daję się wam daję. Zęby oddając wam szczerze

7 lipca, 2009 by

wary-marka

Gdybyś tylko mógł, byłbyś taki jak ja.
Wyplułbyś mleczaki i pokazał zęby.
I krew by się polała. Byś wstał.

Stałbyś nago. Przed słońcem. Ty i słońce
i niebo, i deszcz, i zimno i wiatr. I tak cały czas.
I nie miałby cię kto ogrzać. A gdybyś upadał
wiedziałbyś, że wraz z tobą zginie jeden ptak.

Gdybyś tylko zdjął buty i wyszedł z domu.
Zostawił żonę, meble, nóż kuchenny i psa.
I wszystko gdybyś zostawił i nie miał już nic,
byłbyś taki jak ja.

Kategoria: Bez kategorii | 9 komentarzy »

komentarzy 9

  1. Ewa:

    Bardzo pesymistyczna ostatnio Marku Twoja poezja.
    Nie ma wyjścia przecież, nigdy nie było, trzeba się z tym pogodzić. Ale droga w ascezie i w ogołoceniu, to żadna droga. To przecież sytuacja graniczna, człowieka po wojnie, po pożarze, po tsunami.
    Widzę jednak, że jest jakaś nadzieja w słowach nóż kuchenny. A nuż, a widelec, zmienisz zdanie.

    Jadę właśnie na drugi koniec miasta odebrać mamie aparat słuchowy, który kosztuje astronomiczne pieniądze. Trzeba żyć do końca, do ostatniej kropli krwi na zębach.
    Moja dentystka na moje pytanie co robić, ponieważ po każdym moim myciu zębów cała umywalka jest pełna kwi, wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że wszyscy krwawią.

  2. Marek Trojanowski:

    ja pierdole, jaki kurwa byk :)
    czemu tego nie poprawiłaś ewo? ja bym tobie poprawił. już sobie wyobrażam te czerwone od śmiechu gęby przed monitorami. te małe, iskrzące się oczaka, ten rechot i treść smsów: „wejdź na świniobicie, zobacz jaki błąd! ale głupek”
    ewo, wyczuwam te milczace drwiny, jakieś metafizyczne synapsy wyłapuja chichot. przyznaję: cierpię, odczuwam ból z tego powodu.

    To nie jest sprawiedliwe: tobie Dehnel za darmo robi korekty tekstów, a ty się nie odwdzieczasz za takie dobrodziejstwo światu. powinnaś mi sprawdzać i poprawiac błędy. Tak po chrześcijańsku: jak bóg kubie, tak kuba mietkowi.

    ps.

    ewo, masz kamień podziąsłowy / albo płytka nazębna. wyczyśc kamień u dentysty (scaling) i po frytkach. a póxniej myj dokładnie zęby

  3. Ewa Bieńczycka:

    To czemu mi w komentarzu nie poprawiłeś? Zrobiłam to sama dopiero teraz.
    Myślałam, że to specjalnie, nuż futurystyczny, jak u Bruna Jasieńskiego.
    Szkoda, że poprawiłeś.
    A w filmie Sekretarka Stevena Shainberga sekretarka specjalnie robi błędy, by jej szef na to reagował. W konsekwencji musiał się z nią ożenić, bo firma popadała w ruinę, taka ta sekretarka była nienasycona.
    Przy takiej mnogości błędów, jakie ja robię i tak złej renomie, jaką się cieszy ten blog i mój bazarek, trudno rzeczywiście rozszyfrować motywacje – zresztą, bardzo wybiórcze – Pana Jacka, dbającego o moje dobro i dobro polskiej literatury.

    Nie wiem Marku, ja tak staram się, ja chcę być tak dobrze piszącą literatką całą gębą, by mnie świat pokochał, podziwiał, bym chociaż jedno dobre słowo dostała od kogokolwiek.
    To tak jak z tymi zębami. Chciałam zło wykorzenić, pozbyć się, by już nic nie krwawiło i nie bolało. Ja chciałam usunąć wszystkie zęby, jak Stanisława Przybyszewska, by nie wytracać czasu na dentystów i żaden dentysta nie chce się na to zgodzić.

