnic między światem realnym a sztucznie opryskliwym, nie rozumiesz, bo tu żyje się dobrze w ucieczce od wszystkiego, słodkie oszustwo internetu to przyszłość, jaką ty już wybrałeś i nie będziesz pierwszym na świecie i nie ostatnim.

    Mnie nie obchodzi instytucja poezji współczesnej, wolę jej nie czytać, wolę się nie denerwować ani w intenecie ani w tomiczkach. To jest jak studiowanie administracji, równie dla mnie zajmujące.

    Jeszcze a propos koterii, w której chciałbyś, żebym nie zasiadał, powinieneś już z wcześniejszego komentarza zrozumieć mój do niej stosunek. To twoja walka, walcz. Ja cię nie zganię, ale mojego szacunku też nie zyskasz.

    Jeśli jest ktoś, kogo chciałbym w internecie naśladować, to jest to Maria Brzoza.

    Dobrze, jak dobrze, że nie próbujesz nazwać mnie poetą, zbyt jestem w ten świat zanurzony, zbyt się nim brzydzę.

  20. Ewa Bieńczycka:

    >Iza
    Pisałam profesjonalista nie w sensie zawodu, tylko osobowości. Stanisław Witkiewicz, ojciec Witkacego był profesjonalistą. Zaatakował Matejkę i potem go obronił, ale absolutnie zdania nie zmienił ani nie przeszedł na stronę konserwatyzmu. Matejkę krytykował za brak koloru i krótkowzroczność, przez co jego obrazy nie mają głębi, za koturnowość i wstecznictwo w kontekście tego, co się w Paryżu wtedy działo. Natomiast wirtuozerię malarstwa Matejki wysoko cenił. Izo, to wszystko nie jest tak, jak piszesz. To są schematy, co piszesz, jak ucho Van Gogha. Oni pisali eseje, to było na bardzo wysokim, modernistycznym poziomie, to byli erudyci. Francuski postimpresjonizm miał i zwolenników i przeciwników, przeciętność ich nie była w stanie zrozumieć, wszędzie po gazetach pisali kretyni, jak i dzisiaj piszą. Ale to się wszystko nie liczy. Liczyło się tych kilkanaście głosów z tych czasów, Baudelaire, Apollinaire – artyści, którzy to wszystko, te niesłychanie subtelne przemiany, jakie się wtedy działy, wyczuwali.

  21. Marek Trojanowski:

    widzisz grzesiu – ty ciągle mi tu schizofrenią zasuwasz, a u mienia schizofrenii niet – jak mawiali klasycy.

    pierwsza sprawa: przemek wyciągnął ciebie z nieistnienia. wiesz ilu ludzi się łasiło na tomik w „litera me nomine”?? wiesz ilu? a ty dostałes to tak sobie, nagle, bez żadnego starania (powiem ci tylko, ze Kaźmierski wszędzie gdzie tylko może wypisuje, że ma tomik „nieodwracalne” w LMN)

    ale to nic grzesiu, to mały chuj. bo ty sie okazałes byc chujem wówczas gdy pomyslałeś, zamarzyłeś o tym, by dostac jakąs wazną nagrode, by być nominowanym w jakiejś kategorii, by zatanczyć z gwiazdami na lodzie, by stanąc u boku Dehnela w łoskocie i powiedzieć: „mamo, to ja, twój syn. zobacz jaki jestem ktoś! patrz, tu w telewizorze, ta mała główka, ta z tyłu, w trzecim szeregu, ósma od prawej to ja, twój syn! widzisz mamo?! jestes ze mnie dumna?”

    grzesiu jedź na port jeszcze 50-70 razy. usciskaj ode mnie Bursztę. Może pogadasz sobie ze Zbierską o tym jak to ja ciebie skrzywdziłem. Ale Grzesiu musisz wiedziec jedno – jesteś jednowymiarową kurwą. Oczywiscie nappiszesz mi tu za chwilę o ponadprzeciętnej wrazliwości, o estetykach, o tym, że masz takie fajoskie komentarze i o tym, że tobie nie zalezy, bo generalnie ty ty kontestujesz wszystko. a twoja przygoda literacka z netem, to zaledwie epizodzik w twojej błyskotliwej karierze.

    ja tobie mówie grzesiu: błyszcz i zachwycaj. im bardziej zachwycisz im bardziej zabłyszczysz, tym lepiej.

    działaj i nie marnuj czasu na wymówki, na usprawiedliwienia. zwyczajnie spierdalaj.

    ile razy mam ci to pisać byś zrozumiał?

