`
w.
złota szczupaczka prosiła cię kiedyś
żebyś z nią wiązał pokrzywę i letnią
noc w jedno, a inne z tytanią zwiedził
przenigdy, później, przeplotnią półsenną –
syczała mamba przez pierś przerzucając
lok złoty, czas złoty, i wszystko złotem
prześwietlając z bieli, aż w sadzę gałąź
ciała przeszła i wiatr rozwiał co potem.
byliśmy w sobie i będziemy w sobie
więcej niż setny kadr zapomnieć zdoła –
huczało echo w ucho przepowiedni
i huczeć będzie, kiedy rym sąsiedni
od kreweciarki i od dookoła
uśmiechy weźmie i zetrze je z powiek
Henry Fuseli – Tytania i Spodek (Masterpieces of Western Art I, str. 379)
William Hogarth – Kreweciarka (Masterpieces of Western Art I, str. 381
31 stycznia, 2009 o 9:55
iza, wiesz czymś innym jest wklejenie tekstu z jakimś komentarzem, a czymś innym to, co właśnie uczyniłaś. mam nadzieje, że masz zgodę autora na taki przedruk. Wiem, że Przemek nie będzie się procesował, ale zgoda autora na przedruki – nawet tekstów internetowych – należy do czegoś, co nazywa się dobrym obyczajem.
ps.
czekam na twoją interpretację tego tekstu
31 stycznia, 2009 o 10:16
Napisałam Marku na rynsztoku pod wierszem Przemka informację, że wkleiłam jego mistrzowski dla mnie wiersz tutaj i jeżeli się na to nie zgodzi, niezwłocznie usunę.
Interpretację napiszę za kilka godzin. Za chwilę mam spotkanie.
Od razu informuję, że to będzie laurka, pean , zachwyty i podziw, że można w taki sposób nawiązać do Szekspira.
Znajdźcie proszę linki do obrazów, ja nie potrafię.
31 stycznia, 2009 o 11:22
Cyt z nieszuflady:
„Tekst usunięty na życzenie posiadacza praw autorskich – Administracja”
No cóż, miałem was za, oryginalnych, bezkompromisowych i olewających wszelki salonowy zaduch, a tu widać karzełki się odzywają.
31 stycznia, 2009 o 11:43
Panie Maćku, to nie jest tak i nawet takie niewinne współdziałanie z nieszufladą od razu wszystko plugawi.
Dla mnie jest obojętne, gdzie moje teksty są, ważne by były opublikowane.
Ale skoro Pani Mosiewicz sugeruje w komentarzu, że ktoś z nas pod zmienionym nickiem go tam dał dla podsycenia czytania naszego bloga, to przecież to jest nieprawda. Jak ja miałam z tego wybrnąć?
Przecież nie mam pojęcia, kto go tam dał. Ja nie jestem zbanowana na nieszufladzie i gdybym chciała, dałabym pod własnym imieniem i nazwiskiem. Prosiłam Administrację o całkowite usunięcie wszelkich śladów pojawienia się mojego tekstu, czyli głównie komentarzy, gdyż nie ma sensu się kłócić.
Na dodatek przeklejono tekst by z niego szydzić, a nie polemizować. Uważam, że tekst o Gillingu jest satyrycznym tekstem i jednym z lepszych, jaki tu na blogu Marka Trojanowskiego opublikowałam.
31 stycznia, 2009 o 18:02
Dawno ne czytałam tak pięknie splecionego wiersza z tym co jest magią, co ktoś opisał, a jednak czary na powiekach jak muśnięty pocałunek, trwają.
Nie ma natrętnych cytatów, są odnośniki, autor prowadzi własną ścieżką czytelnika przez półsen, półjawę i kiedy juz wydaje się, że doprowadził mnie na miejsce, zamiast zakończenia pojawia się zdanie:”i wiatr rozwiał co potem” to co potem czeka na mnie, czeka abym ja sama zdecydowała, czy piękna Tytania pokocha mężczyznę i rzuci Oberona, czy wróci do królestwa elfów, do miejsca które zna i w którym czuje się bezpieczna, ale czy czuje sie kochana? Ciekawe czy kusicielski blond wąż poznania złotego czasu, obudził w Tytanii pragnienia i dodał jej odwagi, aby skosztować, zaryzykować i podążyć za słowami Szekspira. Dlatego czarna mamba jest bohaterką tytułu. I to ona zaprasza do przeczytania wiersza.
„Prawdziwa miłość
nie zna gładkiej drogi”
Sen nocy letniej
A Spodek czy poczuł, że jest w stanie sprostać wyidealizowanemu uczuciu królowej? I czy zdał sobie sprawę, że ta miłość jest kaprysem krola Oberona, który chciał dać Tytanii nauczkę i jak się czuł z głową osła?
Przemek Łośko kontynuuje wątek, dla niego nie kończy się historia Spodka i Tytanii jej powrotem do domu, do Oberona.
„byliśmy w sobie i będziemy w sobie
więcej niż setny kadr zapomnieć zdoła –
huczało echo w ucho przepowiedni
i huczeć będzie”
bo czy nie jest tak jak u Szekspira, że
„wspólny los, który wspomniałem poprzednio,
Znaczy, że serca dwa wzrosły się w jedno” Sen nocy letniej.
I Tytania już nigdy nie zapomni o czarodzieskiej nocy i o miłości do Spodka.
Przemek Łośko namalował wiersz, poszczególne wersy to obrazy, na których zmienia się historia, przesuwają się obrazy jak w kadrze, jak w komiksie.
I tylko kreweciarka wie co się wydarzy i skwituje to uśmiechem, wszak złota szczupaczka (rybka) w bajkach spełnia najdziwniejsze życzenia.
.
31 stycznia, 2009 o 19:23
ja uwazam, że tekst ten jest zwyczajnie nudny. na pewnych etapach nudy pojawia się groteskowość:
„półsenna przeplotnia”
„gałąź ciała”
„zwiedził przenigdy”
to „dookoła” od którego bierze się uśmiechy
wygląda to tak, jakby autor zaufał jakiejś dziwnej funkcji języka, która zezwala na stosowanie superdziwnych kombinacji, lekceważąc sam koncept, mając w dupie sens.
Kiedy Łośko zaufa rozkaproszonemu tygrysowi, jeżeli posiądzie jego zmysł i instynkt, wówczas szansa napisania dobrego tekstu oscyluje na granicy pewności.
31 stycznia, 2009 o 20:21
Marku czy czytałeś, oglądałeś w teatrze, albo w kinie „Sen nocy letniej”? W kinie aktorzy jeździli na rowerach i akcja była przesunięta w czasie.
„półsenna przeplotnia” jest niezbędna, inaczej jak mogłyby się tak pomieszać uczucia trzech par.
Gdybyś się nie lenił i poszukał na necie linków do obrazów, łatwiej by było dyskutować o uśmiechach. Ale może te obrazy są odporne na guuglowanie.
To nie jest taki sobie wiersz, gdzie czytelnika zachęca się kursywą w tekście do przeczytania. Na pułapki (wabiki) cytatów zostałam nabrana ostatnio zbyt często. Cytaty ozdobniki zamiast swojej wersji, swojego spojrzenia.
W tym utworze najważniejsze są zmieniające się obrazy i miłość, tak, tak, miłość, która nie zna gładkiej drogi.
Dla mnie wąż tez jest wysłańcem miłości. I proszę mi tu nie wyjeżdzać z brakiem sensu, tu jest nie tylko sens, tu jest magia.
Widzisz jak zostałeś zarażony poezją tylko z nazwy, że teraz jak jest coś napisanego w kilku wersach, od razu stwierdzasz to muszą być nudy, bo do tej pory zawsze tak było.
Normalna epidemia! Dobrze, że wkleiłam wiersz Przemka Łośko, gdyż jest najlepszą odtrutką.
Ewa ma napisać o Szekspirze, a Przemek Łośko juz rozpoczął dialog z poetą.
ps
Przemek Łośko pokazał mi inną drogę w odczytaniu Snu Nocy letniej, ale jej nie narzucił, a to już samo w sobie jest bezcenne.
31 stycznia, 2009 o 20:24
tu masz tekst, którego zapomnienie jest dużą sztuką:
http://www.rynsztok.pl/index.php/warsztat/warsztat/action/list/frmFilterWByAuthorId/447/
zobacz na dyskusje, na interakcje, w której pojawia sie wszystko, włącznie z zazdrością normala-Kaźmierskiego, który własnie dowiedział sie, ze nigdy w zyciu czegos podobnego nie napisze.
Żeby zrekonstruować jej przebieg, należy wyciągnąć ze ścieku wpisy misiaczka coralgola:
http://www.rynsztok.pl/index.php/sciek/action/list/frmSciekPageID/12/
to jest najwieksza zbrodnia łukaszewicza-administratora, dokonana na zywej tkance kultury internetowej: eksterminacja wpisu coralgola z dyskusji.
teraz mariano-italiano sam na swoich szlachetnych barkach nosi troskę o kuture dyskusji.
31 stycznia, 2009 o 20:25
tygrysy są dla chłopaków, dla dziewczyn są złote szczupaczki. Na tym polega wszechstronność i talent Przemka Łośko, ale ten podział zrobiłam tylko po to, aby Marek mógł napisać: acha.
31 stycznia, 2009 o 20:27
nie tylko pan normal odczuł lekką zazdrość, a ja to nie? ech, a coralgol nie? pewnie, że też.
A wybleszcz?
Sonet o czarnej mambie także wwierci się w głowę i zostanie.
31 stycznia, 2009 o 20:31
izo, dla mnie nie ma zadnej wartosci tekst jako przypis do któregoś z pomników kultury zachodu. mania mnożenia przypisów przeszła mi, kiedy w jednej z książek postawiłem kropke po 1200 przypisie.
mnie nie bawią, nie dziwią, nie złoszczą takie teksty jak sonet Łośki. nie budzą we mnie żadnych emocji – jest jedno wielkie NULL.
gdyby tekst ten napisała jakaś nastolatka, albo autor, którego nie znam, o którego dorobku nie mam bladego pojęcia, wówczas nie miałbym nic do napisania. jeżeli autorem okazuje się przemek, to nie może być mowy o napisaniu a o popełnieniu tekstu. o wierszu jako takim nie może być mowy.
chcesz, to ci to ładnie udowodnie, krok po kroku. i zobaczysz ile to od siebie dodalas temu sonetowi, badz to z sympatii, sentymentu albo z przekory
31 stycznia, 2009 o 20:58
To nie jest przypis! to jest najlepsza potrawa, w której składnikami jest talent Przemka, a tylko tyci tyci wrzucone są obrazy i obraz senny Szekspira. I nie żartuj Marku, bo wiesz dobrze, że poeci zawsze nawiązują do kogoś, często bezwiednie. Wat o tym pisał.
Przemek zrobił to w sposób świadomy. A dlaczego napisał sonet o czarnej mambie? Powtórzę swoje zdanie.
Dla prawdziwego poety napisanie wiersza jest wewnętrznym przymusem zapisania myśli i słów, gdy czuje, że nikt inny ich nie wypowie.
O właśnie dlatego to zrobił.
Marku ja tak dobrego wiersza dawno nie czytałam.
A teraz pisz punkt po punkcie. Odpiszę dopiero jutro.
ps
ściek na rynsztoku zniszczył przekaz wpisów pod wierszem Przemka. W tamtej rozmowie zwyciezcą był rozkapryszony tygrys, a nie dyskutanci. Ale ile emocji , ile argumentów użyliście aby dojść do konkluzji, że taki wiersz to jest wiersz najlepszy z najlepszych i ma tyle jeszcze nieodkrytych ścieżek do poznania, poszukiwania.
Tak, nigdy więcej nie czytałam takiej dyskusji o wierszu w necie.
Teraz pod wierszami większość wpisów to salon kosmetyczny plus pohukiwania, na przemian z wpisami aprobatami kumpelek.
Tylko dlaczego nawet koleżankom i kolegom netowym nie chce się napisać kilku dłuższych pochwalnych zdań. Lenistwo i tyle.
ps
dlatego moja imienniczka z prowincji jest dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem. Jej komentarze są nie tylko zabawne, ale także inteligentne. Przenicowują poezję i zostawiają miłe memu sercu tropy.
31 stycznia, 2009 o 22:06
iza, posłużę się małą anegdotką:
był sobie raz pewien wieśniak, który jak nikt inny wiedział czym skarmiać świnie, by mięso miało unikalny smak. mieszkał on w Parmie – to glosa konieczna.
ale ten wieśniak wiedział doskonale, że jego szlachtowane świnie, zwłaszcza tylne częsci połówek maja branie, więc postanowił udać się do pobliskiego PGR-u, kupić tam po 3 zyla 10 świniaków i sprzedać ja później jako swoje, jako świniaki z legendarnej Parmy skarmiane orzechami włoskimi, mlekiem, zieloną, świeżą trawą i żołędziami.
wszyscy się oczywiście rzucili na te PGR-owskie szynki długodojrzewające, w przekonaniu, że to szynki parmeńskie. wydawszy kupe forsy, posiadając bogate zaplecze teoretyczne szukają w tym dziwnym jak na parmę smaku czegoś nopwego – i tak oto powstaje idologia PGR-u, salcesonu, który żrą masy
31 stycznia, 2009 o 22:11
Nigdy nie pisałam na rynsztoku, ale podczytuję, czasami intensywnie, czasami mniej.
Dlatego trudno mi zrozumieć sens założenia tutaj tego wątku. Jeśli Marku masz dług wobec szefa rynsztoku, to niech poda konto i przelej odpowiednią kwotę, bo jak czytam, funkcjonowanie tego portalu uzależnione jest od pieniędzy.
Ciekawe, że jak mój tekst ktoś przekleja do nieszuflady, to traktuje się mnie tam jak w stalinowskich czasach jak winnego, który coś na aparat Biura napisał, i zwoływało się akademię, by złożył samokrytykę, by go publicznie proletariat na masówce potępił. Tutaj widzę przekleja się wiersz, by się napawać. Jeśli łączą Was więzy przyjaźni, to jesteście niekonsekwentni. W wątku o braku dobra i braku uczuć wyższych zostało udowodnione, że takie coś jak przyjaźń nie istnieje. A więc wyłącznie, jakość utworu? O jakie dobro? Czy tęsknisz Izo za tym, by z tego bloga drugi rynsztok zrobić? Przecież tam jest już ten wiersz i miejsce na komentarze.
31 stycznia, 2009 o 22:31
ewo, ja nie mam przyjaciół. mam tylko wrogów, bo przyjazni tak bardzo sie bałem, ze nigdy nie zdecydowałem sie na ten samobójczy w moim mniemaniu krok, jakim jest zaskarbienie sobie przyjaźni.
mi się wydaje, że iza przez ten przedruk chce pokazać, że:
1) liczy się dyskusja o tekście, to ona jest wana i daje koloryt temu, co się nazywa funkcjonowanie tekstu w okreslonej przestrzeni.
2) że na rynsztok.pl jest deficyt dyskusji o tekstach
3) że jej się tak podoba „sonet”, że po prostu musi i tyle.
31 stycznia, 2009 o 23:27
To ja się właśnie, jako Twój wróg odezwałam. Nie mam pojęcia, dlaczego tam na rynsztoku nie siedzicie, przecież Przemek Łośko wyraźnie napisał, że Cię stamtąd nie wyrzucił. Jeden silny portal zrobić trzeba, a nie takie rozproszenie po blogach i na dodatek, jak widzisz, idzie kryzys, a tu płacić, płacić.
Zrób tak jak było, ten blog dla swojej twórczości, rynsztok społecznościowy. Byłaby przeciwwaga dla nieszuflady i jakieś dopełnienie, bo widzę, że rynsztok w angelizm idzie, a nieszuflada w anal, pewnie Analiza Poetycka go zdominowała. I o takie właśnie sieciowe dopełnienie chodzi w najnowszej poezji polskiej.
Ja nie jestem zazdrosna. Ja po prostu nigdzie nie pasuję.
1 lutego, 2009 o 7:02
ewa, a teraz idź ugotuj mi rosół z kaczki modrej z makaronem własnej roboty. zrób obiad niedzielny: kopytka, zasmażana kapusta, karkówka nadziewana czosnkiem.
później ładnie posprzątaj, zmyj naczynia itp. itd.
widzisz ewo, tak działa dyrektywa. gdybym sie słuchał dyrektyw, to nie byłbym markiem trojanowskim.
dlatego, jeżeli chcesz wspierać rynszok.pl, to wspieraj. dawno skończyłem 18 lat i wiem, co robić. mi sie nie chce czytac gerszbergowskich fanfaronad o społeczeństwie otwartym, bo się o tym naczytałem w życiu. dlatego jestem tu i się bardzo dobrze czuję.
1 lutego, 2009 o 7:40
Dyrektywa.
Przecież tu trzeba bezkompromisowo pisać, a nie jakieś estetyczne szczególiki wynajdywać. To Ty stary dziad jesteś, że Ci potrzebna taka domowa stabilizacja, takie obiadki niedzielne?
Jest moment na pytanie, do czego takie portale literackie mają służyć. Czy do relaksacyjnych zabaw, ocierania się ludzi o siebie, by zagłuszyć swoją samotność, poczuć się lepiej, że się w świecie ducha przebywa, arystokracją się jest, dotyka się absolutu, stwarza się prowincjonalny salon wirtualny na potrzeby własne, by tam perorować o rzeczach nikomu niepotrzebnych i do niczego nie służących, a jednak by nie był to small talk nie był, w każdym razie niebycie udawał?
Nic dziwnego, że Przemek Łośko woli pójść w tym czasie na łyżwy.
Jest jeszcze bardzo rozsądna strategia portali czystko interesowna i nawet tego nie ukrywająca. Napędza się tłum takich sympatyków, a wiadomo, tłum to coś absolutnie nieprzemakalnego, nieedukowalnego, coś, co służy jako wypełniacz i zarazem konsument. To jest ta magma w której tkwi prawdziwa dyskusja, w każdym razie ma tkwić. Tak działają te trzy społecznościowe organa literackie: kumple, nieszuflada i rynsztok. Tylko właściwie nieszufladzie udało się napędzać tam świeży towar bazując na płodności narodu polskiego, a lata lecą. I stąd tylko te okresowe flauty i spokój innych portali.
1 lutego, 2009 o 8:23
ewa, portale literackie miały zastąpić kawiarnie, salony, piwnice pod baranami.
tu miała sie rozwijać swobodna dyskusja, z której miało coś wynikac, lub zupełnie nic wynikac nie miało.
miały zastąpić, ale nie zastąpiły bo:
w realnej knajpie dają wódkę, piwo, śledzie. zawsze także znajdzie się jakaś dupa, którą można wydymać w kiblu w trakcie przerwy między jedna pięćdziesiątką a drugą.
innymi słowy jest unkialna atmosfera, której nie sposób odtworzyć w rzeczywistości wirtualnej.
wirtualna rzeczywistość skazana została na dyskusje: tu nie można wsadzić kutasa w cipe, dupe, usta (niepotrzebne skreśl) zauroczonej fanki. tu jest tylko słowo przeciwko słowu – dlatego portal internetowy, o charakterze literackim, jest skazany tylko na dyskurs. jeżeli go nie ma, portal zwyczajnie wymiera. przestaje istnieć, bo portal=dyskusja.
i teraz:
jak ci się podoba gadka o 13 zgłoskowcu, kolejna hurarecenzja, to wybierasz nieszufladę
jeżel preferujesz inne tematyki, to szukasz sobie innych miejsc.
najważniejsza jednak jest tzw. aktualizacja.
długo moją ulubiona witryna porno była strona o wymownym tytule: azermilf. Dupeczki takie jak lubie, zdjęcia amatorskie, co dodawało tej witrynie jakiejś prawdy. zero pudru, pryszcze na dupskach, efekt czerwonych oczu – autentyk innymi słowy.
jednak w pewnym momencie witrynę przestano aktualizować. odwiedziłem ją jeszcze kilka razy i później przestałem. znalazłem sobie miejsce aktualizowane.
dlatego „aktualizacja” jest tak ważna w kontekscie portali internetowych. te nieaktualizowane, to takie, na których nic się nie dzieje.
na nieszufladzie zwsze coś ktoś wpisuje. to na forum, to w dziale wiersze. regularnie pojawia się gadka o zasadach na których ma działać portal. regularnie Dehnel staje w obronie admina i właścicielki, bo broni swego miejsca zatrudnienia.
tam się coś dzieje. zwyczajnie dzieje.
abstrahuje tu od jakości, bo tu nie o jakość idzie ale o akcje, to ona ogniskuje – zwłaszcza jakaś regularna napierdalanka userów z Dehnelem w jednej z głównych ról.
Założę się, że gdyby nieszuflada.pl ujawniała statystyki wyświetleń wątków, to na forum „wątek pralniczy”
miałby kilkaset jak nie kilka tysięcy wyświetleń. takie własnie rytualne rzezie są erzacem kawiarnianych napierdalanek po pijaku, dymania fanek w kiblu – to jest aura, w której ujawnia się to co ludzkie, to co intymne. człowiek zalany adrealiną okazuje się albo skurwielem albo donkiszotem albo miernotą – tak jak w rzeczywistości
1 lutego, 2009 o 8:58
Ewo, jesteś teraz niekonsekwentna, pierwsza wkleiłaś tutaj wiersz z portalu rynsztok, a ja napisałam pod wierszem tekst laurkę w sam raz na ostatnią stronę tomiku. I to Ty pierwsza wspomniałaś o mojej imienniczce i dzięki Tobie wiem, że jest ktoś taki.
Marek napisał trzy punkty: dlaczego wkleiłam wiersz, najważniejszy jest punkt numer trzy.
Powinnam dopisać punkt czwarty: wkleiłam wiersz Przemka, bo lubię chwalić, ale muszę miec do tego powód.
Marku, dla mas smak szynki może być nie do rozróżnienia, ale dla konesera wędlin na pewno ma znaczenie decydujące. Dlatego to jest porównanie w sam raz na dziurę w płocie.
1 lutego, 2009 o 10:46
Ach Izo, nie gniewaj się, ale to, co ja chcę powiedzieć publicznie, mi torpedujesz i tak jakbyś działała tu specjalnie jako piąta kolumna, by ostrze moich wypowiedzi stępić i strywializować. Jeśli, jak się zadeklarowałaś, chcesz mnie wesprzeć jako kobietę, to dlaczego mnie niszczysz i robisz wręcz coś przeciwnego? Przecież jestem z Markiem tylko po to bym mogła być sama integralna, nie sławna, ale by po prostu być.
To że tylko Trojanowski, Trojanowski forever z swoim seksualnym i brutalnym stylem, który o dziwo jest czysty (w przeciwieństwie do Stokfiszewskiego na KP w recenzji o Łodzi Kaliskiej, gdzie dał nasz działacz socjalistyczny popis złego smaku), to nie znaczy, że mój głos też mógłby być, jeśli nie słyszalny, to przynajmniej chociaż ktoś by się dowiedział (oprócz tych, którym nadepnęłam na odcisk), że taki jest. A tu wszystko, co zrobię, jak się wysilę to natychmiast jest spłycone i strywializowane.
Przecież dałam jako przykład wiersz o Pepiku Przemka Łośki w dziale Przerwa na zastanowienie. Nie jest to dział dla kontemplacji autora, tylko konkretnego tekstu, w którym chcę coś powiedzieć. I nie jest to żaden estetyczny ozdobnik, ale coś, co daję, by wyrazić moje przemyślenia i działa jako dowód na tezę, którą poddaję rozmyślaniu. W tamtym wypadku chodziło o dużą liczbę twórców i to złych i wiersz był o tej wielości Pepików.
Natomiast Ty dałaś tu wiersz mający przedstawić nam poetę Przemka Łośkę w jego sile i wielkości, z bardzo nikłym nawiązaniem do Szekspira. Gdybym mówiła tu o Szekspirze, to na pewno nie w kontekście recepcji i użycia go w nowej poezji polskiej, bo ja od tych spraw nie jestem. Ja nie jestem polonistką, mnie nie interesują takie tematy. Mnie interesuje Szekspir jako pomost miedzy epokami, a nie żonglerka między wierszami.
Jeśli Dehnelowi Marek zarzuca, że w jego wierszu ryjek ryby nie jest Lewiatanem, to jak mogę ja tu kogoś krytykować?
I oczywiście, można mówić o wszystkim, i jak się lubi i nie można się powstrzymać, to cóż poradzić, jak mus to mus.
Tylko ja nie jestem na rynsztoku ani na nieszufladzie po to, bym nie musiała wylizywać ani Dehnelowi, ani Łośce, ani Trojanowskiemu. Co ja tu robię? Czuję się po prostu zbędna i używana instrumentalnie do wypełnienia tego bloga. Nie mam pojęcia dlaczego Marek powyrzucał tu chętnych do budowania tego bloga osób, które by tę rolę spełniały o wiele lepiej niż ja. Na pewno by nie podskakiwały.
1 lutego, 2009 o 13:29
Ewo, dla mnie niekonsekwencja nie ma tylko negatywnego wydźwieku. Sama często jestem niekonsekwentna, czyli wprowadzam chaos, a chaos to nic innego niż zmiana i w tym wypadku to pozytywna cecha. Dzięki Tobie nie musiałam się wahać z wklejeniem wiersza Przemka Łośko.