  4. Marek Trojanowski:

    a więc to tak! oko za oko!
    nie poprawiłaś mi błędu, bo ja tobie nie poprawiłem? tak?!
    no, no, no – ale z ciebie mściwa babka! ha!

    a wiesz, dlaczego nie poprawiłem tobie błędów? wiesz dlaczego? bo tobie błędy poprawia Dehnel. Od literówek, dat na ortach koncząc. Coo ja bede wam relacje intymne na poziomie formalnym zakłócał (chociaż moze powinno być: „zakłucał”? – zapytaj jacka. zrób to dla mnie. zrobisz to dla mnie?)

  5. Ewa Bieńczycka:

    Marku, zrozum, że tu jest problem haseł. Pana Jacka nie obchodzi ani Twój nuż, ani zakłucanie. Ani moje orty, które na okrągło robię. Tu chodzi o sprawy wyższe, o priorytety. O właściwą odmianę przez przypadki tytułu powieści Pana Jacka, o poprawność nazwisk i imion autorów, których Pan Jacek na Literackie pl. redaguje. Nie możesz wymagać, by Pan Jacek opiekował się całym światem. Pan Jacek opiekuje się tylko swoim podwórkiem, swoim gospodarstwem, chudobą, jak w prawosławiu Chrystus. Jak napisałam, że na nieszufladzie pisze hołota, to dostałam ostrą reprymendę, ponieważ weszłam na teren, którym Pan Jacek się też opiekuje. Ale jak na portalu niedoczytania napiszą, że bieńczycka to grafomanka, to przecież Pana Jacka to nic a nic nie obejdzie, ponieważ to już nie jest jego rewir. Dlatego intymne nasze relacje mogą wynikać jedynie wtedy, gdy ja wchodzę na teren Pana Jacka.
    I ja nie wchodzę z premedytacją. Bardzo mnie krzywdzisz taką oceną. Ja nie poszukuję tych wspólnot, ani Pan Jacek ich też nie poszukuje. Ale, jak bez naszej woli zaistnieją, to obowiązkiem Pana Jacka jest ostre i zdecydowane zareagowanie. Musisz to zrozumieć.

  6. Marek Trojanowski:

    ewo, czy ja dałem tobie powody bys watpiła? zdaję sobie sprawę, że tu chodzi o kwestie kosmiczne. przecież istota literackiej wariacji nt. Balzaca autrorstwa Jacka Dehnela, zawiera się nie w treści ale w tytule. wszak najbardziej istotny jest tu walor edukacyjny: „jak poprawnie odmienić balakiana” i tak:

    mianownik (kto?co?) – balzakiana
    dopełniacz (kogo? czego?) – balazakiany

    ….

    zwróc uwagę na niebezpieczny konsonans miedzy: balzakianą a błazenadą. Uważam, że nie jest to przypadek, że błazenada odmienia się tak samo jak balzakiana:

    minownik (kto? co?) – błazenada
    dopełniacz (kogo?czego?) – błazenady

    Uważam, że zasługą Jacka Dehnela, jest wprowadzenie w obieg literacki ksiązki, która jest połączeniem: bryka, elementarza dla klas I-III (Ah! ta pomaziana okładka, jakie to wymowne, jakie dziecinne, jakie spontaniczne!) oraz – czego dowiedziałaś się ostatnio – książeczka ta przydaje się w opanowaniu zasad odmiany przez przypadki.

    jak widzisz ewo, bardzo cię rozmiem. rozumiem to wszystko bardzo, bardzo bardzo a nawet bardziej.