  22. Ewa Bieńczycka:

    > Marek
    i czemu nie odpowiedziałeś Grzesiowi: Skasowali twój komentarz, panie Trojanowski na niedoczytania na twoją prośbę, czy też w ramach cenzury?
    Mnie też interesuje, czy teksty, które już wszyscy przeczytali na stronach, się kasuje. Ciekawe, po co.

    Odnośnie tego niesamowitego artykułu, który z niedowierzaniem przeczytałam dzisiaj rano, to też uważam, że to wszystko jest niepojęte. Maliszewski w tym artykule zachowuje się jak stara kurtyzana, która kokieteryjne we wstępie biadoli, jak to się tych nowych talentów nie szuka jak się inne kurtyzany lenią w tym wyłuskiwaniu talentów, nowych nazwisk. I potem łup, to, co zawsze: najgenialniejsi poeci dzisiejsi to wiadomo: Mosiewicz, Kleszcz, Grzegorzewska.
    Karol Maliszewski to żaden z wymienionych przeze mnie osobnik, który nosiłby cechy pożądane krytyka. To, jak tu napisałeś, sędzia sportowy, który namaszcza, wymienia, celebruje i uważa, aby się nic, co by to wszystko od wywnętrz rozwaliło przedostało na jego tekstowe wytłuszczenie.

  23. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Przemku, sprawozdanie to opis, nie ma w nim miejsca na pasję. Nie taką beznamiętną wypowiedź miałam na myśli.
    Krytyk nie powinien się bać gdy walczy z tytułową obsesją twórczości. Ma prawo zaproponować artyście zajęcie się haftem kaszubskim, dzierganiem, ciesiołką, zamiast poezji, malarstwa. Może też chwalić, zakochiwać się w dziele, może poświęcić dla tej miłości lata swojego życia. Może walczyć z innymi twórcami, krytykami, czytelnikami, mediami o jego pozycję, wydeptywać ścieżki u sponsorów.
    Tak było z książką markiza de Sade „Sto dwadzieścia dni Sodomy „. Znalazła się osoba nią zafascynowana na tyle, że zaczęła ją propagować w gronie kolegów, koledzy kolegom opowiadali o ksiązce, pożyczali swoje egzempalrze do przeczytania i obecnie nazwisko markiza jest znane i w potocznym odbiorze wiadomo, że pisał świństwa, czyli był pisarzem.
    Wspominałam wcześniej o krytyku romantycznym. Romantyk nie pyta się czym jest sztuka, pyta o jej sens. Zwraca uwagę na ekspresję psychiki artysty i w niej doszukuje się żrodła sztuki. Decyduje podmiotowe odczuwanie twórcy dzieła. Według Lwa Tołstoja istota sztuki polega na „zarażaniu się uczuciami” Od krytyka wymagam, aby tymi emocjami zaraził się i starał sie odkryć prawdę o człowieku i świecie w wymiarze kosmicznym. I niech walczy i zakochuje sie, może więc być subiektywny i wredny.
    Najchętniej krytyka odseparowałabym od innych krytyków i umieściła na szczycie szklanej góry, bez dostępu do telefonów, gazet, mediów. Wtedy miałabym pewność, że nie pisze pod wpływem grupy, że nie zależy mu na konsekwencjach, bo i tak z nikim się nie spotka i nic nie zyska.
    A poważnie niezależność sądów jest bezcenna.

  24. Marek Trojanowski:

    stało się ewo to samo co u ciebie na blogu, pod twoim tłumaczeniem z języka węgierskiego. poprosiłem o to leszka, o co i ciebie porposiłem.

    chciałbys cos jeszcze o mnie wiedzieć?

