Żałoba po śmierci króla popu przypomniała mi wszystkie fragmenty polskiej literatury związane z Michaelem Jacksonem, które tu cytuję. Umieściłam też wśród nich związanego z Polską, wymienionego na literackie pl. Jurija Andruchowycza, ukraińskiego poetę.
(…)W miejscu dawnej dziury wykopanej pod teatr narodowy na placu Elżbiety jest dziś klub muzyczny o nazwie Dziura”, do którego na koncerty depresyjnych zespołów przychodzą mocno podstarzali alternatywowcy. Muzyka grana w klubie Gódór” bywa muzealna w formie, można się poczuć jak dwadzieścia pięć lat temu na amatorskim przeglądzie, ale klimat jest niezmienny. Wizja popełnienia samobójstwa nie zależy od trendów w muzyce. Klimat jest niezależny od mód, a upływający czas nie wpływa ani na artystów, ani na publiczność.
Czasami w Gódór” grają jednak progresywne zespoły. Na koncercie Anima Sound System tłum skacze optymistycznie do dźwięków zespołu naśladującego w świetnym stylu Asian Dub Foundation i do muzyki Zsuzsy Vargi, która gra coś w rodzaju disco punka. Po ich występach zuniformizowani licealiści tańczą piosenki Michaela Jacksona puszczane przez DJ-a, który wie, co lubi zbuntowana młodzież w piątkową noc.
Kupiłem sobie później płytę Zsuzsy Vargi i słuchałem jej w samochodzie. Dziewczyny czekają na coś innego” śpiewała pani Varga w swoim największym przeboju, a ja przyznawałem jej rację. Zresztą wszyscy zawsze czekamy na coś innego, niż dostajemy.(…)
[Krzysztof Varga Gulasz z turula]
(…)Składał się z tak samo chudych i wiotkich chłopaków jak ci na sali, tylko poprzebieranych w luźne, różowe dresy i obwieszonych pozłacanymi łańcuchami. Ale mimo wszystko byli zabawniejsi od naszych współuczniów, powtarzających slogany o jebaniu policji, chociaż matki dzielnie spłacały za nich wszystkie mandaty. Ale może to dlatego, że jednym z raperów był Bejta – próbujący zrobić striptiz i łapiący się za jaja częściej niż Michael Jackson, gdy jeszcze umiał chodzić. (…)
[Jakub Żulczyk Radio Armageddon]
(…)takie wydarzenia plus lektura tego co piszą niektórzy goście i jedna
gościówa na łamach gettowej prasy i jeszcze trzy pierwsze miejsca
w rankingu piosenkarki,piosenkarze, zespoły XX wieku” przy nieobecności
w pierwszej setce michaela Jacksona oraz pewien facet przy którym
upuszczam przedmioty ale nade wszystko
trzydziestoczteroprocentowe poparcie dla postkomunistów w
ostatnich sondażach – to w końcu skłania do głębszej refleksji, np.
przedwczoraj puszczaliśmy z rafałem
piotra Szczepanika i zaczęłam rozważać rezygnację z literatury bo
takiego kawałka jak puste koperty” nigdy nie wymyślę choćbym
uległa namowom i zaczęła palić(…)
[Marta Podgórnik Opium i Lament z wiersza Iuxemburg i inne wiersze]
(…) 9 marca, wtorek:
Badminton z hostessami. Wspólne palenie i kadzenie. Wymiana myśli. Przejście do krytyki czystego rozumu.
Referat: Cucu Mauropułe, Besarabia, Siedmiogród, herezjarcha i brzuchomówca, połykacz ognia, honorowy członek akademii Bu-Ba-Bu, kawaler orderu Latającej Głowy, mistrz Galicji (poprawiono) Galaktyki z czarnej magii w kategorii czarna msza”, osobisty uzdrowiciel Michaela Jacksona i kanclerza federalnego Kapusty, książę.
Tematu referatu nie da się sformułować.(…)
[Jurij Andruchowycz Perwersja]
(…)Do niedawna jeszcze uzyskanie statusu idola” wymagało celowania w czymś w sposób nieprzeciętny, wymagało umiejętności, wiedzy, wyróżniania się w jakiejś dziedzinie (na przykład charyzma Humphreya Bogarta, wdzięk Marilyn Monroe, posuwiste łydki Michaela Jacksona), obecnie uzyskanie statusu idola” wymaga mistrzowskiego osiągnięcia absolutnej przeciętności.(…)
[Krzysztof Rutkowski Ostatni pasaż]
(…)Siadamy przy wysokim barku, na którym stoją automaty z orzeszkami ziemnymi, wielkie popielniczki z wielbłądami na dnie, karteczki oprawione w ramki z napisem Burgund 1920, only 35 $ / 10 dc”. W szafie grającej można zamówić wyłącznie amerykańską muzykę, głównie Michael Jackson albo jakieś starocie z lat sześćdziesiątych.(…)
[Michał Witkowski Fototapeta]
(…) I właśnie w stosowaniu kabały, podobnie jak kosmetyków, chodzi o cudowne, magiczne efekty. Jeśli praski rabin stworzył Golema, to czemu nowojorski reformowany rabin z ośrodka New Ageowej kabalistyki nie miałby podawać recepty na młodość, urodę i powodzenie? Tym bardziej że wiara w cuda chirurgii plastycznej rozpadła się razem z twarzą Michaela Jacksona. Kiedy w najnowszym teledysku o upiorach Jackson zdziera maski, zastanawiamy się, czy pokazuje blizny, odpadający nos, czy charakteryzację. Na końcu rozsypuje się w garstkę gliny, rozwiewaną wiatrem. Kojarzy się to z końcem Golema glinianego człowieka
stworzonego przez ludzi. Gdy stał się zbyt nieposłuszny, rabin zmazał mu z czcią jedną z liter i Golem się rozsypał. Rezygnacja Jacksona z publicznych występów zbiega się w czasie z początkiem mody na kabałę. Paranoiczne byłoby przypuszczenie, że jedno ma związek z drugim, ale w kabale wszystko się ze wszystkim łączy również kultura masowa z naukami tajemnymi.(…)
(…)Michael Jackson, podejrzewam, nie ma w ogóle twarzy, a mimo wszystko ma nos, usta podtrzymywane kilkoma szwami. Czy nie jest to rewelacyjnie widoczny postęp niewidocznego?(…)
[Manuela Gretkowska Silikon]
(…)- Co ty jesteś pojebany? Co ty jesteś, Michael Jackson?
Wszyscy przy stole wybuchnęli śmiechem.
– Dawid, pierdolony pedofil -zakrztusił się spaloną kiełbasą jeden z wielu siedzących przy stole znajomych, niejaki Diter – A pamiętacie, jak jechaliśmy samochodem i Dawid mówi – eeee, fajna dupa, podjeżdżamy bliżej, a to jakiś małolat z kucykiem jedenastoletni, Dawid, ty pederasto, idź się przetrzep i ochłoń.(…)
[Jakub Żulczykzrób mi jakąś krzywdę]
27 czerwca, 2009 o 3:41
Oblałem właśnie skórkę Michaela Jacksona :)
Ale wracam ci ja do domu, włączam kompa, żeby odpisać takiemu jednemu poecie, że gówno przy nim to zapach, wchodzę ci na moment na NS, a tam, pod wątkiem nomen omen o gównie, wpis, że historiamoichniedoli to trollowisko. I już się miałem wkurwić, ale pomyślałem o Śliwińskim. No że jak Śliwiński wyciągnie kopyta to też obleję jego skórkę :) Bo chyba wart jest oblania, no nie?
27 czerwca, 2009 o 7:32
a kto to jest Śliwiński?
Wczoraj w komentarzu tu Marek też zdaje się to nazwisko wpisał i ja je zamieniłam na Sławiński w edycji, bo myślałam, ze się pomylił.
To przywróć Marku, przepraszam, nie wiedziałam. Na NS zupełnie już czasu nie mam. Czytałam też o nas w komentarzu Jurodiwego na niedoczytne, że u nas nudy na niedolach. Tym to dogodzić.
A tak odnośnie tego wątku, to bardzo przykre, co się pisze o Michaelu Jacksonie na portalach i blogach literackich. Wymagało by się od tych ludzi, skoro robią w resorcie kultury i pobierają stamtąd kasę na różne slamy i wydawanie tomiczków, jakiejś przynajmniej przyzwoitości. Jackson gówno? Jackson mały? Tym to dogodzić.
27 czerwca, 2009 o 7:56
Mi chodziło o Sławińskiego – dzięki za edycję.
Uważam, że Romanowski może chodzić o Piotra Śliwińskiego.
Radek Wiśniewski ma prawo się nudzić. Nuda jest ulubionym modusem bycia istot rozumnych. A Radek przecież jest bardzo mądry. Jeżeli o mnie chodzi, Radek mógłby się każdego dnia nudzic i nic nie robić. Dosłownie: leżeć rozciągnięty na łóżku i czekać aż żona – prezez stowarzyszenia – wybłaga jakies fundusze u pana wójta, pana prezydenta miasta, a może nawet ministra.
Ja szczerze i od serca popieram ideę pracujacej żony i opierdalającego się męża. idea tak rozłożonych akcentów w związku partnerskim jest zbliżona do naturalnego ideału. i między innymi z tego powodu (mimo swoich upodobań analnych w zakresie życia seksualnego) nie zostanę nigdy pedałem – nie miałbym szansy znaleźć kobiety, która by na mnie robiła.
a propos kobiet i Jacksona:
czasami (jak opróżniamy zmywarkę) urządzamy sobie bitbokserskie karaoke. Ja robię tło:
na na nana na na nana, na na nana na na nana…
Jeanette po drugim: „na na nana…” wchodzi z:
tim tim, tim tim,
żeby nie było wątpliwości: chodzi o aranżację Billie Jane. To jest hicior