Andrzej Sosnowski „Po tęczy” a Silesius jęczy

29 września, 2008 by

Na początek, zamniast wstępu ale za to w promocji i zupełnie za darmo przepis na wiersz ala Andrzej Sosnowski

Składniki:

3 tom Historii Filozofii, Tatarkiewicza.

kilka słów po angielsku może być też jakieś śmieszne zdanko: cat, pussy, doll, big chicken without wings

kilka słów po niemiecku tu może być także jakieś zdanko die weltanschauungskritik hat heute gar nichts zu tun, zeit, sonne, blume.

Literalny zapis pierwszego lepszego zdarzenia, którego było się świadkiem tuz po przebudzeniu np. Kiedy wstałem z łóżka, poszedłem prosto do kuchni, by sobie przygotować kromkę chleba z pasztetem. Obok lodówki na ścianie zobaczyłem karalucha. Chciałem go pacnąć laczkiem, ale uciekł a mi się nie chciało przesuwać lodówki. O poranku jestem jeszcze zaspany i jakoś brak mi sił. Od kiedy wprowadziłem się do mieszkania obok zsypu mam ciągły problem z karaluchami. Muszę to komuś zgłosić.

Sposób przygotowania.

1)
3 tom Tatarkiewicza otwórz skorowidz rzeczowy (na końcu tomu). Wybierz 2 dowolne uczone pojęcia (2 na 1 wiersz nie więcej!). Ja dla przykładu wezmę dwa pierwsze: absolut, abstrakcja (wyd. z 1978 r.)
2)
Następnie weź literalny zapis pierwszego lepszego zdarzenia i wstaw do niego, w dowolne miejsca wynotowane wcześniej uczone słowa. Ja wstawię na początku i na końcu. Czyli:

Absolut. Kiedy wstałem z łóżka, poszedłem prosto do kuchni, by sobie przygotować kromkę chleba z pasztetem. Obok lodówki na ścianie zobaczyłem karalucha. Chciałem go pacnąć laczkiem, ale uciekł a mi się nie chciało przesuwać lodówki. O poranku jestem jeszcze zaspany i jakoś brak mi sił. Od kiedy wprowadziłem się do mieszkania obok zsypu mam ciągły problem z karaluchami. Muszę to komuś zgłosić. Abstrakcja.
3)
Następnie do powstałego tekstu wprowadź słowa i zdania niemiecko-angielskie (tu także masz wolną rękę). Ja zrobiłem to tak:

Absolut. big chicken without wings. Kiedy wstałem z łóżka, poszedłem prosto do kuchni, by sobie przygotować kromkę chleba z pasztetem. Obok lodówki na ścianie zobaczyłem karalucha. Chciałem go pacnąć laczkiem, ale uciekł a mi się nie chciało przesuwać lodówki. O poranku jestem jeszcze zaspany i jakoś brak mi sił. Od kiedy wprowadziłem się do mieszkania obok zsypu mam ciągły problem z karaluchami. die weltanschauungskritik hat heute gar nichts zu tun. Muszę to komuś zgłosić. cat, pussy, doll Abstrakcja. zeit, sonne, blume.

4) W zasadzie wiersz już jest gotowy, już w tej chwili po przeczytaniu, Jacek Gutorow może napisać o tym tekście (jako o poezji Sosnowskiego), że Ta poezja dzieje się na naszych oczach – warto docenić wyjątkowość tego zdarzenia (cyt. za GW, 2008-05-15). Ale jezeli jesteś ambitny i chciałbyś pokombinować to masz teraz szerokie pole do popisu. Treść jest dana jak na dłoni, teraz można to dowolnie poukładać. Pamiętaj, że szanujący się krytyk literacki, będzie koncentrował się na formie, gdy nie dostrzeże żadnej istotnej treści w tekście. Dlatego forma w tym przypadku odgrywa niebagatelną rolę!

Zatem:

Pomysł pierwszy i ostatni:


Absolut. big chicken without wings. Kiedy
wstałem z łóżka, poszedłem prosto
do kuchni, by sobie przygotować kromkę chleba z pasztetem.

