Znalazłem się w dużym pałacowym salonie. Wielkie kryształowe lustra, w złoconych ramach, zdobiły ściany. Miedzy nimi wisiały obrazy, na których co było charakterystyczne i co mnie zaskoczyło były namalowane świnie w różnych pozach: świnie stojące, świnie wędrujące, świnie na statkach, świnie leżące, jedzące, świnie z łasiczką dosłownie wszelkie możliwe świńskie czynności były przedstawione na tych obrazach. Było też tu trochę mebli, wśród nich uwagę moja przykuła masywna biblioteka fornirowana białą brzozą. Podszedłem do niej żeby zobaczyć jakie książki się w niej znajdują. Wziąłem do rąk opasłe tomisko, w skórzanej oprawie. Bardzo ładny egzemplarz. Otwarłem na stronie tytułowej a tam: Metafizyka świń.
– Dziwny tytuł pomyślałem i sięgnąłem po kolejną książkę. Okazało się, że był to druk stosunkowo młody, bo wydany jakieś 10 lat temu, ale tytuł trochę mnie zdziwił: Świńskie dowcipy. Odłożyłem te książki na boku i podszedłem do innego regału biblioteki. Wyjąwszy z niego pierwszą lepszą książkę okazało się, że też była o świniach. Zacząłem przeglądać inne pozycje w bibliotece. Wszystkie miały związek ze świniami. Była wśród nich m.in. Teologia świń, Świńska etyka; były romanse: Saga o rodzie Świń; były kryminały: Stare świńskie golonki i arszenik były nawet całe tomy poezji o świniach.
Wszystko to zaczęło mi się wydawać trochę dziwne. Odczuwałem pewien dysonans między estetyką pomieszczenia a treścią książek oraz obrazów wiszących na ścianach. Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, coś jak pisk mojego tłustego szczura tylko, że trochę mocniejszy. Odgłos dobiegał gdzieś z dołu. Szukałem jego źródła rozglądając się po podłodze, na której ułożono marmury o różnych odcieniach w misterne geometryczne wzory.
Dźwięk się nasilał w miarę poszukiwań i w miarę, gdy stawał się głośniejszy, zacząłem rozpoznawać w nim nie tylko sam dźwięk, ale i pojedyncze słowa, jak kultura i świń. Kierując się cały czas kierunkiem, skąd dochodził ów dźwięk, doszedłem do masywnego, olbrzymiego biurka. Za nim stał fotel a na jego siedzisku zobaczyłem leżącą kaszankę. Z jej odkrojonej części wystawał świński ryj, który piskliwym tonem powtarzał:
– Żyjesz w kulturze gadających świń. Żyjesz w kulturze gadających świń. Żyjesz w kulturze gadających świń.
Przyglądałem mu się jakiś czas, także z bliska. Świński ryj jednak na mnie reagował, tak jakby mnie w ogóle nie zauważał, i cały czas powtarzał: Żyjesz w kulturze gadających świń.
Wszystko to, te obrazy, książki, świński ryj wystający z kaszanki, już nie tylko wydawało mi się dziwne, ale budziło we mnie uczucie narastającego niepokoju. Postanowiłem wydostać się z tego salonu. Odszedłem od biurka i udałem się w tę część salonu, w której jeszcze nie byłem. Miałem nadzieję, że tam znajdę wyjście. Po drodze mijałem różne rzeźby ustawione na misternie cyzelowanych marmurowych kolumnach były to: świnia rzucająca dyskiem, świnia siedząca, z podpartym ryjem, jakby była w głębokiej zadumie, była świnia, która dźwigała na swoich barkach kulę ziemską, był też tors świni, bez głowy ale ze skrzydłami.
Czułem, że pomału zaczyna mnie ogarniać strach przed tym dosłownie świńskim salonem, tym bardziej, że nie było widać jego końca. Mimo, że starałem się iść szybciej, to jednak nie mogłem. Z całych sił zacząłem szybko biec, ale okazywało się, że mimo moich wysiłków poruszałem się w ślimaczym tempie. Wpadłem w prawdziwą panikę. Zacząłem się szarpać i wyrywać przestrzeni, która jak czułem zagęszczała się wokoło mnie tak, że uniemożliwiała swobodne poruszanie się.
Psychopatologia społeczna (15) Sen
5 stycznia, 2008 by
Kategoria: Bez kategorii | Komentarze »
Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić