.
Skoro czytacie te słowa to znaczy, że strona działa i ma się dobrze.
Zanim napiszę to, co chcę napisać kilka słów a propos:
przemek – dziękuję. Mam u ciebie już drugi dług. Oprócz długu mam także nadzieję, że kiedyś uda mi się to spłacić.
Justyno – dziękuję. Tobie należą się ekstra podziękowania. Kwiaty, flaszka wina, rozmowa. Będziesz kiedyś miała ochotę. Daj znać. Teraz jesteś w mojej bandzie.
Ewo Bieńczycka – zrywam z tobą wszelkie kontakty dyplomatyczne. Przestałaś być dla mnie ewą, nie jesteś także Ewą ale stałaś się Ewą Bieńczycką. Nie oglądaj się za siebie Ewo Bieńczycka, bo z tyłu jest twój cień! Straszny cień! Cień, który robi uhu uhu i jest ciemny!
Do pozostałych:
Szanowni Pozostali Czytelnicy Tej Strony.
Historiamoichniedoli.pl od dzisiaj działa w zupełnie innej rzeczywistości prawnej. I tak pozostanie. Ale jeżeli ktoś poczuje, że jego cześć, dobre imię itp., zostało naruszone to uprzejmie proszę o poinformowanie mnie o tym z wyszczególnieniem fragmentów w tekście, które mają dobre imię, cześć, dobra osobiste naruszać. Jeżeli uznam, że nie ma podstaw do moderacji tekstu, wówczas możemy kontynuować spór na drodze sądowej.
W kwestii numerów IP:
Ujawniać je będę według własnego widzimisię. Żaden użytkownik TOR-a lub innego programu utrudniającego identyfikację IP nie będzie miał możliwości dodania komentarza.
Wszystkie komentarze są oczywiście moderowane. Osobą moderująca komentarze, a zatem odpowiedzialną za publikowane na stronie historiamoichniedoli.pl treści będę od dnia dzisiejszego – tj. od 28. XI. 2009 r. – ja: Marek Trojanowski syn Jerzego.
Pozostałe kwestie nie ulegają zmianie.
29 listopada, 2009 o 2:42
Marku, dlaczego historiamoichniedoli działa obecnie w innej sytuacji prawnej?
Wróciłam do Polski w nocy, nie było mnie kilka dni, a Twój blog w tym czasie stał się miejscem fochowania pisemnego pań od gadu gadu. Fochowanie otrzymało samozwańczą pieczątkę” klauzula tajności”, czyli parapoetki naddały sobie znaczenia chociaż w ten sposób.
To fochowanie przybrało postać: „o mnie wolno pisać tylko ładnie i tylko tyle na ile ja pozwolę, bo inaczej to ja pokażę co potrafię zrobić rzecz jasna po cichu, nie oko w oko, za to w systemie donosu mailowego”
Marku, jeżeli okaże się jakimś cudem,(wątpię w to, bo nie ma podstaw prawnych) sfochowana pani od maila z „klauzulą tajności” zdecyduje się pobiec na najbliższy komisariat policji i nadal twierdzić, że jej dobra osobiste, a dokładniej jej twórczość doznała uszczerbku, informuję, że jako osoba bardzo bogata ( słowa Marka o mnie na tym blogu)jestem w stanie zrzucić się na adwokata, który :
po pierwsze poinformuje zainteresowaną, że twórczośc to nie tylko potencjalna wizyta w telewizji i na bankietach w domach kultury, ale także zgoda na poddanie się osądowi czytelnika, krytyków
po drugie: proszenie o IP aby załatwić „po cichu” kogoś, jest nadal karalne.
Dlaczego o tym piszę i dlaczego takie zachowanie budzi mój sprzeciw?
gdyby takie zachowanie nie zostałoby napięnowane, oznaczałoby, że o czyjejś twórczości wolno pisać tylko dobrze, albo wcale. I cenzura najlepiej miałby się na portalach poetyckich.