OboK
lOdówki
Na ścianie
zobAczyłem karalucha.
ChciałeM go pacnąć laczkiem,

ale uciekł a mi się nie chciało
przesuwać lodówkę. O poranku
jestem jeszcze zaspany i jakoś brak mi sił.
Od kiedy wprowadziłem się do mieszkania

obok zsypu mam ciągły problem z karaluchami.
die weltanschauungskritik hat heute gar nichts zu tun.
Muszę to komuś zgłosić.

cat, pussy, doll Abstrakcja. zeit, sonne, blume.

[pragnę zwrócić uwagę na potencjalną wielość interpretacji drugiej strofki!]

Podany przepis na wiersz ala Andrzej Sosnowski skonstruowany został na podstawie tomiku Po tęczy. Właściwie trudno w tym tomiku dostrzec coś więcej aniżeli rozwodniony pic, do którego produkcji czuje się zobligowany uznany poeta. Sosnowski jest jednak zbyt inteligentny by nie dostrzec braku pomysłu na tomik. Ale ta sama inteligencja, która podpowiada mu, że nie ma pomysłu, stworzy sama ów pomysł. Sosnowski zatem przerobi Pawła i Gawała na autorskie Mihi i Tibi (i napisze kilka wierszyków), rozmnoży niczym Chrystus, Flauberta (czym zapełni kilka stronic w tomiku. I tu się dziwię poetom polskim. Niemal każdy z nich ma jakaś dziwne przekonanie, że książeczka poetycka musi mieć min. 40 str. Przypomina to nawyk studentów polonistyki i nie tylko że magisterkę piszę się na trzy palce grubości z bibliografią), wymyśli po drodze kilka dziwolągów-neologizmów na miarę mumiowskiego: czasowstrzymywacza. U Sosnowskiego są to: Samotwóóór. Czasowtwóóór swoją drogą chciałbym przeczytać, co Gutorow i inni mędrcy od krytyki literackiej, napiszą o tym dziwolągu Sosnowskiego. Oczywiście, gdyby autorem tego przecudownego potworka był Iksiński, natychmiast by go wyśmiano. Ale przecież Samotwóóór. Czasowtwóóór to nie byle wytwór byle kogo! Lecz wytwóóór samego Sosnowskiego! I to nie byle Sosnowskiego z książki telefonicznej, ale tego właśnie, tego a nie innego Sosnowskiego Andrzeja, TEGO!

I tu po raz kolejny objawia się inteligencja Andrzeja TEGO Sosnowskiego, urodzonego 29 maja, 1959 r., w Warszawie. Podobnie jak Dieter Bohlen, Sosnowski wie, że jego nazwisko stało się wytrychem, pewnym logo, który umożliwi mu przemycenie nawet największego kitu do świata kultury. On jako Autor nie musi się troszczyć o sens, o to, co ma do powiedzenia w wierszach, bo nawet jeżeli nie będzie miał nic do powiedzenia, jeżeli jego wiersze będą przypadkowym zlepkiem słów, pozbawionym sensu (dla przykładu: Bo pan chce tylko cmokać, konczyć i zamykać./Zuzu robi pa pa i idzie się rzeźbić gdzie indziej.; (Sowiczku mój! a / leć, a piej!) Daffy Duck jako Carmen Miranda.) to na pewno znajdzie się przynajmniej 19 gutorowów, którzy będą zachwycali się ową nieudolnością (bo to przecież nie jest bezpłodność wiersze Sosnowski pisze już na sztuki), określając ją mianem poezji, która powstaje na żywo.

