Kap, kap, kap ostatnie krople moczu lądowały w miejscu swojego przeznaczenia. Jako, że torowisko nie należało do równych, to na wybojach kilka kropelek ulało się Dżakowi na wyglansowane czarne lakierki. Otrzepawszy siusiaka, Dżak zapiął rozporek a lakierki wytarł w tylną część nogawek, czyli tak jak to się zwykle robi w takich sytuacjach. Przed wyjściem z kibla Dżak pomyślał:
– Jakie to szczęście, że umiem sikać na stojąco. Nigdy bym nie usiadł na tak obleśną deskę. A fuj! wzdrygnął się i wyszedł, nie spuściwszy wody.
Wracając do swojego przedziału zastanawiał się o co najpierw zapytać grubaskę, jak upewnić się, że Miłosz tylko do niego przemówił ale w taki sposób, żeby ta nie nabrała podejrzeń.
– O czym my to rozmawialiśmy? zapytał Dżak wchodząc do przedziału.
– Tak sobie beztrosko pitoliliśmy odpowiedział mu Adamski. Grubaska zaś w milczeniu czytała jakąś gazetę. Oczywiście nie umknęło to uwadze bystrego Dżaka.
– Ekhm, ekhm odkaszlnął – co tam czytasz? zapytał.
– Nic takiego odpowiedziała, starając się zbyć natręta, który przed chwilą zachwiał jej wiarą w wszelkiej maści dżentelmenów.
– No powiedz, nie bądź taka mówił Dżak, przysuwając się do niej, chcąc zmniejszyć dystans do ofiary.
– A łe! skwitowała grubaska i czytała dalej.
Dżak zorientował się, że musi użyć podstępu. Postanowił rozegrać małą scenkę z przyjacielem, w nadziei, że i grubaska włączy się do dyskusji, a wówczas będzie mógł ją bez przeszkód wybadać.
– Czy nie sądzisz zwrócił się do Adamskiego – że współczesna poezja polska odczuwa istotny brak anachronizmów?
– Że co? odparł zaskoczony Atomizer.
Dżak dyskretnie szturchnął przyjaciela nogą, dając mu sygnał, żeby ten kontynuował rozmowę, a nie udawał idiotę, chociaż zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel do szczególnie bystrych i oczytanych nigdy nie należał. Dżak zresztą sam nie miał nawyku czytania. Jedyną książką, którą przeczytał był Fan Tadeóż. Mimo, że była to jedyna lektura szkolna, którą przeczytał od deski do deski, to zawładnęła ona jego umysłem do tego stopnia, że postanowił nauczyć się jej na pamięć. Opanował nawet teorię trzynastozgłoskowca, którą wykorzystywał w niektórych rozmowach codziennych. Ale prawdziwą satysfakcję dawał mu trening trzynastozgłoskowca na dozorczyni, która grabiła liście przed blokiem. Upominał ją:
Na zachód jeszcze liście nie zagrabione
świecą się ponuro, żółtawo czerwone
Dopiero, gdy Dżak puścił oko do Adamskiego, ten się zorientował, że nie chodzi tu rozmowę o poezji polskiej czy anachronizmach, ale o wyrafinowaną pułapkę, którą właśnie jego przyjaciel zastawiał na nieświadomą zbliżającego się niebezpieczeństwa ofiarę, w tym przypadku grubaskę, która dzieliła z nimi przedział. Postanowił włączyć się do gry.
– Tak Dżak, masz rację odpowiedział i dodał Poezji polskiej brakuje anachronizmów, kostiumów, lasek robionych w pośpiechu gdzieś w bramach, cylindrów, sygnetów, czarnych i przydługich garniturów. Jednym słowem, polskiej poezji brak ampluła awangardy spod znaku zielonej wróżki.
Jakiej kurwa zielonej wróżki? Jakie ampluła? pomyślał Dżak, ale nie dał po sobie poznać niezadowolenia z przebiegu rozmowy i spoglądając na grubaskę kontynuował:
– No właśnie, o to chodzi, że wszystkiemu winna zielona wróżka i ampluła, bo awangarda rezygnując z usług wróżbiarskich zielonej wróżki, odcięła się definitywnie od przeszłości, rezygnując z ampluła, poezja zmieniła się w antyawangardową i antyanachroniczną.
