Szczepan Kopyt, [yass]. Parerga

4 lutego, 2009 by

.

Zgodnie z tradycją oryginalne dywany perskie poznaje się po jednym fałszywym splocie. Każde bowiem dzieło, opuszczające warsztat tkacki czeladnika, którego rękę prowadzi wola Allaha, z założenia jest niedoskonałe. Żaden mistrz tkactwa, który zawierzył doczesność i nieśmiertelność zasadom Koranu, nie odważy się wyręczyć Allaha w tworzeniu rzeczy doskonałych.

Tomik [yass] to zbiór osobliwych tekstów, który można porównać do zbioru liczbowego, w którym wszystkie liczby i cyfry zostały napisane tylko do połowy, a niektóre zaledwie w 30 %. Wierszy, których perfekcja została świadomie zakłócona przez ich stwórcę. Wygląda to tak, jak gdyby autor bardzo się spieszył i chcąc powiedziec wszystko, co ma do powiedzenia opuszczał swój pomysł w połowie, przechodząc do kolejnego tekstu. Każdy z nich pozostawił jako niedoskonały.

Oto pierwszy lepszy tekst: (katolicy w barach mlecznych śmierdzą niemiłosiernie). Tu poeta skończył pisać wiersz po trzecim wersie, osierocając resztą ze swego talent. Pierwsze trzy wersy wyglądają tak:

katolicy w barach mlecznych śmierdzą niemiłosiernie
bóg dał im wątróbkę i smażone buraczki
zginął za ich grzechy

Reszta pozbawiona jest naiwnej bezpośredniości (naiwność jest w tym przypadku zaletą), zawartej w wyobrażeniu boga, który spragnionych napoi a głodnych nakarmi. Którego nieskończoność wystawiana jest na próbę w trakcie każdej transsubstancjacji, która dokonuje się tuż obok, gdzieś w zatłoczonym barze w godzinach wydawania posiłków. Którego świętość i miłosierdzie testuje się podmieniając ciało jego syna na buraczki i wątróbkę serwowaną równie powszechnie i mechanicznie jak hostie w trakcie nabożeństw porannych.

Sacrum na aluminiowej łyżce, na porcelitowym talerzu z wytartym logo PSS SPOŁEM smakuje za każdym razem. Brak wyboru, brak jakiegokolwiek przeznaczenia. Jednostajny ruch po linii zbawienia, życia może nie tyle wiecznego, ale ważnego tu na ziemi. Sacrum to przeżycie za wszelką cenę, bez godności, bez człowieczeństwa, bez ciała chrystusa. To troska o każdą kilokalorię w mroźny dzień.

W dalszej części tekstu jest tylko radio Maryja, kościół, córki jadące na saksy, gruby ksiądz, który lubi młodzież. W reszcie kończy się uniwersalizm, który ustępuje określonej poprawności lewicowego widzimisię. Sztampa, codzienność kleryków walonych w dupę przez przełożonych. Ale ta sztampa nie jest w stanie odtruć intelektualnie – zakłócić produkcji mózgowej stymulowanej przez wers numer jeden, dwa i trzy.

Kolejny wierszem z tomiku, o którym można jednocześnie powiedzieć, że jest bardzo dobry i zarazem bardzo zły jest słuchając Stańki.

bałagan w pokoju powstaje pewnie
dlatego, żeby mnie coś uspokajało
jest zimno, pani maria nie grzeje wiosną
która przychodzi szybciej w poznaniu, chyba
już od lutego, biały sufit i ściany
przekonują mnie raz do riemanna

raz do łobaczewskiego, to proste
ilinie życia się wygięły w etykę spiral
dna,

– i tu się dobry wiersz kończy. W dalszej części następuje wiersz zły. Stosunek relacji dobra i zła jest w tym przypadku prawie 1 : 1. Niespełna 9 wersów dobrych na 20 wszystkich wersów w tekście.

Można doszukiwać się w tej estetycznej dychotomii relacji poety z walki wewnętrznej, która rozgrywa się między siłami dobra i zła na polach autorskiej psyche. Jednak o wiele ciekawsza jest analiza tego nieuklidesowego pokoju, zbudowanego na rozchwianym piątym aksjomacie. Życie w rozciągliwej przestrzeni musi mieć strukturę balonówki, które mimo to dążyć będzie do jakiegokolwiek constans rozwodnionej sinusoidy klasycznej etyki.

Reszta tekstu? Reszta jest jak zwykle fatalna. Tajemnica białego sufitu ustępuje kapciom, które prowadzą wojnę podjazdową, koleżankom, które śpią na wykładach czy gołębiach dziobiących beton.

I następne, losowo wybrana strona yassu. Kolejny fragment, po którym następuje pustka. 4 wersy conffesiopleniczne, w których skruszony poeta wyznaje:

włączyłem komputer z przyzwyczajenia
i piszę wiersz okolicznościowy
z uwagi na to że wszyscy śpią
a ja nie

Później dzieje się to, co dziać się musi w każdym z kolejnych tekstów z tomiku. Nastąpi 9 wersów, które nie wytrzymują na żadnej z płaszczyzn interpretacyjnych konfrontacji z pierwszą strofą.

Jakieś dwadzieścia lat temu miałem sen. Śniło mi się, że lizałem cipę pewnej dziewczynie / kobiecie. Ile miała lat główna bohaterka mojego snu nie pamiętam. Właściwie trudno powiedzieć kto był głównym bohaterem tego snu: czy owa dama, czy cipa, czy też charakterystyczny, kwaskowaty, niemożliwy do pomylenia z niczym smak cipy.
W każdym razie było tak, że sen wyprzedzał empirię. Pamiętam doskonale pierwszy raz, kiedy kubek smakowy łapczywie napełniałem smakiem, sączącym się z warg sromowych, pochwy czy diabeł wie tam z jeszcze czego.
Pamięć jest o tyle wyraźna, że skojarzyłem wówczas senne marzenie doświadczenie mentalne, które wyprzedziło badanie empiryczne. Skądś musiałem wiedzieć. Skąd?

nie jadłem owoców. mam na trzecie konstanty.
mówię wtedy tam wejść. skrzepy tabaki. pomiędzy wargami

krystalizuje się seks. że chce się turlać i mieć białą brodę

(anarchist cookbook) 3 wersy z 10. Reszta do niczego.

Nie sposób przeoczyć stereofonii yassowej w tym tomiku. Każdy z diamentów jest perfekcyjnie oszlifowanym brylantem osadzonym w bezwartościowym tombaku. Doskonałe wersy doskonale zaspokajają apetyt, potrzebę, która każe w którymś momencie czytać, doszukiwać się w ciągach: abcdefghijklłmno nie tyle treści, ale przekazów. Znaków STOP; ZAKAZ WJADU; ZAKAZ PARKOWANIA czegoś, co umożliwi orientację w przestrzeniach bolyaiowskich, w których aksjomat dobra i zła zmienia się w część tej przestrzeni, naginając się, wyginając wg ogólnego prawa sinusoidy. Aż korci, by stworzyć trzecią wartość o równym statusie jakie ma dobro i zło. Wymyślić coś, co wymknie się zarówno odcieniom szarości jak i mniejszemu złu żadnego stopniowania, ale nowa wartość: niewymyślane / niewymyślne X.

a koleżanka mi mówi
że wyglądam
jakbym potrzebował odpocząć
gdzieś w sanatorium

możliwe mówię

(śniadanie w bufecie) stosunek 5 : 13

Rok temu miałem sen, w którym umierałem. Wyglądało to tak: leżę na łóżku. Nie jestem ani stary, ani młody. Po prostu jestem i umieram. Najdziwniejsze jest to, że wiem, że umieram. Nie jest to śmierć rakowa, wypadkowa, chorobowa śni mi się prosta czynność umierania. Czynność wygląda tak:
Najpierw zamykają się oczy. Oddech jeden i drugi. Nie ma nic. Jest ciemność, którą zakłóca moja myśl, myśl o tym, że umieram i w związku z tym zaczynam panikować. W międzyczasie ( a międzyczas wydłuża się tu do granic możliwości) nabieram powietrza. Głęboki oddech. Jak najgłębszy, byle jak najwięcej powietrza nabrać w płuca. Bo wiem nie wiem skąd ale wiem, że to mój ostatni oddech, że żadnego więcej nie będzie. Chcę wykorzystać życiodajną funkcję do granic możliwości. Czuję jak mi płuca rozpiera.
Leżę. Myślę. Dziwię się, że to tak wygląda. Zaczynam być ciekawy.
Jest ciemno, a ja mam tylko litry zużytego powietrza w płucach i nic więcej. Nie widzę przed sobą ani raju, ani piekła. Widzę pustkę. W końcu wypuszczam powietrze, kończę swój ostatni oddech. I jest ciemno. Żadnej myśli, świetlistego tunelu, ognia piekielnego. Nie ma nic. Nawet czerń przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie ma żadnej myśli o wszędobylskiej czerni. Nie ma nic.

Tomik [yass] Szczepana Kopyta, to obowiązkowa lektura dla każdego, kto lubi dobre wiersze. Ja wiem, że Szczepan brzmi gorzej niż Kopyt, a Kopyt brzmi gorzej niż Szczepan. Ale [yass] ma swoją, unikalną fonikę. Jest tak odległa od blichtru, smrodu, fanfaronad wieszczowskich, jest tak bliska umysłowości śródziemnomorskiej, że zaprzyjaźnia się z czytelnikiem.
Jest kawiarnianym stolikiem, który jednoczy najlepszych kumpli. Smakiem polewanej wódki, schłodzonej do konsystencji gliceryny, którą się pije tylko w najbardziej intymnych gronach.

ueberealitaet.JPG

Kategoria: Bez kategorii | 16 komentarzy »

komentarzy 16

  1. Ewa Bieńczycka:

    Wiersze Szczepana Kopyta są potworne. Ale czy ten przymiotnik komuś coś mówi, tym egzaltowanym uzurpatorom, którzy górnolotnie mianują się dziećmi postmoderny ?
    „()tkwimy po jaja w postmodernie()” (radiohead)

    Jakiej postmoderny! To przecież, tak zawsze się gadało, opowiadało, pieprzyło, tak się w klasach mruczało, bełkotało, na przerwach, na lekcjach, tak, by jakoś to wszystko zeszło, a to dopiero dwunasta, i jeszcze kilka godzin. I dwaj, słowa, słowa, które ten czas przepychają do przodu, jakoś go szeregują unicestwiają. O, o widzę księdza przez okno, o, o, tak katolicy, o i bez kwitnie, tak jeszcze trochę jeszcze o i autobus przejechał, coś tu w klasie śmiedzi, o!

    Co ja mam tu napisać o Szczepanie Kopycie, o którym pozytywnie wyraził się zza grobu sam Berezin, Tomasz Pułka się zachwycił i nawet Marek Trojanowski.
    Powiem krótko. Te wiersze są do dupy. Ale co ja bezradna napiszę, to i tak tylko na korzyść autora:

    () gdy mnie pytają czy jestem masochistą
    to odpowiadam, że owszem,()
    (wierszyk dla lotnych bramkarzy)

  2. Marek Trojanowski:

    ewo, ja napisałem o tj dobrej polowie, ty napisz o tej złej polowie jego wierszy. pokłóćmy się z klasą!

  3. Ewa Bieńczycka:

    Podmiot liryczny, ja tego zestawu wierszy, młody wchodzący w życie chłopiec jest obserwatorem i zarazem czującym podmiotem bardzo niechlujnym. Dlatego, że porażony jest na dodatek gonitwą myśli. Ledwo zarejestruje coś, co się piorunem przed nim przetacza, już chwyta się za następne. Nie chciałabym powielać tej wyliczanki, gdyż zrobiłeś to bardzo dobrze i rzetelnie. Faktycznie bohater obraca się wokół kilku tematów, przede wszystkim jednym z nich jest wszechoganiający Kościół. Tu bym się nie zgodziła, gdyż konwencja wierszy nie jest jak pisałam buchalteryjnym zapisem doznań, tylko przesuwaniem się pospiesznym nerwowym, a raczej nerwicowym. Ta psychiczna biegunka nie wiem dlaczego, wzięła za cel kler. Dlatego, że tak wszyscy narzekają? Na kler może narzekać oazowiec, ministrant, chłopak wplątany w orbitę kościoła. Niczego takiego tam nie czytam. Opresja kościoła była w zakładach prowadzonych przez zakony. Jeśli chłopak jak wszyscy, chodził na szkolną religię wątpię, by został tam napadnięty i molestowany. To, co pisze, jest takim ogólnym biadoleniem. I jak zwykle wszystko bierze się z mody, z zewnętrznych bajdurzeń nastolatków. Nawet erotyzm jest zewnętrzny, nawet te bzy w parku nieprzeżyte. Jak można być już w tym wieku tak drewnianym! Kapusta? Doświadczył tego zdarzenia opisanego w telewizji? Spotkał kobietę, która zabiła dzieci wkładając je do beczek po kapuście? Czy poeta niczego nie przeżywa indywidualnie?
    Dobrze Iza napisała: Tak, Tadeusz Borowski potrafił napisać, zauważyć. Potrafił w sytuacji absurdalnej zdobyć się na heroizm zauważenia rzeczy, których normalny człowiek nie oglądał, nie widział, dla zwykłej ludzkiej przyzwoici, gdyż rzeczy dane mu były niepojęte, a zarazem potrafił jako artysta je ponazywać. Kopyt nie ogląda, bo mu się zwyczajnie nie chce. Ciurka jakimiś obrazami, jak pisałam wcześniej bełkot histeryczny przesuwających się haseł. Nie dlatego, że żyje w nieciekawych czasach. Po prostu niczego nie widzi, jest martwy.
    Taki np. wiersz dla borata z Kazachstanu.
    Na litość boską, czy ktoś mi powie, o co tam chodzi? Widziałam film: Borat, bardzo dobry, bardzo śmieszny to był film, gdzie komik tak się w końcu natrudził by świat rozśmieszyć. Dlaczego polski poeta, Szczepan Kopyt niszczy taki dobry film? Mam nadzieję, że Sacha Baron Cohen nigdy go nie przeczyta, bo wstyd wielki. Oj Kopycie, oj Kopycie, trzeba znać się na dowcipie!
    Wiem, to taka analogia do świata Kopyta. Ale artysta właśnie przedstawia rzeczy, które jak demiurg, wybiera z przeżywanej rzeczywistości. A Kopyt odwrotnie.

  4. Ewa Bieńczycka:

    W twórczości Szczepana Kopyta jest taki charakterystyczny, uważam, wspólny wszystkim dzisiejszym poetom błąd odnośnie postmodernistycznej samowoli ilustrowanej Dostojewskim, który pytał jeśli Boga nie ma, to czy wszystko wolno. W plastyce jest podobnie, tylko że ze słowem jest inaczej. Myślę, że te wszystkie plastyczne eksperymenty, które trwają i tak na płótnie pięć minut, te awangardowe poszukiwania przeminą jak za moich czasów kończyła na śmietniku sztuka socrealistyczna i abstrakcyjna. Ale w wierszach, w literaturze jest inaczej i obserwuję wskrzeszanie trupów, które miało się nadzieję, raz na zawsze odeszły w ludzka niepamięć. Okazuje się, że dla najnowszego pokolenia Witold Wirpsza to guru. Że odzywa marksistowski okres Barańczaka.

    Karol Maliszewski w Tygodniku Powszechnym (z 2007-12-17) pisząc o nieszufladzie jako wylęgarni talentów, wymienia obok Łukasza Jarosza, Joanny Wajs, Macieja Sawy, Justyny Bargielskiej, Mirki Szychowiak, Dominika Bielickiego, Marty Jermaczek, , Piotra Janickiego, Kamili Janiak, Justyny Radczyńskiej, Dariusza Pado, Marcina Perkowskiego, Moniki Mosiewicz, Bartosza Konstrata, Piotra Kuśmirka, Joanny Obuchowicz, Sławomira Elsnera, Anny Tomaszewskiej, Marcina Jagodzińskiego, Tomasza Pułki, Patrycji Jarosz, też Szczepana Kopyta.
    W tym samym artykule Karol Maliszewski cytuje Witolda Wirpszę:
    Nie wiem, czy fakt wielomiesięcznego terminowania w internecie wpłynął na tę sugestywną poetykę, ale coś niewątpliwie jest na rzeczy. Gdy czytam te i podobne wiersze, dochodzę do wniosku, że patronem poetów internetowych i preferowanej przez nich poetyki wyczerpanego mimesis mógłby stać się Witold Wirpsza jako autor fragmentów w stylu:

    Nie dawać się urzekać / Przyrodzie, skąpić jej słów, nie ulegać / Sielankom i krajobrazom; wynajdywać / Niedorzeczności. // Bawić się niedorzecznościami.

    Zanim przystąpię do analizy wierszy Kopyta pod kątem wpływu Wirpszy i lęku Szczepana Kopyta przed tym wpływem, zacytuję może Witolda Wirpszę, gdy miał tyle lat, co poeta Szczepan Kopyt.

    Witold Wirpsza
    List o sumieniu
    Mówią: budujemy socjalizm,
    I mają rację, chociaż kłamią. (…)
    Myśli swoje,
    Uczucia, wyobraźnię nauczyli
    Czołgania się; pełzają w tej szczelinie,
    Którą brzuchami wydrążyli w próżni.
    Każdego katechizmu nauczą się
    Na pamięć!
    Odebrać im katechizmy! –
    Wtedy dopiero rozpłaszczą się w nicość.

  5. Ewa Bieńczycka:

    Witol Wirpsza, będąc w wieku Szczepana Kopyta, pisał:

    Witold Wirpsza:
    Dlaczego jadłem tę żabę?
    Kłamaliśmy. Wielu dzisiaj mówi: kłamaliśmy, ściślej: mówiliśmy jakąś nieprawdę. Jak ta nieprawda wyglądała? Jak do nas przyszła? Jaki był proces likwidacji zwątpień? Czy rzeczywiście każdy z nas miał jakiegoś doktora Faula, któremu uległ? I dalej: czy rzeczywiście byliśmy tak odcięci od wszelkiej informacji o zwyrodnieniach i zbrodniach minionego okresu, że mamy prawo mówić, jak owi Niemcy, którzy po wkroczeniu wojsk sprzymierzonych zapewnili usłużnie: – Dopiero od was dowiadujemy się, że był Oświęcim. Czy był taki okres w moim życiu, kiedy byłem naprawdę przekonany o tym, że bohaterowie procesów moskiewskich byli rzeczywiście zdrajcami i agentami faszyzmu? Nie, zawsze miałem co do tego niejakie wątpliwości albo, mówiąc oględniej, odczuwałem pewien niepokój. Czy niepokój ten likwidował jakiś doktor Faust? Zapewne trochę i doktor Faust W głównej mierze jednak ja sam likwidowałem w sobie ten niepokój. I dlatego, że przez dłuższy czas stale odbywała się we mnie ta likwidacja – dlatego jadłem tę żabę”.(…)Zakłamywaliśmy się – ci, co się zakłamywali – nie w sposób prymitywny, ale w sposób subtelny i wyrafinowany. Chcieliśmy socjalizmu, ale nie chcieliśmy zjadać żab. A nade wszystko baliśmy się – i też o tym powiedzieć trzeba, bo był nacisk strachu – baliśmy się sami zostać żabami, które by ktoś pożerał”.

  6. Ewa Bieńczycka:

    Witold Wirpsza pisał te słowa ze smutkiem w czasach, gdy pełny głos poety był niemożliwy do wyartykułowania. Dzisiaj czytam na portalu Polityki Krytycznej taki wiersz:

    Szczepan Kopyt
    20.11.2008

    nie ma żadnego kryzysu
    to jest normalny stan kapitalizmu
    wojny były i będą
    przyzwyczaj się za hajs
    niepewność i strach nie znikną
    pokochaj je za hajs
    będziesz na nich harował
    opiewaj to za hajs
    efektem twojej pracy będą rzeczy
    uznane za użyteczne
    ziemniaki buty płyty
    inne pożyteczne rzeczy to spekulacje
    giełdowe reklamy bombowce ciało chrystusa
    amen nie ma kryzysu
    ceny ropy wzrosną albo spadną
    chuj z nimi
    ważne są smycze w tej piramidzie szczęścia
    ceny za baryłkę spadną albo wzrosną
    ale butelki same nie wypełnią się benzyną

    Moje rozważania, z konieczności blogowej bardzo oszczędne, dotyczą pytania: dlaczego Szczepan Kopyt, tak niedawno beztrosko szalejący na portalu Rynsztok, młodzieniec kochający zabawę intelektualną, wolność i smak absurdalnych spotkać słownych i dźwiękowych, tę przestrzeń artykulacji twórczej, tę daną mu niepowtarzalną możliwość wypowiedzi w czasach, gdy naprawdę można wreszcie mówić to co w duszy gra, dlaczego pytam, Szczepan Kopyt, mówi w wierszach nie swoim głosem? Czyim głosem przemawia Szczepan Kopyt? Czyjego wpływu się lęka?

  7. Ewa Bieńczycka:

    Justyna Radczyńska w wiersz RS z tomiku Nawet dedykuje takim słowom Wirpszy:
    Z tą przeklętą dziewiątką, z arytmetycznym Koszmarem nocnym: że jest świętą trójką Do kwadratu, że suma cyfr jej kwadratu Jest nią samą i że nią samą jest suma cyfr Jej podwojenia
    Witold Wirpsza

    Mój komentarz jest o potencjale poety Kopyta, nie o wierszu Radczyńskiej, toteż nie będę rozwijać tutaj tropu czystej abstrakcji zawartej w wierszu poetki. Natomiast zastanawiam się, spoglądając w stronę niepokojącego entuzjazmu Karola Maliszewskiego w ocenie całego zjawiska najnowszej literatury, która wyłaniając się z sieciowego nieistnienia coraz wyraźniej wychodzi na powierzchnię, z czego się tak Maliszewski cieszy.

    U tych poetów, którzy jak wcześniej pisałam na podstawie zawartości tomiku Kopyta o muzycznym tytule, coś nie gra.
    Pod pozorem wytycznych twórczej wolności postulatów Wirpszy, czystej abstrakcji i pisania wierszy o Wirpszy, a nie o sobie, pisania wierszy, by napisać wiersz modny, niczego nie powiedzieć, stworzyć po prostu artefakt do medialnej tylko obróbki papierowej, jest tylko krok do poezji zaangażowanej. Do koła które zatoczyła historia. Młody Wirpsza po potwornej lekcji, jakiej temu pokoleniu dała historia, szukający w stalinowskiej Polsce szczelin zaistnienia, młody intelektualista Wirpsza poezji szczeliną na wolności chce się wydostać.

    W co się więc angażuje Szczepan Kopyt, dziecko niemal, które małymi rączkami już walczy z drapieżnym kapitalizmem na portalu młodej lewicy? Rozprawiwszy się ze śmierdzącymi katolikami, których opresji doświadcza na własnej skórze, ze swoją narzeczoną kasią, która traci już cierpliwość gdyż podmiotowi lirycznemu nie śnią się ptaki, wypaliwszy śmierdzącego jointa z łupinek orzechów, zjadłszy kaszę gryczaną walącą szczyną, bo ma na imię konstanty(?), wieczorem znów najebie się jak stonka. I w międzyczasie, żeby zaistnieć naprawdę, skorzysta z każdej okazji, by dać się medialnie zagospodarować.

    Sołżenicyn w Archipelagu Gulag opisywał, że kobieta, która nie miała refleksu i w odpowiednim, najwcześniejszym momencie życia obozowego i nie potrafiła wykorzystać handlowo swojego ciała, po prostu umierała.
    Pytam poetę Szczepana Kopyta, czy jego potworna sytuacja egzystencjalna, którą w tak depresyjny sposób w tomiku nagrodzonym prestiżową nagrodą poetycką przedstawił, nie zawiera żadnej, jak za czasów Wirpszy luki, żadnej innej możliwości, tylko polityczną?

  8. Szczepan Kopyt:

    otóż rzecz wygląda tak, że już podczas układania książki, miesiący ustaleń z wydawcą, aż po przeglądanie korekt – chce się tak rzygać tym co się napisało, że mój osobisty pomnik trwalszy niż ze spiżu (z trzech książek) składa się z dosłownie kilku tekstów.
    jest to taka papierowa forma alienacji, przy których brak czytelnika to pikuś.
    wcale się tym nie usprawiedliwiam, pragnę jednak zwrócić uwagę na to że każdy z nas i w życiu i w poezji (ponieważ mieszasz i to i to – twoja sprawa- btw mam dwadzieścia sześć lat, ale rzeczywiście uwielbiam czuć się dzieciaczkiem) zmienia skórę. przepraszam, że mówię teraz na poziomie buddy dla ubogich duchem, ale nie rozumiem twojego zdziwienia.
    wracając do pytania (inaczej nie zabierałbym głosu nie chcąc psuć zabawy) odpowiedź jest w 'sale sale sale’. choć może to raczej seria pytań.
    a teraz wprost: świat w którym młodzi ludzie są tacy jakim ja nie jestem według twojej lektury wierszy to świat z innej epoki. wartości ludzi z takiego świata to iluzoryczne fantazmaty i pierdoły (jak możesz tego nie widzieć konwersując z największym outsiderem tych którzy taką wizję świata w letniej temperaturze jednakowoż chcieliby utrzymywać!).
    powiem ci więcej – ty też jesteś temu winna. pomyślałem to sobie wczoraj kiedy przed premierą filmu poleciały dwie reklamy. pierwsza mówiła o tym że 'pomaganie nigdy nie było łatwiejsze’ i namawiała do wejścia na stronę internetową i wpłatę dwudziestu złotych która uratuje jedno afrykańskie dziecko gdyż co 30 sekund jedno umiera na malarię i potrzebują jakich pieprzonych worków. druga reklama była reklamą parówek 'jedynek’ i pokazywała uśmiechające się dzieci. ja jestem winny. miałem dwadzieścia złotych i nie uratowałem tego dziecka. to fakt, mimo iż negatywny. potem poleciał film bazujący na tabu kazirodztwa i do bólu przewidywalny, przepełniony kumkaniem żab, artystyczny. poezja zdechła! polityka też zdechła, a nasza intelektualna historia drugiej połowy XXw nadal podpada pod pierwsze strofy 'ideologii niemieckiej’. czy takie abstrakcyjne podejście ma powiązanie z polityką-polityką. sądzę że nie ma. ale – ponieważ wplótł się tu temat kurestwa a ja czytam ten blog po linii w jakiej zdobywa się wiedzę (kopiąc w głąb i posługując się doświadczeniami z poprzedniej odkrywki) ten znak
    =
    nie ma sensu. dlatego nawet jeśli zarzucisz mi kurestwo (kp jest patronem medialnym 'sale sale sale’) mam święte prawo mieć to w dupie. tak jak wszyscy mamy prawo mieć w dupie głód wojny itd (oprócz radka wiśniewskiego który pomaga tybetowi).
    „KURCZĄTKA TEŻ CHCĄ ŻYĆ!!!” (i.erenburg)

  9. Szczepan Kopyt:

    TU SIĘ ZACZYNA (nie przekleiłem całego posta)

    nie wiem czy czytałaś 'możesz czuć się bezpiecznie’ i 'sale sale sale’ (wspominam bo po wypowiedziach wydaje mi się, że jednak nie) – może być tak, że nieporozumienie między autorem wierszy i czytelniczką powstaje, ze względu na nagromadzenie wrażeń z wierszy i jednoczesną ocenę, nie uwzględniającą nawet nie tyle czasowego ich następstwa, co własnej wizji kumulatywnie budowanej MARKI 'szczepan kopyt’.

    może też wynikać z innych przyczyn.
    pech chciał, że w mojej magisterce w dość prymitywny sposób na potrzebę pracy w pewnym rozdziale musiałem wartościować: że ten źle interpretuje (marksa), a ten dobrze, a rozbijało się to o temat uwzględniania ewolucji poglądów: z grubsza popper potraktował marksa jako całość, balibar śledził przemieszczanie się znaczeń terminówl; piszę o tym bo wydaje mi się, że tu też zachodzi taka sytuacja (tzn. traktujesz, albo – ponieważ to dość powszechne – traktuje się pisanie w kategorii następującego scenariusza: debiut to fundament, i dalej następuje konstrukcja trwałej, jednorodnej budowli… nie powiem dalej ponieważ brzydzę się, ew. traktuję w kategoriach dowcipu próby recenzowania samego siebie).
    nawet w samym autorze zachodzą zmiany; ponieważ czytam (od najnowszych wpisów cofając się w tył) te wpisy trzecią godzinę przeczytałem, że nie piszesz wierszy.
    otóż rzecz wygląda tak, że już podczas układania książki, miesiący ustaleń z wydawcą, aż po przeglądanie korekt – chce się tak rzygać tym co się napisało, że mój osobisty pomnik trwalszy niż ze spiżu (z trzech książek) składa się z dosłownie kilku tekstów.
    jest to taka papierowa forma alienacji, przy których brak czytelnika to pikuś.
    wcale się tym nie usprawiedliwiam, pragnę jednak zwrócić uwagę na to że każdy z nas i w życiu i w poezji (ponieważ mieszasz i to i to – twoja sprawa- btw mam dwadzieścia sześć lat, ale rzeczywiście uwielbiam czuć się dzieciaczkiem) zmienia skórę. przepraszam, że mówię teraz na poziomie buddy dla ubogich duchem, ale nie rozumiem twojego zdziwienia.
    wracając do pytania (inaczej nie zabierałbym głosu nie chcąc psuć zabawy) odpowiedź jest w 'sale sale sale’. choć może to raczej seria pytań.
    a teraz wprost: świat w którym młodzi ludzie są tacy jakim ja nie jestem według twojej lektury wierszy to świat z innej epoki. wartości ludzi z takiego świata to iluzoryczne fantazmaty i pierdoły (jak możesz tego nie widzieć konwersując z największym outsiderem tych którzy taką wizję świata w letniej temperaturze jednakowoż chcieliby utrzymywać!).
    powiem ci więcej – ty też jesteś temu winna. pomyślałem to sobie wczoraj kiedy przed premierą filmu poleciały dwie reklamy. pierwsza mówiła o tym że 'pomaganie nigdy nie było łatwiejsze’ i namawiała do wejścia na stronę internetową i wpłatę dwudziestu złotych która uratuje jedno afrykańskie dziecko gdyż co 30 sekund jedno umiera na malarię i potrzebują jakich pieprzonych worków. druga reklama była reklamą parówek 'jedynek’ i pokazywała uśmiechające się dzieci. ja jestem winny. miałem dwadzieścia złotych i nie uratowałem tego dziecka. to fakt, mimo iż negatywny. potem poleciał film bazujący na tabu kazirodztwa i do bólu przewidywalny, przepełniony kumkaniem żab, artystyczny. poezja zdechła! polityka też zdechła, a nasza intelektualna historia drugiej połowy XXw nadal podpada pod pierwsze strofy 'ideologii niemieckiej’. czy takie abstrakcyjne podejście ma powiązanie z polityką-polityką. sądzę że nie ma. ale – ponieważ wplótł się tu temat kurestwa a ja czytam ten blog po linii w jakiej zdobywa się wiedzę (kopiąc w głąb i posługując się doświadczeniami z poprzedniej odkrywki) ten znak
    =
    nie ma sensu. dlatego nawet jeśli zarzucisz mi kurestwo (kp jest patronem medialnym 'sale sale sale’) mam święte prawo mieć to w dupie. tak jak wszyscy mamy prawo mieć w dupie głód wojny itd (oprócz radka wiśniewskiego który pomaga tybetowi).
    „KURCZĄTKA TEŻ CHCĄ ŻYĆ!!!” (i.erenburg)

  10. Marek Trojanowski:

    wiśniewski teraz pomaga tybetowi, bo zwąchał w tym – cyt. gua (forsa i sława). będzie popierał, popierał i popierał, ale wcześniej tego nie robił, nie popierał, bo miał nadzieje, że jednak wypali mu numer z RED, ale nie wypalił, nie wypalił też blog, tomik na spółę z Pado też wielki niewypał, zwłaszcza, że to odgrzewane kotlety były. Wiśniewskiego nie było wóczas, gdy łoziński z kontrateksty.pl publikował przed olimpiada w pekinie zdjęcia torturowanych opozycjonistów z falungongu. Teraz nie tyle poprawność polityzna, ale wizja śmierci literackiej pacha radka do wystąpienia w obroonie tybetu. taki jest świat, taki jest radek wiśniewski.

    co do twojej poetyki. uważam, że każdy filozof, o ile jest filozofem jest poetą. tak samo uważam, że każdy kto jest poetą, jest też filozofem. poezja i filozofia to jedna dziedzina, sztucznie podzielona pojęciami, równie sztucznymi jak podział sam.
    te gówno, które ostatnio wkleiłeś na rynsztoku i które podpisałeś, to nie jest ani poezja ani filozofia, to miernej jakości odezwa polityczna, bo nawet nie diagnoza DSL-owskich konsumentów świata usług. [SPAM] buy pills and enlarge your brain [SPAM]

  11. Szczepan Kopyt:

    to przeklejka z googla

  12. Ewa:

    Marek ma rację, dla mnie też jest znak równości: Filozof = Poeta = Artysta.
    Dobrze Szczepanie, napiszę niedługo tutaj o Twojej ostatniej książce sale, sale, sale, skoro piszesz, że tam jest odpowiedź.
    Wiesz, o małych murzynkach ginących z głodu i o skurwysyństwie świata, to są tematy z pewnością ważne, tak jak każde. Nie trzeba się zajmować wszystkim. De Sade napisał mnóstwo całkiem rozsądnych zdań o tym, dlaczego wszelkie akcje charytatywne są zwykłym skurwysyństwem, złodziejstwem, i żerowaniem, i bogaceniem się na nieszczęściu ludzkim. On nie dałby grosza pośrednikowi, dałby bezpośrednio tylko temu dziecku. Też jestem za porządkami wokół siebie, swoich sąsiadów na klatce schodowej, a nie Afryki, która potrzebuje zupełnie innej pomocy. Co nie znaczy, że w tym morzu cierpień i potwornej kompromitacji moralnej dzisiejszego świata jakieś dziecko akurat się na taką pomoc załapie, ale uspokajanie sumień taką metodą jest kolejnym skurwysyństwem i nietzscheańskim resentymentem. Poeta jest i od tego, by to wszystko w pył rozbijał. Poeta jest zawsze lewicowy w sensie etycznym, ale nigdy partyjnym.
    A teraz o KP. Ja mam pięćdziesiąt sześć lat, ja ich wszystkich znam. Ja nic a nic im nie wierzę. Tylko, że w moich czasach ZMS był jedyną drogą, nie było innej. Mnie na studiach powiedzieli, że jak się do Partii nie zapiszę, będę nikim. I jestem żywym dowodem na to: ja naprawdę w dzisiejszej Polsce jestem nikim. Znam życiorysy wszystkich bohaterów, zrozum Szczepanie: ja znam kolejne odcinki tej opery mydlanej, ja znam już zakończenie, a Ty jesteś dopiero w pierwszej odsłonie. Ty zupełnie nie zdajesz sobie sprawy, jak działa przyzwolenie, uwodzenie, jak działa mafia, jak wciąga i jak już nie ma wyjścia. Ja wiem, że bycie nikim jest tak samo szkodliwe, nic się nie robi, pije się i się zazdrości, budzi się w człowieku zawiść. Ja wiem jak to jest. Ale nie rozumiem, dlaczego w Polsce nie ma innych wyborów, dlaczego tylko KP, ludzie, którzy przez sześćdziesiąt lat tak jak Kościół pracowali tylko z młodością , tylko to potrafili hodować, deprawować. Jeśli Kościół według Ciebie jest śmierdzący, to dlaczego KP nie śmierdzi? To są dwa zdeprawowane w Polsce komunistycznej piony, nie wolno artyście, poecie kolaborować z żadnym z nich.
    Dlaczego rynsztok po tylu latach nie wypracował niczego? Dlaczego staje dzisiaj w grze o oblicze polskiej poezji współczesnej z pustymi rękami? Dlaczego tam produkujecie jakiś plastusiowy pamiętnik, jakąś infantylizację, rozbiór wersów na poziomie pani od polskiego? Dlaczego, do kurwy nędzy? Dlaczego nie ma tam nawet tego łośkowego pionu libertyńskiego chociaż?

  13. Szczepan Kopyt:

    próbuję Cię zrozumieć, ale wiem że jeśli historia się powtarza to raczej właśnie jako parodia. KP jest niczym więcej jak firmą wydawniczą w tym momencie. niestety nie umiem wróżyć i nie wiem co się wydarzy. wiele z tego co wydają to popelina, ale są też rzeczy ciekawe. dopóki nie zacznie się tam AUTENTYCZNA, DEMOKRATYCZNA debata nad programem, czy celami są nikim więcej niż ha!artem po latach (oazą dla następnych doktorantów) i biurem literackim dla mniej pokornych. ale jest dużo fajnych ludzi i to jest ok. nie jest tak strasznie. to że internet literacko siadł to wina tego, że wszyscy zaczęli wydawać (cały ferment nieszuflady się już wydał prócz jednego wyjątku – rafała – a za pisanie i czytanie wierszyków chcieć pieniążków (postawa w kapitalizmie jak najnormalniejsza, której negatyw wcale kapitalizmu nie obali)). infantylizacja dokonuje się na każdym polu. nie wiem czy oboje zgadzamy się co do denotatów pojęcia sztuki dojrzałej, ale coś takiego próbowałem zrobić w 'sss’. jest to trudne bo ostatni autor na jakiego mogę wskazać z tego nurtu (nie pierdolący przy okazji banałów) to różewicz w polsce i enzensberger w landach. nie ma mistrzów autorytetów co oczywiście ma swoje plusy że po omacku każdy może ruszyć głową, ale rozpad starego społeczeństwa jest faktem i tak w kulturze i filozofii, z którą akademicko skończyłem z wielką ulgą nie znajdując nikogo kto ma coś do zaoferowania prócz aplikacji jakichś starych remixów połączonych z popliteraturą o dezorientacji i dla zdezorientowanych. nie są to utyskiwania, tylko wskazanie że droga do grobu jest naprawdę trudna dla – że w przypływie ośmielenia zacytuję siebie- wszystkich chcących wiedzieć dlaczego chcą wiedzieć. kp nie śmierdzi bo jeszcze nic nie zrobiło, nie zdążyło wdepnąć w nic. okrągłe i doskonałe kontempluje same siebie.

  14. Ewa:

    Ja naprawdę podejmuję próbę skomunikowania sie z Wami i jeśli jurodiwy napisał tu, że to komunikacja żadna, bo się ze mną gadać nie da, to jednak próbuję. Byłam w Bytomiu w Kronice i przywiozłam namiar na świetne filmy czasów komuny, piszę o nich na moim blogu. To jest robota KP. To jest bardzo dobra robota. Ale uwierz, w komunie intelektualiści mieli wszystkie zachodnie materiały literackie, wszystkie ważne filmy w filmówce łódzkiej można było oglądać. Polscy plastycy mieli opłacony wstęp do uczestniczenia na wszystkie wystawy światowe, przydziały farb, podczas gdy zachodni artysta takiego kalibru mógł najwyżej zapierdalać jako kelner, by na to zarobić. Ale to zawsze jest syndrom Pinokia, który dostaje się do wesołego miasteczka za darmo i nagle wyrastają mu ośle uszy. Nic Szczepanie nie jest za darmo. Za darmo może być jedynie prawidłowa polityka państwa, pobieranie z podatku i sprawiedliwe dzielenie na wartościowe inicjatywy. Wszelkie inne formy będą uwikłaniem i w konsekwencji zniewoleniem. Tak też konferowałam z Tomaszem Piątkiem na moim blogu odnośnie Kościoła protestanckiego.
    I Ty piszesz, że tylko ewentualnie ostał Różewicz? To gdzie ci fajni literaci, gdzie ta intelektualna Kultura Rakowskiego, o której tak entuzjastycznie piał Sierakowski przy okazji zgonu redaktora naczelnego? Ty nie rozumiesz, że trzeba zaprzeczyć staremu, by powstało nowe? Że trzeba się wyprzeć rodziców, babć, dziadków, jeśli byli faszystami, komunistami, zbrodniarzami? Czy wiesz, że sztuka to nie sentyment?
    Piszesz dopóki nie zacznie się tam AUTENTYCZNA, DEMOKRATYCZNA debata nad programem, czy celami . To Wy tam jakieś struktury poetyckie znowu budujecie, jakieś plany, pięciolatki poetyckie może? Ach przecież poezja to indywidualizm, to nierówność, niepośledniość, nie demokracja, to branie pod lupę ostrożnie wszystkiego, bo wszystko jest nieczyste, a udaje tylko czystość. A poezja to czystość, to klarowność, to sama krystaliczność, nawet jak robiona jest z gówna.
    Wiesz, ja tu byłam niedawno na pokazie filmów pokazywanych przez Młodzież Socjalistyczną. Pokazali Hanekego za darmo, ale trzeba było uczestniczyć w dyskusji. Nawet za moich czasów nie było takiej indoktrynacji. Mimo wszystko myśmy byli bardziej zbuntowani, nam się nie dało wcisnąć takich kłamstw o uciśnionym ludzie pracującym podpartym Orzeszkową. I to nie to, że jak mi tu Marek sugerował, że nasze pokolenie było zafascynowane Zachodem i mieliśmy taryfę ulgową. Myśmy byli przeciwko wojnie w Wietnamie tak samo jak lewacy. Ale brakowało nam wolności zupełnie podstawowej. Wy macie wolność intelektualną najdoskonalszą, jakiej na świecie nigdy nie było! I potrzebujecie dowiadywać się o świecie od Sierakowskiego, od Stokfiszewskiego. Przecież to są aparatczycy. Wystarczy ich poczytać. Jeśli KP spolszcza dzieła współczesnych filozofów, krytyków zachodniej myśli, to chwała im za to, ale przecież tak czy owak trzeba to robić. Każdy normalnie wykształcony człowiek wskaże nazwiska, które są nieobecne w polskim życiu intelektualnym. Robią to po prostu, co trzeba robić. I chyba za pieniądze podatnika, bo za czyje. I jeśli myślicie, że Wasza poezja jest doskonała, ponieważ zwróciła uwagę KP, to zapewniam, najmniej w tym wszystkim chodzi o poezję.

  15. Szczepan Kopyt:

    ja nie pisałem o poezji tylko o środowisku które przedzierzgnie się w partię, a które to środowisko nie ma żadnego celu czy programu jako grupa. poezja to sprawa poety. osobiście Sierakowski czy Stokfiszewski intelektualnie nie dają mi nic, ale jest wielu, którym dają, a nawet jeśli nie dają – mają zapał (a ludzie lubią zapał).
    —–
    nie myślę że moja poezja jest doskonała (odrzucam w ogóle to antyczno-scholastyczne pojęcie). myślę, że pokazuję to, co uważam w niej za najważniejsze. po ostatniej książce jestem w dupie i trochę czasu upłynie zanim się pozdbieram.
    ——
    na tą wolność spojrzałbym przez pryzmat ganienia przez Schaffa i jego satelitów egzystencjalizmu (było nie było – problem nadmiaru wolności) marksizmem. wtedy te dyskusje były dyskusjami właśnie w wesołym miasteczku (a dotyczyły rzeczywistości poza nim). ciekawe, że nie pojawiają się dziś…*
    ——
    ja nie rozumiem że trzeba negować by zbudować nowe. w ten sposób myślą (myśleli, pisali) Stokfisz i Maro ganiąc brulionowców, ale nikt z poetów nie przyznał im racji więc się wycofali.
    wydaje mi się, że tylko z perspektywy późniejszej coś rzeczywiście wartościowego wyrasta w opozycji do głównego nurtu, który jednakże wyodrębnia się (wyodrębiają badacze, miłośnicy) też później jako główny, więc nie można stosować mechanicznie negacji. nie ma mechanicznego buntu. *zwłaszcza ciężko o bunt przy świadomości że wszyscy jesteśmy ubabrani. postawa totalnego buntu prowadzi w konsekwencji do osamotnienia, nie buduje wspólnoty. weź sobie za przykład kogoś kto chciałby być konsekwentnym weganinem – pomyśl jak wygląda życie takiej osoby, która prócz etycznych akcentów wypowiada w swojej postawie także zdrowotne. już odstawienie używek (i faktyczne ich nietolerowanie przez ciało) wyprowadza ją z knajp, domówek etc. a co z dużymi miastami? wybierają wieś i sadzą fasolę… pomyśl o osobie w postaci wierzącego komunisty (we wspólnotę, odmienną metafizykę rzeczy użytecznych itd)…
    – wszystkie osoby które zrozumieją, że to żadna droga (oprócz oświeconych, ale ich zostawmy), zrozumieją że coś specyficznie ludzkiego jest w pewnej dozie konformizmu, jaką trzeba w sobie pielęgnować. mowa tu o osobach które w ogóle myślowo ogarniają różne tematy, nie pozwalające im spokojnie zasypiać itd. ponieważ dziś wszyscy indywidualiści są tacy sami dyskusje o buncie, wolności, sztuce (nie mierzonej w $) nie mają sensu. jeśli wyjściową sytuacją jest baudrillard ze swoim spiskiem sztuki to każde odnoszenie się do sztuki w szatach jakie uszyli z niczego jej krawcy jest megakonformistyczną zdradą (kp posługuje się sztuką jak fetyszem tak samo jak grażyna kulczyk). to niczego nie usprawiedliwia ale wyjaśnia, że czas autentyczności się skończył. taka jest sytuacja i postawa czekania na Poetę jest absurdalna. właśnie wartość sztuki, poezji i całej kultury musi paść pierwsza – przekształcić się w coś innego i zyskać inny status społeczny jeśli mowa o zmianach. wszystko jest pocementowane przez tzw. naukę (humanistykę, nauki społeczne itd. które upadają z wirtualnego piętra na które nigdy się nie wspięły).
    ——
    co ma robić poeta w tej sytuacji? być najbliżej nurtów krytycznych i w razie potrzeby i możliwości demaskować kolaboracje – sęk w tym (dltego piszę o programach politycznych środowisk), że nie można demaskować zdrady, gdy się nie deklaruje wartości innych niż obłe wieloznaczne pierdoły. dlatego wszytsko kręci się na jałowym biegu. trzeba mieć jednak nadzieję, że ktoś wrzuci przerzutkę na choćby najcięższy bieg, że zrobi to w obliczu przemian. w innym razie właśnie wszystko wolno – bo to ludzie ustanawiają boga. wszystko na co czekamy to nowe rozrywki i nowe fetysze (nowe przekroczenia norm…). w tym sensie nic nie jest za darmo. nic nie jest czyste i wszystko jest zniewolone. nie ma żadnego zewnętrza

  16. Ewa Bieńczycka:

    Mówisz o dwóch różnych rzeczach, jeśli dobrze rozumiem o wyborze drogi życiowej i o wyborze kształtu twórczości. Ja wyznaję taką koncepcję, że człowiek rodzi się z tą drugą, jest nią zdeterminowany i właściwie nie ma wyjścia, nie ma wyboru. Wolność jest jedynie właśnie w tej realizacji, a nie w wyborze, który się już dokonał. Tak pojmuję drogę artysty. Tak jak wybór partnera życiowego, nikt nie ma prawa decydować, kogo masz wybrać.
    Nie wszyscy są artystami i nie wszyscy mogą nimi być, artysta jest właśnie poprzez tę determinację artysty, a nie poprzez wybór. Jest skazany. Jest skazany tak, jak fatum greckie, jak wyrocznia bogów. Mnie interesuje tylko problem fałszywych artystów. Stąd ten od września ubiegłego roku blogowy maraton. Artystą nie jest ani Marecki, ani Stokfiszewski i mnie ich zdanie o tym, kto ma być po brulionowcach nie interesuje, tylko pod względem psucia i zamydlenia. Ja nie mam monopolu na to, by wiedzieć, kto jest kim i kogo mam w swoim skromnym przecież polu oddziaływania mianować. Niemniej uważam, że takie głosy jak mój w necie powinny się znaleźć i cieszę się, że Marek mi to na tym blogu umożliwił.
    KP powołuje całkiem niepotrzebny sztab poetów łudząc ich i dając im nadzieję, że nimi są, a nie są. Ten stachanowski stosunek do poezji ma się na tyle do Baudrillarda i stosunków zachodnich, że tak rozkręcona machina kuratorska tam działa bogacąc artystów i kuratorów, napędzając sztucznie ten mechanizm, który nie broni wartości, tylko tego obrotu. To była słuszna demaskacja alienacji sztuki Na nasz grunt nie da sie tego przenieść, mimo, że plastycy awangardowi skupieni przy KP to usiłują wmówić. Nasza choroba jest zupełnie innej natury. Chociażby w tym, ze sztukę się upolitycznia, co jest groźne i niebezpieczne. Tak jak rozpocząłeś swój komentarz: (…) ale jest wielu, którym dają, a nawet jeśli nie dają – mają zapał (a ludzie lubią zapał).
    Wiesz zapał, to mieli w Hitlerjugend. Poecie niepotrzebny jest zapał. Poecie potrzebne są tylko pieniądze, by przeżył. Jeśli KP jest charytatywne, to zwracam honor.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?