Przerwa dobiegła końca. Świnie powróciły na swoje miejsca. Naczelniczka odczekała jeszcze chwilę, by ostatnie szepty ucichły a następnie powiedziała:
– O ile system OITP opiera się na kategoriach psychologicznych: lęku i euforii, tak drugi rodzaj panowania, o którym wam teraz opowiem będzie odwoływał się do zasad rozumu. Nie będzie posiadał żadnego aksjomatu, ponieważ na dłuższą metę, czego dowiodła historia człowieka, tak zwana rozumność nie toleruje żadnego dogmatu. Dlatego też każdy z aksjomatów w tym systemie, stałby się po pewnym czasie przedmiotem ataku ze strony tego systemu. System ORTP, w którym pojawi się jakikolwiek aksjomat ulegnie samodestrukcji.
Gdy to usłyszałem przypomniało mi się twierdzenie Goedla. Pomyślałem: Ale się bestie nauczyły! Wyssały co najlepsze z naszego dziedzictwa!. Pewnie myślałbym tak dalej, gdyby nie jedna ze świń, która zapytała naczelniczkę:
– Nie rozumiem. Jak bez aksjomatów można stworzyć system? To z czego on będzie się składał?
– Dobrze, że zapytałaś odparła naczelniczka System ORTP mimo iż nie będzie posiadał aksjomatów, to będzie wynikał z najbardziej zaksjomatyzowanej, najbardziej racjonalistycznej i stabilnej nauki.
– A jaka to nauka? zapytała inna świnia.
– Matematyka.
– Bleeee, kwi, kwi rozległo się w pokoju. Zdaje się, że i świnie nie darzyły tej dziedziny wiedzy sympatią. Trudno się im dziwić. Ja sam miałem problemy z operacjami matematycznymi powyżej dziesiątki, nie wspominając o tabliczce mnożenia, której nigdy się nie nauczyłem na pamięć. Chociaż przyznać muszę, że trud z jakim nauczycielka od matematyki próbowała mnie tego nauczyć, był godny podziwu. Zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób główna locha zamierza przekonać adeptki elity świńskiej władzy do tak abstrakcyjnej nauki, jaka jest matematyka. Nie uważałem by sama abstrakcja była dla świń barierą nie do pokonania. Przecież jeszcze kilkanaście minut temu z łatwością wyobraziły sobie superkoryto, wiecznie pełne, z którego żarcie czyni świnie nieśmiertelne. Jednak mimo wszystko superkoryto to nie zdanie: 1=1, które w każdym możliwym świecie zawsze będzie prawdziwe. Postanowiłem pilnie śledzić ciąg dalszy wykładu o ORTP.
– Nie lekceważcie potęgi matematyki powiedziała locha, która bezbłędnie odczytała niechęć do tej nauki ścisłej wśród jej słuchaczek.
– Matematyka kontynuowała to nauka wyjątkowa. Nie wiadomo kiedy się zaczęła i nie wydaje się, by kiedykolwiek mogła przestać istnieć. Nawet kiedy świat jeszcze nie istniał, to matematyka była. Matematyczne zero, to nic innego jak powszechne NIC, poprzedzające wszelkie istnienie. Kiedy po tym czasie nieistnienia pojawiło się COŚ, cokolwiek to było, pojawiła się także matematyczna jedynka. Musicie wbić sobie do tych świńskich łbów, że matematyka jest nie do ruszenia. Taki sam będzie także każdy system władzy, który będzie o nią oparty skwitowała i nie czekając na kolejne ewentualne pytania powiedziała.
– Zapiszcie sobie następujące zdanie: locha ma kota. Już?
– Tak odpowiedział świński chórek.
– Czy to zdanie wam coś przypomina?
– Hmmm… rozległo się wśród świń. Prymuska jednak i tym razem nie zawiodła. Wstała i powiedziała:
– W okresie przedrewolucyjnym zdanie to występowało powszechnie w elementarzach dla dzieci ludzkich w innej formie. A mianowicie jako: Ala ma kota.
– Czy mogłabyś przypomnieć do czego służyły elementarze? zapytała locha.
