1. listek

24 lutego, 2010 by

.

Cześć, Marek.

Pierwsze słowa mojego listu chciałabym poświęcić na uświadomienie ci, że wypowiedź „prędzej zjem gluta, niż wsiądę do samolotu” obok wartości merytorycznej nawet nie leżała na półce. Coś ci przywieźć?

Dzięki za troskę. Odpowiedź na nią powinna pójść w punktach. A. Z Biurem zrobiłam tak, że napisali mi specjalną umowę, bez jeżdżenia, tylko na udzielenie zestawu wierszy. Nadal mam wrażenie, że mój prosty komunikat „boję się pociągów” ma dla wielu drugie, niekorzystnie ich samych oceniające dno. A nie ma.

B. Za to pojadę pewnie do Poznania, bo Grzebalski musi rozliczyć dotację. Rozliczanie dotacji przemawia do mnie, sama rozliczałam dotacje, łączę się z nim w bólu, wsiadam, jadę. Tyle że nie pociągiem. Oraz, ponieważ wierzę głęboko, że formuła: człowiek wychodzi na scenę, człowiek czyta wiersz, człowiek schodzi ze sceny wyczerpała się wraz z zejściem pierwszego człowieka czytającego wiersze z pierwszej sceny, napisałam już do moich poznańskich koleżanek z rówieśniczego forum mojej starszej córki. Jak tylko mi kwietniówki 2006 odpiszą, że po dobijaniu formuły są w stanie mnie ugościć, przyklepię ten wyjazd i odrobię swoją mizernie pojętą normę.

C. Nie, nie załatwiłam swoich spraw z Łukaszewiczem. Co więcej, sądzę, że już ich nie załatwię, bo w trakcie ostatniego wychodnego wysłałam mu po pijaku sms-a, jak to bardzo za nim tęsknię. Pieniądze, które miałam dla niego odłożone, mogę spokojnie wydać na buty z metalowym noskiem, a z możliwością publikowania wierszy z China Shipping w amerykańskich gazetach – pożegnać się do 25 lipca 2015 roku.

D. Będę wtedy miała 38 lat i 14 dni.

Mąż powiedział, że zarówno mój pomysł na tę nową książkę (prosta historia na 250 tysięcy znaków o kobiecie, która namawia partnera na trzecie dziecko, bo potrzebuje jeszcze dwóch-trzech lat niepodważalnego sensu życia, a dziecko umiera przy porodzie) jak i twój pomysł („opisz to! Opisz to! Niech poleje się krew!’) są oba do dupy, mistrzu psychologii dziecięcej. Jestem zawstydzona, zablokowana, myślę, że teraz ucieknę w pracę dla urzędu dzielnicy.

Suska przyszedł, thx. Wyciągnęłam go z euroskrzynki w głównym holu w sobotę o drugiej po północy, wracając z miasta. Romantyzm. No, heja.

Justyna

Kategoria: Bez kategorii | 1 Komentarz »

Komentarze 1

  1. marek trojanowski:

    justyna, przywieź mi małą wieżę Eifla, wyprodukowaną w Chinach, sprzedawaną przez polskich emigrantów. Pamiętaj, to ma być francuski oryginał z Chin.

    Za dziesięć lat, może za lat pięćdziesiąt ja będę jeszcze żył a naukowcy wynajdą urządzenie do teleportacji, to i ja zwiedzę kawałek świata. Jedno jest pewne – nie wsiądę do samolotu. Ale to jeszcze nic. Miałem kolegę (używam czasu przeszłego, bo kolega zwariował i nikogo nie poznaje za wyjątkiem kota), który podzielał i rozumiał mój strach przed lataniem. On się bał latać bo uważał, że jak tylko samolot oderwie się od ziemi, to natychmiast ujawnią się tajni agenci, którzy czekają tylko na to, by go porwać do Stanów Zjednoczonych by go tam osądzić i skazać na dożywotnie więzienie za teksty, które publikuje w pisemku „Lewą Nogą”.

    Jak widzisz szaleństwo może mieć różne granice.

    Powinnaś napisać Łukaszewiczowi żeby wypierdalał, że twoje wiersze są twoimi wierszami. Ty je napisałaś i to są twoje dzieci. Niech sobie napisze swoje. Zamiast o trójmasztowcu niech napisze o Titanicu, to może go będą chcieli wydawać w USA. To, że był twoim wydawcą nobilituje go. I powinien się cieszyć, że twoje wiersze, które on publikował w kserokopii teraz ktoś chce drukować w USA. Jak chce zarabiać, to niech idzie doły kopać albo szyby na dworcu kolejowym myć, ale twoje teksty niech zostawi w spokoju.
    Zresztą Łukaszewicz teraz jest wielka gwiazda, przecież wygrał Ogólnopolski Konkurs w Świdnicy, w którym pokonał takie gwiazdy literatury jak Myszkiewiczowa. Pewnie zasypany jest propozycjami od wydawców, strumień zaliczek płynie na jego konto szerokim strumieniem i może ci odpuści. Zapytaj się go, może Jarek „Paris Hilton” Łukaszewicz zmienił zdanie. Ja pierdolę. Kurwa.

    Oglądałem wczoraj twoje komiksy z wierszami na litmama.pl i uważam, że zamiast grubych i nudnych książek (bo grube książki – oprócz encyklopedii – z reguły są bardzo nudne. Bo gdyby autor dokładnie, ale to bardzo dokładnie przemyślał to, co ma do napisania nie musiałby się tak bardzo rozwlekać) powinnaś połączyć wiersz z obrazem. Nie chodzi mi tu o jakieś bohomazy w rodzaju plam Rorschacha, które obrazowałyby domniemaną złożoność przekazu. Chodzi o to, że niektóre skomplikowane wiersze można uczynić mniej skomplikowanymi za pomocą prostej historii w obrazkach. Natomiast te pozornie banalne wiersze dzięki odpowiednim obrazkom stracą ów pozór. Uważam, że taki komiks napisany i narysowany przez ciebie (nieważne czy to byłaby antologia czy twoje teksty) to byłaby sensacja.

    Albo inny pomysł: wyobraź sobie Dwa fiaty. Do wierszy dołączasz zdjęcia USG, wykresy z KTG. Wydawca dodatkowo „digitalizuje” książkę dołączając do instalując w okładce pena, którego można podłączyć kablem (sic!) przez USB z komputerem i tam byłyby zdjęcia, rozmowy, filmy z porodu, filmy z operacji, dźwięki z porodówki. Ale nie jakoś poukładane, tylko w formie psychodelicznych migawek. Śmiechy, płacze, krzyki. Chodzi o taki dywanowy nalot estetyczny na umysł. A dlaczego pen i USB? Wiesz jak będzie wyglądał złożony tomik np. ze zdjęciem płodu w pozycji embrionalnej i pępowiny, która w pewnym momencie przechodzi w zwinięty kabelek USB, który podłączysz do komputera?
    Wiesz jaka to będzie bomba!? Każdy chciałby mieć taki tomik.

    odpocznij w tym paryżu, zrób mi kilka zdjęć tych wąskich uliczek usianych małymi kawiarenkami. pewnie nie będzie ładnej pogody. i obiecaj mi, że kiedy spotkasz tam jakąś ładną francuzkę, to opowiesz jej o mnie. niech się we mnie zakocha.

    mt.

    ps.
    „wiersz na p” to bardzo dobry wiersz.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?