Po chwili znalazłem się przed schodami, prowadzącymi do góry. Stopień za stopniem, powoli, bo wiedziałem, że szybko iść nie mogę, wspinałem się do po nich do góry. Na ich końcu były małe drzwi, na których widniał napis: OFICJALNA INTERPRETACJA. Otworzyłem je i wszedłem do środka. Okazało się, że za nimi była sala, w której ustawione były rzędami ławki, w których siedziały świnie. Sala ta nie miała ścian bocznych. Po lewej i po prawej stronie nieskończone rzędy ławek, a w nich świnie spoglądające tylko do przodu. Żadna nie rozglądała się na boki, wszystkie siedziały w milczeniu na krzesłach przy ławkach. Co mnie zdziwiło, to to, że wszystkie świnie wyglądały tak samo. Różowe, błyszczące, z zakręconym ogonkiem. Nie podobna było odróżnić jedną od drugiej. Była to jednolita masa milcząco-słuchających świń. Kilkadziesiąt metrów ode mnie, z przodu, było lekkie podwyższenie, na którym także stała świnia, która powtarzała:
– Nigdy i nigdzie nie będziecie mieli lepiej. Nigdy i nigdzie nie będziecie mieli lepiej. Nigdy i nigdzie nie będziecie mieli lepiej.
I tak cały czas. Nawet jak do niej podszedłem, ta stała niewzruszona i recytowała swoją formułkę. Tuż za nią w podłodze był otwór i schody, które prowadziły jakby do piwnicy. Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Spojrzałem to na świnie recytującą, to na świnie milcząco-słuchające. Żadna nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. Postanowiłem sprawdzić, dokąd prowadzą te schody.
Psychopatologia społeczna (16) Drzwi pierwsze
6 stycznia, 2008 by
Kategoria: Bez kategorii | Komentarze »
Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić