Wczoraj napisałam o czujniku, który włącza się w mojej głowie , gdy chcę zakończyć rozmowę zdaniem wartościującym z użyciem kwantyfikatorów.
Dzisiaj napiszę o zasadzie przedostatniego pytania, o której kilka lat temu pisał Czesław Bielecki, ale najpierw o tym czym jest według autora dialog.
„Dialog nie jest ani sumowaniem monologów, ani swobodną przyjacielską rozmową, ani też negocjacją, gdyż zakres konfrontacji pozostaje nieokreślony. Milczącym założeniem jest że nawet jak nie ma szans na kompromis czy sukces, to nadal bardziej opłaca się mieć partnera – choćby nawet trudnego, który nam się przeciwstawia, niż nie mieć żadnego. Wymaga to odwagi cywilnej i intelektualnej. Musimy wierzyć w siebie inaczej konfrontacja nas osłabi. Na zapleczu stołu dialogu czai się siła lub drzemie bezsilność.”
Tak rozumiany dialog zakłada opozycję dwóch stron, ale dzieki temu możemy skorygować nasz subiektywny punkt widzenia. I nawet jeżeli zamierzamy w przyszłości zwalczać adwersarza, ignorować go, warto poznać jego poglądy, a nie z góry zakładać: nie, bo nie. Bardzo trudno samemu sobie wyznaczać standardy i cele i w chłodny sposób je oceniać. Nieważne są intencje i sentymentalne uczucia, którymi zalewamy nasze nieudane pomysły. Grafomana nie usprawiedliwa fakt, że lubi pisać, ani to, że pisze za darmo. Zalety charakteru twórcy lub jego zły stan zdrowia nie wystarczą abym czytała jego utwory, a jeżeli już przeczytam, mam prawo napisać o nich co myślę.
„Dlatego dociekanie prawdziwych intencji naszych działań może być przedmiotem rozważań literackich lub naukowych, ale – w sferze codziennej – lepiej nie roztkliwiać się nad własną szlachetnością. Moją młodość zakończyłem odkryciem Zasady Przedostatniego Pytania. Ludzie kierują się nią w życiu częściej niż by się o to podejrzewali. Doskonale wiedzą, które pytanie nie pozostawi im już złudzeń co do faktu, iż popełnili jakąś niegodziwość. Więc zamiast samemu obnażyć sie psychicznie i przyglądać sie swojej podłości w lustrze własnego umysłu, wolą zatrzymać się przy tym przedostatnim pytaniu, które pozostawi jeszcze komfort łudzenia się, że wszystko jest mniej więcej w porządku. Chwilę płytkiego namysłu nad sobą kończy niczego nie rozstrzygające stwierdzenie: Takie jest życie…Nasz moralny instynkt samozachowawczy każe nam raczej oszukiwać się, niż dociekać prawdy o sobie.” Czesław Bielecki, Głowa
Takie jest życie” wymaga zastosowania właściwego kwantyfikatora. Zasada Przedostatniego Pytania skutecznie uodpornia na krytykę. Dlatego tak często stosują ją twórcy, żeby zablokować to, czego nie chcą się o sobie dowiedzieć. Lepiej zatrzymać sie przed pytaniem, które może obnażyć naszą słabość, tchórzostwo, a najczęściej zwyczajną marność.
W niedzielę wszystko może być wielką metaforą, w której zasady i rozmowa kłócą się o pierwszeństwo.
10 maja, 2009 o 14:16
Jak zaczęłam szukać, kto to jest Czesław Bielecki, to wyskoczyła mi jakaś monstrualna posiadłość Czesława Bieleckiego. I czytam, że on za rok otworzy w PKiN muzeum SocLand, czyli Muzeum Pamięci Komunizmu.
Nigdy tam nie pójdę, jak nie byłam nigdy w Oświęcimiu, nawet z wycieczką szkolną, a tu u nas bardzo blisko. Amerykanie do nas przyjeżdżali by z nimi tam iść, a ja nie byłam.
Ale to nie jest wcale żadna strategia i ucieczka od dialogu. To jest przemęczenie materiału. Wiesz, ja jeszcze piszę na takim portalu o wystawach i ostatnio dostałam na skrzynkę taki mail:
Witam pania,z zazenowaniem przeczytalem pani wypociny nt. malarstwa
P.(…),nie znam pani tworczosci i nie chce znac,mysle,ze jet
uposledzone,podobnie jak pani myslenie,a na wszystkich wystawach byla
pani tylko,zeby napic sie za darmo i nazrec,serdecznie pozdrawiam (…)
I jak tu czytam na blogu Marka takie podobne komentarze, to sobie myślę, że chyba najbardziej aktywne plemniki, to mieli pracownicy UB i SB. I ta cała progenitura poszła w artystów, to bardzo kosztowne studia.
Bo skąd na blogu literackim, o poezji, takie osoby. Przecież niewykształceni ludzie nie chodzą po blogach literackich.
A ty mi Izo o subtelnościach dialogu. To tak, jak wtedy, gdy Hitler był już u władzy, usuwał Żydów z uniwersytetów, a te niemieckie elity intelektualne jeszcze bajdurzyły o człowieczeństwie.
10 maja, 2009 o 16:40
Ewo, pewnie obejrzałaś dom na wsi według własnego projektu Czesława Bieleckiego. Otrzymał za ten projekt nagrodę architektów. W stanie wojennym był jednym z najbardziej znanych niezależnych, podziemnych publicystów. W tym czasie nawiązał współpracę z paryską Kulturą i przemycał materiały z Zachodu. Stworzył wydawnictwo CDN. Dopiero teraz czytam jego artykuły z tamtego okresu.
To Czesław Bielecki wdrukował mi we wczesnej młodości zdanie: „raz kurwa, zawsze kurwa”. Po latach, już jako dorosła osoba odnalazłam to zdanie w książce Georga Orwella. Bielecki siedział kilkakrotnie w więzieniu za poglądy, prowadził strajk głodowy. W 2003 roku napisał tekst o dialogu i zasadzie przedostatniego pytania. To jego ogląd rzeczywistości, a nie pięknoduchostwo.
Ewo, nie wiem z jakich rodzin rekrutują się studenci szkół artystycznych, ale posługując się statystyką, mogę wysnuć wniosek, że większość z nich, to pierwsze pokolenie osób z awansu społecznego, tzw. nowi miastowi. Na blogu Marka, na portalach poetyckich, jestem co rusz świadkiem efektów tego tak chętnie opisywanego przez socjologów cywilizacyjnego skoku ze wsi do miasta. Największe zapóźnienia są w komunikacji między ludźmi. Potok zlepków słów błyskawicznie przebiega przez komórki mózgu, bez dbałości o formę i treść.
Ewo, według mnie list , który otrzymałaś, to list do korespondencji seryjnej. Autor zmienia tylko dane adresata. Taki jest jego stopień ogólności. Utwierdza mnie w tym zwrot kończący list: serdecznie pozdrawiam. Zażenowanie i serdeczności, czyli fiksum dyrdum z wykorzystaniem opcji kopiuj-wklej.
10 maja, 2009 o 17:11
Nie, to jednostkowy, niepowtarzalny list miłosny pisany tylko do mnie. Ponieważ pojawił się w środku nocy, zapytałam uprzejmie nadawcę, czy on aby nie UB, bo tacy starzy zapijaczeni malarze, to sobie już po pijaku wszystko mylą, czy mają jakieś akcje zastraszające wzniecać, czy już zaprzestać, czy odwrotnie, słać pochwały i zagłaskiwać na śmierć, czyli zabić. Wiesz, jak mi tu na tym blogu w komentarzu ktoś pisze, że nafty na mnie szkoda, to w normalnym cywilizowanym kraju nadaje się to do prokuratora, bo dla mnie jest to ewidentna groźba pozbawienia mnie życia.
Więc wolałam sprawdzić. I wywiązała się tasiemcowa korespondencja. Nie mam, jak Marek, cennika, mam same straty, bo czas to pieniądz. W rezultacie malarz się tak rozrzewnił, koniecznie chce się ze mną spotkać. Zaraz napisałam do innego malarza, czy go zna. Tak zna, już mu na krechę nie chcą sprzedawać, ale to były dyrektor sławnej prestiżowej placówki kulturalnej.
Morał z tego taki, że żadnego dialogu w dzisiejszych czasach nie trzeba podejmować, a jak ktoś naprawdę musi, to nich sobie Dialogi Platona poczyta. W końcu wszystko jedno, a jednak bezpieczniej. Wiesz jak to boli, śmierć z podpalenia naftą?
10 maja, 2009 o 17:32
Ewo, i jak uważasz, co ja – Marek Trojanowski – kiedy dostanę list polecony z prokuratury, z żądaniem o to bym udostępni dane niezbędne by dorawać jegomościa, który wpisał tekst o „nafcie” – co zrobie? co ja zrobie? co odpiszę panu prokuratorowi?
ludzie nie są sterylni. ludzie to brud, to syf, który nie tylko potrafi zniszczyć puszcze tropikalną, nie tylko zaraza, która jest zdolna wybić wszystkie wieloryby, tygrysy z zębami ostrymi jak brzytwy. Ale ludzie to potwory, które przebijają dzieci bagnetami,które nabijają niemowlęta na sztachety.
W końcu ludzie, to szare, przytłaczające gówno, w którym trzeba się babrać przez całe życie. I to nie efekt takiego czy innego wychowania, ale złej natury ludzkiej. Przypomnij sobie tzw. Eksperyment Stanford.
szklarnie z pięknymi ludźmi są taką samą utopią jak wszystkie inne szklane domy. i chyba to jest najlepsze – ten brud, bo świat aniołów byłby nudny.
10 maja, 2009 o 17:48
Ewo teraz zwrot „nafty szkoda na ciebie” ma inne znaczenie, ma dresiarskie korzenie, przynależy także do słownika kibiców piłkarskich i jest przykładem, na to o czym pisałam wcześniej, że komunikacja nie nadąża za awansem społecznym.
Ależ Ewo, dzięki dialogowi pisemnemu zmieniłaś artystę w osobę subtelną, delikatną. Sama napisałaś, że malarz pod koniec wymiany listów rozrzewinił się przed monitorem. Potrafię sobie wyobrazić scenę: malarz,kapiące łzy na klawiaturę i na całym ekranie Twoje uzdrawiające go słowa. Zero brudu, tylko wirtualny dotyk anioła.
10 maja, 2009 o 18:29
To strasznie Ci dziękuję za to wyjaśnienie tego piłkarskiego zwrotu. W dalszym ciągu nie wiem, ale zapewniasz, że nie chodzi o zabicie.
Myślisz, że w jakimkolwiek wieku człowiek może przejść jakąś metamorfozę?
Piszesz, że Bielecki to solidarnościowiec i człowiek wielki. Ale wiesz ile takich było, co to po nocy bibuły roznosili, przemieniali się prawdziwych, dziewiętnastowiecznych konspiratorów, zaniedbywali młodzieńcze potrzeby seksualne na korzyść tej rewolucyjnej pracy? I Wchodzą do sieci, a tu wywalona taka dacza.
Człowiek jest tylko człowiekiem. Jak można zaufać dialogowi, skoro jedynym zabezpieczeniem ludzkości jest świadomość, że ludzie są nierówni.
Zauważ, że z tych uaktywnionych przez Marka komentarzy przebija pretensja, że kwestionuje się coś, co ich dotyczy. Nieważne, co, ale ojczyzna np. (oburzenie, że napisałam, że to kraj obrzydliwy). Że podniosłam rękę na rynsztok, obsikanego jak pies pewnie przez Pana Władysława (nawiasem mówiąc Gomułka też uważał, że wystarczy tylko robić swoje, namawiał przecież do pisania i nie oglądania się na obce imperializmy (blogi). Upominanie się, by wszystkich bydlaków i kanalie tutaj drukować, czyli wyświetlać w kometarzach, może jeszcze celebrować, zachwycać się składnią, pięknem języka? Zapalać naftowe lampki dla nastroju?
Ach, wystarczy tylko dialog. Wszystko się w nim pokojowo załatwi.
10 maja, 2009 o 18:45
W żadnym miejscu sieci nie widać, żeby ktoś zagadnięty przez Marka Trojanowskiego przeciwstawił mu jakieś swoje konkretne stanowisko. W zestawie: markowa prowokacja – wartości adwersarza, to prowokacja ma siłę przebicia; więc co to za wartość, która nie ma siły przebicia, a tylko mutuje się w odbijanie piłeczki, którą Trojanowski podrzuca. I to ta właśnie mutacja jest wulgarna i niebezpieczna, ponieważ to właśnie interlokutor odsłania swój język pogardy, insynuacji, agresji. Język skalkowany, wtórnie ukulturalniony i obłudny. To nie jest żadna kultura, tylko urażona ambicja, która próbuje ustawić Trojanowskiego na niższym poziomie, w imię niby własnej godności, a tak naprawdę poczucia wyższości. (Podejrzewam, że podobny mechanizm działa podczas tersury nieszufladzian przez Jacka Dehnela odnośnie zwracania się per „Panie”). Tymczasem godność zachowuje się nie tyle dzięki dystansowi do rozmówcy, co do siebie. I tylko ktoś ze zminiaturyzowanym do rozmiarów szuflandii czy jakiego tam kingsajzu umysłem nie dostrzega, że Trojanowski ma dystans do siebie, do tego co robi, że napierdala się z ludzi, ale ich nie gnoi. Co więcej, daje taką możliwość, żeby nawet ponapierdalać się z niego. Ale to jest wyzwanie, więc o wiele prościej jest go zgnoić i wyzwać od trolli. Bo nie pisze poprawnej politycznie recenzji, tylko paszkwil.
