By nie przemęczać czytelników w karnawałowy czas dociekaniem przyczyn frustracji po lekturze poezji polskiej, podsuwam jedynie kilka zdań, które można w dyskotekowych toaletach – podobno (jak czytam w powieściach pisarzy najnowszych) głównym miejscu zaspokajania potrzeby miłości poczynić porównania do aktu nie tylko prokreacji, ale też tworzenia poezji.
Przemyślenia Zygmunta Freuda dotyczą jego zdumienia spowodowanego zachowaniem tak wydelikaconego kulturalnie człowieka w czasie pierwszej wojny światowej. Wielki uczony na gwałt próbuje zjawisko wytłumaczyć, by jego pracowicie konstruowana teoria nie wzięła w łeb. W eseju Aktualne uwagi o wojnie i śmierci poddaje wątpliwościom dobrodziejstwa kultury. Zbliżająca się druga wojna światowa jeszcze bardziej radykalizuje poglądy Freuda, o czym pisze w eseju Kultura, jako źródło cierpień” (1930):
Dwie rzeczy w tej wojnie wzbudziły nasze rozczarowanie: znikoma moralność na zewnątrz państw, które na użytek wewnętrzny zachowują się jak stróże moralności, oraz brutalność w zachowaniu jednostek, po których, jako uczestnikach najwyższej kultury humanistycznej, nigdy byśmy się czegoś podobnego nie spodziewali”.Przemiana złych popędów [chodzi o te społecznie szkodliwe] dokonuje się za sprawą dwóch czynników, działających w identycznym zamyśle, wewnętrznego i zewnętrznego. Czynnik wewnętrzny polega na wywieraniu wpływu na złe – nazwijmy je: egoistyczne – popędy poprzez erotyzm, ludzką potrzebę miłości w najszerszym tego słowa znaczeniu. Dodanie komponenty erotycznej zmienia egoistyczne popędy w społeczne. W fakcie, że jest kochany, człowiek dostrzega korzyść, dla której warto zrezygnować z innych korzyści. Czynnikiem zewnętrznym jest przymus wychowania, które reprezentuje oczekiwania otoczenia kulturowego i będzie kontynuowane poprzez bezpośrednie oddziaływanie owego otoczenia. Kultura powstała w wyniku wyrzeczenia się zaspokojenia popędów i od każdego nowego przybysza wymaga takich samych wyrzeczeń”.
fragmenty w tłumaczeniu Elizy Borg
13 stycznia, 2009 o 14:03
Freud miał kilka fajnych pomysłów, ale jego dążenia do stworzenia teorii totalnej spaliły na panewce. Jego rozważania o kulturze to coś, co spokojnie można pominąć – acz warto poznać. Jako ślepą uliczkę.
13 stycznia, 2009 o 16:08
Ach Panie Radku, Pan zawsze będzie deprecjonował wszystko, co rusza nieszufladowe sumienie. Przecież to wypisz wymaluj zachowania grupy, którą Pan tak osłania. Przykład: Jacek Dehnel na nieszufladzie zdumiony jest, Że Tomek Pułka, który naprawdę dostał sporo „od losu” jako młody poeta (na pewno sporo więcej znaczy literacko niż ja w jego wieku, a uważam, że kto jak kto, ale ja naprawdę od losu dostałem sporo) angażuje się w pisanie takich tekstów. Bo rozumiem, kiedy robi to jakiś frustrat, autor gniotów, których nie może wydać nawet nakładem spółki z o.o. należącej do stryjka. Ale ktoś po dwóch książkach w tm wieku, po recenzjach, nagrodach?
I temu Pułce nie podobają się nagrodzone wiersze kolegów! Nie dziwi Pana takie zdziwienie?
Nie dziwi Jacka Dehnela, że poezja jest zła, że ktoś wreszcie to wyartykułował, tylko powód tego wyartykułowania. Czy Pan, Panie Radku, Pan, Rycerz Prawdy, nie widzi w tym niemoralności?
A przecież powinno dziwić tylko to, dlaczego stwarza się na potrzeby tego portalu sekciarskie solidarności, opowiadające się za interesem grupy, a nie sztuki, poezji, czegoś absolutnie ponad to?
I, jeśli Hitler nie ruszał intelektualnych elit, które do końca wojny go nie wsparły, ale też nie pisnęły słówkiem przeciw, to Freud nie ma racji, gdy przenikliwie wytyka ten oburzający relatywizm? To, jeśli ja się sprzeciwiam na moim i na blogu Marka Trojanowskiego i nie wylizuję, jak heroicznie to robią nieszufladowi poeci mojego pokolenia, pokolenia „Solidarności”, którzy emigrowali z powodów politycznych, to ja według Pana mam tylko taki powód, że chcę stworzyć, jak Pan to na swoim blogu ujął, sitwę, zawładnąć polską poezją i Was zdominować? Innego powodu Pan nie widzi? Wstyd!
Oj, Panie Radku, kompromitacja, żenada. Maciej Kaczka potępiając Pana pastwienie się nad poezją kandydującą do nagród literackich bardzo słusznie wychwycił Pana zupełny brak poczucia etyki i moralności.
13 stycznia, 2009 o 18:45
Pani Ewo,
nie mamy chyba powodu ze sobą rozmawiać osobiście absolutnie żadnych. Pani mnie uważa za osobę bez poczucia etyki i moralności pojęcie o mnie, mojej życiowej drodze, dokonywanych wyborach mając mniej niż żadne. Snuje Pani domysły, buduje fantomatyczne teorie spiskowe nie mając nic na ich potwierdzenie. Na podstawie wysnutych z samej siebie domysłów i wizji ocenia Pani moja moralność. Jest Pani kobietą, więc tylko przez wrodzoną kindersztubę pozwolę sobie nie wypowiadać na głos tego co myślę o Pani władzach umysłowych i moralnych. Nie cenię jednak ich wysoko. Do widzenia Pani.
Panu Trojanowskiemu też.
Kaczka przynajmniej potrafi czasem wycofać się z głupoty i w tym tkwi jego urok. On myśli – chociaż czasem dopiero jak wytrzeźwieje.
13 stycznia, 2009 o 21:16
radek, kindersztuba z definicji nie ma charakteru in natae.
przywołuję cię zatem do porządku intelektualnego.
czy ty mnie nie lubisz?
ile razy zamierzasz się żegnać z historiąmoichniedoli? to zdaje się już drugie twoje ałfwidezejen
14 stycznia, 2009 o 10:17
Ewo i Marku jesteście według pana Jurodiwca głupolami, a pan Kaczka jest wahadłem głupoty, jak Wańka wstańka (Czasami jak sie zakolebie jest tylko tyci tyci).
Z ksiązki cioci o Zygmuncie Freudzie wiem, że był kokainistą i wmówił sobie, że umrze nagłą śmiercią.
„Był od dzieciństwa bardzo uduchowiony, przesądny, tchórzliwy. A teraz zamęczał żonę zabobonnymi napadami lęków z powodu swoich przewidywań” Wpadał w panikę graniczącą z histerią przed każdą podróżą.
Zygmunt Freud cierpiał przez „cudowny środek pobudzający umysł”, a kultura w Europie cierpiała według jego słów, przez złe popędy. Stary człowiek pod koniec swojego życia postanowił zostać moralistą hm.
Dwanaście razy był nominowany do nagrody Nobla, ale za każdym razem komisja stwierdzała, że jego prace nie są ani naukowe, ani twórcze. Wpływy Fryderyka Nietzsche były zbyt wyraźne.
14 stycznia, 2009 o 10:37
> Jurodiwiec
Ach, Panie Radku. Przecież ja Pana kocham!
> Izo, ja kocham Freuda. Autentycznie. Miał wady, jak każdy i wywlekanie tych wad przez różnych przyczynkarzy nawet cenne. Mam jechać właśnie do Gliwic i doskonale rozumiem, co czuł Freud przed podróżą.
Ale tylko Freud wiedział, co tak naprawdę dzieje się nie w organach płciowych ludzi, ale w ich mózgach (w odróżnieniu od dzisiejszych polskich literatów).
14 stycznia, 2009 o 11:04
A wiedziałaś o tym, że Zygmunt Freud kandydował do literackiej nagrody Nobla (Zaburzenie pamięci na Akropolu -rozprawa o podróży)?
Komisja noblowska stwierdziła, że jest ostatnią osobą predysponowaną do tej nagrody, gdyż jest deprawatorem i nie ma talentu literackiego.
Ciekawe jak bardzo zmieniło się nastawienie komisji noblowskiej współcześnie. Pisarz, pisarka może już deprawować pisemnie i być nagradzana za to.
14 stycznia, 2009 o 11:24
Ależ Freud nikogo nie deprawował. Freudowi należała się bezsprzecznie Nagroda Nobla. To największy umysł i artysta XX wieku. Lacan się do niego nie umywa, zresztą zupełnie Freuda zniszczył razem z tym przemądrzałym Žižkiem.
14 stycznia, 2009 o 21:16
Ewo, wiele teorii Zygmunta Freuda nie wytrzymało próby czasu, Ani kompleks Edypa, ani samoistna podświadomość.
Ale jest coś istotniejszego i dla mnie ważniejszego. Zygmunt Freud za podstawę swoich dociekań przyjął mistykę żydowską i kabałę z całym seksualnym dobrodziejstwem.
O tym pisał Robert Stiller.
Nie zgadzam sie z Twoją opinią o zniszczeniu Freuda. Zygmunt Freud nadal jest modny i wypada w towarzystwie odmieniać przez przypadki słowo” psychoanaliza”
14 stycznia, 2009 o 22:08
Pisałam o zniszczeniu w procesie powstawania na spuściźnie Freuda zupełnie nowych jakości. Z pewnością kabała żydowska wpłynęła, mimo, że Freud ją zwalczał i to on właśnie zakwestionował księgi i Stary Testament (i się dziwił, że po analizie ciągle się syntetyzuje w tajemnicę). To burzyciel. Ale dla mnie geniusz i artysta, promieniował przede wszystkim na wszystkich twórczych ludzi, artystów i naukowców. Mogę tylko pisać o Freudzie poprzez innych, chyba go nie sposób czytać. A Kompleks Edypa jak najbardziej aktualny. Jak zwał, tak zwał. Chyba najgorsze, co Freudowi się może przydarzyć, to tylko spłycenie i sprowadzenie go do kozetki filmów Woody Allena i szpanu yuppie. Wielu poetów sławnych się poddawało psychoanalizie, wielu odmawiało, wielu narzekało. Ale Freud jest bardzo ważny, przewija się przez wszystkie biografie sławnych ludzi dwudziestego wieku. I tak mi pasował do tej sytuacji dzisiejszej kultury i dzisiejszych Paszportów. Wielka kozetka na której leży Maria Peszek i tworzy fałszywe wiersze dla fałszywej inteligencji fałszywej klasy średniej która lubi świntuszenie, ale boi się świntuszyć. Czy nie jest to trafna ilustracja pieprzoty poetyckiej?