Psychopatologia społeczna (7) Nazwisko

4 stycznia, 2008 by

Jak dobrze wiesz, drogi czytelniku, szef zawsze ma dużo zajęć i nie ma czasu na to by nagle oderwać się od nich aby spełnić zachciankę jednego z petentów. Oczekiwanie na audiencje jest zatem dobrą okazją do tego aby wyjaśnić ci zagadkę mojego dziwnego nazwiska. Jak wiesz moje imię zawdzięczam wrodzonemu upodobaniu do konsumpcji soków. Jednak historia mojego nazwiska jest dziwna. Otóż wyobraź sobie, drogi czytelniku, że w pewnym okresie dziejów mojego znamienitego rodu, przyszło nam żyć w czasach gdy jedni ludzie, z drugich ludzi próbowali syntetyzować środki higieny osobistej. Było to w latach czterdziestych, dwudziestego wieku. To mroczny okres wojny, w której życie ludzki było tyle samo warte co łyk wypitej wody ze szklanki. Świat podzielił się na ludzi dobrych i złych. Prowadzili oni między sobą bezwzględną walkę, w której odróżniał ich tylko kolor mieczy dobrzy mieli niebieskie, źli natomiast czerwone. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że konsekwencją tych bitew nie była śmierć człowieka. Otóż być może trudno ci w to uwierzyć, drogi czytelniku człowiek znikał, tzn. w jednej chwili był, a za chwile go nie było. Śmierć zastąpiły statystki. Rozpoczęła się licytacja, w której zawsze liczyła się ilość przewaga cyferek lub wysokość ekselowskich słupków. Trudno sobie to wyobrazić, ale u podstaw tych wszystkich przeliczeń legła zasada racjonalizacji zabijania. Szybciej, sprawniej i więcej! Tak jak w sporcie, w którym liczy się tylko bicie rekordu. W specjalnych miejscach zbudowano fabryki, które napędzały te czarne statystyki. W ich otoczeniu do dziś czuć zapach migdałów. Ale Niemcy z czerwonymi mieczami upodobali sobie szczególny gatunek człowieka za przedmiot wzajemnej rywalizacji o zwycięstwo w statystykach. Tak! Nie pomyliłem się, drogi czytelniku. Podzielili oni ludzi na gatunki. Niemcy byli szlachetni, niczym pełnokrwiste rumaki arabskie, reszta była gorsza. Za najgorszych Niemcy uznali Judów. Jak onegdaj szlachetni faraonowie, tak Niemcy chcieli wykorzenić, zneutralizować, unieszkodliwić, zniszczyć, zdezynfekować etc., wszystkich Żydów. Ulubioną metaforą, wręcz symbolem, którym posługiwali się Niemi, przedstawiając Judów był szczur a w ich języku: Rate.
Tak, tak! Drogi czytelniku, to poczciwe i niezwykle pożyteczne stworzenie, z którym żyję od la w symbiozie, stało się mrocznym symbolem, który określał wszystkich Judów. W filmie, na plakatach, w gazetach, w poezji wszędzie czaił się wieczny Rate, który miał władać światem. Niemcy oczywiście chcieli ten świat wyzwolić, dlatego przedstawiali siebie jako tych szlachetnych, którzy zwalczają wszędobylską plagę tych zwierzątek. Te niewinne i pożyteczne stworzenia stały się podwójnym symbolem. Z jednej strony, niczym puszka Pandory symbolizowały całe zło świata, z drugiej strony zaś symbolizowały Judów.
W tych brutalnych czas przyszło mi się urodzić. Nie było to moją świadoma decyzją, lecz miłosnym zapomnieniem moich rodziców. Do dziś dnia jestem pełny podziwu dla potęgi miłości i magnetyzmu ciała, które wówczas było w stanie pokonać mroki dnia codziennego, w których czaiły się demony wyzwolone przez Niemych. Wyobrażam sobie jak przy huku spadających bomb, skwierczeniu palonych ciał, okrzykach torturowanych ludzi ta dzielna dwójka mówię o rodzicach z zapałem reprodukowała gatunek. Nic w tym momencie nie było w stanie im przeszkodzić, tak samo jak nie było takiej przeszkody, której nie pokonałyby dzielne plemniki, niestrudzenie zmierzające ku swemu przeznaczeniu. Zaiste, dziwna melodia przygrywała wówczas tej parze.
Finał był spodziewany. Rozpoczęło się żmudne, dziewięciomiesięczne oczekiwanie. Ja czekałem w środku, rodzice na zewnątrz. Zarówno oni jak i ja niecierpliwiliśmy się bardzo, zwłaszcza, że w tych okolicznościach szalonego świata, liczyła się każda chwila przeżytego życia, zanim się znikło. Też chciałem choć parę chwil pożyć. Mama chyba świetnie rozumiała tę potrzebę i zanim upłynął biologiczny termin postanowiliśmy wspólnie przyspieszyć procedurę porodu. Uprzedziłem ją paroma kopniakami i serią skurczów, i pospiesznie opuściłem jej łono.
Kiedy zacząłem rozpoznawać nieznane mi do tej pory kształty i kolory tak różne od mroków, które oglądałem przez kilka pierwszych miesięcy po moim poczęciu, byłem chyba najszczęśliwszym niemowlakiem na świecie. Wspominam ten okres niezwykle rzewnie bo był to okres całkowitej dowolności. Na przemian śmiałem się i płakałem. Ogólnie byłem niezwykle uradowany różnorodnością otaczającego mnie świata. Nie wiedziałem, że nie było wówczas powodów ku mej egzaltacji. Moje narodziny bowiem nic nie zmieniły. Dalej skwierczały palące się ciała, dalej w powietrzu unosił się zapach migdałów i w dalszym ciągu ludzie opłakiwali dzień zbliżającego się nieuchronnie swego zniknięcia. Cud narodzin tym razem nie odmienił oblicza świata. Mniejsza o to. Najbardziej istotną kwestią, był fakt, że moi rodzice i ja, nie mieliśmy tyle szczęścia aby zaliczać się wówczas do stada Niemców. Najgorsze było to, że nawet nie byliśmy dla nich neutralni. Przeciwnie kochankowie i materialny produkt ich miłości i siły plemników, czyli ja, znajdowaliśmy się po drugiej stronie barykady. Należeliśmy do tego świata, który oni nazwali uniwersum szczurów, a ten poszatkowany czerwonymi mieczami miał zniknąć.
W tej atmosferze, w głowach moich rodziców zrodził się piekielny wręcz plan, którego celem, jak dziś przypuszczam, było ocalenie mojego życia. Od początku zagłady świata zarówno mój ojciec jak i matka stali się tarczami celowniczymi, do których można było bezkarnie strzelać. Wszędzie prześladowały ich wizerunki szczurów. Skazani na los, który nieuchronnie realizował się przy wtórze salw karabinowych wpadli na genialny pomysł. Postanowili nazwać swojego syna Rates. Oczywista etymologia tego nazwiska nie mogła budzić żadnych wątpliwości. Stałem się szczurem.
Dlaczego takie nazwisko, w tak trudnych dla szczurów czasach? To pytanie także sobie zadawałem, drogi czytelniku. Na początku myślałem, że rodzice chcieli zwyczajnie oszczędzić mi mąk, a Niemcom żmudnych procesów identyfikacji mojego pochodzenia gatunkowego, w tym oględzin resztek napletka. Samo nazwisko wskazywało bowiem jednoznacznie na to, że byłem szczurem. Teraźniejszość czyli fakt, że piszę tę historię, wskazuje, że ów pogląd jest fałszywy. Udało mi się przeżyć erę antyratejską, mimo, że miałem szczurze nazwisko, pochodzenie i szczurzą krew, która od normalnej krwi różniła się tylko ideologią. Ale do rzeczy. Przebiegłość zamysłu moich rodziców opierała się na odwołaniu do bezdyskusyjnej oczywistości. Otóż kiedy inni szczury mi podobne, ukrywali się przed Niemcami, a to zmieniając nazwiska na wski, -wska, to znowu zmieniając fryzury i odzienie, ja w dalszym ciągu pozostawałem niezmiennie Ratesem przynależnym do swojej rasy nie tylko krwią, ubiorem i fryzurą, ale także nazwiskiem, którym chwaliłem się przy każdej nadarzającej się po temu okazji, zwłaszcza kiedy byłem poddawany procesowi identyfikacji. A wyglądało to mniej więcej tak:
Niemiec:
-Du kleine Schwein! Du bist der Jude, der Rate!!!!
Ja wpatrzony szczerymi, wielkimi dziecięcymi oczami w przysadzistą postać mawiałem:
– Nie proszę pana, nie zgadł pan. Nie nazywam się schwein, ani rate, tylko prawie rate, bo Rates
I kiedy chciałem wyjaśnić okoliczności powstania mojego nazwiska, że m.in. to on był przyczyną tak dźwięcznego słowa, które automatycznie wymawiałem zaraz po swoim imieniu, ten przerywał mi swoim karczmarczno-piwnym śmiechem i mówił:
– Du bist aber witzig!!! Also gut, kannst du gehen!
W ten oto sposób oczywistość mojego nazwiska ratowała mi nieustannie życie. Wszyscy zainteresowani myśleli po prostu, że dowcipniś ze mnie i dzięki temu, postrzegany jako szaleniec przeżyłem okres, którego nie powinienem był przeżyć.

Kategoria: Bez kategorii | 1 Komentarz »

Komentarze 1

  1. xxxxx:

    Judów? Chyba judaiczyków
    (wyznawców judaizmu). A w ogóle, to dlaczego nie Żydów?

    Z pewnością oglądał Pan „Ja, Klaudiusz”, bo to rodzynek nie lada wśród seriali. To skojarzenie nasunęło mi się przy ostatnim zdaniu.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?