Berkeley, 6.6.1964
„Dzisiejsza eseistyka o prawdę nie dba, ma piętno schyłkowej retoryki, która chce przekonać do czegoś, co może jest, a może nie jest, bez względu na to, czy jest, czy nie jest. I tak te wszystkie niezliczone eseje o poezji i literaturze i sztuce są w istocie aroganckie wobec swego przedmiotu, nawet gdy go wynoszą pod niebiosa – te apoteozy zresztą mają inny charakter niż panegiryki dawnej krytyki, w których rola kurtuazyjnego konwenansu była ogólnie ceniona; a gdy były szczerze entuzjastyczne – były prostym aktem czytelnika, który znalazł swego autora i swoją książkę. Dziś nawet eloges są zimne pomimo gorących słów, bo ich autorom nie chodzi o sam utwór, ale o swoje o nim myślenie i pisanie”
5 listopada, 2008 o 22:56
Mogłam zrobić bezwiednie literówki przy przepisywaniu, z góry przepraszam.
Dla mnie to bardzo ważny tekst.
6 listopada, 2008 o 2:05
Tak, Aleksander Wat w dalszym ciągu aktualny, mimo, że to pokolenie mojej babci (urodziła się w tym samym miesiącu i roku, co Wat).
Piszę o babci, by podlizać się pokoleniu moich dzieci, które uwielbia temat babci.
Nie będzie mnie tydzień i może blog nabierze jeszcze radykalniejszej, watowskiej formy. A może i nawet zrozumienia. Widzę, że nikt nie rozumie, o czym ja piszę.
6 listopada, 2008 o 11:08
Ewo, Twoje pisanie pasuje do wersów Zbigniewa Herberta.
” Pan Cogito zrywa
bandaże życzliwej obojętności”
Letnie uczucia, kolebanie wartościami mnie nie interesują, dlatego rozmawiam z Wami na tym blogu, bo czuję pokrewne dusze.
6 listopada, 2008 o 19:57
cium cium
8 listopada, 2008 o 10:22
Też bym Panie Radku przesłała Panu całusa, widziałam u Gillinga, że z Pana ładny chłopak, ale Pan nie odpowiada na pytania, więc się nie należy.