.
W domach starych ludzi śmierdzi. To nie formalina ani zapach starej szafy, to coś innego. Dziwny i charakterystyczny – nie do pomylenia z żadnym innym – zapach starego człowieka i wraz z nim starzejącego się domu.
Starość wytworzyła własną geriatryczną estetykę. Zapadnięte usta, pomarszczone twarze i chudnące z dnia na dzień łydki, które na kilka godzin przed śmiercią zmieniają się w oświęcimskie piszczele obciągnięte przeźroczystą skórą, przez którą prześwitują zgrubiałe ścianki sino brunatnych żył. Oczy starych ludzi powleka gruba błona, która zmienia odcień białka na lekko żółty wpadający w okolicy kącików w brąz. Kolory tęczówki tracą kontrast, zaczynają się zlewać.
Starzy ludzie z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień aż w końcu z dnia na dzień stają się bardziej niedołężni. W końcu boją się podnieść z tapczanu. Każdy krok może skoczyć się upadkiem. Upadek zaś oznacza złamane biodro – a to zwykle w przypadku starych ludzi kończy się śmiercią na łóżku szpitalnym. Kto by chciał umierać? – Nikt. Tyle, że śmierć nie zadaje takich pytań i nie wymaga odpowiedzi.
Niedołężność fizyczna pociąga za sobą zniedołężnienie intelektualne. Anatomię takiego stanu zaobserwować można w tomiku Wisławy Szymborskiej pt. Tutaj.
Dokładnie 2. lipca – Szymborska skończyła osiemdziesiąt siedem lat. Było to prawdziwe święto – urodziny świętowane jak nigdy wcześniej bo było co świętować: udało się dożyć! Zacna Noblistka dotrwała do tego dnia, nie obyło się bez przemówienia bez przemówienia dla najbliższych. Wisława powiedziała to i owo. Na początku zapewne był zwyczajowy dowcip i podziękowania dla odpowiedniego Ministra oraz kolegów ze Związku. Później część najbardziej interesująca – Wisława opowiadała o swoich przemyśleniach na temat świata, człowieka oraz przemijania. Powiedziała dokładnie to, co mówi każdy stary człowiek. Zaczęła klasycznie – przywołując siebie z odległej przeszłości:
Ja – kilkunastoletnia?
Gdyby nagle, tu, teraz, stanęła przede mną,
czy miałabym ją witać jak osobę bliską,
chociaż jest ode mnie obca i daleka?
Uronić łezkę, pocałować w czółko
z tej wyłącznie przyczyny,
że mamy jednakową datę urodzenia?
Tyle niepodobieństwa między nami
…
[kilkunastoletnia]
Wiersz „kilkunastoletnia” to klasyka tzw. liryki geriatrycznej, typowy powrót do przeszłości z nutą nostalgii w głosie. To opowiadanie babci, która w zimowy wieczór wygrzewając stare kości przy kaflowym piecu kuchennym snuje swoją długą opowieść wnuczkom, którzy potakując babci ukradkiem przechodzą kolejny level Prince of Persia na gameboyach, których nie trzeba specjalnie ukrywać przed zniedołężniałym wzrokiem wiecznie uśmiechniętej od jakiegoś czasu staruszki. Szymborska jako staruszka i poetka jest przede wszystkim staruszką – nie tylko postrzega rzeczywistość w kategoriach czasu przeszłego, ale także samą siebie traktuje jako coś, co dawno przeminęło. Charakterystyczne przeciwstawia ja i nie-ja, gdzie różnica między podmiotami ogranicza się do banalnej negacji w tym przypadku: do matematycznie obliczalnego odcinku czasu dzielącego A i A.
W tym bezzębnym memłaniu starego człowieka, który w skondensowanej dawce podany został czytelnikowi w postaci tomiku Tutaj, widać pewną aspirację. Rodzaj ambicji napisania odmiany filozofii życia z perspektywy człowieka, który ma jedno życzenie przed śmiercią: zostać mędrcem.
Szymborska w swoich ostatnich (zakładam, że oprócz dzieł pośmiertnych i zebranych na rynku za życia autorki nie pojawi się więcej nowych wierszy Wisławy Szymborskiej) tekstach próbuje pisać recenzję świata. Jednak po kilku wersach okazuje się, że Szymborska w roli mędrca szybko grzęźnie w banałach.
Na przykład.
W wierszu „mikrokosmos” poetka, podporządkowując akcję geriatrycznej logice najpierw przedstawia czas przeszły po to, by udowodnić że symptomy rozkładu i degrengolady, która trawi czas teraźniejszy pojawiły się znacznie wcześniej niż wszyscy sobie myślą:
Kiedy zaczęto patrzeć przez mikroskop
powiało grozą i do dzisiaj wieje.
Życie było dotychczas wystarczająco szalone
w swoich rozmiarach i kształtach.
Wytwarzało więc także istoty maleńki,
jakieś muszki i robaczki,
ale przynajmniej gołym ludzkim okiem
dające się zobaczyć.
[mikrokosmos]
Diagnoza: „wieje grozą” oraz wskazanie przyczyn owego stanu chorobowego: „od kiedy zaczęto patrzeć przez mikroskop” – podobnie jak Szymborska jest reliktem pochodzącym z otchłani czasu przeszłego.
Zdanie: „kiedy zaczęto patrzeć przez mikroskop powiało grozą i do dzisiaj wieje” – wymyślono w okolicach 1872. roku, zaraz po tym jak Fryderyk Nietzsche przepuścił atak na rozum oskarżając Sokratesa o to, że ów „Antygrek” rozpoczynając epokę ratio ukatrupił to, co właściwe: niewyrażalne i ukryte. Uwolnionej lawiny nie mógł powstrzymać nikt. Dawne autorytety zostały brutalnie zdetronizowane. Hasło: „przeżywania (erleben)” wykrzykiwane przez młokosów z Wandervoegel było czymś więcej niż tylko formą klasycznego buntu młodych przeciwko starym.
Zanim wydawnictwo ZNAK opublikowało zdanie o grozie wynikającej z użycia mikroskopu kilkadziesiąt lat wcześniej odkryto przepaść między Erklaeren a Verstehen. Wszystkie narzędzia poznawcze związane z kategorią „erklaeren” uległy zdeprecjonowaniu. Czym bowiem jest wyjaśnienie zjawisk fizykalnych i przyrody samej w porównaniu ze zrozumieniem świata ducha, odkryciem jego najgłębszego sensu poprzez przeżycie. Otwarło się szerokie pole dla dziwnej metodologii, która do tej pory zastrzeżona była do interpretacji tekstów objawionych. Wkrótce świat zaroił się od różnej maści hermeneutów. Zaraz po tym nad światem rozległ się miarowy stukot żołnierskich butów, bo w okresach w których rozum zasypiał lub był przymusowo usypiany zawsze pojawiały się demony.
Wisława Szymborska jest poetką nie z tego świata. Pochodzi ona z czasów, w których świat był jeszcze duży, nie do ogarnięcia – dorastała w systemie geometrycznym, w którym inne były jednostki miary. By przebyć drogę z miejsca A do miejsca B potrzeba było lat. Dzisiaj ten sam odcinek pokonywany jest w ułamkach sekundy. Szymborska jest stara, niedołężna i nie ma szans na opanowanie zasad działania nowego systemu. Ma aspirację, czuje na sobie jarzmo Nagrody Nobla. Czuje to samo, co jej poprzednik Rudolf Eucken i podobnie jak on stara się nawiązać jakąś formę dialogu z dynamicznie zmieniającą się rzeczywistością.
Zarówno Szymborska jak i Eucken postrzegają świat jako wielką zracjonalizowaną i groźną (bo poznaną i poznawalną) maszynę, w której prywatne przestrzenie zredukowane zostały do minimum. Szymborska pisze:
A tu nagle, pod szkiełkiem,
inne aż do przesady
i tak już znikome,
że to co sobą zajmują w przestrzeni,
tylko przez litość nazwać można miejscem
[mikrokosmos]
Epoka rozumu (wg poetki: epoka grozy), w której poznanie naukowe spowodowało skurczenie się tego co nieznane i niezbadane do minimum miała wpływ na intymną sferę człowieka jako jednostki. Mechanizmy zastąpiły naturalne organizmy, maszyny wyparły ciała a mity i wiara ustąpiły miejsca nauce.
Trudno w tej interpretacji doszukiwać się elementów oryginalnych. Stara Szymborska w roli mędrca Made in Poland jest taka jak wszyscy mędrcy Made in Poland: wtórna i eklektyczna.
W żadnym ze tekstów omawianego tomiku Szymborska nie wyszła poza znaną – przynajmniej od końca 19. w. – argumentację przeciwko racjonalizmowi. Dla przykładu, w tekście Sny poetka tworzy klasyczną dychotomię – my i oni. Oni – to uczestnicy świata znanego i poznanego, w którym rządzą prawa nauki i zasady rozumu. My – to konsumenci misteriów, połykacze ofiarnych okruchów spadających z magicznych ołtarzy.
Oni:
Wbrew wiedzy i naukom geologów
kpiąc sobie z ich magnesów, wykresów i map
….
Bez inżynierów, majstrów, robotników
bez koparek, spycharek, dostawy budulca
…
Bez biegłych w swoim fachu architektów
bez cieśli, bez murarzy, betoniarzy
My:
A my – czego nie mogą cyrkowi sztukmistrze,
magowie, cudotwórcy i hipnotyzerzy
…
W czarnych tunelach świecimy sobie oczami
Rozmawiamy ze swadą w nieznanym jezyku
i to nie z byle kim, bo z umarłymi
….
Zatracamy się w miłosnym pożądaniu
[sny]
[łatwo sobie wyobrazić Wisławę Szymborską, która jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, na którymś z walnych posiedzeń ZLP recytuje znany wierszyk pewnego znanego poety z równie znanego elementarza Falskiego:
Murarz domy muruje,
krawiec szyje ubrania.
Ale gdzieżby co uszył,
gdyby nie miał mieszkania?
A i murarz by przecie
na robotę nie ruszył,
gdyby krawiec mu spodni
i fartucha nie uszył.
Piekarz musi mieć buty,
więc do szewca iść trzeba.
No, a gdyby nie piekarz,
toby szewc nie miał chleba.
Tak dla wspólnej korzyści
i dla dobra wspólnego
wszyscy muszą pracować,
mój maleńki kolego!]
Wisława Szymborska jest polskim produktem eksportowym. Po śmierci Czesława Miłosza jest jedyną, rozpoznawaną w świecie literacką metką z napisem „Made in Poland”. Wiedzą o tym zwłaszcza polscy wydawcy, którzy za wszelką cenę starają się wydobyć od trzęsącej się starowinki kilka wersów, strof a jeżeli się uda to całych wierszy by zmontować tomik a następnie zarobić na jego sprzedaży. Takie działanie przypomina politykę wytwórni fonograficznej, która wysyła akwizytorów do domu Violetty Villas, która ma trudności w rozpoznawaniu osoby w lustrze.
Szymborska w jednym ma racje – w świecie, w którym żyjemy wieje grozą. I to nie jest wina mikroskopów.
Jest rola, w której doskonale i z powodzeniem mogłaby się realizować autorka tomiku Tutaj. Zamiast ulegać namowom wydawców powinna ogłosić casting na swoją następczynię. Hasło: „Kobieto! Namaści cię Wisława Szymborska” na pewno przyciągnęłoby tłumy nie tylko początkujących ale i zaprawionych w literackich konkursach poetek. Wszystkie one zmierzyłyby się w równym wyścigu w konkursie, w którym nagrodą byłoby wydanie tomiku z blurbem na okładce o treści:
” Pojawienie się nowej i niewątpliwie prawdziwej poetki jest zawsze rzeczą radosną (…). Poetyka jej wierszy jest mi bliska i nie ukrywam, że ona to skłoniła mnie do tego pochlebnego sądu”
6 lipca, 2010 o 8:11
Nie widzę nic złego w tym, że trzęsąca się starowinka pisze dalej. Nawet, jeśli to słabsze niż kiedyś. Dzięki temu mamy zapis tego, o czym myśli intelektualistka w podeszłym wieku. Oceniamy jej pisanie na przestrzeni lat, wg mnie to prawdziwe.
6 lipca, 2010 o 8:23
Bo nie ma niczego złego w mlaskaniu bezzębnej babci. Ale nie o to chodzi lecz o jakość produkcji Made in Poland – o Szymborską jako pewną markę, polski produkt, którym usiłuje handlować wydawnictwo ZNAK. Moim zdaniem wciskanie babcinego ciamkania nie ma innego sensu oprócz zarobienia kilku złotych na nazwisku, na marce. O wiele ciekawszy byłby eksperyment, połączenie Wisławy Szymborskiej z Tomkiem Pułką – połączenie formalne i materialne oraz uwiecznienie np. uniesienia partnerów oraz publikacja relacji z owej artystycznej koniunkcji na przykład na youtube. film pt. Wisława i Tomasz, z poezją w nowy wiek – miałby na pewno sporą oglądalność ale najwązniejsze jest to, że mielibyśmy do czynienia z pewnym przełomem estetycznym w polskiej poezji. Od tej pory w świecie inaczej mówiono by o polskiej liryce
6 lipca, 2010 o 9:28
Co do korzyści materialnych – zgadzam się, ale tomik babci Szymborskiej nie jest na pewno gorszy od całego mnóstwa wydanej w Polsce pseudopoezji, z której pseudopoeci także czerpią kasę. Połączenie poetów – czemu nie :-) ale Szymborska broni się na tyle, że nie musi być łączona z nikim. Niedługo umrze, a następcy brak. Niby poetów jest wielu, ale który z nich jest dzisiaj od niej ważniejszy i bardziej dostojny? Czyja poezja zostanie zapamiętana?
6 lipca, 2010 o 10:29
Trudno rozpatrywać sprawę w kategoriach „lepszy / gorszy”. Wiersze z tomiku Tutaj nie są złe – chodzi tylko o to, że poetycka i filozoficzna mądrość, do której dojrzała stara Szymborska jest gówno warta. To zbiór naiwnych sloganów upstrzonych w niebieskie kartonowe okładki opatrzone logiem „ZNAK pięćdziesięciolecie”.
Moim zdaniem przedtrumienna Szymborska nie ma do zaoferowania nic szczególnego. Ani jednej oryginalnej mysli czy metafory. Po lekturze czytelnik (przynajmniej ja) poczułem rozczarowanie. Oglądając po raz N-ty serial o Czterech pancernych – mimo, że znam na pamięć niektóre sceny i dialogi – to jestem bogatszy niż po lekturze starej Szymborskiej.
Jestem pewien, że fani poetki przyjmą tomik Tutaj z entuzjazmem. Jestem pewien, że znajdą się także badacze literatury, którzy zainteresują się tym dziełem jako pewnym ewolucyjnym faktem z twórczości poetki. Ja nie jestem fanem ani antropologiem literackim, który bada fenomen zależności między starością autora a jakością jego dzieł. Ja jestem zwykłym czytelnikiem, który chce coś przeżyć czytając wiersze. Szymborska dla takich ludzi jak ja nie ma nic do zaoferowania.
Zresztą prawdopodobnie sam wydawca zdawał sobie sprawę z mizernej jakości tych wierszy z tomiku Tutaj. Jednak nazwisko „Szymborska” na okładce posiada okreslony ładunek marketingowy, dlatego inwestycja w druk jest w tym przypadku zawsze opłacalna. Pytanie jednak pozostaje o etykę: czy etyczne jest zarabianie na bezzębnej intelektualnie i poetycko babci? Na wikipedia.pl jest taki obrazek: Szymborska z Komorowskim z czerwca 2010. Komorowski – przyszły prezydent ale jeszcze w roli pretendenta – ładnie ubrany, przypudrowany, wbity w bieliznę wyszczuplającą i przyciasny garnitur. Natomiast Szymborska zupełnie dziecinna, uśmiecha się. Zapadnięte usta i zdziwienie w oczach: „co ja tu robię? chcę lizaka!” – ni wydaje się, żeby rozpoznawała ludzi i sytuacje.
.
.
to nie ta wykwintna, dystyngowana starsza pani z bezowym kapelusikiem na głowie, z łańcuchem pereł na szyi. To zdziecinniała staruszka, nieuczesana, bezzębna (aranżując zdjęcie styliści koncentrowali się na Komorowskim. Nie zadbano o to, by wsunąć w zapadnięte usta noblistki protezy uzębienia), pomarszczona i po dziecinnemu usmiechająca się do fotoreporterów. Nawet nie spojrzała na Komorowskiego. Bardziej interesował ją pan z tym śmiesznym migającym urządzeniem w ręku, który mówił do niej: „proszę o uśmiech”.
Ale mimo wszystko – Szymborską zawsze warto wykorzystać. Zawsze przyda się fotografia z Wisławą. Dehnelowi przydał się Miłosz dlaczego z Wisławą miałoby być inaczej? Dlaczego by jej nie uzyć?
.
6 lipca, 2010 o 17:05
„To zbiór naiwnych sloganów” – Może starość, doświadczenie życiowe potwierdzają właśnie to, co głoszą naiwne slogany?
To, o czym pan pisze, to szacunek do starego, zniedołężniałego człowieka. W starości się dziecinnieje, to normalne. Nie wiem, jak zachował się Komorowski wobec Szymborskiej, ale taktowne jest chyba udawanie, że wszystko jest w porządku. Szymborska na pewno nie pisała wierszy z Tutaj w demencji. Być może teraz już jej umysł pracuje ociężale, ale widocznie nie ma potrzeby, żeby trzymać ją na siłę w domu leżącą na łóżku i czekającą na zgon.
6 lipca, 2010 o 23:07
pisząc o naiwnych sloganach nie miałem na myśli generalizacji typu: „życie jest krótkie”. chodzi mi o to, że Szymborska przerabia na wiersze dawno wymyślone mądrości (argumentacja antyracjonalistyczna z przełomu XIX i XX w.) nie wnosząc do nich żadnych odautorskich treści, które mogłyby uczynić owe mądrości atrakcyjne dla współczesnego czytelnika. wygląda to tak jak gdyby stara Wisława Szymborska pracując nad tomikiem Tutaj przypomniała sobie „siebie kilkunastoletnią” oraz swoją ówczesną przygodę z Die Geburt der Tragoedie lub z Platons Lehre von der Wahrheit, Heideggera (chociaż tu musiała mieć więcej niż naście lat). Szukając natchnienia i pomysłu na tomik, który w wieku przedtrumiennym nie jest łatwo znaleźć, Szymborska postanowiła przerobić argumenty antyracjonalistów przeciwko rozumowi, z którymi kiedyś – w odległej młodości – się zapoznała i być może które przedyskutowała z dawnymi znajomymi.
To była najkrótsza droga i najłatwiejsza dla eksploatowanej przez żądne zysku wydawnictwa, podstępnych dziennikarzy chcących wydębić sensację z życia i chciwą rodzinę, która czai się na spadek – staruszki, by napisać kolejną książeczkę. Zwróć uwagę, że w tomiku Tutaj jest tylko 20 wierszy – co jak na wydany tomik jest rzeczą unikalną. Otóż średnia ilość wierszy w tomiku wydawanym w kraju wynosi ok. 40 wierszy, objętość samego tomiku to ok. 50 stron. Tutaj wydawca zrobił wyjątek. Dlaczego? myślę, że odpowiedź jest jedna – nie można było wycisnąć ze starej, zniedołężniałej kobiety ani jednego wersu więcej. To było jej funeralne maksimum, ostatnia Wielka Góra, na którą się w swoim życiu wspięła. (to, że góra okazała się dla niziną to już inna sprawa, ważne że sama Szymborska postrzega ową równinę na której stawia swoje ostatnie literackie kroki jako ośmiotysięcznik). Jeszcze jedna sprawa zwraca uwagę – otóż wszystkie prawa autorskie do tekstów z tomiku Tutaj zachowała tylko Wisława Szymborska. Nie jest tak, że wydawnictwo ZNAK jako wydawca ma prawa do tych tekstów. Stoi jak byk: copyright by Wisława Szymborska. Nie ma dopisku: copyright by Wydawnictwo ZNAK.
7 lipca, 2010 o 5:35
Tymi wywodami o „argumentacji racjonalistycznej z przełomu XIX i XX w” to mnie Pan dobił. Co to miało być? Wypisy z Pańskiego doktoratu? Hermeneutyka i „miarowy stukot żołnierskich butów”. No daj Pan spokój!
A Szymborska zapętliła się już dużo wcześniej. To chyba kwestia „poetyckiej strategii” łączenia banału z przewrotnym konceptem. Ale dobry koncept to rzadkość, zwłaszcza z latami, więc i strategia coraz bardziej ryzykowna. Gdy koncept nie wypali, zostaje sam banał. Niemniej jakieś dwa tuziny jej wierszy wciąż czytam z przyjemnością. To wystarczająco dużo, bym o reszcie mógł po prostu zapomnieć.
7 lipca, 2010 o 9:14
przyłapałeś mnie
7 lipca, 2010 o 13:22
Marku najpierw o wpisie wynudzonego. Patrzę na gwiazdki i nie wiem co się za nimi kryło. Pocieszam się, że nie była to błyskotliwa porada dla mnie. Zresztą jak można napisać pani mała literą. Kultura wysoka wszak do czegoś zobowiązuje. Dlatego słuszna kara spotkała wynudzonego, najpierw nauka stosownych manier a potem wpis pod moim tekstem.
7 lipca, 2010 o 13:50
No cóż, nie przekonał mnie pan do tego, że Szymborska, ZNAK wydający Szymborską czy Komorowski fotografujący się z nią robili coś złego albo nieodpowiedniego. Tak czy inaczej pozdrawiam :-)
7 lipca, 2010 o 13:57
ja oczywiście zgodnie z tradycją nie pozdrawiam.
ps.
nie mam zamiaru nikogo przekonywać. ja tutaj wyrażam własne zdanie a ci, którzy to czytają, robią to na własną odpowiedzialność.
7 lipca, 2010 o 14:21
powyżej pomyłkowo wpisałam się, nadal jestem roztrzepana.
Pomysł z konkursem na następczynię Wisławy Szymborskiej bardzo mi się podoba.
Ale, która z poetek potrafi być tak precyzyjna i jednocześnie przewrotna gdy wyłuskuje inne znaczenie słowa.
Nie potrafię ani jednej wskazać. Nawet moja nowa koleżanka Samantha Kitsch jest zbyt często rozmamłaną, poetycką gadułą.
Zastanawiam się przeczytać, czy nie przeczytać tomik Tutaj. Podświadomie obawiam się, że starcza twórczość noblistki podobna jest do dzieł Miłosza z jego schyłkowego okresu. Mogą być więc te wiersze co najwyżej zaklasyfikowane do kategorii: hobby emeryta.