Atomizer zorientował się, że plan Dżaka polega na wprowadzeniu do rozmowy nowych pojęć, w nadziei, że któreś z nich zainteresuje do tej pory obojętną i ciągle zaczytaną grubaskę. Postanowił użyć pojęcia klucza, które nieraz usłyszał w programie telewizyjnym Pe-Gaz.
Adamski w ogóle niechętnie oglądał telewizję. Przekonał się tylko do dwóch programów: pierwszym był serial o Makgajwerze. Oglądał go tylko, by czerpać inspiracje do swej twórczości jako właściciel czerwonego scyzoryka. Drugim programem był właśnie Pe-Gaz. Dowiedział się o nim przypadkowo z reklamy poprzedzającej serial. Skusiła go nazwa. Jako, że od niepamiętnych czasów lubił bawić się w wojsko i jako dziecko biegał po osiedlu z drewnianym karabinem krzycząc do przechodniów:
– E, e, e, e, e, e, e.
lub:
– Pif paf, pif paf.
Później w szkole średniej jego ulubionym przedmiotem było Przysposobienie Obronne. To jedyne czterdzieści pięć minut, których nie żałował w procesie własnej edukacji. Tyle ciekawych rzeczy się dowiadywał i zawsze dziwił się, dlaczego jego rówieśnicy robią lekcje z matmy w czasie, gdy pan mówi o skutkach wybuchu nuklearnego, czy o sposobach zabezpieczenia przed oparzeniem fosforem białym. Szczególnie interesowały go zajęcia praktyczne na tych lekcjach. Pan wówczas rozdawał wszystkim karabiny i każdy mógł je dotykać. Któregoś razu pan powiedział:
– Przedmiotem dzisiejszej lekcji będzie atak gazowy i sposoby ochrony przed takim atakiem. Proszę zapisać temat lekcji: Ochrona Pe-Gaz.
Właśnie dlatego Pe-Gaz był dla Atomizera taki kuszący. I nawet poświęcił się, czekając do późnych godzin nocnych by zobaczyć jeden z odcinków tego programu. Walcząc z sennością, przecierając oczy wilgotną szmatką, doczekał się w końcu. Zdezorientowała go na początku zajawka programu. Był to jakiś koń ze skrzydłami. Ale pomyślał sobie:
– To pewnie nowe logo polskiego lotnictwa wojennego.
I zaczął oglądać, w nadziei, że być może podadzą nowe metody ochrony przeciwgazowej. Jednak w Pe-Gazie nie padło ani jedno słowo o gazie musztardowym, za to co chwilę pani prowadząca, w dużych okularach, pytała zaproszonych gości o estetykę, ci natomiast opowiadali coś o postmodernizmie. Adamski raz nawet policzył ile razy pojęcie postmodernizm pojawi się w trakcie jednego programu. Okazało się, że dwóch gości programu wraz z panią prowadzącą potrafią w ciągu dziesięciu minut czterdzieści osiem razy użyć pojęcia postmodernizm. To dało mu do myślenia. Od tego czasu, był niemal pewny, że postmodernizmem jako pojęciem-kluczem można nakręcić każdą rozmowę.
Odpowiedział zatem Dżakowi:
– Postmodernizm daje tu wiele możliwości. Rzeczywistość w ujęciu postmodernistycznym, zwłaszcza poezja, określana predykatem: postmodernistyczna, jest poezją postmodernistyczną i jako taka mieści się nie tylko w kanonach postmodernizmu samego, ale wykracza poza postmodernizm sam.
Był to strzał w dziesiątkę. Grubaska do tej pory zaczytana, nagle oderwała się od lektury. I zapytała:
– Czy w poezji postmodernistycznej jest miejsce dla rozważań o kondycji człowieka we współczesnym świecie?
Dżak jak nigdy do tej pory, teraz był dumny z przyjaciela. Bez niego nigdy nie udałoby mu się wciągnąć dziewczynę do rozmowy. A tak bardzo przecież chciał ją wybadać. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie.