historia moich niedoli – (przypisy)

29 marca, 2011 by

.

.

Teraz mogę się wygodnie rozłożyć na gorącej plaży. Na mojej wyspie nie ma nikogo. Jest morze. Jest przestrzeń i unoszące się w niej ptaki. Jestem ja. Jest miliard ziarenek piasku pod moimi plecami.

Kategoria: Bez kategorii | 23 komentarze »

komentarze 23

  1. Roman Knap:

    Bardzo piękny gest!
    Marek, jestem dumny z ciebie!

  2. marek trojanowski:

    romek, ale to nie jest żaden gest. nie zrobiłem tego ani dla dzieci, ani dla szpitala. Mam gdzieś świat, ma w dupie ludzi, mam gdzieś chore dzieci w szczególności te, które gdyby nie postęp medyczny nie dożyłyby następnego dnia. Rzygam jak słyszę w TVP na temat smutku matek, które poroniły i że teraz potrzebują pieniądze na psychologów, którzy pomogą wyjść im z psychicznego dołka. Rzygam, bo jak zmieniam kanał na którym słucham jak inne matki – te, które dzięki staraniom lekarzy donosiły ciąże, które powinny być poronione – jęczą i błagają o dotacje na drogie leki i rehabilitantów dla ich kalekich, powykręcanych chorobą dzieciaczków, to rzygam z podwojoną siłą.

    Ja to zrobiłem dla siebie. Powodował mną czysty egoizm i miłość własna. Wpłaciłem te pieniądze, by pokazać temu światu pełnemu dobrych ludzi, współczujących poetów, którzy swoje nagrody przekazują na szczytne cele jaki to ja – Marek Trojanowski jestem wspaniały. Rozumiesz? Chciałem wzbudzić w ludziach podziw, żeby myśleli jaki to ja jestem dobry, wspaniały, dobroduszny. Na jakie to piekne gesty się zdobywam. Itp., itd.

    Oczywiście, że jest to złe. Tu akurat wartość moralna czynu zależy nie od konsekwencji – bo te bezsprzecznie są dobre ( zakup takiej bieżni pomoże zbadać wiele dziecięcych serc) – ale od intencji, od motywów, które legły u podstaw czynu. Jak widzisz, na żywej tkance – na sobie – testuję istotę słów klasyka: „jestem częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc wiecznie dobro czyni”.

    Poza tym jest też inny aspekt sprawy – zobacz jaki pojawia się kontrast: oto ja, zły, który kierując się czystym egoizmem pomaga dzieciakom a tymi dobrymi, wspaniałymi, boskimi literatami, którzy pododowani ogólnym dobrem człowieka piszą protesty w obronie godnośc człowieka.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    ojej, co zrobiłeś najlepszego!
    Zamiast kasę przeznaczyć na zorganizowanie konkursu poetyckiego, bez zastanowienia wysłałeś pieniądze na jakiś środek trwały. Nic w tym nie ma uduchowionego.
    Co innego nagrodzenie poetki/poety, opłacenie jury. Stałbyś się mecenasem kultury wysokiej. Brać poetycka kochałaby twoje dobre serce więc niepotrzebna byłaby bieżnia dla cherlaków w szpitalu.
    Marku, a zresztą jestem przekonana, że wszystkie nagrody pieniężne zdobyte w konkursach poetyckich wydawane są w podobny sposób jak ty zrobiłeś.
    „Bez serc, bez ducha” nie ma poetki, nie ma poety.
    Chyba nie sądzisz, że laureaci przehulają kasę z nagrody na piwo i kebab i spotkanie w gronie psiapsiółek.
    To niemożliwe. Na pewno przyświecają im uduchowione cele.

  4. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    z drugiej strony jesteś dziwakiem.
    Nie dość, że zrezygnowałeś z posady, która ci się nalezy, to także z odszkodowania za bezprawne rozwiązanie z tobą umowy.
    Adwokat będzie o tobie opowiadał swoim kolegom i pewnie słowo dziwak będzie tym najlżejszym określeniem na twój temat.

  5. marek trojanowski:

    nie, polscy poeci troszczą się tylko o dobra duchowe, te najwyższej rangi. Jestem pewien, że te nagrody ze spędów, w których odbębniają swoje kotleciarskie wierszyki biorąc przy tym w nawias własną dumę i godność są tylko po to, by zdobyć środki na rozwój ducha, na wzmocnienie swojego wnętrza. ja sobie wyobrażam to tak: poeta X lub poetka Y bierze udział w jakimś tam konkursiku. Żeby go wygrać to najpierw sprawdza kto będzie w żiri i pisze wierszyki pod gusta jurorów. Oczywiście robi to z najwiekszym poświęceniem w porównaniu z którym udzielenie schronienia stu żydowskim rodzinom w 1942 r., na strychu w domu sąsiadującym z placówką SS to zaledwie drobnostka. Wszak tu chodzi o ducha a nie o materię. I kiedy poeta X lub poetka Y wygrywają to się radują. Stres opadł, ducha będzie mozna bez problemów rozwijać przez jakiś czas. Forsy wystarczy na miesiąc, ,może na pół roku. Można się wreszcie nażreć sałatki majonezowej i odpocząć. Ulga. A potem, nazajutrz następuje rozwój ducha. Życie poetyckie przebiega własnym, ustalonym rytmem. Zapytaj się Jacka Dehnela ile to on już metrów sześciennych ducha kultury wyprodukował dzięki funduszom z nagród? Zapytaj i nie daj się zbyć zdawkową odpowiedzią. Wszak poeci dobrze wiedzą, że w produkcja ducha jest zależna od środków finansowych. Każdy centymetr sześcienny tkanki duchowej narodu ma swój przelicznik na PLN.

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    na początku myślałam, że piszesz o tym, iż poetki, poeci biorą udział w konkursach tylko po to, aby zdobyć pieniądze i od razu je przekazać na głodujące dzieci w Zambii. Az się zawstydziłam, że tyle razy wcześniej piętnowałam konkursy poetyckie, nie znając kontekstu.
    I wiesz co , odetchnęłam z ulgą.

    Syty, dobrze wymoszczony materialnie poeta lepiej pisze?

  7. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    te ciągłe nawoływania o jeden procent na ten lub tamten koleżeński projekt poetycki, podlizywanie się urzędnikom, aby zdobyć kasę na kolejny konkurs poetycki, te walki o dotacje, mają wyłącznie na celu sytość poetki i poety, niczemu ponad brzuch nie służą?

  8. marek trojanowski:

    No pewnie! Wyobraź sobie sytuację taką oto:

    jest poeta, który ma kredyt hipoteczny do spłacenia. Co taki robi? Ano zamiast rozwijać ducha musi iść do pracy, bo inaczej mu mieszkanie bank zabierze. A gdyby taki poeta dostał np. mieszkanie od państwa i jeszcze stałą pensję w wysokości powiedzmy 5000 zł, netto. Gdyby Minister Kultury posyłał mu nie tylko ekstra szmal w formie dodatkowych stypendiów ale nawet gotował mu obiady, zmywał naczynia i sprzątał mieszkanie – innymi słowy, by robił wszystko żeby poeta nie musiał robić nic poza rozwijaniem ducha.

    Oczywiście rzeczywistość jest inna. Minister nie dość, że nie gotuje poetom, to jeszcze skąpi kasę wypłacaną z pensji podatników. I całe szczęście. Bo gdyby było tak jak to wyżej opisałem dzisiaj żylibyśmy w kraju, w którym stężenie ducha kultury w powietrzu byłoby śmiertelne. Pomarlibyśmy wszyscy i zostałby tylko duch.

  9. Roman Knap:

    Marek, niewątpliwie idąc za twoim przykładem, właśnie Konrad Góra zrezygnował z praw autorskich do swojego tomiku i z charytatywnym gestem udostępnił jego treść „urbi et orbi”. Czyż to nie piękne?

  10. marek trojanowski:

    super, teraz każdy będzie chciał przeczytać. tłumy się rzucą, zaczną pobierać plik do momentu, w którym zostanie przekroczony limit transferu. Dlatego tylko pierwszych 10 milionów czytelników będzie mogło zapoznać się z nowym dziełem. Szczęśliwcy. Co nie?

  11. Roman Knap:

    Marek, nie chciałem ci tu zaśmiecać, ale zerknij proszę na mój kolejny wiersz z cyklu „Compositae”, zamieszczony w ten szczególny dzień, w dzień darowizn, „urbi et orbi”, na liternecie. Ma tytuł „Matka”.

  12. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    po przeczytaniu zdania Marka o rzyganiu i wiersza Romka, nurtuje mnie pytanie:

    Czy można porównywać matkę, która poroniła, z matką wychowującą uratowane przez lekarza na oiomie dziecko nieuleczalnie chore, wymagające całodobowej opieki?
    Lekarz uratował pacjenta, wypisał z oiomu i nie interesuje go dalszy los matki i dziecka. Najważniejsze są procedury.
    O tym co dalej, nie czytałam wierszy. Bezsilność zabija poezję?

  13. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    no nie, pech mnie prześladuje. Zadowolona chciałam się ponatychać za darmochę poezją Konrada Góry, gdy przypomniałam sobie, że już ten tomik czytałam. Co to znaczy chwytliwy tytuł. Wierszy nie pamiętam.
    1000 ściągnięć w ciągu godziny, tak to jest możliwe. Tomik Konrada Góry szybuje wirtualnie pod strzechy.

  14. marek trojanowski:

    izka, pewnie że czytałaś. nie tylko czytałaś ale i dyskutowaliśmy. nie dziw się jednak sobie, że nie pamiętasz tego zdarzenia, nie wiń siebie, że nie pozostała w twoim umyśle jakaś na tyle trwała pozostałość po lekturze tego dzieła, by od razu skojarzyć: „ale ja to już czytałam!”. zapewniam ciebie, to nie jest wina twojego umysłu, nie jest to także pierwsze oznaka impotencji mentalnej. Wina leży po stronie autora, który zastosował nowatorską technikę pisania wierszy. Otóż kopiuje on z nieszufladowego słupka „WIERSZE” pierwszych 40 tekstów, wkleja do WORD’a, następnie wycina to, co zbędne – czyli autora oraz datę publikacji. Po tym małym zabiegu kosmetycznym wysyła do wydawnictwa. Powiesz: nieprawda! A porównaj sobie wiersze Konrada Góry z pierwszą nieszufladową czterdziestką i zobaczysz, że jeżeli się różnią to tylko długością kilku wersów, przecinkami, kropkami a w skrajnym przypadku iloścą zwrotek.

  15. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    wyguglowałam teraz tomik i autora i wystraszyłam się. Znowu twój tekst (sprzed kilku lat!) jest na pierwszym miejscu, czyli jesteś wirtualną wizytówką twórczości poety.
    Co to znaczy? Czy Konrad Góra nie dorobił się pisemnych wielbicieli swojego talentu?
    Dlaczego koleżanki poetki, koledzy poeci w poczuciu solidarności twórczej nie przykryli twojego tekstu swoimi?
    To jak działa grupa poetycka, funkcjonuje tylko towarzysko na spędach poetyckich i na facebogu?

  16. Roman Knap:

    Iza, możliwe że każdy boi się polemizować z Trojanowskim :) Trojanowski wyrósł do rangi autorytetu. Jego werdykt – dobre lub złe, jest ostateczny. Z jednej strony to piękne, Trojanowski autorytet, ale z drugiej… na ileż to wczorajszych autorytetów dziś kładzie się lachę?

  17. marek trojanowski:

    mnie kiedyś także zastanawiał ten brak rozmów na temat nowych publikacji. ja nie mam na myśli tu krytycznych tekstów, ale trudno odnaleźć nawet peany powodowane uniesieniem polekturowym. Większość tomików wydawanych w tym kraju jest przemilczana a ewentualny dyskurs ograniczony jest do sześcio- siedmiowersowego blurba powielanego przez różne księgarnie internetowe, portale literackie itp.
    To jest moim zdaniem jedna wielka niesprawiedliwość w stosunku do wszystkich autorów – nieważne czy dobrych, czy złych, czy utalentowanych czy tzw. grafomanów. Każdy autor publikujący swoje teksty w pierwszej chwili zadowolony jest z samego faktu publikacji. Ale uczucie to jest krótkotrwałe i ustępuje oczekiwaniu – oczekiwaniu na reakcję, na odbiór jego dzieła, na jego recepcję. I własnie recepcja, ewentualna dyskusja jest głównym motorem, przyczyną publikacji.

  18. marek trojanowski:

    romek, ale to czy ja napiszę: „A” czy „nieprawda, że A” – to nie ma najmniejszego znaczenia. I nikt by się tak tym nie przejmował, gdyby literaci rozmawiali, dyskutowali o swoich tekstach, o publikacjach. Jestem rakiem na bezrybiu.

  19. Roman Knap:

    Nie rakiem, jest jeszcze Bieńczycka. Wiesz marek, generalnie uprawiasz krytykę negatywną. A z taką krytyką bardzo trudno polemizować. „Nie” łatwiej zagnieżdża się w umyśle niż „tak”. Ludzie dziś nie wiedzą czego chcą, ty wiesz i dlatego dajesz im łatwą odpowiedź, czego mają przynajmniej nie chcieć. Twoja krytyka to jednak przecież – nie ukrywajmy – głównie lista skreśleń. Jak zatem mamy rozmawiać o skreślonych?