  25. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Grzesiu zadałeś pytanie
    „Czy jest to wojna, na której nie może nas nie być?
    z góry zakładając, że internet odniesie zwycięstwo nad tradycyjnymi mediami.
    Liczba mnoga w pytaniu już dla mnie jest asekuracją, nie lubię ukrywania się za liczbą mnogą.

    Nie czuję, że jestem na wojnie, jestem w jednej z tysięcy nisz wirtualnego świata, sama ją sobie wybrałam ze względu na sposób rozmowy. Nie mam żadnych zobowiązań wobec Marka i Ewy, a jednak tu wchodzę i piszę.
    Tu mam pewność, że tekst, który przed chwilą otrzymałam na swoją komórkę nie miałby miejsca bytu.
    Cytuję:
    „Kocham Cie mocno. Bla, bla! Chcesz życzen, ktore naprawde porusza jej, jego serce? Pisz Start Milosc!” ( podano numer i cenę)

    Na koniec: stosowanie „ja” bez asekuracji to mój wybór, a o kształt wirtualnego świata nie chcę się zakładać. Działa w nim hierarchia potrzeb, ale tu przeniesie się twórczość, o tym jestem przekonana.

  26. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ale czy teraz nie działa magia?
    Napisałam pod wpływem impulsu tekst o krytyce walczącej z obsesją twórczości 11 lipca. 12 lipca na niedoczytani pojawia się tekst Karola Maliszewskiego o krtykach. Drugi raz dzieje się podobnie (pierwszy raz to tekst o Camusie).
    Normalnie czary, albo wielka sieć neuronowa opanowała mój mózg i teraz mną rządzi i dyktuje mi słowa.

  27. Marek Trojanowski:

    iza, czy ty wymagasz od grzesia znajomości swojej teórczosci? wiedzy na temat twojegoo tekstu o liczbie pojedynczej?

  28. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku ze względu na Aleksandra Wata i jego Dziennik bez samogłosek nie chcę używać gilotyny dla bardzo młodych poetów.
    Bardziej interesuje mnie co z nimi stanie sie za dwadzieścia lat, czy wkręcą się w stowarzyszenia pisarzy z grantami i dotacjami, czy zajmą się na przykład budownictwem, czy będą pisać tak, że zadrży ziemia na chwilę.
    Marku na rynsztoku wielokrotnie sprzeciwiałam się liczbie mnogiej, na forum frondy także. Być może Grześ jest uczestnikiem tego forum i czytał moje zdanie o pisemnym chowaniu się za plecami innych przy użyciu liczby mnogiej. Niestety już więcej na ff nie będę miała okazji dyskutować, bo zbanowano mnie po wsze czasy, a przynajmniej do zmiany IP.

  29. przemek łośko:

    obejrzałem dziś film Sashy Cohena, Bruno. marzy mi się kolejny odcinek, w katolicko-poetyckiej Polsce ;)

    wracając do grzegorza – wciąż uważam, że mogą być z niego ludzie. ma wiele, żeby za pięć, dziesięć lat posiąść mocny, indywidualny głos. jak to zrobić nie sposób podpowiedzieć, ani nie sposób wyegzekwować. z pewnością nie służy temu familiaryzowanie się ze światkiem literackim.

    problem z tym, żeby być krytykiem leży – głównie – w odporności na chałę. nie można krytykować, nie poznając dzieła, a przecież dzieło ciekawe nie zdarza się częściej niż raz na sto. krytyk musi być uodporniony na długotrwały brak nadziei. brnąć w chałę musi wierzyć, że gdzieś tam, na antypodach jest Nowy Świat. A kiedy ten świat się pojawia, nie może go przeoczyć, krzykowi Land ho! musi towarzyszyć autentyczny zachwyt i niezwykłe zdolności kronikarskie, wyjątkowa spostrzegawczość i rzetelność opisu nowej ziemi jaką jest wspomniany Nowy Świat – Dzieło.

