Roman Kaźmierski, dni zimorodków. Oddział Geriatrii i Nekrofilii Literackiej

20 kwietnia, 2010 by

.

Wśród wszystkich ważnych dat historii literatury polskiej jest jedna szczególnie ważna. 27.10.2003 r. Tego dnia Roman Kaźmierski zorientował się, że niewola narodowa skończyła się, że jego ukochana ojczyzna zrzuciła czerwone kajdany. Że skończyła się cenzura, że nie ma już kontroli publikacji i że można bez przeszkód wyrażać myśl własną – niezależnie od jej jakości oraz ilości.

Tego samego dnia Kaźmierski wychylił kieliszek koniaku za zdrowie Lecha Wałęsy a na drugi dzień, tj. 28.10.2003 r., odespawszy kaca, założył swoje pierwsze konto na pewnym internetowym serwisie poetyckim o wdzięcznej nazwie: nieszuflada.pl

Od razu zaczął publikować. Wiersz za wierszem, mądrość za mądrością, przesłanie za przesłaniem. Było tego sporo. Od 2003 do dnia dzisiejszego użytkownik Roman Kaźmierski/nrml opublikował 772. sztuki tekstów.

Jak długo trzeba liczyć, by doliczyć się do siedmiuset wie ten, kto próbował. Wie także Piotr Czerniawski administrator portalu – człowiek znany z tego, że trzy razy doliczył się do nieskończoności. Nie przeraziła go zatem liczba: 772, ale miał świadomość istnienia ograniczeń systemowych w szczególności pojemności twardych dysków, które – jeżeli nic nie zrobi – użytkownik Roman Kaźmierski zapełni bilionami, trylionami gigabajtów swoich zdigitalizowanych wierszy.

Po konsultacji z przełożonymi administrator nieszuflada.pl wprowadził dobowy limit publikacji wierszy: nie więcej niż dwa teksty na dobę.

Roman Kaźmierski – wytrawny opozycjonista, który wiele razy przechytrzył totalitarną machinę PRL-owskiego systemu; wirtuoz psychologii i znawca najmroczniejszych zakamarków umysłu, który potrafił przekonać nawet najbardziej zakuty zomowski łeb, że gumowa pała, to w rzeczywistości freudowski symbol, który ma związek z nocnymi wizytami ojca w pokoju dziecka – i tym razem znalazł wyjście z sytuacji. By ominąć formalny zakaz i móc w dalszym ciągu zapełniać przestrzenie twardych dysków serwerów założył drugie konto: Jan Trach.

Od tej chwili Jan Trach na spółkę z użytkownikiem: nrml. publikowali teksty Romana Kaźmierskiego. Dziesiątka za dziesiątką, setka za setką. Z czasem Romek się rozkręcił – powstał trzeci użytkownik i jeszcze jeden. Wszystko po to, by sprawnie ominąć jedną z reguł portalu zobowiązującą każdego użytkownika do publikacji nie więcej niż dwa teksty na dobę.

Osiem tekstów dziennie przez siedem dni w tygodniu to sporo nawet jak dla wytrawnego fana poezji. Dziesiątki zmieniały się w setki, później były pięćsetki, tysiące i tak dalej. Kaźmierski miał świadomość istnienia indywidualnych ograniczeń czytelniczych dlatego opublikował swoje pierwsze przesłanie do odbiorcy. Brzmi ono następująco:

niech Cię (czytelniku – M.T.) nie odstrasza, ani [nie] zniechęca ilość tekstów sygnowanych przeze mnie (chodzi tu raczej o teksty opublikowane – M.T.); najwyżej jedna dwie frazy są w nich wartościowe (to prawda – M.T.); które? trzeba szukać…

No to poszukajmy.

Czytając wiersze Kaźmierskiego nie sposób odnieść wrażenia, że zostały napisane przez emerytowanego, owdowiałego i bezdzietnego nauczyciela języka polskiego, który chwilę wcześniej wykupił sobie działkę na cmentarzu, opłacił pochówek i wybrał odcień granitu nagrobka.

Przytłaczająca większość produkcji literackiej Kaźmierskiego dotyczy jednego tematu – starości i śmierci. Mimo zapewnień poety, że swoje teksty spisywał na przestrzeni kilkunastu lat i dopiero teraz zdecydował się je upublicznić – trudno mu uwierzyć. Bo tak idealna psychiczna petryfikacja, tak doskonały brak rozwoju nie dotyczy nawet kamieni polnych, które z czasem erodują. Kaźmierski jako poeta w latach 1985-2010 – gdyby uwierzyć w jego zapewnienia – musiałby, przynajmniej o tym świadczy jego twórczość, znaleźć poza czasem, poza prawem zmiany, poza erozją.

Kilka przykładów:

Trzy dni po zalogowaniu się na nieszuflada.pl Roman Kaźmierski/nrml publikuje wierszyk pt. Okolica:

Cmentarne wyścigi. Z okopów
prosto w załzawienie
nad sobą. Nade mną
wieczór wypuszcza korzenie.
Umarli tak dobrze
wychowani. Tyle tylko
miejsca zajmują,
ile mam dla nich czasu
wśród nagrobków
pocieszenia
cichego.

(OKOLICA, 2003)

Zwracam uwagę na kategorię: „choroby”, „marłych”, „nagrobków”.

