.
26. czerwca 2000 r. Jan Paweł II ujawnił światu treść trzeciej tajemnicy fatimskiej. Sekret objawień, który doświadczyła córka kościoła o imieniu Łucja ujrzał światło dzienne. Nie było sensu dłużej trzymać w tajemnicy treści objawienia – wszak zdarzenia, o których była w nim mowa dokonały się.
Powołując się na sprawdzone źródła watykańskie pozwalam sobie przytoczyć jej treść:
„El poeto polacco, homo homini grande homo catolicco santo subito Wojciech Wencel (1972) si una duo milenium confetti sine straciatella cafe latte sine. Pubblicato un libro di poesia “Wiersze” (1995) in coeli una prosciutto la putta parmezan con pizza restaurante, destinatario di numerosi premi Kościelskich anno 2000. Plazza con carbinieri fiat Mediolan spagetti pasta con tomato Padre Cappucino finito mondo tinto roso Deo Iesu Christi. Ha un sito web www.wojciechwencel.blogspot.pl, che non ha senso da visitare.“
Do dnia dzisiejszego nikt nie odważył się przetłumaczyć objawienia na język polski. Strach lingwistów przed duchem świętym, który bez wątpienia podejmie współpracę z umysłem tłumacza podejmującego się zadania translacji jest zbyt duży obciążeniem psychicznym dla zwykłego śmiertelnika, który nie ma ciągotek beatyfikacyjnych.
Jedyne co wiadomo to to, że w objawieniu jest coś na temat Wojciecha Wencla, nagrody Kościelskich i wierszy.
Reporterzy POLSATU i TVN-u natychmiast podjęli temat, słusznie węsząc sensację. W pogoni za Wojciechem Wenclem udali się najpierw do redakcji “Gościa Niedzielnego”. Okazało się, że akurat nie ma go w biurze a kiedy będzie – tego żaden z redakcyjnych kolegów poety nie chciał zdradzić. Zasłaniano się tajemnicą spowiedzi.
Następnie odwiedzili biura redakcji “Frondy” – tu dowiedzieli się, że Wencla dawno nie ma.
Wysłano nawet faks do Kancelarii Prezydenta RP o treści:
“Do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej
Lecha Kaczyńskiego
Panie Prezydencie, czy wie Pan…”
Otrzymali zwrot: “Mnie już nie ma, ale zapytajcie brata. Wojtek był w składzie Trójmiejskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarka na Urząd Prezydenta RP w 2010 po moim trupie. On na pewno będzie wiedział.”
Ale Jarek z zasady rozmawia tylko z reporterami telewizji TRWAM i Radio Maryja. Chłopcy z POLSATU i TVN odeszli więc z kwitkiem, a właściwie uciekli z kwitkiem osłaniając głowy przed spadającymi jak grom z jasnego nieba torebkami starszych pań, parasolkami i laskami, które emeryci nabijali dodatkowo hufnalami, by zwiększyć siłę rażenia.
Wszystko co dobre, dobrze się kończy i niestrudzeni w poszukiwaniach reporterzy odnaleźli w końcu zapowiedzianego w fatimskim objawieniu rodaka poetę. Siedział sobie gdzieś na łące i przeżuwając suche źdźbło trawy, które wystawało z kącika ust podziwiał harmonię boskiego stworzenia. Rośliny żyją dzięki słońcu, sarenki jedzą trawę. A kiedy sarenka zdechnie jej ścierwem pożywi się biały robaczek. Robaczka zaś dorwie leśna mrówka, zanim ten przepoczwarzy się w muchę i wpadnie w sieci pająka. Ale kto zje mrówki? W Polsce nie ma mrówkojadów – głowił się młody gdański poeta. Korzystając z chwili przerwy w rozmyślaniach na tzw. siku, dziennikarz śledczy (nie przyznając się do tego, że reprezentują komercyjne, kosmopolityczne, liberalne media) przeprowadzili z wywiad w młodym poetą.
POLSAT (P)
– Dzień dobry
Wojciech Wencel (WW)
– Pochwalony. Panowie w jakiej sprawie?
TVN (TVN)
– W sprawie wierszy.
WW
– A, jeżeli w sprawie wierszy to zapraszam. Gdybyście chcieli porozmawiać o wyporności drobnicowców czy kontenerowców lub o solidarności, Lechu Wałęsie to także miałbym coś do powiedzenia. Dorastałem w Gdańsku. Wiecie, tu się Polska zaczęła.
P
– Tym razem chcielibyśmy tylko o wierszach.
WW
– Wiersze to bardzo trudna sprawa. Odkrywa się je w duszy w najmniej oczekiwanych chwilach. Czasami dzieje się to w tramwaju, czasem w trakcie rozmowy ze sprzedawcą w markecie osiedlowym. Różnie to bywa. Różnie i dziwnie.
TVN
– Niech pan, panie Wencel, doda coś od siebie.
WW
– Ale co mam niby dodać do siebie?
P
– Na przykład boga, duszę, Maryję i kilka grobów.
WW
– Pan raczy żartować…
P
– Nie
WW
– Pan raczy…
P
– Nie
WW
– Pan …
TVN
– Wojtek, kolega nie żartuje. Czytałeś ostatni swój zbiór wierszy? My z koleżką przeczytaliśmy go kilkakrotnie. Zastanawialiśmy się, rozważaliśmy sedno ludzkiej egzystencji a kiedy doszliśmy do jakichś tam wniosków ponownie zaczęliśmy studiować twój ostatni zbiór wierszy. I to był błąd …
WW
– Że co?
P
– Jajco! Błąd i tyle!
TVN
– Krótka piłka, ale widze po oczach. Po twoich małych zawziętych oczkach prosiaka hodowanego na przemysłowej fermie, który całe życie musiał bić się o żarło. Widzę że jesteś nienażarty, że chciałbyś ster dusz, że chciałbyć dusz rząd, że marzysz o mickiewiczowskim przywództwie.
WW (drżącym głosem)
– Mickiewicz nie był Polakiem
P
– Jak to nie?
WW
– może był w kilku, kilkunastu a może w kilkudziesięciu procentach Polakiem, ale Polactwo dziedziczone jest po pierwsze dzięki krwi – czy wy wiecie że moja mamusia i tatuś bsą Polakami? – po drugie dzięki krwi, a po trzecie dzięki kaszance.
P.
– Wolę pasztetową. Ale chciałbym bliżej poznać twoje wiersze. Wojtek powiedz..
WW
– Dla kogo Wojtek dla tego Wojtek, a dla ciebie…
TVN
– Panie Wojtku – mogę w tej formie?
WW
– Proszę
TVN
– Panie Wojtku czy pan wie, że nagrodę Kościelskich, którą odebrał pan w tym roku, to samo wyróżnienie za kilka lat geriatryczne żiri podtrzymywane przy zyciu przez respiratory i sterydy anaboliczne przyzna młodocianemu pedałkowi za to, że jest pedałkiem w kraju, w którym o tym, co jest cnotą i kot jest Polakiem decydują fani klubów piłkarskich?
WW
– Jaja sobie chyba robicie?!
TVN + P
– Nie
WW
– Boże uchroń nas przed…
P
– Zanim bóg nas ochroni, mam do ciebie pytanie.
WW
– Wal
P
– Nigdy na czczo
TVN
– Nie walisz na głodniaka?
P
– Nigdy, muszę wpierw coś przekąsić
WW
– Panowie, rozmawiacie ze mną? Z sobą się już chyba narozmawialiśie?
P + TVN (razem)
– Racja
TVN
– Przejdźmy do poezji. Jesteś poetą oraz osobą o głębokiej religijności, której nie ukrywasz. Powiedz, jak określiłbyś swój stosunek do języka oraz do sposobu i możliwości wyrażenia tego co duchowe, co transcendentne.
WW
– Wiara na pewnym poziomie łączy się z poszukiwaniem. Tu pomocnym jest język, który oprócz brzmień jest nośnikiem znaczenia. Używa się języka do wyrażania czegoś. Racjonalizacji tego, co nas otacza i nie chodzi mi tylko o świat postrzegany zmysłami. Moje rozumienie racjonalizmu jest dalekie od naiwnego w gruncie rzeczy sensu tego pojęcia jakie nadała mu epoka oświecenia. Racjonalność według mnie to zdolność formułowania takich zdań, w których na poziomie formalnym każdy wyraz jest zrozumiały i które rozpatrywane jako całości przede wszystkim coś znaczą i są znaczące.
P
– Znaczą i są znaczące? Masło maślane.
WW
– Poezji, która zbudowana jest w oparciu o język, nie można i nie należy rozpatrywać w kategoriach praw myślenia logicznego. Żaden wers, żadne zdanie poetyckie nie może być rozpatrywane w ramach logiki dwuwartościowej. I w tym upatruję pierwszej i pierwotnej różnicy między opisem jako efektem użycia języka a różnymi formami transcendencji, o których można orzec „istnieją” bądź „nie istnieją”. Poezja i jej zdania nie roszczą sobie pretensji bycia ultymatywnymi. Rozstrzyganie o tym, że coś jest prawdziwe a coś fałszywe – lub na innym poziomie: że coś jest dobre a coś złe – nie należy do poezji. Wiersz jako nośnik znaczenia poetyckiego zawsze interpretowany jest w zbiorze o nieskończonej liczbie możliwości. W tym kontekście wszystkie znaczenia mogą być tylko i aż bardziej lub mniej uprawdopodobnione, nigdy ostateczne.
TVN
– Czy to nie zakrawa o absurd? Gdyby przyjąć konsekwentnie taką interpretację to okazuje się, że jednocześnie każdy ma rację i nikt jej nie ma.
WW
– Staram się na gruncie poezji odróżnić rację o uprawdopodobnienia. Rację może mieć sprzedawca mebli w polemice z klientem, który reklamuje uszkodzony stół. Rację może mieć poszkodowany w wypadku lub może ją mieć towarzystwo ubezpieczeniowe, które odmawia wypłaty odszkodowania należnego z tytułu wypadku. Jednak jeżeli mówimy o wierszach, to zamiast racji – z którą nieodłącznie związana jest kategoria „posiadania”, która z kolei przesądza o relacjach między podmiotami uprzywilejowując jednego z nich – wprowadzam uprawdopodobnienie znaczenia. Nie chodzi tu o matematyczne prawdopodobieństwo i reguły, którymi rządzi się ten rachunek, ale o uprawdopodobnienie – funkcję przybliżania się do prawdy.
P
– Ostatecznej, jak Bóg?
WW
– Takiej i tylko takiej. W gruncie rzeczy poezja jest drogą, która prowadzi do jednej i jedynej prawdy ostatecznej, która zawiera się i kompletnie wyraża się w słowie „Jest”.
TVN
– Wróćmy do wierszy. Wydajesz się być poetą, który jest świadomy języka, wyczulonym na niuanse znaczeniowe. Używasz go jako narzędzia z sukcesem od kliku już lat. Powiedz, czy twój instynkt i wiedza lingwistyczna znajduje jakiś wyraz w wierszach? Chodzi mi o to, czy bliżej tobie jako poecie do technicznych aspektów języka, czy raczej do duchowości, która za nim stoi.
WW
– Czy Świetlicki czy może bardziej Sosnowski?
TVN
– No… tak.
WW
– Ani jeden, ani drugi. Wyobrażam sobie poetę jako mędrca – jednego, jedynego który ocalał po wielkim kataklizmie – który spędza całe życie w zamknięciu, w doskonałej izolacji od świata, od półsłówek, dźwięków i rozwiązań o charakterze tymczasowym. Być może w tak zwanej fazie prenatalnej bawiłbym się językiem jako źródłem dźwięku. Jednak byłaby to tylko zabawa, pozbawiona znaczenia rozrywka, która nawet doprowadzona do granicy stadium eksperymentalnego – czyli kiedy osiągnęłaby najbardziej atrakcyjną formę foniczną – i tak byłaby pozbawiona sensu, gdyż nie istniałby ani jeden odbiorca. Wszyscy potencjalni słuchacze, konsumenci tej muzyki wyginęli w wielkim kataklizmie.
Z drugiej strony ograniczenie treści poetyckich do sfery prozaicznej – by nie użyć bardziej dosadnego określenia – do ludzkich problemów codziennych; pisanie wierszy o knajpianym nastroju, o przechadzkach po mieście, o tym że ktoś przyszedł się kochac a nie kłócić itp., także wydaje mi się jakimś barbarzyństwem kulturowym, które zmusza człowieka do łączenia sfery sacrum i profanum a następnie obserwowania efektów mutacji. Jednak w mutantach oprócz dziwnie powykręcanych fizjonomii i zdeformowanych ciał nie ma nic szczególnego. Najważniejszy szczegół natomiast tkwi gdzie indziej.
P.
– Gdzie?
WW
– Tu (wskazuje serce)
P.
– A może tam (wskazuje tylną część ciała)
TVN
– Zanim pokłócimy się o części ciała oraz ich metafizycznych mieszkańców, wróćmy do wierszy. Jesteś poetą o dużej świadomości języka i niezwykłej wrażliwości. W jednym z wierszy w swoim przedostatnim tomiku Podziemne motyle piszesz
Nabożeństwo zapięte na ostatni guzik
W sutannie biskupa
Dwudziestu dwóch kleryków
Śpiewa najpiękniej jak umie:
„Na krzyż z Nim”
(…)
I dalej:
biskup wychodzi na obiad i rozpina sutannę
[niedziela palmowa w Sanodmierzu]
Pytanie moje brzmi następująco, czy wiesz co znaczy słowo „zapinać” w młodzieżowym slangu?
WW
– Niezbyt orientuję się w slangach młodzieżowych. Przybliż proszę.
P.
– „Zapinać” znaczy odbyć z kimś stosunek płciowy.
WW
– Wypraszam sobie.
TVN
– Czy jako młody chłopiec, posługiwałeś do mszy? Mogę sobie wyobrazić, że byłeś ładnym, pulchnym chłopczykiem o twarzy barokowego cherubinka, który odziany w białą komżę szytą z firanki śpiewał przed niedzielnym czytaniem delikatnym kontratenorem.
WW
– Komży nie posiadałem i nie śpiewałem a barokowa uroda oraz owal twarzy, który zdradza moje upodobanie do jedzenia zostały do dziś. Jednak przechodząc do wiersza i znaczenia, to tak jak powiedziałem – każdy widzi w poezji to, co chce zobaczyć. Tak też dzieje się w tym przypadku. Bezsprzecznie, tropy które podaję: „rozpinana sutanna”, „klerycy śpiewający najpiękniej”, „biskup” – takie motywy w odniesieniu do patologii nagłaśnianych przez media liberalne jak Gazeta Wyborcza i inne, mam tu na myśli w szczególności TVN, może być interpretowane w odniesieniu do sfery libido. Jednak generalnie należy rozróżnić intencje autora od intencji interpretatora.
P
– Zostańmy przy autorze i jego intencjach. Czytając wiersze ze zbioru Podziemne motyle, trudno oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia nie ze zbiorem wierszy ale z elementarzem prozelityzmu.
WW
– Skąd takie mylne wrażenia?
P
– W 90% tekstów pojawia się archetyp biblijny. Jest to albo czarny anioł, nieśmiertelna dusza, raj, bóg, mędrcy ze wschodu, Babilon itp.
WW
– I co z tego?
P
– Nic, ale czytając zbiór Podziemne motyle więcej niż dwa razy, czytelnik czuje się jak stały bywalec tanich amerykańskich motelów, w których jedynym standardem i luksusem jest egzemplarz Pisma Świętego w górnej szufladzie szafki nocnej, oprawiony w kartonową okładkę pokrytą półskórkiem z tłoczonym i złoconym tytułem na rancie.
WW
– To bardzo wybiorcza lektura. We wspomnianym zbiorze jest mnóstwo innych archetypów o rodowodzie innym niż tradycja chrześcijańska. Na przykład: „Frozen – wielki przebój Madonny” [do końca]; „śmieszna kołdra z Kubusiem Puchatkiem” [***] jest i „chłopiec trzy i pół kilo, oczy ma po mamie” [bajka]. To tylko przykłady, jest ich dużo więcej…
TVN (przerywa)
– … tak jak dużo więcej jest scenek biblijnych z tych kilkudziesięciu wierszach w zbiorku. Jedziemy – po kolei: w wierszyku, w którym umieściłeś archetyp „Kubusia Puchatka” są szczątki anielskich kończyn górnych, które ocalały po kontakcie z szarą rzeczywistością.
WW
– Bredzisz!
TVN
– Nie, nie bredzę ale cytuję ciebie:
na czyichś plecach drżą drobne łopatki
jakby kikuty zostały ze skrzydeł
pod śmieszną kołdrą z Kubusiem Puchatkiem
Jeżeli chodzi o Frozen Madonny, to motyw ten występuje w uświęconym, cmentarnym sąsiedztwie. W przedostatniej strofie czytamy:
więdną astry w twoich dłoniach wózek już dawno się zepsuł
a droga do kaplicy wydłuża się w nieskończoność.
I wreszcie ten twój nieszczęsny trzyipółkilogramowy chłopiec z wierszu pt. Bajka. Przywołując ten przykład powinieneś kierując się uczciwością autorską powiedzieć także o trzech ostatnich wersach.
WW
– Cichooooo! Nie mów, proszę!
P
– Powiedz, powiedz!
TVN
– Rzetelność i obiektywność dziennikarska nakazuje ujawnić treść tych wersów czytelnikom.
Oto one:
proszę pani: w tym wieku ryzyko jest większe
znika w gliniastym dole mahoniowa trumna
chodź opowiem ci bajeczkę bajka będzie długa.
WW
– Proszę tego nie publikować.
TVN
– Dobrze, wytniemy.
P.
– Jedna ze współczesnych polskich poetek – Mirka Szychowiak – kiedy dowiedziała się, że zamierzamy z tobą jako poetą przeprowadzić wywiad powiedziała – i tu cytujemy dosłownie – możemy?
WW
– Proszę
P.
– „Wencel jest chujowy” – tak powiedziała. Co miałbyś ty do powiedzenia swoim koleżankom i kolegom?
WW
– To, że ja otrzymałem w:
1995 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy debiut poetycki roku – Wiersze
1996 Nagrodę główną w I Konkursie Poetyckim im. x. Józefa Baki – poemat Requiem
1997 nominację do Nagrody Literackiej Nike – Oda na dzień św. Cecylii
2000 Nagrodę Fundacji im. Kościelskich – Oda chorej duszy
2000 Nagrodę im. ks. Janusza St. Pasierba – Oda chorej duszy
2002, 2003, 2006 nominacje do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza – Oda chorej duszy, Ziemia Święta, Imago mundi
2003 Nagrodę Artusa za najlepszą gdańską książkę roku – Ziemia Święta
2004 stypendium Ministra Kultury
2004 stypendium Baltic Centre for Writers and Translators w Visby na Gotlandii
2006 wyróżnienie w konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek „Najpiękniejsze książki roku” – Imago mundi
2010 Řád Bílé Karla Vrány I. stupně (Order Biały Karla Vrány I. stopnia) za „poetyckie i śliwowicowe propagowanie Wyżyny Czesko-Morawskiej w Polsce”
No i kto tu jest chujowy? Ha?
P.
– Z tymi konkursami i wyróżnieniami to różnie bywa. Miary i punktów odniesienia szukałbym raczej w recepcji idei niż w ilości konkursowych trofeów. Weźmy ostatni przykład konkursu, w którym juroruje m.in. Jacek Dehnel a w którym główną nagrodę zgarnia najlepszy kolega Jacka – Maciej Woźniak. Raczej skupiłbym się na recepcji.
WW
– No dobrze, polskie konkursy to jedna sprawa, ale ten ostatni? Order Biały Karla Vrany I. stopnia, to już jest coś?
TVN
– O! Następne pytanie miało dotyczyć ostatniego wyróżnienia. Czy nie uważasz, że nagroda za: „poetyckie i śliwowicowe propagowanie…” jest czymś w rodzaju dyplomu wydrukowanego na laserowej drukarce brothera za najbardziej obfite i treściwe rzyganie za namiotem w trakcie Oktoberfest w Monachium?
WW
– Nie mam zamiaru ustosunkowywać się do tego rodzaju insynuacji. Zamiast komentarza mam dla was wiersz zadedykowany dla Bohuslava Reynka. Gdybyście nie wiedzieli, to:
Bohuslav Reynek (1892-1971) – czeski poeta, tłumacz literatury francuskiej i niemieckiej, grafik. Razem z żoną, francuską poetką Suzanne Renard, niemal całe życie spędził w rodzinnym majątku (…)
– i tu przerywam. Nie chcę zdradzać więcej szczegółów z życia artysty a zainteresowanych odsyłam do przypisu na stronie 44. swojego tomiku „Podziemne motyle”, z którego dowiecie się więcej niż z polskiej wersji wikipedii na temat Bohuslava Reynka. Jako ciekawostkę podam, że jedną stronę dalej – i także w przypisie – przeczytać można o „jednym z najstarszych drzew w Europie”, które posiada tę oto właściwość, że: „kto pod nim uśnie, ten się nie obudzi”
TVN
– Wojtku, czy na skończenie chciałbyś coś przekazać swoim czytelnikom? Czy masz jakąś naukę dla świata?
WW
– Chciałbym, owszem. Ale chciałbym, żeby świat uczył się nieustannie od poetów. Żeby przystawał w swoim pędzie, żeby życie zwalniało za każdym razem kiedy polski poeta publikuje polski wiersz. Życzyłbym sobie, żeby ludzie częściej spoglądali w niebo niż tylko przed siebie. Chciałbym, żeby w tym niebie widzieli coś – coś oprócz liberalnej pustki, bezkresu kosmicznego. By ich charakterów i sumień nie skrzywił powykrzywiany Stephen Hawking.
TVN
– To mamy także wyciąć?
WW
– Nie.
P.
– W jednym z odcinków o przygodach Thorgala, Shaniah zostaje zatrzymana w podziemnym świecie. Zmienia się w motyla bielinka, który podąża za dźwiękiem rogu Garma – strażnika podziemi …
WW
– Pardon, ale czytam tylko Pismo Święte.
Powyższy wywiad nie tylko nie doczekał się autoryzacji ale nigdy się nie odbył chociaż mógł i pownien był.
14 lutego, 2011 o 17:25
jedyne, czym błysnął w tym marketingowym pędzie, to tą „książką poetycką”. Uznał widocznie, że na siedemnaście zeli za jakiś tam „tomik”, może się okazać zbyt kosztowne jednak. No, cała książka, to jest dopiero coś! Za całą książkę 17 zeli można uznać za okazję. :))
Ale żeby nie było, że – jak to w większości książkach – trochę o zupie, trochę o dupie, więc uściślił: „poetycka”. Nie, żeby jakieś zasrane parę słów udających wiersz na dziesięciu kartkach, ale oferta dotyczy całej książki! Czy to nie jest okazja? :)))
15 lutego, 2011 o 2:45
pouczające :). kury postanowiły zadziobać – tym razem – romka, za to, że „nie zachwyca się” i nie gratuluje, a nawet wręcz przeciwnie – że ma debiutanckie dzieło wierszopisa za chłam. to są jaja, ale paradne i znamienne jest, że jak zwykle nowy wianuszek kur wspierają kury-matki: Gałkowska, Ciok, Froński, Dehnel. dla tego i owego, zwłaszcza dla młodego, może i wydanie tomiku to niezwykle ważne wydarzenie, co nie zmienia faktu, że jeśli wydanie tomiku jest niezwykle ważnym wydarzeniem w życiu wierszopisa – w wątku nieszufladzianym wierszopis konsekwentnie, nadmiarowo i w sposób niezasłużony nazywany jest „poetą” – to taki wierszopis jest zwyczajnie infantyłkiem, dość bezmyslnym raczej. znacie moją słabośc do ludzkości, wciąż chcę naiwnie wierzyć, że ludzie z każdym dniem życia stają się mądrzejsi, więc mam wielką nadzieję, że w małym infantyłku zrodzą się kiedyś refleksje. a może nawet Refleksje.
15 lutego, 2011 o 2:52
:-)
stenogramujesz moje myśli. Dokładnie tak, tyle, że ja nie potrafię tak tego przelać w piśmie.
15 lutego, 2011 o 3:10
Ło, ty sprawdź co tam się u ciebie dzieje, bo nie mogę z njusów się wydobyć.
15 lutego, 2011 o 3:27
? w sensie systemowym?
15 lutego, 2011 o 3:31
O, już działa. Myślałem przez chwilę, że w ogóle zablokowałeś mi wejście ;)
15 lutego, 2011 o 4:56
I tak, Wencel poszedł do kąta, bo znou Dehnel, bo znowu jakiś autor „niby się wprasza”, bo panowie muszę sobie lekko nawrzucać,co wydaje się, sądząc po innych wymianach ciosów – starannie wyreżyserowane, bo gdybyście sobie nie nawrzucali, wasza tutaj obecność byłaby szara, małokrwista i na potrzeby obu panów – za bardzo ugrzeczniona.
Kiedyś do ośrodka, w którym pracowałam, zajechał mocno zdezelowanym maluchem smutny mężczyzna. przywiózł walizeczkę swoich książek. Jeździł tak po Polsce i sprzedawał nowy tomik. Nie był to autor pierwszej książki. Ja Paweł Krasnodębski, autor 7 ksiażek poetyckich, 16 powieści,iluś tam opowiadań i dzienników, w tym znamiennego dzieła – „Jestem. Notatnik pisarza, terapeuty i sprzedawcy własnych książek”. Nie czuł się skrępowany, że musi objeżdżać biblioteki i biblioteczki; powiedział – chcę, żeby mnie czytano. Ponieważ nie ma kto mnie promować – robię to sam.
Wracając do Wencla – no właśnie, Pani Izo, czytam Pani wpisy i w dużej mierze przyznaję Pani rację. Moja, bez białym rękawiczek dezaprobata,wyrażona dość obcesowo w wymianie uwag z Trojanowskim – wynika głównie z powodu, który Pani zgrabnie i trafnie ujęła:
„Teraz ponownie stroi się w szaty wieszcza i grzęźnie w polityce. Mesjanistyczne teksty w służbie jednej partii brzmią fałszywie. O to mam pretensję do poety”. Na razie nie będę się wymądrzać, dopóki nie przeczytam całego tomu.
15 lutego, 2011 o 6:26
a ja bardzo rad bym wiedzieć, w którym miejscu Wencel w swoich wierszach wskazuje na „jedną partię”. ;)
15 lutego, 2011 o 6:38
och, widać, że nie jest Pan poetą.
15 lutego, 2011 o 6:42
a co do przypowiastki…
Durny jest ten pani przykład. Oj, durny.
15 lutego, 2011 o 6:44
pani Mirko, czy trzeba być poetą, żeby ujrzeć, w którym miejscu Wencel wskazuje na „jedną partię”?
15 lutego, 2011 o 6:46
„stroi się w szaty wieszcza”???
znam gorszych, którymi zachłystywała się pani w zachwycie.
15 lutego, 2011 o 6:49
u pani widzę równorzędną z Wenclem poprawność polityczną tyle, że o odmiennej biegunowości.
15 lutego, 2011 o 6:54
pani zdanie, pani Mirko, nigdy nie miało u mnie szczególnej wartości. Od dłuższego już czasu zmalało do zera.
Nie chcę pani obrażać, no, chyba, że szczerość weźmie pani za obrazę.
15 lutego, 2011 o 13:26
Nie bardzo się orientuję, kim Pan jest, nie znam wszystkich nicków, nie zabiegam o uznawanie mnie czy wręcz odwrotnie. No,będę po prostu musiała z tym żyć. Z pewnością nie odpłacę się czymś podobnym, bo ja tutaj przyszłam na chwilę, ani mi w głowie się zasiedzieć – pan jest na hmn niemal rezydentem. Oczywiście, nie obrażam się.Nie ma o co panie wybieram IP.
15 lutego, 2011 o 14:48
orientuje się pani doskonale. Ale zostawmy to. Najważniejsze, że w porę zorientowała się pani, że nie jest na nieszufladzie. To obiecujący prognostyk. Proszę się tego trzymać.
15 lutego, 2011 o 16:01
Otóż nie orientuję się, proszę sobie nie pochlebiać. Rzucone czasem nazwisko, nic mi nie mówi i nie mam potrzeby być bliżej uświadomiona, proszę mi wierzyć. Zazwyczaj trzymam się samej siebie i sama wybieram sobie miejsca:) Z pewnością nie dam się wciągnąć w „żadne takie”.Ani tutaj, ani w innych miejscach.Proszę nie tracić na mnie cennego czasu.
16 lutego, 2011 o 3:19
Pani Mirko, dajmy sobie lepiej buzi. Skoro deklaruje pani, że nie da się wciągnąć w „żadne takie”, to dobrze byłoby zaniechać dalszej wymiany „poglądów”, prawda? Zna mnie pani werbalnie i z pewnością wie, że moje ego nie pozwoli mi pierwszemu ustąpić, więc radzę zaniechać i nie przeginać. ;)
16 lutego, 2011 o 4:21
Usta przy sobie, pszepana.
16 lutego, 2011 o 10:03
to była tylko taka przenośnia, pszepani. Jak będę chciał zwymiotować, to znam również inne sposoby.
16 lutego, 2011 o 10:14
och, sorry za niedopatrzenie, chciałem powiedzieć, że:
Jak będę chciał zwymiotować, to znam również inne, mniej odrażające sposoby.
16 lutego, 2011 o 12:24
ComputerLand to firma warszawska, w latach 90-tych przejęła rynek firmy InterAms II, która była przykrywką dla interesów Waldemara Pawlaka. Zatrudnieni w InterAms II byli m.in. superszpieg Marian Zacharski i superszpieg Piosik. No i, w roku 1994, inżynier systemowy Łośko.
Prokom nie ma nic wspólnego z ComputerLandem, to późniejsza gra akcjami Ryszarda Krauze.
Sam wiersz dość bukolicznie, pastoralnie przywołuje nie tyle myśl Jana Jakuba Roussou (kto zna jego trudną biografię, ten wie, jakim szyderstwem dlań była estetyka pastoraln.a), co jej popularne przedstawienie: golden age – xxi century blood.
z pewnością wojtek wencel ma większy potencjał, niż tylko potencjał retora, poetyckiego trybuna. znakomity warsztat, to bez dwóch zdań, wyobraźnia i intuicja pozwalałyby na więcej, gdyby ciasny horyzont posługi nie kazał ścigać się w jednej jedynej zatoce. raz – ścigać się (w imię?), dwa w jednej (w imię?). geniusz czy apostoł – podstawowy wybór aktywności duchowej, wyznaczony nie zdolnością (bo to awers i rewers poznania) ale tym, czy czujesz się alicją czy mabel.
16 lutego, 2011 o 13:03
potrzebował pan 11 minut, żeby wzmocnić dowcip sezonu? Więcej witamin i mniej się w lustrze przeglądać.
16 lutego, 2011 o 13:29
Borowski, Trojanowski, Szychowiak, Kowalska, Łośko, Wencel – dość tego nieróbstwa twórczego i wiecznego narzekania, do roboty, do piór, remiksować! (Bo jak to powiedział pewien bardzo mądry człowiek – „w tym życiu trzeba mieć jaja!”)
16 lutego, 2011 o 14:37
i chuj mu w dupę śmiertelny
16 lutego, 2011 o 15:53
Przemku, widocznie mam komputerowy galimatias w pamięci, ponieważ tytuł wiersza Wojciecha Wencla skojarzył mi się z jedną z firm Ryszarda Kajkowskiego.
I teraz nie wiem, czy widziałam szyld z takim napisem w Gdyni wiele lat temu, czy to tylko wyobraźnia płata mi figle.
Obawiam się jednak, że zrobiłam zbitkę, ponieważ chciałam zło (przejęcie firmy z powodu kłopotów rodzinnych) dopasować do wymowy wiersza.
16 lutego, 2011 o 16:00
wróciłam w nocy z gór, a tu takie zmiany. Internet jest kontrolowany przez super program do wykrywania treści takich, takich i takich.
w Trójmieście pierwsza netowa afera o obrazę premiera z prokuratorem w tle. Oskarżony Piotr Balkus. Czy to aby nie poeta? Kojarzę nick z nieszufli.
Balkus niezadowolony z działań Tuska dał temu wyraz na swoim blogu i nawoływał do wieszania premiera na krzyżu w ramach oszczędności.
I tym teraz żywią się lokalne media, a nie poezją uduchowioną.
16 lutego, 2011 o 16:01
ComputerLand miał prężne oddziały w każdym większym mieście Polski. Ryszard Kajkowski to założyciel Prokomu, Krauze był jego pierwszym wspólnikiem, ale Rysiek okazał się sprytniejszy od Kajkowskich, może pomogły mu ich waśnie. Kajkowski podzielił los wizjonerów – zawsze szykował produkty o dekadę przed popytem rynku. Siła rozpoznania – jego największy atut – jest także największym jego wrogiem. Nie umiał sobie wyobrazić, że ludzie nie widzą tego co on. Trochę się w tym orientuję, bo byłem w tamtych latach – w połowie 90-tych – w zarządzie Ster-Projektu, jednego z głównych rynkowych rywali CL. Ale też zaciera się to w czaszce, może nawet z intencją zacierania się.
16 lutego, 2011 o 16:13
Ale co z tym Balkusem? Rząd nieudaczników rzeczywiście ma chęć mu dokopać za to, że sami mają kutaska na 7 cm?
16 lutego, 2011 o 16:23
uprzejmie doniósł do prokuratury na Balkusa działacz sopockiej PO, wielbiciel Donalda Tuska.
Jestem zdziwiona tylko skąd ma tyle czasu R. na czytanie blogów i znalezienie akurat tego z wieszaniem premiera.
Sopot staje się dziwnym miastem z nagrywaniem, pisaniem do prokuratorów.
O tym przeczytałam dzisiaj
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Bloger-nawolywal-do-powieszenia-Tuska-Sprawe-zbada-prokuratura-n45503.html
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Chcial-wieszac-premiera-Prokratura-wszczela-sledztwo-n45611.html
16 lutego, 2011 o 18:06
Piotr Balkus ma jaja! No w takim układzie i ja twierdzę i niniejszym nawołuję, żeby premiera Donalda Tuska powiesić! Choćby i za jaja! W ten sposób popieram słowa Piotra Balkusa i w imię wolności słowa, życzę sobie, żeby i mnie działacze Po podali do prokuratury!
Wy też, niech każdy z was napisze, żeby premiera Tuska powiesić! Nie możemy pozwolić, żeby politycy nam zamykali usta!!!
16 lutego, 2011 o 22:17
* oczywiście powiesić, nie po to żeby zabić, co to to nie! (humanitarny jestem), ale chodzi o to żeby se Tusk trochę powisiał. Zresztą co by mu szkodziło? :)
16 lutego, 2011 o 22:25
* i jeszcze jedno
Założyłem w tej sprawie wątek na Liternecie, pt. „Brońmy Piotra Balkusa”, mówiący o zamykaniu nam ust, będący aktem solidarności z Balkusem i wsparcia go, ale na osobiste jego życzenie usunąłem póki co, do wyjaśnienia i konsultacji – wątek ten miał na celu go wesprzeć, ale nie wiem jeszcze dlaczego Balkus nie chce wsparcia ani nagłośnienia. Jeśli mój wątek miałby go krzywdzić, a nie pomóc, to wolałem na razie usunąć…
17 lutego, 2011 o 0:15
Pan, który wypowiada się o demokracji (wypowiedź w ramce) jak i pan Janke u Orwella dostaliby swoje epizody z małymi szpicrutkami. To tylko potwierdza moją tezę, że prawo w Polsce coraz częściej stosowane jest bezkontekstowo, w stylu amerykańskim. Wszyscy znamy Balkusa, wiadomo, że on jest w stanie groźbę zrealizować jednym wersem :>. Oślizłość wypowiedzi Szumełdy świadczy tylko o tym, że jest to wypowiedź socjopaty, zarazem szumowiny intelektualnej – nie dość, że pokurcz nie widzi rzeczywistości poza wyświetlaną (bo nie wykreowaną) przez polityków, to jeszcze nie umie pojąć czegokolwiek, co wykraczałoby poza program politycznego rzutnik. Robot politicus.
17 lutego, 2011 o 0:17
oj Romku, Romku będę cyniczna i napiszę wprost.
Za kilka miesięcy odbędą się wybory parlamentarne. Jak najłatwiej wyrabia się rozpoznawalność nazwiska, jak nie przez media. A i układacz list PO na Pomorzu Sławomir Nowak na pewno doceni czujną postawę sopockiego działacza i da lepsze miejsce.
Dla mnie to dwie pieczenie na jednym ogniu: miłość do premiera i wykreowanie medialne nazwiska.
Donald Tusk według mnie jest wściekły na działacza z Sopotu. To nie przysporzy głosów Platformie. Nie sądzę aby premier latał do prokuratorów po każdym nieprzychylnym wpisie n a blogu.
Sąd zapewne umorzy sprawę, bo do tej pory tak czynił w podobnych przypadkach. Premier nie powinien być wyjątkiem.
Okazuje się, że darmowe blogi są chybotliwe, w każdym momencie mogą zostać zamknięte na kłódkę. Teraz Igor Janke zabawił się w wirtualnego prokuratora.
17 lutego, 2011 o 0:20
rzutnika
17 lutego, 2011 o 0:28
No tak, jeszcze ryj trzeba wepchnąć do koryta, mówię tu o Szumełdzie, który z donosem bieży, bo – jak słusznie Iza zauważa najbardziej bazową motywację pana działacza – dobry donos przesunie kapusia w górę listy. Żenujące. No a Janke dał popis odwagi cywilnej.
17 lutego, 2011 o 1:13
Iza – masz pewnie rację!
Dlatego w sumie za te jaja powinno się powiesić nie premiera Tuska (bo ja też myślę, że Tusk się może i wkurza na taki słowa pod jego adresem, ale na pewno po sądach by nie włóczył), ale tego nadgorliwego karierowicza i pseudodziałacza Szumełdę!
Łosko, wow, ty bogaty jesteś, ty możesz prawdę walić, ty się z sądów wykupisz, ale co my, chudopachołki na zasiłkach? :))))))))