3. listek

11 marca, 2010 by

.

justyna,

pisałem ci kiedyś o tym, jak uczę synka podcierać sobie tyłek w kiblu. idzie nam całkiem nieźle ta nauka. wczoraj, kiedy pisałem podszedł do mnie synek. zapytał:

– dumny? dumny?

odwracam się na fotelu i co widzę? zgroza! synek stoi z wyciągniętą ręką i pokazuje mi kawałek papieru toaletowego, oczywiście z wyraźnym śladem użycia.

jakoś tydzień temu pewien zupełnie nieznany mi nieszczęśnik (dlaczego nieszczęśnik – o tym za chwilę) przysłał na skrzynkę w zakładce „kontakt” kilka wierszy. do tekstów dołączył bezczelną prośbę (dlaczego bezczelną – o tym też później) – a mianowicie prosił mnie o recenzję.

muszę ci powiedzieć, że się wzruszyłem – nie dlatego by wiersze były wzruszające albo prośba jegomościa. chodzi o to, że w tej bezczelności zobaczyłem siebie jakieś piętnaście lat temu. pamiętam jak wysłałem swój pierwszy artykuł – chociaż z dzisiejszej perspektywy trudno ten tekst tak zaklasyfikować – do sekretarza pewnej redakcji z dołączoną niemalże identyczną prośbą, pamiętam też że czekałem na odpowiedź. pamiętam wszystko jak dziś, ale jednej rzeczy nie pamiętam, a mianowicie bym kiedykolwiek otrzymał jakąś odpowiedź.

było jeszcze coś – skoro chłopak dobrowolnie wysłał mi swoje teksty, to musi być albo głupi albo zarozumiały. to mi się podoba. zresztą jeżeli ktoś nie ma w sobie pychy, zarozumiałości i głupoty – ten nie będzie nigdy poetą. nie zrozumie głupiego świata i nigdy się od niego nie oddzieli.

postanowiłem nie tylko odpowiedzieć, ale nagrodzić nieszczęśnika. wysłałem jego teksty do poetów z prośbą o to, by je przeczytali i napisali kilka słów. co myślą.

niektórzy odpisali niezwłocznie, inni w ogóle. jeszcze inni zastrzegli, by nie publikować tych odpowiedzi argumentując, że mam fatalną opinię w środowisku.

już teraz wiesz dlaczego i ty dostałaś emaila ze „sprawa” w tytule.

skompiluje odpowiedzi w tekst i opublikuje go niedługo w osobnej kategorii. ale nie dzisiaj, dzisiaj jestem kompletnie spulweryzowany. kiedy opowiadam ludziom, że nie znoszę podróżować większość się uśmiecha z politowaniem. tyle że mi nie jest do śmiechu.
moją największą traumą z przedszkola była tzw. bawarka – czyli mleko zmieszane z herbatą. musieliśmy to pić. jak nie na śniadanie, to na pewno na podwieczorek. ale przynajmniej raz dziennie. czy ty wiesz jak ja walczyłem by nie rzygać? w końcu opatentowałem sposób na zneutralizowanie tego nieznośnego smrodu bawarki: piłem z zatkanym nosem. ale i to czasami nie pomagało. zdarzało się, że w bawarce pływał kożuch z mleka. jeżeli poczułem go na jezyku… biedny był kolega z naprzeciwka.

jedziesz na ten spęd organizowany przez Bursztę? na ten połów wielorybów?
przerabianie, mielenie, pasteryzowanie, nadziewanie w flak, w butelkę, w puszkę – tak działa każda maszynka do mielenia mięsa.

pozdr
mt

Kategoria: Bez kategorii | 1 Komentarz »

Komentarze 1

  1. Justyna Bargielska:

    Marek,

    nie rań mnie, skoro wiesz, że nie jadę!

    Jeśli chodzi o te wiersze miłości męskiej, to wysłałam Ci ocenzurowaną wersję mojego stanowiska. W wersji nieocenzurowanej było napisane, że to są przedostatnie wiersze, jakie przeczytałam w życiu – przedostatnie, bo mam jeszcze nie otwarty plik od Piotrka Mierzwy. I że teraz będę chciała tego Mierzwę przeczytać bardzo szybko, żeby móc sobie powiedzieć, że to już były ostatnie wiersze, jakie przeczytałam w życiu, uff. Ale to by była histeryczna wersja, więc z wysłaniem jej, żeby zachować w miarę spójny obraz siebie, musiałabym poczekać jakieś dwa tygodnie, a to by już było po terminie, jaki nam wyznaczyłeś.

    Znaczy ja wiem, że i tak jest, ale nieznacznie.

    Piszemy z moimi kursantkami historię górnika, który nazywa się Mirek Cieślik i opiekuje się swoim rocznym synem, euro-półsierotą. Inni górnicy się z niego śmieją, bo on rzuca pracę w kopalni pod wpływem impulsu (synek, pozostający pod opieką teściowej, trafia do szpitala po spożyciu kreta, znaczy – ługu), ale nadal stołuje się w górniczej jadłodajni, gdzie oni przychodzą po pracy, tacy brudni, gdy on siedzi z synkiem na talerzem klusek, patrzy tymi niebieskimi oczami i myśli: kurwa, co mi odjebało. Męczą nas, wiesz, realia, ich nieznajomość. Gdyby nie to, że musimy to skończyć do 31 marca, bo moja obecność w domu kultury w następnym miesiącu rozliczeniowym jest niepewna, to bym wzięła nasze notatki do tego Kutza, spytałabym się go, co on myśli. Bo do Kutza pojadę, dziewuszki już stolik zarezerwowały, no i bliżej mam.

    Bawarka jest taka dobra na laktację! Gdybyś o tym wiedział w przedszkolu, może byś ją bardziej szanował. A propos cycki, z Łukaszewiczem wróciło do punktu wyjścia, czyli butów z metalowymi noskami jednak nie będzie, za to będzie spokój, bo postanowiłam zmienić kolejność: najpierw zrobię, co mi każe, a potem się będę zastanawiać, dlaczego kazał mi to zrobić. Cóż, miłość.

    Nie umiem robić sushi, ale jak wrócę, sprawdzę na videojugu.
    Przyślesz mi tę matkę i tę ojczyznę?

    Justyna

    PS Nie moderuj mnie, to Mirek Cieślik używa tych wulgarnych słów.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?