Kilka lat później, w roku 2006, ponownie raczy czytelników takim podobnym wierszykiem:

Rok, kiedy umieram, jest znany, ma trzy cztery lata.
Zostawiam morze, jezioro i rzekę. Cel ma swoje tam i tam.
Deski czernieją, dni i noce poszarpane, każda chwila
tęskni za następną. Wciąż pragnienie zmian, braku
słów, zło nadchodzi coraz gorsze, i pozostaje.

(On i ona, 2006)

Mijają kolejne dwa lata a Kaźmierski ciągle pisze takie same wiersze i w dodatku o tym samym:

Ilości przerażają. Z powodu deszczowych kropel,
komórek w organizmie, asfaltowych liści
i milimetrów autostrad traci się wiarę,
nadzieję i tym podobne. Choremu się poprawia,
więc umiera z gwarancją, Czy jednym okiem
widzi pół świata, czy połowę prawdy o sobie?
Nikiel lśni jak znajoma planeta bez imienia.
Pachnie kawa i środek przeciw wrogom.
W słowie ja rozmnażają się znaki.

(Obchody, 2008)

Wydaje się, że apogeum nekrofilii literackiej Kaźmierskiego przypada na rok 2010, kiedy to ów pisze przewidywalny i jakże podobny do wszystkich 700. wcześniej opublikowanych tekstów wierszyk o umieraniu, chorobach i cierpieniu:

Pełno jej wszędzie, jakby była żywa.
Nocą wyjada z lodówki smakołyki
na jutrzejszy, uroczysty obiad.
Siedzi przy stole z miną bezpłciowej
dziewczynki, a my gadamy
o cudzym umieraniu aż do bólu.
Śmierć w kółko o sobie.

(Rodzaj żeński, 2010)

Ale już rok wcześniej Kaźmierski ożywił taki rodzaj podmiotu lirycznego, który był gotów przespać się ze skruszałą kobieciną, którą po dwutygodniowej przerwie wygrzebano z ziemi:

Gdy miłość umiera,
najlepiej wziąć się za porządne sprzątanie.
Czasem potrzebny jest remont,
po nim myje się okna, pucuje szyby,
aż zalśnią jak zwierciadła.
Chłopiec na rowerze, para staruszków
z przyzwyczajenia trzyma się za ręce,
toczy się w nieznane gumowa piłka .
Widzisz i nie widzisz niczego
oprócz twarzy. Jest twoja.

(Znowu erotyk, 2009)

Potrzeba dużego samozaparcia, by przebrnąć przez kilka setek podobnych tekstów, w których przeplatają się takie same motywy: umierania, śmierci, choroby, pogrzebu. A nawet, kiedy samozaparcia wystarczy, to potrzeba dużej ilości środków antydepresyjnych by w trakcie lektury dwusetnego tekstu o chorobie i umieraniu.

Najnowszy tomik Romana Kaźmierskiego – dni zimorodków (2010) – w kontekście powyższych analiz także nie zaskakuje. Obecna w nim nekrofilia literacka jest kolejnym dowodem petryfikacji Kaźmierskiego jako poety. Na dowolnie otwartej stronie tomiku pojawia się przynajmniej jeden, dobrze znany wszystkim czytelnikom Jana Tracha / nrml. motyw: choroba lub śmierć.

Str. 15: „miłość to żałoba po tych, których nie spotkaliśmy” (przybory do pisania)
Str. 21: „jakieś dzisiaj, jeszcze nie zajęte przez umierających” (odkrycia i wynalazki)
Str. 8: „na poręczy koszulka z nadrukiem. Stąd można odczytać tylko R.I.P.” (instrumenty i operacje)

Ostatni tekst z tomiku dni zimorodków warto przytoczyć w całości. Nie dlatego, by stanowił on jakiś zwrot w twórczości. Także nie dlatego, że wyróżnia się spośród pozostałych setek tekstów tego autora. Raczej dlatego, że po pierwsze – jest typowy tekst Kaźmierskiego, czyli z żałobą w tle; a po drugie dlatego, że należy założyć pewną intencję autora, którą ten kierował się dobierając odpowiednie wiersze. Taki a nie inny tekst zamykający tomik jest przysłowiową kropka nad i, którą mógł postawić tylko sam Autor – Roman Kaźmierski:

Dzisiaj to żałoba po tym,
kim było się wczoraj. Kiedyś
dorobiło się sygnaturki, wpadającej
w ucho, ręka trzyma się dotyku
bez pomocy, a oko chce być
mądrzejsze od książki,
na którą patrzy. Czytaj: czyta.
Godzina jak koleżanka
z dzieciństwa. Nie jest pewna,
od czego zacząć i czy zdąży.
Kawa, herbata. Mała stypa.

(Jutro)

O tym jak monotonna i depresyjna jest twórczość Kaźmierskiego świadczy frekwencja na jego wieczorkach poetyckich. Nie jest ich wiele, gdyż organizatorzy maja uzasadnione wątpliwosci czy tego typu postać ze świata literackiego zapewni frekwencję na poziomie 10 osób. Niektórzy ryzykują. I tak w marcu 2010 roku poeta miał zaszczyt przemawiać do 8 osób. Dwie panie dołączyły w ostatniej chwili. Wpadły prosto z ulicy, z zakupami. Rozsiadły się a miejsca w pierwszych rzędach było mnóstwo i posłuchały co Roman Kaźmierski ma do powiedzenia. Chociaż kto wie, może publika nie dopisała ze względu na konferansjera? Kto wie.

Podsumowując, gdyby Roman Kaźmierski zamiast wierszy pisał bajki dla dzieci, Plastuś mieszkałby w malutkiej, drewnianej trumience. Śnieżka nigdy by się nie obudziła a wiewiórka z Epoki Lodowcowej nie kradłaby żołędzi tylko śpiewała pieśni żałobne by uczcić wymarłe dinozaury.

Kategoria: Bez kategorii | 30 komentarzy »

komentarzy 30

  1. Adres IP: 85.227.180.98:

    Nareszcie!!!

  2. Adres IP:

    Nareszcie!!!
    (po raz drugi)

  3. raczej:

    Panie Doktorze, przywalił Pan mocno!:)
    Chociaż…Naprawdę przeczytał Pan wszystkie 772 wierszyki? Znaczy sie, w tym tomiku jest tyle wierszy? Nobo, jak Pan pisze w tytule postu, ma być o książeczce.

  4. raczej:

    nie sposób odnieść wrażenia, że zostały napisane ????
    Coś się Panu pokręciło:) Nobo, jak „nie sposób” to znaczy, że nie kojarzy się Panu z tym o czym Pan dalej pisze. Niech żyje język polski, conie?

  5. marek trojanowski:

    Roman, nie przeczytałem wszystkich 772, ale jakieś 98% tych, które opublikował Roman Kaźmierski/nrml. na nieszuflada.pl

    Myślę, że ten tekst o „dniach zimorodków” jest dla ciebie jako autora bardziej cenny niż laurka Marty Podgórnik. Dzięki mojej optyce możesz spojrzeć na swoje teksty z innej strony. Perspektywa i optyka mogę sie oczywiscie tobie nie podobać, ale zawsze jest to jakiś punkt widzenia.

    Czy zwróciłeś uwagę na rozmowy Romana Honeta z poetami na nowy wiek. Każdemu z nich zadaje zawsze jedno takie samo pytanie: „Jacy są twoim zdaniem najlepsi i najgorsi debiutanci / poeci?” (może przeinaczyłem troche pytanie, ale coś w tym stylu).

    Każdy poeta odpowiada na to pytanie tak: „dobrzy to są tacy, śmacy i owacy. Ale źli? tu nie chce się wypowiadać”

    Wiesz o czym to świadczy? O ugrzecznieniu poetów, którzy pokatnie będą szeptać: „Gałkowska to grafomanka” „Zbierska puszcza pierdy” itp., ale o tym nikt nigdy nie powie głośno. Nie powie, bo na salonach, na deskach tego teatru, na których siedziałeś, nie ma miejsca na brak kultury, na niegrzeczność.

    Pomyśl sobie, że oprócz wszystkich grzecznych ludzi w kulturze żyją także barbarzyńcy, którzy traktują ją, jej twórców i ich produktu bez żadnej czci, bez szacunku, bez uprzedzenia. Pomyśl sobie, że taki barbarzyńca czyta twoje teksty.

  6. marek trojanowski:

    zawsze miałem pałę z polskiego. co dyktando to lufa i łomot od ojca. wracał z wywiadówki, stawiał taboret na środku kuchni i wołał nas z łóżek .a w tych dniach, w których ojciec chodził na zebrania wyjątkowo szybko i dobrowolnie chodziliśmy spać. byliśmy tak cicho, żeby ojcec po powrocie myślał, że śpimy. ale on zawsze myślał inaczej. wołał nas po kolei.

    wołał i kazał kłaść się na taborecie. tłukł nas cienkim paskiem z świńskiej skóry, który sam sobie sprawił. miał jeszcze jeden, szeroki z dużą mosiężną klamrą – oficerski, ale tym rzadko bił, chociaż my bardzo chcieliśmy żeby uzywał tego
    wojskowego. inaczej się rozkłada siła i inna jest percepcja uderzenia kiedy na półdupku ląduje szeroki pas a kiedy cienki.

    i tak było przez osiem lat szkoły podstawowej, raz na dwa miesiące ten sam rytuał, ten sam taboret, ten sam pasek i ta sama silna ręka ojca.

    jak widzisz Roman, miałem normalne dzieciństwo.

  7. Roman Knap:

    Właściwie powinienem ten komentarz podzielić na 2 części, bo pierwsza będzie o sensacji a druga o Kaźmierskim.
    A więc 1-primo
    SENSACJA!
    Odkryto właśnie że każda z 96 ofiar katastrofy lotniczej w Smoleńsku pozostawiła po sobie wiersze, dotąd skrywane w szufladzie! Wygląda więc na to że Burszta (no chyba że Burszta to ostatni kretyn i sprawę przejmie „konkurent” Grzebalski) niebawem opublikuje 96 tomików! A każdy tomik w nakładzie minimum 100 tysięcy! Już wiadomo, ze będą nawet pośmiertne nagrody i laudacje – oczywiście samego Honeta! A w przyszłym roku o Silesiusa (za całokształt!), o Nike, o Nagrodę Gdyni, czyli o „hatrick poetycki”, i o inne nagrody literackie, powalczy Maria z Lechem :)))
    Jak widać nadchodzą piękne komercyjne czasy dla Poezji!:)))

    A teraz o Kaźmierskim –
    O Kaźmierskim powinny krążyć dowcipy takie jak o blondynce, o Chucku Norrisie, Szybkim Lopezie itp.
    Na przykład:

    Przychodzi Kaźmierski na wieczorek poetycki, jaki mu zorganizowano, no i wchodzi, patrzy, a tu tylko 6 osób. I nagle mówi:
    – O, widzę, że przyszło na mój wieczorek tylko 6 osób. Widać reszta nie żyje :)))

    Albo

    Kaźmierski tyle napisał o śmierci, a jednak ma pecha, bo nie pomyślał, żeby 10 kwietnia 2010 polecieć do Smoleńska :)))

    No w każdym razie dowcipy o Kaźmierskim czas zacząć :)))

  8. marek trojanowski:

    Roman otóż romek podsunał mi pewną myśl – możesz epizod z hmn potraktować jako wieczorek poetycki, chciany czy nie – ale to zawsze wieczorek. średnio czyta hmn ok. 350 osób, masz swoją publiczność. wykorzystaj ją. oczywiście możesz się pogniewać, obrazić ale pewnie wiesz, że to na mnie nie działa.