I kiedy piszę „dzięki Tobie” to to jest wyłącznie pozytywna opinia.
W internecie często zapominam o regule metakomunikacji. Dlatego jestem opacznie rozumiana. Uczę się cały czas rozmow w necie, gdyż uważam, że za kilkanaście lat, taki sposób prowadzenia rozmowy stanie się powszechny. To bardzo trudna metoda, ponieważ pozbawiona jest obserwacji. Nie mogę się przyglądać oczom, gestom mówiącego, nie ma w niej konfrontacji: twarzą w twarz. W necie sztuka milczenia jest trudna do zastosowania, a przecież nie ma nic bardziej nieodowołalnego i dramatycznego jak celnie postawiona kropka.(o tym pisał Izaak Babel)
Rozmawiam w necie po to aby coś zyskać, lubię być pozytywnie zaskakiwana.
Dyskusja w necie jest o tyle niebezpieczna, że jest niedemokratyczna. Tu decyduje intelekt.
ps
czuję się jak na wirtualnym przenośnym klęczniku, a to nie jest moja ulubiona pozycja.
Ewo lubię żartować, często uśmiecham się gdy tu piszę, a elaborat wyjaśniający napisałam wyłącznie dlatego, że cenię rozmowę z Tobą. zaczyna tworzyć się między nami zasada wzajemności.
I teraz powinien ktoś wskoczyć i napisać, że podlizuję się Tobie:-)
1 lutego, 2009 o 13:30
Szekspir interesuje mnie we wszystkich aspektach. Czytam nawet kryminały i plotki na temat życia Szekspira.
1 lutego, 2009 o 13:53
Tak Izo, ale stajemy się niewiarygodni, jeśli powielamy ekspresję innych portali. Marek tu ciągle uczula nas na wolność a to też niekoniecznie jest wolność. To wszystko w każdym razie z mojej strony, to wyrwane z tej puli czasu, który posiadam, a on nie jest rozciągliwy. Też nie można zbyt swobodnie pisać, bo natychmiast wszelkie pomyłki, potknięcia są wytykane, trzeba to sprawdzać i na to też schodzi czas. A taki Rynsztok to salon i tam jest właśnie na to miejsce, na wirtualne przepychanki, dogaduszki, dowcipasy, zapasy, umizgi i flirty. To wszystko jest bardzo miłe i ja nic przeciwko temu nie mam. Tylko po co powielać, skoro tam Przemek Łośko płaci na to pieniądze i się marnuje? A my tu mamy jego lansować jeszcze? Pytam, czy to jakieś pieniężne długi są szefa tego bloga? Ale z drugiej strony, to jak taką dyskusję wycenić?.
Wiesz, był taki moment w necie, nie wiem czy pamiętasz, odpłatne komentowanie. I chyba robił to Maliszewski, nie pamiętam, ale ktoś z wielkich. Tam były sprzeciwy, że to nieetyczne, dla mnie to nigdy nie będzie nieetyczne. Jak się pozyskuje pieniądze przy wspólnym uzgodnieniu obu stron, to to nigdy nieetyczne nie jest. Tylko nie powinno udawać coś czegoś, czym nie jest. W moim pojęciu analiza wybranego wiersza w tym miejscu szefa innego portalu poetyckiego jest zabiegiem podejrzanym. Gdyż ma swój portal i ma tam na dodatek Ciebie. A jeśli Przemek Łośko chce pogadać z Markiem Trojanowskim, to powinien tu przyjść. I nie podlizujesz się w tym momencie mnie, ale Przemkowi Łośce.
1 lutego, 2009 o 13:56
To nie lizusostwo to zazdrość, że Przemek Łośko potrafił wyzwolić Tytanię, a ja tylko jej współczułam.
Napisałam subiektywną interpretację sonetu, a wieczorem postaram się zbilansować poezję tomikową.
1 lutego, 2009 o 14:37
To czekam z niecierpliwością, maczałam w tym wirtualne palce.
Też idę do pisania bilansu wyczynów plastycznych za styczeń na Śląsku i opóźniam to jak mogę, gdyż obrazy w tym miesiącu były tutaj wyjątkowo szpetne.