teraz kurwa! Roman Knap

25 lutego, 2010 by

.

Egzorcyzmy nad trollem Krzysztofem Ostrym-O

In nomine Patri

Och, czytelniku, bracie mój umiłowany :)

Poproszono mnie niegodnego, abym opowiedział ci historię swojego życia, a przede wszystkim zmiany, jaka w nim zaszła, a to za sprawą opętania Krzysztofa Ostrego-O. Wiedz zatem, że parę lat temu wg rachuby naukowców, a zaledwie tuż przed chwilą wg rachuby mojego wrażenia, złożyłem ślub ubóstwa i poszczenia i zamieszkałem w Wielkiej Pustelni, gdzie zająłem się pielęgnowaniem ogródka warzywnego, porządkami, roznoszeniem jadła. Starych i chorych prowadziłem pod rękę do kaplicy, a czasem (gdy na na mnie wypadło) wieczorem obwiązywałem ciało braciszka Jensa do pala, a rano go odwiązywałem, a czasem też szukałem wieczorem braciszka Gnusia, naszego mnisiego zgredzika, i przynosiłem mu przed snem poduszkę i derkę. Poza tym wykonywałem posługę egzorcysty i dlatego jako jedyny, ale wyłącznie w sprawach gospodarskich naszego eremu, kontaktowałem się z ludźmi świeckimi. I tak mijały lata, aż nadszedł pewien dzień, kiedy sprężyłem się stawić czoło diabłu, który opętał Krzysztofa Ostrego-O. Teraz więc o nim.

Krzysztof Ostry-O to kolejna duszyczka, biedna i nieszczęsna, i niewinna, która nie uniknęła prześladowań ze strony Szatana, gdyż oto ten Szatan, ciemiężca dusz, pewnego dnia wstąpił w ciało tego śmiertelnika, opanował je i opętał, a duszę jego zamroczył, zamknął i uwięził, i tym samym przejął władzę nad ciałem i możliwością mowy i pisma, a to zupełnie bez żadnej przyczyny minus tej jednej jedynej – żeby potem jeno złorzeczyć, uwłaczać, lżyć, ubliżać, znieważać, opluwać, zionąć jadem nienawiści, obrzucać wyzwiskami i miotać chamstwa, obelgi, bluzgi i inwektywy. I stało się, że to wszystko było szybko i nagle, i rach ciach trach rymps i łubudubu, jak Szatan osadził się w ciele Krzysztofa Ostrego-O i przekłuł się w ostrze języka, rozpalił je i zatruł, rozdwoiwszy go w język żmii o końcach chuj i dupę, a potem pojawił się na pewnym portalu poetyckim, gdzie wkleja się wiersze i komentarze pod nimi o wierszach i o ich pięknie, i tam zaczął po kolei pod tymi wierszami, w komentarzach, z szaleństwem, opętaniem i już na pełnej kurwie i po bandzie ordynarnie, agresywnie i wulgarnie obrażać wszystkie wklejone tam wiersze i ich autorów, dopisując wszędzie chuj ci w dupę zasrany chuju albo chuj ci w korę mózgową zapiździały grzbiecie albo jeszcze chcwd beteonowy dupku, bo powiedziane jest, że tak jak Tomaszka zawsze budzi się w nocy z pełną lodówką, która nie daje jej spać, tak Szatanowi nigdy nie daje spać Poezja (bo przecież jest ona owym archetypicznym odpowiednikiem doświadczenia człowieka w religii, a zatem też – nomen omen – w jego uspołecznieniu, a poza tym to ta Poezja pragnie przecież tych samych praw, co dusza – nieśmiertelności). Tak więc to butne ścierwo szatańskie niczego bardziej nie pragnie, jak tylko to żeby zawstydzić Poezję, zaczerwienić ją, zmieszać z błotem, zhańbić, zbrukać, opluć, obryzgać, wyszydzić ją, zeszmacić, opuścić jej wzrok, zachwiać wiarę! Opętuje więc ciało, jak teraz ciało Krzysztofa Ostrego-O, duszę zniewala, i zaraz potem cieszy bułę i pędzi na portal poetycki, gdzie loguje się, aby już tam, pod każdym możliwym wierszem, przepisywać się zawsze w tych samych opętańczych słowach – chuj ci w dupę, chuj ci w dupę, chuj ci w dupę, chuj ci w plecy jebańcu, chuj ci w rot bąclu, chuj cię zwąchał lamusie, cycki se usmaż ty stara pizdo albo chuj ci w dupę ty chuju na ropę.

