Solistki 2009: Ewa Sonnenberg „Płonący tramwaj” Solo strażaka. Pani Bieńczycka

13 września, 2009 by

Błądzi po przedmieściach słów
narażona na dwuznaczne propozycje
upadłych z wódką i zafajdanymi skrzydłami
niezrównoważona rozrywa szaty bagatelizuje
uduchowione wycie silników kilometry podkręcają
fonię śladów na full kilka szybkich haustów(…)

[Liryka Wrocław, 1998]

Tak napisała Ewa Sonnenberg w wierszu zbioru „Płonący tramwaj”, zbioru, w którym żaden wiersz nie płonie i żadnego wiersza nie można nazwać pożądaniem.

Nie mam pojęcia, gdzie następuje wyciek energii twórczej w poezji Ewy Sonnenberg. Co się dzieje, że przebrnąwszy kilkakrotnie przez ten tomik i przeczytawszy niemal cały blog sieciowy poetki łącznie ze wszystkim rozmowami z artystką, nie dotarłam do tego, czym poetka chce być, a wmawia, że tym jest.

Artystowski charakter działalności Ewy Sonnenberg nie ma nic wspólnego z poezją, ani ze sztuką.
Ewa Sonnenberg działając na wszystkich możliwych frontach, jako dyplomowany muzyk, dyplomowany literat i dyplomowany filozof, artystą jednak nie jest. Istnienie tego niewielkiego odcinka, tej minimalnej przerwy między takimi wrogimi sobie postaciami człowieczego bytowania jest nadal Ewie Sonnenberg obce i nieuświadomione. Jej twórczość to przykład właśnie na to, że ewangeliczny Duch Święty chadza kędy chce i nie chce za żadne skarby tego świata odwiedzić habitatu wewnętrznego Ewy Sonnenberg.

A jednak polecam wszystkim wykluczonym, wszystkim, którym się zaistnieć w obiegu oficjalnym nie udało, zapoznanie się z osobowością Ewy Sonnenberg, ponieważ jest ona typowym przykładem artystki, która wszystko wie, która wszystko przeczytała i która zapracowała na to, by artystą być.
A nie jest.
Ta mojżeszowa droga artystki światowej, jaką przebyła Ewa Sonnenberg pozbawia ja możliwości wejścia do Ziemi Obiecanej. Najprawdopodobniej nie dotrze do niej nigdy, a uczone wiersze, które pozostawi, nie wejdą nigdy do krainy sztuki.

Artystka w „Tramwaju…” mówi o wszystkim i zarazem o niczym, a ten monolog podmiotu lirycznego, który napuszony stara się wprowadzić czytelnika we wtajemniczenia mu nieosiągalne, są blefem egzaltowanej kobiety.

Otwierający tomik rozliczeniowy wiersz zatytułowany „Biografia znaleziona na śmietniku” jest właściwie syntezą znaczeniową wszystkich pozostałych wierszy i wszystkim, którym twórczość Sonnenberg jest jeszcze nieznana, polecam zapoznanie się z nim na portalu YouTube w recytacji samej autorki.

Autorka, wbrew zmyleniom nie służącym sztuce, a skutkom jej twórczości kokieteryjnie odgradza się od czytelnika cytatami, powołuje się na autorytety, co może czytelnika oszałamiać i wpędzać w kompleksy.
Nie dajcie się zwariować.
To hodowany poeta w dostatku, nie żaden śmietnik. To fałszywa perła poezji wyprodukowana w sytości egzystencji, gdzie wolność wyboru jest kaprysem, a nie wewnętrzną determinacją.
Nie tak rodzą się, używając terminu Harolda Blooma, poeci silni i nie tak łatwo wejść w ich orbitę.

Kategoria: Bez kategorii | 22 komentarze »

komentarze 22

  1. Ewa Bieńczycka:

    Pisząc krótką notkę o twórczości Pani Sonnenberg nawiązywałam znaczeniowo do okładki tomiku „Płonący tramwaj”, na której widnieją linie papilarne i pokazana jest dłoń w celu odczytu wróżbiarskiego. Projektant okładki jednak zamaskował, tak jak w publicznych wizerunkach poszukiwanych zbrodniarzy, czarnym prostokątem istotne dla twórczości linie. Według odczytów chiromancji, wszelkie przerwy w liniach wiodących do sukcesu go uniemożliwiają. Metaforycznie więc napisałam tu o tej domniemanej przerwie, która jest istotą prawdziwej sztuki. Artysta fałszywy produkuje wtedy utwory nikomu niepotrzebne.

    Ostatnio umieszczony na tym blogu komentarz Lecha Bukowskiego uświadomił mi, że okładka w dzisiejszych czasach jest nieproporcjonalnie ważna w ocenie poezji, a niejednokrotnie ważniejsza, niż wiersze w niej zamknięte.
    Dlatego też w następnej notce o „Białej książce” Bianki Orlando skupię się bardziej na okładce.

  2. Wanda Szczypiorska:

    Współczuję. Przebrnąć kilkakrotnie! przez tomik, przeczytać cały blog siecowy, a na dodatek rozmowy z artystką, to ponad siły człowiecze.
    Ewo! Ty się poświęcasz. Poświęcasz się dla nas, byśmy po zapoznaniu się z Twoją opinią nie musieli już tego czytać.

  3. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Okładki zamiast poezji? Niezły pomysł. Dzieło Dariusza Basińskiego” Motor kupił Duszan” to dla mnie zdjęcie z okładki i obrazki, czyli po co czytać? Wystarczy popatrzeć na oczy autora i zająć sie czyms pożytecznym, na przykład pisaniem apelu o uwolnienie krasnali.

  4. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Rok temu trójmiejska artystka chciała krasnale uwolnić montując na drzwiach wejściowych mieszkań drewniane tabliczki z napisem: „Tu krasnale są bezpieczne”
    I nie była przy tym wcale radosna, traktowała uwalnianie śmiertelnie poważnie.

  5. Ewa Bieńczycka:

    Z literaturą Wando jest inaczej. Idziesz do św. spowiedzi i mówisz: nie przeczytałam bloga Ewy Sonnenberg, natomiast zawierzyłam opinii o nim Ewie Bińczyckiej. Więcej grzechów nie pamiętam, za ten serdecznie żałuję i postanawiam się poprawić.
    Wtedy spowiednik mówi: siostro, to, że nie zawierzyłaś opinii Ewy Bieńczyckiej, to bardzo dobrze i grzechu twojego tutaj nie dostrzegam. Bloga naszej siostry Ewy Sonneberg czytać nie musisz, bo wiem, że to bardzo uduchowiona artystka. Nie mogę Ci udzielić rozgrzeszenia, gdyż nie widzę po temu tutaj materii.
    Idź i grzesz więcej, wróć i wtedy udzielę ci rozgrzeszenia.
    Wando, z literaturą jest inaczej! Musisz wszystkiego doświadczyć sama, nie dowierzaj nikomu! Tak jak musisz sama doświadczyć mężczyzny, byś mogła poznać jego jakość.

  6. Ewa Bieńczycka:

    Izo, jeśli badania literatury polegają na gusłach, tarotach, chiromancji, to znaczy, że kasy państwo albo na nią nie ma, albo została, jak przy budowie polskich dróg, skradziona. Oczywiście łatwiej badać okładkę książki, wkładać ją pod poduszkę i rano o niej napisać recenzję, niż oddawać jej swój czas.
    W chorobach nowotworowych ludzie zaniedbują leczenie laboratoryjne na korzyść medycyny ludowej, bo pozornie ta druga jest tańsza. Oczywiście, pozornie tylko. Koszt okładki, która ma zamaskować pustkę wnętrza jest konkretnym wydatkiem, tak wielkim, jak na leki homeopatyczne.

  7. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, dla mnie poezja to magia.
    Bardzo mocno utkwił mi wywód Aleksandra Wata na ten temat.
    Poeta powołał sie na Levi-Straussa i Jacobsona i na podstawie znaczenia słowa poezja (poiein – czynić) wyprowadził wnioskowanie, że „czynić” w językach indoeuropejskich związane jest z praktykowaniem magii.
    Dlatego tak silne są według niego związki między magią, poezją i czynem.
    Powinnam dodać dobrą poezją, czyli taką, o której cokolwiek się napisze, zawsze zostaną nie napisane, nie omówione rzeczy najważniejsze. Przy najistotniejszych sprawach, czujemy się bezradni, gdy dotyka nas prawdziwa poezja, przeżywamy ją bez pisemnych opisów.

    I jak ma się współistnienie: magii, czynu, poezji, do omawianej przez nas na blogu Marka poezji?
    Najczęściej nijak.

    Dlaczego więc Ewa Sonnenberg traktowana jest poważnie i uważana jest za głos pokolenia?
    Pokolenie jest aż tak pokraczne? Tak pokraczne jak tłumaczenie Safony o bogach rozpocznające jej tomik.

    Pierwszy zapraszajający wiersz w tomiku pożarowym to biografia.
    Próbka tekstu z dedykacją anielską:

    „Biografia znaleziona na śmietniku

    Berlińskim aniołom zamieszkującym Siegesaule

    Byłem człowiekiem to bardziej niż pewne
    zatrudniłem na czarno bieg wydarzeń
    odczułem ciepło zimno i coś dokuczliwego tzw. rzeczywistość
    przyczynę i skutek obywatela tępych skojarzeń
    nie dawał za wygraną sugerując tandetne rozwiązania
    liryka czuła do mnie słabość płochliwa dłoń wiatru
    jak wstydliwa panna z listkiem figowym
    prowadziła za rękę ucznia rzeźnika i melancholii
    pod ciemną gwiazdą i obcojęzycznym neonem”

    itd, itd.
    Dziwactwa czerpiące garściami z książek dla panien z pensji. Słowa mają mrugać do mnie okiem, że są specjalnie w ten sposób użyte, ale dla mnie brzmią tak jak brzmią (patrz wyżej).

    Według mnie poetki polskie mają bilety ulgowe w wydawnictwach, jeżeli są drukowane takie ich wiersze.
    Czy jest chociaż jedna recenzja rozszarpująca tomik” Płonący tramwaj” w strzępy? Znalazłam tylko w internecie tekst Jarosława Klejnockiego. Autor porównał poezję Sonneneberg do poezji Safony ( wystarczy jeden cytat w książce naprowadzający?) Skąd takie nadużycie? Odpowiadam: bilet ulgowy.
    I kończące recenzję zdanie: „To literatura prawdziwie, jak przykazywał Nietzsche, krwią pisana.” Jarosław Klejnocki według mnie nie przeczytał tomiku „Płonący tramwaj” Nie mam innego wytłumaczenia na słowa o krwi.
    Ewo, wynika z tego, że tylko Ty i ja przeczytałyśmy ten tomik hm.

    ps
    ach ach jak te żyrafy palą sie na obrazie, a ja piszę jak poetka na emigracji i płonę razem z nimi.
    To moja recenzja.

  8. Marek Trojanowski:

    Izo, takich tekstów nie wolno czytać, takie teksty należy rżnąć.
    Ostrym nożem, siekierą albo jak wolisz – najwymyślniejszym produktem zjednoczonych koncernów STIHL & FISKARS.
    Po pierwszym razie zostaje oprócz „zatrudnionego na czarno biegu wydarzeń”:

    „obywatela tępych skojarzeń”
    „sugestie tandetnych rozwiązań”
    „płochliwa dłoń wiatru”
    „wstydliwa panna z listkiem figowym”
    „obcojęzycznym neonem”

    Zgodnie z powszechnie panującą tendencją, ty jako czytelnik z podanej tobie sieczki (której kondensat powstaje po użyciu siekiery) masz przygotować sobie rodzaj lirycznej uczty. Masz się rozkoszować tą niebywale subtelną frazą: „płochliwa dłoń wiatru”; masz dociekać najtajniejszych z tajnych sekretów psychologii społecznej na podstawie dostarczonego przez artystkę tropu nt. „obywatela tępych skojarzeń”.
    Na końcu oczywiście to wszystko konfrontujesz z tytułem, mottem (które – jak pewnie wiesz – zawsze wiele mówi i zawsze człowiek musi się domyśleć związku tej motto-mowy z sensem tekstu). I co ci wychodzi? Izo, otrzymujesz piekny manifest polaka-pedałka z miejscowości przygranicznej / a może nawet z Warszawy /, który jeździ regularnie do Berlina pociągiem, ustawia się ładnie na peronie i czeka na swojego Helumtha, który zabierze go do raju – dosłownie i w przenośni.
    Chłopaczek wraca do domu, kupuje sobie nowe buty NIKE, bluze adidasa. A może inaczej:
    Chłopaczek wraca do domu, kupuje spodnie z materiału, do tego jednorzędową marynarkę i obcisły golf z dyskretnym logo: krokodylkiem lacoste.

