Ewa Furgał, Ekstremizmy. zamiast: „Na trzy czte i ry – panie płaczą! II” będzie lesbijski romans z owczarkiem niemieckim w tle

28 maja, 2009 by

.

Kolejny odcinek z cyklu z kopa w jaja miał dotyczyć Ewy Furgał i jej dzieła: Ekstremizmy. Zacząłem go nawet pisać, ale po kilku zdaniach zorientowałem się, że piszę o kolejnym płaczliwym harlequinie, a odcinek nosiłby tytuł: Na trzy, czte i ry panie płaczą II. Oto mała próbka możliwości Ewy Furgał (tekst bez podziału na wersy):

budzik dzwoni o zbyt wczesnej porze a ona obejmuje mnie ciasno więc to nie będzie proste ale uciekam snom ciepłym dłoniom i wrażeniu że ktoś mógłby się włamać i zabrać nam wszystko bo drzwi są zamknięte tylko na raz – zakładam obrączkę którą dostałam od niej na rocznicę i już czuję się ubrana jeszcze tylko całuję ją zamykam drzwi na dwa – na schodach spotykam wredną sąsiadkę (no kto napisał na klatce lesby”)? i wychodzę na świat bezbronnie bezmyślnie bez niej.

Jak łatwo się domyśleć: po dodaniu do tego tekstu fragmentu dowolnego romansidła o perypetiach miłosnych pana i pani, oraz co istotne: zamianie formy rodzajowej męskiej na żeńską. Czyli po tym jak romansidło pan-pani zmieniłoby się na romansidło pani-pani, powstałby wyciskacz łez w klasycznym, amerykańskim stylu. Każdy akapit mógłby się równać ze scenami symulowanych pocałunków, jednoznacznych spojrzeń, lakonicznych dialogów i mądrości życiowych z filmu Casablanca pod warunkiem, że Bogartowi urosłyby cycki. Ale czy świat a co ważniejsze kultura zaakceptowałaby taką transmetamorfozę kultowego aktora?

Można tez spróbować zastanowić się nad reakcją Ilsy Lund, która widzi przed sobą cycatą brunetkę z papierosem w ustach i kiedy zamiast zdawkowego: bye darling usłyszałaby:

Mówią że nieobecność nie zostawia śladów jak to się dzieje że twoja jest widoczna nad wyraz wróć już oczyść ulice z kurzu i tęsknoty powiedz tylko słowo a znajdę dla nas hotel w najjaśniejszym punkcie miasta niech na tę jedną dobę świat przestanie istnieć niech nas usłyszą niezawodnie.

Nie mam żadnych wątpliwości, że takie wyznanie nagrodzone zostałoby przez akademię filmową złota statuetką. Powodów także nie mam by wątpić, że każdy film, oparty na scenariuszu, do którego Ewa Furgał dodałaby coś od siebie, wzbudzi emocje większe niż audycja Wellesa w New Jersey w 1938 r.

Ale najciekawszym eksperymentem o charakterze poznawczym będzie próba syntezy dzieł Ewy Furgał i Izabeli Filipiak. Oto zmiksowany fragment powstały na bazie Ekstermizmów i Madame intuita . Tym razem w tekście ode mnie jest tylko jeden znak zapytania.

———-

Pozbyłam się jednej z moich ewentualnych przyszłości. Jest w tym postanowieniu przynajmniej jakaś lekkość. Chodzę szybko, ale wciąż marznę.

– Czy pozwolisz mi się ogrzać przy tobie? Nigdy nie usłyszałam: Nie.

– Kobiety mówią szeptem żeby ich nikt nie usłyszał. Czasem trudno uwierzyć, że w ogóle mówią cokolwiek.

– Więc czekasz jeszcze? Dalszego ciągu nie będzie. Jeżeli musisz odczuwać niech będzie to substytutem twoich lęków.

-Jeżeli muszę istnieć ból nie wystarczy mi za inspirację. Gdy czymś się ze mną dzielisz, próbuję cię powstrzymać.

– Uważaj, bo jestem nieskromna!

-Nie tak szybko!