Gdyby jednak żaden Gutorow się nie pojawił, Andrzej Sosnowski ma jeszcze kilka technicznych asów w rękawie, którymi na pewno się posłuży, by ukryć jałowość tekstów. Główna sztuczka, której używa w Po tęczy to myk z Pawłem i Gawłem, oraz powtórzenia tych samych wersów, całych fraz w różnych wierszach. Sosnowski odwołuje się tu do starej jak świat przypadłości ludzkiej, a mianowicie: nikt dobrowolnie nie chce wyjść na durnia. W tym przypadku żaden czytelnik nie przyzna się do tego, że nie wie o co chodzi, że nie rozumie sensu tych powtórzeń, że nie widzi sensu w bezsensie. Będzie sobie powtarzał w duchu: o co tu chodzi? i nie dopuści do siebie myśli: tu o nic nie chodzi, bo to wiersze TEGO a nie innego Sosnowskiego.

Na zakończenie pozwolę sobie zacytować jeden z najlepszych tekstów Andrzeja Sosnowskiego, z tomiku Po tęczy

leu leu / fel ko co / ia tea noe / freeze.

Reszta tego wybitnego tekstu, bez którego kultura śródziemnomorska jest już nie do wyobrażenia, jest wariacją na temat jednego z kawałków z płyty Powstanie warszawskie grupy Lao Che. Do mnie należą tego miasta mury…., za co należą sie Sosnowskiemu wyrazy uznania.
nu-zajc-nu-pagadi.jpg

Kategoria: Bez kategorii | 3 komentarze »

komentarze 3

  1. Ewa Bieńczycka:

    Andrzej Sosnowski stosuje Patafizykę nie jako artysta, ale jako popsuty naukowiec, którego prawdziwa patafizyka by wyśmiała. Dlatego Twoja śmieszna analiza, wartościowsze, niż utwór Sosnowskiego Po Tęczy. Nie czytałam tych tomików, za które dostał Nagrodę Kościelskich, więc nie wiem na ile hochsztaplerka tekiej twórczości jest zaawansowana, a na ile była nią na początku. Uznanie powoduje demoralizację. Nikt przecież w Polsce nie odważy się nic powiedzieć na tak świetlaną postać polskiej kultury. Jesteśmy przecież karnym narodem urzędników, gdzie liczy się tylko czytanie CV, reszty można nie czytać.

    Świadczy o tym tak oszczędna, paru linijkowa notka pod prezentacją w GW utworów nominowanych do NIKE 2008. Być może bełkot tej poezji jest tak tajemniczy, że nie wypada sakralnie nic o tajemnicy pisać. Alfred Jarry nigdy nie pisał bełkotu, wszystko w Czynach i myślach doktora Faustrolla, patafizyka jest jasne i klarowne, a przede wszystkim śmieszne.
    Taki Harry Mathews, którego Andrzej Sosnowski spolszczył i wydał w BL i przeczytał ze swoją żoną we wrocławskim teatrze przy okazji fety festiwalowej Portu Wrocław to najmarniejszy artysta z awangardowej grupy OuLiPo. Też pisał w końcu rzeczy absurdalne, ale klarowne. Przeczytano tam poezję o kilkudziesięciu sposobach masturbacji z takim namaszczeniem i egzaltacją, pokazano na bilbordach twarz Andrzeja Sosnowskiego i jego żony, że trudno byłoby ten na żywo pastisz życia intelektualnego lepiej sparodiować.

    Po Tęczy jest histerycznym istnym śmietnikiem intelektualnym, i jeśli poecie się wypśnie banał typu Chciałem Ci napisać o wielu rzeczach, ale przeszła mi ochota, a poza tym czuję, że to bezcelowe, to jest to jakiś jedyny szczery i ludzki odruch w katowaniu się konstrukcjami literackimi składanek z cytatów i wyrazów obcych, co po rozebraniu i deszyfracji prowadzi w dalszym ciągu do banału. I gdzie radość tworzenia? I gdzie radość czytania?

  2. marek trojanowski:

    ale zwróc uwagę, że Sosnowski świetnie zdaje sobie sprawę z tej „hochstaplerii” zarówno środowiskowej oraz swojej. ten tekst, który zacytowałaś jako banał, jest apogeum szczerości – banalnej, bo banalnej, ale zawsze to lepsze niz stylizacja na supermistyka-metafizyka-filozofka, od której też nie stroni. Sosnowski gdyby powiedział wprost: „nie mam nic do ważnego do powiedzenia, ale jak chcecie, to wydajcie mój bełkot” – to wówczas wszystkie Burszty, Gutorowy pochyliliby główeczki, przyklęknęli na prawe kolanko i chórkiem odpowiedzieli: „O! Tak! Panie! Jaki ty jesteś wspaniały!”

    widzisz autor sam z siebie nie jest w stanie się zdemoralizować, owo „się” jest udziałem środowiska, które cierpi na brak istotnych poetów. ale przecież środowisko nie może istnieć bez takowych, jak niebo bez gwiazd – dlatego też będzie samo generowało takich STARSÓW, przekonując przede wszytskim ich, siebie i konsumentów, że to prawdziwe gwiazdy a nie nadymane baloniki. oczywiście, jak to zwykle bywa, po jakimś czasie ani Sosnowski, ani wydawcy, ani czytelnicy i krytyka, nie będą sobie w stanie nawet wyobrazić, że jest inaczej – bo nie można sobie wyobrazić nieba bez gwiazd. „Sosonowski nawet gdy mówi, że nie jest poetą, to jest poetą” – taka mała wariacja a propos paradosku kłamcy.

  3. Ewa Bieńczycka:

    Wiesz, jak czytałam wszystkich nominowanych do NIKEw tym roku i pisałam o nich, to Małgorzatę Łukasiewicz zostawiłam na koniec i w końcu o niej nie napisałam. Po prostu jestem tak bardzo jej wdzięczna za te wszystkie spolszczenia i w LnŚ i w osobnych, książkach, że trudno mi było pisać o tych złych esejach. Podobnie jest z wieloma tłumaczami, którzy są naprawdę świetni i chcą być osobnymi świetnymi artystami.
    Podobno tłumaczenie, szczególnie poezji, jest robotą niewdzięczną i nieopłacalną. Pochłania masę czasu, natomiast jak się okazuje niejednokrotnie, pisanie własnej poezji jest jakimś produktem ubocznym, jak otręby przy młódce zboża. Teraz te otręby sprzedaje się w sklepach zdrowej żywności o wiele drożej, niż produkt docelowy. Ale to kwestia umowy społecznej, błędu cywilizacyjnego, a nie prawdziwego pożywienia.
    Cywilizacyjnie jesteśmy skazani na otręby poetyckie, gdyż tłumacze, mając dostęp do wydawców, mogą wydać wszystko. Jeśli potem czytam, że oni są tłumaczeni na kilkanaście języków, to mamy tylko literackie otręby. Nic pożywnego. Tłumacze tłumaczą tłumaczy i jest to obieg zamknięty.

    Jest jeszcze inne zjawisko. Ponieważ w empiku stał obok Baw się Romana Honeta najnowszy tomik Jurija Andruchowycza wydany przez BL, napisze parę słów o nim.
    Ostatnio przeczytałam jego powieść Perwersja bogato inkrustowaną wierszami, gdyż bohaterem powieści jest poeta tzw. szeroka dusza. Pisana jest z marszu, z ostatnich spędów poetyckich, z festiwali, z włoskich projektów międzynarodowych, gali, bankietów i tego wszystkiego, co w starym systemie państw Bloku Wschodniego i ZSRR dawało Państwo, a teraz międzynarodowa sieć dobrze naoliwionych placówek kulturalnych.
    To jest bardzo niedobra literatura, pisana w biegu i z jakiejś potrzeby przetwarzania każdej swojej minuty egzystencji na pieniądze.

    Wiem, wiem, że poeci mają wiele spłat alimentacyjnych, wiele kobiet i wiele muszą zarobić, ale przeradza się to powoli, tak jak piszesz, w bezwzględny biznes wydawców i wydawanych.
    U mnie piszę o najnowszej Gretkowskiej i jest to samo, mimo, że zapewnia, że przestała miesiączkować.
    Więc nawet głodne i płaczące dzieci już nie są usprawiedliwieniem.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?