– Poproszę na chleb.
Stoi przede mną całkowicie nieobecny i nawet, gdy prosi to patrzy na moje buty.
Jestem ja, jest on, lecz z tą różnicą, że ja tu tylko bywam, on cały czas tu jest. To jest jego miejsce.
– Jak to się stało, że się tu znalazłeś? pytam.
– Ja tu mieszkam. O tam odpowiada i wskazuje palcem miejsce, w którym nie ma żadnego domu. Poproszę na chleb.
Duży ma dom. Ma dużo samochodów. Ma trzy parkomaty i drzewa ma nawet w swoim domu i duży kosz na śmieci. Nie ma grzyba w łazience. Nie ma licznika prądu. Wpadłem do niego tylko na chwilę, z krótką wizytą i niespodziewanie. Zresztą tak samo jak inni nieproszeni goście w jego domu.
Jest u niego zimno, bardzo zimno. Nie kupił węgla na zimę do swojego domu.
Strasznie zmarzłem. Wychodzę. Odprowadza mnie wzrokiem
– Odwiedź mnie jeszcze kiedyś, może na wiosnę jak się zrobi cieplej.