Krystyna Dąbrowska, Biuro podróży. Czym się różni poeta od człowieka

13 lipca, 2009 by

.

Czym się różni człowiek od poety? Jaka jest morfologia poety, jaki jest skład chemiczny człowieka? Czym się różnią te istoty od siebie? Czy poeta i człowiek to dwie nazwy tej samej rzeczy? Czy nie?

Otóż kiedy człowiek spacerując sobie po plaży zobaczy kąpiącego się morzu psa, to myśli sobie: Ożesz ty w dupę jebany kundlu zawszony!. Po chwili wewnętrznego wzburzenia o charakterze gwałtownym, normalny człowiek zacząłby się rozglądać w poszukiwaniu właściciela czworonoga zadając sobie w międzyczasie pytanie: Jaki chuj wpuścił psa na plażę?! Za chwilę zasra ja całą. Ja mam się tu później kąpać?. Zorientowawszy się, że właścicielem pieska nie jest kolega po fachu Pudzianowskiego ale wycackana paniusia, człowiek przerwałby na chwilę proces refleksji. Sięgnąłby po solidnego otoczaka idealnie wyprofilowanego w falach i piasku morskim. Sprawdził czy dobrze leży w ręce. Następnie rzuciłby. Mszcząc się za wszystkie psie gówna na miejskich trotuarach, trawniczkach, skwerkach, w parkach za wszystkie w które wdepnął i te, w które wdepnie rzuciłby nie po to, żeby przepędzić czworonoga ale żeby zabić włochate, śliniąco-szczekająco-srające bydle.

Jednak kiedy poeta w poszukiwaniu natchnienia przechadza się plażą i spotyka tego samego psa w takiej samej sytuacji robi zupełnie coś innego. Bierze karteczkę i szybko zapisuje:

Wczoraj widziałam psa na brzegu morza
młodego czarnego psa, jak z rozpędu wpada do wody
i gryzie ją i orze, a zaraz płoszy się, cofa
kłusuje skrajem plaży – staje – skrada się – trąca nosem
bok fali, ostrożnie obwąchuje toń
i szturcha łapą, bodzie, drażni morze
jakby zaczepiał ogromne stare zwierzę.

[Wczoraj widziałam psa na brzegu morza]

Albo inna różnica. Kiedy normalny przedstawiciel rodzaju ludzkiego, kiedy śpi ma jakieś tam sny. Zwykle zapomina o nich tuż po przebudzeniu. Jednak z poetami i tym, co wyśnią rzecz ma się zupełnie inaczej. Każdy rasowy poeta kładąc się spać oprócz obowiązkowej higieny jamy ustnej i nastawienia budzika, kładzie obok łóżka kilka czystych kartek i coś do pisania. Bo kiedy się poecie coś przyśni, to szybko to notuje a zanotowawszy upaja się notatką jakby to było nie sprawozdanie ze snu ale kwestia Gustawa z Dziadów. Oto zapis snu poety:

Gdy otworzyłam oczy, otaczał mnie krąg ludzi
których nie było wcześniej. Zamknęłam je znowu
chcąc wrócić tam, gdzie zawsze jestem: w ciemności
z przesuwającymi się wolno żółtymi liśćmi.
Ale krąg zamknął się i to co było przedtem:
wysoko mur, kamienne schody niżej
wskazało na to, co przyszło zaraz potem:
schody, mur.

[Gdy otworzyłam oczy]

Różnice między zwykłym człowiekiem a polskim poetą współczesnym ujawniają się także w sytuacjach niecodziennych. Weźmy dla przykładu taki oto przypadek. Ruchliwe skrzyżowanie gdzieś w centrum Warszawy. Przejście dla pieszych. Włącza się zielone i wszyscy ruszają. Wszyscy, oprócz staruszki, która zasłabła. Przewróciła się. Leży nieprzytomna. Co robi normalny człowiek? Normalny człowiek odchodzi od leżącej babci, której w śmiertelnych konwulsjach podrygują nóżki. Odchodzi to raczej eufemizm. Człowiek normalny ucieka jak najdalej i jak najszybciej. Ucieka bo nie zna zasad pierwszej pomocy. A jak zna, to przecież nie będzie siłował się z protezą uzębienia, którą w takich przypadkach trzeba wyjąć. A nawet gdyby przełamał wewnętrzny opór przed zębami z plastyku, gdyby znał zasady masażu serca i sztucznego oddychania to pewnie i tak by uciekł. Bo normalny człowiek wie, że gdyby babcia nie przeżyła reanimacji (a pewnie nie przeżyje masażu serca, który prawidłowo wykonany skutkuje złamaniem mostka), to mógłby zostać oskarżony o udzielenie niefachowej pomocy, w wyniku której pacjentka zmarła.

Poeta zachowa się inaczej. Zostanie na miejscu. Uklęknie obok konającej i opuszczonej przez wszystkich staruszki. Będzie wpatrywał się w jej oczy szukając tzw. niemych pytań nigdy nie wypowiedzianych. Będzie studiował twarz, żeby zobaczyć: znaki kostuchy. A gdy staruszkę załadują do erki będzie jej towarzyszył w ostatniej drodze, robiąc wyrzuty nieczułemu społeczeństwu. Tkance społecznej toczonej przez raka znieczulicy. Oczywiście wszystko będzie zapisywał na karteczkę. I gdyby tylko mógł, gdyby tylko babcia przed śmiercią powiedziałaby jakieś słowo, ostatnie słowo, to natychmiast na wieczność utrwaliłby je podnosząc do rangi absolutu. Nawet gdyby miało to być zdanie: Niech Kaziu weźmie pieniądze ze skarpety i sobie coś kupi.

Sytuacje niecodzienne zdarzają się rzadko, ale ich poetyckie relacje istnieją w kulturze. Oto jedna z takich:

Przewrócili ją na ulicy.
Niech teraz nie próbują
chować się w termometrze i pastylkach
w koszulach, świeżych co rano, w miękkich kocach
w ciepłych okładach, w różowym dzbanku z lodem
niech nie udają rąk które zmieniają pościel
wiążą tasiemki na karku, pomagają się podnieść
niech przestaną nasyłać na nią ciche dni
i jasne wieczory
nachodzić ją o świcie, budzić zapachem słońca
jak pieczonego nocą chleba
niech ktoś ich przepędzi zanim chyłkiem zdążą
wsączyć siłę w nogi, czerwień w wargi
aż ona sama wstanie, poprosi
o buty i sukienkę

[przewrócili ją na ulicy]

Czasami normalny człowiek musi odpocząć. Zwyczajnie po pracy spotkać się z innymi normalnymi ludźmi. Usiąść gdzieś w ogródku. Napić się piwa. Zamówić shoarmę z frytkami. Albo nie. Na shoarmę jest za gorąco. Latem lepiej zamówić rybę. Na przykład pstrąga. Czyli tak: jedno piwo. Duże. Do tego pstrąg z frytkami. Albo nie. Może jednak zostanę przy shoarmie. Ale ma być z wieprzowiny. Żadnych krów i kurczaków. Solidna świnia.
Tak robi normalny człowiek. Poecie daleko do normalności. Pozostając w reporterskiej, całodobowej służbie u bogów oraz muz natchnienia nie jest wolny od ziemskich słabości. Także by coś zjadł i się czegoś napił. Idzie tam gdzie inni ludzie do knajpy. I znowu notuje.

Uwaga oto: Notatka służbowa poety z pobytu w knajpie numer 234, typu Sfinx:

Butelki piwa z cząstkami cytryn
Butelki piwa z cząstkami cytryn w szyjkach
po podłodze raz po raz szary mop
chłopak za ladą rozkrawa bagietkę
w kłębach tłustej pary
to jest bar któremu miasto jednym uchem
wlatuje wylatuje drugim
ktoś się znów zatrzasnął w ubikacji i kucharz
dłubie w zamku tasakiem
a gdy drzwi nareszcie ustępują wszyscy
odrywają się od kart od zup i klaszczą
to jest bar nawleczony na ulicę
mop się plącze pod nogami nogi pod stołami
wstąpiliśmy tu w południe coś przekąsić
zostajemy do wieczora przeczekując burzę

[Butelki piwa z cząstkami cytryn]

Uwagę zwraca fotograficzna precyzja opisu oraz detal obserwacyjny. Funkcja ruchu mopa, relacja z wyprawy do toalety to już klasyka.

Różnice między normalnym człowiekiem a polskim poetą współczesnym zostały opracowane w oparciu o doświadczenia własne piszącego i tomiczek poetycki Krystyny Dąbrowskiej pt. Biuro podróży (wydany w ramach STUDIUM Zielona Sowa)

Zastrzegam sobie prawo omyłki. Wszak analiza przeprowadzona została w oparciu o teksty poetki a nie poety. Kwestia: czy kobieta jest człowiekiem nie została jednoznacznie rozstrzygnięta. Istnieje zatem możliwość, że kobieta należy do innego gatunku niż homo sapiens sapiens. Gdyby tak się okazało powyższa analiza straciłaby naukową ważność.

Kategoria: Bez kategorii | 3 komentarze »

komentarze 3

  1. Ewa Bieńczycka:

    Bardzo dobrze Marku wydobyłeś kompletną jałowiznę mentalną i znaczeniową tej poezji, robionej z metra i tak, by się poetce niczego z jej epokowych zauważeń broń Boże nie zmarnowało(tak, jak piszesz, przygotowana karteczka na nachkastliku).
    Wmówienie Dąbrowskiej, że jest poetką nastąpiło chyba grubo przed jej debiutem, bo przecież niepojęte jest, by nagle wszyscy się zmówili, i to ci wielcy.
    Jak czytam recenzję tak znaczących, jak Iwona Smolka, Leszek Szaruga, to przecież trudno ich podejrzewać, że w nawale swojej zawodowej pracy akurat wyszukali gdzieś tę poetkę i ona tak ich zachwyciła, co w tekstach o nich udowodniają.

    Autor Twarzy Tuwima, jak donosi Krzysztof Lisowski w Twórczości wspiera tę twórczość zaraz na jej początku:

    Jej pierwsza książka rekomendowana jest przez Piotra Matywieckiego, który w paru słowach na czwartej stronie okładki nie stara się niczego udowadniać, za to mądrze wskazuje, wyobraża sobie, zapowiada możliwości młodej twórczyni, wyraża radosne zdziwienie z zaistnienia tak wyraźnie ustawionego głosu i szacunek dla talentu: wydobywania niezwykłości ze zjawisk powszednich.

    A co w tym tomiku jest? Jest jak, piszesz: jest przede wszystkim banał, nie zobaczenie, nie zachwycenie, pospolitość i brak artyzmu. Dowód na to, że w Polsce może pisać poezję każdy, kto poprawnie składa zdania.
    Krystyna Dąbrowska jest przykładem braku poetyckiego talentu i artystycznego słuchu.

    O poszczególnych wierszach jeszcze napiszę, tylko teraz już jadę na Falę i nie zdążę.

  2. Marek Trojanowski:

    pamiętam ewo jak tu opisywałaś przypadek jednej pisarki, która starała się opisac wszystko. nawet gdy okruch chleba spadł na stół, to ona zamiast go zmieść chwytała za coś do pisania i notowała:

    okruszku. dzielny mały puszku. biedronki
    przyniosły mi cię z nieba, z raju. tyś spadł
    z kromki skraju, na stół i tak już tobie pozostało

    Krystyna Dąbrowska przenosi metodologię uduchawiania banału do poezji i tworzy wierszyki. dzieki temu moze napisac wiersz o wszystkim. dla przykładu:

    wiersz o szklance herbaty

    w szklance herbatka, jak bursztyn
    idealnie ubarwiona. ciekłokrystaliczna.
    a teraz wpadła do niej mucha i dwie kostki cukru.
    trzy obroty łyżki wystarczają by zrobić wirek
    który wciąga wszystko pod powierzchnię. muchę też.
    skamienieje

  3. Ewa Bieńczycka:

    Tak, ja tu przywołałam na blog Olgę Tokarczuk, która tak jak gęś gęgawa po wykluciu patrzy na to, co pierwsze zobaczy i natychmiast się w tym związuje.
    Naszej największej pisarce polskiej okruszek zablokował dalsze widzenie, teraz lata samolotami, świat ogląda wzdłuż i wszerz, i widzi tylko okruszek.
    Podobnie mamy u Krystyny Dąbrowskiej. Nawet nie wiadomo, za co się tu chwycić, ponieważ poetka jak żarłok pochłania cały świat i nie wiadomo, gdzie się w tej chudzinie poetyckiej to wszystko podziewa.
    Znając sytuację psa na plaży, zanalizowałeś Marku wiersz Wczoraj widziałam psa na brzegu morza.
    Ponieważ niedawno spotkałam kolegów z roku i opowiedzieli mi już bez tajemnic o modelkach z mojej pracowni malarskiej zwróciłam uwagę na realizm wiersza: Pozowali za marne pieniądze i tam się dowiedziałam, że teraz na ASP dodatki są jakieś za ściągnięcie majtek. W PRL-u niczego takiego nie było, modelki ewentualnie pobierałyby je za wciąganie majtek.
    I tak sobie pomyślałam, że obyczajowość jedynie się zmieniła, ale w sumie, to niczego nie ma nowego. Portrety modeli w tym wierszu są właśnie takie, jak poetka w wierszu pisze, jak ich uczono, jak tam im przykazywano:

    (…) inspirować się mną proszę, nie kopiować(…).

    A poetka kopiuje. Opisuje, traktuje, mówiąc językiem malarskim: przedmiotowo.
    Bardzie charakterystyczny dla tego błędu twórczego jest wiersz: Czarne poletka zagrabione. Tutaj mamy cały katalog głów, które autorka drobiazgowo i arcypoetycko przedstawia, sięgając po coraz wymyślniejsze metafory:
    np. Pędzelki pudrujące niebo.

    I tak zdumiona, szukając w Sieci jeszcze więcej informacji na temat poetki, nieustannie wyskakiwało: Krystyna Dąbrowska Biuro podatkowe. Ta inna Dąbrowska, zapewne nie poetka, lecz zwykła zjadaczka chleba ciężko pracująca na chleb powszedni, konkuruje cały czas z Googlach rezultatem wyników z poetką.
    Gdy czytam w wierszu, którego tytuł zawdzięcza cały tomik: Biuro Podróży

    (…) Jestem biurem podróży dla umarłych
    organizuję im przeloty do snów żywych.(…)

    to się tak zastanawiam, komu poetka to Biuro stwarza.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?