Solistki 2009: Inga Iwasiów 39/41. Solo porażonej. Pani Bieńczycka

25 września, 2009 by

Z około pół setki utworów zawartych w następnym po debiutanckim tomiku Ingi Iwasiów wybrałam do charakterystyki ducha tej poezji liryki miłosne.
Pozostawiłam więc nic mi nie mówiące wiersze ilustrujące podróże poetki, skupiając się wyłącznie na intymnych wyznaniach podmiotu lirycznego, zgodnie z zaleceniem samej autorki, która poleca swoje wiersze czytać w odosobnieniu i traktować jak czynność intymną.

O!- myślę z ulgą. Nareszcie! Z tych kilku wierszy, które zacytuję, wyłania się przynajmniej kobieta polska zdefiniowana, wiedząca czego chce i nie bojąca się tego chcieć. Randki, polegające na zbliżeniach cielesnych są więc, jeśli do nich dochodzi, określone i dopowiedziane:

„(…) Masz wszystko od czego ona
Ubiera koronki. Czekaj. Zaraz tu
Będę. Zaczerwienisz mnie
Miękkim rzemieniem aż
Stracę kontury.
Aż zleję się w jedno z jedwabnym
Podłożem w tym miejscu
Naszej historii zatrzymanym
Miłosną precyzją. Powoli. Czekaj.(…)

[* (Oblecz atłasową pościel)]

Kochankowie, jeśli są razem, w poezji Ingi Iwasiów wypełniają swoje wzajemne świadczenia z jakąś medyczną dokładnością, mimo, że poetka robi wszystko, co w jej mocy, by rzecz uatrakcyjnić i wprowadzić w nudę parzenia się wątki z literatury pięknej. Rozpaczliwie wspomaga się zapewne wcześniej przeczytanymi fragmentami w „Literaturze na Świecie” numer 3/89 poświęcony twórczości Yukio Mishimie:

„(…) Interesuje mnie chwila
Markizy która pozwala
Powiesić się na żyrandolu
Żeby dotrzymać mężczyźnie
Kroku jej strona bólu
Przyjętego świadomie
Bez podniecenia bez
Widoków na rozkosz
Zbliżającego przez krew
I oczekiwanie przez jego
Pejcz do samego serca
Odprawiła go od drzwi
Dopiero kiedy wiedziała
Jest piękna chciałabym
Być blisko markizy(…)”

[Czego zazdroszczę Markizie]

Zbita kochanka w kolejnych wierszach pokutniczo odbywa swoją katorgę miłosną:

„(…)Nie szminkuję ust bo wciąż mnie całujesz
Nie tuszuję rzęs bo ciągle płaczę(…)”

[Kompletny mętlik tego roku]

Skarga podmiotu lirycznego, który albo oczekuje przed ekranem komputera na kochanka, albo fizycznie nie może dojść do siebie po jego pieszczotach, jest kompletnie zdezorientowana, bo wyraźnie tych rzeczy nie lubi:

„(…)Więc bierz się do rzeczy
Ponazywamy wszystko potem
Nie zaprzątaj sobie teraz
Śliskiego języka moją
Śliczną główką raczej
Zajmij się tym trochę niżej(…)”

[Poniżej]

Nie wszystkie wiersze są jednak instruktarzowe. Czasami higiena miłosna, spełniana po odbyciu testów na okoliczność chorób, domaga się jakiejś szczerości wzajemnej i słownego oczyszczenia z kłamstw:

„M a m prośbę. Z r ó b m y t o b e z m i ł o ś c i .
M a m ochotę nawet posunąć się z a d a l e k o(…)”

[Dydaktyka, metafizyka]

Ale nie programowe zniechęcanie do seksu czytelników jest główną wadą tej poezji, bo podobno, jak robią to inni, interesuje ludzkość od niepamiętnych czasów i chętnie o tym mimo wszystko czytają. Właściwie taki wariant wiwisekcji poetyckiej byłby bardzo interesujący pod względem poznawczym.
Ale forma wierszy jest tak nijaka, tak byle jaka, że nawet, jeśli wolny wiersz jest dzisiejszym obowiązkiem, a budowanie wiersza ze strof pięknych kompromitacją, to u Ingi Iwasiów wydaje się , jakby poetka pisała bez żadnych wstępnych chociażby układanek.
Można śmiało zadać sobie trud i wszystkie strofy połączyć w jeden duży wiersz i absolutnie nie zmieni się pod żadnym względem. Podejrzewam, że niczego nie utracą strofy, gdy zacznie się je czytać od końca do początku. Ten uniwersalizm formalny poezji Ingi Iwasiów mimo tak obiecujących, masochistycznych momentów powoduje, że wycieka ona wszystkimi stronami, a szczególnie w miejscach, gdy autorka nagle stosuje druk rozstrzelony.
Można rozumieć ambicje kobiet, które chcą robić same wszystko. Nawet samodzielnie też pisać poezję.
I , jak zgodnie z tytułem tomiku, wchodzą w czwartą dekadę swojego życia, są już poetycko zainfekowane. Mają zapewne tylko żal, że żaden krytyk literackich ich nie zniechęcił, nie ocalił:

„(…)Jestem zarażona. I ty nie masz
Podstaw. Leżysz obok
Bez dumy bez innej wiary.
Narazić w tym języku znaczy
Naraz się razić śmiertelnie
Poważną miłością.
Nie działa propaganda zabezpieczeń(…)”

[„Infekcja mimo zabezpieczeń” ]

Kategoria: Bez kategorii | 4 komentarze »

komentarze 4

  1. hercules poirot IP: 77.112.195.108:

    Popadacie już w szablonowość, Marek Trojanowski zarzucał Winiarskiemu, że posiada coś w rodzaju „matrycy recenzji”, sam niestety też już niczym nie zaskakuje. Sarkazm i prześmiewcze pseudorecenzje już się opatrzyły. Pani wynurzenia są po prostu nudne, ot takie marudzenie z aspiracją do komentarza. Argumenty w dyskusji o poezji Justyny Bargielskiej na poziomie gadaniny średnio rozgarniętych użytkowników portalu poetyckiego. Strach się bać.

  2. Ewa Bieńczycka:

    Podałam numer LnŚ, ponieważ mam go na półce i czytałam wcześniej, niż dzieła Markiza de Sade w Polsce wydano. Przypuszczam też, że podobnie było u autorki, mimo, że jest o dekadę ode mnie młodsza.
    Wtedy jeszcze „Literatura na Świecie” była ludzkiego formatu A5 i można było ją wygodnie czytać w tramwaju.

    Niestety „Solistki” to kobiety nudne i trudno coś żywszego o nich napisać. Tak to już jest, że dopuszczeni do druku, którzy mają możliwość wydania swoich utworów, skwapliwie i bezkrytycznie to robią, nie zawsze mając coś do powiedzenia.

    Piszę, ponieważ jestem ciekawa ich poezji i przy okazji czytania, daję temu wyraz. Natomiast raczej większość daje wyraz nie przeczytawszy. Myślę, że ten polski zwyczaj widać najlepiej w blogowych komentarzach.
    Dlatego, jeśli ktokolwiek przeczytał ten tomik, lub wiersz Pani Profesor w „Antologii solistek 2009” bardzo proszę o uwagi. Niewybredne komentarze o jakości mojego tutaj pisania właściciel bloga najprawdopodobniej usuwa.

  3. Marek Trojanowski:

    hercues, najdroższa dziewczynko, uważam siebie za istotę na wskroś przewidywalną, epigonistyczną i raczej odtwórczą.
    Chciałabyś organoleptycznie posmakowac jakiegoś literackiego novum, to musisz się zgłosić do Pani Prezes Fundacji Literatury w Internecie. Napisz do niej wniosek o takiej treści:

    „Wielmożna Pani,

    chciałbym przeczytać jakąś ciekawą książkę. Kiedy Pani wyda swoje kolejne dzielo pod tytulem 'Galatktyka w natarciu’?”

    To powinno wystarczyć. Jednak czy Pani Prezes odpowie, czy nie to juz inna sprawa.

  4. Ewa Bieńczycka:

    Myślę, Marku, że naszego gościa blogowego, Pana Herkulesa, źle odebrałeś, odnośnie jego poszukiwań i potrzeb.
    Wizytujący tego bloga detektyw przeczesuje sieć i tropi niesubordynację i wyłamujących się galerników kultury, którzy samowolnie ośmielają się pisać. Na Kongres Kultury Polskiej w Krakowie wystarczyło postawić bramkarzy i nikogo nie wpuścić, by nikt nie mógł się tam znaleźć Obcy.
    W Internecie się tak na razie nie da. Mafie więc wypuszczają takie szare eminencje, które łażą po blogach i są oburzone: jak można samowolnie o czymś pisać? W ogóle pisać! Cokolwiek napiszą, będzie to złe, bo przecież nikt im pisać nie pozwolił. Taka samowolka musi być wykryta, napiętnowana i zohydzona!
    Skąd ja to znam!
    Szkoda, że do tego celu używa się bądź co bądź szlachetnej postaci Belga. Postacie literackie powinny być jednak jakoś chronione.

    Wróciłam z kina z „Wojny polsko – ruskiej” i jestem trochę odurzona i oburzona by pisać, ale jak nic nie dasz, to zaraz wstawię o poezji kolejnej Solistki 2009: Zofii Bałdydze.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?