Ale dlaczego nikt nie napisze czegoś pięknego o tych wszystkich tomiczkach, tak żeby się chciało żyć i oddychać poezją? Przecież nie może być tak, że się Marek nie myli; przecież na tyle opisanych tu pozycji, musi być coś wartościowego, więc gdzie to jest? Dlaczego nikt nie podejmie polemiki?
Chodzi o to, że w społecznościach toksycznych i zmanierowanych dopuszczalne są wyłącznie sądy estetyczne: podoba się – nie podoba się (z zastrzeżeniem, że nie podobać się może tylko i wyłącznie wtedy, kiedy samemu się lepiej potrafi). Niedopuszczalne są natomiast sądy etyczne – niedopuszczalne jest stwierdzenie, że coś się psuje, coś śmierdzi, coś jest nośnikiem artystycznego fałszu. I nie w tym rzecz, czy ma się patent na odkrywanie prawdziwej poezji, czy się samemu pisze świetnie czy beznadziejnie – nikt się nie waży mówić „znam prawdę”. Ale musi się ważyć mówić „widzę fałsz”, nawet ryzykujac pomyłkę. Niewiele jest tutaj pomyłek, tak jak niewiele jest myśli w wypowiedziach antagonistów. To porażające, że ludzie, którzy wydawałoby się próbują rozumieć człowieka i język, bo przecież uważają się za literatów, nie mają pojęcia, co język wyraża – nie tylko czyjś, ale przede wszystkim ich własny. Z drugiej strony są w pełni świadomi w swoich wypowiedziach odnośnie Ewy, której dostaje się za błędy, sprzeczności, towarzystwo, sposób myślenia, czyli rzeczy zwyczajnie ludzkie. Strasznie to podłe i chujowe.
Dialog i monolog muszą być w równowadze; inaczej albo nie słyszy się siebie, albo kogoś – albo tylko siebie, albo tylko kogoś.
10 maja, 2009 o 19:46
Dlatego Zasada Przedostatniego Pytania ma się tak dobrze wśród twórców internetowych. Bez pytania dlaczego, w jakim celu ? świat poety jest bezpieczniejszy i „wszystko jest mniej więcej w porządku, bo takie jest życie…”
Zwrot „wszystko jest mniej więcej w porządku” jest kluczem do zrozumienia działania zasady.
10 maja, 2009 o 23:03
>Marek
To dlaczego Ciebie Marku jednak ludzie w jakiś sobie wiadomy sposób akceptują, przy takiej potwornej ich przez Ciebie wycenie? Czy to masochizm tłumu, który uwielbia być lżony? Czy zjawisko opisane przez Markiza de Custine w Listach z Rosji: (…) Są tacy, co wystawieni na sprzedaż wysyłają gdzieś daleko prośbę do dziedzica, o którego dobroci słyszeli, by ich kupił wraz z ziemią, dziećmi i bydłem, i jeżeli ten dziedzic, słynący z łagodności (nie mówią ze sprawiedliwości, uczucie sprawiedliwości jest w Rosji nieznane, nawet wśród ludzi pozbawionych wszelkiej władzy), więc jeżeli ten upragniony dziedzic nie ma pieniędzy, dają mu je, aby mieć pewność, że będą tylko jego własnością. (…)
Czy to jest przyczyną, że Ci zniewoleni poeci, którzy się pchają na Twój blog, zachwycają się Tobą a mnie obwiniają o całe zło, jakie wyrządzam Tobie i blogowi, byś lich wziął w swoją słodka niewolę, czują się bezprizorni, jeśli nie są pod skrzydłami Łośki lub Dehnela?
10 maja, 2009 o 23:11
> Jaromir Bury
Panie Jaromirze, tutaj Panu podziękuję za jedyne w sieci wsparcie w mojej konfrontacji z Jackiem Dehnelem na moim blogu. Nie wiem kim Pan jest, Pan wprawdzie tu już był, boje się jednak pisać na Ty, bo jak tylko się zacznę spoufalać, to zaraz jestem postrzegana, że lecę na Młodego.
Nie wiem czy Pan czytał książkę Jacka Dehnela Balzakiana. Ja przeczytałam, dwa razy, mam ją tutaj w domu. Każdy zarzut nieznajomości tekstu tej książki przecież mogę z łatwością odeprzeć, ja naprawdę nie popełniłam tam żadnych błędów rzeczowych. Jacek Dehnel korzysta z okazji, że absolutnie nikt tej książki poza mną i autorem nie przeczytał z czytających mój blog i oczywiście wszyscy mnie tam odwiedzający przyznają rację Dehnelowi. Wie Pan, że nawet mój mąż, który powiedział, że tej książki do ręki nie weźmie, też mi nie wierzy. Nie wierzy, bo zawsze uwierzy się autorowi, który książkę napisał i automatycznie przeczytał.
Podobnie jest z moim pisaniem o literaturze. Taki ton lekceważenia i pogardy, jaki ja odczuwam czytając Jacka Dehnela na moim blogu, to ja przyznam się, że ja wolę, ten ordynarny język listu pijanego malarza odnośnie moich kompetencji krytycznych i malarskich. Czegoś tak toksycznego i obrzydliwego, to ja dawno nie doświadczyłam. Przecież ja już nie idę na nieszufladę, ja tam nic nie wpisuję, ja tam nawet nie zaglądam, by broń Boże z Jackiem Dehnelem się nie spotkać. I on wchodzi na mój blog, by mnie tylko poobrażać.
To, co Pan w tym komentarzu tutaj napisał, to jest święta prawda. Tu chodzi tylko o obrażoną ambicję. Nikogo nie obchodzi ani literatura, ani sztuka, ani wszystko, co na proces tworzenia od wieków się składało.
I ja absolutnie nie pojmuję, jakim sposobem Ministerstwo Kultury daje dotacje na coś podobnego. Ministerstwo Chamstwa, owszem, ale Kultury?
11 maja, 2009 o 15:15
Ewo, przeczytałam na Twoim blogu wpisy Jacka Dehnela. Blog to miejsce publiczne, a nie pamiętnik w szufladzie zamknięty na kłódkę. Zamieszczasz teksty na blogu, aby inne osoby je czytały i komentowały. Komentowały nawet nie po Twojej myśli.
Chciałabyś przeprowadzić krucjatę pisemną i skrzyknąć brać internetową, aby dała odpór Jackowi Dehnelowi, a nie jego książce, na Twoim blogu? Taka krucjata odbyła się tutaj w czasie omawiania tomiku „Wibrujące ucho” Aleksandry Zbierskiej.
Według mnie Jacek Dehnel ma prawo wypowiedzieć się na Twoim blogu w taki sposób jaki uważa za stosowny. Może czepiać sie szczegółów, może być niezadowolony z Twojej opinii. Ewo dialog to często konfrontacja, a nie spijanie sobie z dziubków, dialog wymaga siły wewnętrzej, o tym pisałam w Zasadzie przedostatniego pytania. Zdecydowałaś się na taką formę rozmowy, zakładając blog.
A na koniec zacytuję powiedzenie Antoniego Słonimskiego:
” Nie lubię wymiany myśli; mam zawsze wrażenie, że tracę”
anegdota z książki Czesława Bieleckiego, Głowa.
Mój wpis brzmi bardzo koturnowo, ale nie taki miałam zamiar. Na tym blogu nie wklejam emotikonów.
11 maja, 2009 o 17:09
>Iza
Izo, absolutnie się z Tobą nie zgadzam (i ty Brutusie). Całe szczęście, że zrozumiał, o co chodzi, chociaż jeden człowiek (jeszcze raz bardzo Panu dziękuję, Panie Jaromirze!). Wielki to mój optymizm, bo jeśli pojawia się Drugi, to i tak są nas miliony.
Jeszcze o uaktywnianiu komentarzy. Wczoraj z mężem zobaczyliśmy dwugodzinny film Obywatel Havel. I tak sobie pomyślałam, że jak tacy studenci czescy, piszący różne prace na temat polskiej literatury natykają się na wyniki Google i wchodzą na nasz blog i widzą takiego powiedzmy Władysława Gomułkę, to chyba nie dziwią się słowom Havla, który będąc w Krakowie dwa lata temu powiedział:
odnoszę takie wrażenie, że jak najwcześniej powinny się odbyć wolne wybory. Uważam, że byłoby w interesie wszystkich obywateli Polski, gdyby na te wybory zostali zaproszeni międzynarodowi obserwatorzy.
Ponieważ jesteś Izo zwolenniczką ukazywania się wszystkich komentarzy, czyli dwa głosy na jeden, to ja w ramach protestu nie będę brała udziału w watkach, gdzie obywatel Władysław Gomułka zabiera głos.
> Marek
Bardzo Cię proszę UATYWNIAJ WSZYSTKIE KOMENTARZE osoby o nicku Władysław Gomułka. Widziałam, jak wchodziłam, że był i potem usunąłeś.
Jeden sobie przekleiłam, oto on:
Autor: Władysław Gomułka (IP: 83.21.5.106 , ****.neoplus.adsl.tpnet.pl)
E-mail: wladek123@wp.pl
Treść komentarza:
Myślę, bieńczycka, że jak się dobrze sprężysz, to może jednak zdołasz przekonać „mareczka” o celowości usunięcia moich „głupich rzeczy”. Obiecaj, że mu za to wyszydełkujesz jakie skarpetki, albo podarujesz jeden z twoich obrazków, których nikt nie chce.
Tylko spiesz się, bo z ludźmi po siedemdziesiątce różnie bywa.
Tak szybko odchodzą…
11 maja, 2009 o 17:32
Ewo, spór z Izą w kwestii komentarzy nie ma sensu. To ja uaktywniam komentarze, taka jest zasada – albo ich nie uaktywniam. to jest wyraźnie napisane pod okienkiem, w którym wpisuje się komentarze.
po drugie: jeżeli jakis komentarz zostanie przeze mnie usuniety, to nie po to, by się pojawiał w komentarzu Ewo. Zrobiłaś tak pierwszy i ostatni raz. Tak to wygląda z mojej strony.
po trzecie: Izo możesz śmiało zapomnieć o tym, że będę uaktywniał komentarze głupków i tych zapuszczonych babsztyli, co to w internecie szczęścia szukają. Dlatego o wolności komentowania tu możesz sobie tylko pomarzyć.
Nie zgadzam się z Ewą, że należy dbać o higienę języka i myśli na stronach internetowych. Taką politykę higieny uważam za formę laboratoryjnej hodowli dzieci, które wystawione raz na dwór między rówieśników, zapadają na nieuleczalne i smiertelne choroby typu katar, zapalenie migdałków. zresztą ja sobie nie wyobrażam, żebym, kiedykolwiek brał udział w napuszonych dyskusjach, popijając kawusię czy herbatkę koniecznie z odgiętym małym paluszkiem.
Nie zgadzam się z Izą, której marzy się jakaś wolna kraina wpisów. nie bede przecież uaktywniał komentarzy typu: „świetna strona, polecam mój blog http://www.kasiamacipkęwpaski.blox.pl„, albo: „zobacz mnie na http://www.youtube.pl/vdf7.ri98-o44/40-vid„. Jeszcze raz: to ja uaktywniam komentarze i ja decyduje o tym, które uwaktywnię a które skasuję.
11 maja, 2009 o 18:06
Takie wpisy reklamowe okołomajtkowe tez tu się pojawiają?
Ale i tak napiszę, że Marek Trojanowski jawi mi się teraz jak sam Odyn zamordysta! (patrz wzrost i waga) i ja się go boję. Wpisuję się na blogu historiamoichniedoli po to,aby ogrzać sie w zbójeckiej sławie Marka i zdobyć popularność w kręgach leciwych pań poetek i pisarek haftujących ściegiem krzyżykowym. Bardzo lubię domowej roboty ciasta.
ps
tak marzy mi się utopia, powinowactwo dusz i ciał, ale o majtkach nie chcę czytać.
11 maja, 2009 o 18:08
to nie pisz i nie czytaj o majtkach. ale oszczędź mi wpisów o mogwajach i innych bezkręgowcach. cytaty wymyslono po to, by cytować ludzi.
11 maja, 2009 o 22:45
Iza, gdybym ja nie był o te 9 cm niższy od Marka, miał te jego dr przed nazwiskiem albo choć jaki uczciwy fach w ręku – z miejsca bym ci się oświadczył.
A Trojanowski to zamodrysta, jak każdy lewicujący. Najpierw wrzeszczy jak mu wycinają, a kiedy już władzy liźnie – sam to robi ;-)
11 maja, 2009 o 22:56
Zupełnie nie rozumiem insynuacji bieńczyckiej, która pisze o mnie „osoba o nicku Władysław Gomułka”.
To oczywista impertynencja. Czy ja piszę o niej „osoba o nicku Ewa Bieńczycka”?
11 maja, 2009 o 23:50
Pani Ewo, to doprawdy okropna rzecz, kiedy ktoś walnie personalnie, to stuprocentowo niedopuszczalne, ludzie nie mają żadnego poziomu, serca, honoru, co się dzieje z tymi czasami, z tymi ludźmi, szczerze współczuję. Ale jednocześnie gratuluję prawidłowej reakcji emocjonalnej.
12 maja, 2009 o 7:31
Władysławie, zawsze jest jakieś ale, a uduchowionej miłości jak nie ma, tak nie ma.
12 maja, 2009 o 7:34
Ewo, niejednokrotnie na tym blogu przedstawiałam swój punkt widzenia. Pozostańmy przy swoich racjach.
12 maja, 2009 o 7:46
Panie Jaromirze napisał Pan:
„Ale dlaczego nikt nie napisze czegoś pięknego o tych wszystkich tomiczkach, tak żeby się chciało żyć i oddychać poezją? Przecież nie może być tak, że się Marek nie myli; przecież na tyle opisanych tu pozycji, musi być coś wartościowego, więc gdzie to jest? Dlaczego nikt nie podejmie polemiki?”
Też czekam na taką polemikę, a a nie na: „nie bo nie” i na właściwy dystans w dyskusji.
Inczej zacznę sądzić, że tylko my przeczytaliśmy te tomiki.
Marek Trojanowski jest trudnym rozmówcą, wymaga dużo od siebie i tego samego oczekuje od innych, ale się nie obraża ani za obrzucanie go inwektywami, ani za to, że druga osoba ma inne zdanie niż on.
12 maja, 2009 o 8:00
>Maszyna
W jednym z filmów Kevina Smitha, chyba w Szczurach z supermarketach, w filmie przecież sprzed 15 lat bohaterowie jeżdżą po mieszkaniach autorów głupich komentarzy po całych Stanach i wchodzą do mieszkań. Potem rozlegają się tylko jęki i krzyki bitego.
Jak czytam, że Marek jest wyższym od Gomułki i bardziej okazałym młodzieńcem, to pewnie jest w stanie ocalić honor blogowej koleżanki, niekoniecznie przecież poprzez wycinanie komentarzy.
To, że teraz z nim dyskutuje, nie oznacza, że kara musi zostać wymierzona, teraz czy potem. Jestem za całkowitym zakazem bicia dzieci, natomiast za biciem dorosłych bydlaków jak najbardziej.
A już ten film pokazał, że namierzenie delikwenta jest dziecinnie proste.
A tak nawiasem, to zdumiewa mnie ten Władysław Gomułka. Gdybym nie była w środku bloga i nie wiedziała, to myślałabym, że ta postać jest przez Marka wymyślona dla ożywienia życia blogowego.
Ale widzicie, jak prawdziwe życie jest jednak niedościgłe od stwarzanych fikcyjnych postaci. Władysław Gomułka łączy wszystkie cechy internetowego szczura, który zawsze przysuwa się do blogowych kadzideł, robiąc najpierw faszystowskie, bandyckie czystki wśród osób tam przebywających i się napawa. O, jak dyskutuje uczenie z właścicielem bloga, jak się poczuwa, jak się podlizuje Izie. Jaki szarmancki, całuję rączki, jak wymienia, co pije, co sączy, och, ach, salony, spoufalenie, my równi, to ten kumpel, Marek Trojanowski. Marku, a gdzie opłaty? Kiedy wystawisz rachunek Gomułce, ma to wszystko za friko? Twój cennik traci wiarygodność. Ale pamiętaj, najpierw wychowawczy wpierdol.
12 maja, 2009 o 8:04
Są rozmówcy jeszcze trudniejsi i bardziej wymagający, Ci co wymagają, żeby w rozmowie nie używać inwektyw, ani obrzucania błotem kogokolwiek. Rozmawiała Pani kiedyś z takim, Pani Izabello?
12 maja, 2009 o 8:14
Maszyno prosta, jeżeli tak pragniesz zrozumieć „co się dzieje z tymi czasami”, to ulżyj im trochę zaprzestając judzić bieńczycką przeciwko mnie. Być może wtedy ci się rozjaśni, dlaczego ludzie nie mają „serca ani honoru”.
12 maja, 2009 o 8:18
Gomułka Gomułką, Trojanowski Trojanowskim, Jeleńska Jeleńską, Bieńczycka Bieńczycką, maszyna prosta maszyną prostą, gosia dobosz gosią dobosz, madzia gałkowska madzią gałkowską, ewa birk ewą birk itp., itd., i oby tak zostało jak najdłużej.
12 maja, 2009 o 8:21
Nie, nie rozmawiałam.
12 maja, 2009 o 8:25
>Maszyna prosta
Przecież Izabella właśnie tutaj rozmawia.
Dzięki!
12 maja, 2009 o 8:26
Trojanowski, przestań wycinać moje posty zostawiając jednocześnie impertynencje bieńczyckiej, bo to nieładnie.
12 maja, 2009 o 8:31
a łe
przestań pisac o jej tacie, mamie a pisz o niej. masz w nieodległej pamięci to, w jaki sposób pisano o twojej matce i jak zareagowałeś.
12 maja, 2009 o 8:32
a ty, bieńczycka, jeśli dobrze pamiętam, obiecałaś nie wpisywać się w wątkach, w których ja się wpisuję, więc pilnuj tego, bo tylko patrzeć, jak proste maszyny zaczną i tobie wytykać brak honoru.
12 maja, 2009 o 8:36
Trojanowski, nie wkurwiaj mnie. Ja jedynie usiłowałem dociec, skąd się u bieńczyckiej bierze ten pęd do bicia ludzi, więc to chyba stanowi różnicę z okolicznością, o której wspomniałeś, prawda?
12 maja, 2009 o 8:39
Czy poważnie uważasz, że między tamtą okolicznością a tym, co teraz robisz z Ewą istnieja róznica?
12 maja, 2009 o 8:43
Dobra, zostawmy to. Nie mam zamiaru na nowo tego roztrząsać.
12 maja, 2009 o 9:00
a wracając do wątku…
Izo, pamiętam doskonale te czasy, kiedy Bielecki nie schodził z ekranów TV. To była nad wyraz wyrazista postać. Co się stało, że nagle przestał się tam pojawiać? Może coś wiesz na ten temat. To kwestia wyboru, czy konieczności?
12 maja, 2009 o 9:33
ty, Marek, jakiś mało wiarygodny się robisz. Bieńczycka przecież reprezentuje cały ten syf, z którym ty tak zawzięcie walczysz. To, że ona ci kadzi niczego nie zmienia. Jest po twojej stronie tylko dlatego, że dostała po starym dupsku na nieszufli. Tam jej dupę obito i jedynie czysty odwet ją motywuje. Nic innego. To dziwne, że tego nie dostrzegasz.
12 maja, 2009 o 9:43
czy ty kiedykolwiek zauważyłeś u mnie choćby gram ambicji bycia wiarygodnym? Obiektywnym? Sprawiedliwym?
po drugie: ile razy tobie dupsko obito przy uzyciu narzędzi administracyjnych? ile razy mi zamknięto mordę?
wiesz za co mnie wywalili z nieszuflady? za „obrazoburczy nick”.
Ostatnio pogadadałem sobie z Orlińskim na grupie dyskusyjnej „Literatura” (goldenline.pl). Tak sobie pogadałem z tym animatorem kultury, że ani się spostrzegłem, a okazało się, że grupa została dla mnie nagle zamknięta. Ale czy to cos zmienia? Tak bywa i tyle. Dlatego jest historiamoichniedoli.pl, bym sobie mógł pogadać, by nikt nie kliknął przycisku: „banuj”. Jest tu miejsce dla Ewy i dla ciebie. jest tu duzo miejsca.
12 maja, 2009 o 9:47
zaproś jeszcze madzię gałkoską kryśkę myszkiewicz i gosię dobosz skoro taką przestrzenią dysponujesz.
12 maja, 2009 o 9:53
Tylko, że ja nikogo nie zapraszam. Ludzie jak chcą to się wpisują a ja jak chcę, to uaktywniam te komentarze.
przestrzeni jest 4 GB
12 maja, 2009 o 16:04
Tylko cztery giga? No, to mi teraz wyjaśnia, dlaczego nie ma opcji „dodaj nowy wątek” oraz istnienie odstraszającej witrynki przy dodawaniu komentarza.
12 maja, 2009 o 16:47
Pani Izabello, no domyślam się, że tego rodzaju wymagający interlokutorzy są zbyt wymagający dla Pani. No niestety obawiam się, że taka rozmowa (która zakłada istnienie co najmniej dwóch takich osób) nie jest tu możliwa. Pani Ewo, to teraz proszę odrobić tę lekcję, że nie czyń drugiemu.., kto mieczem wojuje.. itd. Popiera Pani ataki Trojanowskiego, – popiera Pani walenie personalne (nie, nie mam na myśli tylko jego komentarzy). (Przypadki, gdy sama Pani waliła w tym momencie pominę, proszę je sobie odświeżyć i zanalizować w tzw. skrytości ducha).
P.S. Mój pierwszy wpis dotyczył maila, którego Pani, Pani Ewo pokazała na samym wstępie.
12 maja, 2009 o 17:55
Odsunięcie się od polityki to świadomy wybór Czesława Bieleckiego. Władze PO i PiSu także nie tęsknią za jego powrotem. Takiemu indywidualiście, mającym własne zdanie trudno jest funkcjonować przez dłuższy czas w grupie i: „być czujnym, a nie wiecznie podejrzliwym, otwartym lecz nie naiwnym, uczciwym, ale nie dającym się oszukiwać”, nie dającym sobą manipulować (Czesław Bielecki, Głowa)
Według mnie Czesław Bielecki to jeden z najbardziej inteligentnych polskich polityków, który swoje zapasy z polityką zaczynał od pisania tekstów dla pięknoduchów o wolności w paryskiej Kulturze lata świetlne temu.
12 maja, 2009 o 18:47
Iza, błędnie oceniasz. Nie odmawiając Bieleckiemu charyzmy ani inteligencji powiem, że polityk z niego żaden. Miarą wielkości polityka jest jego skuteczność. To jedyne kryterium. Dalsze przymioty, o których wspomniałaś zostaw naiwniakom. W polityce nie ma przepraszam. Wszystkie chwyty dozwolone pod warunkiem zachowania ich w dyskrecji. Żadne, ale to żadne przymioty z pobudek szlachetnych tam nie występują.