    I tak poznałem dziś w starej, zdawałoby się zużytej kwestii jaką jest miłość, nowy jacht, ocean i ziemię – u Sashy Cohena. Pedalskie Kontiki z gadżetu i pasji. I gorzkiego śmiechu.

  30. Marek Trojanowski:

    a propos drżenia. kiedyś, w przedszkolu kolega opowiedział mi dowcip:

    był sobie wróbelek, który zakochał się w krowie.
    przysiadywał na gałązce, kiedy ona sie pasła i namiętnie przyglądał się jej przepastnej, włochatej i wiecznie brudnej dupie.
    któregoś razu zdobył się na odwagę i kiedy krowa podgryzała trawkę on rzuciał się na nia od tylca. walił ją, walił. rypał co sił w piórkach aż tu nagle krowa pierdła. puściała soczystego bąka z kleksem. wróbelka odrzuciło na kilka metrów. kiedy odzyskał przytomność wstał, otrzepał skrzydełka, spojrzał na krasulę i powiedział:

    – ha! drżysz maleńka!

    następnie ruszył dokonczyć dzieła.

  31. Marek Trojanowski:

    a widziałes „chłopcy z ferajny”? pamiętasz scenę jak szefu kroił żyletką czosnek na tak cienkie plasterki, które rzucone na rozgrzana oliwe rozpuszczały się w niej?

  32. przemek łośko:

    oglądałem ten film dawno, dawno temu – kiedy jeszcze miałem telewizor. a zatem przed rokiem 2003. i cholera, nie pamiętam. ale pozostało mi inne w głowie wspomnienie, kiedy Edward mieszkał jeszcze na Wojciecha to zrobił czosnek na blasze, było tam wielu ludzi, bo wtedy wciąż odwiedzali Edwarda ludzie, i te wysmażone ząbki czosnku były pyszne.

  33. Marek Trojanowski:

    jezeli o czosnku rozmawiamy, to z czosnkiem kojarzy mi się bardzo mocno moja niemiecka kolezanka – Nadija. do dziś jej piersi sa dla mnie punktem odniesienia dla innych cycków. i ta własnie Nadija pracowała w niemieckim banku i wysłana została do rosji (Nadja znala rosyjski). Przywiozła z tej rosji czosnek marynowany (kiszony w jakiś dziwny sposób) – czosnek nie stracił swojego smrodu, ale nie był juz taki ostry. więcej: jadło się go razem z cześcią zieloną – liście i te sprawy.
    wyobrax sobie: siedzimy, pijemy przegryzamy ten śmierdzacy czosnek. póxniej idziemy gdzies do berlinskiej restauracji. pierdolimy dla szpasu po rosyjsku, niemiecku i polsku. oczywiście – w sztokk najebani i śmierdzacy czosnkiem. bylismy jak trędowaci. nie wiem czy to tak jezyk polski, rosyjski czy odór czosnku tak działał na przyjaciół zza odry.

  34. Marek Trojanowski:

    izka, z tym maliszewskim to nie przesadzaj. bo ten maliszewski, który pisze o tym jak to w poezji się źle dzieje, to ten sam , który za żonę ma Apolonię Maliszewską na której nazwisko zarejestrowane jest wydawnictwo „Mamiko”. A wydawnictwo to – o czym pewnie wiesz – zasłynęło wydaniem dzieł takich mistrzów poetyckich jak Wisniewski i Pado.

    To, że jakieś wydawnictwo wydaje dzieła Darka Pado – to świetnie rozumiem. Dotacje z programów aktywacji osób niepełnosprawnych są nie do pogardzenia.
    Ale dlaczego Maliszewski – ten sam, który dzielnie walczy z kaszaniarstwem i sieczką w poezji – drukował Radosława Wiśniewskiego? Czy dlatego, by zarezerwowac sobie jakaś kolumienkę recenzencką w RED?