    Jak widzisz izo, wiersze Sonnenberg oraz wiersze jednego tysiąca poetów tego kraju są tak bogate znaczeniowo, oddziałują na tylu płaszczyznach, funkcjonują w takich kontekstach, o których nawet się poetom nie śniło.

  9. Ewa Bieńczycka:

    > Iza
    Magia. Zależy Izo, gdzie ta magia jest. Kogo się czaruje i jak.
    Przeczytałam wątek na rynsztoku o tych naszych tu rozmowach, jakoś powiało klimatem nawet nie komunistycznych ostrożności, gdzie na wszelki wypadek nikt nic w pracy nie mówił, bo co by powiedział to wszystko mogło być aluzją do Systemu, ale takie szkolne grupowe zdrady, z kim trzymasz, z kim się kumasz, to cię określa i jesteś naznaczony i wykluczony.
    Szkoda, że magia Internetu nie działa. Internet nie może być w dalszym ciągu przestrzenią wolności wypowiedzi, bez ograniczeń i bez strachu, że się ktoś obrazi. I że się nie docenia jawności wypowiedzi, że w dalszym ciągu jakieś zakulisowe pomówienia i niedomówienia. Powiedzmy taki Ryszard Kulesza. Wchodzi tutaj, wazelinuje się, a na pytania nie odpowiada.

  10. Marek Trojanowski:

    ewo, rynsztok to przemek, przemek to rynsztok. nie będzie inaczej i nie jest inaczej – dlatego jeżeli instynkt stada kurzego zadziała i zadziobą przemka, to odetną jedyną dłoń atlasa, która podtrzymuje tamten portal w istnieniu.

    grzesiu krwawy uwaza, ze krystyna myszkiewicz i jej kopletnie bezwartościowo pod względem literackim sreakotłuctwo jest jakimś graalem, do którego można się przyczepić.

    Grzesiu, bierz przykład z Zbierskiej. Podczepia się ładnie pod Edka Pasewicza. Reklamuje jego audycje. Zdaje się, że konwertowała się na ZEN – teraz prezentuje postawę: „kochajmy się, świat jest pełen różnorodności. och, jak ładnie!”

    Chcesz zrobić karierę, być majnstrimowcem? to nie z myszkiewiczową. O tej dziewczynie nikt oprócz kierowniczki domu kultury w zgorzelcu nie słyszał. Jej jedynym sukcesem to jakiś dyplom z prowincjonalnego konkursu im Ratonia (kim był w ogóle Ratoń? i czy Ratonia się je?)
    Podczep sie pod Justyne Radczyńską. Zobacz co robi Dehnel – w każdym (sic!) wątku nieszufladowym inicjowanym przez Radczyńską Dehnel wpisuje jakieś laudatio. Ty też tak rób. Z Myszkiewiczową to ty możesz tylko pogadać na gadu-gadu.

    Grzesiu jak na bajkowego Grzesia przystało, okazał się być sobą. Brawo!

  11. Ewa Bieńczycka:

    Mnie się Marku bardziej podoba twórczość Pani Krystyny, niż Pana Grzegorza. I trzeba oddać sprawiedliwość, że są oni w rynsztoku drugą ręką Atlasa. Za moich czasów był slogan „Solidarności”: „nie trzeba palić komitetów, trzeba tworzyć nowe”.
    I nie trzeba niszczyć literackich miejsc w Sieci.

  12. Marek Trojanowski:

    ewo, co ty wygadujesz? rozumiem, że jakiś wewnętrzny imperatyw każe ci się solidaryzować z istotami, które maja cycki, ale nie z Krystyną Myszkiewicz. Szanuj się trochę ewo.

    podoba ci się coś takiego?:

    „kluczenie było mi siostrą na rozdwojonej jaźni i drodze
    wysupłania dłoni z żelastwa”

    albo

    „krzyż zabrudzonych stóp,
    które błądziły po obcej podłodze”

    albo:

    „za pieśń, którą przez rok noszę w ciszy”

    lub:

    „pamięć bywa niemym trofeum, więc wypijmy winę
    za arytmię wschodzącej przez język migowych treści, katatonię i śmierci.”
    (czy katatonię smierci także się je?)

    podobnych perełek nonsensu
    jest dostatkiem w dzielach Krysinych. Jezeli lubisz belkot, to lubisz srakotluctwo Myszkiewicz

  13. Ewa Bieńczycka:

    w dalszym ciągu podtrzymuję swoją opinię o wyższości poezji Krystyny Myszkiewicz nad krwawym. Nie znam nicków rynsztokowych, więc nie wiem, kto tam jest kim.

  14. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku ze współczesną poezją jest jak z wiewiórkami w Cambridge. W parku uniwersyteckim rozpanoszły się sprowadzone z Kanady wiewórki szare. Pospolitej rudej mieszkającej od zawsze, już nie uświadczysz. (Za kilka lat dotrą i do polskich lasów, tak sie rozpleniają)
    Wiewórkę szarą hołubiono, nie zastawiano na nią pułapek. Nie ograniczono jej ekspansji.
    Szara większa, silniejsza i cwańsza wyeliminowała prawowitą mieszkankę uniwersyteckiego parku.
    Za kilkanaście lat to szara wiewiórka zapewne przejmie nazwę od rudej i stanie się (sciurus vulgaris), a za sto lat ten i ów zastanawiać się zacznie, co pisarz z wykopalisk miał na myśli pisząc, że bohater miał włosy jak wiewiórka.

    Podobnie rzecz ma sie z poezją polską. Hołubi sie poetów z nadania towarzyskiego, poetów nijakich. Oni rozpleniają się jak szare wiewiórki w Cambridge i zawłaszczają słowo „poezja”. Krytycy uwikłani są w towarzyskie zależności, dlatego nie eliminują uzurpatorów i pozwalają na wysyp tomików para poetyckich.

  15. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, internet może być miejscem wolności wypowiedzi i jest według mnie w coraz większym zakresie. Pisałam już o niszach na tym blogu. Nisze pączkują i różnicują się.
    Grupy oparte na poklepywaniu się i haśle: kto nie z nami to przeciwko nam, tworzą swoje getta i po jakimś czasie upadają z braku obcego, barbarzyńcy. Internet żywi się indywidualną myślą, a nie grupowym słowotokiem.
    Ewo jesteśmy w okresie przejściowym.
    Wielokrotnie już pisałam, że do internetu przeniesie się twórczość. Teraz na portalach poetyckich jest czas koterii, ale nastanie czas artystów. Być może artysci zdecydują się wyłącznie na swoje strony, na których będą zamieszczać wiersze i rozmawiać z czytelnikami, a na portalach poetyckich funkcjonować będą jedynie fora. Zamieszczane na nich wiersze, sa według mnie już teraz pretekstem. Dlatego autor wkleja swój wiersz na n-portalach.

  16. Ewa Bieńczycka:

    Właśnie ukończyłam czytać 319 stron Wiewiórki Szarej, czyli Rolando Bianki i nie wiem, czy mam dać tutaj temu wyraz, czy macie inne plany?

  17. Marek Trojanowski:

    iza, wiewiórki to jedna sprawa, a poeci to inna sprawa.

    rynek poetycki obecnie przypomina jakąś odmianę rynku komercyjnego. drukuje się tomisie, by zdobyć nagrodę, by zostać laureatem konkursu, w którym jest jakaś tam pula. oczywiście jest tu dodatkowy zysk – domniemany prestiż czy też uznanie środowiskowe. ale i ta wartość, jak każda inna ulega dewaluacji.

    szanowni poeci i poetki,

    wpuściliście do swoich szeregów tylu kotleciarzy, tylu cieniasów i cieniasek, że elitarna palestra rozcienczyła się. środowisko stało się wodniste, wodniste stały się jego zasady.