  20. marek trojanowski:

    nie ma krytyki negatywnej. Krytyka to przede wszystkim szukanie punktów słabych, tych miejsc w badanej tkance, które nie wytrzymają minimalnej siły nacisku. Krytyka ma być krytyczna tak jak masło ma być maślane. jeżeli chcesz zjeść masło bez masła, to nie będzie to już masło ale masmix czy jakiś inny erzac. oczywiście ludzie z czasem przyzwyczają się do smaku tego badziewia, które zastępuje masło. co więcej – z czasem przyzwyczajenie zmienia się upodobanie i masło już nie smakuje, bo jest za tłuste, bo trudno się smaruje na chlebie, bo ma krótki termin przydatności do spożycia.Krytyka literacka pisana w ten sposób:

    „W prześwicie tekstu jawi się jednocześnie to, co absolutne jak i to, co należy do sfery polemiki autora z światem rzeczy. Otwartość wersów i fraz jest elementem techniki obrazowania a głębia znaczeń świadczy o dążeniu poety do nieodkrytych dotychczas poziomów transcendencji”

    nie jest żadną krytyką. Takie teksty z wierszami nie maja nic wspólnego, ich źródłem nie jest poezja ale aspiracja niedouczonych często eklektycznych umysłów ludzi, którzy uważają że im mądrzej tym lepiej.

    romek tam gdzie jest „nie” musi być także „tak”. jedno bez drugiego istnieć nie może. czy uwierzysz mi, że o każdym tomiku, o którym napisałem negatywnie na hmn mogę napisać przynajmniej 5 stron A4 peanu?

  21. Roman Knap:

    marek, wierzę, wierzę. Albo nie, nie wierzę, bo to by znaczyło, że raz pisząc negatywnie a zaraz potem o tym samym pozytywnie jesteś nieuczciwy (np. wobec siebie), chociaż nie, wierzę, bo byś przecież nagle powiedział, że to wcześniejsze to był błąd i właśnie to odkryłeś itp. Jeśli chodzi o krytykę w nowomodzie języka akademickiego to faktycznie – nawet ci co tak piszą czuja zdaje się wewnętrzny wstręt i opór, no ale się przezwyciężają, bo magisterium obligee. No jest niewielu wrażliwych krytyków, a jeszcze mających błysk. stawailbym jeszcze na Topolskiego, co ty na to? Bo jakiś tam kiedyś artykuł Topola mnie urzekł. Jeden, ale zawsze to coś. Jakaś jaskółka :) Wawrzyńczak ucichł. Być może niepotrzebnie go skrytykowałem na początku za zbytnie stylistyczne zagęszczenia. Teraz żałuje, bo jednak rokował. Ktoś jeszcze. Kiedyś bardzo lubiłem Gutorowa za „Niepodległość głosu”. Dziś Gutorow się chyba już wyeksploatował. Nowackiego też lubiłem, bo to jakiś w sumie mądry facet, ja to czuję, no ale ma on już swoje lata, pewnie zdążył się „zukładować”, w każdym bądź razie bardziej niż jakiś młody wstępujący dopiero krytyk. Tak, marek, trzeba liczyć na młodzież, stara kadra jest zbyt ze sobą powiązana, żeby była wiarygodna. Marek masz jakieś swoje typy na przyszłych dobrych krytyków?

  22. marek trojanowski:

    a skąd taka potrzeba wartościowania? dlaczego literatura ma być uczciwa lub nieuczciwa? pisanie nie jest ani dobre ani złe, uczciwe lub nie. Jeżeli chcesz uczciwości, to musisz udać się do seminarium duchownego, zapewniam cię, że tam najwięcej o uczciwości się dowiesz. Pisanie ma powodować przede wszystkim pytania. Napisany tekst ma wzbudzać dyskusje, ma być przyczynkiem do rozmowy, do rozważania pewnych spraw, kwestii – w ostateczności ma być przyczynkiem do rozmowy na temat dobra i zła. Sam w sobie napisany tekst jest obojętny, nie posiada żadnej wartości. Dopiero gdy zaczyna być przetwarzany przez umysł przywykły do wartościowań, to, co napisane wydaje się być uczciwe lub nie, dobre lub złe itp.

  23. DrV:

    dałbyś linka romek, już tu spamowałeś gorszymi długodystansowcami.

    marek. pozwoliłem sobie.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?