Tak ziściby się orwellowski koszmar. To poetka podsuwałaby czytelnikowi gotowe zbitki pojęciowe wraz z informacją co mu wolno, a co jest zabronione.
A przecież Poeta XXI wieku musi byc gotowy na odkrywanie się w każdej chwili.
Chcę jak najszybciej napisać o przejrzystości, na nią jesteśmy skazani, nie ma od niej odwrotu.
29 listopada, 2009 o 3:04
iza, także zwróciłaś uwage na osobliwość związaną z kategorią „po cichu”. moim zdaniem ktoś powinien napisać jakąs rozprawę filologiczno-filozoficzną na temat związków kategorii „po cichu” z kategorią „dyskretnie”. uważam, że konkluzje mogłyby być ciekawe.
iza, jeżeli dojdzie do procesu, na pierwszej rozprawie przyznam się do wszystkich swoich grzechów. do tego, że w przedszkolu zorganizowałem swoją pierwszą w życiu nieformalną organizację, której członkowie musieli płacić 20 zł w blaszce z Marcellim Nowotką na rewersie. To wstyd tak zarabiać pieniądze.
przyznam się do tego, że w 7 klasie szkoły podstawowej – w okresie, kiedy większość moich kolegów inicjacje seksualną miało za sobą (a przynajmniej solidnie sobie „pomacało”) – obejrzałem pierwszy film porno. na tym filmie zobaczyłem jak pewna pani masturbuje pana. oczywiście słyszałem wczesniej zwrot: „bić konia”. Popularne było powiedezonko: „Idź zwal se konia”, ale ja nie miałem pojęcia o co chodzi. Jednak fim XXX w szczególności scena masturbacji dostarczyła mi niezbędnych podstaw metodologicznych dla własnych eksperymentów. Kilka sekund później straciłem dziewictwo. Wstyd.
Przyznam się do tego, że pierwszy stosunek seksualny w rozumieniu klasycznym, odbyłem po dyskotece, na schodach tylnego wejścia do jakiegoś domu. moją partnerką była pijana dziewczyna. ja nie byłem pijany. Później było mi wstyd.
przyznam się do pierwszej kradzieży. w przedszkolu mieliśmy kolorowe gazetki, w których były rysunki dinozurów. bardzo, ale to bardzo mi się podobały. wyrwałem je wszystkie i włożyłem pod bluzkę. numer by się udał. ale ojciec, który przyszedł mnie odebrać z przedszkola, przebierając mnie zobaczył wydarte kartki. zapytał mnie:
– co to jest?
odpowiedziałem, że dinozaury i że pani pozwolił mi je zabrać do domu. Tato poszedł ze mną do przedszkolanki, pokazał mój łup i zapytał, czy ona mi pozowliła to zabrać ze sobą. Drugi raz ukradłem w 1997 r., kiedy wyjechałem za granicę do Niemiec, do pracy. Czekałem na wypłatę. Nie mając pieniędzy nie miałem co jeść. Głód sam w sobie nie jest zły. człowiek może schudnąć itp., ale jak się macha młotem na budowie przy rozbiórce, albo jak się przykręca regipsy to głód zyskuje inny wymiar. po prostu MUSISZ coś zjeść. Ukradłem to co było pod ręką, to co można było ukraść i szybko wyjść ze sklepu – słoiczek czarnego kawioru. Paskudztwo! Wstyd.
Ten rodzaj wstydu do dziś pamiętam.
Z chęcią się do tego przyznam się do wszystkich innych swoich grzechów przed wysokim sadem. Później zaś pójdę do więzienia. Z przyjemnością odsiedzę piętnaście lat za kratkami. będę miał dużo czasu by pisać. a ile materiału empirycznego na książki? i to wszystko pod ręką.