  7. Ewa Bieńczycka:

    Za moich czasów – słowami piosenki z Osieckiej – chodziło o to, by nie złowić króliczka, ale by gonić go. Jacek Dehnel starzeje się, wchodzi w wiek męski i po prostu jest głodny. Inne zwierzątka, które konsumuje doprowadzają go do torsji i jego anorektyczny stan staje się coraz bardziej niebezpieczny.
    Ale on nie jest Głodomorem z opowiadania Franza Kafki. On jest tym człowiekiem z Procesu. W Procesie człowiek stoi przed prawem i strażnik go nie wpuszcza, a jest to brama wyłącznie dla niego. Człowiek jest głodny, umierający, ale nie przekroczy tej bramy, ponieważ wie, że tam po przekroczeniu też się nie naje.
    Taką bramą jest właśnie ten blog, nazwany przez Jacka Dehnela na moim blogu blogiem masarsko-ekshibicjonistycznym. I Pan Jacek nie wejdzie na ten blog, nie przejdzie przez tę bramę.
    A jest to brama wyłącznie dla niego przygotowana i jest to jedyna brama przez którą może przejść.
    Grozi mu śmierć głodowa. Bo przecież słowa, to tylko słowa. Ich odmianą i poprawnością głodny się nie nasyci.
    Tak jak Marku tutaj pisałeś. Literatura to nie szydełko i nie malowanie obrazków. To sprawy ostateczne.
    I jak ja tu pisałam, wiersze już są napisane przed ich napisaniem.

  8. Marek Trojanowski:

    ależ jacek dehnel wchodzi na ten blog. czyta, zazdrości, umartwia się. tu się dzieje wszystko to, o czym on nie śnił w najczarniejszym ze swoich koszmarów. on się dziwi, że takie coś się dziac może, że to nie jest sen. jeszcze do niedawna się szczypał w rączkę, albo kazał się szczypać w udo znajomym. pytał: „czy ja śnię?!” – teraz wie, że nie.

    naocznie widzi literaturę odzieraną ze skóry. literature i poezję, która on przeciez tak ukochał, która tak pudrował i szminkował. a teraz widzi to nieestetyczne mięso, widzi odzieranego człowieka, widzi odzierane wiersze, widzi masarnie i ekshibicjonizm.

    musisz zroumiec jacka dehnela – on się do roli literata przygotowywał. ubierał sie ładnie. stylizował i okazało się, że wszystko to jest tylko przebraniem, że pod tymi surdutami jest białe, chłopięce ciało. ciało, które żada by mówiono do niego „per pan”.

    to samo jest z tą „literaturą”, o której tu piszemy. za każdym razem leje sie krew. czy wyobrazasz sobie co się dzieje z tymi poetami, którzy nagle skonfrontowani zostali z jednym z tekstów z cyklu: „z kopa w jaja” – można się z tego śmiać. ale jest smutek. jest żal. i to zostaje.
    ale ta „literatura / te wiersze” też maja swoje żądania – chcą by je nazywać poezją, by je nazywać literaturą. chce być bezcudzysłowiowa (jestem pewien, że w tym przypadku cudzyslowość jest uswiadmiona)

    jeżeli ktoś sobie kiedyś zamarzył, że zostanie poetą a przy tym będzie wiódł bezpieczne życie, ten nigdy w życiu nie miał żadnego wiersza w sobie. każdy udany wiersz jest ekslozją termojądrową, za każdym razem trzeba coś oddać, trzeba ponieść koszt własny.

    żeby zacząć latać, trzeba wszystko stracić na ziemi

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Brakuje podpisu pod zdjęciem, dlatego uzupełniam: die Zähne zeigen.

    Od Openera jestem międzynarodowo gościnna i tylko z doskoku czytam blog Marka.
    Ewo, lewicowa gazeta Głos Wybrzeza (dosadniej: komuchowata), padła juz kilka lat temu i zaden sekretarz lewicy nie potrafi jej reanimować. Trójmiejskie psy noszą wiec co najwyżej między zębami Fakt i Super Expres. Ale czy obśliniona gazeta jest przyjemna w dotyku?
    Mój pies jak się zezłości, drze gazety w domu, tak nie lubi informacji ekonomicznych i politycznych.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?