– Oswajaj mnie ostrożnie, nie pozwalaj mi na brak umiaru. Nie rozbudzaj we mnie, czego nie będziesz w stanie zaspokoić, Nie zostawiaj mnie głodnej.

two years later

– Bądź ze mną! Krzyczałam na ciebie żeby przekrzyczeć tamten londyn sprzed dwóch lat co szumiał w głowie tak mocno że musiałam uciec.

– Trudno przeżywać miłość dramatycznie Gdy ciągle chce się śmiać. Moja kochanka nie jest kobietą tylko zwierzątkiem.

?

-Nie słuchaj mnie wcale.

– Rozmawiaj ze mną z tą czułością w głosie od niechcenia. Obiecaj, że zrobimy to niedługo znowu. I znowu. I znowu i jeszcze Po wielokroć Póki przeszłość nie spadnie jak nie chciany prezent wcześniej zamówiony dostarczony za pokwitowaniem I cóż jeśli protestowałam że nie jest tym co ja pamiętam chciałam a tego nigdy nie.

– Odjadę o wschodzie. Ucieknę lecz musisz mnie zauważyć!

Łódź Fabryczna 4.48. Czuję się dziwnie gdy wywołano tę godzinę jestem przytomna i chcę przetrwać. Zaraz odjeżdżamy. Moja kochanka nie jest kobietą tylko zwierzątkiem. Ma cztery łapy i futerko, nie używamy już słów tylko pomruki. Jak kochance na boku chcę powiedzieć: Jesteś cudowna ale jesteś zarazem zbyt kosztowna. Miło mi dbać o ciebie. Jeszcze kilka okrążeń wokół stacji Jeden rzut oka. Kontroler za kuloodporną szybą. Ślizgiem w dół. Och, pociągu magia kołysze mnie. Tym razem nie dałam się skopać ze schodów.

——-

Wersja lesbijskiego romansu z owczarkiem niemieckim w tle zapewne zrewolucjonizuje myślenie o rasach obronnych. Mężczyźni udomawiając psa kilka tysięcy lat temu poznali się na tym rodzaju rozkoszy, która powstaje z połączenia miodu pszczelego własnych jąder i psiego ozora. Pora żeby urok tej przyjemności zaznały i kobiety. Mimo opóźnienia cywilizacyjnego doświadczenie owo może okazać się przełomem w rozwoju emocjonalnym rodzaju żeńskiego. I spodziewać się także należy, że wiersze Ewy Furgał oraz Izabeli Filipiak wejdą do zbioru dzieł kanonicznych nie tylko literatury światowej traktującej o relacjach człowieka z zdomestykowanymi czworonogami, ale staną się materiałem dla badań naukowych poświęconych fakturze języka owczarka niemieckiego oraz współczynnika ścieralności naskórka okolic krocza płci obojga.

Kategoria: Bez kategorii | 13 komentarzy »

komentarzy 13

  1. Roman Knap IP: 195.82.181.124:

    Marku, a tak a propos tego, co napisałeś o twórczości Furgał, mam do ciebie takie oto prawie intymne pytanie. Kto twoim zdaniem pisze lepiej – lesby czy pedały? Bo mnie to się widzi, że lesby lepiej się jebią niż piszą (bo weźmy taką Furgał, ona już od samego rana :)), a znowuż pedały lepiej piszą niż się jebią (vide taki Wiedeman, on nawet wieczorem nie chciał się jebać, bo od rana miał zapoconego ćwirka). No to oczywiście z mojej strony taka dygresja, ale bardzo jestem ciekaw twojego zdania w tej homo-pisząco-jebiącej kwesti. W końcu przecież ta kwestia dotyczy 70% polskiech literatów! I co ciekawe, odnoszę takie wrażenie, że stanowi ona źródło rywalizacji między piszącymi paniami i panami. Weźmy bowiem taką Furgał – czyż nie mówi ona w podtekście „ej ty Wiedeman, abnegacie jeden, ty ino mówisz kutas kutas kutas, a ja widzisz Adasiu, ani razu nie powiedziałam cipka. Bo ja o cipce nie piszę, ja jej używam!”

  2. Marek Trojanowski:

    Jakość pisania nie zalezy od długości penisa, ,cycków czy fi cipki. O jakości pisania nie świadczy też orientacja seksualna co potwierdza przypadek Dehnela i jego tekstów. Jeżeli chodzi o porównanie lesliteratury i gejliteratury, to mim zdaniem jakościowo wygrywają pedały. Być może ta przewaga nie wynika z jakości samej, ale z promocji i porządku patriarchalnego (mężczyźni autorzy są bardziej wydawani niż kobiety autorki).
    Dehnel bez wątpienia jest jakościowo lepszy od Ewy Furgał. Nie dlatego by jego teksty były w jakiś sposób unikalne, by były zjawiskiem estetycznym. Ale dlatego, że poezję Ewy Furgał trudno zakwalifikować do ligi policealnej. Dehnel ze swoim licencjatem ma tutaj wyraźną przewagę. Na poziomie formalnym wyprzedza Furgał o jakieś 3 lata edukacyjne.

    Jest to wbrew pozorom bardzo dobra wiadomość dla Ewy Furgał. Po trzech latach wkuwania podręcznika z zakresu teorii literatury, po trzech latach ćwiczeń na nieszuflada.pl ma 83% szans na stanie się tym literackim Dehnelem, którym Jacek Dehnel jest w tej chwili. Złą wiadomością dla Furgał jest to, że prawdopodobnie w ciągu tych trzech lat edukacyjnych nie tylko ona będzie czytała podręczniki dotyczące budowy wiersza, by dogonić na poziiomie warsztatowym Dehnela. Sam Dehnel także nie będzie próżnował. On także będzie się uczył. Będzie czytał kolejne opracowania, bryki by się przygotować do kolejnego odcinka Łosskotu, do kolejnego interwiu, do kolejnego spiczu w trakcie uroczystej gali rozdania nagród. Będzie uważnie studiował wikipedię, by okazać się po raz 15.000 wybitnym, niezatapialnym komentatorem nieszuflady. Dlatego za trzy lata Furgał będzie tu-teraz, Dehnel tam-gdzieś.
    Tym samym pojawia się klasyczny paradoks Zenona o Achillesie i żółwiu.
    Można spróbować odwołując się do rozwiązań matematycznych określić punkt, w którym nastąpi zrównanie literackie Furgał i Dehnela. To nie ma jednak znaczenia, ponieważ z drugiej strony pojawia się przypadek Pasewicza, który falsyfikuje całą teorię: Jakość pisania nie zależy od długości penisa, ,cycków czy fi cipki…

    W Polsce w pewnym momencie i to stosunkowo niedawno dał o sobie znać głód na inność. W związku z tym także: głód na pedałów. (Zwróć uwagę, że inność akcentowana była każdorazowo niemal w dyskusjach o debiucie Doroty Masłowskiej.) Ten głód był pochodną nienasycenia lat 1945-89 r.. Przypomnij sobie rok 90. i to jak wówczas majątek zbijano na budkach z hotdogami. Wówczas brano wszystko, społeczeństwo nasączało się najpierw dobrami materialnymi, duperelkami. Intelektualiści spoglądali wówczas na masy ustawiające się w kolejkach po bułki w McDonaldach. Drwili lub próbowali teoretycznie uzasadnić fenomen demokratycznych komitetów kolejkowych robiących zapisy na szejka waniliowego. Ale ci sami intelektualiści, którzy wówczas obserwowali masę oraz jej fascynację kotletami z krowy sami ulegli fascynacji. Proces hamburgeryzacji kultury nastąpił z około dziesięcioletnim opóźnieniem. Podobnie jak onegdaj budki z hotdogami, tak w okolicach roku 2000, jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne okazy homoliteratury. Jedna nagroda na pedała, inna nagroda dla innego pedała. Pierwsza pedalska recenzja, pierwszy pedalski zbiór wierszy, pierwsza lesbijka-poetka itp. Okazało się, że pierwszym haustem wolnościowym literatury polskiej było homozachłyśnięcie. Ludzie zaczęli wierzyć w to, że doświadczenie powstałe w wyniku wciskania natłuszczonego kutasa w pupę metroseksualnego chłoptasia jest w stanie wywołać unikalny stan psychiczny z pogranicza nirwany. Okresowo pojawia się dyskusja o tolerancji, o marszach tolerancji, o dyskryminacji itp. Wydawnictwa, szacowne gremia żiri, krytycy – wszyscy chcą być na medialnej fali wywołanej przez ONR-owską młodzież, która pasjami napierdala uczestników marszów równości/wolności/tolerancji itp. W literaturze zaczyna się pojawiać poprawność polityczna. Pojawia się jeden pedał, drugi pedał i trzy albo cztery lesbijki. Okazują się być geniuszami na miarę Iwaszkiewicza – bo Iwaszkiewicz przecież był pedałem. Pod godłem homoliteratura próbuje sie przemycić dogmat o wyjątkowej jakości. Aksjomat: Każdy pedał jeżeli tylko pisze jest wyjątkowym literatem, a jego dzieła są wybitne.
    Niektórzy próbują uzasadnić to odwołując się o ironio! do quasieugenicznych teorii (Gdyby Fritz Lenz doczekał tych czasów zabiłby się własną pięścią, a swoje książki zakopał), w których akcentuje się biologiczną przewagę osobników homoseksualnych nad heteroseksualną resztą. Różnica biologiczna ma się zaczynać gdzieś na poziomie mózgu a następnie przekładać na ducha, który dzięki pierwiastkowi homoseksualnemu staje się niezwykle twórczy. W kategoriach eugenicznych pedał staje się biologicznym i duchowym Uebermenschem.