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Kto był zagajaczem na tym wieczorku poetyckim?

  10. marek trojanowski:

    najutytułowańszy z najutytułowańszych – Jacek Dehnel.

    wiesz iza o czym świadczy ta frekwencja? nie tylko o tym, że wiersze Kaźmierskiego są jakieś złe, depresyjne itp., ale o tym, że tylko 8 osób chciało posłuchać Jacka Dehnela. Rozumiesz? 8 osób w Warszawie. Już teraz wiesz dlaczego Jacek Dehnel organizuje wieczorki swoje w Klepisku Małym i Kramsku Średnim? Wieś i małe miasteczka to wielka szansa dla niego. Tam kryje się nieskażony manierami wielkomiejskimi, dziewiczy czytelnik, którego on chce posiąść, zawładnąc jego tabula rasa po to, by wypisac na niej grubą, szkolną kredą wielki napis: „Ja jestem Lala i Omega”

  11. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jacek Dehnel nie jest dźwignią reklamową? Sadziłam, że leciwe damy są admiratorkami poety z telewizji w porze nocnej, a tu takie zaskoczenie. Ani starsze panie, ani młódź gimnazjalna nie pośpieszyła na spotkanie z autorem bez skarpet (fotka Jacka Dehnela na szafie z bosymi stopami wryła mi się w pamięć ze względu na wady kompozycji), a wolała wgapiać się w telewizor, albo klikać na gadu gadu.

    Warszawa to wredne miasto dla poetów. Roman Kaźmierski przekonał się o tym, Jacek Dehnel zresztą też.
    Dobrze, że na prowincji nadal funkcjonują gminne biblioteki i jest specjalny fundusz na spotkanie z tzw. ciekawym człowiekiem. Ma przynajmniej poeta gdzie się natychać rozmowami z czytelnikami. ( staram się być w tym momencie optymistką).

  12. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    dobra, nowy żart, (usłyszałam wczoraj)
    „teraz w pubach prosi się o małego, zimnego lecha”

    drugą część o kaczce ocenzurowałam. I tak zachowuje się społeczeństwo pogrążone w żałobie, w szoku po tragedii?
    Nie ma się co dziwić, że degeneraci nie chcą chodzić na wieczorki poetyckie, bo tylko chleją, chichoczą i klikają na gadu-gadu!

  13. marek trojanowski:

    iza, włącz MTV i zobaczysz ilu gejów i z jaką sprawnoscią wypowiada się na temat nowych trendów w modzie, muzyce itp. Dzisiaj gej nie robi juz żadnego wrażenia. Gej się społecznie opatrzył i osłuchał. całujący się chłopcy już nie bulwersują. Jacek Dehnel nie jest już tak ciekawy jak w 2002 r.

  14. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    czy cykl spotkań autorskich Jacka Dehnela to jego prywatne hobby za własną kasę, czy sponsoring z naszych podatków? bo jeżeli to jest prywatne widzimisię, to można to potraktować jako probierz przyjaciół w stolicy i Jacek Dehnel może się efektownie na nieobecnych obrazić.
    Ale jeżeli cykliczne spotkania z poetami zaistnieć mogły, ponieważ udało się załatwić kasę na kulturę z ministerstwa, z urzędu, czy z innej instytucji państwowej, to wtedy trzeba się zastanowić nad sensownością dotacji. Wolę w takim wypadku pieniądze, które zabiera mi państwo w formie podatków przeznaczyć na siebie. Trudno, zostanę ignorantką poetycką, a kasy swojej nie dam na trwonienie.

  15. marek trojanowski:

    a tego to nie wiem. ale można zapytać Romana Kaźmierskiego, kto mu opłacił podróż do Warszawy + wyżywienie. chyba, że organizatorzy polecili jechać stopem i zabrać ze sobą kanapki

  16. Tomek Gerszberg:

    Bardziej od hien cmentarnych nie lubię chyba tylko hien poetyckich. np. takich co to dokładnie wiedzą o czym Kaźmierski powinien pisać. cóż z tego że napisał 178940 wierszy o smierci? nikogo nie zastanowiło d l a c z e g o napisał ich tyle?
    Wg mnie może napisać jeszcze 3490845e+10 i tak się będą lepiej czytać niż te hienie skowyty tutaj. facet przynajmiej zajmuje się czyms istotnym, a nie duperelowatymi pogaduszkami nad bieżącymi hierarchiami półswiatków literackich.
    masz marku wklejone w stopce komentarzy zajefajne zaproszenie do dyskusji – tak, wklejam ten wpis bo mnie gniecie. gniecie mnie, to że na mój widok tak sprawne umysły branzlują się okreslaniem swojej marginalnej pozycji na marginesie (tak, na marginesie, bo liryka jest w tym kraju marginesem społecznym).
    nawet jeżeli Kaźmierski miałby reprezentować poziom zerowy poezji, to moje miłe hieny, nawet nie weszliscie na te wyżyny. bierzcie kochani dupy w troki i pokażcie jak pisać wiersze, jeżeli jestescie w stanie walczyć w ringu, a nie rozgrywać swe partie przy zielonym stoliku (z paprotką).
    pozdrawiam serdecznie
    TG

  17. marek trojanowski:

    Tomaszu, przełamałeś się. Nawet „zniechęcenie” do dyskusji – tak bym to raczej nazwał – ciebie nie zniechęciło. To już coś.
    Mógłbym napisać, że masz problem z teorią zbiorów, bo określając wszystkich, którzy tu dyskutują hienami i jednocześnie samemu zabierając głos w dyskusji stajesz sie elementem zbioru dyskutujących hien. Ty odpisałbyś mi coś o Cantorze albo np. o Stanisławie Pawlaku. I matematyczne złośliwostki ciągnęłyby się przez kilka kolejnych wpisów pod warunkiem, że wystarczyłoby mi lub tobie wiedzy i ochoty.

    Jednak nie chce być złośliwy. Uznam, że argument „jeżeli uważacie, że to złe wiersze, to pokażcie jak pisać dobre” – nie został przez ciebie przywołany. uznam, że nie przeczytałem w twoim wpisie nic o „hienach” (czy wiesz, że czasami wpisuje się tu justyna bargielska był nawet edward pasewicz – te osoby pewnie wykluczasz ze zbioru dyskutujacych tu hien).

    zaproponuje ci coś, co kiedyś tobie proponowałem kiedy wpisywałeś się pod wpisem o Robercie Rybickim: otóż Tomaszu jeżeli jesteś innego zdania, to możesz to napisać, możesz swoje zdanie wyrazić. Więcej – mozesz sorzystać z dobrodziejstw kategorii „teraz!kurwa ja” i opublikować swój autonomiczny tekst jeżeli nie chcesz brać udziału w dskusji, pod tym wpisem.

    uważam, że byłoby ciekawe twoje wyjaśnienie na temat ilości wierszy Kaźmierskiego. Mnie – jak napisałem – nie przekonują jego słowa, że teksty pisał w latach 1985-2002 i ich nie publikował, i ze dopiero teraz wszystko wrzuca do internetu. Starałem się udowodnić, że są to wiersze niemalże identyczne i że nie jest możliwe, by powstawały na przestrzeni lat.

    Zachęcam ciebie Tomaszu do rozmowy. Nie zwracaj uwagi na „zniechęcenia” oraz na konwencję kategorii „z kopa w jaja”. Nie skupiaj się na detalach, bo wówczas tracisz ogląd całości, która zawsze jest czyms innym niż jej części składowe.

  18. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Tomku znam odpowiedź na twoje pytanie: „d l a c z e g o napisał ich tyle?”

    Odpowiadam, dlatego, że Roman Kaźmierski czuje wewnętrzny przymus pisania. I to jest według mnie odpowiedź numer jeden, inne to już tylko rozważania i gdybania.

    Nawet mi się nie śni stawać do pojedynku na : „czyj wiersz jest lepszy” Dla mnie istnieje jeden wiarygodny sąd: wiersz i konkretny czytelnik, a nie konkurs poetycki.
    Jestem czytelniczką, która bardzo często obraża się na wiersze, ale je czyta.
    Dobrze, że jeszcze nie został wprowadzony odgórnie nakaz: że wszystkie polskie wiersze napisane po 1989 roku z definicji muszą się podobać, inaczej opornym grozi publiczna kara chłosty , albo godzinne siedzenie na spotkaniu autorskim w charakterze paprotki. Uschłabym po tygodniu.

    Wystarczy, że sam zakaszesz zarękawki poetyckie i napiszesz tekst o tomiku „Dni zimorodków” i zawrzesz w nim odpowiedź, dlaczego Roman Każmierski tyle pisze o śmierci od lat i dlaczego jego poezję warto poznać, przeczytać.. Twój tekst stanie się przeciwwagą dla dyletanckiego, subiektywnego pełnego jadu nienawiści tekstu Marka i może nawet ja, skąpa osoba z natury skuszę się na zakup tomiku o zimorodkach. Kto wie.
    Po tekście Marka nie mam zamiaru. Tak już doszczętnie zgłupiałam, że wolę czytać Słownik symboli dwóch Hiszpanów niż natychać się polską poezją.

  19. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku przypomniał mi twój tekst o zabieraniu się na stopa na stacjach kolejowych. Ciężkie jest życie poety w Polsce.
    Czy w tomiku jest chociaż jeden optymistyczny wiersz? Proszę zacytuj go. Przyjemnie jest witać dzień pogodnym tekstem.
    ps
    jeżeli nie ma to popraw i napisz, bo czuję, że na tekst pochwalny napisany przez kogoś innego na temat Dni zimorodków nie ma co liczyć.
    O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna -Dyckiego nie ma wnikliwych pozytywnych analiz w necie ( sprawdziłam przed chwilą), to dlaczego mają być o Romanie Kaźmierskim.
    Jak zwykle poetki i poeci lenią się. Istnieje druga możliwość: aż tak nie kochają poezji, aby o niej pisać.

  20. marek trojanowski:

    Jeżeli chodzi o tomik „dni zimorodków” to nie znalazłem wiersza optymistycznego. Jest neutralna emocjonalnie stopka wydawnicza (chociaż neutralność w kontekście wierszy Kaźmierskiego jest najwyższą formą optymizmu a wręcz stanem euforii).
    Oto przyjemny i radosny wiersz z tomiku „dni zimorodków” Romana Kaźmierskiego. Oto wiersz na dobry dnia początek!
    Cytuję:

    Instytut Mikołowski
    Roman Kaźmierski
    Copyright:
    (c) by Roman Kaźmierski

    Redakcja:
    Maciej Melecki
    Projekt okładki i stron tytułowych:
    Agnieszka Sitko

    Zdjęcie Autora:
    Piotr Wieruszyński

    Wydanie I,2010 r.

    Biblioteka Arkadii – Pisma Katastroficznego
    tom 45

    Wydawca:
    Instytut Mikołowski
    ul. Jana Pawła II 8/5
    43-190 Mikołów
    tel./fax: 32 738 07 55
    e-mail: instytutmik@poczta.onet.pl

    ISBN 978-83-60949-92-4

    Skład
    WiS Opcjon

    Druk:
    Zakład Poligraficzny Waldemara Wlińskiego
    ul. Chopina 6
    44-100 Gliwice

    Zauważyłaś frazę: „Pisma Katastroficznego”? – jak widzisz nawet stopka wydawnicza w tomiku Kaźmierskiego nie jest wolna od pesymizmu. Wydaje mi się, że w tym momencie powinna pojawić się jakaś refleksja na temat fatum, które zaciążyło nad polskim emigrantem-poetą. Mi się wydaje, że to ukryta tęsknota za ojczyzną, która lęgnie się w duszy Romana Kaźmierskiego od kilkudziesięciu lat, ta nieuświadomiona potrzeba ujrzenia słowiańskiego boćka, który przycupnął na polskiej gruszy w sadzie biłgorajskiego chłopa przesądziła o charakterze wierszy tego poety.

  21. po morzu burza hula:

    T.Gerszberg wsadził mnie do grona czarnych frustratów napompowanych zazdrością.
    Posuńcie się hehehe

  22. Roman Knap:

    Wywiad:
    – Panie Kaźmierski, ile Pan w swoim życiu wierszy napisał?
    – W trzy trupy :)))

  23. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku próbowałeś, ale poległeś. A ja przynajmniej przeszukałam dom, w poszukiwaniu „Heleny” Samanthy Kitsch, aby sprawdzić, czym różni się ostatnia strona od twojej z „Dni zimorodków”.
    W moim tomiku już wyraz Arkadii jest wytłuszczony.
    Zapis wygląda tak:
    Biblioteka Arkadii – pisma katastroficznego, tom 36
    A poważnie, dopiero teraz powiązałam ze sobą w wyobraźni Konja, Samanthę , pana Romana i wszystko to zasługa pisma katastroficznego.

  24. Roman Kaźmierski:

    Bardzo dziękuję, Panie Doktorze za dogłębną analizę i syntezę nt. mojego tomiku pt.”Dnie zimorodków”.
    Pańska wszechstronna wiedza trafna wnikliwość w skoku wgłąb tekstowego gnoju mych wierszy, zadziwia rzeczowością, trafnością i nade wszystko – bezkompromisowością wobec szkaradnych mód i trendów.

    Dzięki

    RK

    PS
    Dowiedziawszy się o Pańskiej bezstronnej uwadze i celnej rzeczowości wobec mojej książki (a nawet wobec całego niemal szkicownika zamieszczanego w tzw.”nieszufladzie), odwiedziłem tę Pańską www. stronę i stąd mój wpis.

  25. Tomek Gerszberg:

    Marku, dziękuję za ocenę moich postępów. Jednak zauważ, że nie „okresliłem wszystkich tu piszących hienami” jak piszesz, tylko ciebie i Romana Kn. Do pytań o naturę liczebnosci wierszy nie będę się odnosił, mnie interesuje jakosć. (przy Twojej aktywnosci podejrzewam że wkleiłbys więcej, gdyby cie nie wyrzucili z nieszufli). Dziękuję również za dobre rady, będę o nich pamiętał.

    Izabello, tak potwierdzam, też uważam że R.K. czuje wewnętrzny przymus pisania. Podobnie jak większosć piszących, nie wyłączając mnie samego. W przymusie pisania nie widze nic złego, inne powody są gorsze np. chęć zdobycia popularnosci, zdobycia kasy, leczenie kompleksów. Ja akurat nie znam bardziej czystych intencji tworzenia niż „wewnętrzny przymus pisania” ale ciekaw jestem co ty uważasz za powody wyższego rzędu niż wewnętrzny przymus. (np. marek ma wewnętrzny przymus pisania książęk, których nikt nie czyta i które nie mają żadnego znaczenia, i to jest ok. tak samo jak u RK)

    po morzu hula: „T.Gerszberg wsadził mnie do grona czarnych frustratów napompowanych zazdrością” naprawdę? wskaż proszę mój cytat, który cię na to naprowadził, b. ciekaw jestem, serio mówię. chyba że ekstrapolowałes odpowiedź marka, co podejrzewam.
    i własnie z tego powodu nie lubie wymian z markiem, bo uprawia politykierstwo, nie iteresuje go meritum. Wille zur Macht noch ein mal.

    trzymajcie się ciepło, dbajcie o siebie, komputera nie gascie itp, itd
    T.

  26. marek trojanowski:

    Tomaszu, miało nie być złośliwie, miało być o wierszach Romana Kaźmierskiego a ty znowu o mnie i znowu kompletnie nielogicznie. Piszesz: „Marek pisze książki, których nikt nie czyta”. Przecież nie muszę przypominać tobie o niszczącej skuteczności kwantyfikatorów ogólnych. Zamiast „nikt nie czyta” na drugi raz napisz: „czyta niewielu”.

    Tomaszu jak już ochłoniesz, kiedy opadną emocję i wewnętrzne wzburzenie wpadnij z jakimś wpisem. propozycja skorzystania z kategorii „teraz!kurwa ja” jest caały czas aktualna.

    A propos tego „Wille zur Macht”. czy zwróciłeś może uwagę, że na hmn jest trochę inaczej. Tu nie chodzi o „Wille zur Macht” ale „Macht zur Wille”. Przemyśl to.

  27. Roman Knap:

    -> Tomasz Gerszberg
    Hien to se miernoto poszukaj u siebie w rodzinie! A ode mnie to 3 chuje w bok.
    ……….

    Wywiad:
    – Panie Kaźmierski, który wiersz ze swoich wszystkich wierszy uważa Pan za najsłabszy?
    – Ten o życiu :)))

  28. marek trojanowski:

    romek, nie dokuczaj Tomaszowi. hmn to jedyne miejsce w internecie, w którym Tomasz może się uzewnętrznić bez żadnych zahamowań. na rynsztok.pl Tomasz w obliczu najpodlejszych połajanek potrafił zachować zimną krew. Spokojnym acz stanowczym tonem apelował o pokój „miedzy nami, użytkownikami portalu” (Tomasz zwykle używał liczby mnogiej. dlaczego? bo tak wypada.) Tym bardziej krnąbrnym z mentorską cierpliwością zadawał zawsze to samo pytanie: „A dlaczego tak się dzieje? Czy nie uważasz, że wina może leżeć także po twojej stronie?”. Wszystkim dawał szansę na poprawę. Był jak dobry bóg.
    Tomasz Gerszberg to ucielesnienie wszystkich najlepszych cnót dobrego obywatela, dobrego uzytkownika internetu. Tylko raz zdarzyło mu się popuscić, tylko raz – od kiedy go znam – na skutek wewnętrznego napięcia pękł mu elegancki pasek w materiałowych spodniach, wyprasowanych na kancik. Zdarzyło się to w 2008 r., wówczas Tomasz Gerszberg, ten nienagannie wyprasowany człowiek, ten piękny obywatel społeczeństwa otwartego, ten półbóg w półbutach na glanc napisał:

    Marku kochany! mógłbym wiele rzeczy Ci pisać, ale tego nie robię, bo jesteś zakompleksionym, sfrustrowanym kundelkiem, banieczką nienawiści, która pęka w starciu z materią, i jedynym miejscem, gdzie możesz napawać się do woli własnymi słowami nie dostając w mordę jest ten portal. i twój słomiany ogień gaśnie, gdy zostajesz sam ze sobą, bo masz kiełbie i pasztet we łbie. popatrz na przemka, na burdę, na ozona, nawet na normala, oni poszukują, wiedzą czego chcą, a u ciebie drobnomieszczańska pustka. i nawet obrazić cię trudno, bo nie ma cię za co złapać – tyle u ciebie kręgosłupa, co w zużytym kondonie.
    z serdecznym pozdrowieniem

    (jeśli doszło tu do obrażania użytkownika, proszę Jarka o zbanowanie mnie)

    Tomek Gerszberg id:222 [2008-03-27 09:38:50]

    Od tamtego czasu Tomek pękał coraz częściej i częściej i – co nalezy podkreslić – zawsze przy mnie. Ale ja tak czasami działam, w szczególności na kobiety.

    Przychodząc na hmn Tomasz Gerszberg może obrażać mnie, może rozmówców nazywać hienami. A ja tego nie skasuję, bo hmn jest pomnikiem zbudowanym z prawdziwej natury najpiękniejszych umysłów tej epoki.

    romek, Tomasz Gerszberg za jakiś czas wystapi w programie „pozalansem” by przed kamera przypudrować nosek, by opowiedziec o tym i o owym. Żadnej wypowiedzi nie zacznie od „a więc….”. Bo to nie wypada. Na hmn Tomasz Gerszberg wyrzuci z siebie wszystko, zdejmie wyprasowane spodnie, założy gumiaki, wejdzie w sam środek literackiego syfu i powie:

    Mnie tu nie ma, tylko wy tu jesteście. Ja jestem poza tym syfem

    Później wyjdzie, otupie buty resztki wytrze o tylne częsci nogawki i rozdając na lewo i prawo usmiechy będzie opowiadał o tym jaki to świat jest piękny, jacy to ludzie mili, jakie to wiersze są wspaniałe.

  29. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Tomku, dla mnie „przymus pisania” dla poety jest podstawą. Jeżeli jednak traktuje układanie wersów jak pracę i ustala sobie godziny codziennego pisania od do, jest wyrobnikiem słowa. Przymus zapisania myśli dopada o każdej porze dnia i nocy i strach, że to co się chce przekazać najistotniejszego zniknie z pamięci.
    I nie ma w tym przymusie miejsca na taką reakcję: o jaki ładny kwiatek, zaraz o nim napiszę cztery zwrotki i wyślę wiersz na konkurs ogrodniczy.

  30. marek trojanowski:

    iza wg mnie Tomasz wśród motywów pisarskich różnicuje:

    A) motywy szlachetne – czyli wszystkie pobudki o charakterze irracjonalnym, trudne albo wręcz niemożliwe do wytłumaczenia. Są to np: „wewnętrzny przymus” (co lub kto przymusza? dlaczego? – tego nie wiadomo, wiadomo jednak, że ów wewnętrzny przymus istnieje.), „choroba psychiczna zwana obłedem, amokiem twórczym itp.” (wszystkie próby eksplikacji pscychologicznej tego motywu pozostaną zaledwie domysłem mniej lub bardzie prawdopodobnym, nigdy pewnym).