– Elementarze były podręcznikami do nauki wiedzy elementarnej bez zająknięcia odpowiedziała prymuska, licząc na kolejną pochwałę. Tym razem nie było żadnej nagrody, żadnego gestu zadowolenia, lecz reprymenda. Naczelniczka syknęła:
– Masło maślane! Jesteś naszą prymuską! Nie możesz sobie pozwalać na takie wpadki!
Prymuska spaliła się ze wstydu. Ryje pozostałych świń w pomieszczeniu wykrzywił grymas zadowolenia. Były świadkami porażki tej najlepszej wśród nich.
– Jeszcze raz. Do czego służył elementarz człowiekowi? ponowiła pytanie locha.
– Elementarze… elementarze służyły człowiekowi do nauki odpowiedziała z zająknięciem – Do poznawania podstawowych zasad.
– Lepiej, lepiej pochwaliła ją locha i dodała:
– O podstawowych zasadach, czyli o tych wszystkich regułach, które rządzą światem i życiem społecznym. Człowieka już od dziecka uczono co może robić, co musi a co powinien robić. W tej nauce, w każdym z elementarzy pojawiało się gatunksistowska teza: Ala ma kota. Zawsze w tej samej formie, nigdy odwrotnie. Nie zdarzyło się tak, żeby Kot miał Alę.
– A co to jest gatunksizm? zapytała jakaś świnia.
– To rasizm gatunkowy. Człowiek specjalizował się w różnych rasizmach. Podział na rasy wprowadził nie tylko w ramach swego gatunku, ale także w całym świecie zwierzęcym. Jedne stworzenia były lepsze, inne gorsze. Najważniejsze w tej teorii było to, że człowiek jako rasa, zawsze dominował nad innymi zwierzętami.
– Czyli gatunksizm to też element panowania? zapytała ta sama świnia.
– Tak. Ale o tym za chwilę. Tym czasem wróćmy do ORTP i zdania: Locha ma kota. Jak wam się podoba to zdanie?
– Kwii, hehehehe, kwii, śmieszne i proste zakwiczały świnie.
– Proste jak świński ogon! Kwii rzuciła któraś, na co świnie wybuchły sarkastycznym kwikiem. Locha całkowicie spokojna nie zrugała adeptek szkoły władzy za tak niskie i antyświńskie dowcipy z epoki przedrewolucyjnej. Zamiast tego zupełnie poważnie zapytała:
– Moje świnki, a czy widziałyście kiedykolwiek u którejś z nas prosty ogon?
Po tym pytaniu wśród świń zapanowała cisza. Locha wiedziała, że to proste pytanie odniosło skutek. Jej słuchaczki zamyśliły się.
– Widzicie, jeżeli chodzi o ORTP, tu nic nie jest takie, jakie wydaje się, że jest. Nawet jeżeli chodzi o przysłowiową prostotę naszych ogonów, która nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Ale do rzeczy. Zanotowałyście sobie zdanie, to teraz na ciąg dalszy. Jak wam mówiłam ORTP wynika z najbardziej racjonalistycznej nauki, jaką jest matematyka. Dlatego zapiszmy sobie zdanie Locha ma kota w formie matematycznej czyli 5-2-4. Dlaczego tak? uprzedziła ewentualne pytania – Bo wyraz locha składa się z pięciu liter l (1), o (2), c (3), h (4), a (5) i dalej analogicznie. Zapisałyście?
– Tak.
– To dalej. Jaka jest różnica między cyframi: 5, 2 i 4? zapytała.
– Pierwsza jest nieparzysta a pozostałe dwie parzyste odpowiedziały zgodnie świnie.
– Dobrze, ale czy coś jeszcze? dociekała locha.
– Piątka jest większa niż dwa i cztery osobno powiedziała grupka.
– Świetnie. Zapiszmy to:
1) 5>2
2) 5>4
– Czy widzicie jeszcze jakąś różnicę?
Świnie się zamyśliły. Ja natomiast z uciechą obserwowałem jak fałdują się im świńskie czoła, gdy starają się cokolwiek wydumać na temat różnicy, o którą nieustannie dopytywała się naczelniczka. Z drugiej strony sam kombinowałem w myślach: O co jej chodzi? Po co to wszystko?.