29 listopada, 2009 o 7:19
> Marek Trojanowski
Ponieważ mnie tu wywołałeś a wolałaby milczeć zdumiona i obrzydzona taki obrotem sprawy, bardzo proszę rozwiń metaforę cienia. Już metafora dentystyczna stawiała mnie w sytuacji dwuznacznej, teraz ten cień. Jaki cień? I czemu straszny? Wygląda na to, że poza blogiem coś się wydarzyło, o czym ja nie wiem. Czy nie lepiej Marku jednak wyjaśnić, przyznać, że oddałam temu blogowi rok ciężkiej pracy, ślęczałam jałowo nad tekstami złych poetów i pisałam komentarze, nie będąc z Tobą w żadnych stosunkach, nawet dyplomatycznych, ani osobistych, nie mówiąc już o jakiejś zwykłej sympatii międzyludzkiej, która się zawsze nawiązuje wskutek codziennych sieciowych spotkań.
Czekam na wyjaśnienia. Być może, że też padłam ofiarą jakiejś intrygi sieciowej, przecież wrogów miałam tu co niemiara. Począwszy od Pana Kamila, któremu nie dość analiz, ponieważ sam potrafi lepiej, a skończywszy na ubeckiej postaci pod nickiem Władysława Gomułki. Jeśli chcesz się ode mnie odciąć, zrób to na miarę, jaką deklarujesz, że jesteś ponad małostkowość. Proszę napisz tutaj, co masz mi do zarzucenia, co ja Ci złego wyrządziłam. Wolałabym prywatnie, ale nie mam pieniędzy na ich wytracanie i opłacanie sobie z Tobą rozmowy według Twojego cennika.
Będę się starała napisać wszystko na moim blogu w tekście „Blog Marka Trojanowskiego II”, ale muszę trochę ochłonąć.
> Iza
Izo, ponieważ towarzyszyłaś od początku mojej współpracy z tym blogiem i świadkowałaś wszystkiemu, co się tu działo, bardzo proszę o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Pisałam do Ciebie maila i mi niegrzecznie nie odpowiedziałaś.
Oczywiście ten mój komentarz nie ma na celu niczego już więcej poza prośbą o uczciwe wyjaśnienie.
29 listopada, 2009 o 7:44
Ewo Bieńczycka, to był twój ostatni wpis na tej stronie. Obrzydzaj się, cierp, bój się, siedź cicho, drzyj ze strachu Ewo Bieńczycka! Ale przede wszystkim żegnaj Ewo Bieńczycka!
29 listopada, 2009 o 9:18
Ewo na impertyneckie pożegnalne listy kobiet nie odpowiadam. Co więcej Twój mail o mnie był skierowany także do Marka.
Pisałałam już na tym blogu, że czasami kropka jest najwymowniejszym znakiem.
Nie wiem o jakim konkretnym fakcie pisze teraz Marek.
Ale czy o fakcie? a może o zaniechaniu kiedy trzeba się bić.
Drugi raz domagasz się podziękowań za rok pracy i ja drugi raz to zignoruję.
29 listopada, 2009 o 9:33
Marku, załatwianie po cichu swoich spraw nie wprost to wpływ Machiavellego i jego pogląd na skuteczność. On nigdy nie postulował pod własnym adresem. Znajdował pośrednie dojścia.
29 listopada, 2009 o 9:34
jeszcze jedno w sparwie kanalii, koniunkturalisty, i w sprawie podziękowań:
Ewo Bieńczycka, Marku Bieńczycki,
dziękuję Wam za rok pracy, za wszystkie materiały, dziesiątki, setki tomików. Gdyby nie Wy nie miałbym o czym pisać.
Serdecznie dziękuję. Bardzo, ale to bardzo dziękuję.
oczywiście, że jestem kanalią. oczywiście, że jestem koniunkturalistą – całe życie moje jest jednym wielkim trotuarem wybrukowanym cegiełkami, na których wytłoczono napisy: „krok do kariery”. Każda moja życiowa decyzja poprzedzona jest rachunkiem zysku i straty. Wszystko to, co robię robię po to, by osiągnąć sukces. By założyć garnitur, by występować w telewizji, w radio. by dostać dzisięć nagród, w tym nobla. Jak widzicie, jestem normalnym człowiekiem. Dlatego też tak ładnie się wyróżniacie na moim tle – na tle zwykłego człowieka.