Nader smukła to wypowiedź chcwd, albo chawudepe, albo nawet chuj ci w dupę :)

Och, bo tak też właśnie sobie pomyślałem, kiedy przyszła do mnie wieść o opętaniu Krzysztofa Ostrego-O.

Akurat przebywałem w swojej celi, gdzie zawsze panuje nadmuchanie jakby w oparium i cisza jakby w sanktoparium, a dymy przechodzą w nieruchomość, leniwieją, ja zaś sam wtedy zawsze uśmiecham swoje oczy na myśl, że gdzieś obok, w pozostałych celach albo w kaplicy, albo i na podwórzu, towarzyszą mi swoim czystym sercem eremici. W naszej bowiem pustelni, położonej w górach, mieszkają od dawien dawna i żyją ze sobą w jednym gronie przeróżni eremici, z których jedni to słupnicy (i ci wraz z wieżyczką kościoła wierzą w błękit), drudzy to braciszkowie wyłącznie wytrwali w poście, inni to ci, co złożyli ślub czuwania, nigdy więc nie śpią, a jeszcze inni nieustannie toczą łzy, płaczą i szlochają, i tych wszystkich obowiązuje ścisła pokuta milczenia (i nawet modlą się oni w milczeniu, z wieczną tajemnicą, jak brzmi ich głos). Jens to znowuż braciszek, który złożył ślub umartwiania nóg, i zawsze tylko stoi albo porusza się na nogach, nigdy więc nie siada ani nie kładzie się.

Och, bo w istocie jeśli szczerze kocha się Pana Naszego to można całe życie żyć i móc przy tym ustać! I dopiero przed snem, aby stać również w śnie, braciszek Jens staje przy palu, a my go braciszkowie obwiązujemy, a rano zaś odwiązujemy (ponadto tenże braciszek Jens wykopał już sobie grób w ziemi na kształt ciasnego kanału, tak aby go potem, gdy przyjdzie ta chwila, pogrzebać w pozycji stojącej). A oprócz nich w naszym klasztorze żyją też eremici-psałterzyści, i tych obowiązkiem (och, ale z jakimż to szczęściem przyjętym przez ich dusze nieskalane!) jest trzymać się surowej reguły tzw. lans perennis, wiecznej modlitwy, a to znaczy w ich szczególnym przypadku, wiecznego śpiewania psalmów. W kaplicy zatem stale śpiewa się psalmy, nieustannie, przez całe dnie i noce, a braciszkowie psałterzyści jedynie zmieniają się, aby ten śpiew zawsze tam rozbrzmiewał i nigdy nie ucichł.

Jest jeszcze braciszek Gnuś, a ten nie zrobi ani jednego kroku dalej i nie przesunie się, jeśli nie zmówi różańca. Wyobraź sobie więc ten stan kroczenia, brata Gnusia, jak oto stoi w pewnym miejscu, odmawia różaniec, po czym odmówiwszy go przesuwa się dokądkolwiek o jeden krok dalej, a potem zatrzymuje się i tam, gdzie się przesunął o krok, na nowo odmawia cały różaniec. I wtedy wygląda tam tak jakby w tym miejscu stojąc i modląc się chciał zapuścić brodę. I tak właśnie braciszek Gnuś powolnie przesuwa się i modli po terenie naszego eremu, aby zasnąć w tym miejscu, gdzie akurat jego modlitwę zastanie noc. Wtedy gdziekolwiek jest kładzie się na ziemi, a braciszkowie przynoszą mu poduszkę i derkę. Spośród wielu eremitów jest i jeden, który złożył ślub zrobalenia, a to na pamiątkę męczeństwa pewnych ludzi, zamkniętych w miejscu swojej kaźni na wiele lat w ciasnych podłużnych komorach, gdzie musieli wiecznie leżeć niczym w ciasnym tunelu, nie mogąc zmienić pozycji, ani nawet podciągnąć nóg. Eremita ten zatem zbudował sobie na podwórzu tunel, ciasny i głęboki tylko na ciało wzdłuż, po czym wsunął się do niego tyłem, nogami, aby potem już nigdy z niego nie wychodzić jak tylko raz na rok, aby tylko wtedy pozwolić nam braciszkom usunąć stamtąd roczne nieczystości. Ale najbardziej jednak to ukochałem owych słupników i tych zawsze milczących jako te ryby, wiecznie niemych, bo milczeli oni wszyscy w takim spokoju i szczęściu, że w istocie milczeli oni i dotąd milczą i będą jeszcze milczeć tyle, ile im się w chuj spodoba milczeć plus jeszcze 2 razy więcej, i plus jeszcze 10 razy więcej, i plus jeszcze 100 razy, 1000 razy więcej i więcej i więcej :)