Locha widząc, że nawet prymuska nie dostrzega innych różnic między cyframi 5, 2 i 4, wydała polecenie:
– Dobrze. Wobec tego uważnie słuchajcie i notujcie. A jak coś będzie niezrozumiałe, to śmiało pytajcie. W zdaniu matematycznym 5-2-4 występują tzw. liczby pierwsze. Są to 5 oraz 2…
– A co to są te liczby pierwsze? padło pytanie.
– To takie, które dzielą się tylko i wyłącznie przez 1 i samą siebie. Nie mają innych dzielników odpowiedziała cierpliwie locha.
Przyznam, że byłem pełen podziwu dla jej talentu pedagogicznego. Nie to, żeby moja nauczycielka matematyki takiego nie posiadała. Przeciwnie. Zamiast cierpliwie odpowiadać i tłumaczyć zawiłości teorii liczb, używała osobliwego środka dydaktycznego, a mianowicie bambusowego wskaźnika. Każdy, kto pytał ją o coś, kończył z dłońmi opartymi o biurko i wypiętym tyłkiem. Pani zaś odliczając kolejne razy pytała: Ile razy mam to tłumaczyć?. Kończyło się to przeważnie na dziesięciu podobnych pytaniach, na które zwykle padała jedna odpowiedź: A ła!! O skuteczności tej metody świadczy to, że po dwóch lekcjach matematyki nie znalazł się taki, który by czegoś nie rozumiał. Na każde pytanie: Rozumiecie? klasa, w tym i ja, odpowiadaliśmy gromkim: Tak!.
Świńskie metody pedagogiczne były inne. Locha, chcąc się upewnić, że słuchające jej świnie pojęły istotę liczb pierwszych zapytała:
– Kto wymieni jakieś inne niż 5 i 2 liczby pierwsze?
Tym razem do odpowiedzi zgłosiła się nie prymuska ale świnia, która siedziała tuż obok mnie. Wstała i powiedziała:
– 1, 3, 7, 11…
– Bardzo dobrze pochwaliła locha i zwróciła się już do wszystkich z następnym pytaniem:
– Czym różnią się liczby pierwsze od innych liczb?
– Hmmm… adeptki szkoły władzy znowu się zamyśliły, a ja ponownie z uciechą obserwowałem jak im się od wysiłku intelektualnego marszczą świńskie czoła.
– Są rzadsze, są unikatowe a w związku z tym lepsze od innych rzekła locha, widząc ogólne zamyślenie na ryjach słuchających jej świń.
– Zaraz tam lepsze… szepnęła któraś. Oczywiście i ta wątpliwość nie umknęła uwadze czujnej naczelniczki.
– Oczywiście, że są lepsze powiedziała To tak jak ze złotem w epoce przerewolucyjnej. Zapewne pamiętacie z lekcji antropologii, jak człowiek zabijał innych by tylko zdobyć kawałek żółtego metalu. Dla nas świń nie ma on żadnego znaczenia, ale dla człowieka zawsze miał tak dużą wartość, że ryzykował swoje życie i innych by tylko mieć trochę złota. A przecież, no może oprócz koloru, był to metal bardzo podobny do ołowiu. Jednak o ołów żaden z ludzi się nie zabijał. Przypomnijcie sobie także, co prof. Kunrkrwiożerczy na lekcji historii opowiadał o drugiej fazie rewolucji, kiedy to pozamykaliśmy niedobitki ludzi na farmach, by ich powoli zjadać. Jak ci najgrubsi, najbardziej smakowici biegali do nas błagając o życie, oferując w zamian kilogramy złota, które gromadzili od pokoleń. Głupcy! Nie mieli pojęcia, że nas żółty metal nie interesuje. Przecież jeść go nie można, a i jak się okazało, od śmierci też nie uratuje. Przecież tych najgrubszych to na samym początku kierowaliśmy do rzeźni. Ale wracając do zagadnienia częstotliwości pojawiania się w przyrodzie jakiś zjawisk czy przedmiotów. Okazuje się, że złoto występowało bardzo rzadko, z tego powodu tak bardzo pożądane było przez człowieka. To coś, jak z naszymi ulubionymi truflami. Podobnie jest z liczbami pierwszymi, jednak z tym zastrzeżeniem, że rzadkość ich występowania wśród innych liczb jest obiektywna…
– Jak to obiektywna? zapytała prymuska, która starała się jak najlepiej zrozumieć każdą myśl i mądrość naczelniczki.