29 listopada, 2009 o 9:36
ale czy poetki znają zasady Machiavellego? Nie sądzę.
To w takim razie gdzie ma początek źródło na załatwianiu swoich spraw przez osoby trzecie.
29 listopada, 2009 o 9:40
iza, obawiam się, że nie trzeba znać Machiavella by działać w ten sposób. To, że Machiavell opisał ten modus działania, nie oznacza, że go wymyślił.
30 listopada, 2009 o 2:09
Marku, ale jedno jest pewne i niezmienne i pod tym względem świat nie zmienił się od wieków:
że człowiek indywidualnie odpowiada za działania i zaniechania.
1 grudnia, 2009 o 5:48
ale co, rozłam?
2 grudnia, 2009 o 8:23
Uważam, że alergiczna reakcja na słowa, które ktoś uznaje za obraźliwe, cechuje ludzi małych. Nawet jeśli są to słowa skierowane bezpośrednio. Ta małość się potęguje, kiedy alergia uzewnętrznia się w identyfikacji do słów aluzyjnych i przybiera często karykaturalną, paranoiczną formę w której osoba dotknięta paranoją we wszystkim dostrzega aluzję skierowaną do siebie. Zrozumienie tego zaliczam do zalet. Taką zaletę dostrzegam m.in. u pana Jacka Dehnela, który mimo licznych słów skierowanych wprost, czy aluzyjnie, nigdy nie zniżał się do chęci odwetu za „naruszenie dóbr”. Ba! Potrafił nieraz kpiąco ripostować.
Powstaje pytanie: czy poprzez takie zachowanie uszczuplił swoje „dobra”? Uważam, że wręcz przeciwnie, bo skutkiem takiego zachowania jest coś wręcz odwrotnego od zamierzonego efektu wyśmiania. Mówię to w odniesieniu do siebie. Skutek jest mianowicie taki, że patrzę na tego człowieka w zupełnie innym świetle, którego to światła z pewnością bym nie dostrzegł, gdyby jego zachowanie było inne.
2 grudnia, 2009 o 11:30
hola hola, nie zapędzaj się zbytnio z apoteozą Dehnela. Swego czasu pisałem w tym miejscu sensacyjno-obyczajową powieść pt. PoliszFikszyn (Antymitologia) [dostępna jest ona w pdfotece w zakładce: „pobierz i zabierz”). Nie wiem czy to było wtedy, kiedy skończyłem pisać czy może trochę wcześniej, w każdym razie Dehnel, w którymś tam wpisie na nieszufladzie oznajmił, że rozważa wniesienie pozwu do sądu w przypadku opublikowania Antymitologii. Dlatego nie szarżuj.
Uważam, że obrażanie się w świecie liternetu jest groteskową reakcją. Mozna się gniewać na wodę, że ta płynie, że jest mokra i że można sie w niej utopić, ale to nie zmieni istoty wody. jezeli ktoś jest delikatny z natury, to nie powinien używać przeglądarek internetowych. nie powinien czytać publikacji w necie. nie twierdzę, że psychiczne cherlaki nie mają wstępu do internetu. przeciwnie. są takie miejsca jak kurnik.pl, kanał z grami dla dzieci minimini i tam mozna swawolić do woli. ale jeżeli ktoś pisze i czyta. jeżeli ktoś jest poetą, literatem itp. i ten ktoś obraża się na pisanie, to znaczy że nadeszła własnie ta chwila w zyciu tego człowieka, w której należy zmienić hobby.
3 grudnia, 2009 o 6:17
nie wiedziałem nic o tym.
3 grudnia, 2009 o 10:37
no to teraz już wiesz