Izabela Filipiak, Joanna Wajs, Katarzyna Ewa Zdanowicz. Na raz, dwa, trzy: Wszystkie rodziny poetek są szczęśliwe.

13 stycznia, 2010 by

`

Carlos Fuentes w jednym z opowiadań w książce  ” Wszystkie rodziny są szczęśliwe”  opisuje trzy siostry spotykające się nad grobem ojca w regularnych odstępach czasu. Zmarły nakazał córkom przez dziesięć lat odwiedzać swoje miejsce spoczynku. Tylko w ten sposób kobiety otrzymają pieniądze na swoje utrzymanie.

Dlaczego wspominam o historii tej toksycznej rodziny,  a nie o wykorzystywanych żonach, dzieciach z innych opowiadań autora zawartych w tej powieści? Ponieważ to było moje pierwsze skojarzenie, gdy postanowiłam napisać o trzech poetkach piszących wiersze o przemocy, o uczuciu, o krzywdzeniu najbliższych i o rodzinnych tajemnicach.

Chronologicznie  poniżej wklejam trzy wiersze. Rozpoczyna swoją hstorię najstarsza z poetek.

“Ballada o dojrzewaniu” Izabela Filipiak

Jej melodia snuje się w tle w trakcie poprzedniej rozmowy Jej źródłem jest maszyna z piosenkami.

Siedzieliśmy przy herbacie mój ojciec i ja Nad stołem
lekka konwersacja Pod stołem stróżka krwi na deskach
ciemniejąca Znaczyła ślad grawitacji

Kochałem dwa razy i obie odeszły Powiedział: Ty
doczekasz pory Teraz będę łagodny – i pokazał
ostrze Drżące czerwienią kropel na krawędzi
zbiorów

Będziesz podpierać mój świat zbudowany Na
barkach twojego losu Bądź mi daleka gdy
jesteś za blisko Rozpala się w piecu mój
niepokój…

Jak obrączką otoczył moje palce Pocałunkiem
twardym i gorącym Będziesz mi wierna aż do
śmierci szeptał. I śmierć spadła z gałęzi i koniec”

Pa,  pa Katarzyna Ewa Zdanowicz

nie chcę cię straszyć ale mama mówiła
że za to co mi zrobiłeś pójdziesz do piekła
i nie awansujesz
wyglądam teraz jak barbi którą podkarmiono
albo myszka miki po trepanacji czaszki
noszę okulary wielkie jak słoneczniki
warkocze chude jak dżdżownice
i piżamę w tłuste biedronki
właściwie wciąż jestem tą samą dziewczynką
której zdjąłeś majtki
ale już więcej nie nabiorę się na te tanie chwyty
jak miłość śmierć prawda i pisanie wierszy”

Sprzedawca kieszonkowych lusterek Joanna Wajs

jak uderzają o siebie i okręcają się dźwięcząc
na jego piersi kieszonkowe lusterka
i jak on ich słucha schodząc w dół ulicy
gdzie wzbiera ciemność

sprzedaje zapalniczki, tabakierki z laki
wyświadcza przysługi zabłąkanym królom,
wręcza każdemu owalne, matowe lusterka
blade jak jego źrenice, podobne do pustych wężowisk,
by zastąpiły im oczy

jak uderzają o siebie i okręcają się dźwięcząc
na jego piersi kieszonkowe lusterka
i jak on ich słucha schodząc w dół ulicy
gdzie wzbiera ciemność

sprzedaje zapalniczki, tabakierki z laki
wyświadcza przysługi zabłąkanym królom,
wręcza każdemu owalne, matowe lusterka
blade jak jego źrenice, podobne do pustych wężowisk,
by zastąpiły im oczy

widziałam go tej nocy, minął mnie na rogu,
na jego dłoni błysnęła sucha wężowa skóra
kiedy zasłonił płaszczem i przyspieszył kroku,
jakbym już dała mu wszystko, nic o tym nie wiedząc
kiedy zasłonił płaszczem i przyspieszył kroku,
jakbym już dała mu wszystko, nic o tym nie wiedząc”

Trzy zwierzenia poetyckie kobiet o różnym ciężarze gatunkowym.

Katarzyna Zdanowicz próbuje strach ubrać w żart i w ten sposób oswoić. Nie epatuje dosadnością, rozmywa tropy. I do końca nie wiem, czy w jej wierszach tym złym jest aktualny ukochany narratorki, czy ktoś bliski bardzo dorosły.  Joanna  Wajs wykorzystuje iluzję tajemniczości , aby w niedopowiedzeniach ukryć strach dziecka. Ale ten strach i ból czuję gdy czytam wersy:

„widziałam go tej nocy, minął mnie na rogu,
na jego dłoni błysnęła sucha wężowa skóra”
I te wersy bardzo dobrze zapamiętałam. Motyw ręki w ciemnym pokoju jest złym wspomnieniem niejednego dziecka, które nie wie co jest jawą, a co snem.

I na koniec zwierzenie  Izabeli Filipiak to dla mnie bezsilność, udręka i przystosowanie się narratorki do bycia wykorzystywaną.  Beznamiętny ton w opisie przemocy fizycznej i psychicznej, monolog ojca i  przejmujące zakończenie: Będziesz mi wierna aż do śmierci szeptał. I śmierć spadła z gałęzi dojrzała i koniec.

Autorka sugeruje, że dopiero po śmierci ojca, ustaje przemoc. Ból nadal jednak jest i ma we wspomnieniach pożywkę. Ten wiersz o „szczęśliwej rodzinie” jest da mnie autentyczny przez swoją beznamiętność i poddanie się.

Ale utworów  o takiej tematyce nie powinno się porównywać, to byłoby niegodziwe. Trzeba je przeczytać i pobyć z nimi. I dlatego mój pierwotny zamysł o zdecydowaniu, który wiersz jest najlepszy, legł w gruzach. Mogę tylko porozmyślać o tym jak wyglądają szczęśliwe rodziny od środka.

Kategoria: Bez kategorii | 16 komentarzy »

komentarzy 16

  1. po morzu burza hula IP: 188.147.53.133:

    Izabella dlaczego niegodziwe?
    Nie pozwalasz oceniać opisu? w takim razie wszystko co napisane jest piękne.

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    po morzu burza hula, ponieważ potratowałam te wiersze jako formę terapii autorek. Wiem, że Izabela Filipiak próbowała popełnić samobójstwo i w ten sposób uwolnić sie spod władzy apodyktycznego ojca, który uważał , że córka jest jego własnością i nic nie stoi na przeszkodzie, aby mógł ją wykorzystywać seksualnie. Opowiedziała o tym w jednym z wywiadów, dlatego nie zdradzam jej tajemnicy pisząc o tym teraz. Gdy dokładnie prześledzi się twórczość autorki zauważa się wątki przemocy w relacjach rodzinnych w każdym jej dziele.
    Czy Izabela Filipiak jest wielką pisarką? Według mnie nie, ale jest autentyczna, a pisanie to jej sposób na rozprawienie się z demonami zamieszkałymi w jej głowie.
    Joanna Wajs i jej skomplikowane relacje z ojcem zapisane w sposób poetycki, to początek rozliczeń. Za dziesięć lat jej teksty będą bardziej jednoznaczne, a relacja córka ojciec, opisana będzie innym językiem, językiem bardziej matematycznym, bez chowania się za niedomówienia. To rzecz jasna moje zdanie, bo przecież nie wiem czy Joanna Wajs będzie chciała pisać wiersze za dekadę, czy rzuci pisanie, gdy oczyści wspomnienia.
    Takie terapie trwają latami. Dla poetek zmierzenie się z koszmarem dzieciństwa i pisanie o tym jest dla mnie formą terapii.
    Pisałam już o moich wątpliwościach co do poezji Katarzyny Ewy Zdanowicz. Jej poetycka opowieść represji, to dla mnie historia z drugiej ręki, zasłyszana, przeczytana. Ale może to jest jej sposób na rozprawienie się z dzieciństwem. Być może nie ma w sobie jeszcze tyle siły, aby stawić czoła problemowi, aby zgilotynować złe rodzinne relacje więc chowa się za „żarcikami” wyliczankami.