    Po dziesięciu latach od wybudowania pierwszego McDonalda w Polsce jedynie dzieci zachwycają się zestawami Happy Meal. Mija także rodzima literacka moda na homoliteraturę. Ten obszar konsumencki został już nasycony.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    To teraz jest czas na jaki rodzaj literatury? Homoliteratura już nie przywabia, jaka więc inność może być wykreowana medialnie?
    Co na ten temat piszą poradniki kreatywnego pisania? Kogo proponują teraz udawać, aby odnieść sukces?
    Marku mam nieodparte wrażenie, że kilka lat temu, grupa twórców zdecydowała: zostanę pisemnym gejem, literacką lesbijką i w ten sposób osiągnę wydawniczy sukces. Wystarczyło imitować najbardziej poszukiwane czytelniczo cechy. Zresztą ta zasada kreowania się na mniejszość seksualną była stosowana przez gwiazdy filmu i muzyki. O tym czytałam w kolorowych czasopismach dla pań. Teraz czytam o ich walce ze zbędnymi kilogramami.

  4. Marek Trojanowski:

    poprzez deklaracje: jestem gejem i literatem, piszę literaturę gejowską/lesbijską, kocham się inaczej – homoliteraci znaleźli się na pozycji kuriozów w cyrku objazdowym. eksponując pierwiastek homo pokazali się publiczności z tej tylko strony. wzbudzali zainteresowanie tylko dlatego, bo ludzie nagle chcieli zobaczyć ucielesnienie społecznego lęku – to, o czym słyszą w telewizorach, w kościołach, w radio – że geje chcą adoptować dzieci, że dzieci mogą mieć dwie mamusie, dwóch tatusiów, że pedały kochają się w pupę a tak przecież nie można, bo to brudne!.

    ludzie zatem chcieli dotknąć książki napisanej przez prawdziwego pedała, chcieli dotknąć tabu, ponzać tabu, odczarować je – chcieli nagle ze skostaniałych ortodoksyjnych katolików za pośrednictwem homolektury wyrosnąć na obywateli swiata, kosmopolitów – na rasowych europejczyków.
    kupujac Lalę i stawiając ją sobie na półce, zachowywali się, tak ja zachowują się na mszy, kiedy kapłan wkładał im do ust komunikant. z tym, że wówczas mieli wrażenie obcowania z najwyższą formą sacrum. teraz – stosując znany mechanizm rytuału – kupują Lalę po to by odczarować się za pomocą nowej gejowskiej hostii. następuje znany schemat przejścia od sacrum do profanum przy czym istotne jest to, że zmienie ulega tylko treść (hostia z białej zmienia się w czarną), struktura pozostaja taka sama. dlatego o Dehnelu nikt nie dyskutuje. Dlatego Dehnel skończył się tak szybko jak kończy się fascynacja drugoklasisty opłatkiem, który przyjął po raz pierwszy w trakcie swojej I komunii świętej. Dlatego gejowski kryminał Pasewicza został przemilczany.

    Ten rodzaj profanum został wyczerpany, pora na powrót do sacrum. Pora na oczyszczenie, na powrót synów marnotrawnych.

  5. Ewa Bieńczycka:

    Czytam w niedoczytaniach, że Tomasz Pułka Ekstremizmy Ewy Furgał w rankingu najgorszych młodych poetów 2008 roku zaliczył do najgorszych wierszy ze wszystkich najgorszych tam wymienionych.
    Natomiast Jakub Winiarski w obszernej recenzji zatytułowanej Rozmyte bagniska złudzeń wręcz przeciwnie, uważa, że to ważka publikacja. Marzą się jednak Panu Jakubowi jeszcze większe ekstrema (nie tylko rozszyfrowane przez Marka z owczarkiem), zakańcza więc recenzję takim dla poetki wyzwaniem:

    (…)I niech wreszcie pojawią się w tekstach Ewy Furgał jakieś liryczne ekstremizmy. Bardzo byłbym ciekaw takowych, gdyby faktycznie gdzieś tu zaistniały.

    A więc poezja kobiet o orientacji homoseksualnej jest w stanie dostarczać krytykom o wiele większej satysfakcji czytelniczej. Tak sądzę. Bo przecież jednak cenniejsze jest nasycenie potrzeb krytyka, a nie czytelnika, czy nawet właściciela bloga, który jest miłośnikiem poezji współczesnej.

  6. Marek Trojanowski:

    nie jestem pewien czy chodzi tu o nasycenie czytelnika-miłośnika, krytyka czy hobbysty.
    pornuski lesbijskie mają swoich fanów poza światkiem les. laseczki dające sobie całuski na ulicy, trzymające się za rąsie nie dziwią. pewien dyskomfort estetyczny wywołuje pozadarkroomowska scenka rodzajowa, w której pan całujacy pana, pan trzymający za rąsie pana.
    uważam, że lesliteratura w odróznieniu od gejdzieł literackich nie miała większej szansy na przebicie, na wywołanie szoku estetycznego

  7. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, czyli wyłącznie popularność w niszy? sława tylko w środowisku mniejszości seksualnych? A wcale tak nie jest. Nie ma sławy, ponieważ wpływ seksualności na tworczość nie wystarczy, aby dzieło zostało okrzyknięte arcydziełem w środowisku lesbijek i gejów.
    Arcydzieło nie ma płci, za to ma moc przyciągania.
    Na filmie Casablanca lesbijki też płaczą.

    A wracając do twórczości Ewy Furgał

    „Rdza
    Niepokoję się niczym
    zwierzę Przed nastaniem
    burzy.
    Po co ta batalia migających
    świateł? Nieznośny hałas
    rozstrojonej gitary.
    Nie czekam przecież na czytelny przekaz.
    Nie próbuje poprawiać
    śnieżącego ekranu.
    Dno odbija prawdę jak lustro,
    Ciemność jest zawsze zarozumiała.
    Cisza nie napawa energią,
    Odrywam od niej poparzone palce.
    Zdradzają mnie bardziej niż
    Krwawe plamy na czole.”

    Nie dość, że wersyfikacja jest skopana, to cały wiersz ma rację bytu jedynie w pamiętniku egzaltowanej nastolatki, nie nadaje się do druku, jest okropny. Ach, ach, ach jaka ja w lustrze jestem migająca.

  8. Marek Trojanowski:

    iza, nie o seksualnośc tu chodzi, nie o to kto komu i co wpycha do pupy. dzieło literackie – jak piszesz – jest dziełem wówczas kiedy odziałuje samo. Ale seksualność (Freudowska) może być instrumentalnie traktowana przez wydawców oraz autorów. wyobraź sobie sytuację:
    masz w ręku własny tomiczek. napisałaś kilkadziesiąt wierszyków o podróży pociągiem, o tym jak golisz nogi, jak nieustannie zmagasz się z włoskiem, który upierdliwie wyrasta w okolicy lewego sutka. ty go wyrywasz a on od nowa rosnie. wyrywasz a on rośnie i tak od lat. kanalizujesz wszystkie negatywne emocje z tym związane w kilkunastu wersach. Piszesz:

    włos
    o włos
    z piersi
    się wyrywa
    serce
    w rozterce
    na głos
    na raz
    ciach
    ach
    boli

    Z tym dziełem, gdybyś była prezesówną jakiejś fundacji na rzecz literatury, zrobiłabyś furorę. nie jesteś jednak panią prezes, ba! nie jesteś nawet pracownikiem takiej fundacji. nie jesteś także działaczem związkowym NSZZ-u, który działa w ramach fundacji na rzecz litertury. Oprócz tego: nie wysłałaś nigdy żadnego e-maila do Czesława Miłosza, majla nie wysyłałaś także do Larkina. Nigdy nie byłaś na żadnym slamie, nie wysyłałaś tekstów na konkurs. Ale masz mimo to swoje dzieło, wielkie dzieło poetyckie, którego jądrem jest traktat o wyrywaniu natrętnego włosa z cyca (tak nazwiesz ten wiersz). masz tylko jedno wyjście. szperasz w google (słowa kluczowe: „wydwnictwo+poezja”, koniecznie używasz cudzysłowu, by uniknać miliona rekordów wydawnictw medycznych, prawniczych etc.).
    Trafiasz na biuro literackie. zapoznajesz się z formularzem kontaktowym, czytasz o okresowych połowach. jestes trochę nieufna i w innych źródłach weryfikujesz informacje na temat połowu poetów. czytasz, że syf, ale widzisz, że pchają się tam stadami. kierujesz się zasadą: LOTTO (wiesz, że nie wygrasz, ale grasz, bo wierzysz, że możesz wygrać TYM RAZEM) i wysyłasz swoje dzieło „na Połów”. Nieustannie obserwujesz światek literacki i wiesz, że uzycie epitetu: „gejowski” może ci pomóc. Ty jednak oprócz palców i języka nie bardzo masz co wkładać w pupę. wybierasz zatem opcję: „les”. piszesz swój biogram: „jestem lesbijką, w moich tekstach daję wyraz swojemu oburzeniu, że my, ludzie o odmiennych orientacjach seksualnych jesteśmy przesladowani w życiu społecznym i kulturalnym. chciałabym wykrzyczeć światu prostą prawdę: „My homoseksualiści jesteśmy si”. Chciałabym, żebyście jako wydawnictwo umożliwili mi przekazanie tego prostego apelu światu. chciałam podkreslić, że jestem ekstremalną lesbijką i na dodatek zaangazowaną feministką. nie golę pach ani nóg ale z tym włosem na cycku to prawda”

    piszesz zatem swój homobiogram. w międzyczasie idzesz do lumpeksu kupujesz sobie łachy (najlepiej gdybys miała dziadka, który mieszka w starym domie, w którym na starym strychu stoi stara szafa, w której wiszą stare łachy – jakaś kiecka do ziemi, parasolka przeciwsłoneczna, gorset z fiszbinów itp.)- po stylizacji wewnętrznej wazna jest stylizacja zewnętrzna.

    i kiedy już się upudrujesz w lesbijstwo, w stare łachy, kiedy twój tomiczek ukazuje się z notką na okładce: „uwaga! tylko dla dorosłych!” możesz iść śmiało do MTV i komentować w takich smiesznych programach obok Konja, obok Jacyków.
    z czasem trafisz do TVP. wezmą cię do tok-szoł o literaturze. pousmiechasz się, podukasz, pobiegasz, pokiwasz główką i za to skasujesz 5000 netto.