    B) motywy nieszlachetne – czyli wszystkie motywy racjonalne nie tylko możliwe ale łatwe do wytłumaczenia. Czyli: „potrzeba zaistnienia”, „żądza sławy”, „zbicie fortuny” itp.

    Motywy nieszlachetne są ze swej natury złe. każdy, kto – zdaniem Tomasza Gerszberga – im ulegnie zasługuje na literackie może nie od razu piekło ale przynajmniej na tysiącletni pobyt w limbus patrum. Św. Tomasz z Rynsztoka dopuszcza możliwośc odkupienia, w przeciwnym wypadku nie byłby świętym.

    Motywom szlachetnym zdaniem Tomasz Gerszberga nalezy ulegać jak najcześciej, gdyż one są dobre. Św. Tomasz z Rynsztoka nie przewidział jednak w swojej Summie takich przypadków, kiedy to śmiertelnik będzie świadomie i z premedytacją wprowadzał się w obłęd, w twórczy szał. I tak np. jest możliwe dzięki zakażeniom syfilitycznym, dzięki środkom odurzającym lub po prostu upijajac się wódką wprawić się w trans literacki. Upić, naćpać się, zakazić układ nerwowy po to, by stworzyć dzieło, które uczyni mnie sławnym.

    Mamy tu do czyeniania z paradoksem – pomieszania wykorzystania motywów szlachetnych w niecnych celach.

    Istotne w rozważaniach św. Tomasza z Rynsztoka jest to, że literat pozostajacy w stanie „wewnętrznego przymusu pisania” nie ma wpływu na to, co się z nim dzieje. tracąc kontrolę nad swoim ciałem i duchem staje się narzędziem w rękach Opatrzności lub jakiegoś pomniejszego Anioła. Drogą zaś prowadzącą do tego stanu jest – w tym przypadku: motyw nieszlachetny. Literat z premedytacją udaje się do burdelu, w którym zakaża się syfilisem. Z premedytacją nie idzie do dermatologa / wenerologa, który na pewno przepisałby mu odpowiednią dawkę penicyliny. Z niepokojem czeka na pierwsze objawy zakażenia centralnego ośrodka nerwowego i przygotowawszy sobie wcześniej stosy czystych kartek i piętnaście długopisów czeka aż Opatrzność pokieruje jego ciałem i duchem.

    Konsekwencje rozważań św. Tomasza Gerszberga są następujące:

    1) wszystkie dzieła literackie, o ile powstały z pobudek szlachetnych, musza pozostać na zawsze w ukryciu.
    każde opublikowanie, ujawnienie, odczytanie itp. dzieła literackiego jest objawiem pychy i chęci „zaistnienia”. Literat publikujący swoje dzieła jest literatem próżnym, dla którego liczy się naziwsko na okładce oraz następujace po publikacjach dyskusje na temat opubikowanego dzieła, w których z koniecznosci przewijać się będzie nazwisko autora.

    1a) Św. Tomasz dopuszcza publikację dzieł literackich pod jednym warunkiem. Otóż dzieła te musza pozoztsać anonimowe. Doktor Liternetu uważa, że wartość duchowa i artystyczna dzieła, powstała w wyniku działania Opatrzności nie może być przesłonięta przez fizyczność Autora, który o ile kierował się pobudkami szlachetnymi był zaledwie ślepym narzędziem w ręku Potężnej Siły. W związku z tym, że obiektywna wartość posiada dzieło same a nie narzędzie, które je wykonało należy w rozważaniach narzędzia odrzucić i skoncentrować się tylko na omawianiu dzieł. Tutaj św. Tomasz posłużył się obrazową metaforą rzeźbiarza:

    zdaniem św. Tomasza, Rzeźbiarz (Opatrzność) do wykonania pomnika (Dzieła) może użyć róznych młotków, dłuteł, rylców i pilników (narzędzi). Po ukończeniu dzieła ci wszyscy, którzy przyjda je podziwiać będą pytali o: rzeźbiarza i o sam pomnik. nikt nie będzie pytał o młotki, dłuta czy rylce.

    św. Tomasz Gerszberg z Rynsztoka kończy swoje rozważanie modlitwą:

    oj, oj, oj
    aj, aj, aj
    daj mi siły
    Panie daj

    Współczesni interpretatorzy myśli św. Tomasz uważają, że w trzecim i czwartym wersie mamy do czynienia z pomyłką – błędem literowym – który jest często spotykanym błędem zmęczonego skryby w epoce przepisywanych pergaminów. Otóż niektórzy uważaja, że w oryginalnej wersji wiersz ten wyglądał tak:

    oj, oj, oj
    aj, aj, aj
    daj mi kiły
    Pani daj

    Interpretatorzy dowodzą, że św. Tomasz musiał tworzyć wszystkie swoje dzieła z pobudek równie szlachetnych jak te, które przedstawił w swoim rozróżnieniu. Świadom niesmiertelności swojego dzieła i nie chcąc działać z chęci sawy o syfilis zwrócił się z prośbą nie do prostytutek, które w jego czasach zaludniały wszystkie ciemniejsze zaułki, ale do Najświętszej Panienki – innymi słowy pragnął wymodlić dla siebie „szlachetną pobudkę”

    ps.

    iza, musisz ładnie podziękować Tomaszowi, zostałaś dobrodusznie wykluczona ze zbioru „hien”.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?