    poezja jest antydemokratyczna i takim też powinien być poeta/poetka. tu nie ma miejsca na litość, na koleżeńskie przysługi. albo się jest poetą, albo krótka piłka: wypierdalać!
    nie ma opcji: „a, może się jeszcze poprawi; a, może następnym razem uda mu się bardziej;”

    poezja nie jest wznoszeniem ścian działowych z cegły, gdzie nierówności można korygowac na fudze. poezja, to przede wszystkim postawa w stosunku do świata i rzeczywistości (także wewnętrznej). To arystokracja ducha – żaden tam egalitaryzm.
    Poeta nie jest elementem masy, pulpy skałdającej się z tysiąca jednolitych osobników o tych samych życiorysach.

    szanowni poeci i poetki,

    zdaje się, że nie macie już wyjścia. wasza generacja musi minąć. będa pisali o was w podręcznikach jako o masie, w której na próżno szukać różnic.
    jesteście szanowni poeci spóźnionym odgłosem cnót demokratycznych, apelów o wolność i równość. zrównaliście się wzrocowo. zglajchszaltowani, glajchszaltujecie.

  18. Ewa Bieńczycka:

    nic taka połajanka, Marku. Jest o wiele gorzej.
    Przygotowując się do notki o Biance Rolando natrafiłam na artykuł o rezydencjach. Programy rezydencji dla artystów to nic nowego w świecie Zachodu, to wielka pomoc organizowana heroizmem oddanych sprawie ludzi, środkami prywatnymi sponsorów i miłośników sztuki. Wejście postkomunistycznych barbarzyńców spowodowało, ze powstała sztuka rezydencyjna artystów traktujących tę pomoc jako źródło utrzymania i jako jedyny sposób tworzenia. Polak potrafi obejść wszelkie sita selekcji wstępnej, ponieważ to wypił z mlekiem matki w poprzednim systemie. Trzeba „zapłacić” za pobyt w rezydencji, powstają dzieła. I jeśli na Zachodzie są to dzieła warsztatowe, studenckie i niedojrzałe, w Polsce ci co się dopchają do rezydencji, natychmiast dostają nagrody i są okrzyknięci wielkimi artystami.
    Przyznam się Marku, że ja też już mam serdecznie dość czytania tych tomików i spuchłam. Jeśli na to nakłada się armia obrażonych poetów forów poetyckich, którzy też uważają, że są Artystami Wielkimi, to można ulec, przy naprawdę dobrych chęciach, nieodwracalnemu zatruciu. I o to w sumie wszystkim miernotom na całym świecie od wieków zawsze chodziło. Ich marzenie realizuje się na naszych oczach.

  19. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, ale skąd w głowach poetek i poetów zagnieżdziło się pojęcie egalitaryzmu twórczego?
    Pamiętam tekst z początku tego wieku Jarosława Klejnockiego, w którym pisze o tym, że we Francji wydaje sie 300 powieści rocznie i tylko 30 tomików poetyckich, a w Polsce odwrotnie.
    A potem Klejnocki pisze o krwi i Safonie.
    I nie ma sie potem co dziwić, że tomiki poetyckie sa tak ekspansywne. Zawsze znajdzie sie osoba, która pochwali taką twórczość.

  20. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, wystarczy taką osobę przekłuć.
    Niespodziewanie przyleciała do mnie norweska siostra rano prosto z Londynu na tydzień. Mam więc pretekst, aby nie czytać.

  21. Nick z Kowalskich IP 91.189.20.241:

    Kto to jest Ewa Bieńczycka? Jesli krytyk literatury, to gratuluję!- bardzo trafna ocena wierszykow p.Sonnenberg. Krytycy albo nie maja zadnego rozeznania i kieruja sie tym co ktos inny napisal, albo milcza dyplomatycznie, a raczej ze strachu…

  22. Nick z Kowalskich:

    Czy buddyzm polega na odpisywaniu od filozofów Wschodu po parę linijek, wrzucaniu tego do kapelusza i wyciaganiu w losowej kolejności?Zresztą innych Bogu ducha winnych „patronów” też się da znaleźć (np.Gomez de la Serna) . Czy jest zgodne z Zen pchanie sie na afisz za wszelką cenę?

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?