  9. Ewa Bieńczycka:

    Większość artystów, geniuszy literatury, było homoseksualistami.
    Ja zawsze bardzo lubiłam przebywać w otoczeniu mężczyzn homoseksualnych i chyba większość kobiet żyjąca w stałym związku przeżywa podobnie komfort nie dybania, nie nastawania i nie uwodzenia dla uwodzenia.
    W moich czasach uwodzenie urzędnicze było obowiązkowe. Każda kobieta, a musiała to być kobieta – mężczyzna nie brał udziału w tej grze musiała być uwodzona. Im bardziej niewiarygodny komplement, tym tę potrzebę i moc skuteczności umacniał. Komplementowali wszyscy, bez względu na wiek, płeć, pozycję społeczną. Potworna kobieta siedząca za biurkiem w biurze z nieodłączną szufladą – obraz brzydoty i złego smaku – chłonęła każde pod jej adresem pochlebstwo jak tyran i władca należne mu daniny. Ten spadek po epoce hipokryzji całkiem mimowolnej i pozornie niewinnej mamy do dzisiaj. Widać to wszędzie, widać to w poezji. Jeśli piękna prostytutka w Las Vegas dostaje za swoją profesjonalną usługę 30 dolarów, z czego z pewnością dwie trzecie odprowadza mafii, to każda potworna urzędniczka, która na dodatek jest jeszcze czyjąś żoną musi bardzo dbać, by ta jej wątpliwa kobiecość miała jakąś cenę.
    Ruch feministyczny zrzeszający najczęściej urzędniczki walczące o swoją wyimaginowaną wysoką cenę, zrzesza artystki. I w tym zrzesza poetki. I tu następuje kompletna katastrofa.
    Mimo wszystko lesbijki, jak Marianne Moor, Elizabeth Bishop, Emilly Dickinson, Wirginia Woolf, Maria Konopnicka, Maria Dąbrowska nie były poetkami tylko dlatego, że były lesbijkami. Rozpad poezji na poezję prawników, pedałów, lesby, poezję sekt religijnych, jest bezsensem. Poezja jest tylko jedna.

  10. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, taka kariera niestety jest tylko dla mężczyzn. Kobieta pozująca na medialną lesbijkę, nawet w koronkowej białej ślubnej sukni babci, nie wzbudzi zainteresowania.
    Czy są w Polsce spektakularne coming outy pań? to też medialna domena panów.

  11. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, ale istnieje pokusa, aby w szybszy sposób siebie wypromować. Wystarczy nadać sobie cechy przysłowiowej baby z brodą. Ale baba w pewnym momencie odczepi brodę i już nie ma nic do zapamiętania o niej. Co najwyżej może pojawić się na Kongresie Polskich Kobiet jako trenerka genderowa.

    Przeczytałam, że Ewa Furgał jest trenerką genderową i nie mam pojęcia co to znaczy.

  12. Ewa Bieńczycka:

    Nie wiem, kim jest trenerka genderowa. Ale może to są pożyteczne ruchy. Jak na nieszufladzie wklejałam wiersz, to poeta Kleszcz ni stąd ni z owąd w komentarzu pisał mi o zmarszczkach. A to jakiś poeta z tych jaśniejszych, nie żaden troll. Dla faceta wiek kobiety to zupełne jej przekreślenie, totalne zakwestionowanie.
    Naprawdę, jak widziałam w Kalifornii restauracje prowadzone przez lesbijki, lub tam stoliki w jadłodajniach, gdzie zbierały się na śniadanie kumpele bez makijażu, w różnym wieku, pełnym luzie i swobodzie, bez żadnych, jak tu Marek pisał, demonstracji erotycznych i obłapek publicznych, to mi się to autentycznie podobało, byłam zachwycona. Rozmawiały, śmiały się, były naprawdę szczęśliwe. Już widzę na naszym osiedlu coś podobnego, a mamy tutaj aż trzy knajpy. Mieszkasz Izo w cywilizowanym mieście europejskim. A reszta Polski i to zakuta, kościelna wieś.

  13. Paweł Barański IP: 83.30.47.8:

    no jesli nie wiecie co to trenerka genderowa to nie ma wyjscia jak dusić sie we wlasnych smrodach i wierzyc ze estakada to kontynuacja poetyki slaskiej, bo nic ponad własne legendy nie wiecie…

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?