    Dlatego napisałam o tym, że ocenianie pod względem artystycznym powyższych wierszy byłoby niegodziwe z mojej strony. Terapia ma przynieść rezultat i nie jest ważne dla mnie czy ma wytworne tony i czy jest doskonała pod względem artystycznym. To w tym przypadku nieistotne. O tym czy odniosła skutek przekonam się za kilka lat czytając następne utwory trzech poetek.

  3. marek trojanowski:

    iza, teoria diabła (zła) jest – moim zdaniem – o wiele bardziej złożona niż teoria boga (dobra). dobro to dobro i tyle. ale zło to nie tylko zło ale i pytanie: skąd się zło wzięło? dlaczego zło jest złem? i w ogóle po co jest to zło?.

    Uważam, że Zdanowicz w tomiku „jak umierają” potrafi zło – poprzez banał (forma wyliczanki itp.) uczłowieczyć (odteoretyzować), przedstawiając je jako konkretne zdarzenie (zbeszczeczenie ikony dziecka pachnącego mlekiem). uczłowieczenie zła w tekstach Zdanowicz pozbawia sprawia, że przestaje być ono elementem nazwijmy to poetyki o inspiracji neoscholastycznej, a staje się czymś co mimo swojej niemozliwości zdarza się każdego dnia. spocony, zaśliniony, sapiący ojciec, który przychodzi do dziecka każdej nocy z „zewnątrz” jest jednocześnie realny (takie rzeczy się dzieją) a z drugiej tak abstrakcyjny, tak bardzo niemożliwy, tak bardzo życzeniowo nieistniejący nieistniejący, że nawet diabeł, który zawsze czai się pod łóżkiem w porównaniu z nim jest tak bardzo realny jak ktoś, z kim zjadłaś dzisiaj śniadanie.

    Z tych wszystkich tomików, które czytałem do tej pory (oprócz oczywiście tych, które sam zredagowałem i napisałem) tomik Zdanowicz „jak umierają…” jest dla mnie próbą stworzenia poetyckiego systemu. tak, jakby Zdanowicz wystawiała diabła na próbę, na pokuszenie – obnaża jego najbardziej ludzką, najsłabszą ale także najbardziej bestialską stronę, miejsce, w którym jest najbardziej wrażliwy (zwróć uwagę na ten tekst, w którym „on” kiedy już „ją” posiadł, zdał sobie sprawę, że nie ma „nic”) – i czeka na jego reakcję. czy diabeł odpowie? czy diabeł zareaguje? czy ujawni się, dostarczając tym samym ostatecznego dowodu swojego istnienia? i to mi sie podoba w tomiku Zdanowicz.

  4. po morzu burza hula:

    Izabella:
    usprawiedliwiasz przymus pisania, co więcej dajesz przyzwolenie na nagradzanie tomików dewiacyjnych. Faworyzowanie własnej płci się kłania. Wyłazi z Ciebie feministka. Muszę zostać zgwałcony, potem o tym napiszę i zaczynam zgarniać nagrody w piętnowanych przez Ciebie konkursach poetyckich.
    Brzmi niepoważnie, nieprawdaż?

  5. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    po morzu burza hula, stawiasz sam tezę i sam ją udowadniasz. Dla Ciebie mogę być babą z brodą, nie tylko wirtualną feministką.
    W którym miejscu napisałam, że wiersze terapeutyczne muszą być nagradzane. Pytanie czy muszą być publikowane? Monolog, którego świadkiem jest obca osoba, potrafi przynieść pozytywne rezultaty. Nie chcę się rozpisywać na ten temat,ale czy nie jest tak, że łatwiej zwierzamy się obcej osobie na przykład w pociągu wiedząc o tym, że już się więcej nie spotkamy.
    Może zamiast szukania niebezpiecznych wrażeń, aby dostać nagrodę, przeczytaj ” Wszystkie rodziny są szczęśliwe”.
    W tej książce znajdź inspirację i potem hajda na konkurs.
    Możesz poszperać także w powieści „Fried Green Tomatoes at the Whistle Stop Cafe” i obejrzeć na jej podstawie film „Smażone zielone pomidory” Będziesz mógł się zastanawiać: lesbijki, czy nie lesbijki.
    Podałam Ci opresyjne tematy na talerzu bez realnych dla Ciebie niedogodności.

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, Katarzyna Ewa Zdanowicz zbanalizowała zło w poezji? Nihilizm kojarzy mi się z licealistami i z pierwszymi rocznikami na studiach. Może to właściwy trop.
    Fascynacja Nietzsche powinna u poetki zaowocować odnośnikami do Friedricha Hölderlina, a nie zapożyczeniami wyliczanek z podwórka.
    A poważnie, nie czuję tych wszystkich emocji, o których piszesz, w poezji Katarzyny Ewy Zdanowicz, założyłam jednak pod Twoim wpływem, że coś z niszczycielskich związków rodzinnych w niej tkwi.
    Podobne odczucia miałam czytając „Margot” Michała Witkowskiego. Jego opis molestowanej dziewczynki w bidulu przez wychowawczynię brzmiał fałszywie. Witkowski wyobraził to sobie. Nie wiem czy wcześniej usłyszał opowieść konkretnej osoby, według mnie nie.
    Witkowski wykorzystał tzw. nośny temat, na tym temacie chciał wypłynąć medialnie. Chciał stać się modnym pisarzem. Sądzę, że nie tylko ja nie dałam się nabrać na historie z pogranicza popu i drogi, z sierocińcem i świętą w tle. Dlatego „Margot” poszła w zapomnienie. I na nic się zdał rozpaczliwy lans w mediach. (Taki prysznic dobrze zrobi Panu, Panie Michale. Następną powieść napisze Pan z mniejszym „rozmachem tematycznym”, ale za to dla takich osób jak ja.
    Frytki i ryba są nadal aktualne.

  7. marek trojanowski:

    iza, pewnie jest coś w tym, co piszesz. artysta wyobraża sobie pewną sytuacje i o niej pisze. oczywiście łatwiej byłoby napisać, gdyby się samemu to przeżyło. wyobrażenie samo musi uwzględniac wszystkie aspekty stanu faktycznego – w przeciwnym wypadku ktoś (tak jak ty np.) kiedyś napisze „on sobie to wyobraził” – i tyle.

    ja nie wiem czy Zdanowicz przeżyła swoją własną miłość do spoconego, zaspermionego i sapiącego jej do ucha każdego wieczoru jedną półgodzinną bajkę ojca. to mnie nie interesuje, chociaż gdyby tak było to jej wiersze zyskałyby na autentyczności. wówczas jeszcze inaczej byłyby odczytane i na pewno zachwyciliby się nimi ludzie w całym cywilizowanym świecie.

    jednak interesujące jest u Zdanowicz to, że mimo oklepanych toposów – „dzieci pachnących mlekiem” itp. – potrafi zarazić nastawionego sceptycznie do wszystkiego co czyta człowieka ( jak ja) jakims pomysłem, emocją, uczuciem.

    wyobraź sobie, że idziesz sobie ulicą / deptakiem – przechadzasz się w niedzielne popołudnie. idzesz z mężem pod rękę, on kupuje ci lody. rozmawiacie, śmiejecie się. wystawiając twarze do słońca podziwiacie wiosnę. nagle tuż obok was jest wybucha jakieś zamieszanie. ktoś krzyczy. patrzycie a tu jakiś pan – żeby nie było: pan szykownie ubrany a nie jakiś menel czy gangus – bije kobietę. tłucze ją niemiłosiernie. bije z liścia, ale widać, że takim ciosem to mógłby rozbijać cegły w klasztorze shaolin.

    i co robisz? co zrobi twój mąż / chłopak?

    zakładam, że pomożesz. że rzucicie się na ratunek, że ty zadzwonisz na policję, że twój parnter będzie się bił z damskim bokserem itp. – że uratujecie panią.

    a teraz wyobraź sobie, że owi państwo po udanej akcji usmiechają się do was i do siebie, wyjmują legitymacje związku aktorów i mówią, że to była taka akcja artystyczna – inscenizowane przedstawienie jakies „wyobrażenie sobie” bicia kobiety w ryj – by sprawdzić czy taka scena potrafi wzbudzić emocje i jakiego rodzaju emocje wzbudzi.
    co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała, że to fikcja a mimo to zaangażowałaś się w nią?

  8. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, takie akcje zdarzały się. Sprawdzano na ulicach reakcje ludzi na leżącego bezwładnie człowieka, na bijące się osoby. Stąd pojęcie „znieczulica społeczna”, a przecież w kodzie kulturowym mamy zapisane zachowanie dobrego Samarytanina.

    Gdybym dowiedziała się, że to fikcja i że narażałam życie dla wyimaginowanego zagrożenia wściekłabym się, bo emocje muszą znaleźć ujście, ale egoistycznie poczułabym się bardzo dobrze, ponieważ sprostałam swoim o sobie wyobrażeniom.
    I wiesz co jest ważne? czy realnie uczestniczyłam już w takiej sytuacji wcześniej i jak ona się skończyła? w moim przypadku przesłuchaniami na policji, potem w sądzie dla nieletnich.
    I opinia sąsiadów nie boi się pani że chuligani wybiją pani okna?

    A wracając do poezji Zdanowicz, mam przeświadczenie, że to są opisy z drugiej ręki. Te opisy autorka przekształciła na artystyczny język, dodała sporo swoich ozdobników i gdzieś zniknęło nieszczęście.
    Ale to jest moje przeświadczenie oparte na rozmowach z dziećmi molestowanymi kilkanaście lat temu. Analizowałam ich rysunki, a nie wiersze, dlatego być może mylę się teraz.

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku czytałeś” Kamienny świat” Tadeusza Borowskiego?

  10. po morzu burza hula:

    sorry za głupie pytania, niezła jesteś.
    Kamienny świat eksponuje zło, dobro jest udawane.
    Zdanowicz stoi twarzą do lustra, widzi w nim dziewczynkę, dlatego zauważasz tylko jej plecy i masz wątpliwości.

  11. po morzu burza hula:

    Zdanowicz jest jeszcze nieopierzona twórczo.

  12. marek trojanowski:

    i będzie dla niej dobrze kiedy pozostanie nieopierzona. jak się nasłucha, naoglada i naczyta o tym jak ładnie jeść sałatkę warzywną, jak składać rączki na brzuszku udzielając wywiadów, jak zakładac nóżkę na nóżkę i jak zwijać usteczka w trąbkę robiąc literackie „ą” i „ę”; jak się nauczy robić robić z książek arkusze wydawnicze, jak się naczyta teorii trzynastozgłoskowca to będzie kolejnym literackim trupem w tej pieknej literackiej trupiarni

  13. romeo z portalu IP 83.20.7.249:

    Iza,a co byś powiedziała na kłótnię trzech poetek nad grobem ojca w oparciu o tekst Fuentesa?
    Wyobrażasz to sobie: najstarsza Filipiak podporządkowuje młodsze poetki i dyktuje dykcję feministki w sposobie odczuwania bólu.

  14. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    po morzu burza hula:

    nie takie głupie, jeżeli się rozpisałam i miałam o czym pisać.
    Czy dobro jest udawane? Dobro to Bóg według Augustyna, nie należy więc mierzyć się z bogiem, i lepiej zostawić dobro tylko dla niego. Gdybam, ale to gdybanie budzi we mnie wewnętrzny sprzeciw.
    Katarzyna Ewa Zdanowicz jest młodą poetką, wydała już kilka tomików poetyckich, zaczęła bardzo wcześnie, ktoś ją musiał przekonać aby zadebiutowała. O jej debiucie czytałam skrajne opinie w internecie, ale to są opinie innych osób, a nie moje.

  15. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    romeo, czuję, że Izabela Filipiak byłaby tą słuchającą monologu Katarzyny Ewy Zdanowicz.
    U Feuntesa siostry przez cały rok nie miały ze sobą kontaktu, nie odczuwały takiej potrzeby i tylko przy grobie ojca spotykały się. Dopiero w dziesiątym roku zaczęły na cmentarzu rozmawiać o tym jak pokiereszował im życie zmarły.
    Moje trzy bohaterki poetki dopiero czeka dialog. Tak to sobie wyobraziłam, gdy napisałam pierwsze zdanie.

  16. po morzu burza hula:

    kamień z serca

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?