– Obiektywna, to znaczy, że o ile rzadkość występowania w przyrodzie złota miała znaczenie tylko dla człowieka i tu także należy zaznaczyć, że nie dla wszystkich ludzi, tak rzadkość występowania liczb pierwszych będzie miała znaczenie dla wszystkich tych, którzy zrozumieją istotę matematyki. Nieważne czy to będzie człowiek, czy świnia. Teraz już rozumiesz? zapytała.
– Aha sapnęła prymuska Czyli chodzi o to, że prawa matematyki, wraz z teorią liczb pierwszych są same w sobie obiektywne i że istniały przed tym, jak się pojawiło COŚ?
– Właśnie! O to właśnie chodzi. Ale wróćmy do ORTP. Jeżeli liczby pierwsze są wyjątkowe, to okazuje się, że w zdaniu matematycznym 5-2-4 pojawia się następująca zależność. Zanotujcie:
3) 5>4
4) 2>4
W tym przypadku znak > dodała dla wyjaśnienia locha nie oznacza większości, lecz wyjątkowość. Mamy zatem oprócz stosunku większości i mniejszości, kolejne rozróżnienie: lepsze, gorsze. I teraz mam do was pytanie. Jaka jest różnica między 5 i 2?. Obie cyfry należą do zbioru liczb pierwszych, zatem obie są lepsze niż 4. Ale czy między nimi samymi jest jakaś różnica?
Świnie się zamyśliły. Po chwili jedna z nich powiedziała niepewnie, a raczej zapytała:
– 2 jest parzyste, a 5 nie?
– Fenomenalnie! krzyknęła z wyraźnym podziwem naczelniczka. Świnia, która zdaje się nie przywykła do tego typu pochwał, uśmiechnęła się. Inne zaś były zaskoczone tym, że locha, która widocznie do tej pory zarezerwowała takie komplementy dla prymuski, teraz obdarowała jednym z nich inną koleżankę. Tylko prymuska była zazdrosna. Podszedłem do niej, by z bliskiej odległości móc przestudiować jej reakcję. Widziałem jak zaciska między wypielęgnowanymi kopytami ołówek i go łamie. Obserwowałem też jak zgrzyta zębami, jak pracują jej mięśnie żuchwy i jak szczątkowym rysikiem zapisuje w swym notesiku: Zniszczyć! Zabić! Pożreć! Konkurencja!, a następnie podkreśla to grubą, czerwona kreską. Spostrzegłem także inny podkreślony wpis na tej samej stronie. Było to: Błędy logiczne!? Ta zniewaga krwi wymaga!! Zabić naczelniczkę, kiedy tylko nadarzy się okazja!. Przypomniałem sobie wówczas reprymendę za elementarz to podręcznik nauki elementarnej. No to mamy już następczynie pomyślałem w duchu. Cieszyło mnie to trochę, że wysiłki edukacyjne lochy, o tym jak utrzymać władzę, jak uniknąć wcielenia w życie A=~A, czyli rewolucji, już teraz skazane są na porażkę. Gdyby ona wiedziała, że uświadamiając tajniki panowania nad stadem takim ambitnym prymuskom, pierwsza kładzie łeb pod nóż, by stać się kaszanką, kwiczącą: Żyjesz w kulturze gadających świń, nigdy nie zdradziłaby tych sekretów.
– Mamy zatem dwie liczby pierwsze, z których jedna jest parzysta. I podobnie jak między liczbami pierwszymi a pozostałymi, tak i tutaj można mówić o jednych, że są lepsze a inne gorsze kontynuowała naczelniczka.
– Zapiszcie sobie poleciła że liczby nieparzyste są zamknięte a parzyste otwarte.
– Co to znaczy? padło pytanie.
– To znaczy tyle, że jeżeli na przykład ułożymy pięć kamyczków, obrazujących cyfrę 5 w dwóch równoległych rzędach, to powstaną nam dwie pary i jeden kamyczek osobno. I ten właśnie, który nie będzie miał pary, położymy tak, by zamknął owe równoległe rzędy. Dlatego mówimy tu o zamkniętości.
– Czy mogłaby to naczelniczka narysować? poprosiła któraś ze świń.
– Jasne. To by wyglądało tak odpowiedziała locha i narysowała na tablicy taki rysunek:
*(1) *(2)
*(5)
*(3) *(4)
– A cyfrę 2 kontynuowała zapisalibyśmy tak:
*(1)
*(2)
– Jak widzicie, gdybyśmy chcieli przeprowadzić prostą, która oddzielałaby te kamyczki, to okaże się, że w przypadku liczb parzystych jest to niemożliwe. Właśnie dlatego są one zamknięte.
– Aha… sapnęły świnie, które dopiero po zilustrowaniu pojęły istotę zamkniętości i otwartości liczb. Ja sam czekałem na pytanie, które musiało się na tym etapie pojawić. A mianowicie, jaki jest związek między zamkniętością, otwartością a tym, co lepsze lub gorsze? Sam bym o to z chęcią zapytał, gdyby świnie mogły mnie w tym śnie widzieć i słyszeć.
– I teraz należy rozstrzygnąć kolejną kwestię, które liczby są lepsze: zamknięte czy otwarte. Jak myślicie? zapytała naczelniczka.
Świnie zamyśliły się raz kolejny. Tym razem wytężonej pracy świńskich komórek mózgowych wtórowało powszechne: Hmmmm. Po tym poznałem, że świnie zamyśliły się i to nie na żarty.
– No śmiało! zachęcała naczelniczka. Żadna jednak nic nie wymyśliła. Po kilku minutach oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź, locha powiedziała:
– Zapiszcie sobie: ORTP w przeciwieństwie do OITP nie cierpi żadnych abstrakcji. Zapisałyście? To teraz spójrzcie jeszcze raz, tym razem dokładnie na rysunki z kamykami. Tu wskazała na kamyczkowe zobrazowanie cyfry 5 kiedy będziemy chcieli przeprowadzić prostą okaże się, że jest to niemożliwe. Skończy się ona na piątym kamyczku. A tu wskazała na drugi rysunek przeprowadzona prosta nigdy nie będzie miała końca. Czy jesteście w stanie sobie wyobrazić prostą bez końca? W ogóle czy wasz rozum toleruje taki rodzaj abstrakcji, w którym coś nie posiada końca?
Świnie zamyśliły się. W końcu jedna z nich odpowiedziała:
– No nie, ale przecież całe OITP opierało się na abstrakcjach, które charakteryzowały się nieskończonością. Na przykład już w pierwszym aksjomacie pojawiła się moc, która nie ma granic.
– Właśnie, chodzi o to, że abstrakcje przyjmowane są na wiarę. Ta zaś należy do sfery uczuć, nie rozumu. Racjonalność zaś odrzuci wszelki dogmat, którym w tym przypadku jest brak końca owej prostej. Z tego powodu, w ORTP, jako systemie odwołującym się tylko i wyłącznie do pierwiastka rozumnego, liczby zamknięte będą lepsze. Czy to rozumiecie?
– Tak odparły zgodnie.
– Zatem używając znaku > dla określenia lepszy zapiszmy sobie kolejną, piątą zależność:
5) 5>2
– I teraz podsumujmy:
większe
1) 5>2
2) 5>4
lepsze
3) 5>4
4) 2>4
i jeszcze raz lepsze:
5) 5>2 mówiła, wskazując na kolejne wnioski z rozważań. Następnie chwilę odczekała, aby upewnić się, że wszystkie świnie nadążają za jej wykładem o ORTP i powiedziała:
– A teraz powróćmy do zdania elementarnego Locha ma kota. Widzicie teraz, że nawet nie znając znaczenia pojęć w tym zdaniu, odwołując się tylko i wyłącznie do uniwersalnej matematyki, można wskazać w nim na elementy wyróżnione, na to, które są lepsze a które gorsze. I tak:
A) wyraz locha jest lepszy od wyrazu ma i kota
B) wyraz ma jest lepszy od wyrazu kota
I co najważniejsze i to podkreśliła grubą kreską:
C) wyraz kota zawsze w tym układzie jest gorszy od pozostałych członów.
– Ale wyraz ma też jest parzysty jak kota zwątpiła jedna ze słuchaczek.
– Tak, ale przewaga ma nad kota polega na tym, że w formie matematycznej wyraz ma należy do zbioru liczb pierwszych. Oj! Nie uważałaś dokładnie skarciła naczelniczka słuchaczkę, chociaż oszczędziła jej surowej reprymendy, mając świadomość złożoności teorii ORTP. Przyznam, że sam się trochę w tym pogubiłem, ale starałem się mimo to nadążać za tokiem rozumowania lochy. Tego problemu zdawały się nie mieć słuchaczki, które wszystko skrzętnie notowały.
– Na tym etapie kontynuowała locha widać jak cenne jest owo elementarne zdanie jeżeli chodzi o zagadnienie panowania. Bo wystarczy zastąpić pojęcie lepsze, pojęciem panuje nad. Okazuje się, że: [locha >(panuje nad) ma > (panuje nad) kota]. Tym samym, nie odwołując się do znaczenia poszczególnych pojęć można łatwo wyróżnić czynnik panujący i resztę, która temu panowaniu podlega.
– Czy nie prościej będzie powiedzieć, że locha panuje nad wszystkim? Po co ta cała komplikacja i matematyczne wywody? zapytała jedna ze świń.
– Właśnie o to chodzi, że nie można odpowiedziała naczelniczka Bo wyobraźcie sobie, że oznajmiacie świńskiemu stadu locha panuje. Należy w pewnym momencie spodziewać się pytania: Dlaczego locha ma panować?. Możecie wówczas odpowiedzieć: Bo tak!, jednak takie wyjaśnienie nie powstrzyma innych od podobnych dociekań, które w perspektywie mogą przerodzić się w falę rewolucyjną. Racjonalizm akceptuje tylko to, co racjonalne. Zatem i wasze wyjaśnienia muszą być pozbawione magicznych dogmatów, które należały do systemu OITP. Tu musicie odwołać się do źródła racjonalności wszelkiej, czyli do matematyki. Dlatego tak ważne jest, aby na poziomie matematyki ten Y, którym jest w naszym przypadku locha, jako czynnik panujący był jak najbardziej wyróżniony. Nikt ze stada w tej sytuacji nie ośmieli się zakwestionować matematycznie uzasadniony kierunek wektora panowania. Gdyby się jednak na takie coś odważył, nazwany zostałby głupcem, bowiem tylko istota bezrozumna zwątpi w to, że: 1+1=2. Czy widzieliście kiedyś, żeby któraś ze świń świadomie naraziłaby się na nazwanie jej głupią?
– Kwiii, kwiii, masz rację naczelniczko zawołały zgodnie słuchaczki.
Muszę przyznać, że komplikacja całego wykładu nie przysłoniła oczywistości i prostoty konkluzji. Faktycznie, żadna istota rozumna nie zgodzi się na to, by określić ją jako głupią, bezrozumną. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mianowicie, że aby zrozumieć matematyczny dowód, na którego podstawie dowiedziony został fakt panowania lochy, należy rozumieć samą matematykę. Czyżby świńska społeczność była aż tak dobrze wykształcona, że bez problemów jako masa poruszała się w tak racjonalistycznej dziedzinie nauki jaka jest matematyka? Czy też może locha w swoim wykładzie o ORTP przyjęła naiwne założenie, że stado jest stadem racjonalnym i w trakcie wcielania w życie racjonalistycznej teorii panowania okaże się, że potęga racjonalizmu zostanie wtarta kopytami rozjuszonego, kierującego się namiętnościami stada w błocko? zacząłem się zastanawiać w duchu.
Tym czasem główna locha zagadywana przez kolejne słuchaczki cierpliwie wyjaśniała drobne niejasności. Po chwili powiedziała:
– Wiele z was pyta mnie o ten stan natury, o którym wspomniałam na początku, zanim zaczęliśmy dzisiejsze zajęcia, a który miał być jedną z podpór ORTP. Nie wyjaśniałam tego, ponieważ wydawało mi się to oczywiste, ale skoro pojawiło się aż tyle wątpliwości i pytań, to należy i o tym powiedzieć. Otóż w przedrewolucyjnych teoriach władzy, człowiek wielokrotnie odwoływał się do tzw. stanu natury, na którego podstawie dowodził nie tyle samego faktu władzy, ale także jej charakteru i zakresu. Chodziło o to, by konieczność istnienia panowania jednych nad drugimi uzasadnić odwołując się do stanu, w którym żył człowiek zanim pojawiła się władza. Był to sprytny zabieg, o czym dzisiaj wiemy studiując historię człowieka. Uzasadnienie istnienia władzy za pomocą stanu natury miało na celu wmówienie poddanym, że panowanie jest czymś naturalnym. W związku z tym nie należy się buntować przeciwko panowaniu, bo to jest albo wbrew naturze samej, lub grozi powrotem do stanu naturalnego, z którym zawsze, no może za nielicznymi wyjątkami, wiązały się jakieś niedogodności czy niebezpieczeństwa.
– Jaki tam sprytny zabieg, skoro i tak wiadomo, że ludzie nigdy nie stworzyli stabilnej władzy powiedziała prymuska.
– Sprytny ripostowała locha Miał tylko jedną wadę. Otóż każdorazowo, w zależności od tego, kto wyprowadzał ze stanu natury fakt istnienia władzy, ten stan natury był różnie definiowany. W skrajnych przypadkach było nawet tak, że niektórzy ludzcy myśliciele już w stanie natury umieszczali kategorie całkowicie nienaturalne, jak na przykład kategorię własności. To zamieszanie definicyjne nie mogło pozostać niedostrzeżone. Dlatego z czasem nikt poważnie nie traktował tej niebywale ważnej kategorii. Dlatego my świnie, nauczone porażką ludzi ustaliliśmy, że kategoria stanu natury musi być stabilna znaczeniowo. Z tego powodu w ORTP stanem natury jest matematyka, która, jak już wam mówiłam była od zawsze, nawet wówczas gdy wszędzie było NIC jako matematyczne zero. Nikt nie może zakwestionować supernaturalności cyfr i liczb, jako tego, co było pierwsze. Zatem nikt nie zakwestionuje panowania, które zostało wywiedzione z teorii liczb, jako stanu natury.
Genialne! Proste ale genialne pomyślałem Matematyka jako stan natury, jako podstawa i źródło ORTP. Dlaczego człowiek na to nie wpadł. Może bano się zatomizowania społeczeństwa, tego, że jednostka stanie się superprzeliczalną jednostką jako matematyczne jeden? Ale do kurwy nędzy, przecież i tak wszędzie są statystyki, wszędzie są liczby i procenty w książkach socjologicznych, w sondażach gazetowych! Po co ta obłuda?!
Z zamyślenia wyrwała mnie głos naczelniczki:
– Na dzisiaj to koniec. Możecie udać się do koryt i pamiętajcie, że o tym co tu usłyszałyście nie wolno wam nikomu mówić. To najgłębsza tajemnica ale chyba macie tego świadomość.
Słuchaczki wstały, zamerdały ogonkami i zaczęły pomału opuszczać pomieszczenie. W tym czasie locha podeszła do prymuski i po cichu, tak żeby inne nie usłyszały powiedziała:
– Ty nie wychodź. Pójdziesz ze mną.
Gabinet opustoszał. Pozostały w nim tylko dwie świnie i ja. Kiedy ostatnia z wychodzących świń zamknęła za sobą drzwi, locha rzekła do najlepszej uczennicy świńskiej szkoły władzy:
– Chodź i podeszła do jednego z arrasów zdobiących ścianę. Pociągnąwszy za jeden z ozdobnych sznurów arras poruszył się. Okazało się, że ukrywał on tajne przejście. Locha weszła do środka, za nią prymuska no i ja. Byłem bardzo ciekawy dokąd prowadzi to przejście i dlaczego tylko najlepsza uczennica mogła tam się udać. Szliśmy schodami. Świnie na przedzie ja z tyłu. Po chwili pojawiły się kolejne drzwi. Nad nimi także był napis. Kiedy podszedłem bliżej przeczytałem: USTRÓJ NIEFALSYFIKOWALNY, a pod nim kolejny napis: ŚCIŚLE TAJNE.