Och, no właśnie, chuj, chuj ci w dupę, tak, racja, Szatan, to ścierwo piekielne, opętało ciało Krzysztofa Ostrego-O, a duszę jego udręczając zamknęło w ciemnicy, tak więc powinność egzorcysty wezwała mnie, aby natychmiast przybyć jej na poratunek. Bo powiedziane jest, że tak jak pewnemu świętemu dano psa, kota, mysz i 24 h na cud, żeby mysz odtąd goniła kota, a kot psa, a ten pomodlił się i w 24 h wytresował psa do uciekania przed kotem, a kota przed myszką, a potem powiedział, że tak oto wygląda egzorcysta jako ta myszka, tak egzorcysta wcale nie ma się co bać Szatana, tego rozwścieczonego i rozsierdzonego brytana rodem z samego piekła, tylko śmiało jako ta myszka boża ma go pogonić nazad do piekła, gdzie jego miejsce i wieczne potępienie. Bo zaskowyczone jest, że Szatan zdechnie!

Tak więc zawsze, posłuszny proroctwom, byłem jako ten święty egzorcysta, o którym napisano, że zawsze wypędzał Szatana z opętanych dusz, recytował przed diabłem wyznania wiary, pokazywał i wznosił przed tym ścierwem krzyż, a z kieszeni wyglądała mu myszka :)

Och, ale teraz wróćmy do Krzysztofa Ostrego-O. Otóż gdy tylko dowiedziałem się o jego opętaniu i o udręczeniu jego duszy, zaraz aby tę duszę wybawić ode męki zła, wziąłem do pomocy dwóch braciszków psalmistów, i najpierw otarliśmy swoje ręce o skorupkę, z której pił kiedyś męczennik i nahakata Nicolaus, a potem o kamień, którym zmiażdżono mu głowę, i tym samym wtarliśmy w skórę swoich rąk ich moc, bo też w istocie uszczęśliwione jest, że te święte relikwie mają cudowną moc i służą od uzdrowień i odkaleczeń, i dopiero wtedy ruszyliśmy z egzorcyzmami. I zaraz nadciągnęliśmy na portal poetycki, gdzie zamanifestował się Szatan, a to umocnieni w wierze, o odważnym sercu, bez lęku i trwogi, mężni w obliczu Szatana, ja i braciszkowie, Eib i Pio, bo napisane jest, że podobnie jak są sprawy do opanowania tylko na zewnątrz, tak są sprawy do opanowania tylko przez egzorcyzmy; a po drugie – że z egzorcyzmami (zresztą tak jak z każdą sprawą) trzeba przyjść albo za wcześnie albo za późno, ale zawsze!

Och, och nie, och nie skończyłbym, och nie skończyłbym nigdy, och nie skończyłbym nigdy gdybym, och nie skończyłbym nigdy gdybym chciał, och nie skończyłbym nigdy gdybym chciał powtórzyć, och nie skończyłbym nigdy gdybym chciał powtórzyć wszystko, och nie skończyłbym nigdy gdybym chciał powtórzyć wszystko słowo, och nie skończyłbym nigdy gdybym chciał powtórzyć wszystko słowo po, och nie skończyłbym nigdy gdybym chciał powtórzyć wszystko słowo po słowie – to co się potem działo na tym portalu poetyckim, gdy przybyliśmy i zaczęliśmy egzorcyzmy nad opętanym przez demona Krzysztofem Ostrym-O! W istocie ujrzeliśmy duszę i ciało Krzysztofa Ostrego-O, jak oplata je Szatan uściskiem piekielnego węża czarnego i potężnego i poczwarnego wiszapa, potwora z otchłani, ujrzeliśmy jak oto Szatan obwiązał Krzysztofa Ostrego-O, oplótł, ścisk wielki i bolesny czyniąc na jego karku, plecach i całym ciele, i wszędzie jego ustami rozogniony rzygał i pluł – chuj ci w dupę i chuj ci w dupę i chuj ci w dupę i chuj ci w dupę totalny bezryju kurwo ciulu i pojebie i bierz mi do pynia chuju, i siorbaj pisiora jebany buraku, i chuj ci w dupę z ciągiem flaka.

I ujrzeliśmy te wszystkie rzygi i wypluwki szatańskie, wywołane obecnością sacrum, pod wierszami automordeta, sneika, Naćpanej Światłem, ćwirków uszatych, jolki to onej, Samosiejki Ogrodowej, krwawego krwawego, osz kurki i wielu wielu innych jeszcze, których zliczyć nie ma sensu, bo Szatan ten rzygał i pluł chuj ci w dupę, chuj ci w dupę i chuj ci w dupę pod każdym wierszem. I oceniliśmy, że w istocie mamy do czynienia z opętaniem Krzysztofa Ostrego-O przez złego ziejącego ogniem demona (bo mówił też obcymi językami – fuck you itp). I ujrzeliśmy w słowach chuj ci w dupę, że mają one naprawdę szatańską moc, bo moc i siłę niewspółmierną do swojej budowy. I jak to wtedy zobaczyliśmy to każdy z nas braciszków wyciągnął brewiarz, mszał, modlitewnik, psałterz Dawidowy, harcnates i ewangeliarz, i było dalej tak, że pobłogosławiliśmy to miejsce, a potem dwaj psalmiści wchodzili pod każdy komentarz Krzysztofa Ostrego-O, opętanego przez Szatana, i pod każdym jego wymiocinem i spluciem chuj ci w dupę wklejali psalmy, a to dziękczynne, a to błagalne, a to pokutne, a to w końcu lamentacyjne, śpiewając je wg nut i chazów, a ja dołączałem do nich odpowiednie i przykazane do wypędzeń Bestii formułki egzorcyzmu, wypowiadając je i wklejając pod każdy kolejnym spotkany tam chuj ci w dupę. Wszystkie też słupki z wierszami i posty skropiliśmy wodą święconą. Stąd oczywiście zaraz zrobił się wielki tumult i wrzawa on-line. I wyglądało to tak, że Szatan wchodził pod wiersz i wpisywał tam chuj ci w dupę, a my zaraz pod tym jego komentarzem, żądni aby pod tym chuj ci w dupę zawisnąć psalmami, pod tym właśnie każdym chuj ci w dupę, natychmiast wklejaliśmy psalmy i pienia duchowne, tworząc egzorcystyczny słupek psalmiczny, a gdy Szatan, nie mogąc usiedzieć, widząc swoją klęskę, uciekał pod kolejny wiersz i jeszcze pod kolejny i jeszcze pod kolejny świeżo powstały i wklejony i tam zawsze i cały czas pluł chuj ci w dupę, to my też tam biegliśmy i znowu walczyliśmy z Szatanem, zawisając pod tymi kolejnymi jego plugawymi plwocinami słupkiem psalmicznym. I egzorcystycznym.

Och, wyłaziliśmy ze skóry, żeby za nim nadążyć. Bo Szatan uparł się, żeby obskoczyć wyzwiskami wszystkie wiersze, a gdy tylko gdzie nas ujrzał to zaraz salwował się ucieczką pod inny wiersz, do innego słupka i postu. Ale my wszędzie i dokądkolwiek się ten pomiot czarci przeprowadzał, to od razu spieszyliśmy mu z psalmami naprzeciw i pędziliśmy wytrwale pod coraz to nowe ogniska, gdzie Szatan się manifestował wrzeszcząc chuj ci w dupę, chuj ci w dupę i chuj ci w dupę. Otaczaliśmy go. I w każdym słupku i pod każdym wierszem, jaki opluł, zadawaliśmy Szatanowi straszliwą i okrutną torturę psalmów i Pisma Św., aż pod tymi psalmami upadnie to ścierwo, a wyzwolona dusza Krzysztofa Ostrego-O zapłacze gorzkimi łzami i zacznie całować świętą formę ich. I za każdym razem przetrzymaliśmy, żebyśmy bujali wory, bili na fryty, spierdalali, bili na hel, spadali, bili na żyto, ciągli kichę, ciągli klocka, i żebyśmy wypierdalali do nory królika na marchewkę i jebali gałe i zamknęli ryje i zrobili lachę kosmicie. Zresztą Szatan zawsze mówi, że egzorcystę jebło w system, bo też uświadomione jest Szatanowi, że biada mu, więc tak właśnie mówi. I przetrzymaliśmy to wszystko, gdy Szatan wściekle zgrzytał na nas zębiskami, i pod każdym jego chuj ci w dupę wpisywaliśmy psalmy i wraz z psalmami – rozkazuję ci Szatanie odejdź, precz, przepadnij od Poezji jako wosk przepada ode ognia!

Aż w końcu Szatan się wypstrykał i osłabł, bo byliśmy wytrwali aż do ubycia wszystkich jego sił wulgarnych. Aż do końca!

Aż zacichło.

Aż zamilkło.

Och, Szatan więc ustąpił z ciała Krzysztofa Ostrego-O! Och, i ujrzeliśmy Krzysztofa Ostrego-O, jak ciało jego uwolnione od straszliwej Bestii upada niczym martwe i zbanowane, upada więc ono pełne umęczenia na ziemię, jeszcze dygocząc od stóp do głowy boleścią przeżytej udręki. Ale w chwilę potem rozejrzeliśmy się wokół, a nagle naszym oczom ukazał się widok przestraszny i przeraźliwy! Otóż wszystkie chuj ci w dupę i wszystkie te wulgaryzmy i chamstwa zniknęły. Ale za to –

Och! I o czym tu długo mówić, skoro niepodobna tego, co się potem wydarzyło, opisać samym piórem, bez cyberu! Bez talentu cyberpisarza! Bez pomocy i mocy samego Romana Bromboszcza! Och, wyobraź sobie więc tylko to, że nagle wszędzie tam, gdzie przedtem były psalmy i pienia nasze, a także wiersze, po prostu wszystkie wiersze w formie ich wierszowej, i czy to w piśmie, czy to w druku, wszędzie tam nagle i straszliwie i przeraźliwie ujrzeliśmy każdy wiersz i każdy psalm opleciony jakby wężem! Przez każdy wiersz i psalm wiła się jego bokami i oplotła i okrążyła i okręciła w spiralnym uścisku jakby wężoidalna wstęga, a nie mająca końca! I ta wstęga oślizgła każdy wiersz i każdy psalm na necie i w książce i nawet zajrzeliśmy do Psałterza!

Och! Wszystkie psalmy! Wszystkie 150 psalmów znaleźliśmy w straszliwym i bolesnym uścisku węża! Och, tego nie da się opisać! Szatan opuścił opętanego Krzysztofa Ostrego-O, ale przeszedł i opętał wszystkie psalmy i wiersze! Zmienił ich postać! I tam gdzie dotąd był tylko wiersz tam teraz przybył mu nagle do postaci wiersza wąż, obwiązując go, oplatając i ściskając jak pień drzewa! I ten straszny wąż wił się, ślizgał, tworząc na wierszu i po jego bokach nigdy niekończącą się ruchomą wężoidalną wstęgę, na której ślizgając się, niby ześlizgując w dół, przesuwały się słowa jakby zapisane na grzbiecie węża, jakby te słowa przesuwały się po wstędze i tworzyły ją, by opleść nią i okręcić każdy wiersz i psalm – chuj ci w dupę – chuj ci w plecy – chuj ci w rot – chuj cię zwąchał lamusie pojebie skurwielu chuju jebańcu kurwo bąclu betonowy dupku totalny bezryju – chuj ci w dupę- chuj ci w dupę bocie – … – chuj ci w ryj ty stara pizdo – itd itd itd. Jakby w nieskończoność.

Och, ale do tego, żeby to opisać potrzebny jest cyber!
Tak więc nie, nie dam rady ci tego opisać, więc sam musisz wyobrazić sobie, jaką nagle postać przyjęły wszystkie wiersze i psalmy! Jakby wiersz był pniem drzewa, palem, a wokół niego ślizgał się i wił oplatający go wąż, bestia, wiszap, pod postacią wstęgi o obrzydłej treści!
Coś jakby –

chujaaaaaaaa
aa ci aaaaa
aaaa w aaa
aaaaa dupę
aaaaaaa chuj
aaaaa ci aa
aaaa w aaa
dupę aaaaa
chujaaaaaaaa

I tak dalej, i tak w dół, a wstęga ta ruchoma zmieniała się, jakby ślizgała w dół po oplecionym wierszu albo jakby przesuwały się na niej słowa!

(te aaaa to wyrazy i słowa w wierszu, chciałbym tu ci dać przykład na psalmie, ale och, i tak nie dam rady tego pokazać inaczej niż sięgając po cyber i grafikę, więc tylko sobie to wyobraź albo też samemu spróbuj, jakbyś to ty graficznie przedstawił to straszliwe wydarzenie i opętanie, jakie dotknęło Poezję, po wygnaniu Szatana z Krzysztofa Ostrego-O, po ustąpieniu Bestii z ciała Krzysztofa Ostrego-O i po tym, jak przeniosła się ona do psalmów i wierszy)

Mając oczy podkrążone o cały dzień i o całą noc i o całe starcie z Szatanem, wróciliśmy do eremu. I ujrzeliśmy we wszystkich księgach, że oplecione wężem są w nich wszystkie nasze psalmy, litanie, modlitwy, hymny, tagawary, szarakany, alleluje i pienia. I wszystkie wiersze. I cała Poezja. A z oczu wszystkich eremitów płynęły bolesne łzy. Toteż rozeszliśmy się do swoich cel, aby tam odpocząć i zasnąć, a pozostali bracia zaczęli gorąco modlić się o ratunek, błagając i wzywając o litość i o pomoc co i kogo tylko wezwać można. (Bo trzeba ci wiedzieć, jak straszna to rzecz opętanie Poezji przez Szatana, wszak w każdej religii, nawet świeckiej, literackość jest doświadczeniem, bez którego niemożliwe jest zbawienie ani życie po śmierci, ani szczęście, skoro te osiągnąć można jedynie przez język, a to jest w naszym mnisim przypadku przez psalm, modlitwę, spowiedź, kazanie, homilię, hymn albo litanię)
Potem zasnąłem. I pierwsze co pomyślałem, gdy się obudziłem, to co tchu popędzić do kaplicy i upaść na kolana i modlić się i modlić, jak najżarliwiej, ale najpierw sięgnąłem po psałterz, aby sprawdzić, czy aby to wszystko nie było tylko koszmarem. Otworzyłem więc psałterz – i och! Nagle nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Psalmy były psalmami, jak zawsze, czyste i niewinne w swojej postaci. Nie było wokół nich węża! Nie było bluźnierczej wstęgi, jaka ich oplatała! Och, a więc to wszystko to był tylko zły sen i koszmar!

Och, Mój Panie, jak dobrze, och, jakie to szczęście! Wstałem więc jak najszybciej i wciąż jeszcze rozpłakany ze szczęścia wybiegłem z celi, aby opowiedzieć o tym, co mi się przyśniło, wszystkim naszym umiłowanym braciszkom. Każdemu kogo tylko spotkam. O, i właśnie widzę, że idzie brat Eib, więc podbiegłem do niego i już chciałem mu to wszystko zacząć opowiadać, kiedy nagle, och, nie wiem, jak to się stało, ale nagle powiedziałem mu… powiedziałem mu…
– chuj ci w dupę ty chuju przebrzydły!

Okazało się potem, że wszystko to jednak było prawdą, i gdy ja spałem po egzorcyzmach, to bracia wymodlili, żeby Szatan ustąpił z psalmów i wszystkich wierszy, i ten ustąpił, ale przeszedł na mnie, toteż odtąd nie mówię już do nikogo inaczej jak tylko ty chuju, chuj ci w dupę ty chuju na ropę i chuj ci w korę mózgową ty pojebana kurwo. Pozostaję jednak w eremie wśród innych braciszków, którzy w ten oto sposób do wielu swoich umartwień dołączyli i to, że mówię im ciągle chuj wam w dupę.

I tak samo oto muszę powiedzieć teraz i tobie czytelniku, bracie mój umiłowany (mając wielką nadzieję, że zrozumiesz i wybaczysz, bo opętanie to opętanie i nic na to nie poradzę) –
a więc chuj ci w dupę i serdecznie pozdrawiam :)))))))))))))))))
Amen

Kategoria: Bez kategorii | 57 komentarzy »

komentarzy 57

  1. marek trojanowski:

    a mi się podoba ten eksperyment Wawrzyńczyka. nie interesują mnie kwestie formalne, ale o styl. te jego dwa wpisy – wcześniej o Biedrzyckim i o Bargielskiej są jakąś odmianą. Winiarski kompletnie zdefraudowany literacko poszedł w odstawkę. robi swoje gdzieś na boku i dobrze. niech robi. teraz pora na warzyńczyka, który po zamknięciu Cyc Gada znalazł się na nieszufladzie. Pani Prezes zamykając jedną redakcję znalazła etat dla jednego z redaktorów. a że był wakat po Winiarskim to nie było większych problemów.

    Wątki Winiarskiego na nieszufladzie były z reguły martwe – zwłaszcza ostatnio. a wawrzyńczyk podszedł do sprawy z pomysłem. Nie tylko pisze przyjmując konwencję madrygału ale pisze w duecie z Woźniakiem. Próbują niestandardowych interpretacji tekstu, bez zadęcia akademickiego (chociaż ta mania scholastyczna mania ładnych i uczonych nazwisk w tekscie jeszcze jest widoczna). Wszystko ok., ciekawy jestem jak się rozwinie ten związek: wawrzyńczyk-woźniak. czy będzie to dialog, czy może jakaś ekspresjonistyczna eksterioryzacja literackiego ego, która – znając zacięcie Woźniaka – zmierzać będzie ku hermetyzacji dyskusji. jedno małe zastrzeżenie: ten tekst Woźniaka z podkresleniami, pogrubieniami i kursywami (ja wiem jaki ejst tego sens) jest praktycznie nieczytelny. zlewa się to w papkę i rozmowa traci na dynamice, bo czytelnik się męczy.

    i jeszcze jedna rzecz mi się podoba. oprócz Czerniawskiego żaden z liderów nieszuflady (nie wspominam o planktonie i o rozżalonych dziewczynkach o blond włoskach, które maskulinizują się, by wpisać: trojanowski jest głupi, a bargielska też jest głupia, bo się zadaje z trojanowskim) nie dał się wciągnąć pod tym wątkiem w gadkę o trojanowskim. to już coś, jak na nieszufladę jest to krok milowy w rozwoju

  2. Roman Knap:

    To zależy o celowość. Jeżeli celem recenzji jest recenzja, przyjrzenie się czyjeś twórczości, opowiedzenie się za lub przeciw, to styl, w jakim pisze Wawrzyńczyk jest chybiony. Raz można spróbować, owszem, dla eksperymentu. Gorzej jak się w tym zaczyna babrać na stałe. A do tego gorzej, jak się nie ma polotu.
    Styl madrygałów jest różny – bywa i taki, ciężkostrawny, napuszony, pseudoerudycyjny, retoryczny, ale madrygały też ewoluowały i stały się bardziej swobodne w tonie.
    Wawrzyńczyk ewidentnie nie pisze recenzji tylko tzw. „twórczość własną”. Po tym drugim razie widać, że ma strasznie ciężką rękę i sam za bardzo nie wie, co pisać i o czym. Dlatego czuć w tym przymus, zamiast pasji, chęci, ciekawości świata.
    A Woźniak – ja się dziwię, że pomieszał cytaty z Bargielskiej z Lemem i z 2 innymi. To jakaś zmiana! Na lepsze! Czytając bowiem „Wożniak” spodziewałem się miksa na 44 nazwisk słynnych uznanych polskich poetów. A tu proszę, Justyna Bargielaka + Lem + Dwóch jeszcze. Co za miła niespodzianka!

  3. marek trojanowski:

    Wawrzyńczyk celowo nie pisze recenzji – takie jest moje zdanie. on stara się znaleźć atrakcyjną pod względem czytelniczym formę do opowiadania o literaturze i przy okazji przemyca coś od siebie. (myślę, że za pół roku w Biurze Literackim ukaze się zbiór wszystkich madrygałów i założę się, że wzystkie recenzje będą pozytywne – bądź co bądź, w porównaniu z winiarszczyzną literacką w tych madrygałach jest coś osobistego dzięki subiektywnemu skazeniu pierwiastkiem własnym).

    mi brakuje w tekstach wawrzyńczyka jednoznacznych ocen. wówczas jego impresja literacka nabrałaby pieprzu i – jak mi sie wydaje – dyskusja byłaby ciekawsza. mógłby np. prowokacyjnie stwierdzić: „tekst X jest fatalny. Dlatego, że ….” a „tekst Z jest bardzo dobry, bo…”

    fakt, Woźniak dał się poznać jako sprawny komparatysta. prawdopodobnie ma już przygotowaną bazę cytatów (wszak dobry cytat to podstawowe narzędzie komparatysta), ale trzeba dać mu szansę. może się rozwinie. to dopiero drugi madrygał, przy trzecim się wykaże

  4. Roman Knap:

    No tak, tylko że największą ofiarą tej „recenzji” jest poezja Justyny Bargielskiej. Bo jeśli recenzja zniechęca (choćby i była pozytywna), to w ślad za tym zniechęca również do czytania tego, czego dotyczy. Niestety. Pisząc recenzję trzeba mieć na widoku, o czym się pisze i kogo chce się pochwalić/zjebać. to ja już wolę Winiarskiego. Aczkolwiek i on, spec od cretiv writig, pisze recenzje ciężkostrwanie. Tu w tym wszystkim nie ma emocji, jest zblazowanie.
    Bardzo dobre w swoim gatunku (dawniej, bo nie wiem jak teraz) recenzje pisał Dariusz nowacki. Gdybym się miał uczyć to od niego.
    Styl recenzji jest ważny, owszem (nie zamierzam odmawiać pisarzom prawa do stylu), rzecz w tym, że w recenzji nie może on przesłaniać „tematu”, tego, że pisze się o pani X lub Y, i znosić go bóg wie gdzie, byle jak najdalej. Ewidentnie u Wawrzyńczyka poezja Bargielskiej utonęła i to pod pontonikem chcącym udawać tankowiec.

  5. marek trojanowski:

    romek, ale wawrzyńczyk nie napisał recenzji (a nawet gdyby napisał, to wątpię żeby recenzja negatywna szkodziła książce – jestem zdania, że negatywne rcenzje zą zawsze lepsze niz pozytywne. zwróć uwagę na sens słowa: „krytyka literacka” – krytyka ma być krytyczna a nie w ochach i achach. Taka jest jej podstawowa funkcja)

    ja bym nie przekreślał madrygałów wawrzyńczyka, nawet jezeli tekst omawiany jest tylko pretekstem to zawsze pozostaje ciekawość poznania żródła, które doprowadziło do takich a nie innych interpretacji.

    kiedyś napiszę jakąś matematyczną interpretację tomiku. czekam na odpowiedni materiał.

  6. Roman Knap:

    Nie, no jasne, Rafał i Maciej to jeszcze młodzieńcy krasnego lica i przyszłość przed nimi zaiste świetlana. I jak w tej bajce usłyszymy niebawem zakończenie –
    I tak żyli długo i szczęśliwie. Rafał i Maciek krytykowali razem tak zgodnie i w pokoju, gdy mieszkali w NS, tej Wenecji Współczesnej Polskiej Krytyki Literackiej, że aż nigdy między nimi inne słowa jak pełne madrygałów słyszane nie były. Nie słyszał ich tylko jeden człowiek, ale to gapa – książę Parmy :)))

  7. Roman Knap:

    A „Krytyka literacka” to narzędzie poznawcze. I oczywiście można poznawać w och i achach, jeśli to, co się właśnie poznało lub zrozumiało, wzbudza och i ach. Krytyczny nie znaczy pozbawiony emocji.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?