    Idziemy dalej: zobacz nazwiska, które zostały wyróżnione w tekście. Oprócz Pasewicza to plejada gwiazdeczek o jakości -100. Bez wyrazu, bez pomysłu, bez sensu. Ale Karol Maliszewski – wieloletni działacz literacki – ogłasza:

    W poezji jest źle. Bo krytycy nie doceniają tych, których nazwiska wyróżniłem w tekscie. Gdyby oni byli lepiej promowani, gdyby krytycy jakoś sie zjednoczyli i na trzy, czte i ry napisali ładne teksty o tych nazwiskach, to pewnie ludzie natychmiast chwycili by za portfele i zaczęli kupować tomiczki.

    Karolu Maliszewski, otóż informuję cię – nawet gdy 15. karolów maliszewskich napisze, że w poezji jest źle, to w poezji nie będzie lepiej. Bo Karolu Maliszewski – w poezji zacznie być lepiej w chwili, gdy wszyscy karole maliszewscy przestaną zajmować się literaturą. Karolu Maliszewski, czy zadałes sobie kiedys pytanie: ile sieczki, ile gówna w okładkach ma na obwolucie malutki napis: „copyright (c) by mamiko”. Nie dziw się Karolu Maliszewski, że dzisiaj copyright literackiego gówna jest zastrzezona „by” Maliszewski & Co.

  35. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, Karol Maliszewski w swoim tekście napisał czym powinien kierować się według niego idealny krytyk.
    Ma ponosić osobiste ryzyko (nie wiem jakie ryzyko ma na myśli autor: wykluczenie z grupy, brak propozycji chałturzenia w konkursach, odrzucanie tekstów?) i ma mieć jak w filmie oczy szeroko otwarte na inne wydawnictwa niż Biuro Literackie. W tych innych mieści się pewnie wydawnictwo jego żony.
    Karol Maliszewski podaje nazwiska twórców mniej fajnych, fajnych i najfajniejszych według niego i dziwi się dlaczego jury na konkursach wybiera inaczej.
    A to bardzo prosta odpowiedż, bo każda osoba w jury ma swój zestaw fajnych, znajomych autorów.
    Nic się nie zmieniło od stycznia, gdy w prezencie noworocznym podałam przepis jak zdobyć nagrodę w konkursie poetyckim. Kumplowanie to podstawa.

    ps
    zwróć uwagę, że Edward Pasewicz wolno, bo wolno, ale zaczyna przebijać się, jego nazwisko krąży. Gdyby jeszcze zechciał zamieścić swoje wydane papierowo wiersze w necie.

  36. Marek Trojanowski:

    pierwsza sprawa: uwazam, że Pasewiczowi zaszkodzi „medialne przebicie”. dzisiaj nikt przy zdrowych zmysłach i zorientowany w świecie poetyckim nigdy nie powie, że tacy multilaureaci jak Dehnel, Owczarek i inni., oraz tacy działacze jak: Wisniewski, Mosiewiczówna, Radczyńska, Czerniawski itp. – piszą teksty lepsze niż Pasewicz.

    Pasewicz nie ma pecha. Ludzie zwyczajnie nie potrafią odnaleźć się wśród jego tekstów. nie wiedzą co zrobić z tą jakością, bo nagle maja do czynienia z jakością. a nie z sieczką rekomendowaną przez Winiarskich i Maliszewskich.

  37. Roman Knap:

    Winiarski właśnie akurat dziś mówi o powszechnym kryzysie komentarza (krytycznoliterackiego), oczywiście z pewnością nie czując się za ów kryzys w żaden sposób współodpowiedzialnym. Maliszewski też jest zdołowany stanem krytyki i recenzji, i oczywiście ten żalosny stan krytyki nie jest jego autorstwa.
    Trochę więc, a moze nawet więcej niż tylko trochę, mamy sytuacje taką, że Maliszewski i Winiarski są jak owi złodzieje, którzy przyłapani przez pały na gorącym uczynku, odrąbują sobie rękę i wołają to nie my! To nie my! To nie przez nas siadła krytyka! To oni, wołają! I pokazują gdzieś w dal, na gościa przy kasie, jak ta sprzątaczka z filmu „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, gdy z tacy spadły jej śledzie. :)

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?